wtorek, 24 lutego 2015

Rozdział 35

Nigdzie jej nie ma! Zaplanował to wszystko. Ten skurwysyn Scoot wszystko zaplanował! Kurwa! Jak ja mogłem się tak na to nabrać?! Muszę ją znaleźć. Ale jak? Kilka razy przeszukałem ten budynek, ale nic nie znalazłem. Musiał zaplanować to, że będę tutaj i stracę jeszcze więcej czasu. Uderzyłem z całej siły w ścianę i wyszedłem z budynku. Wsiadłem do samochodu i zadzwoniłem do Nialla.
- Nic nie ma. Zaplanował wszystko, żebyśmy stracili czas. - powiedziałem na wstępie. Byłem mega wkurzony.
- Ale jak to? Dobra. Szukam dalej, a ty wracaj do domu. - powiedział i się rozłączył. Schowałem telefon do kieszeni i ruszyłem w stronę domu.

OCZAMI VERONICA'I

 

Tym razem nikt mnie nie obudził. Obudziłam się sama. Przetarłam zaspane oczy i rozejrzałam się po pokoju. Przestraszyłam się gdy na krześle ujrzałam jakiegoś chłopaka. Mimo, że to był ten "miły" to strach tylko odrobinę zmalał. Podniosłam się do pozycji siedzącej i cofnęłam się do ściany. Wtedy chłopak mnie zauważył. Uśmiechnął się blado. Nie wiem czy mam się go bać? A może jestem bezpieczna?
- Przyniosłem ci kanapki i wodę. - powiedział i położył talerz z jedzeniem obok mnie. Spojrzałam na niego, a po chwili na jedzenie. Byłam głodna... i to bardzo.  Nie jadłam już... Właściwie to nawet nie wiem ile. Wzięłam pierwszą kanapkę i włożyłam ją do buzi. Po chwili już wszystko było zjedzone i wypite.
- Dziękuję. - powiedziałam cicho. - Ile już tu jestem? - zapytałam niepewnie.
- 6 dni. - powiedział i spojrzał na mnie z troską. - Tak w ogóle jestem Richard - powiedział i wystawił do mnie rękę. Niepewnie wystawiłam też swoją.
- Veronica - powiedziałam dalej niepewnymi i cichym głosem. - Czemu tu jestem? - zadałam kolejne pytanie i napiłam się wody. Spojrzałam między czasie na nadgarstki. Były całe we krwi i posiniaczone. Całe moje ciało było takie.
- Scoot chce się odegrać na Harrym, a że on uważa, że ten Styles cię kocha postanowił cię porwać, ale przecież to niemożliwe, bo on nie ma uczuć. - powiedział śmiejąc się pod nosem i spojrzał na mnie. Miałam poważną minę. - On naprawdę coś do ciebie czuje? - zapytał, a ja spuściłam głowę i pokiwałam głową.
- I ja chyba też. - powiedziałam cicho. Nie wiem czy mogę mu ufać, ale potrzebuję takiej rozmowy. Dawno takiej nie miałam, a teraz jakoś tak wyszło.
- Przecież to... Scoot nie może się dowiedzieć. - powiedział poważnie, a ja spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami. On chce mi pomóc. Uśmiechnęłam się do niego. - Muszę iść - powiedział wstając i wyszedł z pomieszczenia.  Znów zostałam sama. Może to dobrze? Richard wydał się mi miły. Może mogę mu ufać? On mi pomaga, więc chyba jest okey. Znów zasnęłam. 

***
Obudziłam się, ale od razu po przebudzeniu syknęłam z bólu. Ktoś mnie niósł. Miałam cichą nadzieję, że to Harry, ale się przeliczyłam. Nadzieja zniknęła kiedy ujrzałam Richarda. Spojrzał na mnie i posłał mi lekki uśmiech, którego nie mogłam odwzajemnić, bo wszystko mnie bolało i z uśmiechu wyszedłby grymas. Zaczęłam się rozglądać. Szliśmy jakimś korytarze.
- Gdzie mnie zabierasz? - zapytałam cicho, gdy poczułam na swojej gołej skórze chłodne powietrze. Muszę przyznać, że tęskniłam za świeżym powietrzem i widokiem nieba. Była noc, więc na niebie było dużo gwiazd i świecił księżyc. Zamknęłam oczy, ale po chwili je otworzyłam, gdy chłopak przemówił.
- Dowiedzieli się gdzie jesteśmy, więc Scoot kazał uciekać. - powiedział i wsadził mnie do samochodu gdzie był nie kto inny jak ten obrzydliwy facet. Posadzili mnie pośrodku, a po obu stronach mnie siedzieli jego olbrzymy. Richard siedział z przodu. 
- Jak ci się podoba wycieczka? - usłyszałam znienawidzony przeze mnie głos Scoota. Zaśmiałam się drwiąco.
- I tak Harry mnie znajdzie i zabierze stąd. - powiedziałam z nienawiścią przez co dostałam w żebra. Skuliłam się z bólu.
- Właśnie o to nam chodzi. Harry po ciebie przyjdzie, a my go zabijemy. - powiedział z uśmiechem na twarzy. Miałam ochotę zabić. Nie chcę, żeby go zabijali. Nie mogą. - I ciebie też - dodał po chwili, ale nie zrobiło to na mnie dużego wrażenia. Wolę umrzeć niż być tak traktowana.
- Nie uda wam się tego zrobić. - powiedziałam z jadem w głosie. Miałam dość tych ludzi. Czemu oni w ogóle to robią?
- To się jeszcze okaże. - powiedział i skręcił w jakąś uliczkę. Jechaliśmy jeszcze jakieś dwie godziny, aż się zatrzymaliśmy. Boję się i to strasznie. Nie wiem co teraz będzie, ale jestem pewna, że nic dobrego. Wszyscy wyszli z samochodu, oczywiście ciągnąc mnie za sobą. Wszystko mnie bolało, a jeszcze musiałam biec, bo inaczej za nimi nie dało się nadążyć. Richard szedł za wszystkimi, a Scoot pierwszy. Po chwili poczułam jak tracę grunt pod nogami. Pisnęłam cicho, ale zauważyłam, że to Richard. Postanowiłam być cicho. Weszliśmy do budynku, a właściwie ich ruin. Ściany były szare i zniszczone, korytarze ciasne, a budynek wydawał się jakby miał się za chwilę zawalić. Nie czułam się tu bezpiecznie, ale kogo to obchodzi? Nikogo. Kiedy przeszliśmy chyba jakiś labirynt, Richard położył mnie na łóżku. Coś nowego. To nie jest materac! Ale jest równie brudny. Znów zostałam sama. Przynajmniej to jest lepsze niż bycie bitą. 

