piątek, 31 października 2014

Rozdział 10

- Przepraszam. Ja muszę iść - powiedziałam trochę zażenowana.
- Odprowadzę cię - powiedział wstając.
- Nie musisz - błagałam w duchu, żeby nie szedł ze mną. Moje poliki mnie palą i jestem  stuprocentowo, że jestem czerwona jak burak.
- Ale chcę - powiedział i ruszył ze mną. Kiedy ludzie obok nas przechodzili patrzyli na mnie ze współczuciem, a na Harry'ego ze strachem. Czy ja o czymś nie wiem? O co tu chodzi? Denerwowały mnie takie spojrzenia. Czy Harry jest kryminalistą? Zabił kogoś? O co tu chodzi? Mam się jeszcze bardziej go bać niż teraz się boję? Nie rozumiem nic. Zignorowałam spojrzenia przechodniów i szłam dalej. Przez nich zaczynam mieć wątpliwości, że zwierzenie się mu było dobrym pomysłem. I tak jest już za późno. Wyjawiłam mu mój mały sekrecik. Skręciliśmy w leśną ścieżkę. Było już około 15, więc miałam jeszcze godzinę do powrotu. Ojciec nie może się dowiedzieć, że mnie wylali, więc muszę wrócić jak zawsze, a jutro wyjść jakbym szła do pracy. Nie spieszyłam się i razem z Harry szliśmy powolnym krokiem. Otaczające nas drzewa kołysały się razem z wiatrem wydając przy tym cichy szelest. Można było też usłyszeć ćwierkanie ptaków. Takie chwilę kocham. Ogólnie kocham patrzeć na przyrodę. Kocham piękne widoki. Co jakiś czas widziałam jak Harry na mnie spogląda.  
Uśmiechnęłam się i spuściłam głowę, żeby zakryć rumieńce jakie pojawiają się na mojej twarzy. Usłyszałam cichy chichot Harry'ego, przez co jeszcze bardziej zarumieniłam. Czemu on to robi? Nawet nie zauważyłam kiedy doszliśmy do mojego domu. Odwróciłam się w stronę Harry'ego. Znów miał kamienną twarz, ale jego oczy nie były już puste i dało się wyczytać jakieś emocje.
- Dziękuję - powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko.
- Za co? - zapytał lekko zdezorientowany.
- Za wszystko - powiedziałam i ujrzałam na jego twarzy delikatny uśmiech - To cześć - powiedziałam i odwróciłam się w stronę domu.  Kiedy byłam w połowie drogi odwróciłam się, żeby spojrzeć na Harry'ego. Dalej tam był przyglądając mi się. Uśmiechnęłam się. Stanęłam przed drzwiach. Wzięłam głęboki oddech i pchnęłam drzwi, żebym mogła wejść. Przekroczyłam próg domu i od razu ujrzałam w domu syf. Wszędzie było rozbite szkło i coś rozlane. Nie zamykałam jeszcze drzwi, żebym mogła w razie wypadku uciec z domu. Po chwili usłyszałam jakieś krzyki z góry. Mimo, że się bałam, pobiegłam na górę. Nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Po chwili zorientowałam się, że te krzyki są wydobywane z ust kobiety. Przyspieszyłam krok. To co zobaczyłam, zamurowało mnie.
Nie wierzyłam w to co widzę. Spodziewałam się po nim wszystkiego, ale nie tego. Mój ojciec właśnie chciał zgwałcić kobietę. Ona próbowała się wyrwać, krzyczała i płakała, ale to nic nie dawało. W rezultacie nabywała nowych siniaków. Przez jakiś czas patrzyłam na to zszokowana, ale po chwili podbiegłam do ojca i próbowałam odciągnąć go od kobiety. Kilka razy dostałam uderzona, ale nie poddawałam się. Musiałam jej pomóc choćby nie wiem co. Po chwili wkurzony wstał z niej i podszedł do mnie. Kobieta w tym czasie zabrała swoje rzeczy i szybko uciekła. Na szczęście wróciłam trochę wcześniej i udało mi się jej pomóc, ale kto pomoże mi? Zaczęłam się cofać, ale zrobiłam zaledwie dwa kroki w tył i poczułam za sobą ścianę. Ojciec był nieźle wkurzony. Jego twarz była czerwona, a szczęka mocno zaciśnięta. Byłam już przygotowana na uderzenie, które po chwili poczułam na brzuchu. Zgięłam się z bólu.
- Co ty se myślisz?! Że będziesz mi tak po prostu przerywać?! - wydarł się na cały głos. Nie odzywałam się tylko czekałam na kolejny cios. - Skoro pozwoliłaś jej uciec..Ty zajmiesz jej miejsce - powiedział z obrzydliwym uśmieszkiem. Miałam nadzieję, że się przesłyszałam, ale zaczęło do mnie dochodzić, że to prawda kiedy złapał za guzik mojej bluzki i zaczął go rozpinać. Muszę coś zrobić...Ale co? Przecież nie uda mi się z nim wygrać.
- Nie proszę, nie rób tego - błagałam płacząc.  Ojciec chce zgwałcić własną córkę. To się nie dzieję. Po chwili wpadłam na pomysł. Ojciec zdążył mi już odpiąć...sory. Rozerwać bluzkę. Zgięłam nogę w kolanie i dostał tam gdzie facetów się nie biję. Zgiął się z bólu, a ja miałam szanse na ucieczkę. Brzuch dalej mnie bolał, ale musiałam jak najszybciej stamtąd uciec. Kiedy byłam pewna, że mi się uda i byłam przy drzwiach..złapał mnie. Przygwoździł do ściany i kontynuował. - Zostaw mnie - wydarłam się na całe gardło. Miałam nadzieję, że ktoś z ulicy mnie usłyszy. Nie widziałam już nic, przez łzy. Próbowałam się wyrwać, ale szło to na marne, a moje ciało coraz bardziej bolało. Po chwili ktoś odciągnął mojego ojca ode mnie. Wytarłam oczy i spojrzałam na tą osobę. Był to Harry. Gdybym powiedziała, że był wściekły to bym skłamała..To było coś o wiele gorszego. Harry okładał pięściami mojego ojca, a ten próbował się bronić. Harry dostał tylko dwa ciosy jak dobrze zauważyłam, a mój ojciec..nie zliczoną ilość. Mój tato leżał już na ziemi. Bałam się, że go zabiję, więc podeszłam do niego i próbowałam go odciągnąć. Harry dawał ciosy jeden za drugim, wykrzykując przy tym chyba wszystkie przekleństwa jakie były na świecie. Nie mogłam odciągnąć Harry'ego od mojego ojca, mimo moich starań.
- Harry! Przestań! Zabijesz go! - nie obchodziło mnie czy mój ojciec będzie żył. Miałam go dość, ale nie chciałam robić problemów Harry'emu. Harry się podniósł, a ja szybko do niego podbiegłam i się wtuliłam. Teraz nie obchodził mnie fakt, że górna część mojego ciało jest tylko w staniku. Mój tato leżał na ziemi i nie mógł się praktycznie ruszać.  Harry trzymał mnie w swoich objęciach. Płakałam w jego koszulkę i na pewno będzie miał brudną od tuszu koszulkę.
- Już dobrze. Nie płacz - powiedział i cmoknął mnie w czubek głowy. Cały czas pocierał moje plecy pocieszająco. Nie chciałam, żeby mnie wypuszczał mnie z swoich ramion. Chciałam w nich zostać jak najdłużej się da. Jestem mu bardzo wdzięczna za to, ale dalej nie pojmuję jak  wygrał z moim ojcem. 
- Chodź ze mną do pokoju - powiedziałam błagająco. Pokiwał głową na znak, że się zgadza i poszliśmy do mojego pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz. W tej chwili nie obchodził mnie ojciec. Usidłam na łóżku. Cały czas byłam w ramionach Harry'ego i płakałam. - Dziękuję - powiedziałam cicho kiedy już trochę się uspokoiłam.
- Wiesz, że nie możesz już tu mieszkać? - to było bardziej stwierdzenie niż pytanie. I tak zdawałam sobie z tego. Mój ojciec mógł w każdej chwili wejść do mnie i znów próbować zgwałcić. Był tylko jeden problem. Nie miałam gdzie pójść, a pieniędzy mi nie starczy na wynajem choć małego mieszkanka, więc byłam skazana na mieszkanie z nim. 
- Wiem, ale nie mam gdzie pójść. Przecież wiesz o tym - powiedziałam i usiadłam po turecku na moim łóżku, ale poczułam ostry ból w brzuchu.
- Uderzył cię? - zapytał widząc moje zachowanie.
- Tak. Znów w brzuch - powiedziałam. Nie musiałam odkrywać brzucha, bo nie miałam na sobie koszuli. Boże. Przecież ja nie mam koszulki na sobie! Szybko wzięłam coś do ręki i się zakryłam.
- Wiesz, że już za późno na zasłanianie się - powiedziałam, a ja spuściłam głowę, ale dalej miałam kołdrę na swojej klatce piersiowej. Nie miałam w planach by Harry mnie oglądał. - Musisz znaleźć jakieś miejsce na nocleg - chwila ciszy - Pakuj się - powiedział stanowczo.
- Ale...- przerwał mi.
- Nie ma żadnego "ale". Pakuj się. Będziesz spała u mnie - powiedział stanowczo, a mnie zamurowało.
- Z tobą?! - zapytałam podniesionym głosem.
                                                                  czytasz = komentarz Udało mi się. Jak myślicie, Veronica przeprowadzi się do Harry'ego? Następny rozdział postaram się dodać znów wcześniej :)

