poniedziałek, 29 września 2014

Rozdział 4



Obudziłam się cała obolała. Podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam po pomieszczeniu. Gdzie ja jestem? To na pewno nie jest mój dom. Po chwili sobie wszystko przypomniałam. Zdrada, a później próba gwałtu, a na sam koniec ten chłopak. A właśnie. Gdzie on jest? Po chwili dostrzegłam na sobie czerwony koc. O... Jak widać ma odrobinę serca. Zdjęłam go z siebie i wstałam. Czemu ja się na to zgodziłam? Głupia ja. Chwyciłam swój telefon. Była już 12. Super. Będę miała przerąbane kiedy wrócę do domu. Ciekawe jak w ogóle się dostanę do domu.
-O wstałaś już? - usłyszałam męski ochrypnięty głos za sobą. Szybko się odwróciłam i ujrzałam go.
- T-Tak- powiedziałam jąkając się.
- Jeśli chcesz skorzystać z łazienki to drugie drzwi od kuchni- powiedział, a ja kiwnęłam głową i ruszyłam w tamtą stronę. Otworzyłam drzwi. Bingo. Podeszłam do umywalki nad która było lusterko. Wyglądałam koszmarnie. Moje włosy były roztrzepane na każdą stronę świata, makijaż był rozmazany, a do tego miałam czerwone oczy od płaczu. Szybko zmyłam makijaż i choć trochę ułożyłam włosy. Po chwili wyszłam z łazienki. Ten Styles siedział w salonie i oglądał telewizję. Podeszłam do kanapy i chwyciłam koc. Złożyłam go w kostkę i odłożyłam go z powrotem na kanapę. Usiadłam obok i siedziałam cicho, bojąc się, że jak coś powiem to wybuchnie. Nie wiem czemu, ale boję się cokolwiek powiedzieć.
- Odwieziesz mnie do domu albo chociaż powiesz jaki to adres? - zapytałam cicho i niepewnie. Nie wiedziałam czego mogę się po nim spodziewać.
- Za chwilę cię odwiozę- powiedział, a ja się już więcej nie odzywałam. Ta chwila przeciągała się w nieskończoność, ale w końcu wstał i wyszliśmy z jego domu. Znów otworzył mi drzwi do samochodu. Zajęłam miejsce pasażera, a po chwili on zajął też swoje. Podałam mu adres i po chwili ruszyliśmy. Cały czas patrzyłam przez szybę. - Mogę wiedzieć jak masz na imię? - zapytał po chwili. Nie wiedziałam czy mogę mu powiedzieć. Może chce poznać wszystkie moje dane, a później porwać i sprzedać? 
- Veronica- ostatecznie postanowiłam mu powiedzieć. - A ty? - ciekawość bierze górę.
- Harry. Harry Styles. A ty powiesz swoje nazwisko czy mam się dowiadywać? - po co mu moje nazwisko?
- Stevens. Veronica Stevens- odpowiedziałam po chwili namysłu. Chce jak najszybciej dostać się do domu. I nie chce go już więcej spotkać. Wiem, że on to same problemy, a ich mam już sporo, a jeszcze jeden będzie mi zbędny.
- Jesteśmy- powiedział wychodząc z samochodu. Obszedł go i otworzył mi drzwi. Wyszłam z pojazdu.
- Dziękuję. - powiedziałam cicho i skierowałam się w stronę mojego domu. Miałam nadzieję, że nikogo tam nie ma i będę miała choć chwilę spokoju. Ale od razu kiedy weszłam ujrzałam Josh'a. Mój spokój został automatycznie przerwany jego obecnością. Czego on chce?
- Veronica daj mi to wytłumaczyć - powiedział, a ja zaczęłam się cofać.
- Nie masz co tłumaczyć. Widziałam cię z Emily. Co tu jest do tłumaczenia?! Zdradziłeś mnie z moją najlepszą przyjaciółką! Nie chce was już znać! - wykrzyczałam na całe gardło. Wiedziałam, że nikogo nie ma w domu, bo inaczej Josh czekałby na dworze, a tak nie było, więc jestem pewna, że ojciec wyszedł. Na moje szczęście. Josh do mnie podszedł i złapał mnie za przedramię, ale szybko się mu wyrwałam. - Nie dotykaj mnie i wynoś się stąd. Nigdy ci nie wybaczę - znów się wydarłam, a po moim policzku spłynęła pierwsza słona łza. Czemu muszę być taka słaba? 