***
Moje szczęście nie potrwało długo. Po jakiejś godzinie (albo kilku) przyszedł Scoot. Miał ten obrzydliwy uśmiech na twarzy. Nienawidzę go! Kiedy ujrzałam to co trzymał w ręku oniemiałam. Mój strach przybył z podwójną siłą. Wtedy na serio chciałam już umrzeć. Nie może tego teraz zrobić? Musi się mną bawić? Jeszcze nic się nie zaczęło, a z moich oczy wypłynęły pierwsze łzy. Przełknęłam głośno ślinę i czekałam na najgorsze.

OCZAMI HARRY'EGO

Dostałem już dwa filmiki na których Veronica cierpi. Mam dość tego, że ją biją! Muszę ją jak najszybciej znaleźć. Oddałbym wszystko, żebym to ja był na jej miejscu. Chłopaki cały czas szukają. Prawie ich mieliśmy, ale zniknęli. Uciekli z budynku. Musieli wiedzieć, że ich znaleźliśmy. Ale jakim cudem? Przecież nikt z nas nie kontaktuję się z nimi.
Wszyscy siedzieliśmy w salonie i myśleliśmy co dalej. Nikt niestety nic nie wiedział. Gdzie mogliby być? Kolejny dzwonek do drzwi. Wstałem i poszedłem zobaczyć kto to...albo co. Miałem nadzieję, że nie jest to kolejne nagranie, ale niestety przeliczyłem się. Na ziemi leżała koperta zapewne z kopertą. Wszedłem do domu z nią i od razu podszedłem do odtwarzacza DVD. Wróciłem na miejsce. Ujrzałem Veronica'e stojącą przy ścianie bez bluzki, której pozbyli się już na pierwszym filmie. Usłyszałem w tle śmiech Scoota i kilku innych. Przez chwilę nic się nie działo, ale po chwili Veronica dostała batem po plecach.
 Zamknąłem oczy. Nie chciałem na to patrzeć. Louis podszedł do DVD i wyłączył nagranie. Dziękowałem mu w duchu.
- Musimy ją jak najszybciej znaleźć. - powiedziałem i wstałem podchodząc do mojego laptopa. Włączyłem go, wpisałem hasło i od razu ujrzałem śpiącą Veronica'ę. Uśmiechnąłem się na widok tego zdjęcia. Zrobiłem je kiedy poprosiła mnie, żebym u niej spał. Nawet nie wie o tym zdjęciu. Niech tak na razie zostanie. Zacząłem szukać gdzie oni mogą być. Przecież nie mogli się rozpłynąć.



czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D

środa, 18 lutego 2015

UWAGA!!!

Mam dla was kolejnego bloga. Opowiadanie nie jest pisane o żadnym z One Direction ( jest tam użyte tylko imię "Harry"), ale wydaje mi się, że jest warte uwagi. Fajnie byłoby gdybyście wpadli na niego, skomentowali, ocenili czy się wam podoba. Dla autorki to naprawdę będzie duża motywacja do pisania. Tu macie link .

Rozdział 34

Nie spałem całą noc. Przez cały ten czas myślałem o tym gdzie ona jest. Martwię się o nią jak o nikogo innego. W przyszłości może być tylko jedna osoba o którą będę się tak martwił. Moje dziecko. Po chwili usłyszałem dzwonek do drzwi. Wstałem i podszedłem do drzwi. Miałem nadzieję, że to ona. Niestety kiedy otworzyłem drzwi zawiodłem się. Był to Louis.
- Wróciła? - zapytał na wstępie. Wpuściłem go do środka.
- Nie. - powiedziałem lekko przygaszony. Chłopaki nie wiedzą co do niej czuję i wolę, żeby tak na razie zostało. Weszliśmy do salonu i usiadłem na kanapie.

Czułem na sobie wzrok Louisa. Podniosłem głowę i spojrzałem na niego pytająco.
- Ty ją kochasz. - powiedział po chwili namysłu.
- Ja? Śmieszny jesteś - musiałem jakoś wybrnąć z sytuacji, więc udawałem, że nie wiem o czym on w ogóle mówi.
- Tak ty. Kochasz ją i nie udawaj, że nie. Zależy ci na niej bardziej niż na własnej matce - po tych słowach od razu zmroziłem go wzrokiem. Jako jedyny z mojej paczki wie o wszystkim. - Przyznaj się w końcu - powiedział, a ja spuściłem głowę.
- Aż tak to widać? - zapytałem właściwie sam siebie.
- I to jeszcze jak. Nie widziałem cię nigdy takiego - powiedział Lou, a ja oparłem się o sofę. W pewnym momencie usłyszałem następne pukanie do drzwi. Podniosłem się i poszedłem zobaczyć kto to. Mój przyjaciel poszedł za mną. Otworzyłem drzwi, ale nikogo nie było. Co jest? Ktoś sobie jaja robi? Przecież wszyscy dobrze wiedzą, że ze mną się nie zadziera. Miałem już zamykać drzwi, ale ujrzałem kopertę na ziemi. Podniosłem ją i wróciłem do domu. - Co to? - zapytał stojący w wejściu do salonu Louis.
- Też chciałbym wiedzieć. - powiedziałem i wyjąłem zawartość z koperty. Była tam płyta i jakaś kartka. Zacząłem czytać.
"Mam dla ciebie wspaniałą niespodziankę. Obejrzyj płytę. Tam jest wszystko" Spojrzałem na podejrzaną płytę i podszedłem do odtwarzacza DVD. Włożyłem płytę i po chwili na ekranie telewizora ujrzałem Veronica'ę. Była przywiązana sznurami do sufitu. Jej włosy i ubranie było mokre. Słyszałem jakieś śmiechy w tle. Jeden śmiech utkwił mi w pamięci. Dokładnie wiedziałem do kogo on należał. Nie mogę pozwolić mu jej zabić. Ja ją kurwa kocham.

