OCZAMI VERONICA'I
Wszystko mnie boli. Nie mogę się ruszyć. W ustach czuję posmak krwi. Co się stało? Czuję się strasznie. Po chwili zorientowałam się, że ktoś mnie niesie. Otwieram powoli oczy. Widzę Harry'ego. Ma mocno zaciśniętą szczęka i tępo patrzy przez siebie. Jeśli zaraz się nie dowiem co się stało to chyba oszaleję. Nie mogę poruszać ciałem...jestem za słaba. Rozejrzałam się. Jedyne co widziałam to drzewa. Jesteśmy w lesie? O co tu chodzi? Harry chyba zauważył, że się obudziłam, bo na mnie spojrzał. Od razu kiedy mnie zobaczył skrzywił się. O co tu chodzi? Co ze mną jest?
- Boli cię coś? - zapytał spokojnie. Jego głos był całkowitym przeciwieństwem jego wyrazu twarzy. Myślałam, że zaraz wybuchnie albo coś. Tego się nie spodziewałam.
- Wszystko. - powiedziałam ledwo słyszalnie, bo tylko tak byłam w stanie. Nie musiałam się ruszać, żeby czuć ból. To było straszne. Nie widziałem się jeszcze, ale doskonale wiem, że zostałam pobita, a nawet nie wiem kiedy to się stało. Okey. Zasnęłam, ale przecież bym się obudziła, gdyby ktoś mnie uderzył. Jakim cudem nie wiedziałam, że ktoś mnie przeniósł, a tym bardziej bił?! Przecież to nie możliwe, żeby robili to tak, żeby mnie obudzić. No chyba, że od razu zadali mi taki cios, że straciłam przytomność, ale przecież ja byłam w samochodzie na parkingu przed sklepem gdzie jest pełno ludzi!
- Zaraz pojedziemy do szpitala. - powiedział cicho Harry. Co? Nie chcę jechać do szpitala! Nie dawno z niego wyszłam, a nawet powiem, że dzisiaj. Choć w sumie nie wiem ile byłam w takim stanie, ale dla mnie to jest jak w jednym dniu. Nie chcę znów tam trafić.
- Możemy nie jechać do szpitala, proszę. - powiedziałam cichy, ale błagającym głosem. Wiem, że jestem w krytycznym stanie, ale naprawdę nie chcę tam jechać.
- Jedziemy. Możesz mieć jakiś krwotok wewnętrzny albo coś. - powiedział poważnie.
- Ale ja nie chcę. Proszę jedźmy do twojego domu. - powiedziałam cicha, a Harry wypuścił głośno powietrze.
- Dobrze. - powiedział zrezygnowany. Uśmiechnęłabym się, ale cała twarz mnie boli. Było już ciemno. Harry jeszcze przez chwilę szedł i zatrzymał się przy samochodzie. Otworzył drzwi i starał się delikatnie mnie położyć na fotelu, ale nie dało się tego zrobić. Zamknęłam oczy z bólu i czułam jak do moich oczu napływają łzy. Ból był okropny. Nie dało się go znieść. Dziwię się, że w ogóle żyję. To jest straszne, a do tego nie wiem kto to zrobił. Choć może nie wiedza będzie lepszym rozwiązanie? Sama już nie wiem. Chciałam zapiać sobie pas bezpieczeństwa, ale nie dałam rady. Harry mi pomógł i usiadł na miejscu kierowcy. To co się dzieję w moim życiu jest straszne. Jak to możliwe, że Bóg mnie tak nienawidzi? To jest straszne. Najlepiej gdybym siedziała cały czas w pokoju pod kołdrą. Może wtedy uniknęłabym tych wszystkich nieszczęść. Dzisiaj przejeżdżam do domu i już nigdzie nie wychodzę...przynajmniej na razie. Kiedy wszystko się uspokoi wyjdę. Po chwili Harry dojechał pod dom. Kazał mi siedzieć i się nie ruszać, a sam obszedł samochód samochód i otworzył drzwi od mojej strony. Wziął mnie delikatnie na ręce, a ja jedną rękę zarzuciłam na tył jego karku, żeby się "podtrzymać". Zamknął drzwi i ruszył w stronę domu. Niósł mnie ostrożnie jakby miał mi zrobić jeszcze większą krzywdę. Chyba sprawić mi więcej bólu się nie da. Po chwili znalazłam się w pokoju gdzie dotąd spałam. Położył mnie delikatnie na łóżku i usiadł obok. Czułam się jak niepełnosprawna. Nie mogłam się prawie ruszać, a żeby dostać się w jakieś miejsce potrzebowałam pomocy. To było straszne, ale co mogę zrobić? Nic. I to mnie najbardziej dołuję.