- Daj mi wyjaśnić- wydarł się na mnie.
- Nie. Nie chcę cię znać, rozumiesz?! - wykrzyczałam przez łzy i niemal od razu poczułam ostry ból na lewym policzku. Nie wystarczyło, że wczoraj dostałam? Josh nigdy mnie nie bił, ale jak widać kiedyś musiał być ten pierwszy raz. Przez chwilę patrzyłam na niego z niedowierzaniem. Nie dochodziło do mnie, że mnie uderzył. Zawsze mówił, że nigdy mnie nie skrzywdzi i w ogóle, a teraz...
- Wysłuchaj mnie- wysyczał przez zęby, a ja za sobą usłyszałam czyjeś kroki. Szybko się odwróciłam z nadzieję, że nie zobaczę tam mojego ojca. Kiedy ujrzałam tą osobę co szła do nas, przeraziłam się jeszcze bardziej. Był to Harry. - Aha. Ty możesz mnie zdradzać, a ja ciebie nie? - prychnął śmiechem. Boże, co za człowiek! Harry podszedł do Josh'a i wycelował cios w nos. Josh się cofnął. Z jego nosa zaczęła lecieć czerwona ciecz. Mimo, że mnie zranił nie chciałam na to patrzeć.
- Matka nie nauczyła cię, że się nie biję kobiet?!- wydarł się i kolejny raz wycelował cios w Josh'a.
- Przestań! - wydarłam się przez płacz, ale to nic nie dało. Josh próbował się bronić, ale był zbyt słaby. - Harry przestań - znów się wydarłam, ale tym razem trochę ciszej. Harry rzucił nim o ziemię, a Josh wstał i uciekł. Dziękuję Boże. Nie będę musiała go widzieć. Upadłam na ziemię i zaczęłam płakać. - Czemu to zrobiłeś? - zapytałam cicho, szlochając przy tym i spojrzałam w góry. Z dołu wydawał się jeszcze wyższy niż był w rzeczywistości.
- Zasłużył sobie - powiedział bez emocji. Czy człowiek może być tak bez uczuciowy? Jak widać może.
- Nie. Nie chodzi mi o to, że go pobiłeś. Czemu tu wróciłeś? - zapytałam cicho i wstałam z ziemi.
- Nawet nie odjechałem, a już usłyszałem krzyki. Pomyślałem, że będzie fajna komedia  - powiedział po chwili jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Może dla niego jest, ale nie dla mnie. Jak komedią może być czyjeś cierpienie? - A poza tym zostawiłaś swój telefon - powiedział i podał mi urządzenie.
- Dziękuję. Ja muszę iść. Ty lepiej też już idź. Nie chce żeby cię tu ktoś zobaczył - powiedziałam i weszłam do domu. Harry odszedł do swojego samochodu, a ja zamknęłam drzwi. Szybko poszłam do swojego pokoju. Wyjęłam z szafy jakieś leginsy, a do tego męską za dużą na mnie bluzkę i czystą bieliznę. Poszłam z moim domowym zestawem do łazienki. Zamknęłam drzwi na klucz i zaczęłam zdejmować z siebie ubrania. Brudne ciuchy wyrzuciłam do kosza na brudy, a sama weszłam do kabiny prysznicowej. Odkręciłam wodę i mogłam się nacieszyć wodą, która otulała całe moje ciało. Kiedy zmyłam z siebie cały brud, wyszłam z kabiny owijając się w miękki, jedwabny, czerwony ręcznik. Podeszłam do lustra. Złapałam za suszarkę i ją włączyłam. Zaczęłam suszysz moje długie brązowe włosy. Zajęło to trochę czasu, ale włosy były już w pełni suche. Zrzuciłam z siebie ręcznik i ubrałam bieliznę. Wzięłam jeden z moich kremów, a dokładnie o zapachu granatu i wtarłam go w skórę. Chwilę odczekałam i ubrałam na siebie resztę ciuchów. Popatrzyłam jeszcze raz w lustro. Miałam siniaka na lewym policzku. Olałam go i wyszłam z łazienki. Od razu zabrałam się za ogarnianie domu. Starłam kurze, poodkurzałam i wszystko poukładałam. Kiedy cały dom był wysprzątany, co zajęło mi jakieś 3 godziny. Po jakimś czasie usłyszałam dzwonek do drzwi. Ruszyłam w stronę drzwi i je otworzyłam. Moim oczom ukazała się Emily.