 Zaczęli ją bić, a na koniec rozcięli jej brzuch. Patrzyłem na ten film szeroko otwartymi oczami. Wiedziałem, że coś jest nie tak. Louis wziął ode mnie pilot i wyłączył urządzenie.
- Co masz teraz zamiar zrobić? - zapytał Louis, a ja wstałem z kanapy.
- Zamierzam zabić Scoota - powiedziałem i zacząłem iść w stronę wyjścia. Ubrałem buty i wyszedłem z domu zostawiając go samego. Byłem wkurwiony na siebie i na niego.

OCZAMI VERONICA'I

Krew przestała już lecieć, ale ból nie ustał. Dalej wszystko mnie boli i nie mam nawet jak się ruszyć. Moje nadgarstki są całe poprzecierane do krwi. Na całym ciele mam siniaki. Co chwilę ktoś przychodzi potrenować boks na mnie. Nie wiedzą co to litość. Nie wiem nawet ile tu jestem. Czy dzień, czy tydzień, czy godzinę. Mój zegar staną. Cały czas jest to samo w kółko. Przychodzą, biją, wychodzą. To jest chyba najgorsze co mnie spotkało w życiu. Wolałabym, żeby mnie zabili, a nie bili i zostawiali. Chcę umrzeć!
Żelazne drzwi od pomieszczenia się otworzyły. Do pokoju weszło dwóch chłopaków w moim wieku albo starszych o 2 lata. Nie widziałam ich jeszcze tu co jest dziwne, bo było tu już sporo ludzi... albo po prostu ja już nie wiem kogo widzę. Patrzyłam na nich z przerażeniem. Już nic nie mówiłam, bo dostawałam jeszcze bardziej. Jeden z nich usiadł i przyglądał się mi, a drugi zaczął do mnie podchodzić. Do moich oczu napłynęły nowe łzy. Chłopak przede mną napił się wody, a po chwili przybliżył butelkę do mnie. 

- Napij się - powiedział miło, a ja na niego dziwnie spojrzałam. Muszę przyznać, że nie tego się spodziewałam. Przybliżył bardziej butelkę, a ja się napiłam. Brakowało mi jej, bo odkąd tu przyszłam nic nie jadłam i nie piłam.
- Dziękuję - powiedziałam prawie niesłyszalnym głosem.
- Teraz moja kolej - powiedział chłopak siedzący na krześle, przy ścianie i po chwili do mnie podszedł. Przez chwilę analizował moją twarz, a po chwili z całej siły uderzył mnie brzuch. Jęknęłam z bólu. Najpierw dają mi wodę, a później mnie biją. Super. Spojrzałam na nich. Chłopak szykował się do następnego ciosu, który po chwili dostałam w bok.
- Już wystarczy - powiedział chłopak, który dał mi wodę i wyszli z pokoju. 
                                                                ***
- Mamo! Boję się! - krzyczałam gdy moja rodzicielka gdzieś zniknęła. Byłam sama na wielkiej polanie.- Mamo! - krzyknęłam znów, ale dalej nie wiedziałam gdzie jest. Zostawiła mnie? Gdzie ona jest? Zaczęłam rozglądać się, ale nic nie widziałam. Dosłownie. Sama czerń. - Gdzie jesteś?! - zaczęłam płakać. Nie wiedziałam co się dzieje.
- Zostaliśmy sami - usłyszałam czyjś głos. Szybko się odwróciłam. Mój ojciec.
- Tato co ty tu robisz? - zapytałam zdezorientowana.
- Od dziś będę twoim koszmarem - wyszeptał mi do ucha, a ja się szybko cofnęłam.
- O czym ty mówisz? - zapytałam i poczułam uderzenie...

 

Otworzyłam szeroko oczy. Tak. Dostałam w twarz w rzeczywistości, ale ten sen już kiedyś miałam i teraz to mnie bardziej martwi. Czemu mi się to przyśniło? Czy to co się teraz dzieję ma coś związane z moim ojcem? Przecież to niemożliwe. Spojrzałam na osobę przede mną. Ta sama co rozcięła mi brzuch. Teraz dopiero się mu przyjrzałam. Miał zielone oczy, ciemne włosy, około 40 lat, nie miał żadnych oznak starości.
- Może ją już z tego spuścić? - zapytał jeden z nich. Facet stojący przede mną zaczął analizować to co powiedział ten z tyłu.
- Dobra - powiedział i spuścił mnie z lin. Od razu upadłam na ziemię. Wszystko mnie bolało, a po chwili jeszcze doszło kopanie mnie. Jak sądzę, to wszystko było nagrywane. Te filmy na pewno idą do Harry'ego. Jak ja bym chciała,  żeby był teraz przy mnie. Po jakimś czasie kopanie ustało, a zaczęłam kaszleć krwią. Jestem pewna, że mam chociaż jeden krwotok wewnętrzny. Ale kogo to obchodzi? Chyba tylko mnie. Ewentualnie tamtego chłopaka, który dawał mi wodę. Ale nikogo innego. Rozejrzałam się po pokoju. W koncie leżał jakiś stary materac, krzesło obok niego i lustro na ścianie. Za mną był stolik z kilkoma narzędziami, między innymi nóż, którym mnie zraniono. Przeczołgałam się i położyłam się na brudnym, zniszczonym materacu. Chciałam, żeby to się już skończyło. Wolałabym chyba zostać ze swoim ojcem niż być tu. 

