niedziela, 30 listopada 2014

UWAGA!!!

Moja przyjaciółka zaczęła pisać opowiadanie. Na razie są tylko bohaterowie, ale już niedługo zaczną pojawiać się rozdziały. Byłabym wdzięczna, gdybyście zajrzeli tam, ocenili i w ogóle. Jestem pewna, że jak pojawią się rozdziały spodoba wam się ten fanfiction :)

sobota, 29 listopada 2014

Rozdział 16


NOTKA POD ROZDZIAŁEM!

Sklep został zamknięty. Wszystko zostało posprzątanie, ale musimy czeka na szefa, bo tylko on ma klucze, żeby zamknąć sklep. Korzystając z okazji wzięłam jedną z gitar i usiadłam na pufie. Przeciągnęłam palcami po strunach i usłyszałam dźwięk, który kocham.

 Zaczęłam grac jedną z moich ulubionych piosenek, a mianowicie Passenger - Let her go. Grając na gitarze zaczęłam też śpiewać. Kocham to robić, ale nie śpiewałam już dawno przez mojego ojca, a teraz przez to, że mieszkam u Harry'ego, a przy nim nie chcę śpiewać.
- Veronica! - usłyszałam głośny krzyk z drugiego końca sklepu.
- Co? - też się wydarłam. Odległość między nami w ogóle nie pomagała w porozumiewaniu się, ale nie chciało mi się ruszać tyłka.
- Ktoś do ciebie przyszedł - znów usłyszałam głos Niny. Odstawiłam gitarę na miejsce i ruszyłam w jej stronę. Słyszałam przerażenie w jej głosie, więc albo to jest Harry, albo osoba, której nie chce tu widzieć, czyli mój ojciec. Na szczęście był to Harry. Miał na sobie inny strój niż dzisiaj rano. Był ubrany w czarną bluzkę z napisem "Hipsta Please", swoje ciemne jeansy i znoszone conversy. Uśmiechnęłam się lekko.
- Cześć. - powiedziałam w jego stronę.
- Cześć. - powiedział bez emocji. Znowu jego obojętna strona, której nienawidzę.
- Możesz popilnować sklepu zanim szef się zjawi. Proszę. - powiedziałam błagającym głosem.
- O-Okej. - powiedziała jąkając się.
- Dziękuję. - powiedziałam uradowana i ją przytuliłam. - To do poniedziałku. - powiedziałam i razem z Harrym wyszłam. Wsiedliśmy do samochodu i Harry od razu go odpalił i ruszył z piskiem opon.
- Muszę przyznać, że masz świetny głos. - zamurowało mnie. On to słyszał? Przecież śpiewałam jak najciszej.
- Boże. Jaki wstyd. Słyszałeś to? - zapytałam upewniając się czy dobrze usłyszałam. Moje poliki stały się czerwone.
- Tak. Nie masz się czego wstydzić. - powiedział nie odrywając wzroku od drogi.
- Dzięki. Chyba... - powiedziałam cicho.
- Szykuj się na poznanie moich przyjaciół. - powiedział Harry kiedy zaparkowaliśmy pod starym budynkiem, który myślałam, że zaraz się zawali. Nie dość, że mam poznać to dlaczego się go wszyscy boją, to jeszcze jego przyjaciół?! Czemu mi wcześniej nie powiedział? Może on też się dowiedział dopiero teraz. Dobra. Mniejsza z tym. Wysiadłam z samochodu i razem z Harry skierowaliśmy się w stronę budynku. Na zewnątrz było kilka wymieniających się śliną ludzi, przez co to miejsce zaczęło mnie jeszcze bardziej przerażać. Weszliśmy do środka. Nie było tam wcale lepiej. Wszędzie były dziewczyny w skąpych strojach i śliniący się na ich widok chłopacy. To było straszne. Rozejrzałam się jeszcze raz. Ściany budynku były popękane i było widać cegłę z której był zbudowany budynek. Wszędzie było szaro, a jedyne światło jakie tam było to wielka lampa, która oświetlała ring. Nie wiem po co on tu, ale okey. Harry objął mnie w tali co mnie bardzo zaskoczyło i podskoczyłam. Usłyszałam jego śmiech. Zignorowałam go i po prostu szłam za nim. Po chwili się zatrzymał. Ujrzałam grupkę ludzi. Była tam ta dziewczyna co dzisiaj rano kupowała płytę w sklepie. Postanowiłam się nie odzywać.
- Siema. - powiedział Harry i przywitał się z każdym. Stałam tam jak słup nie wiedząc co mam robić.
- Widzę, że przyprowadziłeś sobie panienkę. - powiedział mulat. Miał ciemne włosy postawione na żel, a na jego twarzy widniał kilkudniowy zarost. Zmierzył mnie wzrokiem, a ja zaczęłam się czerwieni
ć.
- To jest Veronica. - przedstawił mnie. - Veronica to jest Niall, Louis, Liam, Zayn, Caroline i Elena. - przedstawił mi każdego po kolei.
- Cześć. - powiedziałam nieśmiało.
- To ty pracujesz w tym muzycznym? - zapytała Caroline jak dobrze pamiętam.
- Tak. We własnej osobie. - powiedziałam z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Idę po coś do picia. Kto co chce. - powiedział wstając blondyn. Każdy coś zamówił oprócz mnie. - Chcesz coś? - zapytał mnie osobno.
- Nie, dziękuję. - powiedziałam szybko. Musiałam siedzieć u Harry'ego na kolanach co nie było tym co chciałam, ale już trudno.
- Jak się poznaliście? - zapytał Louis i popatrzył na nas. Miałam się już odezwać kiedy Harry się odezwał. On da mi kiedyś dojść do słowa? Już drugi raz mi dzisiaj przerywa. To wkurzające.
- Uratowałem ją przed zgwałceniem. Później zaczęła się na mnie drzeć i wziąłem ją do domu. - powiedział Harry, a ja go zmroziłam wzrokiem.
- Porwałeś. Ja nie miałam zamiaru z tobą nigdzie jechać. - poprawiłam go.
- Dalej będziesz o tym gadała. Gdyby nie ja byłabyś później zgwałcona przez własnego ojca, więc siedź teraz cicho. - powiedział trochę wkurzony. Nie wierzę, że to powiedział. W moich oczach zaczęły się zbierać łzy. Szybko wstałam i uciekłam gdzieś. Nie chciałam, żeby widzieli moje łzy. To było straszne. Słyszałam za sobą wołanie Harry'ego, ale nie zwracałam na nie uwagi. Chciałam znaleźć łazienkę. Skręciłam w trochę mniej tłoczny korytarz i weszłam do jakiegoś pokoju. Na moje szczęście była to łazienka. Przejrzałam się w lustrze i od razu wyszłam z pomieszczenia, bo ludzie nie mogą znaleźć sobie jakiegoś innego miejsca tylko kibel, żeby się pieprzyć. Kiedy wychodziłam wpadłam na Harry'ego.