sobota, 25 października 2014

Rozdział 9

 Po jakimś czasie samochód się trzęsie. Przestałam moje wygłupy i energicznie spojrzałam w stronę kierowcy. Harry wsiadł do samochodu. Miał rozbawienie w oczach. Sięgnęłam po wyłącznik do radia i je wyłączyłam.- Przepraszam - powiedziałam i poczułam jak moje poliki się rumienią. Spuściłam szybko głowę na dół, żeby włosy zasłoniły mają twarz, ale niestety moje rumieńce nie uszły uwadze Harry'ego.- Rumienisz się - powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy. Wtedy zarumieniłam się jeszcze bardziej. Czemu ja tak reaguję. Nie odezwałam się tylko lekko się uśmiechnęłam. Strach do niego, powoli malał, ale nie wiem czy kiedyś zniknie. Harry włożył kluczyk do stacyjki i po chwili odpalił samochód. Ruszyliśmy.- Gdzie mnie zabierasz? - zapytałam po chwili.- Do mnie. Bo chyba nie chcesz wracać do domu - powiedział, a mi od razu przypomniał się wczorajszy wieczór.- I tak prędzej czy później będę musiała tam wrócić - powiedziałam zrezygnowana. Jeśli dowie się, że nie mam pracy i nie będziemy mieli pieniędzy to mnie chyba zabiję. Jestem jedynym środkiem dochodowym w moim domu...Jeśli w ogóle mogę nim tak nazwać. W domu powinno czuć się dobrze, a w moim się nie czuję. Jedyne co w nim czuję to strach...Strach, że wejdzie do mnie do pokoju i zacznie się na mnie wyżywać fizycznie i psychicznie. On jest zdolny do wszystkiego, dlatego się go tak boję. Po chwili zatrzymaliśmy się pod jego posesją. Harry wysiadł z samochodu, obszedł go i otworzył mi drzwi.  Podziękowałam mu i ruszyliśmy w stronę drzwi. Otworzył je i wpuścił mnie do środka. Ściągnęłam buty i poszłam z nim do salonu. Usiadłam na kanapie.- Za jakąś godzinę będę musiała iść do mamy - powiedziałam spoglądając na zegarek. Była dopiero 12, ale musiałam dzisiaj posprzątać w domu i ugotować obiad.- Mogę cię odprowadzić, jeśli chcesz - powiedział po chwili.- Okey - powiedziałam  i się uśmiechnęłam. - Mieszkasz sam? - zapytałam po chwili.- Jak widać - powiedział, a ja wstałam i podeszłam do ramek ze zdjęciami. Był na nich Harry i jakieś dwie kobiety. Jedna wyglądała na trochę starszą ode mnie, a druga była mniej więcej w wieku..mojej matki. Od razu zachciało mi się płakać na samo wspomnienie o niej. Musiałam się ogarnąć. Nie chciałam znów płakać. Kiedy przyglądałam się każdemu zdjęciu, poczułam na swojej skórze ciepły oddech Harry'ego. Od razu na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka.- Kto to na zdjęciu? - zapytałam w końcu. Wiedziałam, że stał ode mnie zaledwie kilka centymetrów.- Ja, moja mama i Gemma, moja siostra - powiedział spoglądając na zdjęcia. Jedno ze zdjęci przykuło moją uwagę.
- Kiedy było zrobione to zdjęcie? - zapytałam wskazując na upatrzone zdjęcie. Wyglądali na nim jak kochające się rodzeństwo.



- Dwa lata temu - powiedział i się uśmiechnął.

