Jest już po 19, a Niall'a jeszcze nie ma. Harry zaczął się wściekać, a ja nie wiedziałam co mam zrobić, żeby go uspokoić. Próbowałam go namówić, żeby poszedł, a ja bym została sama przez chwilę, ale się nie zgodził mówiąc, że nawet w ciągu minuty może ktoś mi coś zrobić. Zawsze wtedy przewracałam oczami. Nie rozumiałam go. Czemu nie chciał mnie zostawić choć na chwilę samej? Przecież nic by mi się się stało. Zaczął przeklinać pod nosem rzucając wyzwiskami w stronę Nialla. Proszę jeśli Niall chce jeszcze pożyć niech tu już przyjdzie, bo nie ręczę za Harry'ego. Cały czas chodził w tą i z powrotem. Pewnie bał się, że spóźni się na walkę. Nie chciałam żeby tam szedł, ale czy on mnie posłucha? Nie, więc nawet nie próbowałam. Poza tym...wtedy ani ja ani on byśmy nie mieli pracy. Była już 19:30 kiedy udało mi się namówić Harry'ego, żeby pojechał. Inaczej by się spóźnił.
Kiedy wychodził akurat przyszedł Niall. Na szczęście Harry nie miał czasu na jakieś sprzeczki, więc rzucił tylko "spóźniony" i wyszedł. Niall miał na sobie opuszczone w kroku jeansy, zieloną bluzę i czarne conversy. Włosy miał postanowione na żel. Zrobiłam nam cole z lodem, bo Niall prowadził. Usiedliśmy na kanapie w salonie i zaczęliśmy rozmawiać. - Od kiedy znasz Harry'ego? - zaczęłam rozmowę. Nie lubiłam ciszy chyba, że musiałam pomyśleć, a teraz nie miałam takiej potrzeby.- Od piaskownicy. Tak samo jak Louis i Liam. Zayn poznaliśmy trzy lata temu, a ty? - powinien znać już odpowiedź, ale co tam. Dostanie ją jeszcze raz.- Jakieś dwa tygodnie. - powiedziałam powiedziałam po chwili.- A no tak. Zapomniałem. Przepraszam. - powiedział uderzając się z otwartej ręki w czoło.- Nic się nie stało. - powiedziałam śmiejąc się lekko.- Słyszałem, że jestem twoim wybrańcem - powiedział z głupim uśmiechem.- Przykro mi to stwierdzić, ale...wybrałam cię, bo jesteś...jak to ja powiedziałam? Słodki. - dla tego typu chłopaków to może być obraza. I się nie myliłam.- Ja? Słodki? Jak możesz tak mówić? Jestem przystojny, seksowny, silny, miły, lojalny dla przyjaciół, ale nie SŁODKI! - powiedział z udawaną obrazą.- Zapomniałeś o skromności. - powiedziałam i oboje się zaśmialiśmy. Niall był fajny. Można było się przy nim pośmiać i w ogóle. Był całkowitym przeciwieństwem Harry'ego, choć w sumie teraz zaczyna się coraz częściej uśmiechać co mi odpowiada, bo nie muszę oglądać jego kamiennej twarzy.
Kiedy wychodził akurat przyszedł Niall. Na szczęście Harry nie miał czasu na jakieś sprzeczki, więc rzucił tylko "spóźniony" i wyszedł. Niall miał na sobie opuszczone w kroku jeansy, zieloną bluzę i czarne conversy. Włosy miał postanowione na żel. Zrobiłam nam cole z lodem, bo Niall prowadził. Usiedliśmy na kanapie w salonie i zaczęliśmy rozmawiać. - Od kiedy znasz Harry'ego? - zaczęłam rozmowę. Nie lubiłam ciszy chyba, że musiałam pomyśleć, a teraz nie miałam takiej potrzeby.- Od piaskownicy. Tak samo jak Louis i Liam. Zayn poznaliśmy trzy lata temu, a ty? - powinien znać już odpowiedź, ale co tam. Dostanie ją jeszcze raz.- Jakieś dwa tygodnie. - powiedziałam powiedziałam po chwili.- A no tak. Zapomniałem. Przepraszam. - powiedział uderzając się z otwartej ręki w czoło.- Nic się nie stało. - powiedziałam śmiejąc się lekko.- Słyszałem, że jestem twoim wybrańcem - powiedział z głupim uśmiechem.- Przykro mi to stwierdzić, ale...wybrałam cię, bo jesteś...jak to ja powiedziałam? Słodki. - dla tego typu chłopaków to może być obraza. I się nie myliłam.- Ja? Słodki? Jak możesz tak mówić? Jestem przystojny, seksowny, silny, miły, lojalny dla przyjaciół, ale nie SŁODKI! - powiedział z udawaną obrazą.- Zapomniałeś o skromności. - powiedziałam i oboje się zaśmialiśmy. Niall był fajny. Można było się przy nim pośmiać i w ogóle. Był całkowitym przeciwieństwem Harry'ego, choć w sumie teraz zaczyna się coraz częściej uśmiechać co mi odpowiada, bo nie muszę oglądać jego kamiennej twarzy.
