środa, 31 grudnia 2014

Rozdział 25

Jest już po 19, a Niall'a jeszcze nie ma. Harry zaczął się wściekać, a ja nie wiedziałam co mam zrobić, żeby go uspokoić. Próbowałam go namówić, żeby poszedł, a ja bym została sama przez chwilę, ale się nie zgodził mówiąc, że nawet w ciągu minuty może ktoś mi coś zrobić. Zawsze wtedy przewracałam oczami. Nie rozumiałam go. Czemu nie chciał mnie zostawić choć na chwilę samej? Przecież nic by mi się się stało. Zaczął przeklinać pod nosem rzucając wyzwiskami w stronę Nialla. Proszę jeśli Niall chce jeszcze pożyć niech tu już przyjdzie, bo nie ręczę za Harry'ego. Cały czas chodził w tą i z powrotem. Pewnie bał się, że spóźni się na walkę. Nie chciałam żeby tam szedł, ale czy on mnie posłucha? Nie, więc nawet nie próbowałam. Poza tym...wtedy ani ja ani on byśmy nie mieli pracy. Była już 19:30 kiedy udało mi się namówić Harry'ego, żeby pojechał. Inaczej by się spóźnił. 
Kiedy wychodził akurat przyszedł Niall. Na szczęście Harry nie miał czasu na jakieś sprzeczki, więc rzucił tylko "spóźniony" i wyszedł.   Niall miał na sobie opuszczone w kroku jeansy, zieloną bluzę i czarne conversy. Włosy miał postanowione na żel.  Zrobiłam nam cole z lodem, bo Niall prowadził. Usiedliśmy na kanapie w salonie i zaczęliśmy rozmawiać. - Od kiedy znasz Harry'ego? - zaczęłam rozmowę. Nie lubiłam ciszy chyba, że musiałam pomyśleć, a teraz nie miałam takiej potrzeby.- Od piaskownicy. Tak samo jak Louis i Liam. Zayn poznaliśmy trzy lata temu, a ty? - powinien znać już odpowiedź, ale co tam. Dostanie ją jeszcze raz.- Jakieś dwa tygodnie. - powiedziałam powiedziałam po chwili.- A no tak. Zapomniałem. Przepraszam. - powiedział uderzając się z otwartej ręki w czoło.- Nic się nie stało. - powiedziałam śmiejąc się lekko.- Słyszałem, że jestem twoim wybrańcem - powiedział z głupim uśmiechem.- Przykro mi to stwierdzić, ale...wybrałam cię, bo jesteś...jak to ja powiedziałam? Słodki. - dla tego typu chłopaków to może być obraza. I się nie myliłam.- Ja? Słodki? Jak możesz tak mówić? Jestem przystojny, seksowny, silny, miły, lojalny dla przyjaciół, ale nie SŁODKI! - powiedział z udawaną obrazą.- Zapomniałeś o skromności. - powiedziałam i oboje się zaśmialiśmy. Niall był fajny. Można było się przy nim pośmiać i w ogóle. Był całkowitym przeciwieństwem Harry'ego, choć w sumie teraz zaczyna się coraz częściej uśmiechać co mi odpowiada, bo nie muszę oglądać jego kamiennej twarzy.
OCZAMI HARRY'EGO
Dzwonek informujący o rozpoczęciu walki doszedł do moich uszu. Czekałem na cios od McCrasa. Miałem ochotę go zabić, za to co zrobił Veronica'ce. Może on tylko to zorganizował, ale to jest tak jakby on to wszystko zrobił. McCras zrobił pierwszy ruch i wymierzył mi cios. Zrobiłem unik i uderzyłem, ale po chwili poczułem ogromny ból w klatce piersiowej. Przez chwilę probowałem złapać oddech, ale zamiast tego poczułem jego pięść na twarzy. Cofnąłem się, ale moja wolność nie trwała długo. Podszedł do mnie i wymierzył kolejne dwa ciosy.
- Jak widać Styles traci kondycję. - do moich uszu doszedł głos prowadzącego.
- Ciekawe jak tam twoja Veronica? Ma genialne ciało. Zajebiście by się ją pieprzyło. - słowa wypowiedziane przez McCras'a spowodowały u mnie ogromną furię. Jeśli tylko zobaczę go w pobliżu Veronici to go zabiję. Na jego twarzy był jego głupi uśmiech. Zacząłem go okładać pięściami tak, że McCras nawet nie mógł zareagować. Mimo bólu nie przestawałem go bić, aż do czasu dzwonku. Poczułem satysfakcję z tego jak go pobiłem. Stracił przytomność, a z jego nosa, łuku brwiowego i ust sączyła się krew. Zszedłem z ringu i poszedłem do organizatora odebrać kasę. Wszyscy krzyczeli chcąc więcej. Nie zwracając na nich uwagi ruszyłem w głąb korytarza do "gabinetu". Bez pukania wszedłem do środka.
- Dawaj kasę. - powiedziałem sucho. Wszyscy nie licząc przyjaciół i Veronica'i się mnie bali i w sumie mieli powody.
- Poczekaj chwilę. - powiedział spokojnym głosem i zaczął szukać w szufladzie moich pieniędzy. Szukał i szukał. Nie mogłem już wytrzymać tego czekania. On se ze mnie jaja robi?
- Kurwa nie mam całej pierdolonej nocy. - warknąłem, a gościu zaczął szybciej szukać i panikował już. Miał do tego powody. Jeśli za minutę nie dostanę tych pieniędzy obiję mu mordę.
- O tu są. - powiedział i trzęsącymi rękoma podał mi je. Wyrwałem mu je i wyszedłem stanowczym krokiem z budynku. Miałem lekkie obawy co do zostawiania jej z Niall'em, ale z kimś trzeba było, a ona chciała, żeby to był Niall. Wsiadłem do samochodu i z piskiem opon ruszyłem w stronę domu. Po chwili byłem pod domem. Wysiadłem z samochodu. W salonie jeszcze świeciły się światła. Zamknęłam samochód i ruszyłem w stronę drzwi. Były otwarte, więc bez problemu wszedłem do środka. Kiedy wszedłem do salonu umilkli i spojrzeli na moją osobę.
- Ja pierdole. - usłyszałem słowa Niall'a. Aż tak ze mną źle?
- Boże. Co ci się stało? - zapytała zszokowana Veronica. Wstała i podeszła do mnie.
- McCras. Ale wygrałem. Pieprzowny Skurwysyn był nieprzytomny. - powiedziałem z triumfalnym uśmiechem.
- Boże. - powiedziała cicho i zakryła dłonią usta, a w jej oczach było widać strach. Nie chciałem tego.
- Spokojnie. Nic mu nie będzie, a tobie nic nie grozi. - powiedziałem mając nadzieję, że jej strach zniknie. Spuściła głowę, a po chwili podniosła ją z powrotem. W jej oczach widziałem tylko lekkie zaniepokojenie.
- Ja już pójdę. Cześć. - powiedział Niall podchodząc do dziewczyny. Przytulił ją i wszedł. Poczułem odrobine zazdrości. Ale niby czemu?
- Chodź. Opatrzę ci to. - powiedziała i poszła do kuchni po apteczke. Po chwili wróciła z nią. Kazała mi usiąść na kanapie, a sama kucnęła przede mną. Namoczyła wacik wodą utlenioną i przyłożyła do łuku brwiowego. Wyglądało to jakby ją bolało to, a mnie nie. Co było dziwne, bo mnie to w ogóle nie bolało.
- Veronica mnie to nie boli. - powiedziałem, a jej wyraz twarzy złagodniał.

                                                                         czytasz=komentarz
                                                    Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D

SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! :D  I żeby następny rok był jeszcze lepszy od tego :*

niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział 24

Misja wykonana. Wyszedłem z klubu i wróciłem do domu. Była burza, a deszcz lał tak, że ledwo widziałem co jest przede mną.
 Musiałem jechać wolniej, więc dotarcie do domu zajęło mi trochę więcej czasu. Zaparkowałem pod domem i pobiegłem szybko do domu. Zamknąłem drzwi i ściągnąłem mokrą kurtkę i buty. Od razu poszedłem na górę. Wszedłem do pokoju Veronica'i. Chciałem zobaczyć czy już śpi. Wszedłem do pokoju, a z jej ust wydobył się pisk. Czyli nie śpi. Spojrzałem na nią. Siedziała pod kołdrą i miała szeroko otwarte oczy. Oddychała płytko. Podszedłem do niej i usiadłem na łóżku. Było widać, że bardzo się bała. Ale czego? Ktoś był w domu? Przecież drzwi były zamknięte, a jakby coś się działo miała do mnie zadzwonić.
- Co się dzieję? - zapytałem spokojnie, nie chcąc, żeby jeszcze bardziej się bała. Spuściła głowę.
- Boję się burzy. - powiedziała tak cicho, że ledwo usłyszałem. Kąciki moich ust lekko się podniosły. Gemma jak była mała też bała się burzy i mimo, że była starsza przychodziła do mnie, a ja miałem wtedy tylko kilka lat.
- Nie ma się czego bać. Idź spać, a jak się obudzisz na niebie będzie świeciło słońce...to znaczy będzie świeciło gdzieś za chmurami, bo wątpię, żeby było bezchmurnie. - powiedziałem wstając. - Idź spać. - dodałem i miałem już iść, ale zatrzymał mnie jej cichy głosik. 
- Łatwo ci mówić. - powiedziała cicho. Odwróciłem się i spojrzałem na nią. Przez chwilę analizowałem jej twarz myśląc co zrobić. Zostać z nią?
- Dobrze. Zostanę z tobą póki nie zaśniesz. - powiedziałem i położyłem się obok niej. Wtuliła się we mnie. I jak ja mam o niej zapomnieć? Nie da się. Nawet będąc z tamtą dziewczyną, której imienia nie znam, myślałem o niej. Po chwili Veronica zasnęła. Spojrzałem na nią. - Nawet nie wiesz co ty ze mną robisz - powiedziałem cicho w jej włosy i miałem wychodzić, ale mnie przytrzymała. Musiałem zostać tu. 
 Z jednej strony byłem szczęśliwy, że mnie tu trzyma, ale z drugiej chciałem o niej zapomnieć, a to wcale mi nie pomagało. Nie wiem co się ze mną dzieję, ale mam słabość do tej dziewczyny. Spojrzałem na nią jak śpi. Jej kasztanowe włosy delikatnie opadały na jej nieskazitelną twarz...no prawie, bo były tam siniaki. Miałem ochotę zabić tego kto ją skrzywdził. Jej ojca, Josh'a i McCrasa. Ta dziewczyna wiele przeszła w swoim życiu, a nie zasługiwała na to. Też trochę w życiu przeszedłem, ale ja daję sobie z tym rade, a ona jest taka...jest jak opuszczony przez matkę kotek, który walczy o przeżycie... Tylko ona przeszła o wiele więcej (tak mi się wydaje) i nie daje sobie z tym rady. Chcę jej pomóc, ale nie wiem jak. Jestem bezradny w tej sprawie. Nigdy nie byłem w takiej sytuacji. Nigdy żadna dziewczyna na mnie tak nie działał jak ona. To dla mnie coś nowego i nie wiem co mam w tej sprawie zrobić. Jestem bezradny.