OCZAMI HARRY'EGO

Nie ma jej już pięć dni, a ja nie masz żadnych śladów. Jedyne co dostałem to kolejne nagranie jak ją biją. Mimo, że to jest straszny widok, oglądałem to kilka razy. Miałem nadzieję, że będą w nm jakieś wskazówki, ale nie. Nic nie było. Louis i cała banda pomaga mi coś znaleźć, ale to jest trudne. Chciał, żeby go nie znaleźć, chciał, żebym cierpiał, chciał się odegrać, ale nie wiem za co. 
- Mam coś - usłyszałem głos Nialla. - Był widziany ostatnio w jakimś starym magazynie za miastem - powiedział patrząc w ekran komputera.
- Wyślij mi adres SMSem. Jadę tam - powiedziałem poważnie i wyszedłem z domu. Nie mogłem tracić czasu. Musiałem ją znaleźć i stamtąd zabrać. Nie mogła już cierpieć. Po chwili dostałem SMSa i ruszyłem w tamto miejsce. Było dość daleko, więc jechałem jak najszybciej się dało. Miałem jeszcze nadzieję, że policja mnie nie złapie. Nie chcę mieć policji na karku. Po około 30 minutach byłem na miejscu. Na pierwszy rzut oka nie było żywej duszy, ale musiałem sprawdzić. Może jest gdzieś tam. Wysiadłem z samochodu i pobiegłem do budynku. Uchyliłem drzwi i ostrożnie wszedłem do środka.


czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D

Mimo dużych zaległości w szkole udało mi się napisać. Mam nadzieję, że wam się podoba :)

czwartek, 12 lutego 2015

PRZEPRASZAM

Przepraszam, ale wciągu następnego tygodnia rozdział się nie pojawi. Aktualnie jestem w szpitalu, więc nie mam jak pisać, a do tego jak wrócę do domu, będę miała dużo zaległości, które postaram się jak najszybciej nadrobić, żeby zacząć pisać. Przepraszam jeszcze raz i życzę miłego dnia :)

sobota, 7 lutego 2015

Rozdział 33

Głowa mnie strasznie boli. Nie wiem co się dzieje. Moja głowa zwisa w dół, a ręce chyba są przywiązane gdzieś na górze. Zaraz. Co?! Chciałam podnieść głowę, ale usłyszałam czyjąś rozmowę.
- Dałeś jej za dużo?! - usłyszałam głos jakiegoś mężczyzny. Nawet go nie znałam.
- Dałem tyle ile mówiłeś. - usłyszałam drugi głos. Z tego co wywnioskowałam ten drugi był młodszy. - Zaraz powinna się obudzić. - znów ten głos. Po chwili poczułam mocne pociągnięcie za włosy przez co moja głowa została podniesiona do góry. Syknęłam w bólu i spojrzałam na osobę stojącą przede mną. Nie poznałam jej w ogóle. Kim on jest?
- O obudziłaś się. - nie, dalej jestem nieprzytomna.
- Kim ty jesteś? - zapytałam po chwili z lekkim strachem.
- Twoim największym koszmarem. - wyszeptał mi do ucha, a przez moje ciało przeszły ciarki. Miałam ochotę się rozpłakać. Co ja w ogóle tu robię?
- Czemu tu jestem? - zadałam kolejne pytanie. Może nie powinnam, ale nie mogłam się powstrzymać.
- Muszę się odegrać na  jednym chłopaczku. Znasz go. I to bardzo dobrze. Może domyślasz się kto to? - zapytał, a ja udając, że się nie boję zaczęłam udawać, że intensywnie myślę. Wiedziałam doskonale o kogo mu chodzi. O Harry'ego. No, bo o kogo innego? 

- Nie. Nie wiem o kogo ci chodzi. - powiedziałam po chwili obojętnie i uśmiechnęłam się.
- Nie graj ze mną, bo pożałujesz. - wysyczał przez zęby, trzymając moją głowę tak, żebym na niego patrzyła.
- Nie takie rzeczy się ze mną działy. - powiedziałam z pogardliwym uśmiechem. Musiałam być twarda mimo, że w środku krzyczałam jak mała dziewczynka. Nie minęła sekunda od mojej wypowiedzi, a już dostałam w twarz.
- Miej nadzieję, że Styles zrobi wszystko co chcę, bo inaczej pożegnasz się ze światem. - powiedział i wyszedł. Zostałam sama. Super. Zostałam sama z bolącym policzkiem. Co ja mam teraz zrobić? Pozostało mi chyba tylko modlenie się o to by Harry nie zrobił nic co by mnie zabiło. Nie chcę umierać...To znaczy, miałam momenty kiedy miałam dość życia, ale teraz chcę żyć. Zdała sobie z czegoś sprawę i muszę to powiedzieć przed śmiercią. Brakuje mi teraz Harry'ego. Spojrzałam na drzwi i patrzyłam na nie bez przerwy, aż do czasu kiedy ponownie zasnęłam.
                                                                 ***
Poczułam na sobie wiadro zimnej wody. Przez chwilę nie wiedziałam co się dzieję, ale po chwili sobie przypomniałam. Serio? Nie mogliście mnie szturchnąć albo coś? Podniosłam głowę do góry i zobaczyłam już wczoraj znienawidzoną przeze mnie osobę.
- Mmm... Wiadro zimnej wody. Jakie to oryginalne. - powiedziałam teatralnie.
- Zamknij się. Teraz czas na mały filmik. - powiedział śmiejąc się złowieszczo.
- Jaki film? - zapytałam zdezorientowana. O co mu chodzi z tym filmem?
- Mam nadzieję, że jesteś dobrą aktorką. Choć w sumie nie. Nie będziesz musiała grać. - powiedział z swoim uśmiechem i po chwili kamera została włączona.
- Co wy chcecie robić? - zapytałam patrząc na każdego z nich. Nie minęła sekunda, a dostałam w brzuch. To są chyba jakieś jaja? Skuliłabym się z bólu, ale nie miałam jak, bo dalej byłam przywiązana do sufitu, a moje stopy ledwo sięgały do podłogi. Do moich oczu naleciały pierwsze łzy, ale nie pozwoliłam im wylecieć.
- Masz cierpieć! - wydarł się, a po chwili dostałam kolejny cios tym razem w plecy. Czułam się jak worek treningowy...stop. Przecież ja nim byłam! Tym razem nie udało mi się powstrzymać łez i spłynęły one po mojej twarzy.
- Czego wy ode mnie chcecie?! - wydarłam się przez łzy.
- Od ciebie? Nic. - powiedział śmiejąc się i podszedł do mnie z nożem w ręku. Moje oczy wyglądały jak pięciozłotówki.
- Proszę nie. - zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Kolejny śmiech. Moja bluza została podarta, a ja zostałam w samych spodniach i staniku. Nóż przejechał po moim brzuchu, a z moich ust wydostał się głośny krzyk. To bolało i to bardzo. Może naprawdę nie ma dla mnie miejsca na ziemi? Może Bóg chce się mnie stąd pozbyć w bolesny dla mnie sposób. Z rozciętego miejsca leciała ciemnoczerwona ciecz. Krew.