- Jaka różnica wieku? - zapytałam po chwili.
- 3 lata. - powiedział dalej patrząc na to zdjęcie. Wyglądali tak słodko. Czyli ona ma teraz 23? Tak?
- Zawsze chciałam mieć rodzeństwo, a dokładnie do starszego brata - powiedziałam i wyobraziłam sobie jakby to wyglądało. "Gdzie idziesz" , "Kiedy wrócisz? " , " Jeśli ją skrzywdzisz zabije cię" . Oczywiście chodzi mi o takiego kochającego brata i trochę nadopiekuńczego. Zawsze go sobie tak wyobrażałam. Na nic nie pozwala.
- A ja chciałem mieć siostrę, która choć czasem mnie słucha..- przerwał na chwilę - A wyszło na to, że były kłótnie, wyzwiska. Były normalne rozmowy. Ja starałem się jej pomoc, a ona czasem mi, ale tylko raz mnie posłuchała. - powiedział, a w jego oczach zobaczyłam smutek. Nie byłam pewną czy mogę go o to zapytać, więc siedziałam cicho. Staliśmy tak przez chwilę, a może to nie była chwilą? Mniejsza z tym. To idziemy? - zapytał, a ja tylko kiwnęłam głową. Poszliśmy do holu. Ubrałam buty i wyszliśmy. Ja prowadziłam, bo on tak naprawdę nie wiedział gdzie idziemy. Po chwili skręciłam na cmentarz. - Musimy iść akurat przez cmentarz? - zapytał Harry.
- Tak. To konieczne. - powiedziałam i przeszłam z nim przez kilka alejek i zatrzymałam się przy jej grobie. - Cześć mamo- powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko.
- Oh. Twoja mam nie żyje. Przepraszam- powiedział po chwili.
- Nic się nie stało. - powiedziałam i usiadłam na siedzeniu przy grobie.
- Kiedy zmarła. Wiesz. Kwiatki mi zasłaniają - powiedział, a ja się lekko zaśmiałam.
- Za jakiś miesiąc minie rok po jej śmierci. Był to mój najgorszy rok. - powiedziałam i spuściłam głowę. Do moich oczu zaczęły napływać łzy. Nienawidzę wspominać o jej śmierci. - Jej śmierć zaczęła wszystkie moje problemy. Nie winie jej, bo przecież nie miała na to wpływu - powiedziałam i otarłam łzę.
- Jak umarła? - zapytał niepewnie. Byłam przygotowana na to pytanie.
- Była chora. Miała białaczkę. Kiedy się o tym dowiedziałam byłam pewna, że uda jej się to przetrwać i będzie zdrowa, ale tak nie było. Miesiące mijały, a choroba zabijała ją od środka. Lekarze nie mogli nic zrobić. Wiedziałam, że będzie dzień kiedy choroba ją zabije. Mama też wiedziała, ale nie pokazywała tego. Chciała żebym była w dobrej wierzę, ale ja widziałam, że staje się coraz słabsza. Był dzień w którym poczuła się lepiej i wtedy myślałam, że jednak się uda...Niestety to była cisza przed burzą. Następnego dnia się pogorszyło i umarła. Moja nadzieja i wiara umarła razem z nią. - powiedziałam już płacząc. Nie dawałam rady. To wiedziałam. Kiedy nie było jej przy mnie moje życie stało się trudniejsze. Po chwili Harry zrobił coś czego się po nim nie spodziewałam, a mianowicie. Przytulił mnie. Chwilę tak siedzieliśmy w ciszy, a ja płakałam w jego ramię.
-Nie płacz. Na pewno nie chciałaby, żebyś teraz płakała. - powiedział odsuwając się powoli ode mnie. Otarł mi łzy.
- Dziękuję - powiedziałam i się uśmiechnęłam. Patrzyłam na grób mojej mamy i wspominałam. Pamiętam moje trzecie urodziny. Byłam wkurzona, bo dostałam mało prezentów. Moja mam wtedy poszła do sklepu i kupiła mi jeszcze jakieś dwie zabawki. Byłam mega szczęśliwa. Kiedy miałam 11 lat, była wtedy zima, miałam jechać z mamą na sanki, ale była śnieżyca i nie było jak to zrobiła mi sanki w domu. Zrobiła górę poduszek i po niej zjeżdżałam. Wiele było cudownych chwil z nią. Za to wcale nie pamiętam tych dobrych chwil z ojcem. Pewnie ich wcale nie było. Pamiętam tylko wieczne kłótnie z nim. Nigdy mnie wtedy nie bił..Pogorszyło się to po śmierci mamy. Wtedy zaczął się wyżywać na mnie i fizycznie i psychicznie. Z zamyśleń wyrwał mnie Harry. 
- Czemu płakałaś dzisiaj rano? - zapytał nagle.
- Wylali mnie - powiedziałam bez zastanowienia.
- Za co? - zapytał po chwili.
- Budzik nie zadzwonił albo go nie słyszałam i się spóźniłam. A teraz nie mam pracy, pieniędzy. Jutro muszę poszukać nowej- powiedziałam poważnie.
- Zrobi ci coś jak się dowie? - zdziwiło mnie jego pytanie.
- Jeśli się dowie to mnie chyba zabije. Przecież jak nie mam pracy to nie ma za co kupować sobie piwa - powiedziałam i spuściłam głowę.
- Czemu ty w ogóle tam jeszcze u niego jesteś? Powinnaś iść z tym na policję - powiedział stanowczo.
- Ale ja się boję. On jest w stanie mi wszystko zrobić. Jeden zły ruch, a już dostaję od niego. Wiecznie chodzę posiniaczona. Od śmierci mojej matki nie pamiętam kiedy nie miałam choć jednego silnika. On wyżywa się na mnie fizycznie i psychicznie. Nie wiesz jak to jest kiedy twój ojciec cię codziennie bije. Przepraszam. Jak wychodzi na kilka dni mnie nie bije. Wtedy jest to dla mnie raj. Siedzę w domu nie bojąc się, że zaraz dostanę w twarz albo gdziekolwiek indziej. On chyba w ogóle nie ma serca. A tak poza tym nie mam gdzie się podziać. - powiedziałam i spuściłam głowę. Nie sądziłam, że kiedyś mu to powiem. Nie wiem co mnie skłoniło do tego, żeby mu to powiedzieć. Chyba poczułam, że mogę mu zaufać. Teraz się zastanawiam czy dobrze zrobiłam, ale ostatecznie stwierdzam, że tak. Nie znam go długo, ale myślę, że nikomu nie powie. popatrzyłam na niego. Miał zaciśniętą mocno szczękę. Nie odzywałam się. Była chwila ciszy między nami, ale mi ona nie przeszkadzała. Wręcz przeciwnie. Miałam czas chwilę pomyśleć.
- Nie masz przyjaciółki jakiejś? - zapytał nagle, a ja nie wiedziałam teraz o czym mówi. Popatrzyłam na niego pytająco, żeby kontynuował - Powiedziałaś, że nie masz dokąd pójść, jeśli byś się wyniosła. - powiedział po chwili.
- Miałam, ale Josh, mój były, zdradził mnie z nią. Widziałam to - powiedziałam i automatycznie po moim policzku spłynęła łza, którą szybko starłam.
- Nie zasługujesz na to - powiedział strasznie cicho, ale tak, żebym mogła to usłyszeć.
- Proszę cię. Możesz tego nikomu nie mówić. Nie chcę, żeby ktoś się o tym dowiedział. Wiedzą o tym tylko 4 osoby ze mną 5 - powiedziałam błagającym głosem, a do tego doszło moje spojrzenie. Naprawdę nie chciałam, żeby to wyszło na jaw.
- Nie powiem. - powiedział, a ja zrobiłam coś nad czym nie panowała. Przytuliłam i pocałowałam w policzek, przez co się zarumieniłam.
- Przepraszam. Ja muszę iść - powiedziałam trochę zażenowana.

czytasz = komentarz

wtorek, 21 października 2014

Rozdział 8

Następny rozdział pojawi się gdy pod rozdziałem będą co najmniej 3 komentarze. Nie komentujecie w ogóle, więc nie mam wyboru. 
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba i życzę miłego czytania :)


-To się już nie powtórzy - powiedziałam nie patrząc na niego. Miałam dość jego twarzy.
 