***

OCZAMI VERONICA'I

Rano obudziłam się w objęciach Harry'ego. Przestraszyłam się na początku, bo nie wiedziałam co on tu robi, ale po przypomniałam sobie wczorajszy wieczór. Moje poliki niemal od razu nabrały czerwonego koloru. Ale co miałam zrobić? Bałam się wczorajszej burzy. Ogólnie lubię kiedy jest burza, ale wczoraj były takie grzmoty, których się bałam. Były takie jakby piorun uderzył w coś co się połamało i były głośniejsze niż zwykle. To było trochę dziwne, ale co mogłam zrobić? Taka już jestem. Spojrzałam na śpiącego Harry'ego. Wyglądał o wiele spokojniej niż normalnie. Musiałam jakoś wstać. Może nie chodziłam już do pracy przez tego o to pana, który mnie trzyma, ale to nie znaczyło, że muszę leżeć w łóżku przez cały dzień. Nie chciałam go budzić, ale musiałam. Szturchnęłam go lekko, ale nic.
- Harry muszę wstać. - powiedziałam spokojnym, ale stanowczym głosem. Miałam nadzieję, że podziała.
- Jeszcze 5 minut. - mruknął pod nosem nie otwierając jeszcze oczu. Wyglądał uroczo.
- Ale ja muszę wstać TERAZ. - powiedziałam podkreślając ostatnie słowo. Jęk niezadowolenia wydostał się z jego ust. Puścił mnie i przewrócił się na drugi bok. Na moje usta wkradł się zwycięski uśmiech. Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy i wyjęłam z niej bieliznę, jasne jeansy, szarą koszulkę na krótki rękaw i czarną, rozpinaną bluzę. 
***
Harry jeszcze spał. Było już południe, a on dalej spał. Jak można tak długo spać? Ja zdążyłam już się przygotować, zjeść śniadanie i pooglądać telewizję, a on dalej spał. Ale w sumie to co się dziwić? Późno poszedł spać. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie wiedziałam czy mogę otworzyć. Może być to mój ojciec albo...jak mu tam? McCras? Jak by się nie nazywał boję się go. Postanowiłam jednak otworzyć. Podniosłam się z kanapy i ruszyłam w stronę drzwi.
 Kiedy byłam już w holu usłyszałam już nie dzwonek do drzwi albo pukanie, ale walenie w drzwi. Automatycznie zesztywniałam, a moje mięśnie się napięły. Co mam robić? Mój oddech stał się płytki, a serce paliło jakby chciało wyrwać się z mojej piersi. Walenie w drzwi nie ustawało. Na szczęście po chwili po schodach zbiegł Harry bez koszulki. Miał na sobie tylko szare nisko opuszczone dresy.
- Idź do salonu. - rozkazał, a ja szybko się wróciłam. Mimo tego, że poszedł otworzyć drzwi to bałam się.
- Ile można czekać?! Wyobraź sobie, że nie mam całego pieprzonego dnia, żeby tu kurwa stać!- usłyszałam jak ktoś się krzyczy. Nie wydaje mi się, że ten mężczyzna jest przyjazny.
- Nie pierdol kurwa głupot tylko gadaj po co przyszedłeś. - warknął Harry. Czy oni nie potrafią rozmawiać bez przeklinania?
- Walka. Dziś o 20 w starym magazynie. - powiedział i chyba miał odchodzić, bo Harry krzyknął.
- Z kim? - wydarł się.
- McCrasem - słyszałam, a moje ciało się napięło. Harry przyszedł do salonu i usiadł obok mnie.
- Nie będzie mnie wieczorem. - zakomunikował. No co ty nie powiesz.
- Słyszałam. - odpowiedziałam krótko.
- Zadzwonię do kogoś, żeby z tobą został. - powiedział i wyjął telefon z kieszeni dresów.
- Nie. Mogę zostać sama. - powiedziałam szybko. Jeszcze brakowało, żeby, któryś z jego kolegów był ze mną. Caroline nie mogła dzisiaj przyjść, bo musiała gdzieś jechać.
- A jeśli przyjdzie tu twój ojciec? - miał rację. Spuściłam głowę.
- Dobra, ale jeśli ktoś z twoich kolegów na przyjść to chce, żeby to był Niall. On jako jedyny wydaje mi się normalny. - powiedział, a po chwili usłyszałam jego śmiech.
- Bo nie ma tatuaży? - zapytał z podniesionym brwiami.
- To też, ale też tak z twarzy wydał się taki...słodki? - to zabrzmiało jak pytanie.
- Dobrze. To dzwonimy do Nialla. - powiedział i zadzwonił. - Będzie o 19. - powiedział po skończonej rozmowie, a ja przytaknęłam kiwnięciem głowy. - Co będziesz robić za tydzień? - zapytał po chwili. Chwilę się zastanawiałam nad odpowiedzią.
- Pewnie będę się szykować do szkoły. - powiedziałam po chwili.
- Do szkoły? - zapytał zdziwiony.
- Tak. Został mi jeszcze jeden rok. - powiedziałam obojętnie. Musiałam go zaliczyć. Harry już się nie odzywał.



czytasz=komentarz

Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D

środa, 24 grudnia 2014

Rozdział 23

Dzisiaj nie było, aż tak źle jak wczoraj. Wczoraj w niektórych momentach myślałam, że umrę z bólu. Na szczęście się polepszyło. Mogłam się poruszać. Sprawiało mi to ból, ale ból do zniesienie, a nie chciałam być cały czas noszona przez Harry'ego. Musiał mieć choć odrobinę wolności ode mnie. Dzisiaj ma przyjść do mnie Caroline. Chcę z nią pogadać, ale muszę pierw zrobić makijaż, żeby się mnie nie przeraziła jak mnie zobaczy. Moja twarz jest cała w siniakach...zresztą jak ja cała. Kiedy byłam gotowa podtrzymując się ściany zeszła powoli na dół. Każdy ruch sprawiał mi ból, ale musiałam sobie jakoś radzić. Harry gdzieś wyszedł, więc byłam sama w domu, a niedługo miała przyjść Caroline. Już nie mogę się doczekać. Mimo, że minęły tylko dwa dni to stęskniłam się za nią. Po chwili ktoś zapukał. Wstałam i jak najszybszym krokiem ruszyłam w stronę drzwi. Nie patrząc przez judasza otworzyłam drzwi. Byłam pewna, że to Caroline...właśnie. Byłam. Był to mój ojciec. Od razu zaczęłam się cofać. Jego twarz była czerwona z gniewu. Szybkim krokiem zaczął iść w moją stronę. Byłam przerażona tym. Jak on mnie znalazł? Skąd wie, że tu mieszkam?
- Myślałaś, że co? Nie znajdę cie? Jesteś głupią szmatą. - powiedział i uderzył mnie w już i tak posiniaczony policzek. Upadłam na ziemie. Złapał mnie za rękę i pociągnął do góry. Krzyknęłam z bólu. - Jesteś głupią nic nie wartą suką. - wysyczał przez zęby.
- Zostaw mnie. - powiedziałam płaczliwym głosem. Ojciec rzucił mną o zimie z taką siłą, że uderzyłam głową o podłogę.- Ał! - krzyknęłam.
- Wypierdalaj z mojego domu. Dał ci ktoś kurwa zaproszenie?! - usłyszałam dobrze znany mi głos. Rozejrzałam się po pokoju. Wszystko mi się rozmazywało, ale mogłam dostrzec Harry'ego. W moich oczach można było zobaczyć łzy. Po chwili mój wzrok wrócił do normy, a obok siebie zobaczyłam Caroline.  

Przytuliła mnie, a ja wybuchłam płaczem. Obie siedziałyśmy na podłodze. Caroline próbowała mnie uspokoić. Spojrzałam na Harry'ego i mojego ojca. Wiedziałam, że Harry wygra. Mój ojciec nie ma z nim najmniejszych szans. Harry był "niezwyciężony" jak to powiedział gościu z ringu. Harry dawał cios za ciosem, a mój ojciec próbował jakoś się bronić. - Masz się od niej odpierdolić, rozumiesz?! Jeszcze raz zobaczę cię przy niej to cię kurwa zabiję! - krzyczał, a z moich oczu zaczęły wypływać więcej łez. Harry wyrzucił ojca za drzwi i trzasnął drzwiami. Podszedł do nas. Podniósł mnie. Nie powiem, że się go wtedy nie bałam, bo to byłoby kłamstwo. W końcu pobił mojego ojca. 
- Gdzie ją zabierasz? - zapytała z przerażeniem w głosie Caroline.
- Nie twój interes. - powiedział sucho i wszedł ze mną po schodach. Jego szczęka była mocno zaciśnięta, a twarz kamienna. Nienawidzę tego. Wtedy jest przerażający. Nie wiem co jest w stanie zrobić. Wszedł do "mojego" pokoju i położył mnie na łóżku. - Boli cie coś oprócz wargi? - zapytał spokojnie, ale nadal nie tak jak rano. Kiedy usłyszałam o wardze od razu moja dłoń powędrowała w to miejsce. Spojrzałam na palce. Były we krwi.
- Głowa mnie trochę boli. - powiedziałam zgodnie z prawdą, a Harry kiwnął głowa na znak, że rozumie i zaczął opatrywać ranę. Zasyczałam raz, ale później było już okey. - Dziękuję. - powiedziałam cicho.
- Za to, że zawsze ratuję cię przed twoim ojcem czy za opatrzenie rany? - zapytał z uśmiechem, który mnie uspokoił.
- Raz uratował mnie...jak mu było...Matt. Raz Matt mnie uratował. - powiedziałam wstając przez co się skrzywiłam, ale starałam się zignorować.
- Zdradzasz mnie. - zapytał udając urażonego.
- A kto to wie. - powiedziałam wzruszając ramionami.
- Gdybyś nie była poszkodowana już dawno leżałabyś na podłodze prosząc, żebym przestał. - powiedział grożąc mi palcem. To co powiedział było dwuznaczne i nie wiem o które mu chodzi. Patrzyłam na niego z poważną miną czekając na to co powie. - Łaskotki. - powiedział, a w duchy odetchnęłam z ulgą. Uśmiechnęłam się do niego i wyszłam z pokoju. W końcu musiałam iść do Caroline. Z uśmiechem na ustach weszłam do salonu gdzie siedziała lekko przerażona dziewczyna. Usiadłam obok niej. Przez chwilę się nie odzywała tylko patrzyła na mnie. Wiedziałam, że chce zapytać o to "Kto to był?" , "Co on tu robił?" i w ogóle. Nie wiedziałam czy będę w stanie jej powiedzieć. O mojej sytuacji wie tylko Harry tak naprawdę, bo nawet Josh i Emily nie wiedzą tyle co on...Mimo, że znam go jakieś dwa tygodnie wiem, że mogę mu ufać. Z Caroline gadałam tylko kilka razy i to o bzdurach, ale w jakimś stopniu jej ufam. Popatrzyłam na nią. Uważnie mi się przyglądała.
- Wyrzuć to z siebie. - powiedziałam w końcu. Spuściła na chwile wzrok.
- Kto to był? - zapytała w końcu. Niby powiedziałam, żeby wydusiła to z siebie, ale nie wiedziałam, że to będzie, aż tak trudne. Gula w gardle się powiększyła, a łzy zaczęły cisną
ć się do oczu. Wzięłam głęboki oddech mając nadzieję, że to mnie uspokoi.
- To był...mój ojciec. - powiedziałam cicho.
- Twój ojciec?! - wydarła się niedowierzająco.
- Tak mój ojciec! Nie każdym ma kochającą rodzinę! - wydarłam się przez płacz i wybiegłam z salonu. Chciałam być teraz w swoim pokoju...sama.