- O co ci Veronica znowu chodzi? - jeszcze się pyta. Ma tupet.
- Obiecałeś mi, że nie powiesz nikomu o moim ojcu, a co zrobiłeś? Musiałeś im powiedzieć. Może jeszcze ogłosisz to całemu światy, że mam takiego ojca?! Nie wiesz jak ja się czuję kiedy ktoś mówi o moim ojcu. - powiedziałam, a raczej wykrzyczałam to.
- Przepraszam. Zapomniałem, okey. - powiedział też się drąc się na mnie. 

- Myślisz, że jak powiesz głupie przepraszam wszystkie błędy zostaną ci wybaczone? Uwierz mi, że ta nie jest. - powiedziałam tym samym tonem co wcześniej. Na Harry'ego twarzy pojawiła się złość. Zrobił się czerwony, a po chwili zostałam przygnieciona do ściany. Syknęłam z bólu. - I co? Uderzysz mnie jak mój ojciec. Gratulacje. Macie ze sobą coś wspólnego. - powiedział drwiąc, a po moim policzku spłynęła łza. Wokół nas zebrało się już sporo osób, ale jak widać jemu to nie przeszkadzało. Patrzył na mnie przez chwilę, a po chwili się odsunął ode mnie i walnął w ścianę. Trochę tynku spadło na ziemie. Harry odszedł, a wszyscy patrzyli na mnie zszokowani. A no tak. Przecież Harry'emu nie można się sprzeciwiać. W takim razie jestem jedyną osobą, która to zrobiła. Gdzie brawa? To jest głupie. Odeszłam od tamtego miejsca. Kiedy miałam już wychodzić złapała mnie Caroline.
- Gdzie idziesz? - zapytała kiedy odwróciłam się w jej stronę.
- Jak najdalej od Harry'ego. - powiedziałam płaczliwym głosem.
- Zrobił ci coś? - zapytała zmartwiona.
- Nie. Ale mało brakowało. Idiota nie wie, że nie jest najważniejszy na świecie. - powiedziałam i spojrzałam na nią.
- Nie mów, że się mu sprzeciwiłaś. - powiedziałam błagalnym głosem.
- Nie będę dla niego lalką, która zrobi wszystko co będzie chciał. - powiedziałam sucho.
- Jemu nie można się sprzeciwiać. - powiedziała przerażona. Mam w dupie czy mu można się sprzeciwiać się czy nie. Nie będę jego pieprzoną marionetką. 
- Sprzeciwiłaś się mu? - zapytałam, a ona spuściła głowę.
- Tak. Uderzył mnie wtedy w twarz. - powiedziała cicho, ale tak, żebym ją usłyszała.
- Że co zrobił?! - wydarłam się i ominęłam ją, żeby znaleźć Harry'ego. Przecisnęłam się przez tłum i stanęłam przy stoliku jego przyjaciół gdzie miałam nadzieję, że będzie,ale niestety nie. Musiał gdzieś pójść. - Gdzie jest Harry? - zapytałam wszystkich.
- W prawym narożniku jest potężny Max Groźny - tłum zaczął głośno krzyczeć.
- Zaraz wejdzie. - powiedział Louis. Jak to zaraz wejdzie? O co tu chodzi?
- Natomiast w lewym narożniku człowiek, który nie przegrał ani jednej walki. Nie pokonany Harry Styles! - Zakrztusiłam się swoją śliną, kiedy te słowa wydostały się z ust prowadzącego. Że niby on się tym zajmuje? Biciem się z innymi? I jest nie pokonany? To ja już rozumiem czemu wszyscy się go boją. Harry bez koszulki wbiegł na ring. Popatrzył na mnie. Sędzia zszedł, a do moich uszu doszedł dźwięk dzwonka sygnalizującego, że walka się zaczyna. Harry bez ostrzeżenia uderzył przeciwnika w nos, ale ten po chwili mu oddał. Nie mogłam na to patrzeć i po prostu poszłam w stronę wyjścia. Było ciężko, bo wszyscy chcieli być jak najbliżej i się wciskali, ale jakoś mi się udało. Kiedy byłam przy wyjściu usłyszałam ten sam dzwonek, ale na zakończenie walki. Wyszłam z budynku i od razu poczułam chłód. Było o wiele zimniej niż jak tu przyjechaliśmy. Po mojej twarzy spływały łzy. Nawet nie wiem czemu. Przez to, że zobaczyłam go bijącego się jakoś nie wytrzymałam. Potarłam swoje ramiona, żeby było mi cieplej. Nie byłam przyzwyczajona do chodzenia bez żadnego okrycia w zimne wieczory. Nadal przerażało mnie to, że jego pracą jest bicie innych, ale też to, że uderzył Caroline. To do mnie nie dochodziło. Jak można uderzyć dziewczynę? Trzeba być chyba chory.

czytasz=komentarz

Pod ostatnim rozdziałem nie było w ogóle komentarzy, no, ale trudno. Chciałabym żeby każdy kto czyta moje opowiadanie skomentował ten wpis. Chcę zobaczyć ile osób czyta moje opowiadanie i byłabym wdzięczna, gdybyście właśnie skomentowali. Życzę miłego dnia,wieczora czy nocy. Zależy o której czytacie :)


niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 15

 Zeszłam na dół. Byłam mega głodna. W kuchni zastałam Harry'ego pijącego kawę.
- Widzę, że mnie posłuchałaś - powiedział z uśmiechem. O co mu chodzi? 
- Niby w czym? - zapytałam zdezorientowana i wyjęłam z lodówki mleko. Miałam ochotę na płatki na mleku. Sięgnęłam do szafki gdzie były chrupki i wyjęłam opakowanie. Nauczyłam się już gdzie co jest. 
- Płatek na mleko już nie. Przykro mi. - powiedział widząc, że mam zamiar...poprawka miałam zamiar je zjeść.
- Ej! To co ja zjem? - zapytałam z udawanym gniewem.
- Jeśli chcesz możemy teraz wyjść i pojechać gdzieś na śniadanie - powiedział kiedy chowałam mleko do lodówki.
- Okey. Za 5 minut masz być gotowy, bo za godzinę mam być w pracy - powiedziałam i poszłam na górę do pokoju gdzie był mój telefon. Zastałam go tam gdzie go zostawiłam, a dokładnie na łóżku na poduszce. Wzięłam go i schowałam go do przedniej kieszeni moich spodni. Chwyciłam za torebkę i zeszłam na dół. Harry już tam czekał. Jak zawsze ja jestem na miejscu druga. Otworzył mi drzwi, za co mu podziękowałam i ruszyliśmy w stronę jego samochodu. Można powiedzieć, że przestałam się go bać. Od czasu jak się pocięłam można powiedzieć, że go nawet polubiłam. Dziwne. Zamieszkałam u chłopaka, którego się bałam i w sumie to tak trochę nawet nie lubiłam.
 Zajęłam miejsce pasażera i po chwili ruszyliśmy. Byłam bardzo głodna co nie było dobre dla ludzi wokół mnie. Nie wiedziałam gdzie jedziemy, ale mam nadzieję, że szybko tam dotrzemy, bo jak nie to nie będzie dobrze. 
- Kiedy będziemy na miejscu ? - zapytałam po chwili jazdy.
- Za minutę będziemy - powiedział i skręcił, a po chwili zatrzymał się na parkingu pod mały budynkiem z jedzeniem. W końcu. Szybko złapałam za klamkę i o dziwo drzwi się otworzyły. Wow. 
- Robisz postępy - powiedziałam i zamknęłam drzwi biegnąc wręcz do kolorowego budynku. Harry zamknął samochód i ruszył za mną. Kiedy ja już przeglądałam kartę z moim wybawienie on dopiero wchodził do sklepu. Wszystkie pary oczu skierowały się na niego. O co z tym chodzi? Podszedł do mnie i dźgnął mnie w bok przez co pisnęłam i podskoczyłam. Na twarzy Harry'ego pojawił się dumny uśmiech. 
- Dzień dobry. Co mogę podać ślicznotce? - zapytał mnie miło chłopak za lado. Na moje oko miał mniej więcej 22 lata. Spojrzał na Harry'ego i od razu z jego twarzy zszedł uśmiech i pojawił się strach. Super. Czy wszyscy muszą się go bać?
- Dzień Dobry. Poproszę donuta z  czekoladą, babeczkę z nadzieniem truskawkowym, jedną rurkę z kremem i gorącą czekoladę - powiedziałam z uśmiechem co on na szczęście odwzajemnił.
- Dobrze, a dla pana - skierował się do Harry'ego.
- To samo, ale bez babeczki - powiedział sucho.
- Na wynos czy na miejscu ? - zapytał patrząc na mnie. Miałam już odpowiedzieć, ale Harry mi przeszkodził.
-  Na miejscu - powiedział sucho. Przez co dźgnęłam go łokciem, ale on sobie z tego nic nie zrobił. Odwróciłam się do niego i zmroziłam go wzrokiem. Popatrzył na mnie i wziął moją rękę, żeby usiąść przy jednym ze stolików. 
Od razu kiedy zajęliśmy miejsca wybuchłam.
- Co to miało być? - zapytałam sucho. Zachowywał się jak ostatni dureń. 
- O co ci chodzi? - zapytał udając głupka. Ja go chyba zabiję.
- Chociaż jak jesteś ze mną zachowuj się normalnie. - powiedziałam stanowczo. Zaśmiał się. Co tu jest śmiesznego?
- Na serio nie wiedziałaś jak na ciebie patrzył? Jestem pewien, że gdyby nie był w pracy wziął by cię na jednym z tych stołów. - powiedział śmiejąc się. Dalej nie wiem co w tym śmiesznego. Chciałam się odezwać, ale kelner przyniósł nam jedzenie. Podziękowałam, a kelner uśmiechnął się do mnie i odszedł. 
- W ogóle nie wiem o czym ty mówisz. Każdy przecież tak patrzy. - próbowałam się obronić.
- Każdy FACET patrzy tak na CIEBIE - powiedział akcentując dwa słowa. Zaśmiałam się.
- Nie zauważyłam - powiedziałam obojętnie i zaczęłam jeść babeczkę. Muszę przyznać, że była przepyszna. Słyszałam cichy chichot  Harry'ego, który postanowiłam zignorować. Miałam jeszcze jakieś 40 minut i musiałam być w pracy. Po zjedzeniu babeczki wzięłam rurkę z kremem. Wgryzłam się w nią. 
- Nie rób tak - powiedział stanowczo Harry zaciskając mocno szczękę i dłonie w pięści.
- Co ja znowu takiego robię? - zapytałam zirytowana już nie i znów wzięłam rurkę do buzi.
- Proszę cię. Jeśli nie chcesz, żebym cię wziął na tym stole, przestań - powiedział przez zaciśnięte zęby. 
- Ale co ja robię? - zapytałam ponownie. O co mu znowu chodzi? Przecież ja nic takiego nie robię, a on się mnie czepia. Jest niemożliwy. Ludzie się na nas patrzą przez co znów jestem nimi zirytowana. Harry chyba też ich zauważył.
- Na co się gapicie! - wydarł się co poskutkowało, bo wszyscy wrócili do swoich spraw. - Po prostu przestań - powiedział, a ja się zaśmiałam. Nadal nie wiem o co chodzi, ale to nic. Upiłam trochę czekolady i znów zabrałam się do jedzenia. Po moim śniadaniu wyszliśmy z budynku. - Nie jesteś typem dziewczyny, która cały czas się odchudza, prawda? - zapytał Harry kiedy weszliśmy do samochodu.
- Jak widać nie. Jem wszystko co popadnie - powiedziałam z uśmiechem. Zapięłam pas bezpieczeństwa, a Harry ruszył w stronę mojej pracy. Mam jeszcze dobre 20 minut, więc na pewno będę przed czasem. Przez całą drogę słuchałam muzyki, która leciała w radiu. Harry cały czas był skupiony na drodze. Harry zaparkował pod sklepem, a ja odpięłam pas.  
- Masz jeszcze czas. Zostań tu - powiedział Harry odwracając się do mnie. Popatrzyłam na niego i znów zajęłam miejsce. Zamknęłam drzwi i oparłam głowę o szybę. 
- Nie możesz mi powiedzieć co sprawia, że ludzie się ciebie boją? Wiesz, że jestem niecierpliwa, prawda? - zapytałam, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- Dowiesz się po pracy. Zabiorę cię w miejsce gdzie jest moja "praca" - powiedział po chwili. Czyli to dlaczego ludzie się go boją i jego praca się łączą? Okey. Rozumiem.
- Ja naprawdę chce już wiedzieć - powiedziałam głosem małego dziecka. Harry odchylił głowę z irytacji.
- Zaczynasz mnie wkurwiać - powiedział poważnym głosem. Nie było w nim ani trochę żartu. Przestałam się odzywać. - To nie znaczy, że masz się nie odzywać. - powiedział, a ja na niego spojrzałam.
- Naprawdę byś mnie wziął na stole w kawiarni? - co ja właśnie powiedziałam? Jaka idiotka ze mnie. Skarciłam się w myślach.
- Gdybyś nie przestała - aha. Fajnie wiedzieć - Naprawdę nie widzisz jak działasz na facetów? - zapytał po chwili.
- Na ciebie też? - zapytałam z szerokim uśmiechem. Zmroził mnie wzrokiem. Zaśmiałam się - Dobra. Ja już idę do pracy. Pa i dzięki za śniadanie - powiedziałam i cmoknęłam go w policzek. Szybko wyszłam z samochodu i weszłam do sklepu. Byłam akurat punktualnie. Zasiadłam na krześle i słuchałam przemowy szefa. Jutro na szczęście sklep będzie zamknięty, więc pracy nie będzie, a dzisiaj zamykamy godzinę wcześniej, bo szef jedzie gdzieś z rodziną i musi być trochę wcześniej w domu, więc posprzątamy i do domu...to znaczy ja z Harry'm do jego miejsca pracy, a nie do domu. Po ogłoszeniu szefa wszyscy poszli na swoje miejsca, a po chwili sklep został otworzony. Ja dzisiaj musiałam stać za ladą co mi jak najbardziej odpowiadało. Przez pierwsze pół godziny nikt nie przyszedł czegoś kupić, czyli miałam wolne. Po sklepie niosły się dźwięki gitary, pianina i perkusji. Kocham tą pracę. Po chwili podeszłam do mnie dziewczyna. Trzymała w ręku płytę zespołu The Fray - The Fray. Gdybym ją spotkała na ulicy nigdy nie powiedziałabym, że tego słucha. Miała dużo tatuaży na ramieniu, ale muszę przyznać, że była ładna. Jednak te tatuaże mnie trochę przerażały. Oczywiście wiem, że Harry też ma dużo tatuaży, ale jemu one dodają uroku. Choć bez nich też byłby nie złym ciachem. Boże. O czym ja myślę. Uśmiechnęłam się miło do dziewczyny.
- Dzień Dobry - powiedziałam, a ona podała mi płytę, żebym mogła ją skasować. Wzięłam ją od niej - Tylko to? - zapytałam na co ona kiwnęła głową. - 15$ - powiedziałam, a dziewczyna podała mi pieniądze.
- Proszę - powiedziała z lekkim uśmiechem.
- Dziękuję - powiedziałam i podałam jej płytę. Dziewczyna wyszła.

