poniedziałek, 2 marca 2015

Rozdział 36

OCZAMI VERONICA'I

Nie mogę się ruszyć. I to dosłownie. Dostałam 10 razy batem po plecach. Wszystko mnie boli. Nawet nie mogę z kimś porozmawiać, bo Richard do mnie nie przyszedł. Łzy na moich policzkach w ogóle  nie schnął. Już nie wiem czy płaczę z tęsknoty czy bólu. Te dwa powody mieszają się. Do tego to, że nie mam z kim pogadać. Czuję się strasznie. I psychicznie, i fizycznie. Nie wiem po co ja w ogóle jestem na tym świecie. Spotykają mnie same najgorsze rzeczy.
Po jakimś czasie ktoś przyszedł do mnie. Nie miałam jak spojrzeć na tą osobę, bo leżałam na brzuchu.

- Veronica. Jak się czujesz? - rozpoznałam głos Richarda.
- Jak nic nie warte gówno - powiedziałam pewna swoich słów.
- Rozumiem - powiedział i usiadł obok łóżka. - Teraz zadzwonisz do Harry'ego i powiesz mu gdzie jesteś - powiedział wyjmując telefon z kieszeni. Spojrzałam na niego zdezorientowana. On chce mi pomóc? Przecież ten cały Scoot może go za to zabić.
- Ale ja nie wiem gdzie jestem - powiedziałam po chwili.
- To ja powiem - powiedział i włączył klawiaturę - Podaj mi jego numer - powiedział, a ja podyktowała mu cały numer.

 Usłyszę głos Harry'ego. Bardzo się cieszyłam, ale nie miałam jak to okazać.
- Halo? - usłyszałam jego głos.
- Harry? - zapytałam pełna szczęścia, że mogę z nim chociaż chwilę porozmawiać.
- Veronica? - zapytał zdziwiony. - Gdzie jesteś? Jak się czujesz? Zaraz po ciebie przyjedziemy - powiedział pełen entuzjazmu.
- Przyjedź do starego magazynu na obrzeżach Bedford. Zobaczysz tam ruiny domu. Tam ją znajdziesz - powiedział Richard - Uważaj na Scoota i jego ludzi. Są wszędzie i najlepiej weź swoich ludzi - dodał, a ja spojrzałam na niego ze zdziwieniem. A może to jest pułapka?
- Kim jesteś?- zapytał zdezorientowany Harry.
- Richard. Syn Scoota - że co? On jest jego synem? Przecież to całkowite przeciwieństwo! Jakim w ogóle cudem!
- Przyjedź szybko. Ja tu nie wytrzymam dłużej - powiedziałam błagającym głosem.
- Będę jak najszybciej. A ty Richard trzymaj się z dala od Veronica'i - powiedział poważnie.
- Spokojnie. Chcę pomóc - powiedział spokojnym tonem. - Kończę, bo zaraz ktoś tu przyjdzie - powiedział i się rozłączył.
- Dziękuję - powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko. Chłopak wyszedł z pomieszczenia, a ja zostałam znów sama. Mimo to cieszyłam się mogłam porozmawiać z Harrym, usłyszeć jego głos. Mam nadzieję, że szybko tu przyjedzie, bo inaczej nie wiem czy dożyję tego. Przecież oni szykują mi coraz gorsze rzeczy. Zaczęło się od bicia, a skończyło na batach. Nie wiem jakim cudem nie umarłam z bólu. Bo taka opcja też chyba jest, prawda? Mniejsza z tym. Niedługo zjawi się Harry i zabierze mnie z tej dziury.
                                                                               