- Co mi się stało? - byłam tego naprawdę ciekawe. Nie wiedziałam czemu jestem w takim stanie. A chciałam...musiałam to wiedzieć.
- Emily kazała McCrasowi cię załatwić. Jego ludzie cię wywieźli do lasu i pobili. - powiedział z mocno zaciśniętą szczęką. Nie mogłam w to uwierzyć, że ona byłaby zdolna do czegoś takiego. Byłyśmy przyjaciółkami odkąd pamiętam, a ona teraz zleca jakimś facetom, żeby mnie porwali i pobili. Choć w sumie zdradziła mnie z moim chłopakiem to czemu jeszcze nie zabić. To taki dobry pomysł. Miałaby mnie już z głowy.
- Co mi podali? - zapytałam po chwili.
- Nie wiem. McCras mówił, że coś na sen. Nie wiem dokładnie co. - powiedział nie patrząc na mnie. - Przysięgam, że zabiję tych co ci to zrobili. - powiedział zdenerwowany wstając z łóżka. Kierował się już w stronę wyjścia. Nie chciałam zostać sama. Nie teraz.
- Proszę...zostań ze mną. - powiedziałam błagalnym głosem. Odwrócił się w moją stronę. Jego twarz złagodniała, ale też posmutniała. Spuścił głowę w dół.
- Pójdę tylko po apteczkę. - powiedział i uśmiechnął się lekko, żeby poprawić mi humor, ale to nic nie dało. Wyszedł z pokoju, a ja poczułam taką jakby pustkę. Zaczęłam się bać samotności. W sumie to zawsze się tego bałam, ale miałam wtedy mamę...Emily i Josh'a, ale wszyscy ode mnie odeszli. Tyle, że tylko jedna osoba nie ze swojej winy...Moja mama. Po chwili do pokoju wszedł Harry z apteczką w ręku. Uklęknął przy mnie i zaczął opatrywać moje rany.
- Ał. - pisnęłam gdy przyłożył wacik do rany na brwi - Przepraszam, ale musi chwilę poboleć. - powiedział i kontynuował. Zacisnęłam mocno zęby i powieki i starałam się nie myśleć o bólu. - Jeszcze chwila. - starał się mnie pocieszyć, ale jakoś mu się to nie udało. Chciałam, żeby już przestało boleć. Kiedy Harry skończył wypuściłam głośno powietrze. W końcu. - I widzisz. Już po wszystkim. - powiedział z uśmiechem jak do małego dziecka. Pewnie w myślach ze mnie drwi, ale to naprawdę mnie bolało. Uśmiechnęłam się sztucznie do niego na co się zaśmiał.
- Za co? - zapytał lekko zdezorientowany.
- Za to, że nie olałeś tego, że zniknęłam jakby zrobili to pewnie inni. - powiedziałam patrząc się w sufit. Jestem mu naprawdę wdzięczna. Gdyby nie on to pewnie byłabym już trzy razy zgwałcona i bym już nie żyła, bo moja "kochana" przyjaciółeczka od siedmiu boleści postanowiła się mnie pozbyć. W sumie to dobrze sobie to zaplanowała. Nikt by mnie nie szukał, ani nic, bo nikogo nie mam. Nikt by za mną nie płakał i nikt nie przyszedł na mój pogrzeb...No może poza Harry'm i Caroline...
