poniedziałek, 23 marca 2015

Rozdział 39

- Wiesz, że będziemy musieli poważnie pogadać, nie? - miał poważny głos. Na początku nie rozumiałam o co mu chodzi, ale po chwili zrozumiałam. Wiedziałam, że w końcu to nadejdzie. Będę musiała powiedzieć mu o moich uczuciach, a o tym nie lubię mówić. Westchnęłam głośno. Nigdy nikomu nie mówiłam o wszystkich moich uczuciach. Mogli się tylko domyślać. Jestem pewna, że mama znała je wszystkie. Ona zawsze wiedziała czego potrzebuję w danej chwila, wiedziała co w danej chwili czuję, co czuję do kogo. Wiedziała o wszystkim, mimo, że pewnych rzeczy nie usłyszała. Jestem pewna, że teraz też o wszystkim wie. Chciałabym, żeby była tu teraz ze mną, przytuliła kiedy jest mi smutno, pocieszyła, porozmawiała, a nawet nakrzyczała na mnie, bo złamałam jakiś zakaz. Tak mi jej brakuję... Niestety już nigdy nie doznam uczucia matczynej miłości. To mnie dobija. Mało osób na świecie czuję się bez matki tak jak ja, a niektórzy nawet próbują się jej pozbyć. Ja oddałabym wszystko, żeby móc z nią być. Tęsknie za nią, cholernie za nią tęsknie. Czemu to ja musiałam tyle w życiu stracić? Czemu akurat ja?!Harry akurat kończył już bandażować. Kiedy skończył podniosłam się i usiadłam na przeciwko chłopaka. Bałam się. Bardzo się  bałam tej rozmowy, ale co zrobić? Nic. Zaczęłam bawić się palcami. Wzrok miałam wbity w pościel. Kiedy zebrałam trochę odwagi, spojrzałam na niego. Miał poważny wyraz twarzy, ale kiedy zauważył, że patrzę na niego uśmiechnął się lekko. Odwzajemniłam uśmiech.
- Masz mi coś do powiedzenia? - zapytał po chwili ciszy. Tak czy nie? Znów spuściłam wzrok. - Więc? - pośpieszał mnie. Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na niego.   

- Nie. - powiedziałam przybierając obojętny ton głosu. Spojrzałam w stronę okna i chciałam wstać i podejść do niego. Zeszłam z łóżka i już miałam kierować się w stronę okna, ale poczułam na swoim nadgarstku dłoń Harry'ego. Pociągnął mnie do tyłu, tak, że wylądowałam na jego kolanach. Poczułam jak mnie obejmuję. W brzuchu poczułam stado motyli spowodowane dotykiem Harry'ego. Byłam trochę zdezorientowana przez moment. Spojrzałam w jego oczy. Poczułam jak splata nasze palce. Spojrzałam w dół, a kąciki moich ust poszły w górę, ale po chwili wróciły na swoje miejsce. Znów spojrzałam w te zielone tęczówki.  
- Jednak coś masz mi do powiedzenia. - powiedział cichym i spokojnym głosem. Mogę się rozpłynąć. - Tak to chyba nie dojdziemy do porozumienia. - powiedział, przerywając ciszę między nami. Patrzyłam cały czas w jego oczy, a po chwili poczułam wargi Harry'ego na moich. To jest ten jego sposób na wydobycie ze mnie jakiś informacji? Jeśli tak, to dobry sposób. Pocałunek był delikatny, ale pełny emocji. Położyłam jedną dłoń na jego karku. Całuje nieziemsko. Teraz nie dość, że miałam stado motyli w brzuchu to jeszcze zrobiło mi się gorąco. Czemu on tak na mnie działa? Po chwili skończył swój pocałunek i spojrzał znów w moje oczy. Chciałam więcej! Już tęskniłam za jego ustami. Przygryzłam wargę. - To jak? Powiesz mi? - zapytał po chwili.
- Przecież wiesz. - powiedziałam cicho i niepewnie.
- Ale chcę to usłyszeć. - powiedział niskim głosem. Ciarki przeszły przez moje ciało, ale te przyjemne. Westchnęłam i spuściłam wzrok.
- Kiedy tam byłam... uświadomiłam sobie kilka rzeczy. Na początku myślałam, że to nie jest prawda, że tylko mi się tak wydaję. Nie chciałam tego. - mówiłam cicho ze spuszczoną głową. Nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy w tym momencie.
- Na pewno nam... - szybko mu przerwałam.
- Nie przerywaj mi, proszę. - powiedziałam cicho, ale stanowczo. Uciszył się i przeprosił. - Nie chciałam tego, ale to było jakieś trzy tygodnie po tym jak cię spotkałam. Teraz wiem, że coś do ciebie czuję. - powiedziałam i odważyłam się spojrzeć mu w oczy.
- Powiedz co czujesz. - fuknęłam pod nosem.
- Kocham Cię. - powiedziałam patrząc mu w oczy. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Ciężko było mi powiedzieć te słowa, mimo, że Harry powiedział je już jakiś czas temu pierwszy. Niespodziewanie poczułam usta Harry'ego na moich. Uśmiechnęłam się przez pocałunek. Tak jak wcześniej stado motyli szalało w moim brzuchu. Niestety po chwili poczułam pustkę. - Harry? - odezwałam się po chwili patrzenia na siebie. Tym razem miałam spuszczoną głowę w dół. Mój wyraz twarzy się zmienił. Nie był już taki radosny jak wcześniej. Nie wiem czemu, ale ciężko mi o to zapytać
- O co chodzi? - w jego głosie można było usłyszeć zaniepokojenia, strach, zmieszanie.
- Skąd znasz tego całego Scoota? - zapytałam niepewnie i powoli podniosłam głowę, żeby na niego spojrzeć. Jego szczęka była mocno zaciśnięta, a dłonie na mojej tali i dłoni zacisnął bardziej. Nie chciałam mu nic mówić, ale trochę mnie to zabolało. Lekko się skrzywiłam, ale dalej patrzyłam na jego twarz. Patrzył wszędzie, ale nie na mnie. To robiło się trochę dziwne. - Harry... - nie to, że go pospieszałam, ale byłam niecierpliwa, a Harry zachowywał się dziwnie jak o to zapytałam. Nie chodzi o to, że się zdenerwował, ale o to, że unikał mojego wzroku. 

