poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział 31

Spojrzałam jeszcze raz w stronę Harry'ego i ruszyłam w stronę szkoły. Ciekawe jak długo potrwa ten spokój. Nie chcę spotkać tu dwóch...właściwie trzech osób. Niestety pewnie za jakieś 5 minut je ujrzę. Ostatni raz wzięłam głęboki oddech i weszłam do budynku. Od razu prawie wszyscy na mnie spojrzeli, kilka osób się śmiało, inne szeptały coś między sobą, a jeszcze inni patrzyli na mnie z pogardą.
 Co ja takiego zrobiłam? Mam nadzieję, że Emily nie wyjawiła mojego sekretu albo Josh...choć w sumie Josh jest bardziej rozsądny od Emily. Szybko ruszyłam na sale gimnastyczną gdzie ma być apel i usiadłam na swoim starym miejscu, czyli na samym początku przy ścianie. Nikt mnie tam praktycznie nie widział, więc miałam spokój. 


***
Apel jak zwykle był nudny jak flaki z olejem. Dyrektor mówił o nauce i różnych bzdetach jak co roku. Na koniec jeszcze rozeszliśmy się do klas gdzie dostaliśmy plan lekcji i mogliśmy wracać do domu. Wyszłam pierwsza z klasy i szybkim krokiem ruszyłam w stronę wyjścia ze szkoły. Po drodze wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Harry'ego, żeby po mnie przyjechał. Kiedy byłam na zewnątrz schowałam telefon do kieszeni i stanęłam w miejscu wypatrując samochód Harry'ego. Wiem, że dopiero zadzwoniłam, ale chciałam, żeby już przyjechał. Niestety to się nie stało przed spotkaniem z nią...Mins.
- Kogo my tu mamy. Królowa obciachu. - powiedziała i razem ze swoją bandą. Miley, tak jak Mins jest blondyną. Głupią blondyną i Ashley, farbowana blondyna. Nienawidzę ich.
-Czego chcesz? - wysyczałam przez zęby, odwracając się w ich stronę. Miały te ich głupie uśmieszki na twarzy.
- Ja? Czy ja kiedykolwiek czegoś chciałam? - zapytała jak głupia...sorry. Zapytała głupia. Mam jej serdecznie dosyć. Jeśli chce mnie upokorzyć to niech to teraz zrobi, a nie głupio gada.
- Odwal się ode mnie. Nie znudziło ci się upokarzanie mnie? Ja ci nic nie zrobiłam, a ty mi co rusz. Mam dość twojego głupiego głosiku i mam dość głupiej ciebie. - powiedziałam akcentując słowo "głupiej".

- Odszczekaj to. - powiedziała popychając mnie tak mocno, że upadłam na ziemię.
- A przepraszam bardzo... Dlaczego? - zapytałam wstając z ziemi. - Nie mam zamiaru kłamać. - powiedziałam pewnie co mi się rzadko zdarza. Dziewczyna uderzyła mnie w twarz, ale tak, że w sumie nie bolało. Zaśmiałam się.
- Jeszcze raz się tak do mnie odezwiesz szmato, a skończy się to gorzej. - chciała być groźna? Coś jej nie wyszło.
- Nie mam zamiaru zniżać się do twojego poziomu. - chciałam już odchodzić, ale złapała mnie za rękę i pociągnęła do tyłu. Zaczęły bawić się mną jak piłką. Była przepychana z jednego plastika do drugiego. Próbowałam się wydostać z tego popychania ,ale trzy na jedną to nie zbyt fajne. No cóż. To moje życie. Kiedy miałam Josha to on zawsze mnie ratował od nich, a teraz?
- Nie przeszkadzam? - usłyszałam poważny i wkurzony głos Harry'ego. Dzięki Bogu. Dziewczyny przestały mnie popychać przez co wylądowałam na ziemi. One też go znają? Chyba byłam jedyną osobą, która nie wiedziała o jego istnieniu. Spojrzałam na ich twarze. Były przerażone, a Harry patrzył na każdą z nich osobno z groźnym spojrzeniem, ale kiedy leżałam na ziemi pomógł mi wstać.
- Dziękuję. - powiedziałam cicho do Harry'ego.
- Jeszcze raz zobaczę taką sytuację, a nie skończy się to dobrze. - warknął i odwrócił się do nich tyłem zmierzając do samochodu. Poszłam w jego ślady. - Czemu mi nie powiedziałaś? - zapytałam bez uczuć.
- Przepraszam. Wstydziłam się. - powiedziałam cicho wchodząc do samochodu. Torbę położyłam sobie pod nogi, a Harry ruszył.
- Głowa cię jeszcze boli? - zapytał z troską.

- Nie. Przestała - powiedziałam i otworzyłam lusterko, żeby zobaczyć jak wyglądam. Pewnie mam potargane włosy i czerwony policzek...i zgadłam.
- Kiedy to się zaczęło? - zapytał poważnie i spojrzał na mnie na ułamek sekundy. Spuściłam na chwilę głowę.
- Właściwie to od początku jak przyszłam do tej szkoły. Mins denerwowało to, że zaczynałam się robić bardziej sławna od niej w szkole, choć prawda była taka, że byłam szarą myszką w kącie i rozmawiałam tylko z kilkoma osobami. Zaczęła mnie upokarzać, brudziła mi ubrania, oblewała mnie sokiem pomarańczowym i mówiła wszystkich, że się zsikałam, popychała mnie, podrywała mojego byłego. Robiła wszystko, żeby mi uprzykrzyć życie. - powiedziałam i między czasie zaczęłam układać sobie włosy. Musiałam chociaż trochę normalnie wyglądać. - Dzisiaj wychodzę z Caroline na zakupy. - powiedziałam kiedy dojechaliśmy do domu. Złapałam za klamkę i popchnęłam drzwi, ale nic. Znowu blokada? Spojrzałam na Harry'ego, który był już w drodze. Jego mina mówiła sama za siebie. Uśmiech, który próbował jakoś ukryć mówił więcej niż tysiąc słów. Kiedy otwierał drzwi zmroziłam go wzrokiem.
- Jeszcze się nie nauczyłaś. - powiedział z uśmiechem.
- A było już tak fajnie - powiedziałam i wysiadłam z samochodu - Nie lubię jak ktoś otwiera przede mną drzwi - powiedziałam marudząc. - Czuję się jakbym była niepełno sprytna. - powiedziałam i zrobiłam minę smutnego pieska.
- Niepełno co? - zapytał śmiejąc się lekko Harry kiedy odwrócił się w moją stronę.
- Niepełno sprytna. Pani Kate tak zawsze mówiła. Moja nauczycielka od artystycznych. Kochałam ją, ale musiała się wyprowadzić. Chodziłam do niej nawet na chór. Zawsze było wtedy zabawnie. - powiedziałam i zaśmiałam się na to wspomnienie. Czasem zamiast śpiewać tańczyłyśmy, śmiałyśmy się i gadałyśmy. Traktowaliśmy ją jak naszą koleżankę. Miała nieźle zrytą głowę, co nie? - zapytał Harry, a ja kiwnęłam głową. Weszliśmy do domu. Ściągnęłam buty i od razy skierowałam się w stronę salonu. Mimo, że miałam sukienkę walnęłam się na kanapę nie dbając czy się podwinie, czy nie. Oczywiście ją trochę poprawiłam, ale nie ważne.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Niby nie jest to mój dom, ale czuję się w nim jak u siebie. To chyba dobrze, nie? Dalej ciekawiły mnie co się stało z Harry'ego rodziną. Spojrzałam w stronę tamtych zdjęć. Wyglądał na szczęśliwego. Czemu tak się zmienił? Uśmiechnęłam się. Harry jest dla mnie jak starszy brat, którego zawsze chciałam mieć, a nie miałam...właśnie. Jak brat. Wiem, że Harry coś do mnie czuje, ale czy ja do niego? Nie jestem pewna, więc wole na razie nie drążyć tego tematu.
- O czy myślisz? - zapytał, a ja szybko na niego spojrzałam.

