OCZAMI VERONICA'I
Harry namówił mnie na imprezę. Nie wiem jakim cudem, ale udało mu się mnie namówić. Przygotowania wyglądały tak, że Harry wybrał mi ciuchy, a ja po prostu wzięłam szybko prysznic, rozczesałam włosy i zrobiłam trochę mocniejszy makijaż, bo dodałam kreski i więcej maskary. Przejechałam błyszczykiem po ustach i wyszłam z łazienki. Byłam ubrana w czarne krótkie spodenki z ćwiekami poszarpane na dole do tego lekko prześwitującą czarną bluzkę bez rękawów. Co do butów była lekką sprzeczka, bo ja chciałam zwykle trampki, a on wysokie szpilki. Wyszło na jego i musiałam męczyć się w szpilkach. No, ale trudno. Harry był ubrany w czarne znoszone jeansy i czarną koszulkę opinającą się lekko na jego torsie, a do tego czarne trochę zniszczone converse. Na miejsce dojechaliśmy w jakieś 15 minut. Wysiadłam z samochodu i razem z Harrym skierowałam się w stronę wejścia. Kiedy chciałam stanąć w kolejce, pociągnął mnie i po chwili byliśmy obok ochroniarzy. Co on robi? Przecież musimy stanąć w kolejce. Tak nas nie wpuszczą.Rzucili sobie tylko spojrzenia i bez problemu weszliśmy do środka.
Z ust osób czekających w kolejce wydobyły się jęki niezadowolenia. Już po chwili do moich uszu doszła głośna muzyka, a do nosa zapach alkoholu, papierosów, marihuany i potu. Już miałam ochotę się odwrócić i cofnąć, a dłoń Harry'ego mnie powstrzymywała. Było to dla mnie dziwne, ale czułam się przy nim bezpiecznie. Nie umiałam tego wytłumaczyć. Bo w końcu to najniebezpieczniejszy chłopak w mieście i jego okolicach, a ja czułam się przy nim bezpiecznie. Tego nie dało się wytłumaczyć. Podeszliśmy razem do baru.
- Co chcesz? - zapytał mnie po tym jak podszedł do nas kelner.
- Cole z lodem. - powiedziałam pewnie, a po chwili dostałam swoje zamówienie, a Harry swoje. Nie miałam zamiaru pić alkoholu...W ogóle nie miałam zamiaru wychodzić, ale Harry mnie namówił. W sumie to jak będę z nim mogę wyjść, ale sama jakbym miała wyjść to się boję. Odwróciłam się do parkietu. Ci co na mnie patrzyli, patrzyli jak na nic nie wartą dziwkę, ale przecież nie ubrałam się tak, więc nie rozumiałam tego. Spojrzałam na Harry'ego. Jego twarz była kamienna. Jak zwykle. Przewróciłam oczami i ruszyłam za nim. Usiedliśmy na jednej z wolnych kanap.
- Przepraszam na chwilę. - powiedział i wstał. Zostałam sama, ale nie długo, bo po chwili przyszedł do mnie jakiś chłopak. Trochę starszy ode mnie. Miał włosy postawione na żel. Był blondynem i był przystojny to muszę przyznać. Choć blondyn i przystojny według mnie się wyklucza.
- Co taka piękna dziewczyna robi tu sama? - ale podryw. Nie ma co.
- Przecież jesteś ze mną. Nie jestem sama. - powiedziałam z "uwodzicielskim" uśmiechem. Boże. Co ja robię? Zaśmiał się.
- Chcesz drinka? - zapytał po chwil. Tak od razu? Po minucie" znajomości" ?
- Nie. Ja nie piję. - szybko pokręciłam głową.
- Nie daj się prosić. Tylko jeden drink. - powiedział "błagającym" głosem. Popatrzyłam na niego przez chwilę czy nie jest jakiś podejrzany.
- No dobra. - powiedziałam po chwili zastanowienia. Uśmiechnął się zwycięsko i pokazał kelnerowi, żeby zrobił drinka, którego po chwili mi dał.
- A tak w ogóle jestem Josh. - przez samo wypowiedzenie tego imienia zrzedła mi trochę mina. Co jeśli on jest taki jak "mój" Josh? Szybko się ogarnęłam. Nie mogłam skreślać chłopaka przez to jak ma na imię. To jest chore.
- Veronica. - powiedziałam i podałam mu rękę, co on zrobił też, ale wcześniej.
- Czemu nie pijesz drinka? - zapytał po chwili rozmowy. Nawet zapomniałam, że mam drinka.
- Skąd mam wiedzieć, że mi tam nic nie dosypałeś? - zapytałam podejrzliwie, ale z uśmiechem.
- Nic ci dam nie dosypałem. Śmiało możesz pić. - powiedział z uśmiechem, ale dalej się wahałam. Może jest dobrym aktorem?
- Wypiję jeśli ty wypijesz. - powiedziałam, a Josh przewrócił oczami i wziął mojego drinka upijając łyk. Uśmiechnęłam się i wzięłam od niego napój. Upiłam spory łyk i odłożyłam go na stolik. W gardle czułam lekkie pieczenie, ale ogólnie drink był dobry. Po 10 minutach rozmowy wypiłam już całego drinka, a Josh okazał się być miły, zabawny, opiekuńczy (na tyle ile zauważyłam) i w ogóle fajny, a do tego był przystojny. Niestety po jakimś czasie jak porażony wstał i poszedł mówiąc "Muszę już iść. Pa" . Był też trochę przerażony. Odwróciłam się i ujrzałam Harry'ego. No tak. Wszyscy się go bali. Skoro spławił mi chłopaka to on będzie ze mną tańczył. Wstałam i podeszłam di Harry'ego. Na moją twarz wkradł się chytry uśmiech, a już po chwili złapał jego rękę i poszłam w stronę parkietu. Nie patrząc na niego wiedziałam jak przewraca oczami. Zatrzymałam się na środku parkietu. Harry'ego ręce położyłam na swoich biodrach, a moje na jego karku. Poruszałam biodrami powoli, ale w rytm muzyki. Harry patrzył na mnie z lekkim rozbawieniem. Po chwili przeszła po moim ciele fala odwagi. Odwróciłam się do niego tyłem. Jego wielkie łapy dalej spoczywały na moich biodrach. Ta odwaga na pewno była spowodowana alkoholem. Jestem tego pewna. Zaczęłam ocierać tyłkiem o jego korcie co spowodowało ciche jęki wydobywające się z ust Harry'ego. Nie wiem czemu, ale poczułam ogromną satysfakcję.
- Cole z lodem. - powiedziałam pewnie, a po chwili dostałam swoje zamówienie, a Harry swoje. Nie miałam zamiaru pić alkoholu...W ogóle nie miałam zamiaru wychodzić, ale Harry mnie namówił. W sumie to jak będę z nim mogę wyjść, ale sama jakbym miała wyjść to się boję. Odwróciłam się do parkietu. Ci co na mnie patrzyli, patrzyli jak na nic nie wartą dziwkę, ale przecież nie ubrałam się tak, więc nie rozumiałam tego. Spojrzałam na Harry'ego. Jego twarz była kamienna. Jak zwykle. Przewróciłam oczami i ruszyłam za nim. Usiedliśmy na jednej z wolnych kanap.
- Przepraszam na chwilę. - powiedział i wstał. Zostałam sama, ale nie długo, bo po chwili przyszedł do mnie jakiś chłopak. Trochę starszy ode mnie. Miał włosy postawione na żel. Był blondynem i był przystojny to muszę przyznać. Choć blondyn i przystojny według mnie się wyklucza.
- Co taka piękna dziewczyna robi tu sama? - ale podryw. Nie ma co.
- Przecież jesteś ze mną. Nie jestem sama. - powiedziałam z "uwodzicielskim" uśmiechem. Boże. Co ja robię? Zaśmiał się.
- Chcesz drinka? - zapytał po chwil. Tak od razu? Po minucie" znajomości" ?
- Nie. Ja nie piję. - szybko pokręciłam głową.
- Nie daj się prosić. Tylko jeden drink. - powiedział "błagającym" głosem. Popatrzyłam na niego przez chwilę czy nie jest jakiś podejrzany.
- No dobra. - powiedziałam po chwili zastanowienia. Uśmiechnął się zwycięsko i pokazał kelnerowi, żeby zrobił drinka, którego po chwili mi dał.
- A tak w ogóle jestem Josh. - przez samo wypowiedzenie tego imienia zrzedła mi trochę mina. Co jeśli on jest taki jak "mój" Josh? Szybko się ogarnęłam. Nie mogłam skreślać chłopaka przez to jak ma na imię. To jest chore.
- Veronica. - powiedziałam i podałam mu rękę, co on zrobił też, ale wcześniej.
- Czemu nie pijesz drinka? - zapytał po chwili rozmowy. Nawet zapomniałam, że mam drinka.
- Skąd mam wiedzieć, że mi tam nic nie dosypałeś? - zapytałam podejrzliwie, ale z uśmiechem.
- Nic ci dam nie dosypałem. Śmiało możesz pić. - powiedział z uśmiechem, ale dalej się wahałam. Może jest dobrym aktorem?
