piątek, 28 sierpnia 2015

Rozdział 58

- Veronica! - kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam zmartwioną twarz Harry'ego. Przytulił mnie jak najbardziej do siebie. Wtuliłam się w jego tors i zaczęłam płakać. Czemu mi się to przyśniło? Czemu to musiało wrócić?
Ramiona Harry'ego ciasno trzymały mnie w objęciach. Próbował mnie uspokoić, ale mało to dawało. Z moich oczu wypływało coraz więcej łez, które spływały po torsie Harry'ego. 
- Nie zostawiaj mnie Harry. Proszę - powiedziałam płaczliwym głosem. - Przepraszam... Proszę ja nie chcę zostać sama. - powiedziałam łamiącym się od płaczu głosem. Podejrzewam, że przez ten cały czas płakałam, bo gardło mnie boli nie miłosiernie i mam ochrypły głos.
- Nie zostawię cię... Nie zostawię. - Powiedział szepcząc mi koło ucha.

OCZAMI HARRY'EGO
Veronica zaczęła się uspokajać. Cały czas ją tuliłem. Nie chciałem, żeby cierpiała. Okey. Byłem wkurzony... Choć bardziej zraniony niż wkurzony. Powiedziała o moich koszmarach jakby to było nic,  ale dobrze wie, że męczą mnie już od dawna i nie mogę przez nie spać, a ona wykorzystała to przeciwko mnie. Wiem, że nie było to celowe, ale no kurwa ja nie wypominam jej jakiego ma ojca albo, że czasem stęka przez sen, choć w pewnym sensie jest to urocze.
Spojrzałem na dziewczynę. Miała zamknięte oczy, a jej oddech stał sie równomierny. Zasnęła. Nie wiem co jej się śniło. Mam nadzieję, że się nie powtórzy. Nie chce widzieć jak płacze. Kiedyś płacz sprawiał mi radość. Czasem mam momenty, na których łapię się, że cieszę sie widząc czyjeś cierpienie, ale staram się coś z tym zrobić. Niestety cząstka mojego życia zawsze pozostanie we mnie. Dzięki Veronica'e zmieniam się na lepsze. Z jednej strony się cieszę,  ale z drugiej mam wrażenie, że staję się mięczakiem. Nie chce nim być. Chce być mężczyzną, który obroni ją przed każdym i przed wszystkim.
Dziewczyna leżała na moim torsie, wiec starałem się położyć tak, aby jej nie obudzić. Nakryłem nas oboje kołdrą. Może nie była tak duża jak ta w moim pokoju, ale wystarczająca, aby okryć nas oboje. Przytuliłem jeszcze dziewczynę do siebie i zamknąłem oczy.