czytasz = komentarz
Pod ostatnim rozdziałem był tylko jeden komentarz...ale trudno. Płakać nie będę :)
Rozdział napisałam szybciej. Miałam trochę więcej wolnego czasu, więc jest. Nie jest jakiś nadzwyczajny, ale jest i mam nadzieję, że się podoba.
Przypominam o stronce na której możecie umieszczać w komentarzach swoje blogi albo polecać jakieś :)

piątek, 21 listopada 2014

UWAGA!!!

Hej! Jak wiecie przed chwilą wyszedł nowy teledysk One Direction do piosenki "Night Changes". Ostatnio nie udało nam się pobić rekordu vevo, ale teraz musimy to zrobić. Wierzę w was, damy radę! :D

link

wtorek, 18 listopada 2014

Rozdział 14

Miałam dość tych wszystkich wyzwisk. To nie był dobry pomysł na przeniesienie się tu, do domu chłopaka, którego nie znam. Z moich oczu wypływała słona ciecz. Wpadłam do pokoju gdzie są moje rzeczy i usiadłam na łóżku szukając w torebce moich starych przyjaciółek. Jak na złość nie mogłam ich znaleźć. Zawsze je napotykam kiedy coś wyjmuje z torebki, a teraz kiedy są potrzebne to ich nie ma. Wzięłam głęboki oddech żeby się uspokoić, ale to mało dało. Potrzebowałam tego? Potrzebowałam tego teraz. Znów zajrzałam do torebki i znalazłam. Wzięłam je i pobiegłam do łazienki. Na moje szczęście nie natknęłam się na Harry'ego. Zamknęłam się w łazience i wyciągnęłam jedną z metalowych blaszek. Usiadłam na zimnej podłodze przyciągając nogi do brody. Zaczęłam obracać ją między palcach. Przez chwilę zastanawiałam się czy to zrobić, ale potrzebowałam tego. Wzięłam głęboki oddech i przyłożyłam żyletkę do skóry na nadgarstku.  Zrobiłam jedno cięcie, a za nim następne. Ból psychiczny zaczął wyparowywać ze mnie, a zastępcą jego był ból fizyczny. Niektórzy powiedzą, że jestem głupia, ale to naprawdę mi pomaga. Przestaję wtedy myśleć o bólu psychicznym i czuję ogromną ulgą.
  Niestety wiem, że to rozwiązanie tylko na chwilę. Później wracam do rzeczywistości, a na rękach przybywa coraz więcej blizn. Na nogach nigdy się nie cięłam. Gdybym to robiła z krótkich spodenek nici, a na nadgarstkach mogę założyć bransoletki czy coś. 
Krew spływała że skóry brudząc przy tym podłogę. Kiedy miałam zrobić kolejne cięcie usłyszałam ciche pukanie.
- Veronica - spokojny i cichy głos Harry'ego dobiegł do moich uszu. Zacisnęłam powieki, żeby się uspokoić. - Veronica. Otwórz drzwi, proszę - Wow. Zna takie słowo jak "proszę". To jakaś nowość. Szybko wstałam z ziemi i podeszłam do umywalki. Zrobiłam ostatnie cięcie i opłukałam rany zimną wodą. - Veronica. Jeśli nie otworzysz drzwi, ja to zrobię - powiedział stanowczym tonem. Ciekawe jak. Krew dalej leciała z ran, więc jeszcze raz je obmyłam, a następnie osuszyłam ręcznikiem. Odłożyłam ręcznik na miejsce, a drzwi od łazienki się otworzyły. Szybko się odwróciłam chowając rękę za siebie, żeby nie widział. Moje poliki dalej były mokre od łez. 
- Jeśli masz na mnie znów wyklinać to zostaw mnie w spokoju - powiedziałam cicho i nie zranioną ręką wytarłam łzy.
- Nie. Chciałem cię... - nie skończył, bo ujrzał żyletkę brudną od krwi, która leżała na umywalce. Zapomniałam ją zabrać.- Co do cholery?! - wydarł się podchodząc do mnie. Chwycił moją rękę, która miałam za plecami i na nią popatrzył - Jesteś tak głupia, że musiałaś to zrobić? - to nie brzmiało jak pytanie. To było raczej stwierdzenie. 
- A jak mam sobie radzić kiedy ludzie cały czas nazywają mnie suką, dziwką czy nic nie wartą kurwą? - zapytałam trochę wkurzona. Miałam dość tych wyzwisk. 
- Ale to nie powód do cięcia się - powiedział poważnie. Co jakiś czas zerkał na mój nadgarstek. 
- Mam dość swojego życia. Nie rozumiesz tego? Ciągle tylko wyzwiska kierowane w moją stronę, krzyki, a nawet ciosy. Od prawie roku nie usłyszałam słów, że coś dobrze zrobiłam albo nawet głupiego szczerego dziękuję. Chyba, że w grę wchodzą nauczyciele, którzy chwalą mnie za to, że się uczę i nie przeszkadzam. Po śmierci mamy wszystko się zmieniło. Kiedy ona żyła kochałam swoje życie. Ona zawsze poprawiała mi humor i mówiła, że jest ze mnie dumna. Wtedy czułam się kochana. Nie wiem. Może teraz rzeczywiście jestem bezwartościową szmatą. Może nie jestem potrzebna na świecie. - po raz kolejny wybuchłam płaczem. Harry patrzył na mnie i nie wiedział co powiedzieć. Zamknęłam oczy, żeby się uspokoić, ale to nic nie dało. Kiedy miałam już otwierać oczy poczułam jak Harry mnie przytula. Przez chwilę jestem zszokowana, ale po chwili delikatnie odwzajemniam uścisk. Zranioną rękę musiałam odwrócić, żeby nie pobrudzić mu koszulki, ale to i tak nic nie pomogło i ją pobrudziłam. Słyszałam bicie jego serca, które mnie uspokajało.
- Przepraszam. Nie powinienem - powiedział swoim ochrypniętym głosem w moje włosy. 
- Już jest okey- powiedziałam cicho. Harry się odsunął.
- Nie jest okey. Przeze mnie się pocięłaś - powiedział podniesionym głosem. Spuściłam głowę nie wiedząc co powiedzieć. Harry do mnie podszedł i złapał delikatnie moją rękę. Popatrzył chwilę na nią i podszedł do szafki. Patrzyłam na każdy jego choćby najmniejszy ruch. Z szafki wyciągnął bandaż. Znów do mnie podszedł i zaczął obwijać mój nadgarstek bandażem. Syknęłam z bólu. - Przepraszam - powiedział cicho i kontynuował. Nie odzywałam się. Kiedy skończył spojrzał mi w oczy. W jego zielonych tęczówkach było widać zatroskanie, ale też złość. - Obiecaj, że nigdy więcej się nie potniesz - powiedział cichym głosem patrząc mi głęboko w oczy.
- Nie mogę ci tego obiecać - powiedziałam prawie płaczliwym głosem.
- Proszę. Obiecaj mi, że tego więcej nie zrobisz - powiedział bardziej stanowczym głosem. Patrzyłam w jego oczy. Czekał zniecierpliwiony na moją odpowiedź.
- Dobra. Nigdy więcej się nie potnę - powiedziałam, ale i tak dobrze wiedziałam, że prędzej czy później to zrobię. To jest jedyne wyjście, żeby uciec od problemów...od świata.
-Chodź na dół- powiedział Harry i delikatnie złapał mnie za rękę.  Poszłam za nim. Zeszliśmy po schodach, a kiedy byliśmy w salonie usiedliśmy na kanapie.
- Mam pytanie- powiedziałam, żeby zwrócić na siebie uwagę Harry'ego. Kiedy się odwrócił kontynuowałam. - Czemu wszyscy się ciebie boją? - zapytałam w końcu. Ciekawiło mnie to już od jakiegoś czasu.
- Ty też? - zapytał spoglądając na mnie - Nie odpowiadaj. - powiedział nie patrząc na mnie. Nad czymś myślał przez chwilę, a później spojrzał na mnie - Jeśli pójdziesz ze mną w piątek w jedno miejsce się dowiesz - powiedział, a ja kiwnęłam głową na znak, że pójdę.