- Patrz na mnie jak do ciebie mówię! - krzyknął na mnie, a ja podskoczyłam. Nie chciałam na niego patrzeć, ale nie chciałam też zostać uderzona, więc i tak musiałam na niego spojrzeć. 
- Tak? - zapytałam, a już po chwili poczułam ten sam ból, może trochę większy, niż wczoraj, ale na prawym policzki. Upadłam. Czemu on to robi? Nie jestem jakimś workiem treningowym. Spojrzałam w górę i zobaczyłam tą jego ohydną twarz. Nie minęła sekunda, a poczułam ogromny ból w brzuchu. Kopnął mnie...Kopnął mnie tak mocno jak tylko umiał, przez co usłyszałam znajomy dźwięk łamiących się kości. Z moich oczu wypłynęły znów słone łzy. Zdecydowanie za dużo płaczę, ale co ja mam zrobić? Nic nie mogę. Ojciec na mnie popatrzył chwilę i odszedł mówiąc "Może się nauczysz kultury" . Ja mam się nauczyć kultury? Ja? Niech on się nauczy szacunku najpierw to wtedy pogadamy. Kiedy zniknął mi z pola widzenia, złapał się za brzuch i próbowałam wstać. Wszystko mnie bolało. Z ledwością się ruszałam. Po kilku próbach wstałam. Od razu skierowałam się do swojego pokoju. Wzięłam z niego piżamę i poszłam do łazienki. Nie wiem jak ja jutro trafię do pracy, a już na pewno nie wiem jak będę pracować. Zdjęłam z siebie ubrania i weszłam do kabiny prysznicowej. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w piżamę. Wróciłam do swojego pokoju, a to co tam zobaczyłam mnie przeraziło. Na moim łóżku leżał Harry. 
- Harry. Nie powinno cie tu być- powiedziałam pewna swoich słów. Jeśli ojciec go zobaczy to chyba go zabije...nie. Mnie zabije. Harry na mnie spojrzał i od razu wstał. Wiedziałam, że mam siniak na twarz i rozciętą wargę. Mam jeszcze siniaka na ręce i brzuchu. Podszedł bliżej, a ja próbowałam schować twarz, ale Harry delikatnie złapał mnie za podbródek i podniósł tak, żebym na niego spojrzała. Miałam już łzy w oczach. Nie chciałam, żeby ktoś widział mnie w takim stanie. Zawsze daję na twarz makijaż, który to wszystko zakrywa, a teraz miałam po prostu położyć się do łóżka i iść spać, a nie być oglądana przez kogoś. Spojrzałam na niego. Jego oczy były skupione na mojej twarzy, która w tej chwili wyglądała okropnie. Po chwili z moich oczy wypłynęła łza. Jak najdelikatniej można wytarł ją kciukiem.
Kto ci to zrobił? Masz więcej obrażeń? - zapytał poważnie. Jego szczęka się zacisnęła, a mięśnie napięły. Nie odpowiedziałam na ani jedno pytanie. - Zadałem pytanie- nawet dwa. Spuściłam głowę. 
- To mój ojciec- powiedziałam najciszej jak potrafiłam. Widziałam, że jego knykcie stają się białe.
Uderzył cię gdzieś jeszcze? - widać było, że był wkurzony. Chciał wybuchnąć, ale wiedział, że jest w domu mln ojciec. 
- Tak- powiedziałam cichym, piskliwym głosem.
- Gdzie? - zapytał już spokojnie. Podniosłam trochę koszulkę i pokazałam mój brzuch. Był on koloru fioletowego, a w niektórych miejscach czerwonego.
- Proszę cię Harry. Musisz już wyjść. Jeśli on cię tu zobaczy, zabije mnie- powiedziałam już płacząc. Podeszłam powoli do łóżka i usiadłam na nim. Wszystko robiłam wolno i ostrożnie. Nie chciałam, żeby bolało mnie jeszcze bardziej. Harry stał w tym samym miejscu i nie drgnął ani o milimetr. Miał zaciśnięte pięści, a jego mięśnie były napięte. Próbował się uspokoić. Jeśli by wybuchł mój ojciec by go usłyszał, a on dobrze wie, że nie może. Weszłam pod kołdrę. Cały czas patrzyłam na Harry'ego...a właściwie to jego plecy. Po chwili się odwrócił. Jego wyraz twarzy był łagodniejszy, przez co odetchnęłam z ulgą.
- Czemu z nim dalej mieszkasz? - zapytał poważnie. Zaczął iść w moją stronę. Spuściłam głowę.
- Boję się odejść - powiedziałam cicho. Bałam się i to strasznie. Jeśli bym odeszła, a on by spotkał mnie na ulicy...nie chce myśleć co by zrobił. Harry usiadł na łóżku obok mnie. Nie odzywał się. Próbował wszystko ułożyć w głowie. Po chwili usłyszałam dźwięk tłukącego się szkła. - Harry. Naprawdę lepiej byłoby gdybyś już poszedł - powiedziałam cicho, słysząc kroki mojego ojca. Nie chciałam, żeby go tu zobaczył.
- Dobra. To pa - powiedział i wyszedł przez okno. Nastawiłam budzik na 5:30 i położyłam się spać. Super. Będę spała 3 i pół godziny. Na pewno się wyspie. Drzwi od mojego pokoju otworzyły się z głośnym hukiem. Zacisnęłam powieki. Bałam się, że usłyszał nasza rozmowę, ale po chwili wyszedł z pokoju zamykając drzwi. Wypuściłam głośno powietrze i próbowałam się uspokoić. 
***



 

Szybko pognałam do łazienki. Przecież on mnie wyleje. Brzuch mnie po wczorajszym bolał, ale musiałam go ignorować. Musiałam jak najszybciej się tam dostać. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i zrobiłam makijaż, który zakrywa moje siniaki. Biegiem wyszłam z pokoju. Ojciec spał na kanapie, więc musiałam być cicho. Ubrałam buty i wyszłam z domu zamykając za sobą drzwi. Było już około 15 minut po siódmej, więc rzuciłam się w bieg. Dotarcie na miejsce zajęło mi 10 minut. Weszłam do kawiarni. Było tam już kilkoro ludzi. Szybko ruszyłam za ladę. Chciałam już zacząć pracę. Miałam nadzieję, że szef jeszcze nie przyszedł, ale niestety..
***

- Możesz sobie darować. Już tu nie pracujesz - powiedział surowo.

-Ja przepraszam. To się już więcej nie powtórzy. Nie może mnie pan wywalić. Przepraszam. - moje całe życie się wali. Teraz jestem już na całkowitym dnie. Brakuje
jeszcze tego, żebym zaczęła brać narkotyki.

- Dobry pracownik nie powinien się spóźniać. Przykro mi, ale jestem zmuszony cię zwolnić. Tu masz pieniądze- powiedział i wręczył mi białą kopertę.
- Proszę mi tego nie robić - powiedziałam płacząc. On tylko odszedł i schował się za drzwiami do kuchni. Schowałam kopertę do kieszeni i wyszłam z kawiarni. Ostatnie dni zmieniły całe moje życie, które zakończy się właśnie jak wrócę do domu. Usiadłam na krawężniku i po prostu płakałam. Ludzie patrzyli na mnie jakbym była jakąś bezdomną. Dzięki. Na pewno poprawicie mi tym humor. Nie wiem ile tak siedziałam i płakałam dłubiąc w chodniku. Po jakimś czasie, obok mnie zatrzymuje się duży czarny Range Rover. 
- Co się stało? - zapytał spokojnie.- Nic. -powiedziałam szybko. Nie musi wiedzieć o mnie wszystkiego- Choć ze mną - rozkazał mi.-Nie pójdę z tobą - zaprotestowałam. Nie chciałam z nim nigdzie iść. Nie ufam mu jeszcze i nadal się boję.- Powiedziałem, żebyś ze mną poszła! - wydarł się. Ludzie się na nas patrzyli, ale nic nie robili. Czyżby oni też się go bali?- Nie- krzyknęłam, a już pi chwili znów nie czułam ziemi pod nogami. Przerzucił mnie sobie przez ramię. Syknęłam z bólu. Dalej mnie to bolało. Powiedział szybkie "przepraszam" i ruszył w stronę samochodu. Wiedziałam, że z nim nie wygram, więc dałam sobie spokój z wyrywaniem. Posadził mnie na fotelu pasażera, a sam poszedł do kawiarni w której pracowałam. Próbowałam otworzyć każde drzwi w samochodzie. Nie chciałam z nim nigdzie jechać. Kiedy zorientowałam się, że wszystkie są zamknięte. Czułam się jak w jakimś więzieniu, w którym muszę bezczynnie siedzieć. Zrezygnowana usiadłam i skrzyżowałam ręce na piersi. Patrzyłam na kawiarnie czekając, aż w końcu Harry wyjdzie z niej i postanowi do mnie dołączyć. Nie chciałam tu sama siedzieć. Spojrzałam na radio. Nie wiem czy sobie życzy, żeby je ktokolwiek dotykał, ale nudzi mi się, więc je włączam. Od razu do moich uszu dochodzi jedna z moich ulubionych piosenek. Póki Harry'ego nie ma mogę chwilę pośpiewać, więc zaczęłam tańczyć na krześle i śpiewając.

