czwartek, 22 stycznia 2015

Rozdział 30


Obudziłam się w tej samej pozycji co zasnęłam. Harry też spał. Ciekawe czy mu wygodnie? Na pewno nie. Takiego słonia mieć na sobie. Chłopak dalej mnie obejmował, więc nie miałam za bardzo jak się ruszać, ale nie ma co narzekać. Przynajmniej jest mi ciepło...no trochę za ciepło, ale co zrobić? Przecież go nie obudzę. Sięgnęłam po telefon. Chciałam zobaczyć, która jest godzina. Odblokowałam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Była dopiero 4 nad ranem. Westchnęłam głośno i odłożyłam telefon na bok. Przekręciłam się lekko i zamknęłam oczy próbując zasnąć. Muszę przyznać, że Harry był bardzo wygodny. Uśmiechnęłam się lekko. Muszę też przyznać, że fantastycznie pachnie. Zaczęłam wsłuchiwać się w bicie jego serca co miałam nadzieję, że mnie uśpi. Nie chciałam czekać te kilka godzin, żeby obudzić Harry'ego, bo to nie ma sensu. Poczułam jak Harry się poprawia. Spojrzałam w górę. Harry był taki spokojny. Jak nie on. Teraz wygląda jak mały bezbronny chłopczyk, gdzie tak naprawdę jest dużym silnym chłopakiem, który jest czasem przerażający. Po chwili zauważyłam, że Harry zaczyna otwierać oczy. Spojrzał na mnie, a ja się uśmiechnęłam.- Czemu nie śpisz? - zapytał jeszcze zaspanym głosem.
- Nie mogę spać. - powiedziałam i oparłam głowę o jego klatkę.
- Która godzina? - zapytał po chwili.
- Po 4. - odpowiedziałam.
- Kobieto nie masz spania? - zapytał przecierając swoje zaspane oczy.
- Nie. - powiedziałam i próbowałam zasnąć dalej, ale już obok Harry'ego, a nie na nim. Przykryłam się kołdrą, ale nie udało mi się zasnąć. Wstałam i podeszłam do szafy. Musiałam wybrać coś na rozpoczęcie roku. Było ciężko, bo nie noszę jakiś spódnic czy czegoś takiego. Po prostu nie lubię.