niedziela, 28 września 2014

INFORMACJA

Jeśli macie jakieś pytania odnośnie postaci bloga pytać tu .
Nie wiem czy ktoś czyta tego bloga, ale mam nadzieję, że nie piszę tego opowiadania na darmo.
Proszę komentujcie rozdziały to jest dla mnie duża motywacja. :)
Jak wcześniej napisałam rozdziały będą pojawiać się co około tydzień. Czasem będę dodawała szybciej, a czasem później, bo mam teraz dużo nauki, ale myślę, że będę się wyrabiała.
Miłego czytania :D

poniedziałek, 22 września 2014

Rozdział 3

Był to mój "zbawiciela".
- Czego chcesz? Może też chcesz mi dzisiaj dopiec? - zapytałam chamsko.
- Powinnaś mi dziękować za ratunek, a nie na mnie naskakiwać! - wydarł się. Miał rozciętą wargę i łuk brwiowy. Nic więcej nie zauważyłam. Czy to możliwe, że wygrał z trzema facetami?
- Oh. Przepraszam i dziękuję za ratunek, ale teraz muszę znaleźć jakoś drogę do domu. - Powiedziałam wściekła - Choć pewnie lepiej byłoby dla mnie gdybym spałam na ulicy - dodałam, ale ciszej.
- Choć ze mną- powiedział stanowczo i odwrócił się, żeby móc iść właściwie nie wiem gdzie. I ja mam teraz z nim iść? No chyba go pogięło. Okey. Uratował mnie, ale kompletnie go nie znam i nie mam zamiaru z nim nigdzie iść. Już za dużo się dzisiaj stało. - Na co czekasz? - powiedział odwracając się. Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Ugh. Nienawidzę takich ludzi!
- Nie będę nigdzie z tobą iść- powiedziałam trochę chamsko. Nie znam go, więc mu nie ufam mu.
- Jeśli nie chcesz być zgwałcona to rusz swoją dupę i choć ze mną- powiedział sucho. Był już na skraju wytrzymałości. Jak widać ma słabe nerwy.
- A skąd mam wiedzieć, że ty tego nie zrobisz? - wydarłam się. Moje policzki były już suche. Nie płakałam.
- Jeśli bym chciał to zrobić już bym to zrobił - powiedział podchodząc do mnie. Cofnęłam się do tyłu. Bałam się go. - To idziesz? - zapytał ponownie.
- Nie - on chyba nie rozumie tego słowa, bo już po chwili straciłam grunt pod nogami, a on przerzucił mnie sobie przez ramię. - puszczaj mnie - krzyczałam i waliłam pięściami w jego plecy, ale nic sobie z tego nie robił i dalej szedł. Niech on mnie puści! No co to ma być?!
- Przestań się wiercić. I tak cię nie puszczę, więc daruj sobie - powiedział i szedł dalej. Przestałam walczyć z nim o wolność i wisiałam spokojnie.
- Gdzie masz zamiar mnie porwać? -zapytałam po chwili, a on się zatrzymał.
- A czy ktoś powiedział, że to porwanie? - zapytał otwierając drzwi od samochodu. Położył mnie na miejscu pasażera i od razu zamknął drzwi. Kiedy chciałam je otworzyć, były zamknięte. Blokada dla dzieci. Nie ma co. Tyle, że ja nie jestem dzieckiem! Po chwili wszedł do samochodu i zajął miejsce kierowcy. 
- Wiesz. Zabierasz mnie bez mojej zgody, więc to chyba jednak porwanie- powiedziałam i odwróciłam się w stronę szyby próbując jeszcze raz otworzyć drzwi, ale niestety. Co on sobie w ogóle myśli?!
- Ciesz się, że cię nie przeleciałem i zostawiłem tam. - powiedział poważnie, a ja prychnęłam śmiechem.
- Już wystarczy mi na dziś wrażeń, więc daj sobie spokój z takimi gadkami - powiedziałam również poważnie.
- Zamknij się już kurwa - krzyknął tak, że aż podskoczyłam. Teraz zaczęłam się go bać jeszcze bardziej, bo w końcu poradził sobie z tamtymi trzema facetami, a ja go nie znam i nie wiem co ma w planach teraz zrobić. Z jednej strony cholernie się go bałam, ale z drugiej strony mnie uratował, więc powinnam być mu wdzięczna i choć trochę mu ufać, ale..nie. Nie ufałam  mu ani trochę, a do tego się boję. Nie wiem gdzie jechaliśmy. Nigdy nie było mnie w tej okolicy. Czy tylko mnie takie coś spotyka? Mój chłopak zdradził mnie z moją najlepszą przyjaciółką, później ktoś chce mnie zgwałcić, a na samym końcu jakiś chłopak mnie porywa. Cudownie. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam płakać. Miałam nie płakać, ale jak widać jestem słaba...zbyt słaba i niestety nic nie potrafię z tym zrobić. Popatrzyłam na chłopaka obok. Był bardzo skupiony na drodze. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i go odblokowałam. Nie było tam żadnych nieodebranych połączeń, ani nieprzeczytanych wiadomości. No tak. Przecież są za bardzo zajęci sobą. Zaśmiałam się drwiąco.
- Co cię tak śmieszy? - zapytał poważnie, nie zmieniając kierunku wzroku.
- N-Nic- powiedziałam jąkając się. Nie miałam w zwyczaju zwierzać się nieznajomym.
- Jesteśmy- powiedział po chwili i zaparkował przy jakimś domu. Nie był duży, ale też nie był mały. Taki w sam raz.
- Gdzie my jesteśmy? - zapytałam próbując otworzyć drzwi. No tak. Blokada. Mój towarzysz wyszedł z samochodu, obszedł go i otworzył mi drzwi. Wysiadłam z pojazdu i stanęłam w miejscu krzyżując ręce na piersi. - Odpowiesz? - zapytałam cicho.