- To mój ojciec. - powiedział cicho, a mnie po prostu zamurowało. Jak to jego ojciec?! Przecież to niemożliwe. To znaczy... możliwe, ale ciężko w to uwierzyć. Przecież oni są całkiem inni. A może nie. Bo w końcu oboje tak jakby są niebezpieczni, dziewczyny traktują jak traktują, choć Harry się poprawił, mają ten sam kolor oczu. I tak ciężko mi w to uwierzyć. - Chce się zemścić, bo pomogłem matce i Gemmie uwolnić się od niego. Cały czas mówił, że kocha moją matkę i chce jak najlepiej dla nas. Gówno prawda. Nie raz widziałem jak pieprzy się z inną laską i słyszałem jak pierdolił, że jesteśmy naiwni. Miałem wtedy 14 lat. Bałem się powiedzieć o tym komukolwiek. Wstydziłem się własnego ojca. Ludzie zaczęli coraz bardziej mówić na nasz temat, a dokładnie na temat ojca, który zdradzał matkę. Mama oczywiście wierzyła temu chujowi. Kochała go i nie obchodziło ją co mówią inni, aż zaczął się nad nią znęcać. Mimo to i tak od niego nie odeszła. Tylko, że tym razem nie odeszła, bo się bała. Ojciec przychodził do domu coraz częściej pijany i naćpany. Bił matkę, Gemmę i mnie. Nie mogłem patrzeć jak je biję, ale nie mogłem nic zrobić. Byłem za młody, a do tego zbyt słaby. Wtedy zacząłem chodzić  na siłownie, ćwiczyć boks i różne takie. Kiedy miałem 16 lat zobaczyłem jak gwałci moją matkę. Niestety kiedy chciałem pomóc dostało mi się. Miałem złamane żebra i byłem cały poobijany. Mama co noc płakała, a Gemma przychodziła do mnie w nocy i spała ze mną. Bała się być sama w pokoju. Bała się, że ją też zgwałci. Słusznie się bała. Ponad rok później zobaczyłem jak dobiera się do mojej siostry. Nie zniosłem tego. Rzuciłem się na ojca z pięściami. Byłem wtedy wyższy i silniejszy od niego. Mimo, że potrafił się bić to ja wygrałem i wywaliłem go z domu. Gemma płakała, a moja matka ją pocieszała. Zacząłem pakować nasze rzeczy i wynieśliśmy się z tego domu gdzieś gdzie ojciec by nie wiedział. Opuściliśmy Homels Chapel i przenieśliśmy się do Bradford. Tam poznałem Zayna, ale to nie o tym. Przez jakiś czas było spokojnie. Niestety nic nie trwa wiecznie. Po jakimś czasie matka otworzyła drzwi, a w nich ujrzała ojca. Zaczęła krzyczeć. Szybko pobiegłem do niej. Akurat ją uderzył. Wyklinał na nią i w ogóle. Bez dłuższego zastanowienia się zacząłem go bić. Mimo, że był już nieprzytomny biłem go dalej. Matka z Gemmą chciały mnie od niego odciągnąć, ale zamiast tego popchnąłem je. Od razu przestałem go bić. Wstałem i zacząłem podchodzić do nich. Na moich dłoniach była jego krew, a koszulka była cała brudna też od krwi. Krótko mówiąc nie prezentowałem się za ciekawie. - zaśmiał się lekko. - Widziałem w ich oczach strach i zaniepokojenie. Bały się mnie. Chciałem coś powiedzieć sensownego, ale byłem wkurwiony przez co zamiast je uspokoić, przestraszyłem jeszcze bardziej. Ostatecznie jak już weszły do domu uderzyłem pięścią w ścianę i po krótkiej chwili stwierdziłem, że lepiej będzie dla nich jeśli odejdę i od tamtej chwili ich nie widziałem. - skończył swoją historię, a mi z oczu leciały łzy. To straszne co on przeżył.  Ja nawet tyle nie przeżyłam. Przeżyłabym, gdyby nie Harry, ale nie przeżyłam. Przytuliłam się do Harry'ego jak najbardziej umiałam. Z moich oczu wypływało jeszcze więcej łez niż   wcześniej. Mimo to cieszyłam się, że zaufał mi na tyle, że mi to powiedział. Ja w sumie powiedziałam mu o swoim życiu po kilku dniach. No, ale nie winię go za to, bo w końcu ma do tego prawo. Mógł też bać się mojej reakcji. Możliwe też, że powiedział to, bo zostałam porwana przez Scoota. Jego ojca. To dla mnie wiele znaczy.
- To straszne. - załkałam. Chłopak pogładził mnie po plecach.
- Nie płacz, proszę. - usłyszałam jego cichy głos, który mnie uspokajał. Odsunęłam się lekko od niego i spojrzałam mu w oczy. Miał lekko zaszklone. Harry starł moje łzy. Uśmiechnęłam się lekko, co spowodowało też u niego uśmiech. - Ej. - usłyszałam głos Harry'ego. Spojrzałam na niego pytająco. - To znaczy, że teraz będziemy parą? - zapytał po chwili. W sumie to nie jesteśmy jeszcze parą.
- Nie. - powiedziałam stanowczo po chwili.


czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D

poniedziałek, 16 marca 2015

Rozdział 38

Postanowiłam zrobić sobie coś do jedzenia. Byłam naprawdę głodna i spragniona. W końcu dawno nie miałam nic w ustach.
- Gdzie się wybierasz? - zapytał Harry, a ja wtedy spojrzałam na niego przypominając sobie o leżeniu całe dnie w pokoju. 
- Zrobić sobie coś do jedzenia? - to było bardziej pytanie. Mój głosik był jakby to mówiło małe niewinne dziecko. W sumie tak się czułam. Uśmiechnęłam się lekko do niego.
- Idź do łóżka albo na kanapę ja ci zrobię i nie ma żadnego "ale". - powiedział stanowczo, a ja zrezygnowana wróciłam do salonu i położyłam się na kanapie. Oczywiście plecami do góry. Harry co chwilę do mnie przychodził i pyta ł czy niczego nie potrzebuję, ale za każdym razem moja odpowiedź była przecząca. Po jakimś czasie poczułam cudowny zapach...właściwie nie wiem czego, bo nigdy takiego nie czułam, ale wiedziałam, że już pokochałam to danie. Po 10 minutach do pokoju wszedł Harry z talerzem i kubkiem coli. Uśmiechnęłam się na samą myśl, że to dobre jest dla mnie. Podniosłam się i usiadłam nie dotykając plecami oparcia. Nie bolały mnie już tak bardzo dzięki tej maści, ale wolałam być ostrożna. Położyłam sobie talerz na kolanach.
- Nie radzę. - powiedział Harry, a ja zrozumiałam sens jego zdania dopiero jak poparzyłam się w nogi od talerza. Szybko ściągnęłam go z nóg i położyłam na stoliku. Spojrzałam na Harry'ego mroźnym spojrzeniem. Wtedy zauważyłam, że ma na sobie nową bluzkę.
- Co to tak właściwie jest? - zapytałam po chwili i wzięłam pierwszy kęs.
- Zwykły placek - powiedział, a ja spojrzałam na niego jak na idiotę.
- Okey. Rozumiem. Niespotykany placek ala Veronica - powiedziałam z uśmiechem i wpakowałam kolejną porcje do ust. Kocham ten placek.
- W snach księżniczko - powiedział, a mi zrobiło się ciepło jak usłyszałam jak mnie nazwał. Moje poliki zrobiły się czerwone, ale miałam nadzieję, że tego nie zauważy, więc spuściłam głowę, żeby włosy opadły mi na twarz. Zjadłam już prawie cały placek, ale już nie mogłam. Spojrzałam błagająco na Harry'ego, który kazał mi zjeść wszystko twierdząc, że to i tak za mało. Ja rozumiem, że nie jadłam te kilka? kilkanaście? dni, ale to to nie znaczy, że mam na raz zjadać całej lodówki.
- Harry, ja już nie mogę - powiedziałam błagającym głosem. Spojrzał na mnie i zmrużył oczy jakby się nad czymś zastanawiał. Uśmiechnęłam się do niego jak najlepiej umiałam i zatrzepotałam ładnie rzęsami. 
- No dobra - powiedział zrezygnowany. Wziął talerz i sam zaczął jeść. Zaśmiałam się lekko i dziękowałam w duchu, że nie musiałam już tego jeść. Byłam pełna i nic więcej bym nie zjadła. Chciałam się położyć na plecach, ale nie mogłam więc jakoś się okręciłam i położyłam na brzuchu. Harry wyniósł naczynia, a ja zamknęłam oczy. Byłam zmęczona. Kto by nie był? Miałam już zasypiać kiedy do moich uszu doszedł ochrypnięty głos Harry'ego. - Musimy porozmawiać o... - nie dokończył, bo chyba zauważył, że jestem jedną nogą w śnie.
- Co? - mruknęłam ledwo słyszącym i niewyraźnym głosem.
- Jak śpisz to później porozmawiamy - powiedział, a ja kiwnęłam lekko głową kontynuując moją drogę do cudownego świata marzeń...albo koszmarów.
***
Kiedy się obudziłam byłam w swoim łóżku. Obok mnie leżał Harry. Spojrzałam na zegarek. Była 5:12. Ja tak długo spałam? Postanowiłam dalej iść spać. Nie chciałam obudzić Harry'ego. Zamknęłam oczy i wróciłam do krainy tym razem nie marzeń lecz koszmarów, więc obudziłam się z krzykiem. Miałam dość już tych koszmarów. Moje życie nim było, a tera mam je jeszcze w nocy. Spojrzałam w lewo. Nie było już tam chłopaka. Gdzie on jest? Szybko wstałam i zaczęłam go szukać.  
- Harry - na początku cicho wołałam jego imię, ale później przerodziło się to w krzyk. Po chwili chłopak wyszedł z łazienki i podbiegł do mnie. Przytuliłam się do niego.
- Co się stało? -usłyszałam jego cichy, ochrypnięty, niski głos. Można było w nim usłyszeć troskę i lekki strach.  
- Kiedy się obudziłam ciebie nie było. Myślałam, że znów cię nie będzie - powiedziałam płaczliwym głosem. Nie chciałam go puszczać, ale cóż...Zaczęłam odczuwać ogromny głód. Odsunęłam się od niego. Spojrzałam w jego oczy. Kiedy się uśmiechnął spuściłam głowę i skierowałam się do kuchni.
- Zapraszam panią do sypialni. proszę się położyć, wejść pod ciepłą kołderkę albo za 10 minut znajdziemy się w szpitalu - powiedział idąc za mną. Odwróciłam się do niego. Serio? Myślałam, że zapomniał, a ja będę mogła normalnie jak normalny człowiek zrobić sobie normalne śniada nie. Westchnęłam i grzecznie poszłam do pokoju. Położyłam się na plecach i nakryłam kołdra. Plecy już mnie nie bolały, więc miałam już