 Po chwili z szafy wyciągnęłam czarną spódnicę i biało-czarną koszulę, a do tego szary żakiecik. Wzięłam jeszcze bieliznę i poszłam do łazienki. Przygotowania do szkoły to jakaś męczarnia, ale co zrobić? Trzeba chodzić do niej. A przynajmniej ci co chcą coś w życiu osiągnąć. Nie mówię tu oczywiście o piosenkarzach itp. bo oni zasłynęli ze swojego talentu i zarabiają dużo pieniędzy bez jakiejś szczególnej wiedzy, ale mówię tu o ludziach np. takich jak naukowcy. Osobiście nie chcę być naukowcem. Właściwie nie wiem jeszcze kim chcę być. Moim marzeniem zawsze było być piosenkarką, ale z moim głosem i z tym, że szansa na byciem sławnym jest jedna na milion, jeśli nie jeden na miliard...ale NEVER SAY NEVER. To są słowa mojego idola, Justina Biebera. Jemu się udało zostać wielką gwiazdą dzięki filmikom na youtube. Też bym tak chciała. No, ale cóż. Takie życie. Jednym się powodzi innym nie.
Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Nie chciałam Harry'ego naciągać na wielkie koszty związane z wodą, więc wzięłam krótki prysznic i wyszłam owijając się ręcznikiem. Podeszłam do lustra i spojrzałam na swoje odbicie. Rozczesałam moje mokre włosy i postanowiłam je wysuszyć suszarką. Będzie szybciej i nie pomoczę ubrań. Kiedy były idealnie suche i zrobiły się z nich lekkie loki, zrzuciłam z siebie ręcznik i nałożyłam na swoje ciało bieliznę. W skórę wtarłam balsam o zapachu granatu. Poczekałam, aż się wchłonie i ubrałam ciuchy. Jeszcze tylko makijaż i jestem prawie gotowa do wyjścia...Prawie. Muszę zjeść śniadanie i przygotować się emocjonalnie do spotkania kilku dobrze znanych mi twarzy. Ugh. Nienawidzę szkoły i ludzi chodzących do niej. Trudno. Muszę sobie z nimi poradzić. Nałożyłam na twarz lekki makijaż, czyli trochę pudru i tuszu do rzęs. Uśmiechnęłam się sama do siebie i wyszłam z łazienki. Harry'ego nie było już w pokoju. Może obudziłam go susząc włosy? Mniejsza z tym. Zeszłam na dół i zobaczyłam go robiące śniadanie.
- Przepraszam, że cię obudziłam. - powiedziałam co zwróciło na mnie jego uwagę. Kącik ust uniósł mu się do góry, a ja spuściłam głowę i ruszyłam w kierunku lodówki.
- Nie obudziłaś mnie. Nie mogłem już spać. - powiedział odwracając się do patelni. - Chcesz racuchy z jabłkami ma śniadanie? - zapytał, a ja na niego spojrzałam ze zdziwieniem.
- Umiesz robić takie rzeczy? - zapytałam pełna podziwu.
- Mama mnie kiedyś nauczyła gotować. Wyobraź sobie, że nie jem tylko jedzenia na wynos. - zaśmiałam się, bo przez pierwsze dni to tak wyglądało. Później ja zaczęłam gotować, a jedyne co Harry ugotował odkąd tu mieszkam to herbata, zrobił naleśniki i kanapki. Myślałam, że nie umie niczego, więcej, ale jak widać się myliła. - To jak? Zjesz ze mną? - zapytał ponownie na co skinęłam głową. Uśmiechnął się, a ja usiadłam na krześle przy stolę.
- Harry? Naprawdę nie jest to dla ciebie problem, że tu mieszkam? - zapytałam po chwili grzebania w moim telefonie. 
- Dla mnie to czysta przyjemność. Uwierz mi. - powiedział z lekkim uśmiechem. 
- Ty naprawdę mnie kochasz? - zapytałam niepewnie. Dalej nie mogłam w to uwierzyć.
- Możemy ominąć ten temat? - zapytał błagająco No tak. Nie lubi rozmawiać o swoich uczuciach.
- Dobrze. - powiedziałam cicho, a po chwili dostałam swoje racuchy. Uśmiechnęłam się i zaczęłam jeść. Kocham je. Harry naprawdę potrafi je robić. Są przepyszne! - Jutro też takie poproszę. - powiedziałam z uśmiechem.
- Chyba śnisz. - powiedział ze śmiechem. 
- Która godzina? -zapytałam po zjedzeniu śniadania.
- Dopiero siódma - powiedział po sprawdzeniu telefonu. Kiwnęłam głową i wstałam. Poszłam do pokoju i znów spojrzałam na zdjęcia Harry'ego z rodziną. Cały czas zastanawiam się co się z nią stało. Czemu Harry nie utrzymuje z nią kontaktów? A może to jego rodzina odwróciła się od niego? Ale dlaczego? Pewnie to pytanie jeszcze długo będzie mnie prześladowało, ale póki Harry nie zechce mi tego powiedzieć nie będę nic wiedzieć. 
***
Nadszedł czas, żeby wyjść. Szczerze nie chcę tam iść. Wstałam z kanapy i poszłam ubrać buty. Harry też wstał, bo obiecał, że mnie zawiezie. W sumie to gdybym chciała iść na piechotę zajęłoby mi to dobrze pół godziny, więc cieszę się, że mam Harry'ego. Wyszliśmy razem z domu, a ja zamknęłam drzwi. Harry dorobił mi kluczę wcześniej, więc nie musiałam się martwić o to czy jest w domu czy nie. Harry wyjechał z garażu samochodem, a ja wsiadłam na miejsce pasażera. Zamknęłam za sobą drzwi i zapięłam pas bezpieczeństwa. 
- O której mam przyjechać? - zapytał w połowie drogi.
- Nie musisz przyjeżdżać. Dam sobie radę. - powiedziałam pewnie.
- Ale chcę. - powiedział i spojrzał na mnie.
- Okey. Zadzwonie do ciebie. Nie wiem ile mają zamiar gadać. - powiedziałam, a Harry kiwnął głową. - Masz jakieś przezwisko? - zapytałam ciekawsko. Byłam ciekawa jak jest nazywany przez innych.
- Wybrane osoby mówią na mnie Hazza albo Loczek - powiedział patrząc w szybę.
- Loczek? Ale przecież to takie...słodkie. - powiedziałam z uśmiechem.
- Dlatego tylko jedna osoba może tak do mnie mówić. - powiedział i zamknął na chwilę oczy. - Właściwie dwie. - dodał po chwili.
- Czyli kto? - zapytałam ciekawsko. Byłam bardzo ciekawa.
- Moja siostra i ty. - powiedział bez uczuć. Jak ja tego nienawidzę.
- Naprawdę? Dostałam ten zaszczyt Loczku? - zapytałam żeby go jakoś rozluźnić.
- Zaraz wycofam ten zaszczyt. - powiedział z uśmiechem, odwracając się w moją stronę.
- Nie zrobisz tego. - powiedziałam poważnie jakby to było coś strasznego.
- A właśnie, że zrobię. - powiedział i jedną ręką zaczął mnie łaskotać. Zaczęłam się głośno śmiać i próbować zabrać jego rękę z mojej tali.
- Proszę...przestań. - powiedziałam przez śmiech. Jeszcze chwilą, a zacznę płakać i rozmarzę mi się makijaż. Przestał.
- Dalej nie wierzysz? - zapytał z uśmiechem co chwilę zerkając na mnie.
- Nie. - powiedziałam pewnie - Loczku. - dodałam z uśmiechem, a jego ręka zaczęła wędrować w moją stronę, ale na szczęście (lub nieszczęście) przed samochód Harry'ego wyjechał inny i musiał szybko skręcić. Na szczęście w nic nie walnęliśmy...to znaczy ja walnęłam lekko głową w szybę. - Ał. - powiedziałam masując miejsce na głowie.
- Przepraszam. Nic ci nie jest? - zapytał zmartwiony.
- Nic mi nie jest. Tylko trochę głowa mnie boli, ale zaraz przestanie. - powiedziałam i się lekko uśmiechnęłam.

 Mam nadzieję, że tak będzie, bo nie chcę znowu jechać do szpitala. Po chwili dojechaliśmy na miejsce. Westchnęłam głośno. Pożegnałam się z Harrym i podziękowałam za podwózkę pocałowaniem go w policzek i wyszłam z samochodu. Spojrzałam w kierunku szkoły i zamknęłam na chwilę oczy. To będzie koszmar.




czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D




3 komentarze: