środa, 13 stycznia 2016

Rozdział 65

OCZAMI HARRY'EGO

Poszedłem do szatni gdzie przebrałem się w czyste rzeczy, a nie umazane krwią i opłukałem twarz i wyszedłem. Wszyscy patrzyli na mnie, niektórzy, ci ważniejsi i odważniejsi, gratulowali mi, a jeszcze inni patrzyli na mnie ze złością. Pewnie przegrali zakłady. Nie są one legalne tu, ale kogo to obchodzi.
Miałem nadzieję zobaczyć Veronica'ę z chłopakami, ale jej tam nie było.
- Gdzie Veronica? - zapytałem patrząc na każdego po chwili.
- Z tego co wiem była pod sceną, ale gdzie teraz jest to nie wiem. - powiedział pijany, szczerzący się Louis. Miałem ochotę mu strzelić w ten pusty łeb. Przecież tu nie jest bezpiecznie! Tym bardziej dla niej! Właściwie przez to, że jest moją dziewczyną to praktycznie nigdzie nie jest bezpiecznie, ale tutaj tym bardziej. Jak można być tak głupim, żeby nie pilnować jej?!
Szybko ruszyłem, żeby ją poszukać. Jeśli ktoś jej coś zrobi nie daruję mu. Pytałem każdego czy jej nie widział, ale wszyscy zaprzeczali i sikali ze strachu w portki.
- Widziałeś gdzieś brunetkę? Niska, ubrana w czarną bluzkę i jasne spodnie. - zapytałem jakiegoś faceta w wieku 30 lat.
- Możliwe, że poszła w tamtą stronę. - powiedział i wskazał na korytarz, do którego od razu poszedłem, ale nigdzie jej nie widziałem.
- Veronica! - zacząłem ją wołać, ale nikt się nie odzywał. Czemu ona musi zawsze gdzieś pójść?!
- Harry? - usłyszałem za sobą cichutki głosik. Szybko się odwróciłem i ujrzałem Veronica'ę. Szybko do niej podszedłem.
- Tak się o ciebie bałem - powiedziałem przytulając ją do siebie. - Gdzie ty byłaś? - zapytałem nie odsuwając się.
- Nic mi nie jest. Byłam tylko w toalecie. - powiedziała odsuwając się ode mnie.
- Proszę nie idź nigdy sama albo chociaż mów gdzie idziesz. - powiedziałem błagalnym głosem.
- No dobrze. - powiedziała cicho i skierowaliśmy się do chłopaków.

OCZAMI VERONICA'I

Harry'ego opiekuńczość z jednej strony była przerażająca, ale z drugiej to słodkie, że się o mnie martwi.
Poszliśmy do chłopaków. Usiadłam obok Harry'ego, ale jednak przytulona do jego boku.
- Szczerze to już myślałem, że zostaniesz pokonany. - powiedział Louis.
- Ja? Proszę cię. Żadnej walki nie przegrałem i nie zamierzam. - powiedział dumnie.
- Żebyś się Styles nie zdziwił... - usłyszeliśmy za sobą. Gwałtownie odwróciłam głowę i jakoś tak niefortunnie wyszło, że uderzyłam w Harry'ego głowę. Skrzywiłam się lekko, ale popatrzyłam na mężczyznę do którego należał ten głos. Od razu się wystraszyłam. To był ten sam facet, z którym walczył Harry. Niemal od razu poczułam jak Harry przyciąga mnie do siebie. Byłam mu wdzięczna za to, bo poczułam się chociaż trochę bezpieczniej.
- Lepiej odejdź stąd póki nie straciłem kontroli. - warknął do niego Harry. Spuściłam głowę, żeby nie było widać mojego strachu. Wzięłam kilka głębokich oddechów, żeby się uspokoić.
- Słodka ta twoja dziunia. - powiedział mężczyzna, a ja poczułam jak mięśnie chłopaka się napinają. Bałam się jak zareaguję. Bałam się, że wybuchnie gniewem.
- Tylko ją tkniesz, a cię zabiję. - Harry'ego głos był przesączony jadem. Sama zaczęłam się go bać. To znaczy wiedziałam, że mi nic nie zrobi, ale jednak się bałam. Popatrzyłam na resztę chłopaków. Byli przygotowani na wszystko.
- Myślisz, że ci się uda? Proszę cię. Dałem ci fory na ringu. Jeszcze mnie nie poznałeś. - głos tego faceta był przesiąknięty sarkazmem. Harry gwałtownie wstał z kanapy i zaczął podchodzić do mężczyzny.
- Harry... - mój głos był cichy i piskliwy. Złapałam go za koniuszek jego koszulki. Popatrzył na mnie z góry i powiedział bezdźwięcznie "spokojnie". Nie wiem jak ja mam być spokojna kiedy tak naprawdę za sekundę mogą zacząć się bić, a ja nie wiedziałam co mam robić.
Harry podszedł do faceta, a koło mnie usiadł Niall, który próbował mnie uspokoić, ale tak naprawdę nic nie słyszałam. Moja głowa za bardzo była zajęta tym co się wokół dzieje.
- Niall zabierz stąd Veronica'ę! - krzyknął Harry, a ja już po chwili byłam pociągnięta w górę. Nie chciałam iść. Zaczęłam się opierać.
- Niall! Puść mnie! - krzyknęłam próbując się wyrwać, ale nie było mi ta dane, bo po chwili byłam przerzucona przez ramię. Wierciłam się, ale na marne. Przed wyjściem z budynku zobaczyłam jeszcze, że się biją. I to nie tylko Harry, ale cała czwórka. Z moich oczu wydobyły się łzy. Teoretycznie nie powinnam płakać, bo bił się z nim wcześniej, ale no kurwa.
Niall posadził mnie w swoim samochodzie na miejscu pasażera, zapiął mi pasy i zablokował drzwi, żebym nie mogła wyjść. Po chwili już siedział po drugiej stronie i ruszył w stronę... myślałam, że Harry'ego domu, ale jechaliśmy gdzie indzie.
- Nie musisz się martwic o Harry'ego. Da sobie radę - powiedział po chwili jazdy. - Zawsze daje. - dodał.
- Wiem, ale mimo to nie przestanę się martwic. To jest silniejsze ode mnie. - powiedziałam i otarłam łzy.
- Pojedziemy do mnie i zrobię ci gorącą czekoladę. Co ty na to? - zapytał z lekkim uśmiechem, spoglądając na mnie.
- Z bitą śmietaną? - zapytałam jak małe dziecko.
- Z bitą śmietaną. - powiedział rozbawiony.
- To okey. - powiedziałam z lekkim uśmiechem. Martwiłam się o Harry'ego dalej, ale Niall miał taką pozytywną energie, że nie dało się nie uśmiechnąć.
***
Niall zrobił nam obu czekoladę z bitą śmietaną. Sprawił, że zaczęłam się śmiać, chociaż cały czas patrzyłam na telefon czy do mnie przypadkiem nie napisał. Chciałam już wiedzieć czy wszystko z nim w porządku. Z Niallem super się bawiłam i sprawił, że nie martwiłam się, aż tak obsesyjnie o niego chociaż powinnam, ale błagałam o jeden telefon od niego. Oczywiście nie! Bo po co! Położyłam głowę na poduszczę i czekałam na jakieś wieści od niego. Niestety... Zasnęłam.