- O niczym ważnym. - powiedziałam i uśmiechnęłam się blado. Mam nadzieję, że to kupił, bo nie mam zamiaru mu tego mówić, a jeśli tak myśli to się myli.
- Veronica. - powiedział ostrzegawczo. Wywróciłam oczami.
- Naprawdę o niczym. - powiedziałam i wstałam z kanapy. Chciałam iść się przebrać. Kiedy już miałam go wyminąć złapał mnie za ramiona i postawił na przeciwko siebie.
- O czym myślałaś? Powiedz - robił się zdenerwowany? Ale czemu? Mam prawo mu tego ni mówić. Mam, prawda?
- Harry. Nie muszę ci się spowiadać. - powiedziałam pół westchnięciem.
- Właśnie, że musisz. - powiedział przez zęby, a jego oczy pociemniały odrobinę. Był coraz bardziej zdenerwowany. 

- Nie. Nie muszę. - powiedziałam pewnie i próbowałam się wyrwać z uścisku, ale na marne. Jego ręce mocniej zacisnęły się na moich ramionach i zaczęło mnie to trochę boleć.
- Nie denerwuj mnie. - powiedział przez zaciśnięte zęby. Zaczynam się bać.
- Puść mnie. Chcę iść do pokoju. - podjęłam drugą próbę wydostania się z jego uścisku, ale na marne. Jego uścisk coraz bardziej się zaciskał, a mnie to już naprawdę bolało i byłam wręcz pewna, że jeszcze chwila, a będą siniaki.
- Najpierw powiedz. - czy on nie rozumie słowa "NIE" ? Popatrzyłam na niego. Z bólu zaczęły mi się zbierać łzy.
- Harry puść. To boli. - powiedziałam wręcz płaczliwym głosem, a po moim policzku spłynęła pierwsza łza, która miałam nadzieję, że nie wypłynie.



czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D

 

czwartek, 22 stycznia 2015

Rozdział 30


Obudziłam się w tej samej pozycji co zasnęłam. Harry też spał. Ciekawe czy mu wygodnie? Na pewno nie. Takiego słonia mieć na sobie. Chłopak dalej mnie obejmował, więc nie miałam za bardzo jak się ruszać, ale nie ma co narzekać. Przynajmniej jest mi ciepło...no trochę za ciepło, ale co zrobić? Przecież go nie obudzę. Sięgnęłam po telefon. Chciałam zobaczyć, która jest godzina. Odblokowałam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Była dopiero 4 nad ranem. Westchnęłam głośno i odłożyłam telefon na bok. Przekręciłam się lekko i zamknęłam oczy próbując zasnąć. Muszę przyznać, że Harry był bardzo wygodny. Uśmiechnęłam się lekko. Muszę też przyznać, że fantastycznie pachnie. Zaczęłam wsłuchiwać się w bicie jego serca co miałam nadzieję, że mnie uśpi. Nie chciałam czekać te kilka godzin, żeby obudzić Harry'ego, bo to nie ma sensu. Poczułam jak Harry się poprawia. Spojrzałam w górę. Harry był taki spokojny. Jak nie on. Teraz wygląda jak mały bezbronny chłopczyk, gdzie tak naprawdę jest dużym silnym chłopakiem, który jest czasem przerażający. Po chwili zauważyłam, że Harry zaczyna otwierać oczy. Spojrzał na mnie, a ja się uśmiechnęłam.- Czemu nie śpisz? - zapytał jeszcze zaspanym głosem.
- Nie mogę spać. - powiedziałam i oparłam głowę o jego klatkę.
- Która godzina? - zapytał po chwili.
- Po 4. - odpowiedziałam.
- Kobieto nie masz spania? - zapytał przecierając swoje zaspane oczy.
- Nie. - powiedziałam i próbowałam zasnąć dalej, ale już obok Harry'ego, a nie na nim. Przykryłam się kołdrą, ale nie udało mi się zasnąć. Wstałam i podeszłam do szafy. Musiałam wybrać coś na rozpoczęcie roku. Było ciężko, bo nie noszę jakiś spódnic czy czegoś takiego. Po prostu nie lubię.