- U mnie- powiedziałam jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Stałam jak zamurowana. Nie wiedziałam co mam robić. Śmiać się czy płakać. Jestem z nieznanym mi chłopakiem pod jego domem i jak podejrzewam nie długo będę w środku. Ugh. Nienawidzę życia. Kazał mi wejść do jego domu. Jego ton głosu był strasznie stanowczy i oschły, więc wolałam nie protestować. Poszłam za nim. Chłopak otworzył drzwi i wpuścił mnie do środka. Jaki gentelmen. Szkoda, że tylko jeśli chodzi o drzwi.
- Czemu nie mogę pójść po prostu do domu? - zebrałam resztki odwagi i zapytałam. Było to naprawdę ciężkie. Wciąż nie dochodziło do mnie, że on sam da radę z tamtymi trzema..choć w sumie oni byli pijani, a on trzeźwy. A przynajmniej nie wyczułam żadnego alkoholu od niego i nie było tego po nim widać, więc chyba nic nie pił.
- Przecież lepiej byłoby dla ciebie, gdybyś spała na ulicy niż w domu, więc oszczędziłem ci spania na zimnym i mokrym betonie - powiedział ściągając swoją kurtkę. Normalny człowiek odwiózłby kogoś tam gdzie ten ktoś chce, nawet jeśli nie byłoby to za dobre rozwiązanie, a nie do siebie! Ale w sumie nie chce żeby wiedział gdzie mieszkam, więc ma to plusy.
- Nic cię nie boli? - zapytałam patrząc na jego twarz. Był naprawdę przystojny...ale co z tego skoro jest zimnym dupkiem.
- Nie. Czemu miałoby? - zapytał patrząc na mnie. Czemu musi na mnie patrzeć? To takie seksowne kiedy dziewczyna ma rozmazany makijaż, siniaka na policzku (tak podejrzewam) i ma czerwone oczy od płaczu.
- Nie no, ale myślałam, że skoro krwawisz to cię coś boli. - powiedziałam po chwili - Jeśli chcesz mogę ci to opatrzyć - powiedziałam cicho, ale tak, żeby usłyszał.
- A czy wtedy się zamkniesz? - zapytał bez emocji. Przecież ja dużo nie gadam!
- Przecież ja nie gadam dużo...Ale jeśli tego chcesz to okey - powiedziałam zrezygnowana. - Gdzie masz apteczkę? - zapytałam pewniej niż wcześniej.
- W kuchni, w szafce nad zlewem - powiedział, a ja skinęłam głową i ruszyłam w stronę kuchni. Sięgnęłam do szafki i wyjęłam ją z niej. Trzymając w ręku apteczkę poszłam do salonu. Wiedziałam gdzie jest, bo..no, bo..widać go z holu. Pomieszczenie było średniej wielkości w jasnych kolorach. Ściany były białe, co nadawało pokojowi świeżości, drewniane meble były jasne, na ścianie wisiało kilka zdjęć, na kołodziejski też były. Na przeciwko kanapy był telewizor. Muszę przyznać, że ma talent do umeblowania pomieszczeń albo mieszka z kimś i ktoś inny tym się zajął. Nie zdziwiłabym się gdyby tak było. Kazałam mu usiąść na kanapie, co też uczynił. Wyjęłam z apteczki potrzebne mi rzeczy i zabrałam się do roboty. Namoczyłam jeden z wacików wodą utlenioną i przyłożyłam do łuku brwiowego. Wszystko robiłam z dużym skupieniem. Gdybym była na jego miejscu od razu krzyczałabym, że mnie to szczypie, ale jak widać jest przyzwyczajony do bólu, a to nie robi na nim żadnego wrażenia. Wiedziałam, że się mi przygląda. Nie wiedziałam czy mam się bać czy to zignorować, ale po jakimś czasie zaczęło mnie to irytować. Opatrzyłam mu rany i podniosłam się. Odłożyłam apteczkę na miejsce, a brudne od krwi waciki wyrzuciłam do śmieci. Wróciłam do salonu i usiadłam na kanapie.
- No to w takim razie...Gdzie mam spać? - zapytałam cicho. Nie mam zamiaru siedzieć całej nocy i myśląc o zdradzie bliskich...a przynajmniej nie teraz i to jeszcze w jego domu.
- Możesz spać na tej pieprzonej kanapie w salonie - powiedział bez emocji.  Ściągnęłam buty i przysunęłam kolana do brody. Tak jak obiecałam, nie odzywałam się już. Harry poszedł chyba do swojej nory. Miałam się już kłaść, ale zadzwonił mój telefon. Wyjęłam go i spojrzałam na wyświetlacz. Josh. Jeśli myśli, że mu to wybaczę to się grubo myli. Nie mam takiego zamiaru. Zdradził mnie i to z moją przyjaciółką, a to jest najgorsze. Straciłam najważniejsze dla mnie osoby. W moich oczach pojawiły się łzy, ale szybko na nie zareagowałam. Na moje szczęście nie wypłynęły. Odebrałam i przysunęłam telefon do ucha. Miałam nadzieję, że jak usłyszę jego głos nie wymięknę jak zawsze.  
- Veronica? Proszę cię. Wysłuchaj mnie- powiedział błagającym głosem. Bądź silna. Nie wymiękaj.
- Ja mam cię wysłuchać?! Ty chyba chory jesteś! Zdradziłeś mnie.. i to w dodatku z moją przyjaciółką! Nie chcę was znać. Nawet nie próbujcie się ze mną skontaktować. Dla mnie już nie istniejecie. Żegnaj Josh- powiedziałam i się rozłączyłam. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam płakać. To było dla mnie za wiele na jeden dzień. Jak oni mogli mi coś takiego zrobić? Normalny człowiek by tego nie zrobił, ale oni? Nie chcę ich już znać. Mam tylko nadzieję, że nie przyjdą do mnie do domu. Emily mieszka trzy domy dalej, a Josh jakieś 5 min ode mnie na pieszo. Świetnie. Na pewno przyjdą, choćby wyganiała ich tysiąc razy. Zaczęłam cicho szlochać. Nie powinnam iść na tą imprezę, powinnam zostać w domu. Przynajmniej teraz nie musiałabym siedzieć w domu u chłopaka, którego znam kilka minut...choć w sumie nie. Ja go wcale nie znam! Wiem tylko tyle, że to Styles.  Nic więcej. Zero. Po jakimś czasie zasnęłam.
czytasz=komentarz