***
Znowu ten budzik. Najchętniej rzuciłabym nim o ścianę, ale to mój telefon i nie zbyt chcę się z nim rozstawać. Wyłączyłam irytujący mnie już dźwięk i podniosłam się do pozycji siedzącej. Ściągnęłam z siebie to cudowne okrycie zwane kołdrą i stanęłam na zimnej podłodze. Przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz, którego postanowiłam zignorować. Powolnym i leniwych krokiem podeszłam do szafy. Moje powieki były tylko lekko uchylone przez co potknęłam się o łóżko i uderzyłam w małego palca. Muszę przyznać, że skuteczna pobudka, ale bolesna. Przeklęłam pod nosem i otworzyłam szafę. Wyjrzałam przez okno. Pogoda nie była za ciekawa przez co na mojej twarzy pojawił się grymas. Spojrzałam znów na ubrania leżące w szafie. Jest to najgorszy moment dnia. Wybranie ubrań. Zawsze mam z tym problem. Postanowiłam ubrać obcisłe rurki, a do tego zwykłą czarną bokserkę. Wyjęłam jeszcze czystą bieliznę i wyszłam z pokoju. Znów szłam z zamkniętymi oczami i znów na coś wpadłam...a raczej na kogoś. Szybko się otrząsnęłam i spojrzałam na Harry'ego.
- Ja rozumiem, że miałaś szaloną noc sam na sam ze swoimi palcami, ale jak idziesz proszę cię otwórz oczy - zmrużyłam oczy na jego sprośny komentarz. 
- Nie miałam żadnej szalonej nocy. Jedyną osobą, która mogła mieć taką noc byłeś ty. Ja siedziałam tu, a nie u jakiejś panienki, więc proszę cię daruj sobie te komentarze, bo naprawdę nie mam zamiaru się z nikim kłócić i chce być już po pracy i walnąć się na łóżko - powiedziałam poważnie. To brzmiało trochę jakbym była zazdrosna, ale nic z tych rzeczy. Może sobie robić co chce i z kim chce. Ja się w to nie mieszam.
- Nie ma szans. Dzisiaj od razu po pracy zabieram cię. Ubierz coś seksownego, jeśli chcesz przetrwać - powiedział z uśmiechem. Całkiem o tym zapomniałam. Odwróciłam się na pięcie i odeszłam. Przeszłam korytarz i weszłam do łazienki. Zamknęłam drzwi sprawdzając czy są zamknięte i zdjęłam z siebie piżamę. Przez te dwa dni zamieniłam z nim może kilka zdań. Nie rozmawialiśmy zbyt dużo. Ja po prostu szłam do pracy, wracałam z niej kładąc się na łóżku. Przez Harry'ego chodziłam spać trochę później niż zwykle i się nie wysypiałam. No, ale trudno. Przynajmniej nie było z nim żadnej kłótni. Ciekawa jestem dzisiejszego dnia...a właściwie wieczoru. Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy. Dziś szef prosił, żebym była w pracy trochę wcześniej. Pospiesznie wysuszyłam włosy i nałożyłam na siebie ubrania. Siniaki z mojej twarzy były już prawie niewidoczne, więc nałożyłam tylko trochę podkładu, a na rzęsy dałam większą niż zwykle ilość tuszu do rzęs. Przejrzałam się jeszcze raz w lustrze i wyszłam z łazienki. Muszę powiedzieć, że byłam zadowolona z efektów mojej pracy i wyglądałam dobrze. A co do słów Harry'ego. Nie mam zamiaru ubierać się seksownie. Będę ubrana tak jak zawsze, a jemu nic do tego.

                                                            czytasz = komentarzJest trochę wcześniej. Dużo się w nim nie dzieję, ale nie mam za bardzo pomysłów na razie, więc są jakie są :)
Jeśli znacie lub piszecie jakieś ciekawe opowiadania utworzyłam stronę gdzie możecie podać linki. Będę wdzięczna, bo nie mam już czytać :P