 spokój. Harry ma mi dzisiaj dać kolejną tubkę maści na plecy. Nienawidzę maści, ale jeśli to ma mi pomóc to nie będę się sprzeciwiać. Zamknęłam na chwilę oczy, ale nie żeby zasnąć. Chciałam wyobrazić sobie siebie jako matkę. Czy będę dobrą matką czy raczej dzieci będą mnie nienawidzić? Mniejsza z tym. Po 10 minutach do pokoju wszedł Harry z tacą pełną jedzenia. On żartuję prawda?
- Ty też będziesz jadł, prawda? - zapytałam po chwili patrzenia na to jedzenie.
- Tak. Chyba, że zjesz to wszystko sama, ale wątpię, bo wczoraj nawet placka nie mogłaś zjeść do końca - zakpił ze mnie, ale oboje się zaśmialiśmy. Harry usiadł obok mnie i zaczęliśmy jeść. Był pyszne. Harry potrafi gotować. To na pewno. 

***
- To teraz czas na maść. - powiedział Harry wchodząc do pokoju z bandażem i maścią w ręku. Z mich ust wydobył się pomruk niezadowolenia. Harry to chyba usłyszał, bo zaśmiał się. - Nie marudź. Wczoraj ci to pomogło. - powiedział i usiadł obok mnie. Położyłam się na plecach, choć i tak Harry będzie musiał ściągnąć bandaż. Będę dziwnie się czuła tak obok niego leżąc naga, ale nie da się inaczej. Jedyne co mogę zrobić sama to zdjąć bandaż, ale to nic nie zmieni, więc jak już on chcę wszystko zrobić za mnie to nie będę się sprzeciwiać. Kazał mi ściągnąć bluzkę. Szybko to zrobiłam i nic dalej nie robiłam. Harry zaczął odplątywać bandaż, a ja zaczęłam się wiercić. - Uspokój się. - nakazał mi, a ja się zaśmiałam. Przypomniałam sobie cytat, choć w sumie nawet nie cytat, z książki, którą kiedyś czytałam.
- Będę leżeć jak kłoda. - powiedziałam śmiejąc się, a Harry spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem.
- Skąd ty to wzięłaś? - zapytał przerywając czynność i spojrzał na mnie śmiejąc się lekko.
- Z książki, tyle, że tam chodziło o coś całkiem innego. - powiedziałam jeszcze bardziej się śmiejąc.
- Chyba się domyślam. - powiedział kontynuując poprzednią czynność jaką było odwiązywanie bandaża. - Ty czytasz takie książki? - zapytał zdziwiony.
- To nie była książka z takimi scenami. Chyba raz był seks, ale nie więcej. - powiedziałam usprawiedliwiając się szybko.
- A już myślałem, że nie wiesz na czym to polega. - zaczął się droczyć. 
- Wiem więcej niż ci się wydaję. - powiedziałam dumnie. - Ale tylko w teorii. - dodałam, a on się zaśmiał. - Kiedy puścisz mnie do szkoły? - zapytałam po chwili.
- Co najmniej tydzień jeszcze sobie poleżysz w łóżku. - Muszę? Oczywiście. Miesiąc nauki w szkole mnie ominie. Jak ja to nadrobię? Przecież tyle tego pewnie było, że nie dam rady. Nienawidzę szkoły. Włożyłam głowę w poduszkę i krzyknęłam do niej. - Wszystko dobrze? - usłyszałam zmartwiony głos Harry'ego. Podniosłam głowę do góry i spojrzałam na niego.
- Tak. Tyle, że będę miała zaległości w  szkole. - powiedziałam i położyłam głowę na poduszkę. Kiedy poczułam coś zimnego na plecach podskoczyłam i pisnęłam. Maść. Fuknęłam pod nosem.