OCZAMI VERONICA'I
Miałam cudowny sen... Właśnie... Miałam. Ten cudowny Chip wskoczył na nas i zaczął mnie lizać po twarzy. Harry widząc to oczywiście zaczął się śmiać, bo jak to inaczej.
- Chip! Chip przestań! Chip! -Krzyczałam próbując uchronić głowę od jego języka. Podniosłam się do pozycji siedzącej, a Chip zszedł ze mnie i zaczął kręcić się dookoła.
- Chyba chce na dwór - powiedział Harry. - Dobranoc. - dodał i okrył się kołdrą.
- Gdzie?!  Zrób mu chociaż jakąś smycz czy coś. Ja już z nim wyjdę, ale nie będę chodziła, a on wolno biegał. Jeszcze wpadnie pod samochód albo coś. - Powiedziałam poważnie. Harry ściągnął z siebie kołdrę i popatrzył na mnie. Wpatrywał się przez chwilę, a później postanowił wstać. Uśmiechnęłam się zwycięsko i poszłam do Harry'ego pokoju po swoje ubrania. Chip cały czas za mną łaził. Jak pójdę do toalety też ze mną pójdzie? Wyciągnęłam z szafy czarne jeansy i ciemnozieloną ciepłą bluzę. Weszłam do łazienki szybko zamykając drzwi, że mój cień nie wszedł za mną. Udało mi się to. Tak samo jak udało mi się w 10 wyszykować. Co prawda nie nakładałam żadnego makijażu i tylko rozczesałam włosy, ale też się liczy. Wyszłam z łazienki, a pies od razu zaczął skakać. Ciekawe czy Harry zrobił tą smycz jak go o to prosiłam. Zeszłam z nim na dół.
- Proszę. - powiedział i podał mi o dziwo normalną smycz że sklepu.
- Byłeś w sklepie? - Zapytałam zapinając Chipa na smycz.
- Nie, znalazłem ją w domu. Skąd ona się u mnie wzięła to nie mam pojęcia - powiedział kiedy się wyprostowałam. - Ale jeśli on tu narobi to ty sprzątasz. - Dodał poważnym tonem, a ja spojrzałam na psa, który ciągnął mnie do drzwi. Szybko ruszyłam w tamtą stronę i wyszłam z nim. Tylko wyszliśmy, a on już nasikał na kwiatki pod domem Harry'ego. Postanowiłam pójść z nim do parku. No, bo gdzie indziej można pójść z psem na spacer? O dziwo Chip trzymał się mojej nogi i nie ciągnął.
- Veronica! - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam biegnącego do mnie Nialla. Jego blond głowę wszędzie można poznać. Uśmiechnęłam się.
- Hej Niall - powiedziałam kiedy już podbiegł do mnie. - Co ty tu robisz? Jeszcze tak wcześnie? - zapytałam idąc dalej.
- Trzeba w końcu znaleźć jakąś prace - odpowiedział wzruszając ramionami. - Nie wiedziałem, że chcecie mieć psa. - Powiedział patrząc na mojego kumpla.
- Fajnie byłoby mieć psa, ale to nie nasz. Harry znalazł go wczoraj w salonie. Myśleliśmy, że to naprawdę kiepski włamywacz, ale okazało się, że to Chip. - zaśmiał się. Pies słysząc, swoje imię odwrócił się, a kiedy ujrzał Nialla od razu się na niego rzucił. Zaśmiałam się widząc jak Chip skacze na Nialla, który w sumie ma za swoje kiedy kucnął. Pies tak na niego skoczył, że chłopak upadł na tyłek. Zaczęłam się śmiać.
- Już!  Stop! Przestań! - Krzyczał biedny blondyn. No, ale cóż. Dzisiaj ja miałam taką pobudkę, więc nie wiem kto ma gorzej. Zaśmiałam się jeszcze raz i wzięłam go na ręce. Niall podniósł się z ziemi i otrzepał spodnie.
- Chyba się zakochał - Powiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Chyba podziękuję za taką miłość - powiedział wycierając swoją twarz.
- Proszę, proszę, proszę - usłyszałam za sobą irytujący piskliwy głos. Odwróciłam się. - Już się przestawiłaś na innego? Nie spodziewałam się tego po tobie. - Jak ja jej nienawidzę.
- Ja to nie ty Min, że latam od jednego do drugiego. - Wysyczałam.
- Nie? A Niall to co tu robi? - Czy ona jest głupia? Ale zaraz... Skąd zna Nialla? Spojrzałam na chłopak, który mrużył na nią oczy.
- Nic ci do tego Mins i lepiej stąd idź zanim komuś coś się stanie - Powiedziałam próbując się powstrzymać przed uderzeniem jej w twarz. Mins się zaśmiała i odeszła jak jej powiedziałam. - Skąd ty ją znasz? - Zapytałam się odwracając w stronę chłopaka.
- No...Em. To znaczy... - Czy on może się w końcu wysłowić?!
- Nie obrażę się. - Powiedziałam zachęcając. Popatrzył na mnie upewniając się.
- Kiedy byliśmy na imprezie Harry ją przyprowadził, a później jeszcze kilka razy ją widziałem kiedy gdzieś wszyscy wychodziliśmy. To było jakieś pół roku. - Spojrzałam zszokowana na Nialla. Wiedziałam, że z nią spał, każdy z nią spał, ale nie wiedziałam, że była z nim tak długo. To znaczy... Że była przy nim, bo wcześniej nie bawił się w coś takiego jak związek, ale jednak zabolało mnie.
- Oh - jedyne co mogłam teraz wypowiedzieć. Byłam w lekkim szoku. - Harry mi coś mówił, że się z nim "spotykała", ale myślałam, że to było raz. - Powiedziałam zgodnie z prawdą. Ruszyłam już w stronę domu, bo w sumie trochę byliśmy już na dworze, a mi się wiecznie nie chce chodzić. Następnym razem Harry wychodzi z psem. Polubiłam Chipa, ale bez przesady. Niall postanowił mnie odprowadzić. Nie sprzeciwiałam się, no bo samej mi się iść nie chce. A tego głupka lubię, więc czemu nie. Przez całą drogę opowiadał jakieś śmieszne historię ze swojego życia i stwierdzam, że dużo się w nim działo.
czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D