- Wypiję jeśli ty wypijesz. - powiedziałam, a Josh przewrócił oczami i wziął mojego drinka upijając łyk. Uśmiechnęłam się i wzięłam od niego napój. Upiłam spory łyk i odłożyłam go na stolik. W gardle czułam lekkie pieczenie, ale ogólnie drink był dobry. Po 10 minutach rozmowy wypiłam już całego drinka, a Josh okazał się być miły, zabawny, opiekuńczy (na tyle ile zauważyłam) i w ogóle fajny, a do tego był przystojny. Niestety po jakimś czasie jak porażony wstał i poszedł mówiąc "Muszę już iść. Pa" . Był też trochę przerażony. Odwróciłam się i ujrzałam Harry'ego. No tak. Wszyscy się go bali. Skoro spławił mi chłopaka to on będzie ze mną tańczył. Wstałam i podeszłam di Harry'ego. Na moją twarz wkradł się chytry uśmiech, a już po chwili złapał jego rękę i poszłam w stronę parkietu. Nie patrząc na niego wiedziałam jak przewraca oczami. Zatrzymałam się na środku parkietu. Harry'ego ręce położyłam na swoich biodrach, a moje na jego karku. Poruszałam biodrami powoli, ale w rytm muzyki. Harry patrzył na mnie z lekkim rozbawieniem. Po chwili przeszła po moim ciele fala odwagi. Odwróciłam się do niego tyłem. Jego wielkie łapy dalej spoczywały na moich biodrach. Ta odwaga na pewno była spowodowana alkoholem. Jestem tego pewna. Zaczęłam ocierać tyłkiem o jego korcie co spowodowało ciche jęki wydobywające się z ust Harry'ego. Nie wiem czemu, ale poczułam ogromną satysfakcję.
***
Harry znów zostawił mnie samą. Ale nie byłam długo sama, bo po chwili ktoś usiadł obok mnie.
- Veronica? - usłyszałam męski głos po mojej prawej stronie.
- Veronica? - usłyszałam męski głos po mojej prawej stronie.
Odwróciłam się w jego stronę. Skądś go kojarzyłam. Miał brązowe włosy, niebieskie oczy i był w miarę przystojny.
- Tak. O to ja. - powiedziałam z uśmiechem - A ty to...?- zapytałam po chwili.
- Steven. Chodziliśmy razem do gimnazjum. - powiedział, a ja wytrzeszczyłam umysł i po chwili sobie przypomniałam.
-A tak. Pamiętam cię. To ty rzuciłeś we mnie tortem na urodzinach Michaela. - powiedziałam poważnie i założyłam ręce na piersi.
- Stare dobre czasy. - powiedział i oboje się zaśmialiśmy. Steven był fajny. Rzadko rozmawialiśmy, ale chodziłam z nim do klasy. Był przyjacielem...Emily.- Wyładniałaś przez te lata. - powiedział po chwili.
- Dziękuję. - powiedziałam z uśmiechem.
- Jesteś tu sama? - zapytał po chwili.
- Moja osoba towarzysząca gdzieś zniknęła, a ja nie mam zamiaru jej szukać. - powiedziałam, a on skinął głową na znak, że rozumie. - A ty? - zapytałam po krótkiej chwili.
- Przyszedłem sam mając nadzieję, że kogoś spotkam. I o to spotkałem. Piękną Veronica'e Stevens. - powiedział z uśmiechem.
- Dziękuję. Za to ty w ogóle się nie zmieniłeś. Tylko fryzura, trochę spoważniałeś i głos ci się zmienił. - powiedziałam z uśmiechem. - Choć w sumie nie...nie spoważniałeś. - dodałam śmiejąc się cicho.
- Ale mnie nie poznałaś od razu. - no tak.
- Jakby nie patrzeć minęło trochę czasu. - usprawiedliwiłam się szybko.
- Chodź na zewnątrz. Tam jest ciszej. - powiedział i wziął mnie za rękę. Wyszliśmy na tyły budynku. Trochę się obawiałam, ale moje wątpliwości zostały rozwiane po krótkiej rozmowie. Zaczęliśmy wspominać wspólne chwilę, których dużo nie było. Nie wspominałam tylko jednej rzeczy. Kiedy postanowili ze mnie pożartować, a wyszło na to, że trafiłam do szpitala. To nie było nic poważnego, ale jednak musiałam leżeć tam dwa dni. Steven z kolegami postanowili postawić na lekko uchylonych drzwiach wiadro z farbą. Ja nie będąc niczego świadoma weszłam do klasy, a całą zawartość wiadra wylała się na mnie uderzając mnie przy tym wiadrem w głowę. Jak się później okazało byłam uczulona na jakiś składnik farby i trawiłam do szpitala. Miałam ochotę ich wtedy zabić, bo kiedy oni się nabijali, ja cierpiałam leżąc na szpitalnym łóżku. Ale były też dobre chwilę. Zaprosił mnie na swoje piętnaste urodziny na jezioro. Oczywiście musiałam kilka razy wlecieć "przypadkiem" do wody, ale było super. Wszyscy się śmiali, żartowali, śpiewali. To był taki jakby gest na przeprosiny. Ale było fajnie. Chwilę pogadałam z Steven'em,ale więcej nie było mi dane, bo w oddali ujrzałam Harry'ego. Miał wściekłą minę. Zmarszczka na czole była bardziej widoczna niż zwykle, jego szczęka była mocno zaciśnięta, mięśnie napięte, a dłonie zaciśnięte mocno w pięści. Szedł w naszą stronę pewnym krokiem. Domyślałam się co zamierza zrobić. Nagle zrobiło mi się gorąco, a Harry zbliżał się coraz szybciej. Steven go chyba nie zauważył, bo był spokojny.