 Nie byłam zła na Caroline, bo ona była tylko w szoku, ale dla mnie to nie było łatwe o tym mówić.  Przez łzy miałam wszystko rozmazane i wpadłam na Harry'ego, który od razu mnie przytulił. Moje ręce spoczywały na jego klatce.
- Veronica! - usłyszałam krzyk Caroline. Słyszałam jak  się zatrzymuję przed wejściem do salonu. Z moich oczu już przestawały lecieć łzy. Odsunęłam się od Harry'ego i otarłam łzy.
- Okey? - zapytał spokojnie Harry. Kiwnęłam głową na znak, że już dobrze i spojrzałam na niego.
- Pobrudziłam ci koszulkę. - powiedziałam cicho wskazując palce na czarne plamy od tuszy.
- Wypierze się. - powiedział i uśmiechnął się.
- Veronica przepraszam. Nie wiedziałam, że...przepraszam. - powiedziała pośpiesznie Caroline.
- Jest okey. - powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.
- Ja już pójdę. - powiedziała Caroline i wyszła, żegnając się ze mną uściskiem. Wyszła, a ja zostałam z Harry'm. Długo to sobie z nią nie pogadałam. Uśmiechnęłam się do Harry'ego.
- Dziękuję. - powiedziałam cicho z uśmiechem.
- Za co? - zapytał lekko zdezorientowany.
- Za to, że jesteś. - powiedziałam i go przytuliłam.
- Nie ma za co. - powiedział, a ja się odsunęłam i poszłam na górę.

 OCZAMI HARRY'EGOVeronica poszła na górę, a ja zostałem sam w salonie. Byłem przyzwyczajony do siedzenia w samotności, ale teraz czułem się...źle. Postanowiłem wyjść...musiałem wyjść. Wstałem i poszedłem do pokoju Veronica'i. Drzwi były uchylone, więc wszedłem bez pukania. Dziewczyna leżała na łóżku z rękoma położonymi na brzuchu i patrzyła na sufit. Wiedziałem, że myślała o czymś co doprowadza ją do łez, bo w kącikach jej oczu było widać słoną ciecz. Chyba nie zauważyła, że wszedłem, bo nawet nie drgnęła. Była taka piękna...Stop. Styles o czym ty myślisz! Ona jest tylko kolejną dziewczyną...śliczną dziewczyną.
-Veronica. - odezwałem się, żeby zwróciła na mnie uwagę. Podniosła się do pozycji siedzącej z grymasem spowodowanym bólem. Gdybym mógł zabrać od niej ten ból zrobiłbym to bez zastanowienia. - Wychodzę. Będę późno. - powiedziałem po chwili. Dziewczyna wróciła do poprzedniej pozycji.
- Miłej zabawy. - powiedziała bez uczuć przez co przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz, a ja poczułem się źle. Popatrzyłem jeszcze na nią i wyszedłem z jej pokoju. Nie musiałem się szykować, więc po prostu wyszedłem zamykając drzwi na klucz. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem w stronę najbliższego klubu. Po jakiś 10 minutach byłem na miejscu. Wysiadłem i ruszyłem w stronę wejścia. Ochroniarz bez problemu mnie wpuścił. Wszedłem do budynku i od razu podszedłem do baru. Podeszła do mnie kelnerka.
- To co zawsze. - powiedziałam, a ona po chwili podała mi napój. Upiłem łyk i czekałem na jakąś dziwkę...bo inaczej jej nie mogę nazwać. Musiałem się przespać z jakąś suką. Musiałem zapomnieć o Veronica'e. Od jakiegoś czasu cały czas o niej myślę. O jej pięknych długich kasztanowych włosach, o jej niebieskich oczach, które mnie hipnotyzują, o jej uśmiechu, który pojawia się zbyt rzadko, o jej melodyjnym głosie, śmiechu, ciele...o wszystkim. Chcę się tego jak najszybciej pozbyć. Pozbyć się jej z mojej głowy. Nie musiałem czekać długo na dziewczynę. 
- Cześć przystojniaku. - tylko na tyle ją stać? Zaśmiałem się w myślach. Spojrzałem na nią. Miała długie kasztanowe włosy takie jak Veronica, oczy były też niebieskie. Była ładna, ale nie tak jak Veronica. Chyba żadna dziewczyna jej nie dorównywała. Zjechałem oczami w dół. Chuda, duże piersi, długie nogi...ale dalej nie dorównywała Veronice. - Masz ochotę na małe co nieco? - zapytał uwodzicielsko przejeżdżając ręką po moim torsie.
- Czekałem na to. - powiedziałem wstając i złapałem ją za rękę ciągną w stronę pokoi...



czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D

Udało mi się napisać :)
Dzisiaj wigilia, więc chciałam wam życzyć wesołych świąt, spełnienia marzeń, żeby wszyscy byli zdrowi,  miłej atmosfery przy wigilijnej kolacji, dobrych ocen (pewnie i tak się nie zmienią :P), żebyście nie płakali, a mieli cały czas uśmiech na twarzy :)
Dzisiaj jest nie tylko wigilia, ale też urodziny Louisa :)
Louis, życzę ci wszystkiego najlepszego :D

wtorek, 23 grudnia 2014

Rozdział 22


OCZAMI VERONICA'I


Wszystko mnie boli. Nie mogę się ruszyć. W ustach czuję posmak krwi. Co się stało? Czuję się strasznie. Po chwili zorientowałam się, że ktoś mnie niesie. Otwieram powoli oczy. Widzę Harry'ego. Ma mocno zaciśniętą szczęka i tępo patrzy przez siebie. Jeśli zaraz się nie dowiem co się stało to chyba oszaleję. Nie mogę poruszać ciałem...jestem za słaba. Rozejrzałam się. Jedyne co widziałam to drzewa. Jesteśmy w lesie? O co tu chodzi? Harry chyba zauważył, że się obudziłam, bo na mnie spojrzał. Od razu kiedy mnie zobaczył skrzywił się. O co tu chodzi? Co ze mną jest?
- Boli cię coś? - zapytał spokojnie. Jego głos był całkowitym przeciwieństwem jego wyrazu twarzy. Myślałam, że zaraz wybuchnie albo coś. Tego się nie spodziewałam.
- Wszystko. - powiedziałam ledwo słyszalnie, bo tylko tak byłam w stanie. Nie musiałam się ruszać, żeby czuć ból. To było straszne. Nie widziałem się jeszcze, ale doskonale wiem, że zostałam pobita, a nawet nie wiem kiedy to się stało. Okey. Zasnęłam, ale przecież bym się obudziła, gdyby ktoś mnie uderzył. Jakim cudem nie wiedziałam, że ktoś mnie przeniósł, a tym bardziej bił?! Przecież to nie możliwe, żeby robili to tak, żeby mnie obudzić. No chyba, że od razu zadali mi taki cios, że straciłam przytomność, ale przecież ja byłam w samochodzie na parkingu przed sklepem gdzie jest pełno ludzi!  