OCZAMI HARRY'EGO

Facet oczywiście tak jak myślałem był mocny tylko w gębie. Szybko go pokonałem tym bardziej, że wcześniej dałem mu wycisk na ringu. Teraz jechałem po Veronica'ę do Nialla. Napisał, że zasnęła, więc nie mogę wpaść do niego jak zawsze to robię. Kilka razy obiłem mu ścianę przez takie wchodzenie, ale to były stare czasy.
Zaparkowałem u Nialla na podwórku i wyszedłem z samochodu zamykając go. Szybko skierowałem się do drzwi. Oczywiście jak zwykle były otwarte. Bo czemu nie? Niech jakieś pijak wejdzie do domu, wszystko zdemoluje i ukradnie wartościowe rzeczy.
Wszedłem pewnym krokiem do salonu. Na kanapie spała moja dziewczyna wtulona w jedną z poduszek Nialla.
- Dzięki, że się nią zająłeś. Teraz kolej na mnie. - powiedziałem wyciągając z rąk Veronica'i poduszkę. Wziąłem ją na ręce. Od razu się we mnie wtuliła jak w jakiegoś misia.
- Harry... - wymamrotała śpiącym głosem i wtuliła się we mnie jeszcze bardziej.
- Od czego są przyjaciele! - uśmiechnął się szeroko. - Tylko nie poturbuj jej za bardzo. - zachichotał na co mu zawtórowałem. Wyszedłem z jego domu i już po kilku minutach byłem już w domu. Stwierdziłem, że też pójdę spać. Jestem zmęczony tym dniem. Chociaż bywały gorsze.
Wszedłem na górę i położyłem ją na łóżku. Popatrzyłem na jej strój. Nie no... nie może tak spać. Będzie jej nie wygodnie. Zacząłem ściągać z niej spodnie, a później bluzkę. Miała na sobie czarną bieliznę. Wyglądała zabójczo, ale niestety nie mogłem długo patrzeć. Wyjąłem z szafy moją koszulkę i ubrałem ją w nią. Sam poszedłem do łazienki i się umyłem. Ubrałem czyste bokserki i poszedłem spać.

czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D

wtorek, 5 stycznia 2016

Rozdział 64 cz.2

NOTKA POD ROZDZIAŁEM!!!