- O nie. - powiedziałam cicho, a chłopak spojrzał w stronę, którą właśnie patrzyłam.
- Tak. O to ja. - powiedziałam z uśmiechem - A ty to...?- zapytałam po chwili.
- Steven. Chodziliśmy razem do gimnazjum. - powiedział, a ja wytrzeszczyłam umysł i po chwili sobie przypomniałam.
-A tak. Pamiętam cię. To ty rzuciłeś we mnie tortem na urodzinach Michaela. - powiedziałam poważnie i założyłam ręce na piersi.
- Stare dobre czasy. - powiedział i oboje się zaśmialiśmy. Steven był fajny. Rzadko rozmawialiśmy, ale chodziłam z nim do klasy. Był przyjacielem...Emily.- Wyładniałaś przez te lata. - powiedział po chwili.
- Dziękuję. - powiedziałam z uśmiechem.
- Jesteś tu sama? - zapytał po chwili.
- Moja osoba towarzysząca gdzieś zniknęła, a ja nie mam zamiaru jej szukać. - powiedziałam, a on skinął głową na znak, że rozumie. - A ty? - zapytałam po krótkiej chwili.
- Przyszedłem sam mając nadzieję, że kogoś spotkam. I o to spotkałem. Piękną Veronica'e Stevens. - powiedział z uśmiechem.
- Dziękuję. Za to ty w ogóle się nie zmieniłeś. Tylko fryzura, trochę spoważniałeś i głos ci się zmienił. - powiedziałam z uśmiechem. - Choć w sumie nie...nie spoważniałeś. - dodałam śmiejąc się cicho.
- Ale mnie nie poznałaś od razu. - no tak.
- Jakby nie patrzeć minęło trochę czasu. - usprawiedliwiłam się szybko.
- Chodź na zewnątrz. Tam jest ciszej. - powiedział i wziął mnie za rękę. Wyszliśmy na tyły budynku. Trochę się obawiałam, ale moje wątpliwości zostały rozwiane po krótkiej rozmowie. Zaczęliśmy wspominać wspólne chwilę, których dużo nie było. Nie wspominałam tylko jednej rzeczy. Kiedy postanowili ze mnie pożartować, a wyszło na to, że trafiłam do szpitala. To nie było nic poważnego, ale jednak musiałam leżeć tam dwa dni. Steven z kolegami postanowili postawić na lekko uchylonych drzwiach wiadro z farbą. Ja nie będąc niczego świadoma weszłam do klasy, a całą zawartość wiadra wylała się na mnie uderzając mnie przy tym wiadrem w głowę. Jak się później okazało byłam uczulona na jakiś składnik farby i trawiłam do szpitala. Miałam ochotę ich wtedy zabić, bo kiedy oni się nabijali, ja cierpiałam leżąc na szpitalnym łóżku. Ale były też dobre chwilę. Zaprosił mnie na swoje piętnaste urodziny na jezioro. Oczywiście musiałam kilka razy wlecieć "przypadkiem" do wody, ale było super. Wszyscy się śmiali, żartowali, śpiewali. To był taki jakby gest na przeprosiny. Ale było fajnie. Chwilę pogadałam z Steven'em,ale więcej nie było mi dane, bo w oddali ujrzałam Harry'ego. Miał wściekłą minę. Zmarszczka na czole była bardziej widoczna niż zwykle, jego szczęka była mocno zaciśnięta, mięśnie napięte, a dłonie zaciśnięte mocno w pięści. Szedł w naszą stronę pewnym krokiem. Domyślałam się co zamierza zrobić. Nagle zrobiło mi się gorąco, a Harry zbliżał się coraz szybciej. Steven go chyba nie zauważył, bo był spokojny.
- O nie. - powiedziałam cicho, a chłopak spojrzał w stronę, którą właśnie patrzyłam.
czytasz=komentarz
|Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D
|Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D
czekam na nastepny
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział? :)
OdpowiedzUsuńZaczęłam pisać, ale nie mam czasu go skończyć. Postaram się napisać do piątku :)
Usuń