 Po chwili z szafy wyciągnęłam czarną spódnicę i biało-czarną koszulę, a do tego szary żakiecik. Wzięłam jeszcze bieliznę i poszłam do łazienki. Przygotowania do szkoły to jakaś męczarnia, ale co zrobić? Trzeba chodzić do niej. A przynajmniej ci co chcą coś w życiu osiągnąć. Nie mówię tu oczywiście o piosenkarzach itp. bo oni zasłynęli ze swojego talentu i zarabiają dużo pieniędzy bez jakiejś szczególnej wiedzy, ale mówię tu o ludziach np. takich jak naukowcy. Osobiście nie chcę być naukowcem. Właściwie nie wiem jeszcze kim chcę być. Moim marzeniem zawsze było być piosenkarką, ale z moim głosem i z tym, że szansa na byciem sławnym jest jedna na milion, jeśli nie jeden na miliard...ale NEVER SAY NEVER. To są słowa mojego idola, Justina Biebera. Jemu się udało zostać wielką gwiazdą dzięki filmikom na youtube. Też bym tak chciała. No, ale cóż. Takie życie. Jednym się powodzi innym nie.
Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Nie chciałam Harry'ego naciągać na wielkie koszty związane z wodą, więc wzięłam krótki prysznic i wyszłam owijając się ręcznikiem. Podeszłam do lustra i spojrzałam na swoje odbicie. Rozczesałam moje mokre włosy i postanowiłam je wysuszyć suszarką. Będzie szybciej i nie pomoczę ubrań. Kiedy były idealnie suche i zrobiły się z nich lekkie loki, zrzuciłam z siebie ręcznik i nałożyłam na swoje ciało bieliznę. W skórę wtarłam balsam o zapachu granatu. Poczekałam, aż się wchłonie i ubrałam ciuchy. Jeszcze tylko makijaż i jestem prawie gotowa do wyjścia...Prawie. Muszę zjeść śniadanie i przygotować się emocjonalnie do spotkania kilku dobrze znanych mi twarzy. Ugh. Nienawidzę szkoły i ludzi chodzących do niej. Trudno. Muszę sobie z nimi poradzić. Nałożyłam na twarz lekki makijaż, czyli trochę pudru i tuszu do rzęs. Uśmiechnęłam się sama do siebie i wyszłam z łazienki. Harry'ego nie było już w pokoju. Może obudziłam go susząc włosy? Mniejsza z tym. Zeszłam na dół i zobaczyłam go robiące śniadanie.
- Przepraszam, że cię obudziłam. - powiedziałam co zwróciło na mnie jego uwagę. Kącik ust uniósł mu się do góry, a ja spuściłam głowę i ruszyłam w kierunku lodówki.
- Nie obudziłaś mnie. Nie mogłem już spać. - powiedział odwracając się do patelni. - Chcesz racuchy z jabłkami ma śniadanie? - zapytał, a ja na niego spojrzałam ze zdziwieniem.
- Umiesz robić takie rzeczy? - zapytałam pełna podziwu.
- Mama mnie kiedyś nauczyła gotować. Wyobraź sobie, że nie jem tylko jedzenia na wynos. - zaśmiałam się, bo przez pierwsze dni to tak wyglądało. Później ja zaczęłam gotować, a jedyne co Harry ugotował odkąd tu mieszkam to herbata, zrobił naleśniki i kanapki. Myślałam, że nie umie niczego, więcej, ale jak widać się myliła. - To jak? Zjesz ze mną? - zapytał ponownie na co skinęłam głową. Uśmiechnął się, a ja usiadłam na krześle przy stolę.
- Harry? Naprawdę nie jest to dla ciebie problem, że tu mieszkam? - zapytałam po chwili grzebania w moim telefonie. 
- Dla mnie to czysta przyjemność. Uwierz mi. - powiedział z lekkim uśmiechem. 
- Ty naprawdę mnie kochasz? - zapytałam niepewnie. Dalej nie mogłam w to uwierzyć.
- Możemy ominąć ten temat? - zapytał błagająco No tak. Nie lubi rozmawiać o swoich uczuciach.
- Dobrze. - powiedziałam cicho, a po chwili dostałam swoje racuchy. Uśmiechnęłam się i zaczęłam jeść. Kocham je. Harry naprawdę potrafi je robić. Są przepyszne! - Jutro też takie poproszę. - powiedziałam z uśmiechem.
- Chyba śnisz. - powiedział ze śmiechem. 
- Która godzina? -zapytałam po zjedzeniu śniadania.
- Dopiero siódma - powiedział po sprawdzeniu telefonu. Kiwnęłam głową i wstałam. Poszłam do pokoju i znów spojrzałam na zdjęcia Harry'ego z rodziną. Cały czas zastanawiam się co się z nią stało. Czemu Harry nie utrzymuje z nią kontaktów? A może to jego rodzina odwróciła się od niego? Ale dlaczego? Pewnie to pytanie jeszcze długo będzie mnie prześladowało, ale póki Harry nie zechce mi tego powiedzieć nie będę nic wiedzieć. 
***
Nadszedł czas, żeby wyjść. Szczerze nie chcę tam iść. Wstałam z kanapy i poszłam ubrać buty. Harry też wstał, bo obiecał, że mnie zawiezie. W sumie to gdybym chciała iść na piechotę zajęłoby mi to dobrze pół godziny, więc cieszę się, że mam Harry'ego. Wyszliśmy razem z domu, a ja zamknęłam drzwi. Harry dorobił mi kluczę wcześniej, więc nie musiałam się martwić o to czy jest w domu czy nie. Harry wyjechał z garażu samochodem, a ja wsiadłam na miejsce pasażera. Zamknęłam za sobą drzwi i zapięłam pas bezpieczeństwa. 
- O której mam przyjechać? - zapytał w połowie drogi.
- Nie musisz przyjeżdżać. Dam sobie radę. - powiedziałam pewnie.
- Ale chcę. - powiedział i spojrzał na mnie.
- Okey. Zadzwonie do ciebie. Nie wiem ile mają zamiar gadać. - powiedziałam, a Harry kiwnął głową. - Masz jakieś przezwisko? - zapytałam ciekawsko. Byłam ciekawa jak jest nazywany przez innych.
- Wybrane osoby mówią na mnie Hazza albo Loczek - powiedział patrząc w szybę.
- Loczek? Ale przecież to takie...słodkie. - powiedziałam z uśmiechem.
- Dlatego tylko jedna osoba może tak do mnie mówić. - powiedział i zamknął na chwilę oczy. - Właściwie dwie. - dodał po chwili.
- Czyli kto? - zapytałam ciekawsko. Byłam bardzo ciekawa.
- Moja siostra i ty. - powiedział bez uczuć. Jak ja tego nienawidzę.
- Naprawdę? Dostałam ten zaszczyt Loczku? - zapytałam żeby go jakoś rozluźnić.
- Zaraz wycofam ten zaszczyt. - powiedział z uśmiechem, odwracając się w moją stronę.
- Nie zrobisz tego. - powiedziałam poważnie jakby to było coś strasznego.
- A właśnie, że zrobię. - powiedział i jedną ręką zaczął mnie łaskotać. Zaczęłam się głośno śmiać i próbować zabrać jego rękę z mojej tali.
- Proszę...przestań. - powiedziałam przez śmiech. Jeszcze chwilą, a zacznę płakać i rozmarzę mi się makijaż. Przestał.
- Dalej nie wierzysz? - zapytał z uśmiechem co chwilę zerkając na mnie.
- Nie. - powiedziałam pewnie - Loczku. - dodałam z uśmiechem, a jego ręka zaczęła wędrować w moją stronę, ale na szczęście (lub nieszczęście) przed samochód Harry'ego wyjechał inny i musiał szybko skręcić. Na szczęście w nic nie walnęliśmy...to znaczy ja walnęłam lekko głową w szybę. - Ał. - powiedziałam masując miejsce na głowie.
- Przepraszam. Nic ci nie jest? - zapytał zmartwiony.
- Nic mi nie jest. Tylko trochę głowa mnie boli, ale zaraz przestanie. - powiedziałam i się lekko uśmiechnęłam.