wtorek, 16 września 2014

Rozdział 2

Przecisnęłam się i spojrzałam przez okno. Była tam dwójka zabawiających się nastolatków. Oni chyba naprawdę nie mają co robić tylko patrzeć na to. Kiedy miałam już wracać coś przykuło moją uwagę. Był to tatuaż na ramieniu chłopaka...mojego chłopaka.
 Do moich oczu od razu napłynęły łzy. Spojrzałam jeszcze na dziewczynę. Zaśmiałam się z pogardą. Już wiem gdzie oni byli przez cały czas. W tym momencie zdałam sobie sprawę, że straciłam i chłopaka, i przyjaciółkę. Jak oni mogli mi to zrobić. Myślałam, że Josh mnie kocha, a on zdradza mnie z moją najlepszą przyjaciółką...Przyjaciółką, którą znam prawie od urodzenia. Nasze mamy były przyjaciółkami, więc znamy się od urodzenia. Była moją najlepszą przyjaciółką...choć nie. Czy przyjaciółka zrobiłaby to? Nie. Zdecydowanie nie. Zawiodłam się i na niej i na Josh'u. Teraz ani ona, ani on dla mnie nie istnieją. Nie mogłam już na to patrzeć. Szybko wybiegłam z posesji. Nie wiem gdzie biegłam. Chciałam być jak najdalej od nich. Po chwili zatrzymałam się i usiadłam na murku. Wyciągnęłam telefon i zaczęłam do nich pisać.
"Jesteście z siebie zadowoleni? Macie się do mnie nie zbliżać. Nie chcę was znać! "
Wysłałam i zakryłam twarz dłońmi. Nie mieściło mi się to w głowie. Myślałam, że takie coś zdarza się tylko w filmach, ale nie..to jednak moje porąbane życie. Teraz to ja już naprawdę nie mam po co żyć. Czemu to akurat mi się zdarzyło? Czemu ja mam w życiu takiego pecha? Czemu ja muszę znajdować takich ludzi jak oni? Czemu? Moje poliki były popuchnięte od płaczu, a oczy czerwone. Postanowiłam wziąć się w garść i chociaż przestać płakać. Nie chcę być ofiarą losu, ale jak widać nią jestem.  Mój makijaż pewnie jest rozmazany. Otarłam łzy i zaczęłam iść gdzieś w nieznane. Pierwszy raz tu jestem i to mnie przeraża. Nie wiem jak wrócić stąd do domu. Kiedy jechałam na tą imprezę w ogóle nie zwracałam uwagi na to gdzie jedziemy. Byłam pewna, że wrócę z nimi do domu, ale nie. Musieli to zrobić.  Stwierdzam, że mój dzisiejszy dzień jest najgorszym dniem w moim życiu, a miałam ich sporo.
- Ej. Lala- usłyszałam głos jakiegoś faceta za mną. Nie zwróciłam nawet na niego uwagi tylko poszłam dalej. Modliłam się w duchu, że to nie do mnie.
- Nie uciekaj. Chcemy tylko porozmawiać - usłyszałam drugi głos. Mój oddech stał się nie regularny, a ręce zaczęły się trząść. Serce waliło mi tak, że myślałam, że zaraz wyskoczy z piersi. Bałam się. Przyspieszyłam krok, ale niestety tamci za mną też. Co mam zrobić, żeby dali mi spokój? A no tak. Pewnie dać każdemu dupy, ale ja nie z tych, więc jeśli tego chcą to zdała ode mnie. Jest wiele innych dziewczyn, którą są chętne, ale ja nie jestem jedną z nich. Jeśli tego chcą mogą sobie dziwkę wynająć, ale nie..przecież lepiej jest zgwałcić jakąś przypadkową dziewczynę z ulicy. Słysząc, że oni się zbliżają zaczęłam biec. Nie miałam w zamiarze być jeszcze tego wieczoru zgwałcona. Kroki stały się jeszcze głośniejsze.
- Nie uciekniesz nam dziwko- usłyszałam zaraz za sobą. Chciałam przyspieszyć, ale potknęłam się i upadłam. Nie ma to jak szczęście w życiu. Wyczuliście ten sarkazm? Próbowałam wstać, ale bolała mnie kostka co mi utrudniało podniesienie się i nie udało mi się wstać na czas, bo byli już obok mnie. Było ich 3. Wy sobie chyba jaja robicie? Trzech na jedną?
- No to teraz się zabawimy - powiedział facet mniej więcej w wieku trzydziestu lat.
- Nie. Proszę nie - mówiłam płacząc. Zaśmiali się i zaczęli rozpinać moje spodnie. Próbowałam się wyrwać, ale moje starania szły na marne. Jedyne co uzyskałam to mocne uderzenie w twarz, które jest teraz moim najmniejszym problemem. W ustach poczułam metaliczny smak krwi.
- Zostawcie ją - usłyszałam za sobą stanowczy męski głos. Spojrzałam w tamtą stronę.
- Bo co nam zrobisz, Styles? - zadrwił jeden z nich. Usłyszałam cichy śmiech za mną.
- Ty już dobrze wiesz. A teraz macie ją kurwa zostawić - powiedział jeszcze bardziej stanowczo niż wcześniej. Nie wiem czy mam się bać czy się cieszyć, że przyszedł.
- Jeśli chcesz się zabawić idź sobie znajdź jakąś inną szmatę i ją przeleć, a nie, chcesz zabierasz nam tą.- powiedział mężczyzna starszy ode mnie o 5 lat. Dalej próbowałam się wydostać z ich uścisku.
- Przestań się wiercić suko - krzyknął mi w twarz, a po moich policzkach spłynęła kolejna fala łez.
- Dobrze wiesz, że mi one same wskakują do łóżka i nie muszę szukać, więc po co pierdolisz? - krzyknął już mega wściekły. - Liczę do 3 i macie ją zostawić. Jeśli nie, będzie potrzebne tu pogotowie, ale nie będzie ono dla mnie- powiedział ostrzegawczo - 1 - zaczął odliczanie.
- Spierdalaj Styles. Masz swoje dziwki - powiedział jeden z nich przerywając mu odliczanie.
- 3 - powiedział bez wypowiadania dwójki i już po chwili mężczyźni zostali ode mnie odciągnięci. Spojrzałam na mojego wybawiciela, jeśli mogę w ogóle go tak nazwać. Ma gęste, brązowe i kręcone włosy, jest wysoki i dobrze zbudowany. Nie mogłam patrzeć na ich bójkę, więc wstałam i zaczęłam kuśtykać w stronę...właściwie sama nie wiem. Mój lewy policzek pulsował z bólu, a kostka w sumie też bolała, ale musiałam znaleźć się jak najdalej stamtąd. Nie miałam zamiaru patrzeć jak tych trzech bije, tego..Styles'a, tak? Nawet nie mam jak mu pomóc. Ja nawet z jednym bym sobie nie dała rady, a co dopiero z trzema. Otarłam łzy i oplotłam rękoma ramiona. Było mi strasznie zimno, ale co ja mogłam zrobić. Nic. Po chwili poczułam na swojej skórze krople deszczu. Czy tylko ja mam takiego pecha? Ciekawe co jeszcze Bóg przygotował dla mnie. Może wypadek? Nie zdziwiłabym się gdybym zaraz nie została potrącona albo coś mi się innego stało. Byłam zbyt zamyślona, żeby zauważyć czyjeś kroki za mną, więc kiedy ten ktoś  złapał mnie za przedramię przestraszyłam się i szybko się odwróciłam. 
czytasz=komentarz