- Zaraz pojedziemy do szpitala. - powiedział cicho Harry. Co? Nie chcę jechać do szpitala! Nie dawno z niego wyszłam, a nawet powiem, że dzisiaj. Choć w sumie nie wiem ile byłam w takim stanie, ale dla mnie to jest jak w jednym dniu.  Nie chcę znów tam trafić.
- Możemy nie jechać do szpitala, proszę. - powiedziałam cichy, ale błagającym głosem. Wiem, że jestem w krytycznym stanie, ale naprawdę nie chcę tam jechać.
- Jedziemy. Możesz mieć jakiś krwotok wewnętrzny albo coś. - powiedział poważnie.
- Ale ja nie chcę. Proszę jedźmy do twojego domu. - powiedziałam cicha, a Harry wypuścił głośno powietrze.
- Dobrze. - powiedział zrezygnowany. Uśmiechnęłabym się, ale cała twarz mnie boli. Było już ciemno. Harry jeszcze przez chwilę szedł i zatrzymał się przy samochodzie. Otworzył drzwi i starał się delikatnie mnie położyć na fotelu, ale nie dało się tego zrobić. Zamknęłam oczy z bólu i czułam jak do moich oczu napływają łzy. Ból był okropny. Nie dało się go znieść. Dziwię się, że w ogóle żyję. To jest straszne, a do tego nie wiem kto to zrobił. Choć może nie wiedza będzie lepszym rozwiązanie? Sama już nie wiem. Chciałam zapiać sobie pas bezpieczeństwa, ale nie dałam rady. Harry mi pomógł i usiadł na miejscu kierowcy. To co się dzieję w moim życiu jest straszne. Jak to możliwe, że Bóg mnie tak nienawidzi? To jest straszne. Najlepiej gdybym siedziała cały czas w pokoju pod kołdrą. Może wtedy uniknęłabym tych wszystkich nieszczęść. Dzisiaj przejeżdżam do domu i już nigdzie nie wychodzę...przynajmniej na razie. Kiedy wszystko się uspokoi wyjdę. Po chwili Harry dojechał pod dom. Kazał mi siedzieć i się nie ruszać, a sam obszedł samochód samochód i otworzył drzwi od mojej strony. Wziął mnie delikatnie na ręce, a ja jedną rękę zarzuciłam na tył jego karku, żeby się "podtrzymać". Zamknął drzwi i ruszył w stronę domu. Niósł mnie ostrożnie jakby miał mi zrobić jeszcze większą krzywdę. Chyba sprawić mi więcej bólu się nie da. Po chwili znalazłam się w pokoju gdzie dotąd spałam. Położył mnie delikatnie na łóżku i usiadł obok. Czułam się jak niepełnosprawna. Nie mogłam się prawie ruszać, a żeby dostać się w jakieś miejsce potrzebowałam pomocy. To było straszne, ale co mogę zrobić? Nic. I to mnie najbardziej dołuję.
- Co mi się stało? - byłam tego naprawdę ciekawe. Nie wiedziałam czemu jestem w takim stanie. A chciałam...musiałam to wiedzieć.
- Emily kazała McCrasowi cię załatwić. Jego ludzie cię wywieźli do lasu i pobili. - powiedział z mocno zaciśniętą szczęką. Nie mogłam w to uwierzyć, że ona byłaby zdolna do czegoś takiego. Byłyśmy przyjaciółkami odkąd pamiętam, a ona teraz zleca jakimś facetom, żeby mnie porwali i pobili. Choć w sumie zdradziła mnie z moim chłopakiem to czemu jeszcze nie zabić. To taki dobry pomysł. Miałaby mnie już z głowy.
- Co mi podali? - zapytałam po chwili.
- Nie wiem. McCras mówił, że coś na sen. Nie wiem dokładnie co. - powiedział nie patrząc na mnie. - Przysięgam, że zabiję tych co ci to zrobili. - powiedział zdenerwowany wstając z łóżka. Kierował się już w stronę wyjścia. Nie chciałam zostać sama. Nie teraz.
- Proszę...zostań ze mną. - powiedziałam błagalnym głosem. Odwrócił się w moją stronę. Jego twarz złagodniała, ale też posmutniała. Spuścił głowę w dół.
- Pójdę tylko po apteczkę. - powiedział i uśmiechnął się lekko, żeby poprawić mi humor, ale to nic nie dało. Wyszedł z pokoju, a ja poczułam taką jakby pustkę. Zaczęłam się bać samotności. W sumie to zawsze się tego bałam, ale miałam wtedy mamę...Emily i Josh'a, ale wszyscy ode mnie odeszli. Tyle, że tylko jedna osoba nie ze swojej winy...Moja mama. Po chwili do pokoju wszedł Harry z apteczką w ręku. Uklęknął przy mnie i zaczął opatrywać moje rany.
- Ał. - pisnęłam gdy przyłożył wacik do rany na brwi 
- Przepraszam, ale musi chwilę poboleć. - powiedział i kontynuował. Zacisnęłam mocno zęby i powieki i starałam się nie myśleć o bólu. - Jeszcze chwila. - starał się mnie pocieszyć, ale jakoś mu się to nie udało. Chciałam, żeby już przestało boleć. Kiedy Harry skończył wypuściłam głośno powietrze. W końcu. - I widzisz. Już po wszystkim. - powiedział z uśmiechem jak do małego dziecka. Pewnie w myślach ze mnie drwi, ale to naprawdę mnie bolało. Uśmiechnęłam się sztucznie do niego na co się zaśmiał.  
- Dziękuję - powiedziałam po chwili. 
- Za co? - zapytał lekko zdezorientowany. 
- Za to, że nie olałeś tego, że zniknęłam jakby zrobili to pewnie inni. - powiedziałam patrząc się w sufit. Jestem mu naprawdę wdzięczna. Gdyby nie on to pewnie byłabym już trzy razy zgwałcona i bym już nie żyła, bo moja "kochana"  przyjaciółeczka od siedmiu boleści postanowiła się mnie pozbyć. W sumie to dobrze sobie to zaplanowała. Nikt by mnie nie szukał, ani nic, bo nikogo nie mam. Nikt by za mną nie płakał i nikt nie przyszedł na mój pogrzeb...No może poza Harry'm i Caroline...
- Nie ma za co...Spędziłem tylko kilka godzin na szukaniu cię po tym lesie i miałem bójkę z McCras'em. - powiedział i się zaśmiał.
- Która godzina? - zapytałam po chwili.
- Dochodzi 3 nad ranem. - powiedział Harry po sprawdzeniu godziny na telefonie.
- A to nie. - powiedziałam zrezygnowana. Chciałam, że Caroline przyszła i byśmy pogadały, ale skoro jest tak późno to nie będę jej zawracać dupy. Widziałyśmy się wczoraj wieczorem i gadałyśmy o różnych dziewczęcych pierdołach. Rozmowa Caroline głównie składała się z pytań mnie i Harry'ego. Nie mogła uwierzyć, że mieszkam u niego bez żadnego seksu albo tego, że jestem jego "dziewczyną" co w sumie i tak na to samo wychodzi. Mówiła też takie coś jak "On chyba się zakochał", a ja wtedy ją wyśmiewałam. To przecież w ogóle nie możliwe, a tym bardziej we mnie. Jestem całkowitym jego przeciwieństwem. On lubi  imprezować, a ja wolę siedzieć w domu i obejrzeć jakiś film. On jest z dziewczyną na jedną noc, a ja jak już mam chłopaka to na stałe. On jest znany w całym mieście i niemal wszyscy się go boją, a ja nie mam w sumie przyjaciół i jestem zwykłą dziewczyną z problemami jak każdy. Nigdy by się we mnie nie zakochał tego jestem pewna. Pytała też o to czy Harry mi się podoba.. Muszę przyznać, że go lubię i jest przystojny, ale...to nie to. Tak. Miałam chwilę słabości i całowałam się z nim, ale nie wiem co we mnie wtedy wstąpiło. Wtedy jego oczy mnie zahipnotyzowały. Może to działa tak na każdą dziewczynę...Dlatego bawi się tak dziewczynami. W sumie to z tego co słyszałam same wskakują mu do łóżka i nie musi nic robić. Jestem ciekawa jak te dziewczyny się czują kiedy je opuszcza. Czy cieszą się, że Harry je przeleciał, czy są zrozpaczone, bo myślały, że to jest to, że będę żyli długo i szczęśliwie jak w bajkach. Mam dużo pytań na które nie znam odpowiedzi. "Z iloma dziewczynami Harry spał?", "Czy Caroline była jedną z nich?", "Czy gdybym nie poznała Harry'ego moje życie wyglądałoby tak jak wcześniej?" i wiele innych.
- A co chciałaś? - zapytał po chwili wyrywając mnie z zamyśleń.
- Chciałam pogadać z Caroline, ale skoro jest już ta godzina to nie będę jej zawracać dupy. - powiedziałam i się uśmiechnęłam.
- Ona i tak jeszcze nie śpi. - powiedział Harry, a ja przez chwilę pomyślałam.
- Ale jest pewnie zalana w trzy dupy. - powiedziałam na co parsknął śmiechem. To było pewne, że jest na jakieś imprezie albo u kogoś w pokoju. Nie wiem jak można tak żyć. Codziennie inny chłopak. To jest...obrzydliwe. Ja bym nie mogła tak żyć jak ona. Jest moim całkowitym przeciwieństwem, ale super się z nią gada i ogólnie ją polubiłam. Wiem, że mogę jej ufać, a ona może ufać mi. Nigdy nie zdradziłam żadnej tajemnicy.


czytasz = komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D
Jak obiecałam dodałam szybciej. Jeśli mi się uda i będę miała czas (w co wątpię) może dodam jutro albo pojutrze kolejny rozdział tak na święta :)

niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 21

Ciekawe co wymyśliła. Oczywiście trochę się boję, bo ona może wymyślić coś co może mnie całkowicie zniszczyć, ale też trochę nie wierzę w jej słowa, bo byłyśmy przyjaciółkami. Postanowiłam sprawdzić drugiego SMSa. Była to Caroline.
"Przepraszam, ale dopiero się dowiedziałam. Nic ci nie jest? Jeśli chcesz mogę i ciebie przyjechać"
Niby spotkałyśmy się tylko dwa razy, a jest dla mnie jak przyjaciółka. Szybko jej odpisałam.
"Nie musisz przepraszać. Już nic mi nie jest. Harry jest że mną, a poza tym dzisiaj mnie wypisują, ale jak chcesz wpadaj. Masz 3 godziny, bo jeszcze tyle spędzę w szpitalu"
Wysłałam, a po chwili dostałam odpowiedź.
"A to nie. Nie będę wam przeszkadzać. Przepraszam za Zayn'a, gdybym wiedziała nigdy bym go nie wzięła. Jak chcesz mogę z nim pogadać."
Za co ona przeprasza? To nie jej wina. Szybko odpisałam."To nie twoja wina. Harry ma z nim "rozmawiać", ale próbuje mu to wybić z głowy. Nie musisz z nim gadać"
Mam nadzieję, że uda mi się namówić Harry'ego, żeby się z nim nie bił, bo jak na razie kiepsko mi to idzie.
"Okey. Ja spadam. Muszę zająć się bratem. Nienawidzę go! Pa"
Nie odpisałam już. Schowałam telefon i położyłam się na łóżku tak, że miałam głowę na Harry'ego kolanach.
- Nie przeszkadza ci to, prawda? - zapytałam dla pewności, że mogę trzymać tak głowę.
- Nie. - powiedział i się uśmiechnął. Kocham gdy się uśmiecha, ale czemu robi to tak rzadko? - Z kim pisałaś? - czekałam tylko na to pytanie. Było pewne, że prędzej czy później o to zapyta. 
- Musisz wszystko wiedzieć? - zapytałam obojętnie.
- Hm...Niech się zastanowię...Tak. - powiedział pewnie, a ja przewróciłam oczami.
- Emily napisała, że jeszcze ją popamiętam, a teraz z Caroline. - powiedziałam wszystko jak na spowiedzi. - A właśnie. Nie idź do Zayn'a. Proszę. - powiedziałam ostatnie słowo głosikiem małego dziecka. Harry'ego mięśnie się napięły, ale mimo to na twarzy miał minę typy "WTF?". Na szczęście po chwili się zaśmiał. Choć nie wiem czy to przez moje "Proszę" czy przez to, że poprosiłam go, żeby nie szedł o Zayn'a. Zaraz się pewnie dowiem. Mam nadzieję, że to pierwsze, bo jak nie to...Gdybym wskoczyła mu na barana i nie chciała zejść zostałby ze mną wtedy czy poszedł w sumie też ze mną byłby, ale poszedłbym do Zayn'a? 
- To było takie dorosłe. - powiedział, a ja się zaśmiałam. - Ale i ta pójdę do Zayn'a. - powiedział zmieniając swój ton na poważny. A jak go złapią? - Spokojnie nie złapią mnie. - co on czyta mi w myślach? Dobra. Nie interesuje mnie to. A tak w ogóle zastanawia mnie to czy w ogóle go coś obchodzę czy po prostu jestem kolejną dziewczyną w jego życiu do pieprzenia? No może nie do tego, bo na to nie ma szans, ale czy gdyby coś mi się działo czy by mnie olał czy może chciałby mi pomóc? Raz już mnie szukał, więc może jednak go trochę obchodzę. Miło byłoby, bo on jest jedyną osobą w moim życiu. On jako jedyny teraz mi pomaga i jest jedyny, który trzyma mnie na ziemi, bo gdyby nie on to chciałabym po prostu zejść z tego świata i dołączyć do mojej mamy.
***