 Mam nadzieję, że tak będzie, bo nie chcę znowu jechać do szpitala. Po chwili dojechaliśmy na miejsce. Westchnęłam głośno. Pożegnałam się z Harrym i podziękowałam za podwózkę pocałowaniem go w policzek i wyszłam z samochodu. Spojrzałam w kierunku szkoły i zamknęłam na chwilę oczy. To będzie koszmar.




czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D




sobota, 17 stycznia 2015

Rozdział 29

Uśmiechnął się chytrze i zaczął do mnie podchodzić. Co mam robić? Wiem zawołam Harry'ego.
- Harry! - wydarłam się mając nadzieję, że mnie usłyszy. Facet był wieku mojego ojca, ale na jego głowie było już trochę siwizny. Był trochę niższy od Harry'ego, ale był umięśniony. Na jego twarzy dalej widniał ten zboczony uśmiech. Kiedy był już przy mnie, jego uśmiech się powiększył, przez co jeszcze bardziej się przeraziłam.  Nawet lecąca woda mu nie przeszkadzała. Czego on ode mnie chcę? A no tak. Jestem cała naga przed nim. Czego on może ode mnie chcieć? Głupie pytanie. To oczywiste. - Ha.. .- nie mogłam skończyć, bo zasłonił mi dłonią usta. Co teraz? Zginę marnie.
- Albo będziesz cicho albo skończy się to nie za przyjemnie. - szepnął sucho do mojego ucha. Z moich oczu już dawno wypływały łzy. Kiwnęłam tylko lekko głową, a facet się uśmiechnął. Jestem przerażona tą całą sytuacją. Co jeśli Harry nie usłyszał? - Jeśli będziesz grzeczna nie będzie, aż tak bolało. - powiedział z obrzydliwym uśmiechem. Miałam ochotę zwymiotować. Kiedy dotknął moich piersi z moich ust automatycznie wydobył się pisk. Kiedy mężczyzna szykował się do uderzenia został odciągnięty. Dziękowałam wtedy Bogu. Kiedy zostałam uwolniona zakręciłam wodę i szybko złapałam za ręcznik. Owinęłam się nim i wybiegłam z łazienki. Czułam się upokorzona. Wbiegłam do pokoju zamykając za sobą drzwi. Usiadłam na łóżku. Nie dbałam o to, że będzie później mokre. Zakryłam dłońmi twarz i płakałam. Ale nie długo, bo po chwili na swoim ramieniu poczułam czyjąś rękę. Podskoczyłam ze strachu i szybko spojrzałam w tamtą stronę. Myślałam, że to ten facet.


Na szczęście (albo nie) był to Harry. Spojrzałam na niego załzawionymi oczami. Jeszcze przy nikim tak nie płakałam jak przy nim. Przyciągnął mnie bliżej, a ja wtuliłam się w jego tors. Dalej byłam tylko i wyłącznie w ręczniku. 
- Przepraszam, że przerywam, ale mogłabyś się ubrać? To mnie trochę rozprasza. - powiedział po chwili Harry. Odsunęłam się od niego i kiwnęłam lekko głową. Wstałam i wróciłam do łazienki gdzie miałam swoje urania. Rozumiem go. Siedziałam praktycznie naga koło niego. Zrzuciłam ręcznik i ubrałam przygotowane wcześniej ubrania i wyszłam z łazienki. Wróciłam do pokoju gdzie był Harry. Usiadłam na łóżku obok niego. - Teraz lepiej. - powiedział lustrując mnie wzrokiem - Chodź tu. - usłyszałam jego głos,a już po chwili byłam w niego wtulona. Jak najbardziej mi to pasowało. - Nic ci nie zrobił? - zapytał po chwili ciszy. Zaprzeczyłam kręceniem głowy. Słyszałam bicie jego serca, co mnie uspokoiło jeszcze bardziej. Lekki uśmiech wkradł mi się na twarz.
- Jutro muszę iś
ć do szkoły. - powiedziałam po chwili. Zawsze nienawidziłam szkoły, a w liceum jeszcze bardziej ją znienawidziłam. Nawet mimo tego, że miałam ciężki okres czasu i mama zachorowała byłam tak samo traktowana. Żadnej taryfy ulgowej przez co opuszczałam część lekcji, a później nie miałam za ciekawie. Mama była chora, więc nie miałam jak to usprawiedliwić, a ojciec nie chciał nawet o tym słyszeć i darł się na mnie, że nie powinnam opuszczać zajęć.
- Na którą masz? Zawiozę cię. - powiedział, a ja się od niego oderwałam przez co na jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia.
- O 9 jest rozpoczęcie, ale muszę być o 8:50. - powiedziałam i się położyłam pod kołdrę. Było mi trochę zimno. Opatuliłam się kołdrą, która już po chwili się nagrzała. Chciałabym tu zostać tak przez tydzień. Harry kiwnął głową. Wstał z łóżka i spojrzał na mnie.
- Chcesz herbatę? - zapytał na co kiwnęłam głową. Herbata by mnie jeszcze bardziej rozgrzała. Położyłam się wygodnie na łóżku skulona i opatulona czekając na Harry'ego, który ma dla mnie herbatę. Cała drżałam z zimna i nic nie mogłam na to poradzić. Można powiedzieć, że kołdra nic nie pomagała. Spojrzałam na okna. Były zamknięte, więc czemu jest mi tak zimno? Do pokoju wszedł Harry z dwoma kubkami gorącej cieczy. Podniosłam się do pozycji siedzącej i wzięłam jeden kubek od Harry'ego. Upiłam łyk gorącej cieczy i od razu poczułam ciepło rozchodzące się po moim ciele. - Zimno ci? - zapytał z troską w głosie. Kiwnęłam lekko głową. - Przyniosę ci jakiś koc. - powiedział i wyszedł z pokoju. Po chwili wrócił z grubym kocem w ręku. Podszedł do mnie i nakrył mnie kocem. 


- Nie wiem czy to coś da, ale dziękuję. - powiedziałam i się uśmiechnęłam. Harry zaczął się zastanawiać.
- Jest jeszcze jedna opcja, żeby cię rozgrzać. - powiedział i się uśmiechnął.