wtorek, 9 września 2014

Rozdział 1

Słońce grzało mi w twarz, a ja czułam się jakbym się rozpływała. Kocham to uczucie. Niestety rzadko je odczuwam. Spojrzałam na twarz Josh'a, mojego chłopaka. Leżałam z głową na jego kolanach. Uśmiechnęłam się do niego. Nachylił się nade mną i cmoknął mnie w usta. Oczywiście nie obeszło się od komentarzy Emily. Mojej najlepszej przyjaciółki. Nigdy nie lubiła jak przy niej się całujemy albo coś, ale co zrobić? Wystawiłam jej język.
- Moglibyście nie robić tego przy mnie. To obrzydza. - powiedziała z obrzydzeniem w głosie. Zawsze tak gada kiedy się całujemy albo zaczynamy robić jej na złość i mówimy do siebie "misiu", "cukiereczku". Jeszcze się nie nauczyła, że nie przestaniemy, ale i tak ją kocham.- Musisz znaleźć sobie chłopaka. - powiedziałam poważnie. Miała już kilku, ale żaden jej nie odpowiadał...w sumie to mi też. Wybierała samych skończonych dupków.- A pójdziesz dzisiaj na imprezę? - zapytała chyba po raz setny, chodź dobrze wiedziała jaka jest odpowiedź. Nie chciałam dzisiaj iść na żadną imprezę, a po za tym ojciec by mnie zabił gdybym poszła.
- Nie pójdę. Mówiłam ci już to setki razy dzisiaj. Nie mam zamiaru nigdzie iść. Chcę spokoju, a nie głośnej muzyki - powiedziałam poważnie. Nie miałam ochoty dzisiaj w ogóle wychodzić. Niech się cieszą, że w ogóle wyszłam z nimi teraz.- No proszę, proszę, proszę, proszę. Dawno nie byłyśmy razem na imprezie. Ty praktycznie cały czas siedzisz w domu. Musisz się rozerwać. Jeśli pójdziesz nie będę już mówiła o tym jak to obrzydliwe jest to co robicie. - nad tym muszę się zastanowić. To może być jedyna taka sytuacja.- Kusząca propozycja - powiedziałam udając, że myślę.- Pójdziemy tam wszyscy razem - tym razem odezwał się Josh.- No dobra - powiedziałam zrezygnowana - Ale nie ubieram żadnej sukienki czy krótkich spodenek - powiedziałam akcentując bardziej słowo "żadnej". Nie lubiłam takich rzeczy. Najswobodniej czułam się w bluzie i zwykłych jeansach. Nie lubiłam dużych dekoltów, ani za krótkich spodenek. Oczywiście czasem je ubierałam, ale rzadko. 
- To chodźmy, bo trzeba się przygotować. - powiedziała wstając z koca Emily. Kiwnęłam głową i również wstałam. Josh wziął koc i ruszyliśmy w stronę mojego domu. Ojca nie będzie do wieczora, więc mam spokój. Po chwili byliśmy na miejscu. Otworzyłam drzwi i wszyscy weszliśmy do domu. Od razu skierowaliśmy się do mojego pokoju. Otworzyłam szafę, żeby wybrać sobie ciuchy, ale niemal od razu wepchała mi się Emily. Usiadłam na łóżku i czekałam, aż wybierze mi ubrania. Muszę przyznać, że czasem wybrane przez nią ciuchy są fajne i nawet  w moim stylu. Wyciągnęła pierwszy zestaw, ale od razu powiedziałam stanowcze NIE. Były to krótkie spodenki, których już wcześniej powiedziałam, że nie ubiorę, i bardzo krótka bluzka. Wstałam i sama postanowiłam sobie wybrać ubrania. Niestety Josh mnie zatrzymał przytulając mnie od tyłu.  Emily usiadła obok Josh'a, a ja zaczęłam grzebać w szafie. Po krótkim namyśle wybrałam zwykłą czarną bokserkę i ciemne jeansy. Josh poszedł do domu. Emily też. 