 Moja głowa przez chwilę zwisała bezwładnie, a po chwili ją podniosłam głowę i naplułam mu w twarz. - Nienawidzę cię! - wydarłam się do niego, a po chwili z moich ust wydostał się głośny pisk. Mocno dostałam w twarz. Kamera został schowana, a mnie zostawiono samą. Było mi zimno, byłam głodna, obolała i bardzo tęskniłam za Harrym. Chciałabym teraz być z nim w domu nawet kłócą się, ale chciałam, żeby był przy mnie. Teraz.

OCZAMI HARRY'EGO

Veronica wyszła, a ja zostałem w domu. Było mi trochę głupio. Nie powinienem jej całować. To nie było w porządku wobec niej. W końcu powiedziała, że nie wie co do mnie czuję, a ja nie chcę naciskać. Ta dziewczyna mi strasznie namieszała w głowie. Staję się... słaby. Nie wiem jak inaczej to nazwać. Jestem delikatny jeśli chodzi o nią. Nie chcę jej skrzywdzić. Wiem, że zdążyłem to zrobić już psychicznie i to wiele razy, ale dzisiaj doszła jeszcze przemoc fizyczna. Nie wiem co mnie poniosło. Chciałem wiedzieć o czym myślała, a ona mi nie powiedziała. Wiem, że nie musi mi tego mówić, ale jestem ciekawy o czym myśli. Czy myśli o mnie, czy o ojcu, Emily czy czymkolwiek innym, ale ja po prostu chcę wiedzieć. Chcę ją uchronić przed wszystkim, wszystkimi. Po raz kolejny spojrzałem na zegarek. Była już 21. Gdzie ona jest? Zadzwoniłem do niej, ale nie odbierała. Może nie słyszała. Zadzwoniłem jeszcze dwa razy, ale dalej nic. Co się dzieje? Przecież zawsze odbierała. Zadzwoniłem też do Caroline, ale u niej jej nie było. Mam złe przeczucia. Poczekam jeszcze chwilę, jeśli się nie zjawi dzwonie do wszystkich.
                                                                  ***
Jest już północ, a jej dalej nie ma. Obdzwoniłem już wszystkich, ale nikt nie wie gdzie jest. Chodzę cały w nerwach. Nie wiem co ze sobą zrobić. Telefonu nie odbiera, nikt jej nie widział. Mam złe przeczucia. Może coś jej się stało? Może ktoś ją porwał? Może się zgubiła? Nic nie wie. Zniknęła. Zniknęła bez śladu.
- Kurwa! - krzyknąłem i rozwaliłem pierwszą lepszą rzecz jaka wpadła mi do rąk. Okazało się, że to lampa. Po raz pierwszy w życiu...drugi, czułem się bezradny. Nie wiem gdzie jest, co się z nią dzieję, co mam zrobić, czy zacząć jej szukać? Mogłem wyjść z domu i nie pozwolić jej wychodzić. Byłaby wtedy bezpieczna, a teraz? Teraz pewnie jest w niebezpieczeństwie.


czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D

niedziela, 1 lutego 2015

Rozdział 32

Harry patrzył przez sekundę na mnie analizując chyba co się dzieję i po chwili z lekkim strachem w oczach puścił mnie. Szybko go wyminęłam i pobiegłam schodami do mojego pokoju.
- Veronica. - usłyszałam tylko wołanie Harry'ego, ale nie zwracałam na nie uwagi. Zamknęłam się w pokoju i usiadłam na łóżku. Starłam łzę, którą miałam na policzku. Wiem, że Harry szybko się denerwuję, ale bez przesady. Wstałam i podeszłam do lusterka. Zdjęłam mój żakiet i spojrzałam na ramiona. Były tam odbite palce Harry'ego. Świetnie. Czekają mnie jakieś 2 tygodnie bez bluzek na ramiączkach. Podeszłam do drzwi upewniając się czy są zamknięte i rozebrałam się. Ubrania poskładałam w kostkę i w samej bieliźnie podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej krótkie, czarne, dresowe spodenki i białą bluzę z napisem "Crazy Mofos". Ubrałam je na siebie.