piątek, 14 listopada 2014

Rozdział 13

- Proszę ją zostawić - usłyszałam męski głos za sobą. Ojciec ani nie drgnął. Odwróciłam głowę, żeby spojrzeć na chłopaka. Był starszy ode mnie o jakieś 5 lat.  
- Nie wtrącaj się gówniarzu - powiedział ojciec w stronę chłopaka.
- Nie mam zamiaru powtarzać - chłopak jest za bardzo pewny siebie. Nie wie do czego jest zdolny mój ojciec.
- Zamknij się kurwa - wydarł się w jego stronę ojciec.Wypuścił moją rękę przez co poczułam ogromną ulgę i zaczęłam pocierać obolałe miejsce. Nie będzie dobrze. Podszedł do niego, a po sekundzie zobaczyłam, że chłopak dostał cios w nos od ojca. Co ja mam zrobić? Wołać o pomoc? Nie to bez sensu i tak nikt nie pomoże. Chłopak oddał cios. Byli prawie równi w bitwie, ale jednak mój ojciec był silniejszy i bardziej doświadczony i to on wygrywał. Na szczęście po chwili ojciec się poddał. -  Masz ostatnią szanse, żeby wrócić. Jeśli nie przyjdziesz do wieczora, popamiętasz mnie - rzucił w moją stronę i gdzieś poszedł.
- Nic ci nie jest? - zapytał chłopak podchodząc do mnie.
- Chyba ja powinnam o to ciebie zapytać - powiedziałam i się uśmiechnęłam.
- Przeżyję - powiedział po czym się uśmiechnął - Co od ciebie chciał? - wiedział, że o to zapyta.
- Chciał żebym wróciła do domu. To był mój ojciec - powiedziałam i spuściłam głowę. - Dziękuję, ale teraz przepraszam. Muszę już iść. Praca sama się nie znajdzie. - powiedziałam i ruszyłam w stronę sklepu muzycznego.
- Jeśli chcesz mogę cię odprowadzić. - zaproponował, a ja kiwnęłam głową. - A tak w ogóle...Jestem Matt - powiedział i wyciągnął w moją stronę rękę.
- Veronica - powiedziałam i odwzajemniłam gest. Razem doszliśmy do sklepu. Przez całe 5 minut drogi cały czas się śmiałam. Chłopak jest bardzo miły, uroczy, wesoły i przystojny. Polubiłam go. Okazało się, że jego brat jest właścicielem tego sklepu. Weszłam do środka i od razu usłyszałam jak ludzie testują instrumenty. To jest to. Matt zaprowadził mnie do gabinetu swojego brata. Moim oczom ukazał się trzydziestoletni mężczyzna.

***
Dostałam pracę! Jestem mega szczęśliwa. Kocham muzykę, więc praca będzie sprawiała przyjemność. Trochę pomógł mi Matt, ale będę robiła wszystko co w mojej mocy, żeby utrzymać tą pracę. Jutro jest pierwszy dzień pracy. Już nie mogę się doczekać, aż tu jutro przyjdę. Sklep otwierają o 9, ale muszę przyjść o 8. Pracę będę kończyć o 17, więc trochę o godzinę później niż tamta, ale trudno. Teraz muszę iść do domu Harry'ego i odpocząć. Nogi mnie już bolą od ciągłego chodzenia. Mam jakieś 10 minut drogi do Harry'ego. Było już po 15, więc na ulicach był duży ruch. Ludzie wracali z pracy. Do "domu" doszłam po 20 minutach. Ten ruch mnie spowolnił. Miałam nadzieję, że Harry będzie w domu, bo jak nie będę musiała czekać pod domem. Na moje szczęście w drzwiach stał Harry i rozmawiał z jakimś chłopakiem. Nie pewnie podeszłam do nich i chciałam wejść do domu.
- Nie złą sztukę sobie znalazłeś stary - usłyszałam głos chłopaka.
- Daj sobie spokój i idź już - odezwał się Harry. Byłam już w holu i ściągałam kurtkę. Ignorowałam słowa chłopaka. Nie obchodziło mnie to co mówi. Powiesiłam moją kurtkę na wieszaku i ściągnęłam moje niebieskie lity. Moje nogi w końcu mogły odpocząć. Ruszyłam w stronę salonu i usiadłam na kanapie. Harry wymienił jeszcze kilka zdań z nim i przyszedł do salonu. - Gdzie byłaś? - zapytał siadając obok.
- Szukałam pracy - powiedziałam odwracając się do niego.
- Wiesz, że nie musiałaś. Póki tu mieszkasz ja za wszystko płacę - powiedział odwracając się do mnie.
- Za mnie nie - powiedziałam dumnie.
- Nie przyjmę pieniędzy - powiedział pewnie i wtedy spojrzał na moje ramie. Miałam na sobie bezrękawnik, więc zobaczył siniaka, którego zrobił mi mój ojciec. - Kto ci to zrobił? - zapytał zaciskając szczękę. 

- W parku spotkałam ojca. Gdyby nie Matt teraz pewnie leżałabym pod ścianą u siebie w domu - powiedziałam i spuściłam głowę.
- Jaki Matt? - zapytał lekko zdezorientowany. Czy on musi wszystko wiedzieć?
- Będę pracowała w sklepie muzycznym jego brata - nie wiedziałam jak inaczej mu to wytłumaczyć. - A kto to był? - zapytałam niepewnie.
- Nie musisz tego wiedzieć - powiedział bez emocji i odwrócił się w stronę telewizji. - Zrobił ci coś jeszcze? - zapytał tak samo jak wcześniej.
- Nie. Tylko to i jeśli nie wrócę wieczorem do domu to go popamiętam. - powiedziałam ze spuszczoną głową.
- Co dokładnie mówił? - zapytał i odwrócił się do mnie.
- Po tym jak pobił się z Matt'em powiedział, cytuję "Masz ostatnią szanse, żeby wrócić. Jeśli nie przyjdziesz do wieczora, popamiętasz mnie". Już wczoraj mi groził. Tyle że wieczorem do mnie zadzwonił i powiedział, że zabiję mnie i ciebie - powiedziałam mu wszystko co wiedziałam. 

- Tylko spróbuję - powiedział rozbawiony tym. Dla niego to śmieszne, a ja boję się wyjść na ulicę. Nie wiem czemu się śmieje. On jest dziwny. -Nie wiem co w tym takiego śmiesznego. On mi groził...i tobie też. Jeśli nie interesuje cię to czy będę żyła to chociaż zainteresuj się swoim pieprzonym życie!- wydarłam się. Trochę mnie poniosło, ale taka prawda. Jeśli go w ogóle nie interesuje, jestem dla niego obojętna to niech chociaż zadba o siebie jeśli chce przeżyć. Pewnie nigdy go nie zrozumiem, ale nawet nie będę próbowała, bo to strata czasu. Popatrzyłam na niego. Widziałam jak jego oczy ciemnieją. Zacisnął mocno szczękę i dłonie w pięści. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać, więc wstałam i się odsunęłam od niego.
- Zamknij się kurwa. Gdyby nie ja byłabyś zgwałcona i to nie raz, ale dwa. Byłabyś pobita przez swojego byłego, a teraz daję ci dach nad głową! Powinnaś być mi wdzięczna za to, a nie drzeć się na mnie, bo twój pierdolony tatulek chce nas zabić. A co robię ze swoim życiem powinno cię gówno obchodzić tak jak każdego, więc daruj sobie to gadanie, bo i tak cię kurwa nie posłucham i zrobię tak jak ja będę chciał - wydarł się stojąc kilka centymetrów ode mnie. Moje serce waliło jak oszalałe. Bałam się go i to cholernie. 
- Jakbyś nie pamiętał to ty kazałeś mi się tu przenieść. - udało mi się zgromadzić trochę odwagi. Nie wiem czy to było dobre posunięcie.
- Aha. Czyli wolałaś zostać u siebie w domu z nienormalnym ojcem? Jesteś głupią, pierdoloną suką - wykrzyczał, a ja nie wytrzymałam i uciekłam stamtąd.

czytasz = komentarz

Pod ostatnim rozdziałem nie było żadnych komentarzy mimo to postanowiłam dodać kolejny rozdział. Nie wiem czy ten rozdział mi wyszedł, ale się starałam.