 Na szczęście Harry szybko mi ją rozgrzał. Po chwili położył się obok mnie i bawił się swoimi palcami na moich plecach. Mnie przechodziły przyjemne dreszcze pod wpływem jego dotyku.
- Wiesz, że będziemy musieli poważnie pogadać, nie? - miał poważny głos.



czytasz = komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D

niedziela, 8 marca 2015

Rozdział 37

Spojrzałam w tamtym kierunku. Mogłam rozpoznać tylko tyle, że to wysoki mężczyzna z ciemnymi włosami. Zaraz. Harry? Starłam łzy, które spływały po moich policzkach i przetarłam oczy. Znów spojrzałam na osobę stojącą w drzwiach, a właściwie to już bijącą się ze Scootem. Próbowałam wstać, ale moje nogi nie chciały zareagować, więc od razu jak tylko wstałam, upadłam na ziemie. Nie mogłam się ruszyć. Poczułam mocne szarpnięcie do góry i po chwili nie czułam gruntu po nogami. Któryś z facetów od Scoota zabrał mnie z pokoju, a z moich ust wydobył się głośny pisk.
- Harry! - krzyknęłam jeszcze raz. Nie chciałam znowu, być daleko ode mnie. Miałam nadzieję, że usłyszał mój krzyk. Zostałam wepchnięta do samochodu, który po chwili ruszył, a ja uderzyłam plecami o siedzenie, co spowodowało ogromny ból. Po drodze do samochodu widziałam Nialla i Louisa, czyli oni też tu są. - Wypuść mnie! - krzyknęłam do siedzącego obok mnie mężczyzny.
- Zamknij się suko! - krzyknął do mnie i uderzył w twarz.
- Nigdy wam się to nie uda. Harry mnie i tak znajdzie - powiedziałam przez zęby. Spojrzałam w tylną szybę samochodu. Ujrzałam Harry'ego jadącego za nami. Uśmiechnęłam się. Poczułam jak pojazd przyspiesza przez co znów uderzyłam plecami. Zacisnęłam mocno powieki, w których zbierały się łzy bólu.

Wyjechaliśmy na jezdnie. Nie było tam żadnych samochodów.
- Albo wiesz co. Wyskakuj z samochodu - usłyszałam głos z prawej stronie. Spojrzałam na niego z zdezorientowaną miną. Przecież ja się zabiję! To będzie samobójstwo. Po chwili kiedy nie wyskakiwałam, wyciągnął pistolet i wymierzył go we mnie - Albo skaczesz, albo cię zabiję - powiedział, a ja otworzyłam drzwi i wyskoczyłam z samochodu przez co przejechałam plecami po jezdni, ale nie to było teraz ważne. Samochód Harry'ego jechał prosto na mnie. Wstrzymałam oddech i zamknęłam oczy przygotowując się na uderzenie, ale ono nie nastąpiło. Zamiast tego usłyszałam głośny huk. Spojrzałam przerażona w tamtym kierunku. Samochód Harry'ego leżał na dachu. Mimo bólu szybko wstałam i pobiegłam w tamtym kierunku. Teraz nie liczyło się moje życie, ale jego. Nie wiedziałam czy jest przytomny, czy oddycha. Nic nie wiedziałam. Spojrzałam przez szybę. Harry się ruszył i próbował się wydostać z samochodu. Szyba z drugiej strony była rozbita, więc wyszedł przez nią.