czwartek, 20 sierpnia 2015

Rozdział 57

Caroline po tym jak starałam się uświadomić jej, że jest w nim zakochana po uszy próbowała udawać, że się na mnie obraziła, ale coś jej to nie wychodziło. Tym bardziej, że przybiegł Chip i zaczął ją lizać po twarzy. Biedna nie wiedziała co się dzieję. Ja z Harrym się śmialiśmy, a ona próbowała go odciągnąć. Wyglądało to komicznie.
- Chip. Chodź tu. Zostaw już ją. Nacierpiała się już dziewczyna. - powiedziałam przez śmiech. Psiak spojrzał na mnie i podbiegł do mnie. Zaczęłam go głaskać, aż położył się obok mnie i położył głowę na moich udach. Spojrzałam jeszcze na Caroline. Ścierała właśnie jego ślinę z twarzy.
- To jest wasz nowy pies obrońca, tak? - zapytał krzywiąc się i kontynuując ścieranie śliny. - Rzeczywiście. Zalizałby włamywacza na śmierć. - powiedziała, a my się zaśmialiśmy.
- To nie nasz. Wszedł do naszego domu dzisiaj. Jutro rozwieszamy ulotki. Możliwe, że komuś uciekł. - powiedziałam patrząc na psa. Był bardzo rozradowany jak na psa, który dopiero się obudził.
- Jak się wabi? - zapytała po chwili.
- Chip - odpowiedziałam szybko. - Przynajmniej tak jest na obroży i na to imię reaguje. - dodałam.
Caroline siedziała u nas jeszcze godzinę, a później musiała już iść, bo chłopak po nią zadzwonił. Jestem ciekawa jak wygląda. W sumie to nawet nie wiem jak on ma na imię. Mam nadzieję, że jest taki jaki opisuje go Caroline. Mam też nadzieję, że nie będzie więcej przygód na jedną noc.
***
Leżę już w łóżku w pokoju, w którym już dawno mnie nie było i myślałam, że nie będzie. Dziwnie jest spać samemu, ale już powiedziałam, że nie śpię z Harrym, więc muszę. Nakryłam się szczelnie kołdrą, bo minusem spania samemu jest też to, że jest odrobinę chłodniej, a kołdra nie daje takiego ciepła jakie powinna. Próbowałam się rozgrzać bardziej, ale to nic nie dawało. Nie było mi zimno, ale jednak trochę cieplej mogłoby być. A może jednak pójdę do Harry'ego? To będzie chyba dobry pomysł. Ściągnęłam z siebie kołdrę i wstałam z łóżka. Na mojej skórze od razu pojawiła się gęsia skórka i przeszły mnie dreszcze od zimnej podłogi. Stwierdziłam, że zignoruję je i pójdę dalej. Drzwi otwierałam jak najciszej mogłam, a kiedy wyszłam z pokoju wpadłam na kogoś. A mianowicie Harry'ego.
- Co tu robisz? - zapytałam cichym głosem.
- Ja..um. Ja nic. A ty? Czemu nie śpisz? - zapytał. Myśl Veronica, Myśl.
- Ja chcę się napić.- powiedziałam szybko i wyminęłam go. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę kuchni. Nalałam sobie wody do szklanki, żeby nie było, że kłamałam i wypiłam ją. Odłożyłam szklankę do zlewu i wróciłam na górę. Harry właśnie wchodził do swojego pokoju. Zatrzymałam się na szczycie schodów i spojrzałam na wysoką sylwetkę chłopaka. Nie mogłam tak.
- Harry zaczekaj! - powiedziałam szybko. Podbiegłam do niego.
- O co chodzi? - zapytał zdezorientowany.
- Mogę spać z tobą? - zapytałam niepewnie i spuściłam głowę. Miałam spać sama, a wyszło na to, że nie dam rady. Za bardzo przyzwyczaiłam się do jego obecności.
- A co z twoim "śpisz dzisiaj sam"? - zapytaj drażniąc się ze mną, ale dobrze widziałam, że na jego twarzy pojawiła się ogromna ulga. Uśmiechnęłam się w myślach.