OCZAMI HARRY'EGO
Dzwonek informujący o rozpoczęciu walki doszedł do moich uszu. Czekałem na cios od McCrasa. Miałem ochotę go zabić, za to co zrobił Veronica'ce. Może on tylko to zorganizował, ale to jest tak jakby on to wszystko zrobił. McCras zrobił pierwszy ruch i wymierzył mi cios. Zrobiłem unik i uderzyłem, ale po chwili poczułem ogromny ból w klatce piersiowej. Przez chwilę probowałem złapać oddech, ale zamiast tego poczułem jego pięść na twarzy. Cofnąłem się, ale moja wolność nie trwała długo. Podszedł do mnie i wymierzył kolejne dwa ciosy.
- Jak widać Styles traci kondycję. - do moich uszu doszedł głos prowadzącego.
- Ciekawe jak tam twoja Veronica? Ma genialne ciało. Zajebiście by się ją pieprzyło. - słowa wypowiedziane przez McCras'a spowodowały u mnie ogromną furię. Jeśli tylko zobaczę go w pobliżu Veronici to go zabiję. Na jego twarzy był jego głupi uśmiech. Zacząłem go okładać pięściami tak, że McCras nawet nie mógł zareagować. Mimo bólu nie przestawałem go bić, aż do czasu dzwonku. Poczułem satysfakcję z tego jak go pobiłem. Stracił przytomność, a z jego nosa, łuku brwiowego i ust sączyła się krew. Zszedłem z ringu i poszedłem do organizatora odebrać kasę. Wszyscy krzyczeli chcąc więcej. Nie zwracając na nich uwagi ruszyłem w głąb korytarza do "gabinetu". Bez pukania wszedłem do środka.
- Dawaj kasę. - powiedziałem sucho. Wszyscy nie licząc przyjaciół i Veronica'i się mnie bali i w sumie mieli powody.
- Poczekaj chwilę. - powiedział spokojnym głosem i zaczął szukać w szufladzie moich pieniędzy. Szukał i szukał. Nie mogłem już wytrzymać tego czekania. On se ze mnie jaja robi?
- Kurwa nie mam całej pierdolonej nocy. - warknąłem, a gościu zaczął szybciej szukać i panikował już. Miał do tego powody. Jeśli za minutę nie dostanę tych pieniędzy obiję mu mordę.
- O tu są. - powiedział i trzęsącymi rękoma podał mi je. Wyrwałem mu je i wyszedłem stanowczym krokiem z budynku. Miałem lekkie obawy co do zostawiania jej z Niall'em, ale z kimś trzeba było, a ona chciała, żeby to był Niall. Wsiadłem do samochodu i z piskiem opon ruszyłem w stronę domu. Po chwili byłem pod domem. Wysiadłem z samochodu. W salonie jeszcze świeciły się światła. Zamknęłam samochód i ruszyłem w stronę drzwi. Były otwarte, więc bez problemu wszedłem do środka. Kiedy wszedłem do salonu umilkli i spojrzeli na moją osobę.
- Ja pierdole. - usłyszałem słowa Niall'a. Aż tak ze mną źle?
- Boże. Co ci się stało? - zapytała zszokowana Veronica. Wstała i podeszła do mnie.
- McCras. Ale wygrałem. Pieprzowny Skurwysyn był nieprzytomny. - powiedziałem z triumfalnym uśmiechem.
- Boże. - powiedziała cicho i zakryła dłonią usta, a w jej oczach było widać strach. Nie chciałem tego.
- Spokojnie. Nic mu nie będzie, a tobie nic nie grozi. - powiedziałem mając nadzieję, że jej strach zniknie. Spuściła głowę, a po chwili podniosła ją z powrotem. W jej oczach widziałem tylko lekkie zaniepokojenie.
- Ja już pójdę. Cześć. - powiedział Niall podchodząc do dziewczyny. Przytulił ją i wszedł. Poczułem odrobine zazdrości. Ale niby czemu?