- Jaka? - zapytałam z lekkim przerażeniem. Co on znowu wymyślił?
- No wiesz... - przerwał na chwilę - zawsze możesz się do kogoś przytuli
ć. - powiedział uradowany.
- A no tak. Zadzwonisz do Caroline? - zapytałam, a zmroził mnie wzrokiem. Wiedziałam, że ten wzrok to na żarty i wiedziałam, że chcę być tym ktosiem, ale co zrobić. Może jak nie zrobi mi się ciepło pomyślę nad jego propozycją, ale to będzie ostateczność. Harry cały czas ze mną siedział. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się jak najlepsi przyjaciele. Właśnie. Przyjaciele. Harry się we mnie zakochał, a ja? Sama nie wiem co do niego czuję, ale myślę, że to nie jest miłość. Właściwie nie wiem co to jest, bo nigdy czegoś takiego nie czułam. W sumie to tak trochę się tego boję. Nie wiem czego jest tu się bać, ale jakoś tak wyszło. Zawsze jak o tym myślę mam takie dziwne dreszcze albo jakbym się czymś stresowała. To jest dziwne i nie wiem jak sobie z tym poradzić. Po wypiciu herbaty odłożyłam pusty kubek na szafkę obok łóżka. Opatuliłam się jeszcze bardziej kocem i kołdrą i popatrzyłam na Harry'ego, który mi się przyglądał. Po ciele przeszły mnie dreszcze. Zadrżałam z zimna. Harry od razu to wyłapał. Zgodziłam się na jego propozycję. Harry usiadł za mną, a ja usiadłam między jego nogami. Chłopak otulił nas nakryciem. Oparłam się o jego tors. Harry'ego ręce spoczywały na moim brzuchu. Niemal od razu zrobiło mi się cieplej. Zamknęłam oczy i zaczęłam się wsłuchiwać w bicie jego serca. Niestety nie trwało to długo, bo po chwili usłyszałam jak ktoś rzuca kamieniami w okno. Przez chwile leżałam bez ruchu. Spojrzałam na Harry'ego. Chciał wstać, ale go zatrzymałam. Podniosłam się i podeszłam do okna. Ujrzałam tam Caroline. Otworzyłam okno.
- Veronica. Chciałam ci tylko przypomnieć o imprezie za... - urwała, a ja poczułam oddech Harry'ego na szyi. Szybko spojrzałam w jego stronę. Posłałam mu niewinny uśmiech i znów wróciłam do Caroline.
- Przepraszam. - powiedziałam bezgłośnie.
- Jaka impreza? Czy ja o czymś nie wiem? - zapytał z podniesioną jedną brwią. Zaczęłam bezgłośnie błagać Caroline, żeby coś wymyśliła.
- No, bo...Impreza u mnie. Miałyśmy...- przerwała na chwilę szukając jakiegoś racjonalnego wyjaśnienia. Widziałam jak klnie pod nosem. - Miałyśmy sobie zrobić sobie piżama party. - szkoda, że Harry w to nie uwierzy.
- Przykro mi Caroline, ale Veronica ma jutro szkołę i musi się wyspać, a nie chodzić do klubu. - powiedział, a ja się odwróciłam i spojrzałam na niego jak na idiotę. Jestem pewna, że dziewczyna na dole miałam taką samą minę jak ja. Od kiedy on w ogóle interesuję się szkołą? I to MOJĄ szkołą? - Nie marudź, bo dobrze wiesz, że nie możesz się spóźnić. - powiedział poważnym tonem. Poczułam się jak mała dziewczynka, która właśnie jest karana przez swojego tatę. I to dosłownie. A do tego Harry jest ode mnie wyższy i to nie mało, jest starszy o 2 lata, ale jednak, i w ogóle jest taki jakby doroślejszy. Fuknęłam pod nosem i wróciłam do łóżka owijając się szczelnie kołdra. Póki Harry załatwia sprawy z Caroline muszę zadowolić się ciepłem jakie daję mi kołdra. Po chwili wrócił do mnie i znów było mi ciepło. Zrobiłam się mega śpiąca i po jakimś czasie zasnęłam.
 
czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D


niedziela, 11 stycznia 2015

Rozdział 28

- Veronica, bo ja...ja cię...ja cię kocham. - powiedział nie pewnie i cicho, a mnie po prostu zatkało. Co ja mam teraz zrobić, powiedzieć? To było coś czego w ogóle się nie spodziewałam. Odeszłam od niego o krok. Pokręciłam z niedowierzaniem głową.
- Przepraszam ja...muszę pobyć sama. - powiedziałam i zaczęłam odchodzić. Steven zaczął iść ze mną - Steven. Sama. - powiedziałam i odeszłam szybkim krokiem. Obejrzałam się za siebie. Chciałam sprawdzić czy nie idą za mną. Steven wrócił do klubu, a Harry klęczał z założonymi rękoma na głowie. Po chwili gwałtownie wstał i uderzył pięścią w mur tak mocno, że się trochę skruszyło, a odgłos by tak głośny, że się wzdrygłam. Spojrzał na mnie. Szybko się odwróciłam i biegiem zniknęłam stamtąd.

OCZAMI HARRY'EGO

Jest już druga w nocy, a jej jeszcze nie ma. Minęły ponad dwie godziny, a ona jeszcze nie wróciła. Może wpadam w paranoje, ale boję się o nią. Co jeśli ktoś ją porwał? Zgwałcił? I co gorsza zabił? Postanowiłem zadzwonić do Caroline. Może ona wie gdzie jest. Może coś jej powiedziała. Wyjąłem telefon i szybko znalazłem numer do Caroline. Zadzwoniłem do niej. Jeden sygnał...drugi... Odbierz dziewczyno! Zacząłem się niecierpliwić. Po trzecim sygnale odebrała. 
- Halo? - usłyszałem głos dziewczyny po drugiej stronie i o dziwo nie słyszałem, żeby była pijana.
- Wiesz gdzie jest Veronica? Nie wróciła jeszcze do domu. - powiedziałem pospiesznie mając nadzieję, że wie gdzie ona jest i że jest bezpieczna.
- Jest u mnie. Zasnęła jakieś pół godziny temu. Przywiozę ją rano. - powiedziała po chwili cichym głosem, żeby nie obudzić jej.
- Mówiła ci coś? - zapytałem po chwili.
- Nie. Zapytała tylko czy może u mnie nocować. Pytałam co się stało, ale nic nie powiedziała. - przerwała na moment - A tak w ogóle...Co ty taki ciekawski? Martwisz się o nią? - zapytała, a ja po prostu widziałem ten jej chytry uśmieszek na twarzy.
- Nie twój interes. - powiedziałem oschle i się rozłączyłem. Przynajmniej wiem, że jest bezpieczna...no chyba, że Caroline coś przyjdzie głupiego do głowy. Postanowiłem pójść się położyć. Wstałem z kanapy i poszedłem do łazienki się odświeżyć. Wziąłem szybki prysznic i wyszedłem z łazienki w ręczniku. Zrzuciłem go z siebie i nałożyłem czystą parę bokserek. Wyrzuciłem ręcznik do prania i położyłem się na łóżku. Miałem nadzieję, że zasnę. Niestety po godzinie dalej nie udało mi się zasnąć. Cały czas myślałem o jej pięknych oczach, o jej długich, kręconych, kasztanowych włosach, o jej pełnych ustach, jej ciele, śmiechu o tym jak wygląda kiedy śpi...nie mogę przestać o niej myśleć. Zajmuje moją głowę przez cały czas.

Obudziłem się o 8. Spałem tylko trzy godziny. Do 5 rano myślałem o Veronice. Czy na pewno jest bezpieczna? Czy wszystko u niej dobrze? Z jednej strony była bezpieczna, bo była u Caroline, ale z drugiej może ktoś się włamał? Wyrzuciłem z siebie tą myśl i poszedłem do łazienki wziąć prysznic. Rozebrałem się i wszedłem do kabiny prysznicowej. Umyłem się, ubrałem i wyszedłem z łazienki. Zszedłem na dół do salonu, żeby sprawdzić czy już wróciła. Miałem ogromną nadzieję, że już siedzi w salonie, ale jej tam nie było. Usiadłem na kanapie i czekałem. Chciałem wiedzieć co powie. Bo chyba po to chciała zostać sama? Żeby pomyśleć? Po chwili usłyszałem pukanie do drzwi. Szybko wstałem i podbiegłem do drzwi. Otworzyłem je i ujrzałem Veronica'e. Chciałem ją przytulić, ale się powstrzymałem. Nie wiedziałem jak na to zareaguję. Spojrzałem na nią. Miała wzrok spuszczony na swoje buty. Co mam zrobić? 
- Ja już pójdę. - powiedziała Caroline i ją przytuliła - Powodzenia. - szepnęła jej w ucho. Veronica uśmiechnęła się, a Caroline poszła do siebie. Dziewczyna weszła do środka.
- Jak się czujesz? - zapytałem niepewnie.
- Po tym jak wyznałeś mi miłość czy jak mnie popchnąłeś? - zapytała obojętnie. Auć.