- Nie ma za co...Spędziłem tylko kilka godzin na szukaniu cię po tym lesie i miałem bójkę z McCras'em. - powiedział i się zaśmiał.
- Która godzina? - zapytałam po chwili.
- Dochodzi 3 nad ranem. - powiedział Harry po sprawdzeniu godziny na telefonie.
- A to nie. - powiedziałam zrezygnowana. Chciałam, że Caroline przyszła i byśmy pogadały, ale skoro jest tak późno to nie będę jej zawracać dupy. Widziałyśmy się wczoraj wieczorem i gadałyśmy o różnych dziewczęcych pierdołach. Rozmowa Caroline głównie składała się z pytań mnie i Harry'ego. Nie mogła uwierzyć, że mieszkam u niego bez żadnego seksu albo tego, że jestem jego "dziewczyną" co w sumie i tak na to samo wychodzi. Mówiła też takie coś jak "On chyba się zakochał", a ja wtedy ją wyśmiewałam. To przecież w ogóle nie możliwe, a tym bardziej we mnie. Jestem całkowitym jego przeciwieństwem. On lubi imprezować, a ja wolę siedzieć w domu i obejrzeć jakiś film. On jest z dziewczyną na jedną noc, a ja jak już mam chłopaka to na stałe. On jest znany w całym mieście i niemal wszyscy się go boją, a ja nie mam w sumie przyjaciół i jestem zwykłą dziewczyną z problemami jak każdy. Nigdy by się we mnie nie zakochał tego jestem pewna. Pytała też o to czy Harry mi się podoba.. Muszę przyznać, że go lubię i jest przystojny, ale...to nie to. Tak. Miałam chwilę słabości i całowałam się z nim, ale nie wiem co we mnie wtedy wstąpiło. Wtedy jego oczy mnie zahipnotyzowały. Może to działa tak na każdą dziewczynę...Dlatego bawi się tak dziewczynami. W sumie to z tego co słyszałam same wskakują mu do łóżka i nie musi nic robić. Jestem ciekawa jak te dziewczyny się czują kiedy je opuszcza. Czy cieszą się, że Harry je przeleciał, czy są zrozpaczone, bo myślały, że to jest to, że będę żyli długo i szczęśliwie jak w bajkach. Mam dużo pytań na które nie znam odpowiedzi. "Z iloma dziewczynami Harry spał?", "Czy Caroline była jedną z nich?", "Czy gdybym nie poznała Harry'ego moje życie wyglądałoby tak jak wcześniej?" i wiele innych.
- A co chciałaś? - zapytał po chwili wyrywając mnie z zamyśleń.
- Chciałam pogadać z Caroline, ale skoro jest już ta godzina to nie będę jej zawracać dupy. - powiedziałam i się uśmiechnęłam.
- Ona i tak jeszcze nie śpi. - powiedział Harry, a ja przez chwilę pomyślałam.
- Ale jest pewnie zalana w trzy dupy. - powiedziałam na co parsknął śmiechem. To było pewne, że jest na jakieś imprezie albo u kogoś w pokoju. Nie wiem jak można tak żyć. Codziennie inny chłopak. To jest...obrzydliwe. Ja bym nie mogła tak żyć jak ona. Jest moim całkowitym przeciwieństwem, ale super się z nią gada i ogólnie ją polubiłam. Wiem, że mogę jej ufać, a ona może ufać mi. Nigdy nie zdradziłam żadnej tajemnicy.
- Nie ma za co...Spędziłem tylko kilka godzin na szukaniu cię po tym lesie i miałem bójkę z McCras'em. - powiedział i się zaśmiał.