czytasz = komentarz

Przepraszam, że dałam taki warunek, ale w ogóle nie komentujecie. Rozdziały dodaję trochę szybciej, więc mam nadzieję, że to doceniacie. Mam wiele nauki, ale staram się pisać w każdej wolnej chwili. :)

 

środa, 15 października 2014

Rozdział 7

Nie wiedziałam jak dojść stąd do domu, ale widziałam jak dojść na cmentarz. Ruszyłam w jego stronę. Był jakieś 10 minut drogi na pieszo, więc doszłam tam w miarę szybko. Przeszłam przez dużą bramę prowadzącą na cmentarz. Podeszłam do pani, która sprzedaje kwiaty. Zawsze do niej przychodziłam.- Dzień Dobry. Te co zawsze po proszę - powiedziałam miło, z uśmiechem na twarzy.
-Dzień Dobry. Już się robi- powiedziała i zniknęła gdzieś w kwiatach.
- Dajesz sobie radę? - zapytała gdzieś w kwiatach. Wiedziałam dokładnie o czym ona mówi.
-Jakoś daję, ale nie wiem czy długo tak wytrzymam. A do tego jeszcze doszła sprawa z Joshem i Emily - powiedziałam smutno. Pani Emma, bo tak ma na imię jest jak moja przyjaciółka...tyle, że ona nie wchodzi do łóżka z moim chłopakiem.
- A co się stało? - zapytała i wyszła z nie ułożonymi jeszcze kwiatami w ręku. 
- Byłam na imprezie i zobaczyłam jak Josh i Emily uprawiali seks - powiedziałam, a do moich oczu napłynęły łzy. Nie chciałam się rozpłakać. Nie teraz.
- Zobaczysz. Jeszcze znajdziesz tego jedynego. - powiedziała pocieszająco i wręczyła mi bukiecik kwiatów.
- Dziękuję - powiedziałam i wręczyłam jej pieniądze. - Do widzenia - powiedziałam i wyszłam z mini kwiaciarni. Od razu skierowałam się na grób do którego chodzę prawie codziennie. Przeszłam kilka alejek i w końcu doszłam na grób. Pomodliłam się i położyłam kwiaty, a stare wyrzuciłam do śmieci. Jestem chyba jedyną osobą, która dla o ten grób. Usiadłam na siedzeniu przy grobie. - Cześć mamo. Wiem, że mnie wysłuchasz. Jesteś teraz jedyną osobą z którą chcę rozmawiać. Emily i Josh mnie zdradzili, ale to pewnie widziałaś. W końcu widzisz wszystko co się dzieje - powiedziałam i się trochę zaśmiałam przez łzy. - Ja już nie daję tu rady. Czemu musiałaś odejść? Czemu mnie zostawiłaś? Wiem, że to nie od ciebie zależało, ale kiedy ty odeszłaś wszystko zaczęło się psuć. Kłótnie z ojcem, jego alkoholizm, a teraz już nie mam nikogo kto może mnie wspierać.  Nikogo, rozumiesz? Nie wiem po co w ogóle ja tu jestem. Mogłabym stąd zniknąć i nikt by nie płakał za mną. Kiedy bym stąd zniknęła mogłabym w końcu się do ciebie przytulić i pogadać. - przerwałam na chwilę i wytarłam łzy - Strasznie za tobą tęsknię. - powiedziałam i otarłam łzy. Wstałam. Było już dosyć ciemno. 
 - Przyjdę do ciebie jutro.- powiedziałam odwracając się d grobu i ruszyłam w stronę wyjścia. Słyszałam za sobą jakieś kroki, ale myślałam, że to tylko złudzenie i postanowiłam iść dalej. Było mi trochę zimno, więc potarłam swoje ręce. Nie mogłam już wytrzymać i odwróciłam się. Cały czas słyszałam czyjeś kroki, ale nikogo za mną nie było. Przyspieszyłam krok, a kroki za mną też przyspieszyły. Błagałam w duchy, żeby tylko mi się wydawało. Po chwili odwróciłam się i ujrzałam chowającą się postać. Byłam już przy bramie. Szybko wyszłam z cmentarza i ruszyłam w stronę domu. Niestety musiałam przejść kawałek przez ciemny las, co mnie jeszcze bardziej przerażało. Wiedziałam, że ktoś mnie śledzi, ale nie wiedziałam kto to. Miałam nadzieję, że jak najszybciej dostanę się do domu, gdzie pewnie też będę miała piekło. Zacznijmy od tego, że całe moje życie to piekło. Weszłam na leśną ścieżkę i zaczęłam iść. Odwróciłam się i znów chowająca się postać. Po sylwetce mogłam stwierdzić, że to mężczyzna. Stałam w miejscu i rozglądałam się jak głupia. Bałam się strasznie. Nie wiedziałam czego mogłam się spodziewać. Nie wiem kim on jest i co ma w zamiarze. 
- Kim jesteś? - wydarłam jak najgłośniej w tamtym momencie potrafiłam. Strach hamował mój głos. Jeśli chce mnie zabić nie obrażę się. Mam dość swojego życia. Wszystkie ważne mi osoby straciłam. Nie mam dla kogo żyć. - Kim jesteś? -powtórzyłam, ale tym razem trochę głośniej. - Pokaż się- chciałam już go zobaczyć. Chciałam zobaczyć osobę, która mnie śledzi. Po chwili zobaczyłam postać wychodząc zza krzaków. Nie widziałam twarzy. Był za daleko. Zaczął do mnie podchodzić, a ja go zobaczyłam. - Po co mnie śledzisz? - zapytałam po chwili. Najpierw mnie wyzywa od szmat, a teraz mnie śledzi. Ale po co?
- Tak o - powiedział bez emocji. On w ogóle ma jakieś emocje? Chyba nie.
- Musiałeś mieć jakiś powód skoro mnie śledziłeś. Chciałeś zobaczyć jak płacze? Proszę zobaczyłeś. - powiedziałam wściekła i odwróciłam się do niego tyłem. Zaczęłam iść. - Musisz za mną łazić, Harry? - zapytałam odwracając się do niego przodem.
- Zdajesz sobie sprawę, że to nie jest dobre miejsce na spacer o tej porze? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Ale ciebie to chyba najmniej powinno to obchodzić - powiedziałam i szłam dalej. On oczywiście też musiał iść za mną, no bo jak inaczej. Czego on ode mnie w ogóle chce? Zadrżałam z zimna, a po chwili poczułam na swojej skórze jakiś materiał. Szybko popatrzyłam na swoje ramiona. Nie spodziewałam się tego po nim. Miałam na nich czarną skórzaną kurtkę Harry'ego. - Dziękuję - powiedziałam i się uśmiechnęłam.
- Nie ma za co - powiedział i również na jego twarz pojawił się uśmiech.
- Skąd wiedziałeś, że tam jestem? Bo to ty byłeś na cmentarzu, prawda? - zapytałam po chwili. Jeśli to nie był on, to ktoś inny jeszcze z nami jest.
- Wyszedłem z domu, a kiedy przechodziłem obok cmentarzu to cię zauważyłem. Poszedłem za tobą. - powiedział idąc obok mnie. Odetchnęłam z ulgą.
- Podsłuchiwałeś? -spoważniałam. Jeśli podsłuchiwał to go zabiję. Popatrzyłam na niego. Miał kamienną twarz.
- Nie. Byłem za daleko, żeby cokolwiek usłyszeć. - odetchnęłam z ulgą. Nie chcę, żeby ktoś wiedział o moim życiu tyle ile mówię mamie i tyle co wiedzą...Emily i Josh. Jedyną osobą jakiej ufam na tyle, żeby powiedzieć o moich problemach jest pani pracująca w kawiarni. Jest bardzo miła i potrafi poprawić humor. Wyciągnęłam z kieszeni telefon. Otworzyłam szerzej oczy kiedy zobaczyłam wyświetlacz, który wskazałam, że jest już po 24. Nie. To się nie dzieje naprawdę. Jest już po północy, a jutro na 7 mam być w pracy. Wy sobie chyba jaja robicie. A jeszcze zanim dojdę do domu, minie jakieś 20 minut jak nie więcej, potem będę musiała posprzątać, bo inaczej nie chce myśleć co będzie. Bóg chyba ma ze mnie niezły ubaw tam na górze.
- Co tak zbladłaś? - z zamyślenia wyrwał mnie jego niski, ochrypły głos.
- Nic ważnego - powiedziałam pospiesznie, a w rzeczywistości chciało mi się płakać. Jeśli jutro się spóźnię do pracy, wyleją mnie, a jeśli mnie wyleją ojciec znów będzie się na mnie wyżywał. Boję się go. 
- Gdyby to nie było nic ważnego nie miałabyś miny jakby miano cię zaraz zabić - powiedział, a ja się zaśmiałam. Pewnie tak będzie. Zostanę najpierw pobita, później mnie poćwiartuję, ugotuje w wielkim garnku i da psu sąsiadów.
- Nie wiesz nic o moim życiu - powiedziałam patrząc przed siebie. Miałam już zaszklone oczy. Nie chciałam, żeby wypłynęły, więc zaczęłam energicznie mrugać. Niestety nie pomogło, a po moim policzki spłynęła jedna, jedyną słona łza. Szybko ją starłam. Spojrzałam w prawo. Byliśmy już pod moim domem.
- Muszę iść. Pa - powiedziałam i skręciłam w stronę mojego domu. Czułam na sobie wzrok Harry'ego, ale go zignorowałam. Otworzyłam drzwi i od razu zaatakował mnie tato.  
- Gdzie ty się szlajasz po nocach?! - wydarł się. Żyła na jego czole zaczęła pulsować, a twarz miał całą czerwoną. Jego wzrok gdyby mógł, zabiłby mnie. Dłonie ojca były zaciśnięte w pięści tak, że knykcie zrobiły się białe. Aha. Zapomniałam dodać, że był pijany. Przepraszam.