Dojechaliśmy pod budynek, w którym ma się odbyć walka. Byłam tu za pierwszym razem. Poznałam wtedy kumpli Harry'ego oraz pokłóciłam się z nim, ale to można pominąć.
Weszliśmy do budynku i od razu uderzył mnie silny zapach stęchlizny, alkoholu, papierosów i potu. W połączeniu szkło o wymioty. Dookoła było pełno ludzi w średnim wieku 25 lat. Kelnerki ubrane w skąpe stroje, a na samym środku był ring, na którym niedługo miał się znaleźć Hazz. Czułam na sobie wzrok prawie każdego. Wszyscy patrzyli na mnie ze zdziwieniem i nienawiścią. No, bo w końcu jak to możliwe, że WIELKI HARRY STYLES MA DZIEWCZYNĘ! No proszę, właśnie. A nienawiść szła głównie od dziewczyn, których pewnie nie zdążył przelecieć albo miały nadzieję na coś więcej. Czemu ja o tym tak spokojnie myślę?! Powinnam być zazdrosna, ale teraz czuję... właściwie nie wiem co to jest. Radość, wyższość, ze to ja go mam? Sama nie wiem, ale uśmiechnęłam się i szłam dalej za Harrym. Nie pasowałam do tego środowiska, jeśli mogę to tak nazwać, ale nie czułam się też jakoś inaczej. Mimo wszystko wolałabym być teraz w jakiejś miłej, małej knajpce, popijając kakao albo herbatę.
- Siema Styles! - usłyszałam za sobą i od razu wybudziłam się z moich przemyśleć. Ja z Harrym jak na zawołanie, odwróciliśmy się. Zobaczyłam tam Louis. Uśmiech wkradł mi się na twarz. Już się bałam, że będzie to jakiś nachlany jego kumpel. W sumie nachlany to trochę jest.
- Cześć Louis! - powiedziałam z uśmiechem i przytuliłam chłopaka.
- Cześć Veronica! Czemu jest was dwie? - patrzył raz na mnie, a raz obok mnie. Rozejrzałam się ale nikogo obok mnie nie było. Miałam racje. Jest schlany.
- Ty już może lepiej nie pij. - powiedziałam rozbawiona jego stanem. Musiał naprawdę dużo wypić, skoro widział podwójnie.
- Chodź stary usiąść, bo nie mam zamiaru cię podnosić. - powiedział Harry i ruszyliśmy w stronę specjalnie przygotowanych dla nich siedzeń. Nie było miejsca, więc usiadłam na kolanach Harry'ego. W sumie to była tylko nasza trójka. Reszta miała przyjść z tego co mówił mi Harry to za 5 min, bo już jadą. Ciekawe czy będzie Caroline. Mam nadzieję, bo jak Harry pójdzie to nie chcę zostać sama z chłopakami.
***
Niestety Caroline nie przyszła, więc byłam sama z płcią brzydką. No, ale nie mogę narzekać. Przynajmniej ktoś ze mną jest.
Po jakiś 10 minutach Harry został zawołany na ring. Oczywiście jego twarz nie wyrażała nic więcej oprócz gniewu czy czegoś w tym rodzaju. W sumie to nie mógł przecież wejść na ring z uśmiechem. Byłby lekceważony przez rywala, który właśnie w tej chwili wszedł na ring. Przeraziłam się jego wyglądem. Wydawał się być 2 razy większy od Harry'ego. Może nie był wyższy, bo z tego co zauważyłam był niższy, ale miał więcej mięśni niż on. Zaczęłam się naprawdę bać o niego. Jakim cudem każą mu z nim walczyć. To nie jest sprawiedliwe!
Harry nie wydał się przestraszyć, ani zwątpić w to, że przegra, ale ja mimo, iż znałam jego możliwości, bałam się. Przecież on powinien walczyć z uczestnikami ze swojej wagi!
Facet powiedział coś z kpiącym uśmiechem do Harry'ego, co rozzłościło jeszcze bardziej mojego chłopaka. Na szczęście uderzył go po dzwonku, bo podejrzewam, że byłby zdyskwalifikowany, a wiem, że nie darowałby sobie tego później. Na początku szli równo. Żaden z nich nie górował nad żadnym, co po części mnie uspokoiło, ale kiedy facet spojrzał na mnie i mrugnął, Hazz wpadł w furie i to on miał przewagę. Uśmiechnęłam się do niego kiedy kątem oka na mnie spojrzał. Byłam jakieś 3 metry od ringu, więc miałam najlepszy widok. Nikomu innemu nie można było podejść bliżej, ale ja byłam słynną dziewczyną HARRY'EGO STYLESA! Ja mam prawo do wszystkiego w tym mieście. Z jednej strony jest po plus, ale z drugiej to tak naprawdę niczym się nie wyróżniam i czasem trochę mi głupio.
Koniec walki. Harry oczywiście wygrał, ale widziałam, że było ciężko. On poszedł do szatni, a ja postanowiłam poszukać toalety. Mogłam tyle nie pic dzisiaj, no, ale mówi się trudno.

czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D

Cześc! Wiem, że kolejną cześć opowiadania trochę późno dodaję, ale nie zobaczyłam żadnego komentarza, więc od teraz : przy każdym rozdziale przynajmniej jeden rozdział. Wiem, że czytacie, bo wyświetlenia idą w górę, ale nie ma żadnych komentarzy, a uwierzcie to komentarze najbardziej motywują, bo wtedy wiem, że komuś zależy, więc proszę... KOMENTUJCIE!