 Podbiegłam do niego i się przytuliłam. Z moich oczu zaczęły wypływać łzy szczęścia. W końcu mogę się do niego przytulić, poczuć jego perfumy, usłyszeć jego głos. Kiedy Harry'ego ręce wylądowały na moich plecach syknęłam z bólu.
- Przepraszam - powiedział szybko zabierając ręce ze mnie.
- Nic ci nie jest? - zapytałam szybko oglądając go z góry na dół. Miał rozcięty łuk brwiowy, a tak poza tym nic nie widziałam.
- Mi. Ja powinienem o to ciebie zapytać. Byłaś tam bita, kopana, a nawet batem dostałaś - powiedział oglądając mnie. Na twarzy nie było widać tych siniaków, albo chociaż trochę były zakryte. Miałam bluzkę i spódnice, więc nie było widać też siniaków i ran w tych miejscach. Jedyne siniaki jakie mógł zobaczyć to na rękach i nogach. Usłyszałam za sobą samochód. Zeszłam z jezdni i spojrzałam w tamtym kierunku. Był to Niall.
- Nie chcę przeszkadzać, ale trzeba się zbierać - powiedział Niall, a ja spojrzałam na samochód leżący w rowie.
- Co z samochodem? - zapytałam Harry'ego.
- Później po niego przyjadą - powiedział i poszliśmy w stronę samochodu. W samochodzie był jeszcze Louis Ja oczywiście teraz jak nie czułam tego strachu, nie mogłam chodzić. Wszystko mnie zaczęło boleć na nowo. Udało mi się dojść do samochodu. Harry wszedł pierwszy. - Usiądź na kolanach - powiedział, a ja powoli weszłam do samochodu i już chciałam siadać, kiedy Harry mnie obrócił. Usiadłam twarzą do Harry'ego. Materiał cały czas lekko ocierał się o skórę na plecach. Bolało mnie to. Harry chyba się zorientował, bo moja bluzka została rozerwana z tyłu. Przyszło mu to z łatwością co mnie trochę przeraziło, ale w końcu był numer jeden na ringu. Stanika nie miałam, więc nie było problemu jeszcze z nim. Spojrzałam w jego oczy i po chwili pocałowałam go krótko w usta. Od razu po tym zdarzeniu schowałam głowę w jego zagłębieniu w szyi. Wiedziałam, że był zdezorientowany, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Harry chciał mnie objąć, ale moje plecy mu na to nie pozwalały, więc trzymał mnie tak jakby za tyłek. Przez całą drogę siedziałam na kolanach Harry'ego patrząc w tylną szybę samochodu. Mimo długiej drogi zobaczyłam tylko kilka samochodów. Samochód zatrzymał się koło szpitala.
- Możemy nie iść do szpitala? - zapytałam błagająco. Nie chciałam tam jechać. Miałam lekką traumę po tym jak moja mama umarła.
- Nie. Może masz jakieś poważne obrażenia? Musimy to sprawdzić. - powiedział poważnie, ale z troską.
- Proszę - powiedziałam błagająco. - Harry - powiedziałam na zachętę.
- Ale w domu nie ruszasz się z łóżka - powiedział, a ja go przytuliłam. - Niall jedź do mnie - powiedział, a chłopak ruszył w stronę jego domu. Dalej byłam przytulona do Harry'ego, a moje plecy piekły niemiłosiernie. A może źle zrobiłam rezygnując ze szpitala? Nie mówię tu o tym, że mogę mieć jakieś obrażenia. Mówię o tym, że Harry dam mi zakaz ruszania się z łóżka. Właściwie to już dał. Nie wiem ile tak wytrzymam, ale mam nadzieję, że moja decyzja nie pójdzie na marne. Pewnie nawet jakbym była w szpitalu i wróciła do domu Harry i tak kazałby mi leżeć w łóżku. Ciekawe ile to potrwa. Muszę przecież chodzić do szkoły. Byłam tylko na rozpoczęciu, więc w sumie nie było mnie wcale. Po jakiś 10 minutach byliśmy na miejscu. Chciałam wyjść sama z samochodu, ale Harry mnie przytrzymał i wyszedł z samochodu ze mną na rękach. Nogą zamknął drzwi od samochodu i ruszył w stronę domu. Byłam mocno przytulona do torsu Harry'ego. Bałam się, że bluzka mi się osunie i będzie widać moje piersi. Louis otworzył drzwi, a Harry wniósł mnie i położył plecami do góry na kanapie. Położyłam głowę na miękkiej poduszce i zamknęłam oczy.
- Niall. Idź po apteczkę. Jest w szafce w łazience. - powiedział Harry i uklęknął obok mnie. Zabrał włosy z mojej twarzy. Uśmiechnął się blado. Odwzajemniłam uśmiech, a do pokoju wszedł Niall z apteczką. Harry podniósł się i wziął od niego pakunek i go otworzył. Wyciągnął jakąś maść i spojrzał na mnie. - Może trochę boleć - powiedział i nałożył trochę maści na rękę. Poczułam chłód na plecach, a po chwili pieczenie. Syknęłam z bólu, a z moich oczu wypłynęły łzy. Harry zatrzymał swoje ruchy i spojrzał na mnie z współczuciem. Uspokoiłam się, a Harry kontynuował. Czułam, że dał sporo tej maści. Pomógł mi wstać. Ręką przytrzymałam bluzkę. - Wyjdźcie na chwilę stąd. - powiedział stanowczo Harry. Na mojej twarzy było zdezorientowanie. Po co mieli wyjść?
- Po co mieli wyjść? - zapytałam po chwili. 