- Stwierdziłam, że zlituję się nad biednym Loczkiem, który ma nocne koszmary - powiedziałam dopiero po chwili rozumiejąc co zrobiłam. Czemu ja najpierw robię, a później myślę?! - Przepraszam... Ja... Ja nie... - Nie mogłam się wysłowić. Czemu ja muszę mówić wszystko co mi ślina na język przyniesie? Nie wiedziałam co zrobić. Harry'ego twarz wyrażała ból i zawiedzenie. To najgorsze co mogłam zobaczyć na jego twarzy. Czemu ja zawsze muszę wszystko zepsuć?! Jestem najgorszą osobą jaka może być na świecie.
- Myślałem, że jesteś inna... - powiedział kręcąc głową. - Najwidoczniej się myliłem. - dodał i skierował się do pokoju. To najgorsze słowa jakie mogłam usłyszeć... No prawie, ale boli strasznie. Jestem do niczego.
Moje oczy zaczęły stawać się coraz bardziej wilgotne, aż do czasu kiedy łzy zaczęły spływać po moich policzkach jak oszalałe. Zraniłam go. Nie chciałam tego, ale stało się jak zwykle. Moja nie wyparzona gęba znów kogoś zraniła. Nienawidzę siebie za to. Cały czas ranię najbliższych. Zamykam się w pokoju i rzucam się na łóżku tylko po to, aby teraz moczyć słoną cieczą poduszkę.
***
Słyszę jakieś głosy, ale nie rozumiem co oni mówią. Nie mogę rozpoznać też kto mówi, a jedyne co widzę to ciemność. Nie wiem gdzie jestem. Nagle jakby ktoś zapalił światło. Mrużę oczy, żeby móc przyzwyczaić się do światła. Widzę białe ściany i długi korytarz. Po obu stronach korytarza jest ciąg drzwi. Wszystkie jest takie czyste, ale jednocześnie nie wygląda to dobrze. Jestem w szpitalu. Ruszam w stronę sali, z której dobiegają głosy. Zaczęłam kojarzyć głosy tych ludzi.. Właściwie kobiet, ale jeszcze nie wiedziałam czyje to są. Podchodzę do drzwi. Są otwarte, więc wchodzę do środka. To co widzę dziwi mnie nie mało. Na łóżku szpitalnym leży moja mama, która nie wiem skąd sie tu wzięła. Przecież ona nie żyje! Nie zwraca na mnie uwagi. Kłóci się z jakąś dziewczyną, która stoi do mnie tyłem.
- Mamo? - nie byłam pewna co mam powiedzieć... No, bo przecież nie powiem jej, że nie żyje skoro tu jest.
- Dziecko drogie. Proszę cię jedź do taty. Na pewno się o ciebie martwi. - Jej melodyczny głos dociera do moich uszu. Jak ja się stęskniłam za nią! Ale nie mówi tego do mnie. Podchodzę bliżej do dziewczyny. Nagle tracę grunt pod nogami. To ja. Ale jak to możliwe?
Patrzę przerażona na tą całą sytuację.
- Nie rozumiesz, że nie chcę do niego iść! Ja go nie lubię. Ciągle tylko pije i ogląda jakieś mecze! - nie mogę nic zrobić.
- Ale cię kocha. Ja rozumiem, że czasem się nie dogadujecie, ale masz się z nim dogadać i wrócić do domu. - powiedziała stanowczym głosem. Pamiętam to.
- Nie będziesz mi rozkazywać! Będę robiła co chce, a na tej liście na pewno nie znajdzie się taty. Ty chyba chora jesteś. - na samo wspomnienie łzy zaczęły same spływać po policzku.
- Nie odzywaj się tak do mnie! Masz się dogadać z ojcem albo już nigdy więcej się do ciebie nie odezwę. - Jej głos staje się coraz bardziej zdenerwowany. Chcę uciec z tego miejsca. Odwracam się do drzwi i już mam zamiar uciec, ale nie mogę się ruszyć.
- Nienawidzę cię! Jesteś najgorszą matką jaka może być! - krzyknęła... Albo raczej ha krzyknęłam i wybiegłam z sali.
Znów wszystko jest czarne, a ja... Cóż. Ja spadam w dół, a z moich ust wydobywa się głośny pisk. Kiedy się zatrzymuję widzę przed sobą mojego ojca.
- Veronica - Słyszę jak mnie woła. Zaczynam cofać się do tyłu. - Veronica. - Głos zaczął stawać się coraz wyraźniejszy, ale jakby nie pasował do mojego ojca.