Jestem na cmentarzu u mojej mamy. Nie było mnie tu już kilka dni, więc stwierdziłam, że trzeba się ruszyć i znów do niej pójść. Rzadko były takie sytuację, że nie było mnie u niej cztery dni. Harry mnie zawiózł, więc nie musiałam się martwić o transport. Kupiłam nowe kwiaty i porozmawiałam trochę z kwiaciarką. Harry był ze mną, a ona patrzyła na niego ze strachem, więc sądzę, że o nim słyszała. Kiedy Harry wyszedł ona powiedziała, że lepiej byłoby, że trzymałabym się od niego z daleka, ale zapewniłam ją, że jest okey i wyszłam z kwiaciarni. Harry objął mnie ramieniem i poszliśmy nad grób. Wyrzuciłam kwiaty i postawiłam nowe. Usiadłam na ławeczce przy grobie i patrzyłam na niego. Minęło tyle czasu, a dalej czuję ból w sercu. Kiedy to się skończy? Tęsknota za kimś pozostaje na zawsze, ale ból łagodnieje. W moim przypadku tylko trochę złagodniał i się zatrzymał. Gdy patrzę na jej zdjęcie czuję dziurę w sercu mimo, że wiem, że jest w lepszym świecie niż ja.
- Wracamy? - usłyszałam głos Harry'ego, który wyrwał mnie z zamyśleń. Spojrzałam na zegarek. Siedzieliśmy już pół godziny.
- Tak. Możemy już wracać. - powiedziałam i się słabo uśmiechnęłam. Oboje wstaliśmy i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Po drodze kopałam pojedyncze kamyki. Wsiadłam do samochodu i zapięłam pas bezpieczeństwa. Harry wsiadł za kierownicą i ruszyliśmy. Jechaliśmy jeszcze do jakiegoś sklepu. Oparłam głowę o szybę i zamknęłam oczy marząc o niebieskich migdałach, aż całkiem odpłynęłam.

OCZAMI HARRY'EGO

Zrobiłem zakupy i wracałem akurat do samochodu. Veronica zasnęła, a nie chciałem jej budzić, więc sam zrobiłem zakupy. Kiedy wróciłem do samochodu jej nie było, a samochód był otworzony. O co chodzi? Wyjęłam telefon i zadzwoniłem do niej, ale nic. Nie odebrała. Zadzwoniłem jeszcze raz, ale też nic. Dzwoniłem jeszcze dwa razy zanim wsiadłem do samochodu. Zamknąłem drzwi i oparłem się o fotel. Nie wiem czy mam być wściekły czy zacząć się martwić. Mogła po prostu wyjść na chwilę, ale mogło się też stać coś innego. Zacząłem rozglądać się po samochodzie. Może coś znajdę. I znalazłem. Pod jej siedzeniem była mała karteczka, aż się boję ją przeczytać. Schyliłem się i wziąłem niebieską karteczkę do ręki.

"Mamy twoją ślicznotkę,Styles. Muszę przyznać, że jest urocza kiedy śpi" 
Uderzyłem w kierownicę przez co ludzie popatrzyli w moją stronę, bo wcisnąłem klakson. Jak to możliwe, że ją porwali? Domyślam się kto to mógł być. Włożyłem kluczyk do stacyjki i odpaliłem samochód. Musiałem jak najszybciej ją znaleźć. Za dużo przeszła w swoim życiu, a do tego doszło jeszcze porwanie. Ona na to nie zasługuję. Szybko ruszyłem do domu tej osoby. Ona musiała wszystko zaplanować. Po kilku minutach zatrzymałem się pod jej domem. Wysiadłem z samochodu trzaskając drzwiami i szybkim krokiem doszedłem do drzwi. Złość przejmowała moje ciało. Muszę się opanować. Stanąłem przed drzwiami i wziąłem kilka głębokich wdechów i wydechów. Zapukałem mocniej niż miałem w planach. Chwilę poczekałem, a drzwi otworzyła mi średniego wzrostu blondynka w wieku mniej więcej 35 lat.
- Dzień Dobry. W czym mogę pomóc? - zapytała z uśmiechem...przesłodzonym uśmiechem. Byłem pewien, że ten uśmiech jest sztuczny i chce się mnie pozbyć jak najszybciej.
- Jest Emily? - zapytałem jak najmilszym głosem umiałem. Teraz nie była to moja mocna strona.
- Tak. W swoim pokoju. Wejdź. Pokój Emily jest po schodach na górę. Drugie drzwi od lewej. - powiedziała wpuszczając mnie do środka. Chociaż mnie nie wygoniła. Podziękowałem i wszedłem. Nie mogę wybuchnąć. Jeśli to zrobię wyrzucą mnie w domu. Bez żadnych ostrzeżeń wszedłem do jej pokoju. Była z tym...jak mu tam? Josh?
- Gadaj kogo nasłałaś na Veronica'ę. - zapytałem na wstępie. Spojrzała na mnie. Miała przerażenie w oczach. Pewnie przeze mnie, ale mogła nic nie robić i dać jej spokój, a nigdy by mnie nie spotkała.
- O czym ty mówisz? - zapytała jak głupia. Nienawidzę takich suk jak ona.
- Nie udawaj głupiej. Gdzie ona jest?! - zapytałem podniesionym głosem.
- Skąd mam wiedzieć?! Nie wiem gdzie ją zawieźli! - czyli jednak wie.
- O, coś jednak wiesz? Kogo na nią nasłałaś? - popatrzyłem na Josh'a. Miał zdezorientowaną minę, czyli on jednak nic nie wiedział.
- Nie chcę mi się z tobą gadać, Styles. - powiedziała przez zęby. Nie wytrzymałem. Podszedłem do niej i mocno złapałem ją za ramię. - Ała to boli. - syknęła z bólu.
- Gadaj co wiesz. - wysyczałem przez zęby.

- McCras ją ma. - powiedziała w końcu. Puściłem ją i szybko wyszedłem z domu. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem w stronę jego domu. Musiałem jak najszybciej tam dotrzeć. Jeśli oni jej coś zrobili zabiję ich. Wiedziałem gdzie on mieszka, bo kilka razu już wpadałem do niego. Mój największy wróg. Emily dobrze wybrała dla siebie, ale nie dla mnie i Veronica'i. Siedziba McCrasa była poza miastem, więc mam nie małą drogę do przebycia. Moje ręce przez cały czas były mocno zaciśnięte na kierownicy. Musiałem się wyładować na czymś...albo na kimś. I tą osobą będzie właśnie McCras. Tylko go zobaczę to obiję mu tą mordę. Mam gdzieś czy będzie tam jego gang czy nie. Skopie mu dupę. Teraz o niczym innym nie marze...No oprócz tego, żeby mieć ją przy sobie i wiedzieć, że nic jej nie będzie. Czego ona chce? Zemścić się za to, że Veronica zerwała z nią przyjaźń? Podejrzewam, że dobrze wie jakie miała życie...że jej matka nie żyję...że jej ojciec się nad nią znęcał. Czemu to robi? Ciekawy jestem jak ona by sobie poradziła z takim życiem. Pewnie dawno by nie było jej na tym świecie. Jest za słaba na takie coś. Wjechałem na jego posesje i wysiadłem wściekły z samochodu. Zamknąłem drzwi trzaskając przy tym i szybkim krokiem ruszyłem w stronę drzwi. Złapałem za klamkę i popchnąłem drzwi z hukiem. Jak zwykle ich nie zamknął. Słyszałem czyjąś rozmowę, więc poszedłem w tamtym kierunku. Ujrzałem McCras'a i jakąś blondynę. Widać była, że jest głupią typową blondyną. Szczerzyła się do niego jakby on był całym światem. Przewróciłem oczami i podszedłem do McCrasa. Złapałem za jego szyję i przygniotłem go do kanapy.
- Gadaj gdzie ona jest? - wysyczałem przez zęby. Zrobił się czerwony i użył chyba całej swojej siły, żeby mnie odciągnąć. Jest ode mnie słabszy, ale potrafi się bić.
- Kto? Twoja dziewczyna? - zapytał i zaśmiał się drwiąco w moją stronę. Zabiję go zaraz. Jestem na skraju moich nerwów, a on chcę jeszcze bardziej mnie wkurzyć.
- To nie jest moja dziewczyna. - powiedziałem 
przez zęby. 
- To co cię to obchodzi gdzie ona jest? Jest zwykłą szmatą jak każda inna. - powiedział, a ja nie wytrzymałem i uderzyłem go. Zachwiał się, ale po chwili dostał drugi cios. Uderzył mnie, ale nic sobie z tego nie zrobiłem i uderzyłem ponownie w jego szczękę. Upadł na ziemie. Usiadłem na nim i podniosłem rękę szykując się do następnego cios.
 Ta blondyna siedziała i oglądała paznokcie. Głupia.
- Nigdy więcej jej tak nie nazywaj - powiedziałem poważnie - Gadaj gdzie ona jest! - wydarłem się. Patrzył na mnie wściekły, ale nie mógł nic zrobić. Nie odezwał się. Uderzyłem go z całej siły, a z jego nosa zaczęła sączyć się krew.
- Podejrzewam, że dostała coś na sen i wywieźli ją do lasu koło magazynu - wiedziałem, że wymięknie. Wstałem z niego i wyszedłem. Wsiadłem do samochodu i szybko ruszyłem w tamto miejsce.






czytasz=komentarz

Każdy komentarz to dodatkowa motywacja.