 Trochę nie logiczne, bo dół jak na lato, a góra jesień, ale czasem tak chodzę. Wzięłam telefon, żeby sprawdzić która godzina. Była już 11. Odłożyłam telefon na łóżko i podeszłam jeszcze raz do szafy i wyjęłam z niej gitarę. Zaczęłam coś brzdąkać. A dokładnie moją ulubioną piosenkę Justina Biebera "As Long As You Love Me". Nie chciałam męczyć głosu, więc nie śpiewałam. Po jakimś czasie usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Przestałam grać.
- Veronica? Mogę wejść? - usłyszałam głos Harry'ego. Odłożyłam gitarę podniosłam się. Podeszłam trochę szybszym krokiem do drzwi i je otworzyłam. Wróciłam się i usiadłam na łóżku. Popatrzyłam pytająco na Harry'ego. - Prze...Przepraszam. - zająkał się lekko. Uśmiechnęłam się lekko.
- Jest okey. - powiedziałam z uśmiechem.
- Naprawdę nie chciałem. Poniosło mnie. Źle się teraz z tym czuję. - powiedział, a ja przewróciłam oczami.
- Powiedziałam, że jest już dobrze. - on chyba nie rozumie tych słów.
- Nie chciałem cię skrzywdzić. - kontynuował. Westchnęłam głośno.
- Raz, dwa. 50 pompek ze mną na plecach inaczej ci nie wybaczę. - powiedziałam jak żołnierz czy ktoś tam inny.
- Tak jest. - powiedział salutując i po chwili już był na podłodze czekając na mnie, aż usiądę na jego plecach.
- Ale, że ja mam usiąść? - zapytałam niepewnie. Nie mówiłam tego na serio, ale jeśli on chcę to ja zobaczę jego możliwości.
- Nie. Masz tańczyć. - powiedział z sarkazmem. Zaśmiałam się i usiadłam po turecku na jego plecach. Zaczął robić pompki, a ja prawie poleciałam do tyłu. Na szczęście zdążyłam się złapać jego ramion.
- Nie jest ci za ciężko? - zapytałam po chwili z uśmiechem. Robił z tego co naliczyłam dwudziestą pompkę i nawet się nie zmachał. Ja nawet dziesięciu nie zrobię bez nikogo na plecach, a on ze mną już dwadzieścia?! To nie jest fair.
- Dziewczyno. Ważysz tyle co piórko. - powiedział zatrzymując się na chwilę.
- Piórko ważące 55 kg. - zaznaczyłam. Popatrzył na mnie "groźnym" spojrzeniem, a ja uśmiechnęłam się niewinnie. Po chwili Harry zrobił te pięćdziesiąt pompek, a ja wstałam z niego. Spojrzałam czy są  jakieś oznaki zmęczenia. Zero? Czemu ja tak nie mogę? 

- To teraz ty. - powiedział z uśmiechem, a ja spojrzałam na niego jak na debila. Chyba go pogięło. Zaczęłam się śmiać - No już. - powiedział, a ja spoważniałam. On tak na serio? Sądząc po jego wyrazie twarzy to tak. Przygotowałam się do pompek. Chciałam robić pierwszą, ale ktoś na mnie usiadł. Domyślacie się kto to. Próbowałam się chociaż odrobinę podnieść, ale nic. Zostałam przygnieciona przez ciężkiego Harry'ego.
- Zejdź! Jesteś ciężki! - powiedziałam próbując go zrzucić, ale jedyne co dostawałam to zmęczenie. Harry się zaśmiał i zszedł ze mnie, a później pomógł mi wstać.
- Nawet jednej. Wstydziłabyś się. - powiedział, oczywiście w żartach.
- Jak taki słoń na mnie usiadł to się dziwisz? - powiedziałam po chwili i spojrzałam kątem oka i zaczęłam uciekać śmiejąc się przy tym. Zbiegłam jak najszybciej na dół i wybiegłam do ogrodu przez drzwi balkonowe. Niestety zostałam złapana już na dworze. Harry obejmował mnie w pasie, ale i tak nie mogłam dosięgnąć ziemi. Wierzgałam się próbując wydostać, ale na marne.
- Tak ci się śpieszy do basenu? - zapytał, a ja zesztywniałam na moment. Tu jest basen?!
- Harry, proszę cię. Ja nie chcę być mokra, proszę postaw mnie. - powiedziałam błagającym głosem.
- Jakaś kara musi być. - powiedział niosąc mnie w stronę basenu. Błagałam w duchy, żeby dał mi spokój i nie wrzucał mnie do wody.
- Ale niech to nie będzie basen. Będę chora. - mam nadzieję, że to jest jakiś argument.
- Mimo, że jesteś przegrana nie dasz za wygraną, prawda? - zapytał zatrzymując się przy basenie.
- Nie. - powiedziałam dumnie.
- To przykro mi, ale ja zawsze wygrywam. - powiedział z uśmiechem i już chciał mnie wrzucać, ale zawiesiłam się mu na szyi. Musiałam się lekko podciągnąć, bo moje stopy były zamoczone w  basenie. Oplotłam jego talie nogami i byłam już bezpieczna. Chyba, że decyduje się wskoczyć do wody razem ze mną. Trzymałam się go mocno, bo miałam lekkie obawy, że spadnę. Głowę schowałam w zagłębieniu jego szyi i czekałam, aż się chociaż odrobine cofnie, żebym mogła zejść i być bezpieczna przed wpadnięciem do basenie.
- Cofniesz się odrobinę? - zapytałam jak mała dziewczynka.
- Tak, jasne. - powiedział jakby zdezorientowany trochę i cofnął się o krok do tyłu. Zeszłam z niego, ale moja wolność nie trwała długo. Przerzucił mnie sobie przez ramie i wszedł do domu zamykając drzwi balkonowe. Położył mnie na kanapie i usiadł na mnie okrakiem. Zaczął mnie łaskotać. Ja go chyba zabiję. Mój śmiech jestem pewna, że było słychać jeszcze jakieś kilka domów dalej.
- Harry, proszę. - krzyczałam przez śmiech. Przestał, a ja odetchnęłam z ulgą.  - Nienawidzę cię. - powiedziałam śmiejąc się.
- Wiem, że tak nie jest. - powiedział z uśmiechem, a ja spojrzałam na niego nie śmiejąc się. Po chwili jednak znów się zaśmiałam. Po chwili Harry spoważniał. - Mogę zobaczyć twoje ramiona? - zapytał cicho. Ja też spoważniałam. Kiwnęłam lekko głową. Harry się przybliżył, a ja jakimś cudem odsłoniłam ramie. Poczułam Harry'ego palce na moim ramieniu. Jeździł opuszkami palców po fioletowych śladach. Po moi ciele przeszły ciarki kiedy poczułam jego oddech na ramieniu. Byłam do niego tyłem, więc nie widziałam dokładnie jego twarzy. Po chwili poczułam jego delikatne wargi na moim ramieniu. Na chwilę zesztywniałam, ale po chwili odwróciłam powoli głowę w jego stronę. Miał zamknięte oczy, a jego usta co chwilę delikatnie dotykały mojego ramienia.