czytasz =komentarz 
każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D

Przepraszam,że rozdział się nie pojawił, ale dodawałam go na telefonie i wyświetliło mi się, że został opublikowany, a dzisiaj popatrzyłam i go nie było, więc dodaję jeszcze raz :)

wtorek, 4 sierpnia 2015

Rozdział 56

OCZAMI VERONICA'I

- Zostań tu. - powiedział poważnym głosem i sam podniósł się z podłogi i ruszył w stronę salonu skąd dochodził dźwięk. Bałam się. Serce waliło mi jak oszalałe. Bałam się nawet oddychać, bo bałam się, że ten ktoś kto jest w domu mnie usłyszy. Ręce zaczęły się trząść jak oszalałe. Słyszałam jak ktoś upada. Proszę niech to nie będzie Harry. Zamknęłam oczy błagając, żeby wszystko było w porządku. Ktoś szedł do kuchni. Szybko schowałam się za blatem.
- Bądź cicho. Tylko bądź cicho. - mówiłam do siebie.
- Znalazłem naszego włamywacza. - usłyszałam nagle głos Harry'ego. Mimo, że był to jego głos to się przestraszyłem.Serce mi się trochę uspokoiło. Podniosłam się z podłogi i spojrzałam na Harry'ego stojącego z szerokim uśmiechem, a po chwili do kuchni wleciał szczeniak. Od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Kucnęłam, a pies podbiegł do mnie. Był śliczny.
- Skąd ty się tu wziąłeś, co? - zaczęłam go głaskać. Szczeniak tak się cieszył, że zaczął mnie lizać po twarzy, przy okazji zlizując mąkę, a ja się przewróciłam do tyłu. Pies od razu wszedł na mnie i kontynuował lizanie mi twarzy. Śmiałam się w niebo głosy. Harry przyglądał mi się z rozbawieniem. Pewnie to śmiesznie wyglądało.
Z mojej twarzy nie zniknął, ani na chwilę uśmiech. Kocham psy, ale nigdy nie miałam własnego. - Trzeba wywiesić jakieś ulotki. Możliwe, że ktoś go szuka teraz. - powiedziałam już bardziej poważniej. Teraz pewnie ktoś się o niego martwi, woła go. Spojrzałam na jego obroże. - Chip - przeczytałam. - A więc wabisz się Chip? - zapytałam psa, a ten jeszcze bardziej zaczął skakać.
- Zaraz zajmę się ulotkami. Daj mu wody, a ja idę po aparat. - powiedział i zniknął za futryną drzwi. Podniosłam się z podłogi i zajrzałam do szafki, w której była jakaś miseczka, do której mogłam mu nalać wody. Kiedy pełną wody miseczkę położyłam na podłodze Chip od razu wziął się za opróżnianie jej. Postanowiłam zostawić go na chwilę samego.  
***
Harry przygotował już ulotki, ale stwierdziliśmy, że jutro zajmiemy się rozwieszaniem ich. Harry poszedł kupić jakąś karmę dla psiaka, a ja zabrałam się za naukę. Z tego co się dowiedziałam to mam ważny sprawdzian w następnym tygodniu. Jest środa, ale stwierdziłam, że po tym jak zemdlałam w KFC nie pójdę do szkoły w tym tygodniu. W sumie to i dobrze, bo mam więcej czasu na przygotowanie do testu. Popatrzyłam na wszystkie materiały jakich mam się nauczyć i stwierdzam, że nienawidzę pisać prace z angielskiego. Tym bardziej jeśli są w niej lektury od początku roku. W sumie to tylko 3 miesiące, bo mamy koniec listopada. Właśnie! Za miesiąc są święta! Trzeba coś wykombinować co kupić Harry'emu pod choinkę. Przecież nie mogę mu kupić skarpetek! Chociaż...
Zaśmiałam się na ten głupi pomysł i wróciłam do mojej nauki. Nauczyłam się chyba 1/100 z  tego co powinnam umieć i wymiękłam. Przecież ja się tego nigdy nie nauczę! Nienawidzę się uczyć tego co nigdy mi się w życiu nie przyda albo czegoś co mnie w ogóle nie interesuje. Szkoła uczy wielu bezsensownych rzeczy. No, bo po co nauczyłam się np. pierwiastków? Przecież nie powiem w sklepie "poproszę 23  kg cukierków". Kto na zdrowym umyśle tak powie? Nikt, więc nie rozumiem po co ktoś w ogóle to wymyślił?
Odrzuciłam na bok wszystkie materiały i chowając głowę w poduszce zaczęłam krzyczeć. Mam dość nauki, ale będę musiała jeszcze pójść na studia jeśli nie chce wylądować na zmywaku czy czymś równie bez ambitnym. Chciałabym robić coś dla ludzi, a nie być na jakimś zmywaku, a z tego co wiem to muszę się uczyć, więc witaj nauko przez kolejne kilka lat. Chociaż jedna rzecz jest pocieszająca. To mój ostatni rok w liceum! I to mnie naprawdę pociesza. Po maturze nie zobaczą mnie w tym budynku. Jedynie jeśli będę musiała odebrać jakieś dokumenty to przyjdę.