- Trzeba zabandażować to. - powiedział wyciągając bandaż. Spojrzałam na niego z lekkim przerażeniem. Nie miałam zamiaru pokazywać mu się bez żadnej górnej garderoby.
- Ale...- nie dał mi skończyć.
- Nie dyskutuj ze mną. Jak niby chcesz, żebym ci to zabandażował? - zapytał stojąc przede mną z skrzyżowanymi rękoma. Zaczęłam intensywnie myśleć, ale nic mi nie przychodziło na myśl. - Właśnie - powiedział i podszedł do mnie. - Jeśli cię to pocieszy nie jedną nagą dziewczynę widziałem - powiedział i ściągnął ze mnie resztę bluzki. Szybko zakryłam się rękoma. Widziałam jak Harry przewraca oczami i zaczyna obwijać mnie bandażem. Oczywiście cały czas pilnowałam, żeby nie było widać bardzo moich piersi. Po chwili było już po wszystkim, ale dalej byłam bez koszulki. Miałam na sobie bandaż i spódnice, która i tak była krótka. Nie powiem, że jest brzydka, ale jest za krótka! Harry przeleciał mnie wzrokiem, a po chwili zdjął swoją koszulkę i mi ją podał. Niepewnie ją ode niego wzięłam i ubrałam na siebie. Wyglądała na mnie jak worek. Nie przeszkadzało mi to. Pachniała nim, to mi wystarczało. Chłopak zawołał swoich przyjaciół do pokoju. Jak mnie zobaczyli, wyglądali jakby zobaczyli ducha. Aż tak strasznie wyglądam? Ale nawet jeśli to przecież widzieli mnie wcześniej.
- Możecie na mnie tak nie patrzeć? To krępujące. - powiedziałam błagającym tonem. Na szczęście posłuchali mnie i spojrzeli na Harry'ego.
- Moglibyście zadzwonić do kogoś, żeby pojechał po mój samochód? - zapytał po chwili Harry. Od kiedy on pyta? Myślałam, że jego rozmowa z przyjaciółmi wygląda tak, że im rozkazuje. Wcześniej tak było.
- Tak. My już pójdziemy - powiedział Niall i poszedł do drzwi. Louis jeszcze podszedł do Harry'ego i powiedział coś na ucho. Loczek się uśmiechnął, a Lou wyszedł z domu. 


czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa :D

wtorek, 3 marca 2015

UWAGA!!!

Mam tu dla was kolejne opowiadanie. Nie jest ono o żadnym z One Direction, tylko o Black Veil Brides. Jest to całkowite przeciwieństwo 1D, ale myślę, że może się komuś spodobać.  Link

poniedziałek, 2 marca 2015

Rozdział 36

OCZAMI VERONICA'I

Nie mogę się ruszyć. I to dosłownie. Dostałam 10 razy batem po plecach. Wszystko mnie boli. Nawet nie mogę z kimś porozmawiać, bo Richard do mnie nie przyszedł. Łzy na moich policzkach w ogóle  nie schnął. Już nie wiem czy płaczę z tęsknoty czy bólu. Te dwa powody mieszają się. Do tego to, że nie mam z kim pogadać. Czuję się strasznie. I psychicznie, i fizycznie. Nie wiem po co ja w ogóle jestem na tym świecie. Spotykają mnie same najgorsze rzeczy.
Po jakimś czasie ktoś przyszedł do mnie. Nie miałam jak spojrzeć na tą osobę, bo leżałam na brzuchu.

- Veronica. Jak się czujesz? - rozpoznałam głos Richarda.
- Jak nic nie warte gówno - powiedziałam pewna swoich słów.
- Rozumiem - powiedział i usiadł obok łóżka. - Teraz zadzwonisz do Harry'ego i powiesz mu gdzie jesteś - powiedział wyjmując telefon z kieszeni. Spojrzałam na niego zdezorientowana. On chce mi pomóc? Przecież ten cały Scoot może go za to zabić.
- Ale ja nie wiem gdzie jestem - powiedziałam po chwili.
- To ja powiem - powiedział i włączył klawiaturę - Podaj mi jego numer - powiedział, a ja podyktowała mu cały numer.

 Usłyszę głos Harry'ego. Bardzo się cieszyłam, ale nie miałam jak to okazać.
- Halo? - usłyszałam jego głos.
- Harry? - zapytałam pełna szczęścia, że mogę z nim chociaż chwilę porozmawiać.
- Veronica? - zapytał zdziwiony. - Gdzie jesteś? Jak się czujesz? Zaraz po ciebie przyjedziemy - powiedział pełen entuzjazmu.
- Przyjedź do starego magazynu na obrzeżach Bedford. Zobaczysz tam ruiny domu. Tam ją znajdziesz - powiedział Richard - Uważaj na Scoota i jego ludzi. Są wszędzie i najlepiej weź swoich ludzi - dodał, a ja spojrzałam na niego ze zdziwieniem. A może to jest pułapka?
- Kim jesteś?- zapytał zdezorientowany Harry.
- Richard. Syn Scoota - że co? On jest jego synem? Przecież to całkowite przeciwieństwo! Jakim w ogóle cudem!
- Przyjedź szybko. Ja tu nie wytrzymam dłużej - powiedziałam błagającym głosem.
- Będę jak najszybciej. A ty Richard trzymaj się z dala od Veronica'i - powiedział poważnie.
- Spokojnie. Chcę pomóc - powiedział spokojnym tonem. - Kończę, bo zaraz ktoś tu przyjdzie - powiedział i się rozłączył.
- Dziękuję - powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko. Chłopak wyszedł z pomieszczenia, a ja zostałam znów sama. Mimo to cieszyłam się mogłam porozmawiać z Harrym, usłyszeć jego głos. Mam nadzieję, że szybko tu przyjedzie, bo inaczej nie wiem czy dożyję tego. Przecież oni szykują mi coraz gorsze rzeczy. Zaczęło się od bicia, a skończyło na batach. Nie wiem jakim cudem nie umarłam z bólu. Bo taka opcja też chyba jest, prawda? Mniejsza z tym. Niedługo zjawi się Harry i zabierze mnie z tej dziury.
                                                                               