                                                   czytasz = komentarz

piątek, 10 października 2014

Rozdział 6

- Boisz się mnie? - zapytał po chwili. Spojrzałam na niego zdziwiona. To, aż tak widać?
- N-Nie - powiedziałam jąkając się.
- Na pewno? - siedziałam cicho ze spuszczoną głową.  Wiedział, że kłamię. Nigdy nie byłam dobra w kłamaniu. Niestety zostałam wychowana na dobrą dziewczynę. Przypominałam teraz małą bojącą się dziewczynkę. - Nie masz się czego bać. Nie skrzywdzę cię - ostatnie zdanie wypowiedział najciszej.
- Ile masz lat? - zapytałam w końcu. Cały czas mnie to ciekawiło, ale nie miałam odwagi zapytać.
- 20. A ty? - zapytał patrząc na mnie...zresztą jak cały czas.
- 18 - odpowiedziałam i akurat w tej chwili przynieśli nasze zamówienie. Podziękowałam i zaczęłam jeść. Byłam bardzo głodna. Jeszcze nic dzisiaj nie jadłam. Cały czas czułam na sobie wzrok Harry'ego. Zaczęło mnie to denerwować. 
- Przestań się na mnie patrzeć- powiedziałam chamsko - proszę - dodałam słodko. Odwrócił wzrok, a ja spokojnie mogłam zjeść swój posiłek. Po zjedzeniu mojego "śniadania" wyszliśmy z restauracji. Chciałam zapłacić za siebie, ale nie pozwolił. 
Przynajmniej zaoszczędzę. Kiedy byliśmy prawie przy samochodzie, Harry się potknął o krawężnik i wpadł na samochód. Wybuchłam głośnym śmiechem.  - Ale śmieszne. Ha ha ha. Ciekawe czy to będzie takie śmieszne. - powiedział, a ja zaczęłam uciekać. Biegłam ile sił w nogach. Kiedy byłam w parku poślizgnęłam się i wpadłam w błoto. Harry się zatrzymał i patrzył na mnie śmiejąc się.
- Ej to nie jest śmieszne - powiedziałam i rzuciłam w niego odrobiną błota.
- Nie zrobiłaś tego- spoważniał, ale tylko na chwilę, bo wziął do swojej wielkiej łapy trochę błota i przejechał mi nią po twarzy. Zrobiłam to samo, wtedy usiadł na mnie i zaczął łaskotać. Cholerne łaskotki. Próbowałam się wyrwać, ale niestety on był ode mnie 100 razy silniejszy i nie dałam rady.
- Proszę przestań -  powiedziałam ledwo łapiąc powietrze.
- Przyznaj, że to nie było śmieszne- powiedział przestając na moment.
- Ale mam skłamać? - zapytałam i od razu tego pożałowałam. Znów zaczął mnie łaskotać. Ludzie mijający nas dziwnie na nas patrzyli, a niektórzy ze śmiechem. - Dobra. To nie było śmieszne.-przyznałam w końcu. Miałam dość śmiechu. Brzuch mnie od niego bolał, a rzadko tak miałam. Harry przestał i wstał ze mnie. Pomógł mi i zaczęliśmy iść w stronę samochodu. - A tak w ogóle. Nie wiedziałam, że  potrafisz się śmiać. - powiedziałam z szerokim uśmiechem. Przez tamten moment przestałam się go bać i po prostu cieszyłam się chwilą.
- Nie zaczynaj - powiedział poważnie. I znów ten wyraz twarzy, którego się boję. Ta jego powaga zaczyna robić się straszna. Jaki normalny człowiek tak się zachowuje? No chyba, że on nie jest normalny to przepraszam. Znów stał się bez uczuciowym chłopakiem z kamienną twarzą. W sumie to czasem wygląda trochę jakby mu coś w dupę wchodziło. Harry otworzył mi drzwi, a ja cała brudna od błota weszłam do środka i zajęłam fotel. Całą drogę przebyliśmy w ciszy. Żadne z nas nie chciało się odzywać. Po chwili dojechaliśmy mleka jego domu. Zaparkował i wysiadł z auta. Otworzył mi i pomógł wyjść. Podziękowałam mu cicho i ruszyłam za nim. Harry otworzył drzwi i wpuścił mnie do środka. Mogę się gdzieś umyć czy coś, bo chyba nie będę chodzić cały czas w błocie - powiedziałam zatrzymując się w holu.
- Idź do łazienki, a ja przyniosę ci jakieś ciuchy zastępcze - powiedział i zniknął za ścianą. Skierowałam się w stronę łazienki. Zamknęłam drzwi i sprawdziłam kilka razy czy są zamknięte. Nie miałam zamiaru być oglądana kiedy się myję. Zdjęłam z siebie wszystkie ubrania i weszłam do kabiny. Najtrudniej było mi umyć włosy, ale w końcu się udało. Zakręciłam wodę i wyszłam z kabiny owijając się w ręcznik. Wzięłam swoje ciuchy i zaczęłam je prać. Miałam tylko nadzieję, że wyschną do czasu, aż będę wychodzić. Wykręciłam ciuchy i powiesiłam na suszarce.
- Ubrania masz przy drzwiach - usłyszałam jego krzyk. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Powoli je uchyliłam i wystawiłam głowę, żeby sprawdzić czy nie ma go w pobliżu. Spojrzałam w dół. Była tam bluzka i jakieś dresy. Podniosłam je i wróciłam do łazienki. Położyłam ubrania na półeczce i zdjęłam ręcznik rzucając go gdzieś obok. Ubrałam swoją bieliznę sięgnęłam po spodnie. Były na mnie za dużo, ale cóż. Naciągnęłam je na tyłek i zawiązałam sznureczek najmocniej jak się dało, żeby przypadkiem mi nie spadły. Ubrałam jeszcze bluzkę i popatrzyłam w lustro. Moja twarz wyglądała koszmarnie, ale na szczęście miałam mój fluid. Wzięłam go i rozsmarowałam trochę na twarzy. Rozczesałam włosy i mogłam już wyjść. Od razu skierowałam się do salonu. Harry siedział na kanapie. Usiadłam na drugim końcu kanapy i patrzyłam pusto w przestrzeń przede mną. Siedzieliśmy tak dobrze pół godziny.- Skąd masz mój numer? - zapytałam w końcu. Bardzo mnie to ciekawiło.- A czy to ważne? - zapytał nawet na mnie nie patrząc.- Dla mnie ważne- powiedziałam, ale nie dostałam żadnej odpowiedzi- Okey. Zagrajmy w 21 pytań. Ty zadajesz jedno mi, a ja tobie i tak po kolei - powiedziałam po chwili.- Wiem jak się w to gra- powiedział bez emocji. - Okey.- Skąd masz mój numer? - zapytałam ponownie.- Wziąłem go sobie kiedy zostawiłaś swój telefon w aucie. - odpowiedział i zamyślił się na chwilę - Mieszkasz tu od zawsze? - wow. Spodziewałam się od niego pytania typu "Jesteś dziewicą" .- Tak. Twoje tatuaże coś znaczą? - zapytałam bez zastanowienia.- Większość. Teraz ja. Kim był chłopak przed twoim domem? - wiedziałam, że o to zapyta. Jego twarz była bardzo skupiona i zapewne czekał na moją odpowiedź.  
- Mój były, ale proszę możemy o nim nie rozmawiać? - Harry skinął głową - Masz dziewczynę? -po tym pytaniu się zaśmiał.  
- Nie i nie mam zamiaru jej mieć - powiedział śmiejąc się - Czemu się mnie boisz? - serio? Nie masz innych pytań?
- A czemu miałabym się nie bać? Znam cię jeden dzień, a już zdążyłam spać u ciebie, bo nie mogłeś mnie odwieść normalnie jakby to zrobił człowiek. - powiedziałam pewna swoich słów.
- Ciesz się, że w ogóle zabrałem cię stamtąd. - powiedziałam podniesionym głosem.
- Mam następne pytanie. Czemu jesteś takim bez uczuciowym dupkiem? - wydarłam się. Co mnie teraz czeka?
- Ja jestem bez uczuciowym dupkiem?! Gdybym nim był już dawno leżałabyś zgwałcona w jakimś rowie. Więc jeśli masz mnie obrażać to lepiej stąd idź. Nie mam zamiaru słuchać jak jakaś szmata mnie obraża. - wydarł się, a ja nie mogłam uwierzyć w to co powiedział.
- Dobra. To w takim razie żegnam, bo nie mam zamiaru siedzieć z takim dupkiem jak ty- powiedziałam i poszłam do łazienki. Moje ubrania o dziwo były suche. Przebrałam się w nie i wyszłam z domu.