OCZAMI VERONICA'I

Może nie powinnam tego mówić, ale jakoś samo się wymsknęło. Tak naprawdę nie wiem czego on się spodziewał. Lubię go, ale nie kocham. Tak. Całowałam się z nim, ale to było...w sumie to nie wiem co to było. Nie wiem co mną kierowało. 
- Chodzi mi o to wyznanie. - powiedział cichym głosem.
- Nie wiem. Nie do końca się nad tym zastanawiałam. Nie wiem też czego ode mnie oczekujesz. - powiedziałam zrezygnowana i usiadłam na kanapie. Nie ma nic lepszego od siedzenia na kanapie z chłopakiem, który poprzedniego wieczoru wyznał ci miłość. Nie wiem o czym z nim rozmawiać. Przecież ja go nie kocham. Niestety jest coś co mnie do niego ciągnie. Zastanawiałam się nad tym, ale nic konkretnego nie wymyśliłam. Może to jest ta tajemniczość? A może to, że przebywanie z nim jest niebezpieczne? Może mnie nie uderzył, ale zranił mnie psychicznie, a właściwie dopełnił to co jest z moim życiem.
- Czujesz coś do mnie? - zapytał wprost. Nienawidzę takich pytań. Spojrzałam na niego. Czekał na odpowiedź.
- Nie...to znaczy. Nie to co ty czujesz do mnie. - powiedziałam po chwili. - Jeśli to jest szczere. - dodałam ciszej. Nie wiedziałam co mi teraz powie. Czego się spodziewać? Może zacznie rzucać stołami czy czymś w pobliżu? Spojrzałam na niego kątem oka. Był spokojny. To chyba dobrze? A może to cisza przed burzą? 
- A co czujesz? - miałam nadzieję, że nie będzie tego pytania. 
- Po co ci to wiedzieć? - zapytałam lekko przerażona. Bo co mu powiem? Przyciągasz mnie do siebie? To jest chore.
- Chcę wiedzieć na czym stoję. - powiedzieć?
- To jet coś takiego...tak jakbym...ugh. Mam ochotę odkryć co w sobie kryjesz. Jesteś tajemniczy. - powiedziałam w końcu. Takie jąkanie to najgorsze co może być. Spuścił głowę na chwilę i spojrzał na mnie.
- Czyli...ciągnie ci do mnie? - zapytał, a moje poliki nabrały różowego koloru. Uśmiechnął się. 
- Pójdę do siebie. - powiedziałam i wstałam z kanapy. Zatrzymał mnie głos Harry'ego.
- Przepraszam za tego...Stevena. - powiedział, a ja się uśmiechnęłam lekko i znów ruszyłam do pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i od razu podeszłam do szafy. Miałam na sobie wczorajsze ciuchy, więc postanowiłam się przebrać. Wzięłam krótki dresowe czerwone spodenki, czarną bokserkę i bieliznę.
 Zamknęłam szafę i wyszłam z pokoju. Chciałam wziąć długą odprężającą kąpiel albo prysznic. Weszłam do łazienki zamknęłam drzwi i zaczęłam się rozbierać. Brudne ciuchy wyrzuciłam do kosza i weszłam pod prysznic. Odkręciłam wodę, która już po chwili otoczyła moje ciało. Moje mięśnie się rozluźniły, a mnie ogarnął spokój, ale po chwili go straciłam kiedy usłyszałam jakieś szmery. Od razu spojrzałam w tamtym kierunku. No tak zapomniałam zamknąć drzwi. Mam nadzieję, że Harry'emu nie zachciało się wejść do łazienki. Jeśli tak to chyba go zamorduję. Przerażenie malowało się na mojej twarzy kiedy zobaczyłam, że coś się rusza w łazience. Dokładnie obserwowałam postać, którą później okazał się jakiś facet, którego w ogóle nie znam. Mój oddech stał się nieregularny. Czego on chcę? Stałam przez chwilę bez ruchu mając nadzieję, że mnie nie zauważył, ale przecież biorę prysznic, więc wie, że tu jestem. Po chwili odwrócił się w moją strony, a z moich ust wydobył się głośny pisk. Co on tu robi?! Jak w ogóle się tu dostał?! Uśmiechnął się chytrze i zaczął do mnie podchodzić.

czytasz=komentarz 
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D

Tak jak obiecałam rozdział jest wcześniej. Mam nadzieję, że się podoba :)

piątek, 9 stycznia 2015

Rozdział 27


- O nie. - powiedziałam cicho, a chłopak spojrzał w stronę, którą właśnie patrzyłam. W naszą stronę szedł wściekły i podejrzewam, że pijany Harry. Może być coś gorszego od wściekłego, pijanego, niezwyciężonego w walkach chłopaka? Chyba nie. Na Harry'ego twarzy było zdenerwowanie, a właściwie wściekłość i...nic więcej. Żadnych więcej emocji. Za to na twarzy Stevena było zdezorientowanie i strach. Z jednej strony nie wiedział o co chodzi, a z drugiej bał się, bo to w końcu niepokonany Harry Styles! Ja w sumie też zaczynam się bać. Nie wiem do czego jest teraz zdolny. Znaczy mnie nigdy jeszcze nie uderzył, ale jednak widziałam jak się biję. On może zabić człowieka! Patrzyłam przez chwilę na niego sparaliżowana. Co ja mam zrobić? Przecież on zacznie bić Stevena! Szybko wstałam i zaczęłam iść w jego kierunku. W sumie nie było to tak daleko, bo Harry szedł szybkim i pewnym krokiem. Ugh. Czemu nie może dać spokoju?!
- Harry stój! - powiedziałam szybko i stanowczo próbując go zatrzymać, ale na marne. Jest zbyt silny i stanowczy, a dodatkowo nie zwracał na mnie w ogóle uwagi. Jakby mnie nie było, jakbym była dla niego powietrzem. W ogóle nie słyszał też tego co do niego mówię. Po chwili był już obok Stevena, który też nie wiedział co robić. Siedział i patrzył sparaliżowany. Też bym się na jego miejscu bała. Harry podniósł go za koszulkę i zaczął okładać pięściami. Nie mogłam na to patrzeć, ale musiałam go powstrzymać. Przecież on jest w stanie go zabić. Mój kolega próbował się jakoś bronić, ale na marne. Harry nie dostał ani jednego ciosu. Z jednej strony fajnie mieć takiego kolegę, który potrafi się bić, ale z drugiej jest to straszne, bo w każdej chwili może stracić panowanie nad sobą i uderzyć.
Z moich oczu zaczęły wypływać łzy. Byłam bezradna, ale mimo to musiałam spróbować jeszcze raz. Złapałam go za ramię i zaczęłam go odciągnąć. Zamiast tego uderzył mnie z łokcia. Pewnie nie chcący, ale jednak uderzył i to nie lekko, bo upadłam na ziemię. Bolał mnie trochę brzuch od jego uderzenia i tyłek od uderzenia w ziemię, ale przynajmniej w końcu zwróciłam na siebie jego uwagę. Odszedł od Stevena i podszedł do mnie.
- Veronica, ja...ja nie chciałem. - zaczął się jąkać. Jego twarz była już łagodna, jakby cala złość już zniknęła, a zamiast niej pojawiło się zmartwienie, smutek, niepewność, strach. Nie rozumiem go w ogóle. Chciał pomóc mi wstać, ale odepchnęłam jego rękę i wstałam sama. Teraz była wściekła.
- Co to miało być? O co ci w ogóle chodzi? Tak ci przeszkadza, że gadam z kimś poza tobą? Jesteś niemożliwy! - krzyczałam cały czas. Jestem pewna, że mój głos było słychać przed klubem gdzie nie było tak cicho. Harry patrzył na mnie nie wiedząc co powiedzieć. Pewnie też nie wiedział, że się mu postawie. 