 Po chwili podniósł głowę i spojrzał mi w oczy. Zaczęliśmy się całować. Nie był to taki delikatny pocałunek. Był całkowitym przeciwieństwem. Harry był agresywny i czułam jakby...Nie wiem.
- Stop. Przepraszam. Nie powinienem. - powiedział i podniósł się. - Poniosło mnie. - dodał po chwili. Nie odzywałam się, choć ja w końcu oddałam ten pocałunek.
- Harry... - chciałam coś powiedzieć, ale mi przerwał. Ugh. Nienawidzę kiedy to robi.

- Nie. Mieszasz mi w głowie dziewczyno. Nie wiem co w sobie masz, ale przez ciebie przestaję być już sobą. - powiedział, a ja spuściłam głowę.
- Pójdę się przejść. - powiedziałam wstając. Poszłam a górę do mojego pokoju. Przebrałam się w długie jeansy, a bluzę zostawiłam. Wyszłam z pokoju i od razu zbiegłam na dół.
- Jeśli nie chcesz wychodzić to nie wychodź, ja wyjdę. - powiedział stojąc w wejściu do salonu.
- Nie. Potrzebuję trochę powietrza. - powiedziałam i uśmiechnęłam się blado. Ubrałam moje czarne nike za kostkę i wyszłam z domu. Było już trochę chłodniej, więc dobrze, że ubrałam tą bluzę. Ruszyłam w stronę centrum miasto. Po jakiś 5 minutach poczułam jak ktoś zakłada mi worek na głowę i podnosi.


czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D

Dzisiaj urodziny Harry'ego! :)

Najlepszego Harry :D

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział 31

Spojrzałam jeszcze raz w stronę Harry'ego i ruszyłam w stronę szkoły. Ciekawe jak długo potrwa ten spokój. Nie chcę spotkać tu dwóch...właściwie trzech osób. Niestety pewnie za jakieś 5 minut je ujrzę. Ostatni raz wzięłam głęboki oddech i weszłam do budynku. Od razu prawie wszyscy na mnie spojrzeli, kilka osób się śmiało, inne szeptały coś między sobą, a jeszcze inni patrzyli na mnie z pogardą.
 Co ja takiego zrobiłam? Mam nadzieję, że Emily nie wyjawiła mojego sekretu albo Josh...choć w sumie Josh jest bardziej rozsądny od Emily. Szybko ruszyłam na sale gimnastyczną gdzie ma być apel i usiadłam na swoim starym miejscu, czyli na samym początku przy ścianie. Nikt mnie tam praktycznie nie widział, więc miałam spokój. 


***
Apel jak zwykle był nudny jak flaki z olejem. Dyrektor mówił o nauce i różnych bzdetach jak co roku. Na koniec jeszcze rozeszliśmy się do klas gdzie dostaliśmy plan lekcji i mogliśmy wracać do domu. Wyszłam pierwsza z klasy i szybkim krokiem ruszyłam w stronę wyjścia ze szkoły. Po drodze wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Harry'ego, żeby po mnie przyjechał. Kiedy byłam na zewnątrz schowałam telefon do kieszeni i stanęłam w miejscu wypatrując samochód Harry'ego. Wiem, że dopiero zadzwoniłam, ale chciałam, żeby już przyjechał. Niestety to się nie stało przed spotkaniem z nią...Mins.
- Kogo my tu mamy. Królowa obciachu. - powiedziała i razem ze swoją bandą. Miley, tak jak Mins jest blondyną. Głupią blondyną i Ashley, farbowana blondyna. Nienawidzę ich.
-Czego chcesz? - wysyczałam przez zęby, odwracając się w ich stronę. Miały te ich głupie uśmieszki na twarzy.
- Ja? Czy ja kiedykolwiek czegoś chciałam? - zapytała jak głupia...sorry. Zapytała głupia. Mam jej serdecznie dosyć. Jeśli chce mnie upokorzyć to niech to teraz zrobi, a nie głupio gada.
- Odwal się ode mnie. Nie znudziło ci się upokarzanie mnie? Ja ci nic nie zrobiłam, a ty mi co rusz. Mam dość twojego głupiego głosiku i mam dość głupiej ciebie. - powiedziałam akcentując słowo "głupiej".

- Odszczekaj to. - powiedziała popychając mnie tak mocno, że upadłam na ziemię.
- A przepraszam bardzo... Dlaczego? - zapytałam wstając z ziemi. - Nie mam zamiaru kłamać. - powiedziałam pewnie co mi się rzadko zdarza. Dziewczyna uderzyła mnie w twarz, ale tak, że w sumie nie bolało. Zaśmiałam się.
- Jeszcze raz się tak do mnie odezwiesz szmato, a skończy się to gorzej. - chciała być groźna? Coś jej nie wyszło.
- Nie mam zamiaru zniżać się do twojego poziomu. - chciałam już odchodzić, ale złapała mnie za rękę i pociągnęła do tyłu. Zaczęły bawić się mną jak piłką. Była przepychana z jednego plastika do drugiego. Próbowałam się wydostać z tego popychania ,ale trzy na jedną to nie zbyt fajne. No cóż. To moje życie. Kiedy miałam Josha to on zawsze mnie ratował od nich, a teraz?
- Nie przeszkadzam? - usłyszałam poważny i wkurzony głos Harry'ego. Dzięki Bogu. Dziewczyny przestały mnie popychać przez co wylądowałam na ziemi. One też go znają? Chyba byłam jedyną osobą, która nie wiedziała o jego istnieniu. Spojrzałam na ich twarze. Były przerażone, a Harry patrzył na każdą z nich osobno z groźnym spojrzeniem, ale kiedy leżałam na ziemi pomógł mi wstać.
- Dziękuję. - powiedziałam cicho do Harry'ego.
- Jeszcze raz zobaczę taką sytuację, a nie skończy się to dobrze. - warknął i odwrócił się do nich tyłem zmierzając do samochodu. Poszłam w jego ślady. - Czemu mi nie powiedziałaś? - zapytałam bez uczuć.
- Przepraszam. Wstydziłam się. - powiedziałam cicho wchodząc do samochodu. Torbę położyłam sobie pod nogi, a Harry ruszył.
- Głowa cię jeszcze boli? - zapytał z troską.