czytasz = komentarz
Rozdział napisałam trochę szybciej i mam nadzieję, że się podoba. Jak myślicie, pogodzą się?

niedziela, 5 października 2014

Rozdział 5

Ruszyłam w stronę drzwi i je otworzyłam. Moim oczom ukazała się Emily.
- Po co tu przyszłaś? - zapytałam chamsko. Nie miałam ochoty jej widzieć. 
- Veronica, proszę cię. Wysłuchaj mnie. To nie tak jak myślisz - Jeśli ona myśli, że jej wysłucham to się grubo myli. Wczoraj weszła do łóżka z moim chłopakiem. I to jest przyjaciółka? Szczerze w to wątpię.
- A jak? Uprawiałaś seks z moim chłopakiem! Co tu jest do wyjaśniania?! Nic nie. Widziałam cię. Byliście jeszcze na tyle głupi, że nie zasłoniliście rolet. Myślałam, że jesteś moją przyjaciółką, ale jak widać się myliłam. Ufałam ci, a ty tak po prostu bawiłaś się mną. Byliście najbliższymi osobami dla mnie, ale to zepsuliście. Jak teraz mam wam ufać? Przepraszam, ale nie chcę cię widzieć - powiedziałam i zamknęłam drzwi. I za co ja ją przepraszam? To ona powinna mnie przepraszać, a nie ja ją. Straciłam najlepszą przyjaciółkę i chłopaka z ich winy. Wytarłam łzy, które spływały po moich policzka i poszłam do kuchni. Zabrałam się za robienie obiadu. Ojciec niedługo powinien wrócić, więc muszę go zrobić. Postanowiłam zrobić warzywa na patelni. Pewnie i tak nie będzie go obchodziło to co będzie jadł, ważne, że ma co jeść i tyle. Po chwili usłyszałam trzask drzwi. Przyszedł.
- Kiedy obiad? - zapytał pijany. Żadna nowość. Wstaje rano to pierwsze co robi to bierze piwo.
- Będzie za jakieś 5-10 minut- powiedziałam bez emocji.
- Daj mi piwo - Nie możesz sobie sam wziąć? Masz nogi i ręce.
- Zimne? - zapytałam nie patrząc na niego.
- Tak. Tylko rusz dupę, bo pić mi się chce - już mój panie. Zrobię wszystko co każesz. Podeszłam do lodówki i wyjmuje z niej jedną puszkę zimnego piwa. Podałam mu ją i wróciłam do robienia obiadu. Po chwili był gotowy. Nałożyłam trochę sobie, a resztę ojcu. Podstawiłam mu pod nos, a sama wzięłam swój talerz i poszłam zjeść do siebie. Nie chciałam widzieć jego ochydnej twarzy. Usiadłam na łóżku i zaczęłam jeść. Kiedy ruszałam szczęką, trochę bolał mnie policzek, ale starałam się to ignorować. Po zjedzonym posiłku zeszłam na dół. Zebrałam naczynia ze stołu, które zostawił mój ojciec. Odłożyłam talerze do zlewu i odwróciłam się, aby pójść znów do siebie. Postanowiłam później pozmywać. Niestety kiedy byłam już przy drzwiach usłyszałam głos ojca. Zaklnęłam pod nosem. Cofnęłam się i weszłam do salonu gdzie był mój ojciec.
- Tak? - zapytałam cicho.
- Czemu nie wróciłaś na noc? - zapytał wstając i podchodząc do niego.
- Ja..um..ja byłam u koleżanki i nie miałam jak napisać- szybko wymyśliłam jakieś kłamstwo. Nie byłam dobra w kłamaniu. Ojciec złapał mnie mocno za przedramienia i przycisnął do ściany.
- Nie kłam, suko. Gdzie byłaś? - wysyczał i jeszcze bardziej zacisnął rękę na mojej ręce. Syknęłam z bólu. Jestem pewna, że będzie tam siniak. Zawsze jest.
- No przecież mówię, że u koleżanki - powiedziałam, a z moich oczu wypłynęła słona ciecz.
- No i czego płaczesz? Idź już do swojego pokoju. Nie mogę na ciebie patrzeć - powiedział i mnie puścił. Szybko uciekłam do siebie. Otarłam łzy i zamknęłam się w pokoju. Położyłam się na łóżku i wyjęłam z kieszeni telefon. Było tam kilkanaście nieodebranych połączeń od Josh'a i Emily i 23 nieprzeczytane wiadomości. Nie chciało mi się ich czytać, więc od razu je usunęłam. Nie chciałam nawet słuchać ich tłumaczeń i przeprosin. Choć w sumie Josh to pięknie mi wyjaśnił. Uderzeniem mnie. Cieszę się, że wtedy zapomniałam telefonu. Przynajmniej udało mu się go usunąć z mojej posesji, za co jestem mu ogromnie wdzięczna. Po chwili dostałam SMSa. Miałam go już usunąć, ale zobaczyłam, że to nie od żadnego z nich. Numer był nieznany. Zdziwiłam się. Otworzyłam go.
"Przygotuj się jutro na 18. Zabieram cię gdzieś. H."
Harry. Skąd on ma mój numer?!
"Nigdzie z nikim nie będę szła."Jeśli myśli, że się zgodzę to się bardzo myli. Nie mam zamiaru nigdzie z nim wychodzić.
"Nie masz nic do gadania. Idziesz. H."Co ja robię? Chyba oszalałam.
"Okey. W co mam się ubrać? " Mam tylko nadzieję, że będzie to normalne spotkanie, a nie jak dzisiaj.