- Która godzina? - zapytałam po chwili.
- Dochodzi 3 nad ranem. - powiedział Harry po sprawdzeniu godziny na telefonie.
- A to nie. - powiedziałam zrezygnowana. Chciałam, że Caroline przyszła i byśmy pogadały, ale skoro jest tak późno to nie będę jej zawracać dupy. Widziałyśmy się wczoraj wieczorem i gadałyśmy o różnych dziewczęcych pierdołach. Rozmowa Caroline głównie składała się z pytań mnie i Harry'ego. Nie mogła uwierzyć, że mieszkam u niego bez żadnego seksu albo tego, że jestem jego "dziewczyną" co w sumie i tak na to samo wychodzi. Mówiła też takie coś jak "On chyba się zakochał", a ja wtedy ją wyśmiewałam. To przecież w ogóle nie możliwe, a tym bardziej we mnie. Jestem całkowitym jego przeciwieństwem. On lubi imprezować, a ja wolę siedzieć w domu i obejrzeć jakiś film. On jest z dziewczyną na jedną noc, a ja jak już mam chłopaka to na stałe. On jest znany w całym mieście i niemal wszyscy się go boją, a ja nie mam w sumie przyjaciół i jestem zwykłą dziewczyną z problemami jak każdy. Nigdy by się we mnie nie zakochał tego jestem pewna. Pytała też o to czy Harry mi się podoba.. Muszę przyznać, że go lubię i jest przystojny, ale...to nie to. Tak. Miałam chwilę słabości i całowałam się z nim, ale nie wiem co we mnie wtedy wstąpiło. Wtedy jego oczy mnie zahipnotyzowały. Może to działa tak na każdą dziewczynę...Dlatego bawi się tak dziewczynami. W sumie to z tego co słyszałam same wskakują mu do łóżka i nie musi nic robić. Jestem ciekawa jak te dziewczyny się czują kiedy je opuszcza. Czy cieszą się, że Harry je przeleciał, czy są zrozpaczone, bo myślały, że to jest to, że będę żyli długo i szczęśliwie jak w bajkach. Mam dużo pytań na które nie znam odpowiedzi. "Z iloma dziewczynami Harry spał?", "Czy Caroline była jedną z nich?", "Czy gdybym nie poznała Harry'ego moje życie wyglądałoby tak jak wcześniej?" i wiele innych.
- A co chciałaś? - zapytał po chwili wyrywając mnie z zamyśleń.
- Chciałam pogadać z Caroline, ale skoro jest już ta godzina to nie będę jej zawracać dupy. - powiedziałam i się uśmiechnęłam.
- Ona i tak jeszcze nie śpi. - powiedział Harry, a ja przez chwilę pomyślałam.
- Ale jest pewnie zalana w trzy dupy. - powiedziałam na co parsknął śmiechem. To było pewne, że jest na jakieś imprezie albo u kogoś w pokoju. Nie wiem jak można tak żyć. Codziennie inny chłopak. To jest...obrzydliwe. Ja bym nie mogła tak żyć jak ona. Jest moim całkowitym przeciwieństwem, ale super się z nią gada i ogólnie ją polubiłam. Wiem, że mogę jej ufać, a ona może ufać mi. Nigdy nie zdradziłam żadnej tajemnicy.
czytasz = komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D
Jak obiecałam dodałam szybciej. Jeśli mi się uda i będę miała czas (w co wątpię) może dodam jutro albo pojutrze kolejny rozdział tak na święta :)
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D
Jak obiecałam dodałam szybciej. Jeśli mi się uda i będę miała czas (w co wątpię) może dodam jutro albo pojutrze kolejny rozdział tak na święta :)
Mam nadzieję, że szybko dodasz następny
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńHarry taki kochany,ale co do jej przemyslen to uwazam ze i tak on się jej podoba ;D
I on jest w niej zakochany :D