 - Przepraszam cię. Ja...Ja po prostu... - nie umiał nawet skończyć zdania.To jest śmieszne.
- Ty co? Co jest takiego ważnego, że bijesz się z Stevenem? - zapytałam ciszej, ale dalej chamsko. Dalej milczał. Zaśmiałam się drwiąco. - Nawet nie umiesz mi odpowiedzieć. - powiedziałam i go ominęłam. Musiałam pomóc chłopakowi, który leżał dalej na ziemi. Pomogłam mu wstać. Miał rozciętą wargę, łuk brwiowy, podejrzewam, że miał złamany nos, i potłuczone jak nie złamane żebra. Spojrzałam jeszcze złowrogo na Harry'ego i poszłam z Stevenem.
- Veronica, poczekaj! - usłyszałam głos Harry'ego wołający mnie. Czego on jeszcze chcę? Przeprosiłam go na chwilę i poszłam do Stylesa. Stanęłam metr od niego i spojrzałam na niego.
- Co wymyśliłeś? Jeśli masz zamiar kłamać to daruj sobie i daj mi iść. - powiedziałam poważnie. Miałam dość jego zachowania. Zachowuje się jak kobieta w ciąży.
- No, bo ja... - czy on nie może powiedzieć wprost o co mu chodzi? Musi tak przedłużać?
- Powiedz to co masz powiedzieć, a nie zwlekasz. Mam dość twoich ciągłych humorów. Jestem ci wdzięczna, że wziąłeś mnie pod swój dach, ale nie chcę ciągle się denerwować, bo ty coś chcesz. - powiedziałam po chwili. Byłam zniecierpliwiona.
- Veronica, bo ja...ja cię...ja cię kocham. - powiedział nie pewnie i cicho, a mnie po prostu zatkało.


 czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D
Przepraszam, że taki krótki, ale za to następny rozdział będzie szybciej :)