Dziękuję za ponad 2 tysiące wyświetleń. Jesteście wspaniali. Jak napisałam w poprzednim poście, dodałam rozdział. Mam nadzieję, że się podoba. Rozdziały teraz będą się pojawiać częściej, bo mam trochę wolnego od szkoły. Mam nadzieję, że będziecie też komentować :)

sobota, 20 grudnia 2014

Hej :)

To jeszcze nie nowy rozdział, ale niedługo się pojawi, bo właśnie go kończę. Chciałabym was zapytać czy znacie jakieś opowiadanie z One Direction (albo Justinem Bieberem też może być) gdzie są wampirami albo innymi mitycznymi stworzeniami? Najlepiej gdyby byli wampirami albo wilkołakami, ale przyjmuję wszystko. Od jakiegoś czasu szukam jakiegoś opowiadania właśnie z mitycznymi stworzeniami, ale nic nie mogę znaleźć. Pomożecie? Proszę. Będę bardzo wdzięczna. :)

wtorek, 16 grudnia 2014

Rozdział 20

- Ile tu jestem? - zapytałam w końcu.
- O 22 będą dwie doby. - powiedział Harry. To znaczy, że jest już poniedziałek? Przecież ja mam pracę! Moje ciało ogarnęła wielka panika. A co jeśli mnie wyleją? Znów będę musiała szukać pracy. - O pracę się nie martw. Nie pracujesz już tam. Zwolniłem cię. - powiedział jakoby czytał mi w myślach. - Że co zrobiłeś?! Przecież ja muszę pracować! Nie będziesz za mnie płacił. - powiedziałam podniesionym głosem, energicznie wstając przez co zabolała mnie głowa. - Dziewczyno, niech do ciebie dojdzie, że nie będę brał od ciebie pieniędzy, a poza tym masz odpoczywać przez następne kilka dni. - powiedział, a ja się położyłam. - Jestem zmęczona. Idę spać. - powiedziałam i miałam już zamykać oczy kiedy do pokoju weszła Emily. Ona naprawdę nie rozumie, że nie chce jej widzieć. - Jezu. Veronica, jak się czujesz? - zapytała "zmartwiona" . Zaśmiałam się drwiąco. - Czy ja nie wyraziłam się jasno? Nie chcę cię znać. Wynoś się i nie zbliżaj do mnie. - powiedziałam przez zęby. - Nie dałaś mi wytłumaczyć. Proszę cię. Jestem przecież twoją najlepszą przyjaciółką. - powiedziała płaczliwym głosem. - Pomyliło ci się coś. Byłaś moją najlepszą przyjaciółką. Teraz nie chcę cię znać. - miałam gdzieś, że Harry tu jest. - Proszę daj mi to wyjaśnić. To nie było tak jak myślisz. - ona jest chyba śmieszna. - A jak? Opowiedz. - powiedziałam, a ona spojrzała na Harry'ego, który patrzył na nasza rozmowę o dziwo z powagą, a nie śmiechem. - Przy nim. - dodałam po chwili. Emily spuściła głowę. - Byliśmy pijani i po prostu tak wyszło. Na początku nie chciałam, ale Josh zaczął mnie namawiać no i...poszłam z nim. - to ma być wytłumaczenie? Adwokatem nigdy nie będzie.  - Czyli tak jak przypuszczałam. Mój chłopak zdradził mnie z moją najlepszą przyjaciółką. - powiedziałam z uśmiechem na twarzy- Wiesz co?! Wcześniej czułam smutek. Płakałam i w ogóle, ale teraz jestem po prostu wściekła. Straciłam dwie najważniejsze dla mnie osoby, ale dzięki wam zyskałam wolność od ojca, bo gdybym nie uciekła z imprezy ktoś nie chciałby mnie zgwałcić i nie spotkałabym Harry'ego. On jest teraz jedyną osobą, która mi pomaga, a teraz wynoś się stąd, bo nie mam ochoty na ciebie patrzeć. - wykrzyczałam i wskazałam na drzwi. - Ale... - zaczęła, ale Harry jej przerwał.

- Chyba coś powiedziała. - wydarł się, a Emily, aż podskoczyła. - Wolisz bandytę ode mnie? - zapytała niedowierzająco. - On mi przynajmniej pomaga. - wydarłam się, a ona tupnęła nogą jak typowa blondi i wyszła z sali odgarniając włosy, a na koniec uśmiechając się głupio. W sumie to jej zachowanie pasuje do koloru włosów. Blondynka. Byłam mega wkurzona, a moje zmęczenie w pełni wyparowało. Miałam ochotę jej przywalić, ale wiedziałam, że nagły ruch mógłby spowodować, że głowa mnie zacznie boleć czy coś. Niech się cieszy, że jestem w szpitalu, bo rodzona matka by jej nie poznała. Jakim prawem ona tu przychodzi? Dobrze wie, że nie chcę jej znać, a co dopiero widzieć ją. Zdradziła mnie, a prawdziwa przyjaciółka tak nie robi. Teraz jedyne co może zrobić to pocałować się w dupę. - Okey? - zapytał Harry, a ja kiwnęłam głową. - Idź spać. - powiedział spokojnym głosem. - Nie wiem czy dam radę - powiedziałam cicho. - Jeśli położę się obok zaśniesz? - zapytał po chwili. Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem. On naprawdę by to zrobił? - Można spróbować. - powiedziałam po chwili. Harry wstał z krzesła i położył się zaraz obok mnie. Wtuliłam się w jego klatkę i zamknęłam oczy. Poczułam jak Harry całuje mnie w czubek głowy. Czy to na pewno ten sam Harry, który bije się na ringu i nie tylko tam? To niemożliwe. Ten jest opiekuńczy, delikatny, troskliwy..-  Harry? - odezwałam się, a ten mruknął, żebym mówiła - Czy ty, to ty? - zapytałam i się zaśmiałam. - Stuprocentowy ja. - powiedział i się zaśmiał. Harry mnie obejmował, a ja nie miałam nic przeciwko, a wręcz przeciwnie. Mogłam tak leżeć wiekami. Czułam się bezpiecznie w jego objęciach. Dziwne...Wszyscy się go boją, a ja w jego objęciach czuje się bezpiecznie. Coś tu chyba nie gra. Gdyby ktoś nas teraz zobaczył powiedziałby, że jestem jakaś chora i chyba nie wiem kim jest Harry. Przeraża mnie jego "praca", ale on sam już wcale, więc czego mam się bać.                                                                         ***

Obudziłam się dalej w objęciach Harry'ego. Spojrzałam na niego. Spał. Jego włosy opadały na czoło i wyglądał uroczo. Jak nie on. Co jakiś czas pochrapywał co dodawała mu jeszcze więcej uroku. Mimo, że spał, nie wypuszczał mnie z objęć. Popatrzyłam na zegar wiszący na ścianie. Była 6 rano. Byłam wyspana. Szturchnęłam lekko Harry'ego, żeby się obudził, bo nie chcę być znów duszona, a jego siła mogłaby mnie z łatwością uszkodzić. Przeraża mnie ta myśl, ale trudno. Szturchnęłam go jeszcze raz. Tym razem mruknął niezadowolony i otworzył oczy.  Uśmiechnęłam się szeroko, a on wypuścił mnie z objęć. 

- Dziewczyno. Jest dopiero szósta rano. - powiedział zaspanym głosem 
- A poszliśmy spać o 20. - powiedziałam i się zaśmiałam. Harry się nie odezwał. Wstałam i...właściwie to po co ja wstałam? Niestety nie mam tu żadnych ubrań i nie mam się w co przebrać. Jedynie ciuchy z imprezy. Teraz jestem w jakiejś szpitalnej piżamce. Chyba rzeczy z imprezy są lepsze. Stokroć lepsze. Wzięłam ubrania wiszące na końcu łóżka i poszłam do szpitalnej łazienki. Nigdy ich nie lubiłam, ale co zrobić? Trzeba się w końcu umyć. Zdjęłam z siebie tę ohydną piżamę i weszłam do kabiny prysznicowej. Jak najszybciej się umyłam i wyszłam. Ubrałam się i wróciłam do sali. Nie był to strój, który chciałam ubrać, ale niestety ten był jedyny. Weszłam na salę i usiadłam na starym szpitalnym materace obok Harry'ego. Wydawał się być zamyślony. - O czym myślisz? - zapytałam, ale nie dostałam żadnej reakcji z jego strony. Szturchnęłam go, a kiedy na mnie spojrzał powtórzyłam pytanie.
- Zayn musi zapłacić za to co zrobił. - powiedział patrząc tępo w ścianę.
- Proszę cię. Tylko się z nim nie bij. -  powiedziałam błagającym głosem. Naprawdę nie chciałam, żeby się z nim bił. Gdyby został złapany nie miałabym nikogo. Zostałabym z niczym. A do tego bym za nim cholernie tęskniła. Prawie cały czas spędzam z nim czas i już się przyzwyczaiłam do niego.
- A dlaczego nie? Veronica on chciał cię zgwałcić. To do ciebie nie dociera? - zapytał mnie, a ja spuściłam głowę. Dociera. Próbowano mnie już zgwałcić cztery razy w ciągu półtora tygodnia. Nie życzę tego żadnej dziewczynie, ale nie chcę, żeby Harry się z nim bił. Jestem pewna, że by go złapali, a ja bym została sama.
- Nie chcę, żebyś się z nim bił. A co jeśli cię złapią? - zapytałam po chwili. Głupio się czułam, bo w tej chwili przyznawałam mu, że go potrzebuję i chcę, żeby był przy mnie. Przynajmniej tak mi się wydawało. 