- Co jest? - wzdrygnęłam się kiedy usłyszałam głos Harry'ego, który aktualnie siadał na fotelu obok mnie. Kiedy on wszedł do domu? Jeśli będę sama w domu to śmiało można okraść dom. Nawet tego nie zauważę.
- Przestraszyłeś mnie! - krzyknęłam i rzuciłam w niego jedną z poduszek leżących obok mnie. Harry skutecznie się obronił, ale poduszki to już chyba nie odzyska. - Dobrze Chip! Jestem z tobą! - powiedziałam uradowana patrząc na psa, który właśnie niszczy Harry'emu poduszkę. Chłopak szybko spojrzał w tamtą stronę, a kiedy zrozumiał o co mi chodzi, niemal od razu rzucił się na psiaka, który zdążył już porwać jego poduszkę. Zaczęłam się śmiać widząc jak Harry walczy z Chipem o poduszkę. Ja na miejscu Loczka bym już mu ją zostawiła. W końcu i tak nie jest dobra do użytku. Zaczęłam się śmiać w niebo głosy. Ta scena wyglądała komicznie. Cieszę się, że to nie ja jestem na miejscu Harry'ego. Kiedy już udało mu się odebrać Chipowi poduszkę... to tak naprawdę była to poszewka od niej. Pióra, które były wcześniej w poduszce były wszędzie. Nawet w Harry'ego włosach. Wstałam z łóżka i podeszłam do chłopaka. Ściągnęłam z jego włosów piórko i uśmiechnęłam się patrząc mu w oczy.
- Następnym razem ci się uda. - powiedziałam i cmoknęłam jego usta. Oczywiście nie skończyło się tylko na tym, bo Harry musiał pogłębić pocałunek. W moim brzuchu obudziło się jak zawsze stado motyli. Uśmiechnęłam się przez pocałunek i po chwili oderwałam się od niego. - Co za dużo to nie zdrowo. - powiedziałam lekko rozbawiona i poszłam do kuchni napić się wody. Kiedy chciałam wyciągnąć szklankę z szafki poczułam jak ktoś mnie tuli do siebie. Od razu poczułam perfumy Harry'ego. Uśmiechnęłam się pod nosem i spojrzałam na chłopaka.
- A gdzie ci się tak spieszy? - zapytał mrucząc mi do ucha. Zaśmiałam się, bo jego włosy zaczęły mnie łaskotać.
- Harry, puść mnie. - powiedziałam rozbawiona jego zachowaniem. Nigdy tak nie robił.
- A co jeśli nie? - czy on chce mnie wyprowadzić z równowagi? Jeśli tak to przepraszam, ale chyba nie.
- Pójdę spać do swojego pokoju. - wyszczerzyłam się do niego.
- Nie zrobisz mi tego. - powiedział poważnym tonem.
- Chyba jednak zrobię. - powiedziałam z uśmiechem i wzięłam ponownie szklankę, do której nalałam sobie wody.
- Ej! Już się przyzwyczaiłem, że nie jestem sam w łóżku. - powiedział zdruzgotany. Zaśmiałam się na jego reakcje.
- Przykro mi. Było myśleć wcześniej. - powiedziałam dumnie i wypiłam wodę do końca odkładając szklankę do zlewu. Wyszłam z kuchni. Harry szedł za mną. Jestem pewna, że miał minę zranionego pieska. A tak w sprawie psa. Ciekawe gdzie on będzie spał. Może nawet ze mną. Nie obrażę się. Przynajmniej nie będzie mi zimno jak Harry będzie spał w innym pokoju.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko skręciłam i podbiegłam do drzwi. Otworzyłam bez patrzenia kto to. Okazała się być to Caroline.
- Hej! - dziewczyna przytuliła mnie do siebie.
- Cześć. Jak ja dawno cie nie widziałam - powiedziałam odwzajemniając uścisk. - Wejdź. - zamknęłam drzwi i skierowałam się za Caroline do salonu. Dzisiaj przeszła samą siebie. Była ubrana... normalnie. Na nogach miała czarne botki, jasne jeansy, a górę dopełniał miętowy sweter no i oczywiście kurtka, bo ciepło na dworze nie jest. Patrzyłam na nią przez chwilę jak na ducha, ale po chwili po prostu ruszyłam za nią do salonu i usiadłam obok.
- A temu co się stało? - zapytała patrząc na naburmuszonego Harry'ego. W tym momencie wyglądał jak małe dziecko, które nie dostało lizaka.  Nie moja wina, że sobie nagrabił.
- Idę spać do swojego poprzedniego pokoju tu i jest obrażony, że nie chce z nim - wytłumaczyłam obojętnym głosem. - A tobie co się stało, że się tak ubrałaś? - zapytałam wskazując na jej strój.
- Poznałam chłopaka. - powiedziała spuszczając głowę. Jestem pewna, że się teraz rumieni.
- Czyli koniec przygód na jedną noc? - zapytałam "załamana".
- Tego nie powiedziałam - jej głos był poważny. - ale chyba tak. On pochodzi z dobrej rodziny, jest przystojny, miły, zabawny, wkurzający kiedy chce postawić na swoim, ale jednak intryguje mnie. - powiedziała rozmarzona.
- Ty się zakochałaś! - powiedziałam radośnie.
 
czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D



niedziela, 2 sierpnia 2015

Rozdział 55

Wiem, że nie powinienem jej tak zostawiać bez słowa, ale po prostu nie mogłem. Nie umiem o tym rozmawiać. Wiem też, że wychodząc z pokoju zraniłem ją. Ona chce mi pomóc, a ja po prostu ją zignorowałem. Nie wiem jak ona się teraz czuję. Miałem ochotę do niej iść, ale muszę pobyć sam. Mieć czas tylko dla ciebie.
Zastanawiam się... Może jednak pojadę do mojej rodziny? Może odwiedzę ich po tym jak dla mnie bardzo długim czasie? Bardzo tęsknię za mamą i Gemmą. Kocham te dwie kobiety, ale z drugiej strony widziałem ich wyraz twarzy i ten strach w oczach. Bały się mnie, a ja czułem się jak jakiś potwór.
Siedziałem z mamą i moją siostrą w salonie. Ja oglądałem powtórkę meczu, a mama rozmawiała z Gemmą o jakiś głupich dziewczęcych sprawach, aż ktoś zapukał. Chciałem wstać, ale Anne mnie zatrzymała.
- Ja pójdę. Siedź. - powiedział, w usiadłem ponownie na kanapie i kontynuowałem oglądanie meczu. Niestety nie trwało to długo, bo po chwili usłyszałem krzyki mojej mamy i... Ojca?!  Skąd on się tu kurwa wziął?!  Jak nas znalazł?! Jakim cudem on się tu znalazł? Spojrzałem na Gemmę, ale ona patrzyła na mnie ze strachem. Jestem teraz tu jedynym facetem, więc to ja muszę je chronić. Szybko wstałem i pobiegłem w strony drzwi wejściowych. Widziałem jak ojciec dusi mamę.
- Zapamiętaj sobie. Ode mnie się nigdy nie ucieka. - powiedział przyduszając ją jeszcze bardziej. Mama z ledwością brała oddechy i zaczęłam robić się czerwona. Jak najszybciej go odciągnąłem, a mama opadła na ziemię. Od razu podbiegła do niej moja siostra. Nie sądziłem, że nas znajdzie. Nie sądziłem, że kiedykolwiek go jeszcze zobaczę. Ojciec uderzył mnie jako pierwszy. Nie byłem mu dłużny. To ja teraz jestem ten silniejszy. Musi zapłacić za wszystkie krzywdy jakie zrobił mi i mojej rodzinie. Nie podaruję mu tego. Zacząłem odkładać go pięściami. Nawet nie zwracałem uwagi na to że  jest bezbronny, a jego twarz była cała we krwi. Chciałem, żeby zobaczył jak to jest być bitym. Chciałem, żeby zostawił naszą rodzinę w spokoju. Ojciec był chyba już nie przytomny, ale nie obchodziło mnie to, aż poczułem czyjąś dłoń odciągającą mnie.
- Harry! Proszę cię , przestań! Zabijesz go! - słyszałem może jej słowa, ale tak naprawdę wlatywały jednym uchem, a wylatywały drugim. Odruchowo popchnąłem tego kogoś, ale po chwili szybko odskoczyłem od ciała mojego ojca i spojrzałem za siebie. Moja mama. Popchnąłem ją. Jak mogłem?!  Spojrzałem na siostrę, którą patrzyła na mnie mając wymalowany strach na twarzy. Bała się mnie, spojrzałem na mamę. Też się bała. Zacząłem się wycofywać, aż w końcu zacząłem biec w nieznanym mi kierunku.  