- Nie. Przestała - powiedziałam i otworzyłam lusterko, żeby zobaczyć jak wyglądam. Pewnie mam potargane włosy i czerwony policzek...i zgadłam.
- Kiedy to się zaczęło? - zapytał poważnie i spojrzał na mnie na ułamek sekundy. Spuściłam na chwilę głowę.
- Właściwie to od początku jak przyszłam do tej szkoły. Mins denerwowało to, że zaczynałam się robić bardziej sławna od niej w szkole, choć prawda była taka, że byłam szarą myszką w kącie i rozmawiałam tylko z kilkoma osobami. Zaczęła mnie upokarzać, brudziła mi ubrania, oblewała mnie sokiem pomarańczowym i mówiła wszystkich, że się zsikałam, popychała mnie, podrywała mojego byłego. Robiła wszystko, żeby mi uprzykrzyć życie. - powiedziałam i między czasie zaczęłam układać sobie włosy. Musiałam chociaż trochę normalnie wyglądać. - Dzisiaj wychodzę z Caroline na zakupy. - powiedziałam kiedy dojechaliśmy do domu. Złapałam za klamkę i popchnęłam drzwi, ale nic. Znowu blokada? Spojrzałam na Harry'ego, który był już w drodze. Jego mina mówiła sama za siebie. Uśmiech, który próbował jakoś ukryć mówił więcej niż tysiąc słów. Kiedy otwierał drzwi zmroziłam go wzrokiem.
- Jeszcze się nie nauczyłaś. - powiedział z uśmiechem.
- A było już tak fajnie - powiedziałam i wysiadłam z samochodu - Nie lubię jak ktoś otwiera przede mną drzwi - powiedziałam marudząc. - Czuję się jakbym była niepełno sprytna. - powiedziałam i zrobiłam minę smutnego pieska.
- Niepełno co? - zapytał śmiejąc się lekko Harry kiedy odwrócił się w moją stronę.
- Niepełno sprytna. Pani Kate tak zawsze mówiła. Moja nauczycielka od artystycznych. Kochałam ją, ale musiała się wyprowadzić. Chodziłam do niej nawet na chór. Zawsze było wtedy zabawnie. - powiedziałam i zaśmiałam się na to wspomnienie. Czasem zamiast śpiewać tańczyłyśmy, śmiałyśmy się i gadałyśmy. Traktowaliśmy ją jak naszą koleżankę. Miała nieźle zrytą głowę, co nie? - zapytał Harry, a ja kiwnęłam głową. Weszliśmy do domu. Ściągnęłam buty i od razy skierowałam się w stronę salonu. Mimo, że miałam sukienkę walnęłam się na kanapę nie dbając czy się podwinie, czy nie. Oczywiście ją trochę poprawiłam, ale nie ważne.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Niby nie jest to mój dom, ale czuję się w nim jak u siebie. To chyba dobrze, nie? Dalej ciekawiły mnie co się stało z Harry'ego rodziną. Spojrzałam w stronę tamtych zdjęć. Wyglądał na szczęśliwego. Czemu tak się zmienił? Uśmiechnęłam się. Harry jest dla mnie jak starszy brat, którego zawsze chciałam mieć, a nie miałam...właśnie. Jak brat. Wiem, że Harry coś do mnie czuje, ale czy ja do niego? Nie jestem pewna, więc wole na razie nie drążyć tego tematu.
- O czy myślisz? - zapytał, a ja szybko na niego spojrzałam.

- O niczym ważnym. - powiedziałam i uśmiechnęłam się blado. Mam nadzieję, że to kupił, bo nie mam zamiaru mu tego mówić, a jeśli tak myśli to się myli.
- Veronica. - powiedział ostrzegawczo. Wywróciłam oczami.
- Naprawdę o niczym. - powiedziałam i wstałam z kanapy. Chciałam iść się przebrać. Kiedy już miałam go wyminąć złapał mnie za ramiona i postawił na przeciwko siebie.
- O czym myślałaś? Powiedz - robił się zdenerwowany? Ale czemu? Mam prawo mu tego ni mówić. Mam, prawda?
- Harry. Nie muszę ci się spowiadać. - powiedziałam pół westchnięciem.
- Właśnie, że musisz. - powiedział przez zęby, a jego oczy pociemniały odrobinę. Był coraz bardziej zdenerwowany. 

- Nie. Nie muszę. - powiedziałam pewnie i próbowałam się wyrwać z uścisku, ale na marne. Jego ręce mocniej zacisnęły się na moich ramionach i zaczęło mnie to trochę boleć.
- Nie denerwuj mnie. - powiedział przez zaciśnięte zęby. Zaczynam się bać.
- Puść mnie. Chcę iść do pokoju. - podjęłam drugą próbę wydostania się z jego uścisku, ale na marne. Jego uścisk coraz bardziej się zaciskał, a mnie to już naprawdę bolało i byłam wręcz pewna, że jeszcze chwila, a będą siniaki.
- Najpierw powiedz. - czy on nie rozumie słowa "NIE" ? Popatrzyłam na niego. Z bólu zaczęły mi się zbierać łzy.
- Harry puść. To boli. - powiedziałam wręcz płaczliwym głosem, a po moim policzku spłynęła pierwsza łza, która miałam nadzieję, że nie wypłynie.



czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D