 Mieli po mnie przyjść za jakieś 2 godziny. Poszłam do łazienki. Wzięłam długi prysznic, wysuszyłam włosy i ubrałam się. Włosy zostawiłam takie jakie są, a z makijażem...Postanowiłam dać trochę pudru, tusz do rzęs i zrobić kreski eyelinerem. Nie potrzebowałam dużo tapety...a właściwie nie lubiłam tak. Czuję się wtedy jakbym cały czas była brudna na twarzy i próbuję to zetrzeć, więc stawiam na naturalność. Uśmiechnęłam się zadowolona z efektu i wyszłam z łazienki. Miałam jeszcze jakieś pół godziny. Postanowiłam pójść do kuchni i coś zjeść. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam z niej jakiś jogurt. Może nie jest to jakiś duży posiłek, ale zawsze coś. Po zjedzenie usłyszałam dzwonek do drzwi. Uśmiechnęłam się wiedząc, że to Josh. Później mieliśmy pojechać po Emily. Otworzyłam mu drzwi, a on wszedł. Ubrałam buty, wzięłam torebkę i wyszliśmy z domu. Zamknęłam drzwi i poszłam z Josh'em do samochodu. Zamknęłam za sobą drzwi i ruszyliśmy.
- Zobaczysz będzie fajnie - powiedział uśmiechając się do mnie. Kocham jego uśmiech.
- Mam nadzieję. - powiedziałam wyjmując z torebki błyszczyk, który miałam użyć przed wyjściem, ale Josh przyszedł. Przejechałam nim po ustach i z powrotem schowałam do torebki. Akurat podjechaliśmy pod dom przyjaciółki. Czekała już na nas na dworze. Wsiadła na tylne siedzenie, a Josh z piskiem opon ruszył w stronę domu swojego kolegi. Chłopak był bardzo bogaty, a jego dom. sory willa, jest jak to mówi Josh w sam raz na imprezę. Zatrzymaliśmy się pod domem gdzie było już sporo samochodów, a do moich uszu dochodził stłumiony dźwięk muzyki. Wysiadłam z samochodu i wszyscy skierowaliśmy się w stronę domu. Josh i Emily mieli szerokie uśmiechy na twarzy, ja niestety miałam złe przeczucia. Nie powinno mnie tu być, ale zgodziłam się i nie ma odwrotu. Josh otworzył drzwi, a ja usłyszałam jeszcze głośniejszą muzykę. To nie skończy się dobrze. Szłam zaraz za Josh'em. Oczywiście jak to on od razu wziął kubeczek z alkoholem. Przewróciłam oczami i skierowałam się w stronę kanap. Chwilę posiedziałam, a kiedy Josh skończył pić zawartość kubka wziął mnie do tańca. Po tańcu usiedliśmy na poprzednim miejscu. Emily i Josh non stop dopierali sobie alkohol. ja postanowiłam nie pić. Po jakiejś godzinie byli już nieźle wstawieni.- Veronica ja pójdę do łazienki. Zaraz wracam - powiedział Josh. Emily też gdzieś poszła, więc zostałam sama. Wszyscy tańczyli, świetnie się bawili, a ja siedziałam sama na kanapie patrząc na wszystko co się dzieję. Kilka osób zdążyło już zwymiotować na podłogę, kilka spało pod ścianą, następne kilka osób chyba nawet nie wiedziało co się dzieje. Chcę wrócić już do domu.
***
Świetnie. Zostałam uwięziona  w domu jakiegoś gościa o imieniu Jack. Nie wiem jak wrócic do domu, a moja przyjaciółka gdzieś zniknęła w tym ogromnym domu. Mogła nie godzic sie na tą imprezę. Byłabym teraz w moich ciepłym łóżeczku i spała, ale nie. Ja zawsze muszę się zgodzić na jakieś głupstwo. Jak nie z Emily to Josh'em. Kiedyś zgodziłam się iść z nim na koncert jego ulubionej kapeli i skończyło się na  tym, że była bójka i wszyscy musieli być przesłuchiwani..nawet ja. Miałam wtedy przesrane u rodziców. Byłam na niego nie źle wkurzona za to, ale i tak później się z tego śmialiśmy. Nie miałam zamiaru tu dłużej siedzieć. Wstałam z szarej skórzanej kanapy leżącej obok stolika z alkoholem i zaczęłam szukać Emily albo Josh'a. Przeciskałam się przez spocony tłum napalonych na siebie nastolatków i rozglądałam się za nimi. Nie często chodziłam na tego typu imprezy, a właściwie to była moja 2. Zawsze wolałam zostać w domu. Obejrzeć jakiś film czy coś. Nie lubiłam imprezować. Po chwili wpadłam na jakiegoś chłopaka. Był wyższy ode mnie o jakieś 5 cm. Niestety zostałam oblana przez niego kolorową cieczą.
- Przepraszam- powiedziałam pospiesznie.