- Skarbie, mnie nikt jeszcze nigdy nie złapał. Jestem nietykalny - powiedział i się uśmiechnął lekko do mnie. Skarbie? Serio?
- A co jeśli tym razem zostaniesz złapany? Co jeśli będziesz w więzieniu? Nie chcę, żebyś tam trafił. - powiedziałam cicho.
- Chcesz, żebym był przy tobie, prawda? - zapytał, a ja spuściłam głowę. Nie powiedziałam tego dosłownie, ale można było się domyślić. - Nie zostawię cię. Nie musisz się o to martwi
ć. - powiedział spokojnym głosem. Powoli podniosłam głowę do góry. Na mojej twarzy był ogromny rumieniec. Czemu tak na mnie działa?! Ja nie chcę! Spojrzał na mnie i się zaśmiał. Co w tym śmiesznego?! To nie moja wina, że wyglądam jak burak...to jego wina. Uderzyłam go żartobliwie w ramię, żeby przestał się że mnie nabijać.
- Nie śmiej się! - powiedziałam też się śmiejąc. Tyle, że ja z zażenowania, a on z tego, że się rumienie.
- Znowu się rumienisz. - powiedział z szerokim uśmiechem. Jego dołeczki były bardzo dobrze widoczne. Mogłabym się patrzeć na niego cały czas.
- No i co z tego? Nie śmiej się. - powiedziałam dalej się śmiejąc. Przestał się śmiać, ale na twarzy miał dalej lekki uśmiech. Teraz w ogóle nie wyglądał na jakiegoś boksera czy kimkolwiek jest. Usłyszałam po chwili dzwonek mojego telefonu. Dostałam SMSa. Ciekawe kto. Wyjęłam go z kieszeni i odblokowałam. Otworzyłam wiadomość i od razu dostałam następną, ale nie od tej samej osoby. Pierwsza była od Emily. Ciekawe co znowu chce.
"Jeszcze mnie popamiętasz."
czytasz=komentarz
Komentować! Każdy komentarz to dodatkowa motywacja! :D

środa, 10 grudnia 2014

Rozdział 19

- Szczerze mówiąc, myślałam, że ubierzesz sweterek i spódnice za kolana. - odezwała się Caroline, kiedy byliśmy już w samochodzie.
- Czemu dla wszystkich jestem grzeczną niewinną dziewczynką? - zapytałam wyrzucając ręce w górę.
- A nie jesteś? Ilu zaliczyłaś? - zapytała Caroline odwracając do mnie przodem, bo siedziała z przodu, a na z tyłu.
- Ej. To jest cios poniżej pasa. - powiedziałam grożąc palcem.
- Proszę cię. Nie mów mi, że jesteś dziewicą. - powiedziała błagającym głosem Caroline.
- Daj jej spokój Caroline. Jeszcze obrzydzisz jej imprezy z tobą. - powiedział Zayn. Dziękuję.
- Jestem. - powiedziałam po chwili.
- Czas to zmienić. Znajdę ci jakiegoś. Chyba, że chcesz Zayn'a. On na pewno chętny. - powiedział wskazując na chłopaka.
- Nie mam zamiaru iść z nikim do łóżka albo w kiblu. Jak kto woli. - powiedziałam i akurat dojechaliśmy. 
 Wyszłam z samochodu i razem z Caroline i Zayn'em ruszyliśmy w stronę klubu. Już na dworze było słychać muzykę, która leciała w klubie. Uśmiechnęłam się sama do siebie i weszliśmy do środka. Głośna muzyka dotarła do moich uszu. Było tam sporo ludzi. Głównie w wieku około 20 lat. Znaleźliśmy wolne miejsce i usiedliśmy.
- Chcecie coś do picia? - zapytał Zayn wstając.
- Mi obojętne. Coś dobrego. - powiedziałam z uśmiechem.
- Mi to samo. - powiedziała Caroline, a Zayn poszedł do baru. Zaczęłam się rozglądać. To nie jest moje ulubione miejsce, ale muszę Harry'temu pokazać, że nie jest niewinną, grzeczną dziewczynką za którą mnie uważa i potrafię się zabawić, a że jestem dziewicą to znaczy, że mam szacunek do siebie i nie jestem dziwką, która jak upatrzy sobie jakiegoś chłopaka to idzie z nim od razu do łóżka. Ja nie jestem z tych. Wiem, że jego znajome takie są, ale nie ja i nie mam zamiaru tego zmieniać. Chcę być sobą i będę nią. Z rozmyśleń wyrwał mnie Zayn, który przyniósł nam drinki. Podziękowałam i upiłam łyk. W moim gardle od razu poczułam ostre pieczenie. Zignorowałam je i wstałam łapiąc Caroline za rękę. Miałam ochotę potańczyć.
Zaczęłyśmy tańczyć. Niemal od razu podeszli do nas chłopcy. Do Caroline podszedł dobrze zbudowany, wysoki brunet, a do mnie trochę niższy blondyn z niebieskimi oczami. Muszę przyznać, że był przystojny. Zawiesiłam ręce na jego karku, a jego dłonie powędrowały na moje biodra. Zaczęłam kołysać powoli, ale seksownie biodrami.
 Widziałam wkradający się uśmiech na jego twarzy. Obrócił mnie i przycisnął mnie do swojego krocza. Słyszałam ciche jęki jakie z siebie wydawał. Po chwili mnie puścił i po sekundzie wrócił, ale to już chyba nie był on. Zaczęło robić mi się słabo i kręcić w głowie. Odwróciłam się i opadłam na jego klatkę. Wyprostowałam się i próbowałam iść usiąść, ale chłopak mnie złapał.
- Puść mnie. - powiedziałam cicho i uderzyłam go lekko w klatkę piersiową.
- Coś się dzieje? - usłyszałam ochrypnięty głos...głos Harry'ego. Spojrzałam moimi zmęczonymi oczami w górę. Ujrzałam zmartwioną twarz Harry'ego. Moje powieki były wyjątkowo ciężkie, ale starałam się ich nie zamykać. Harry wziął mnie na ręce i poszedł w stronę stolika gdzie siedział Zayn. 
- Co jej podałeś? - warknął Harry w stronę Zayn'a.
- Nic. - powiedział z uśmiechem Zayn.
- Znam cię Malik. Gadaj co jej dałeś. - żądał Harry.
- Tabletkę gwałtu. Nic wielkiego. Musi się dziewczyna zabawić choć raz, a nie. - już prawie nie kontaktowałam. Harry mruknął coś pod nosem i wziął moją torebkę. Szybko wyszedł z klubu. Wsadził mnie do samochodu i szybko pobiegł, żeby wejść z drugiej strony. Kiedy już tam jest rusza w piskiem opon.
- Veronica słyszysz mnie? - nie słyszałam już tak dokładnie. Wszystko mi się zamazywało, a ja nie wiedziałam co się dzieje.
- Gdzie ja jestem? - mój cichy głos był ledwo słyszalny, ale nic na to nie mogłam poradzić. Byłam słaba. Moje ciało prawie w ogóle nie reagowało, nie kontaktowałam co się dzieje, a moje oczy były coraz cięższe. Czułam się jakby życie ze mnie upływało. Po chwili, a może dłuższej chwili zaczął dzwonić mój telefon. Harry sięgnął do mojej kieszeni i wyciągnął z niej mój telefon. Spojrzał na wyświetlacz i odebrał. Usłyszałam tylko imię Caroline, więcej nic, bo zasnęłam.
***

Słyszę czyjąś rozmowę, ale nie wiem czyją i o czym. Słowa są tak jakby rozmazane i nie rozumiem ich. Rozpoznałam tylko tyle, że rozmowa jest prowadzona przez dwóch mężczyzn. Gdzie ja do cholery jestem? Nie mogę otworzyć oczu. Nie wiem czemu, ale po prostu nie.mogę. Czuję jakby na moich powiekach były przyczepione 5-cio kilowe ciężarki. Jestem zbyt słaba, żeby je podnieść. Poczułam, że ktoś trzyma moją rękę. Kto to jest? Z kim ja tu jestem? I najważniejsze...Gdzie ja jestem. Spróbowałam poruszyć dłonią. Udało mi się, ale ten ktoś tego nie wyczuł. Zebrałam wszystkie siły jakie miałam i znów poruszyłam. Tym razem zadziałało. 
- Budzi się. Poruszyła ręką - usłyszałam czyjś głos. W końcu rozumiem co mówią.
- Słyszy mnie pani? - usłyszałam drugi głos. - Proszę poruszyć ręką jeśli mnie pani słyszy. - znów się odezwał. 
- Proszę. Porusz się. - znów ten pierwszy głos. Poruszyłam dłonią.  

Teraz czas, żeby otworzyć oczy. Moje powieki lekko drgnęły, ale nie udało mi się. Spróbowałam jeszcze raz. Tym razem się udało, ale od razu oślepiła mnie jasność w tym pomieszczeniu i je zamknęłam. Mając zamknięte oczy nic nie osiągnę. Znów je otworzyłam, ale tym razem zamrugałam kilka razy, aby przyzwyczaić się do światła. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Jestem w szpitalu? Ale dlaczego? W pomieszczeniu oprócz mnie były jeszcze dwie osoby. Jedną z nich był około pięćdziesięcioletni lekarz, a drugą Harry. Muszę przyznać, że się trochę zdziwiłam, ale cieszę się, że tu jest. Otworzyłam już usta, żeby coś powiedzieć, ale Harry mi przerwał. 
- Nic nie mów i odpoczywaj. - powiedział, a ja kiwnęłam głową. Dalej byłam śpiąca, ale nie chciałam iść spać. Chciałam się dowiedzieć co ja tu robię. 
- Boli coś panią? - zapytał lekarz. Zaprzeczyłam kręcąc głową- Dobrze się pani czuje? - kiwnęłam głową na tak- Jest pani zmęczona? - co to jakieś przesłuchanie?! Kiwnęłam głową na tak. - Dobrze. Proszę odpoczywać. Jutro zostanie pani wypuszczona. - powiedział i wyszedł.
- Pewnie chcesz się dowiedzieć co ty tu robisz. - powiedział, a ja kiwnęłam głową. - Jak zapewne wiesz byłaś na imprezie. - zaczął, a ja kiwnęłam głową. - Byłaś tam z Zayn'em i Caroline. Zayn dał ci tabletkę gwałtu, a ty zasłabłaś i przywiozłem cię do szpitala. - o to całą historia. Aha. Takie szczegóły facet podałeś. Nie ma co. 
- Co ty robiłeś na imprezie? - zapytałam strasznie ochrypniętym głosem, jakbym się nie odzywała kilka lat. To było straszne.
- Miałem złe przeczucia i pojechałem tam. Tańczyłaś z jakimś blondynem. Kazałem mu spierdalać i ja zacząłem z tobą tańczyć. Wtedy zaczęłaś się źle czuć. - powiedział, a ja kiwnęłam głową na znak, że rozumiem.

czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :)

niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział 18

Kiedy się obudziłam byłam dalej wtulona Harry'ego. Jestem mu ogromnie wdzięczna, że ze mną został. Kiedy próbowałam wstać zacisnął swoje ręce na mojej tali jeszcze bardziej. On też się obudził? Ruszyłam się jeszcze raz, żeby wstać, ale znów to samo. Przysięgam zaciśnie je jeszcze o centymetr, a mnie udusi. Niektórzy cieszyliby się z mojego uduszenia.
- Harry. - powiedziałam cichym głosem, a on mruknął z niezadowolenia. To śpi czy nie? - Harry puść mnie. - powiedziałam trochę głośniej, ale on tylko zacisnął ręce jeszcze bardziej. Ledwo łapałam już oddech. - Harry. Udusisz mnie! - powiedziałam głośniej, a on w końcu  otworzył leniwie oczy i na mnie spojrzał.
- Przepraszam. - powiedział cicho i poluźnił uścisk. Wzięłam głęboki oddech. 
Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Otworzyłam ją i zaczęłam szukać czegoś co mogę ubrać. Na dworze było trochę zimno. Nie miałam zamiaru dzisiaj nigdzie wychodzić, więc wyciągnęłam po prostu szare dresy z czarnymi zamkami w kieszeniach i zwężane na dole, a do tego biała luźną bokserkę z czarnym napisem "I'm sexy and i know it". Odwróciłam się do Harry'ego. Patrzył na każdym nawet najmniejszy mój ruch. Zarumieniłam się, bo byłam tylko w jego koszulce i bieliźnie. Może i koszulka sięgała do połowy ud, ale czułam się skrępowana. Szybko wyszłam z pokoju i skierowałam się do łazienki. 
                                                                 ***
Siedzę z Harry'm w salonie i oglądam telewizję. 