***
 Do pokoju wpadł Scoot z jakimiś ubraniami w ręku. Było to dziwnie. Ale bardziej straszne. Nikt nic przez chwilę nie mówił, ale po chwili poczułam mocne szarpnięcie za rękę. Pociągnął mnie do góry, a plecy zaczęły niemiłosiernie piec. Z moich oczu zaczęły wypływać pierwsze łzy. Wyprowadził mnie z pokoju i zaprowadził do drugiego gdzie było kilka osób. Usłyszałam tylko jak mówi, żeby mnie przygotować. Ale do czego? Po co? Na razie na te pytania nie będę miała odpowiedzi. Jakaś kobieta, którą pierwszy raz widzę na oczy, kazała mi ściągnąć spodnie i buty. Zawahałam się, ale nie chciałam mieć większych problemów, więc wykonałam jej polecenie.
Zostałam w samej bieliźnie. Obmyła trochę moje ciało zimną wodą, za co jej dziękuję, bo po pierwsze będę choć trochę czystsza, a po drugie gdyby wzięła gorącą wszystko by mnie jeszcze bardziej bolało, a tak miałam trochę ulgi.Po "umyciu" mnie, ubrałam się w rzeczy, które przyniósł Scoot. Kazano mi usiąść na krześle i zaczęli mi robić...makijaż? O co chodzi?! Teraz to na serio zaczynam się bać. Po co to wszystko? Pokazali mi lustro, a ja nie mogłam sama uwierzyć, że tak wyglądam. Po siniakach nie było śladu, moje oczy były pomalowane na czarno, ale moja twarz była dalej trochę szara. Ubranie było...nigdy tak się nie ubierałam. No, ale cóż. Przynajmniej nie była odsłonięta górna część mojej bielizny. Zrobili mi jeszcze fryzurę. Spojrzałam na wszystkich z strachem. Co to ma być? Mężczyzna popchnął mnie w stronę drzwi i zaprowadził do jakiegoś pomieszczenia. Kazał czekać. Ale na co? Na kogo?
 Delikatnie usiadłam na łóżku, które stało po lewej stronie przy ścianie. Dalej wszystko mnie piekielnie bolało, więc ledwo się poruszałam. Plecy mnie najbardziej bolą od tego bata. Niech Harry się pospieszy. Z moich oczu wypłynęły pierwsze łzy. Szybko starłam te łzy. Musiałam wziąć się w garść. Wzięłam kilka głębokich oddechów. Harry powinien niedługo być, Richard zadzwonił do niego jakieś kilka godzin temu. Do pokoju wszedł Scoot. Spojrzałam na niego z przerażeniem. Zamknął drzwi na klucz i zaczął do mnie podchodzić. Cofnęłam się do ściany, żeby zrobić jak najwięcej przestrzeni między nami. Zaśmiał się z wyższością i usiadł na łóżku.
- Albo będziesz spokojna i będziesz robiła to co ci mówię, albo będzie bolało. Bardzo bolało. - powiedział poważnie, a nie wiedziałam co powiedzieć, co zrobić. Nie wiedziałam nawet co on chce zrobić. Kiwnęłam głową i czekałam na rozwój wydarzeń. Niestety po chwili poczułam jego usta na moich. Odwróciłam szybko głowę tak, że nie mógł mnie dalej całować. Poczułam mone uderzenie w twarz, a po chwili znów zaczął mnie całować. Czyli to tak miałam przeżyć mój pierwszy raz? Ja tak nie chcę! Znów zaczęłam się wyrywać, ale tym razem dostałam w moje poranione plecy. Krzyknęłam głośno z bólu, a z moich oczu jeszcze bardziej zaczęły wypływać łzy. Mój płacz i krzyki jestem pewna, że było słychać kilometr dalej. Chciałam stąd uciec, chciałam mieć spokój, chciałam być zdrowa. Nie chciałam też żeby to tak się skończyło.
- Proszę nie - powiedziałam płacząc. Wiedziałam, że nic sobie nie zrobi z tego, ale trzeba próbować. Usłyszałam jego drwiący śmiech. Musiałam coś zrobić, ale bałam się, że znów uderzy mnie w plecy, a tego już nie wytrzymam. Moje plecy strasznie pieką, a Scoot każe mi leżeć na plecach, a przynajmniej tak mi się wydaję. - Zostaw mnie - powiedział błagając go. Jego ręka powędrowała na miejsce zamka mojej bluzki. Rozpiął ją i zaczął ściągać. Dziwiłam się, że mam czym płakać, bo w końcu płaczę codziennie po kilka godzin. Jestem pewna, że mój organizm jest odwodniony i wszystko co ma zły wpływ na mój organizm. Usłyszałam głośny huk, a Scoot podniósł się i spojrzał w tamtą stronę. Moje łzy wszystko zamazywały, więc nic nie widziałam.



czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D