- To ja przepraszam. Powinienem patrzyć gdzie idę - powiedział z głupim uśmiechem na twarzy. Był już nie źle wystawiony, a z jego ust wydobywał się zapach właśnie alkoholu i papierosów. Nie miałam zamiaru nawiązywać z nim jakiejkolwiek rozmowy. Szybko ominęłam go i zmieniłam swój plan. Teraz muszę znaleźć jakąś łazienkę. Niestety nie było to łatwe. W budynku w którym się znajdowałam były dziesiątki pokoi. Weszłam po schodach na górę i zaczęłam zaglądać po kolei do pokoi. Większość z nich to były sypialnie. Niektórych z nich były zamknięte. Chyba nie chcę wiedzieć co tam robią. Po dłuższej chwili znalazłam łazienkę. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz i podeszłam do umywalki. Moja biała bluzka miała dużą, niebieską plamę na środku. Fuknęłam pod nosem i chwyciłam za ręcznik. Namoczyłam jeden koniec, zimną wodą i przyłożyłam do plamy mając nadzieję, że uda mi się ją ze
trzeć. Po chwili niestety zorientowałam się, że to i tak nic nie daję, tylko pogarsza sprawę rozmazując ją. Teraz nie dość, że miałam bardzo widoczną plamę to jeszcze moja bluzka była mokra. Świetnie. Odłożyłam ręcznik i skierowałam się w stronę wyjścia z łazienki. Przekręciłam klucz i popchnęłam drewnianą powłokę, aby móc wyjść. Na korytarzu było już kilkoro całujących się ludzi. Czyżby wolne pokoje się skończyły? Zaśmiałam się pod nosem i zeszłam na dół. Nie miałam ochoty latać za nimi, więc postanowiłam wyjść na dwór. Musiałam zaczerpnąć trochę świeżego powietrza, bo tu to się udusić można. Przepchałam się cudem przez tłum i doszłam do drzwi balkonowych, które były otwarte. Wyszłam i niemal od razu na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka, spowodowana przez chłodne powietrze. Oplotłam się ramionami, żeby było mi chociaż trochę cieplej. Zaczęłam się rozglądać za czymś, na czym mogę usiąść, ale zamiast tego zobaczyłam grupkę ludzi stojących przy jednym z okien. Postanowiłam zobaczyć o co chodzi. Ruszyłam w ich kierunku. Wiem jestem ciekawską osobą, ale kto by nie chciał sprawdzić co się dzieje?




czytasz=komentarz
No i jest pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że się podoba, bo naprawdę długo nad nim siedziałam :)

poniedziałek, 8 września 2014

Prolog

Myślała, że gorzej już być nie może. Lecz wystarczyła jej jedna impreza, która zmieniła wszystko. Jedna noc, która zmieniła jej całe życie...W której straciła dwie najbliższe jej osoby. Dwie jedyne osoby, które tak naprawdę trzymały ją na powierzchni. Lecz przez osobę, która zawsze będzie w jej sercu zostaje zesłany chłopak. Czy zrobiła dobrze? Czy pomoże jej wydostać się z tonącego statku? Czy chłopakowi, który nie wie co to miłość uda się jej pomóc? A może przez niego spadnie na samo dno? Strach...Łzy...Przyjaźń... MIŁOŚĆ. Czy on utrzyma ją na powierzchni? A może razem z nią zatonie?


Czytasz=komentarz


niedziela, 7 września 2014

Bohaterowie:

Bohaterowie:
(jeśli ktoś jej nie lubi może sobie wyobrażać kogoś innego. Dałam ją, bo nie wiedziałam kogo)
Veronica Stevens - 18 lat. Miła i grzeczna dziewczyna. Nie jest jakoś wyjątkowo popularna. Ma kilkoro znajomych z którymi spędza wolny czas. Wie, że może im ufać. Jej chłopak to Josh, a najlepsza przyjaciółka ma na imię Emily. Veronica kocha muzykę,  a jeszcze bardziej kocha śpiewać. Ma cudowny głos, ale w spełnieniu marzeń przeszkadza jej jedna osoba...jej ojciec.

unnamed
Harry Styles - 20 lat. Traktuje dziewczyny jak zabawki, ale jeśli ktoś na jego oczach uderzy dziewczynę musi dostać za swoje. Mimo tego, że nie pozwala bić kobiet, sam nie raz ją uderzył. Jest chamski dupkiem, jak to nie którzy go określają. Ludzie się go boją. Często chodzi na imprezy. Często się biję. Był kilka razy oskarżony o pobicia, ale uchodziło mu to na sucho. 


Caroline Steward - 19 lat. Dziewczyna z bujną wyobraźnią. Koleżanka Harry'ego i przyszła przyjaciółka Veronica'i. Chcę jej pomóc, mimo, że nie wie co ona przechodzi. Dziewczyna, która kocha szaleństwo.
przystojny-chlopak-likely-pl-4716f46e
Josh Martin - 19 lat. Chłopak Veronica'i. Jeśli sobie coś postanowi musi to zrobić. Zawsze ma czego chce. Zazwyczaj miły chłopak, ale potrafi też wdać się w bojkę, jeśli mu coś nie pasuję.
blog_zq_5140214_7989125_tr_caroline-forbes-caroline-forbes-9538495-300-450
Emily King - 18 lat. Przyjaciółka Veronica'i. Znają się od zawsze. Ich mamy były przyjaciółkami. Zawsze się wspierały. Dziewczyna z bujną wyobraźnią.
438619.1
Paul Stevens - 41 lat. Ojciec Veronica'i. Po stracie żony strasznie się stoczył i uważa, że on jest najważniejszy. Musi mieć wszystko czego sobie zapragnie. Zawsze jest pijany. 



Louis Tomlinson - 23 lata, najlepszy przyjaciel Harry'ego. Caroline to jego przyjaciółka z korzyściami. 



Niall Horan - 21 lat. Przyjaciel Harry'ego. Jako jedyny nie ma tatuaży.








Zayn Malik - 21 lat. Przyjaciel Harry'ego. Nie liczy się dla niego nic poza seksem,  Handluje narkotykami. 



Liam Payne - 21 lat, przyjaciel Harry'ego. Najrozsądniejszy ze wszystkich przyjaciół, ale też często popełnia błędy.



czytasz=komentarz