- Wyglądasz czasem jak ten po środku. - powiedziałam po chwili ze śmiechem, patrząc na jednego gościa w telewizji.
- To znaczy jak? - zapytał spoglądając na mnie.
- Jakby ci coś w dupę wchodziło. - powiedziałam wstając z kanapy, żeby jakby co móc szybko uciec.
- Masz 3 sekundy na ucieczkę. - powiedział z udawaną powagą, a ja zaczęłam uciekać - jeden...trzy. - powiedział i rzucił się w pogoń za mną. Dobiegłam tylko do połowy schodów, a on mnie złapał. Przerzucił sobie przez ramię i zszedł na dół. Rzucił mnie na kanapę i usiadł na mnie okrakiem.
- Odwołaj to, chyba, że chcesz powtórkę z rozrywki, ale bez błota. - powiedział z uśmiechem.
- No chyba nie. Musisz przyznać, że tak wyglądasz. Przykro mi Harry. Prawda boli. - powiedziałam, a on zaczął mnie łaskotać. - Nie...Proszę...Przestań. - mówiłam przez śmiech. Zatrzymał się na moment, więc mogłam zaczerpnąć trochę powietrza.
- Odwołaj tamto. - powiedział trzymając ręce na mojej tali, żebym mu nie uciekła, jakby przyszło mi to do głowy. I tak bym nie uciekła daleko. Chyba, że uciekłabym do toalety i zamknęłabym drzwi.
- Łaskotki powinny być zakazane. I nie. Nie odwołam tego. - powiedziałam dumnie. Znów zaczął mnie łaskotać. Znów miałam trudności z oddychanie. Harry chyba chce mnie udusić. Próbowałam się wydostać, ale bez szans. Jest za silny...i to o wiele. - Proszę przestań. - wykrzyczałam, a z moich oczu zaczęły pojawiać się łzy od śmiechu. Nachylił się nade mną. Jego zielone oczu wpatrywały się w moje.
- Jeśli to odwołasz. - powiedział cicho, a ja się nie odezwałam. Jego oczy mnie zahipnotyzowały. Świat wokół przestał istnieć. Mój oddech przyspieszył, a serce razem z nim. Co się dzieje? Czułam na sobie jego oddech co mi jeszcze bardziej przeszkadzało. Patrzyliśmy na siebie do momentu, aż nasze usta się złączyły. Znowu całuję się z Harrym.
W moim brzuchu jest stado dzikich motyli, które chcą się wydostać. Moja ręka przeniosła się na jego kark, a druga wplątała we włosy. Nasze usta idealnie ze sobą współgrały. Pocałunek był spokojny, ale namiętny. W tle grał telewizor, ale go ignorowałam. Między nami robiło się coraz goręcej. Po chwili Harry przejechał językiem po mojej dolnej wardze prosząc o dostęp. Kiedy go dostał jego język wślizgnął się do moich ust. Kiedy zabrakło nam powietrza oderwaliśmy się od siebie. Co to w ogóle było? Patrzyliśmy na siebie przez chwilę, a Harry ze mnie zszedł. Podniosłam się do pozycji siedzącej.

 Przyłożyłam rękę do ust. Znów się z nim całowałam. Jednak tym razem było inaczej. Poczułam motylki w brzuchu, co było dziwne, ale jednak czułam się dobrze. Zarumieniłam się.
- Coś często się rumienisz. - powiedział Harry, a ja spuściłam głowę - Czy ja tak na ciebie działam? - zapytał z głupim uśmiechem na twarzy.
- N-Nie. - jąkałam się.
- Na pewno? Sądząc po tym, że od razu po pocałunku się zarumieniłaś jest inaczej. - powiedział trochę poważnie.
- A właśnie. Tak wracając do pocałunku. Co to do cholery było?- zapytałam poważnie.
- Nie wiem. Jakoś tak się stało. Nic wielkiego. - powiedział obojętnie. Nic wielkiego?! Całowaliśmy się! To nic wielkiego?! Zastrzelcie mnie.
- Czyli zapominamy? - zapytałam równie obojętnie.
- Jak tam wolisz. -  powiedział i oparł się o kanapę. Byliśmy chwilę w ciszy, ale Harry postanowił ją przerwać. - Jesteś dziewicą? - zapytał po chwili. Podniosłam brwi do góry słysząc to pytanie. Ja mam mu na to odpowiedzieć? Ale z drugiej strony wiedziałam, że kiedyś o to zapyta.
- Potrzebne ci to do czegoś? - zapytałam krzyżując ręce na piersi.
- Czysta ciekawość. To jesteś czy nie? - zapytał ponownie. Wstydziłam się trochę mu odpowiedzieć. Jestem dziewicą. Kiedy byłam z Josh'em on cały czas mówił o tym, żebyśmy się przespali, ale ja nie chciałam. Nie czułam tego czegoś. Nie to, że go nie kochałam, ale po prostu...to nie było to. A do tego on chciał to wymusić, a ja wtedy jeszcze bardziej nie chciałam.
- Jestem. - powiedziałam cicho i spuściłam głowę. Nie lubiłam o tym mówić.
- Wiedziałem. Jesteś za niewinna. - powiedział patrząc na mnie.
- Przepraszam? Jestem za niewinna? - zapytałam drwiąco.
- Dokładnie. Jesteś niewinną, słodką dziewczynką, która jest dziewicą, ale za to potrafisz świetnie całować. Co mnie dziwi, ale w sumie nie aż tak, bo czasem potrafisz być naprawdę seksowną suką. -  To jest obraza czy komplement, bo już nie rozumiem.
- Masz numer do Caroline? - zapytałam po chwili ciszy.
- Tak. A po co ci on? - zapytaj zdezorientowany.
- A dasz? - zapytałam z nadzieją.
- Jeśli odpowiesz. - powiedział trzymając już telefon w ręku.
- Chcę się z nią umówić - powiedziałam, a on dał mi telefon. Spisałam numer i oddałam mu telefon.
Ja: "Masz ochotę pójść jutro na jakąś imprezę? Veronica xd"
Caroline: "Skąd masz mój numer? Zresztą nie ważne. Ja zawsze chętna na imprezy. Gdzie i kiedy? "
Ja: "W tym nowym klubie. Podobno jest zajebisty. Jeśli chcesz przyjść po mnie, będę u Harry'ego, jeśli mam iść po ciebie musisz podać mi adres. Godzina obojętna" 
Caroline: " Będę po ciebie o 19. Jeśli się nie obrazisz wezmę ze sobą Zayna" 
Ja: "Bierz kogo chcesz. To do jutra :* "
Schowałam telefon do kieszeni i z uśmiechem siedziałam na kanapie. Ja jestem niewinna? Może nie wchodzę do łóżka każdemu napotkanemu facetowi, ale bez przesady. Aż taka niewinna nie jestem.
***

Za godzinę ma przyjść Caroline, więc trzeba się szykować. Wzięłam już prysznic. Teraz muszę się ubrać, zrobić coś z włosami i makijaż. W ręczniku poszłam do pokoju. Na szczęście Harry był w salonie, więc mnie nie widział. Wyjęłam z szafy czarne krótkie spodenki z ćwiekami, które ledwo zasłaniały tyłek, zwykłą białą luźną bokserkę, ale krótszą niż te co noszę normalnie, a do tego wysokie szpilki. Miałam w pokoju lustro, więc mogłam się pomalować tu. Wyjęłam wszystkie potrzebne kosmetyki i wzięłam się do roboty. Usta pomalowałam na krwisty czerwony, oczy to po prostu rzędy i eyeliner i trochę pudru. Nie miałam za bardzo czasu na włosy, więc po prostu je rozczesałam i zostawiłam. Spojrzałam na godzinę. Była 18:55, więc zaraz ma przyjść Caroline. Chwyciłam torebkę i zbiegłem na dół.
Harry był nadal w salonie. Kiedy usłyszał moje kroki odwrócił się, a kiedy mnie zobaczył wstał. Przez chwilę miał otwartą buzię, a po chwili zagryzł wargę.
- Co? Jestem gdzieś brudna? - zapytałam oglądając się.
- Veronica. Wyglądasz...wyglądasz seksownie. - powiedział podchodząc do mnie i oglądając mnie dookoła.
- To chyba dobrze, nie? - zapytałam niepewnie i ułożyłam usta w cienką linie.
- A tak w ogóle. Gdzie ty się wybierasz? - zapytał, a ja usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Na imprezę z Caroline. - powiedziałam i otworzyłam drzwi. - I Zaynem. -  dodałam po chwili.
- Wow. Wyglądasz...Gdybym była lesbą oj. Brałabym. - powiedziała Caroline.
- Wyglądasz cudownie. - powiedział Zayn.
- Wy też niczego sobie. - powiedziałam i się zaśmiałam. - To pa, Harry. - powiedziałam i wyszłam z domu.





czytasz=komentarz


Wasze komentarze naprawdę mnie motywują :)

Jak obiecałam jest kolejny rozdział. Pisałam go na szybko, ale myślę, że nie jest, aż tak źle.