"Jak chcesz. H." Moje życie jest chore. Czemu ja mam takie chore życie? Zazdroszczę ludziom, którzy mają normalną rodzinę, przyjaciół i chłopaka, który nie zdradza cię z twoją najlepszą przyjaciółką. Aha. No i jeszcze chłopaka, który nie chce dać ci spokoju. Popatrzyłam na zegarek i otworzyłam szerzej oczy. Była już 4 nad ranem. Kiedy ten czas tak zleciał? Wzięłam piżamę i poszłam z nią do łazienki. Szybko się przebrałam i wróciłam do pokoju. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy, mając nadzieję, że uda mi się jakoś szybko zasnąć, ale przeliczyłam swoje możliwości. Udało mi się zasnąć dopiero o 6 rano.
***
Obudziłam się dopiero o 17:30. Świetnie. Jeszcze się spóźnię. Choć w sumie mam to gdzieś. Wstałam i podeszłam do szafy.  Po chwili wyciągnęłam z niej parę krótkich jasnych spodenek, biały sweterek i bieliznę. Wyszłam z pokoju i szybko pobiegłam do łazienki.
 Odbyłam poranną toaletę, zrobiłam lekki makijaż, żeby zakryć siniaka na twarzy i rozczesałam włosy. Nie chciałam ich związywać. Kiedy wyszłam z łazienki akurat zadzwonił dzwonek do drzwi. Szybko poszłam otworzyć zanim zrobi to ojciec. Moim oczom ukazał się Harry. Był ubrany w czarne znoszone spodnie, biały podkoszulek i czarną skórzaną kurtkę. Muszę przyznać, że wygląda w tym super. 
- Poczekaj. Buty muszę jeszcze ubrać- powiedziałam i złapałam za moje czarne trampki z czarnymi sznurówkami. Gotowa wyszłam z domu nic nie mówiąc ojcu, ale jego chyba nawet nie było w domu. Zamknęłam drzwi i poszłam z Harry'm. Dalej nie czułam się z nim komfortowo, ale co mogę zrobić? Jeśli zacznę uciekać na pewno po krótkim czasie mnie złapie, bo jestem w stu procentach pewna, że ma lepszą kondycję ode mnie i jest o wiele szybszy, a jeśli bym się zamknęła w pokoju by wyważył drzwi i zabrał mnie stamtąd siłą. Otworzył mi drzwi, a ja zajęłam miejsce pasażera. Po chwili miejsce za kierownicą zostało zajęte przez Harry'ego. W samochodzie z Harry'm Stylesem, chłopakiem, którego w ogóle nie znam i w dodatku, który załatwił trzech facetów starszych od siebie. Było gorzej. Przecież spałam u niego w domu.- Gdzie mnie zabierasz? - zapytał po chwili jazdy. Byłam ciekawską osobą, co czasem wprowadzało mnie w różne problemy, ale zawsze udało mi się z nich wyciągnąć.- Najpierw zabieram cię na kolację, a później do mnie- na ostatnie słowa się przeraziłam. Wystarczyła mi już jedna noc u niego. Nie chcę więcej. Jeśli znów nie wrócę do domu na noc będę musiała wybrać sobie trumnę, bo ojciec wpadnie w szał.- Później odwieziesz mnie do domu, tak? - zapytałam chwilę później.- Planowałem, że zostaniesz na noc. Tak ci źle u mnie? - Nawet sobie nie wyobrażasz jak. Nie odpowiedziałam na jego pytanie tylko oparłam głowę o szybę patrząc na omijane budynki i drzewa. Po jakiś 10 minutach jazdy, zaparkował samochód na małym parkingu i wyszedł z samochodu. Kiedy ja chciałam zrobić to samo, uświadomiłam sobie, że Harry ma prawo tylko otwierać drzwi. Otworzył je, a ja szybko wysiadłam z pojazdu i stanęłam na różne nogi.- Po co ci ta blokada? - zapytałam ruszając za nim.- Żebyś przypadkiem nie chciała wyskoczyć z samochodu podczas jazdy - powiedział bez emocji. Czy on w ogóle się uśmiecha? Chyba nie. Weszliśmy do restauracji, a Harry poszedł do jednego z pracowników, a po chwili mogliśmy już usiąść przy stoliku. Harry odsunął mi krzesło i pozwolił mi usiąść. Podziękowałam i przysunęłam krzesło bliżej stolika. Harry zajął miejsce naprzeciw mnie. Dostaliśmy menu. Otworzyłam kartę i zaczęłam patrzeć jakie mają tu dania. Postanowiłam wziąć naleśniki z czekoladą. 
- Już państwo wybrali co zamawiają? - zapytał kelner gdzieś w wieku 30 lat.- Ja poproszę naleśniki z czekoladą do tego sok pomarańczowy- powiedziałam z uśmiechem.- Ja poproszę frytki z hamburgerem i cole- powiedział Harry. Kelner zapisał nasze zamówienie i odszedł. Nasze dania dostaniemy za jakieś 15 min. Patrzyłam wszędzie, ale nie na niego. Wiedziałam, że mi się przygląda, więc czułam się jeszcze bardziej niekomfortowo. - Boisz się mnie? - zapytał po chwili. Spojrzałam na niego zdziwiona. To, aż tak widać?

                                                                  czytasz=komentarz