wtorek, 6 stycznia 2015

Rozdział 26

OCZAMI VERONICA'I
Harry namówił mnie na imprezę. Nie wiem jakim cudem, ale udało mu się mnie namówić. Przygotowania wyglądały tak, że Harry wybrał mi ciuchy, a ja po prostu wzięłam szybko prysznic, rozczesałam włosy i zrobiłam trochę mocniejszy makijaż, bo dodałam kreski i więcej maskary. Przejechałam błyszczykiem po ustach i wyszłam z łazienki. Byłam ubrana w czarne krótkie spodenki z ćwiekami poszarpane na dole do tego lekko prześwitującą czarną bluzkę bez rękawów. Co do butów była lekką sprzeczka, bo ja chciałam zwykle trampki, a on wysokie szpilki. Wyszło na jego i musiałam męczyć się w szpilkach. No, ale trudno. Harry był ubrany w czarne znoszone jeansy i czarną koszulkę opinającą się lekko na jego torsie, a do tego czarne trochę zniszczone converse. Na miejsce dojechaliśmy w jakieś 15 minut. Wysiadłam z samochodu i razem z Harrym skierowałam się w stronę wejścia. Kiedy chciałam stanąć w kolejce, pociągnął mnie i po chwili byliśmy obok ochroniarzy. Co on robi? Przecież musimy stanąć w kolejce. Tak nas nie wpuszczą.Rzucili sobie tylko spojrzenia i bez problemu weszliśmy do środka.
 Z ust  osób czekających w kolejce wydobyły się jęki niezadowolenia. Już po chwili do moich uszu doszła głośna muzyka, a do nosa zapach alkoholu, papierosów, marihuany i potu. Już miałam ochotę się odwrócić i cofnąć, a dłoń Harry'ego mnie powstrzymywała. Było to dla mnie dziwne, ale czułam się przy nim bezpiecznie. Nie umiałam tego wytłumaczyć. Bo w końcu to najniebezpieczniejszy chłopak w mieście i jego okolicach, a ja czułam się przy nim bezpiecznie. Tego nie dało się wytłumaczyć. Podeszliśmy razem do baru. 
- Co chcesz? - zapytał mnie po tym jak podszedł do nas kelner.
- Cole z lodem. - powiedziałam pewnie, a po chwili dostałam swoje zamówienie, a Harry swoje. Nie miałam zamiaru pić alkoholu...W ogóle nie miałam zamiaru wychodzić, ale Harry mnie namówił. W sumie to jak będę z nim mogę wyjść, ale sama jakbym miała wyjść to się boję. Odwróciłam się do parkietu. Ci co na mnie patrzyli, patrzyli jak na nic nie wartą dziwkę, ale przecież nie ubrałam się tak, więc nie rozumiałam tego. Spojrzałam na Harry'ego. Jego twarz była kamienna. Jak zwykle. Przewróciłam oczami i ruszyłam za nim. Usiedliśmy na jednej z wolnych kanap.
- Przepraszam na chwilę. - powiedział i wstał. Zostałam sama, ale nie długo, bo po chwili przyszedł do mnie jakiś chłopak. Trochę starszy ode mnie. Miał włosy postawione na żel. Był blondynem i był przystojny to muszę przyznać. Choć blondyn i przystojny według mnie się wyklucza.
- Co taka piękna dziewczyna robi tu sama? - ale podryw. Nie ma co.
- Przecież jesteś ze mną. Nie jestem sama. - powiedziałam z "uwodzicielskim" uśmiechem. Boże. Co ja robię? Zaśmiał się.
- Chcesz drinka? - zapytał po chwil. Tak od razu? Po minucie" znajomości" ?
- Nie. Ja nie piję. -  szybko pokręciłam głową.
- Nie daj się prosić. Tylko jeden drink. - powiedział "błagającym" głosem. Popatrzyłam na niego przez chwilę czy nie jest jakiś podejrzany.
- No dobra. - powiedziałam po chwili zastanowienia. Uśmiechnął się zwycięsko i pokazał kelnerowi, żeby zrobił drinka, którego po chwili mi dał.
- A tak w ogóle jestem Josh. - przez samo wypowiedzenie tego imienia zrzedła mi trochę mina. Co jeśli on jest taki jak "mój" Josh? Szybko się ogarnęłam. Nie mogłam skreślać chłopaka przez to jak ma na imię. To jest chore.
- Veronica. - powiedziałam i podałam mu rękę, co on zrobił też, ale wcześniej.
- Czemu nie pijesz drinka? - zapytał po chwili rozmowy. Nawet zapomniałam, że mam drinka.
- Skąd mam wiedzieć, że mi tam nic nie dosypałeś? - zapytałam podejrzliwie, ale z uśmiechem.
- Nic ci dam nie dosypałem. Śmiało możesz pić. - powiedział z uśmiechem, ale dalej się wahałam. Może jest dobrym aktorem?
- Wypiję jeśli ty wypijesz. -  powiedziałam, a Josh przewrócił oczami i wziął mojego drinka upijając łyk. Uśmiechnęłam się i wzięłam od niego napój. Upiłam spory łyk i odłożyłam go na stolik. W gardle czułam lekkie pieczenie, ale ogólnie drink był dobry. Po 10 minutach rozmowy wypiłam już całego drinka, a Josh okazał się być miły, zabawny, opiekuńczy (na tyle ile zauważyłam) i w ogóle fajny, a do tego był przystojny. Niestety po jakimś czasie jak porażony wstał i poszedł mówiąc "Muszę już iść. Pa" . Był też trochę przerażony. Odwróciłam się i ujrzałam Harry'ego. No tak. Wszyscy się go bali. Skoro spławił mi chłopaka to on będzie ze mną tańczył. Wstałam i podeszłam di Harry'ego. Na moją twarz wkradł się chytry uśmiech, a już po chwili złapał jego rękę i poszłam w stronę parkietu. Nie patrząc na niego wiedziałam jak przewraca oczami. Zatrzymałam się na środku parkietu. Harry'ego ręce położyłam na swoich biodrach, a moje na jego karku. Poruszałam biodrami powoli, ale w rytm muzyki. Harry patrzył na mnie z lekkim rozbawieniem. Po chwili przeszła po moim ciele fala odwagi. Odwróciłam się do niego tyłem. Jego wielkie łapy dalej spoczywały na moich biodrach. Ta odwaga na pewno była spowodowana alkoholem. Jestem tego pewna. Zaczęłam ocierać tyłkiem o jego korcie co spowodowało ciche jęki wydobywające się z ust Harry'ego. Nie wiem czemu, ale poczułam ogromną satysfakcję.
***
Harry znów zostawił mnie samą. Ale nie byłam długo sama, bo po chwili ktoś usiadł obok mnie.
- Veronica? - usłyszałam męski głos po mojej prawej stronie.
 Odwróciłam się w jego stronę. Skądś go kojarzyłam. Miał brązowe włosy, niebieskie oczy i był w miarę przystojny.
- Tak. O to ja. - powiedziałam z uśmiechem - A ty to...?- zapytałam po chwili.
- Steven. Chodziliśmy razem do gimnazjum. - powiedział, a ja wytrzeszczyłam umysł i po chwili sobie przypomniałam.
-A tak. Pamiętam cię. To ty rzuciłeś we mnie tortem na urodzinach Michaela. - powiedziałam poważnie i założyłam ręce na piersi.
- Stare dobre czasy. - powiedział i oboje się zaśmialiśmy. Steven był fajny. Rzadko rozmawialiśmy, ale chodziłam z nim do klasy. Był przyjacielem...Emily.-  Wyładniałaś przez te lata. - powiedział po chwili.
- Dziękuję. - powiedziałam z uśmiechem.
- Jesteś tu sama? - zapytał po chwili.
- Moja osoba towarzysząca gdzieś zniknęła, a ja nie mam zamiaru jej szukać. - powiedziałam, a on skinął głową na znak, że rozumie. - A ty? - zapytałam po krótkiej chwili.
- Przyszedłem sam mając nadzieję, że kogoś spotkam. I o to spotkałem. Piękną Veronica'e Stevens. - powiedział z uśmiechem.
- Dziękuję. Za to ty w ogóle się nie zmieniłeś. Tylko fryzura, trochę spoważniałeś i głos ci się zmienił. - powiedziałam z uśmiechem. - Choć w sumie nie...nie spoważniałeś. - dodałam śmiejąc się cicho.
- Ale mnie nie poznałaś od razu. - no tak.
- Jakby nie patrzeć minęło trochę czasu. - usprawiedliwiłam się szybko.
- Chodź na zewnątrz. Tam jest ciszej. - powiedział i wziął mnie za rękę. Wyszliśmy na tyły budynku. Trochę się obawiałam, ale moje wątpliwości zostały rozwiane po krótkiej rozmowie. Zaczęliśmy wspominać wspólne chwilę, których dużo nie było. Nie wspominałam tylko jednej rzeczy. Kiedy postanowili ze mnie pożartować, a wyszło na to, że trafiłam do szpitala. To nie było nic poważnego, ale jednak musiałam leżeć tam dwa dni. Steven z kolegami postanowili postawić na lekko uchylonych drzwiach wiadro z farbą. Ja nie będąc niczego świadoma weszłam do klasy, a całą zawartość wiadra wylała się na mnie uderzając mnie przy tym wiadrem w głowę. Jak się później okazało byłam uczulona na jakiś składnik farby i trawiłam do szpitala. Miałam ochotę ich wtedy zabić, bo kiedy oni się nabijali, ja cierpiałam leżąc na szpitalnym łóżku. Ale były też dobre chwilę. Zaprosił mnie na swoje piętnaste urodziny na jezioro. Oczywiście musiałam kilka razy wlecieć "przypadkiem" do wody, ale było super. Wszyscy się śmiali, żartowali, śpiewali. To był taki jakby gest na przeprosiny. Ale było fajnie. Chwilę pogadałam z Steven'em,ale więcej nie było mi dane, bo w oddali ujrzałam Harry'ego. Miał wściekłą minę. Zmarszczka na czole była bardziej widoczna niż zwykle, jego szczęka była mocno zaciśnięta, mięśnie napięte, a dłonie zaciśnięte mocno w pięści. Szedł w naszą stronę pewnym krokiem. Domyślałam się co zamierza zrobić. Nagle zrobiło mi się gorąco, a Harry zbliżał się coraz szybciej. Steven go chyba nie zauważył, bo był spokojny.
- O nie. - powiedziałam cicho, a chłopak spojrzał w stronę, którą właśnie patrzyłam.

czytasz=komentarz
|Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D