***
 Do pokoju wpadł Scoot z jakimiś ubraniami w ręku. Było to dziwnie. Ale bardziej straszne. Nikt nic przez chwilę nie mówił, ale po chwili poczułam mocne szarpnięcie za rękę. Pociągnął mnie do góry, a plecy zaczęły niemiłosiernie piec. Z moich oczu zaczęły wypływać pierwsze łzy. Wyprowadził mnie z pokoju i zaprowadził do drugiego gdzie było kilka osób. Usłyszałam tylko jak mówi, żeby mnie przygotować. Ale do czego? Po co? Na razie na te pytania nie będę miała odpowiedzi. Jakaś kobieta, którą pierwszy raz widzę na oczy, kazała mi ściągnąć spodnie i buty. Zawahałam się, ale nie chciałam mieć większych problemów, więc wykonałam jej polecenie.
Zostałam w samej bieliźnie. Obmyła trochę moje ciało zimną wodą, za co jej dziękuję, bo po pierwsze będę choć trochę czystsza, a po drugie gdyby wzięła gorącą wszystko by mnie jeszcze bardziej bolało, a tak miałam trochę ulgi.Po "umyciu" mnie, ubrałam się w rzeczy, które przyniósł Scoot. Kazano mi usiąść na krześle i zaczęli mi robić...makijaż? O co chodzi?! Teraz to na serio zaczynam się bać. Po co to wszystko? Pokazali mi lustro, a ja nie mogłam sama uwierzyć, że tak wyglądam. Po siniakach nie było śladu, moje oczy były pomalowane na czarno, ale moja twarz była dalej trochę szara. Ubranie było...nigdy tak się nie ubierałam. No, ale cóż. Przynajmniej nie była odsłonięta górna część mojej bielizny. Zrobili mi jeszcze fryzurę. Spojrzałam na wszystkich z strachem. Co to ma być? Mężczyzna popchnął mnie w stronę drzwi i zaprowadził do jakiegoś pomieszczenia. Kazał czekać. Ale na co? Na kogo?
 Delikatnie usiadłam na łóżku, które stało po lewej stronie przy ścianie. Dalej wszystko mnie piekielnie bolało, więc ledwo się poruszałam. Plecy mnie najbardziej bolą od tego bata. Niech Harry się pospieszy. Z moich oczu wypłynęły pierwsze łzy. Szybko starłam te łzy. Musiałam wziąć się w garść. Wzięłam kilka głębokich oddechów. Harry powinien niedługo być, Richard zadzwonił do niego jakieś kilka godzin temu. Do pokoju wszedł Scoot. Spojrzałam na niego z przerażeniem. Zamknął drzwi na klucz i zaczął do mnie podchodzić. Cofnęłam się do ściany, żeby zrobić jak najwięcej przestrzeni między nami. Zaśmiał się z wyższością i usiadł na łóżku.
- Albo będziesz spokojna i będziesz robiła to co ci mówię, albo będzie bolało. Bardzo bolało. - powiedział poważnie, a nie wiedziałam co powiedzieć, co zrobić. Nie wiedziałam nawet co on chce zrobić. Kiwnęłam głową i czekałam na rozwój wydarzeń. Niestety po chwili poczułam jego usta na moich. Odwróciłam szybko głowę tak, że nie mógł mnie dalej całować. Poczułam mone uderzenie w twarz, a po chwili znów zaczął mnie całować. Czyli to tak miałam przeżyć mój pierwszy raz? Ja tak nie chcę! Znów zaczęłam się wyrywać, ale tym razem dostałam w moje poranione plecy. Krzyknęłam głośno z bólu, a z moich oczu jeszcze bardziej zaczęły wypływać łzy. Mój płacz i krzyki jestem pewna, że było słychać kilometr dalej. Chciałam stąd uciec, chciałam mieć spokój, chciałam być zdrowa. Nie chciałam też żeby to tak się skończyło.
- Proszę nie - powiedziałam płacząc. Wiedziałam, że nic sobie nie zrobi z tego, ale trzeba próbować. Usłyszałam jego drwiący śmiech. Musiałam coś zrobić, ale bałam się, że znów uderzy mnie w plecy, a tego już nie wytrzymam. Moje plecy strasznie pieką, a Scoot każe mi leżeć na plecach, a przynajmniej tak mi się wydaję. - Zostaw mnie - powiedział błagając go. Jego ręka powędrowała na miejsce zamka mojej bluzki. Rozpiął ją i zaczął ściągać. Dziwiłam się, że mam czym płakać, bo w końcu płaczę codziennie po kilka godzin. Jestem pewna, że mój organizm jest odwodniony i wszystko co ma zły wpływ na mój organizm. Usłyszałam głośny huk, a Scoot podniósł się i spojrzał w tamtą stronę. Moje łzy wszystko zamazywały, więc nic nie widziałam.



czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D

3 komentarze:

  1. Harry bohater ziom B|
    Biedna musi cierpieć!
    Scott fiut jebany!
    Jezu ja już chce next!
    Kocham to ff *-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super,super,super ! :)
    Nareszcie Harry , już myślałam ze nic mu nie pomoże w jej odnalezieniu i uwolnienniu
    Mam nadzieje ze zdąży zanim Scott coś jej zrobi (poza tym co jej już zrobił :/ )
    Richard jest najbardziej pomocny ,a jest synem Scotta , dziwne,ale dobrze,ze jej pomogł :)
    Życze weny i do następnego <3

    OdpowiedzUsuń