sobota, 8 listopada 2014

Rozdział 12


 Gdyby mnie nie złapał na pewno bym upadła. Stanęłam na równe nogi i patrzyłam w jego zielone oczy. Co się dzieje? Patrząc sobie w oczy zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Boże, co ja robię! To się nie dzieję. Byliśmy już jakiś centymetr od siebie. Moje serce zaczęło bić szybciej, a oddech stał się nieregularny. Harry przybliżył się jeszcze bardziej przez co nasze usta zostały złączone. Co ja robię. Pocałunek  był spokojny, ale namiętny. Nasze wargi idealnie ze sobą współgrały. Czułam jak robi mi się coraz goręcej. Co się ze mną dzieje? Moja ręka wylądowała na jego karku, a druga wplątana była w jego loki. Jego ręce spoczywały na moich biodrach. Po chwili przesunął swoim językiem po mojej dolnej wardze, prosząc o dostęp. Bez problemu go dostał. Nasze języki nie walczyły o dominacje. To było bardziej jak taniec. Czułam jak Harry uśmiecha się przez pocałunek. Obrócił nas tak, że uderzyłam plecami o ścianę. Po chwili dotarło do mnie co robię i szybko się odsunęłam. Miał zdezorientowaną minę.- Przepraszam - powiedziałam i uciekłam do pokoju. Zamknęłam drzwi i zsunęłam się po nich. Byłam zszokowana tym co się przed momentem działo. Pocałowałam Harry'ego...Harry'ego Styles'a..Chłopaka, którego się boję. Może nie tak bardzo, ale jednak. To do mnie nie dochodziło, ale jego oczy...Nie. Veronica nie myśl o tym.O czym to w ogóle myślisz? Nie wiem co we mnie wstąpiło. Podniosłam się i położyłam na łóżku. Chciałam jak najszybciej zasnąć, żeby o tym nie myśleć. Jak ja spojrzę mu jutro w oczy?  Stop. Nie myśl o tym teraz i idź spać. Wzięłam swój telefon, który wcześniej został rzucony przeze mnie na łóżko i włączyłam sobie muzykę. Zawsze pomaga mi zasnąć...albo wręcz przeciwnie i wtedy zaczynam dużo myśleć.  Mam nadzieję, że tak nie będzie i szybko zasnę.
Siedzę w salonie i oglądam telewizję. Dalej mieszkam z Harry'm. Znalazłam pracę. Pracuję w księgarni. Normalnie raj...ale nie dla mnie. Jak mam już coś czytać to opowiadania w internecie. No, ale trudno. Przynajmniej mam pracę. Ojca nie widziałam już jakieś dwa tygodnie z czego się bardzo cieszę. Po chwili usłyszałam głośny huk dochodzący z góry. Przestraszyłam się. Szybko wstałam z kanapy i pobiegłam na górę. Miałam nadzieję, że Harry'emu się nic nie stało. Drzwi od łazienki były otwarte, a światło było zapalone. Poszłam w jego stronę. Otworzyłam szerzej drzwi. To co tam zastało przeraziło mnie. Nie wiedziałam co zrobić. Właściwie to nie mogłam nic zrobić, bo zastygłam. Moje ciało nie chciało
nawet drgnąć. Do moich oczu napłynęły łzy i już po chwili moje poliki były mokre od płaczu. Na ziemi leżał cały we krwi Harry. Miał dziurę w głowie od postrzału, a nad nim z szerokim uśmiechem...mój ojciec.
 
- NIE! - wydarłam się i opadłam na kolana obok Harry'ego. - Harry! Obudź się proszę. Nie rób mi tego - powiedziałam płacząc.
- Obiecałem, więc dotrzymuję obietnicy - powiedział i przyłożył mi do głowy pistolet.
- Nie proszę nie rób tego - błagałam płacząc.


- NIE! - wydarłam się podnosząc do pozycji siedzącej. Harry próbował wejść do pokoju, ale wcześniej zamknęłam drzwi.
- Veronica. Otwórz drzwi - powiedział przez drzwi. Wstałam i otworzyłam je.Pierwsze co zrobiłam to go przytuliłam. - Co się stało? - zapytał, a ja nie mogłam nic powiedzieć. Ten sen był tak realny. Mój tato zabił Harry'ego, a później chciał zabić też mnie.To jest chore - Cii..Już jestem - powiedział i pocałował mnie w czubek głowy. Odsunęłam się od niego.
- Dziękuję - powiedziałam ze spuszczoną głową.
- Chcesz żebym został? - zapytał, a ja pokręciłam głową.
- Nie. Już jest okey - powiedziałam i uśmiechnęłam się blado.
- Ale zostaw otwarte drzwi jakby coś się działo - powiedział, a ja pokiwałam głową i zaczęłam wracać do łóżka. Wczołgałam się na nie na czworaka. Jestem pewna, że patrzył na mój tyłek. Nakryłam się szczelnie kołdrą, a Harry wyszedł zostawiając uchylone lekko drzwi. Wypuściłam głośno powietrze i zamknęłam oczy próbując zasnąć, ale niemal od razu je otworzyłam. Twarz mojego ojca ukazywała się za każdym razem kiedy to robiłam, przez co nie mogłam zasnąć. To było strasznie męczące. Leżałam tak godzinę..dwie, a do pokoju wszedł Harry. - Czemu nie śpisz? - zapytał wchodząc do pokoju.
- Nie mogę zasnąć. A ty czemu tu jesteś? - zapytałam siadając po turecku.
- Przyszedłem sprawdzić czy śpisz spokojnie czy znów masz jakiś koszmar. - powiedziała, a ja spuściłam głowę.
- Za każdym razem jak zamykam oczy widzę mojego ojca. Przez ten sen niedługo oszaleje. Wystarczy, że zamknę oczy, a on powtarza się na nowo - powiedziałam trochę roztrzęsiona.
- Zostać? - zapytał, a ja po chwili kiwnęłam głową. Harry powolnym krokiem podszedł do łóżka i położył się obok. Był w samych bokserkach.
- Dobranoc - powiedziałam kładąc się z powrotem na łóżku.
- Dobranoc - mruknął pod nosem. Przykryłam się kołdrą, bo było mi trochę zimno i zamknęłam oczy Dalej widziałam ten obraz. Starałam się wymazać go z pamięci, ale na marne. Nie dawałam rady. Byłam zmęczona, ale nie chciałam widzieć jego twarzy. Spojrzałam na Harry'ego. Też nie spał . - Idź spać - powiedziałam cicho.
- Ale ja nie mogę - powiedziałam i ziewnęłam.
- Chodź tu - powiedział i rozłożył ramiona. Niepewnie się przysunęłam, a on objął mnie swoimi ramionami. Czułam ciepło bijące od niego i słyszałam bicie jego serca. Przez cały czas, póki nie zasnęłam, słuchałam jego serca. 
***
Kiedy się obudziłam Harry'ego nie było obok mnie. Rano przygotowałam się do pracy i o to jestem. Praca się sama nie znajdzie,  a ja nie będę cały czas na utrzymaniu Harry'ego. Właściwie to...Gdzie on pracuję? Prawie cały czas jest w domu albo gdzieś sobie chodzi. Nigdy nie widziałam, żeby szykował się do pracy. Dobra. Mniejsza z tym. Teraz muszę iść na spotkanie w muzycznym . Kocham muzykę, więc to będzie to co lubię. Praca tak jakby z muzyką. Jestem w parku i za chwilę będę mogła wejść do sklepu. Niestety ktoś wszedł mi w drogę.
- Gdzie się wybierasz? - zapytał z całą posiniaczoną twarzą mój "kochany" ojciec. Wyczuliście ten sarkazm? Miałam nadzieję, ze go tu nie spotkam. Byłam pewna, że będzie teraz siedział w domu i pił piwo, ale nie. Musiał przyjść. do tego parku, w tym czasie kiedy ja idę znaleźć pracę. Moja twarz wyrażała tylko i wyłącznie strach. Jego oczy były tępo we mnie wpatrzone, a do tego wczorajsza rozmowa z nim przez telefon dodawała mi jeszcze więcej przerażenia. Nie byłam pewna co teraz zrobi i bałam się jego każdego ruchu.  Stałam tam zamurowana. Kompletnie nie wiedziałam co zrobić albo co powiedzieć. - Zadałem pytanie suko - powiedział przez zęby i mocno złapał mnie za przedramię przez co syknęłam z bólu. Widziałam satysfakcje na jego twarzy i ścisnął ją jeszcze bardziej. Chciałam wyrwać się z jego uścisku, ale na marne.
- Zostaw mnie - powiedziałam cicho. Czułam jego oddech na mojej skórze co jeszcze bardziej mnie przerażało. Był za blisko i to o wiele za blisko.