- Chodź. Opatrzę ci to. - powiedziała i poszła do kuchni po apteczke. Po chwili wróciła z nią. Kazała mi usiąść na kanapie, a sama kucnęła przede mną. Namoczyła wacik wodą utlenioną i przyłożyła do łuku brwiowego. Wyglądało to jakby ją bolało to, a mnie nie. Co było dziwne, bo mnie to w ogóle nie bolało.
- Veronica mnie to nie boli. - powiedziałem, a jej wyraz twarzy złagodniał.
czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! :D I żeby następny rok był jeszcze lepszy od tego :*
- Jak widać Styles traci kondycję. - do moich uszu doszedł głos prowadzącego.
- Ciekawe jak tam twoja Veronica? Ma genialne ciało. Zajebiście by się ją pieprzyło. - słowa wypowiedziane przez McCras'a spowodowały u mnie ogromną furię. Jeśli tylko zobaczę go w pobliżu Veronici to go zabiję. Na jego twarzy był jego głupi uśmiech. Zacząłem go okładać pięściami tak, że McCras nawet nie mógł zareagować. Mimo bólu nie przestawałem go bić, aż do czasu dzwonku. Poczułem satysfakcję z tego jak go pobiłem. Stracił przytomność, a z jego nosa, łuku brwiowego i ust sączyła się krew. Zszedłem z ringu i poszedłem do organizatora odebrać kasę. Wszyscy krzyczeli chcąc więcej. Nie zwracając na nich uwagi ruszyłem w głąb korytarza do "gabinetu". Bez pukania wszedłem do środka.
- Dawaj kasę. - powiedziałem sucho. Wszyscy nie licząc przyjaciół i Veronica'i się mnie bali i w sumie mieli powody.
- Poczekaj chwilę. - powiedział spokojnym głosem i zaczął szukać w szufladzie moich pieniędzy. Szukał i szukał. Nie mogłem już wytrzymać tego czekania. On se ze mnie jaja robi?
- Kurwa nie mam całej pierdolonej nocy. - warknąłem, a gościu zaczął szybciej szukać i panikował już. Miał do tego powody. Jeśli za minutę nie dostanę tych pieniędzy obiję mu mordę.
- O tu są. - powiedział i trzęsącymi rękoma podał mi je. Wyrwałem mu je i wyszedłem stanowczym krokiem z budynku. Miałem lekkie obawy co do zostawiania jej z Niall'em, ale z kimś trzeba było, a ona chciała, żeby to był Niall. Wsiadłem do samochodu i z piskiem opon ruszyłem w stronę domu. Po chwili byłem pod domem. Wysiadłem z samochodu. W salonie jeszcze świeciły się światła. Zamknęłam samochód i ruszyłem w stronę drzwi. Były otwarte, więc bez problemu wszedłem do środka. Kiedy wszedłem do salonu umilkli i spojrzeli na moją osobę.
- Ja pierdole. - usłyszałem słowa Niall'a. Aż tak ze mną źle?
- Boże. Co ci się stało? - zapytała zszokowana Veronica. Wstała i podeszła do mnie.
- McCras. Ale wygrałem. Pieprzowny Skurwysyn był nieprzytomny. - powiedziałem z triumfalnym uśmiechem.
- Boże. - powiedziała cicho i zakryła dłonią usta, a w jej oczach było widać strach. Nie chciałem tego.
- Spokojnie. Nic mu nie będzie, a tobie nic nie grozi. - powiedziałem mając nadzieję, że jej strach zniknie. Spuściła głowę, a po chwili podniosła ją z powrotem. W jej oczach widziałem tylko lekkie zaniepokojenie.
- Ja już pójdę. Cześć. - powiedział Niall podchodząc do dziewczyny. Przytulił ją i wszedł. Poczułem odrobine zazdrości. Ale niby czemu?
- Chodź. Opatrzę ci to. - powiedziała i poszła do kuchni po apteczke. Po chwili wróciła z nią. Kazała mi usiąść na kanapie, a sama kucnęła przede mną. Namoczyła wacik wodą utlenioną i przyłożyła do łuku brwiowego. Wyglądało to jakby ją bolało to, a mnie nie. Co było dziwne, bo mnie to w ogóle nie bolało.
- Veronica mnie to nie boli. - powiedziałem, a jej wyraz twarzy złagodniał.
czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! :D I żeby następny rok był jeszcze lepszy od tego :*