Wiem, że mogłem wtedy coś powiedzieć, ale bałem się. Bałem się samego siebie, bo skrzywdziłem najważniejsze dla mnie kobiety. To był ostatni raz kiedy je widziałem. Boję się do nich wrócić. Niby wiem na bieżąco czy się przeprowadzają, ale boję się, że znów zobaczę ten strach w ich oczach. Zraniłem je.
***
W ciągu całej godziny nic nie wymyśliłem. Chciałem je zobaczyć, ale się boję, więc podejrzewam, że nic z tego. Postanowiłem zejść na dół do Veronica'i. Chcę ją przeprosić za moje zachowanie. Szybko zszedłem na dół do salonu. Już miałem zacząć mówić, ale zauważyłem, że moja księżniczka zasnęła. Uśmiechnąłem się na ten widok. Wbiegłem na górę i wziąłem z szafki koc. Znów wróciłem na dół. Jak najciszej, położyłem się obok niej i nakryłem nas kocem. Przytuliłem ją do siebie. Kanapa nie była wielka, więc to był plus dla mnie.  Mógłby to być pretekst do przytulenia jej. Spojrzałem na nią. Wyglądała tak słodko i niewinnie śpiąc. Pocałowałem ją w czubek głowy i również postanowiłem pójść spać.
***
Poczułem jak Veronica się poruszyła, więc postanowiłem odtworzyć oczy. Dziewczyna odwróciła się, a kiedy mnie zauważyła odskoczyła tak, że zleciała z kanapy. Szybko się podniosłem i spojrzałem na nią. Widząc jak masuje lewy bok zacząłem się śmiać, a kiedy posłała mi "groźne" spojrzenie, wręcz zwijałem się ze śmiechu.
- Zamknij się Styles, bo to przez ciebie. - wysyczała wstając z podłogi.
- Czemu przeze mnie? - zapytałem dalej rozbawiony.
- Kto normalny otwiera oczy kiedy ktoś się odwraca?! Ja naprawdę mogłam paść na zawał i to nie jest śmieszne. - powiedziała poważnym tonem i usiadła obok mnie zabierając ode mnie koc. Otuliła się nim. Położyłam się obok niej i przytuliłem do siebie. Przez chwilę leżeliśmy tak w ciszy.
- Przepraszam cię za wczoraj. - powiedziałem po chwili cicho.
- Nic się nie stało. Rozumiem cię. To jest ciężki temat. - powiedziałam równie cicho. Spojrzałem na chwilę na nią. Uśmiechnęła się do mnie lekko. Odwzajemniłem jej uśmiech.
- Co moja księżniczka chce na śniadanie? - zapytałem po chwili.
- Herbatę poproszę i gofry z bitą śmietaną jeśli można. - powiedziała z uśmiechem i nadzieją w oczach.
- Ale idziesz ze mną do kuchni. - powiedziałem, a kiedy kiwnęła głową wstałem razem z nią i poszliśmy do kuchni. Zacząłem wyciągać wszystkie potrzebne składniki do zrobienia gofrów i zabrałem się do roboty. Dziewczyna tylko patrzyła na to co robię. Odwróciłem się tyłem do niej i włączyłem gofrownice. Kiedy znowu spojrzałem na miejsce gdzie siedziała Veronica, jej już tam nie było. Zamiast tego poczułem coś zimnego wpadającego do moich bokserek.
- Ej! - szybko odskoczyłem i spojrzałem na śmiejącą się dziewczynę. W dłoni trzymała skorupki po jajku. - Poważnie? Jajko? Musiało to być akurat jajko? - patrzyłem na nią i miałem ochotę sam się śmiać. Dziewczyna wręcz turlała się po podłodze.
- Gdybyś tylko widział swoją minę... - śmiała się coraz bardziej. - bezcenne - Rozejrzałem się po kuchni, żeby znaleźć coś co mógłbym użyć. Wziąłem mąkę i podszedłem do dziewczyny z garścią białego proszku. Veronica chyba tego nie zauważyła, bo nawet nie zareagowała. Wysypałem mąkę na jej ciemne włosy. Dopiero teraz odskoczyła piszcząc. - To nie było fair! Ty masz większe łapy. - powiedziała nie przestając się śmiać. Chwyciłem ją w pasie i okręciłem nas wokół własnej osi po chwili się przewracając. Dziewczyna leżała na mnie, więc szybko to zmieniłem i przeturlałem nas tak, że to ja górowałem. Miała całą twarz w mącę. Po chwili zaczęła kichać.
- I na co ci było wrzucanie tego jajka? - zapytałem śmiejąc się z niej. Nachyliłem się i pocałowałem ją. Było tak pięknie... ale musiała znowu kichnąć. Zaśmiałem się. - Kocham cię. - powiedziałem jeżdżąc nosem po jej policzku.
- Ja ciebie też. - powiedziała i cmoknęła mnie w policzek. Tą piękną chwilę musiała przerwać zbita lampa. Veronica przerażona zastygła w miejscu, przestając na moment oddychać. Nie powiem, że nie, ale ja też się przestraszyłem.
- Zostań tu. - powiedziałem poważnym głosem i sam podniosłem się z podłogi i ruszyłem w stronę salonu skąd usłyszałem trzask.

czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D

Jutro dodam kolejny rozdział i już zabieram się do jego pisania :)