                                                            czytasz = komentarz

poniedziałek, 3 listopada 2014

Rozdział 11

- Z tobą?! - zapytałam podniesionym głosem. Zamurowało mnie. 
- Chyba, że masz kogoś innego u kogo możesz spać - zamknęłam się. Wyciągnęłam dwie duże torby i zaczęłam pakować swoje rzeczy. Nie było ich dużo. Zajęło nam to jakieś 20 minut. Harry wziął moje torby i wyszliśmy z mojego pokoju. Mojego ojca już tam nie było. Szybko wyszliśmy z domu. - Mój znajomy mieszka niedaleko. Podwiezie nas - powiedział kierując się w przeciwną stronę do jego domu. Jak się okazało był on moim sąsiadem. Mieszkam dom dalej. Harry zadzwonił dzwonkiem, a po chwili na zewnątrz wyszedł mężczyzna  starszy ode mnie o kilka lat. Wiedziałam tylko tyle, że ma na imię Mark. Wysoki brunet o brązowych oczach.  Harry przywitał się z nim przyjacielskim uściskiem.
- Witam moja kochana sąsiadko - uśmiechnął się.
- Cześć - powiedziałam cicho.
- Co mogę dla was zrobić? - zapytał w końcu.
- Podwieźć nas do mnie.- powiedział stanowczo Harry.
- Okey. Idę po kluczyki i zaraz wracam - powiedział i zniknął za drzwiami. Stałam razem z Harry'm i czekałam na Mark'a. Wrócił do nas szybko i otworzył samochód. Bałam się tylko o jedno...że on mnie znajdzie i będzie chciał się zemścić, że go zostawiłam. Tego się bałam najbardziej. A no i jeszcze tego, że będę mieszkać z Harry'm. Nie wiem jak to będzie wyglądało. Boję się tego, że będzie dużo kłótni, a ja nie będę wytrzymywać psychicznie. Teraz staram sobie jakoś radzić, ale kiedyś miałam z tym ogromny problem. Mówiąc kiedyś mam na myśli po śmierci mojej mamy. Wsiedliśmy do samochodu. Ja siedziałam z tyłu. Harry i Mark cały czas gadali. Ja byłam tak jakby nie widoczna. Siedziałam cicho na tylnym siedzeniu i przyglądałam się drodze. Po drodze widziałam bawiące się dzieci na placu zabaw. Pamiętam ten czas gdy było się oczkiem w głowie w całej rodzinie i nawet jeśli popełniło się jakiś błąd, wszyscy się cieszyli i śmiali. To były najlepsze czasy każdego dziecka. Nawet nie wiem kiedy dojechaliśmy na miejsce. Tym razem nie musiałam czekać, aż będę mogła wyjść. Złapałam za klamkę i popchnęłam drzwi, ale nic. Tu też jest blokada?!
- To są chyba jakieś żarty! - krzyknęłam wyrzucając ręce w górę. Słyszałam ciche śmiechy chłopaków. Harry wyszedł z samochodu i otworzył mi drzwi. Szybko wysiadłam z samochodu. - Dziękuję - powiedziałam w stronę Harry'ego.
- Nie ma za co - powiedział i się uśmiechnął. Mark otworzył bagażnik z wyciągnął moje torby. Harry wziął je do rąk.
- Może małe podziękowanie? - zapytał Mark nadstawiając swój policzek. Chciałam już cmoknąć jego policzek, ale Harry musiał się odezwać. 
- Daruj sobie Mark - powiedział Harry. Spojrzałam na niego. Jego szczęka była bardzo zaciśnięta przez co się wzdrygam.
- Dobra. Spokojnie, stary - powiedział Mark podnosząc ręce do góry w geście obronnym. Wyraźnie się go bał. Ale czego oni wszyscy się boją? Okey. Ja też się go boję... Ale ja go dopiero poznałam! A do tego mam z nim mieszkać. Co ja robię ze swoim życie. Przecież to będzie masakra, a nie mieszkanie. Pożegnałam się z Mark'iem i podziękowałam mu za podwózkę, ale normalnie...słownie. Nie miałam zamiaru go całować. Nawet w policzek. Mark odjechał, a ja poszłam za Harry'm. Przełożył torbę do jednej ręki i otworzył drzwi. Weszliśmy do domu.
- Rozumiem, że mam spać na kanapie? - zapytałam kiedy położył torby w holu.
- Jeśli chcesz to proszę bardzo, ale planowałem raczej dać ci jeden z pokoi. - powiedział i przeszliśmy do salonu.
- Okey. Więc... Gdzie jest ten pokój? - zapytałam po chwili.
- Chodź. Zaprowadzę cię - powiedział i zaczął prowadzić mnie na górę. Weszłam powoli po schodach. Nie wiedziałam gdzie co jest, więc musiałam iść za nim. Teraz ten dom wydawał się o wiele większy niż mi się wydawał. Harry otworzył drzwi. Na moje szczęście pokój był blisko schodów, więc łatwo go znajdę. Weszłam do środka. Ściany były błękitne , czyli w jednym z moich ulubionych kolorów. Meble były jasno brązowe. Na środku pokoju stało duże dwuosobowe łóżko, komoda była po lewej stronie jak się wchodzi , a duża szafa zajmująca całą szafę była po prawej stronie. Na przeciwko wejścia było duże okno. Pokój ogólnie nie był duży, ale też nie był mały. Taki w sam raz. Podobał mi się.
- I jak? Może być? - zapytał po chwili.
- Tak - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. - Jest piękny - dodałam po chwili.
- Przyniosę twoje rzeczy. - powiedział i zniknął mi z pola widzenia. Podeszłam do łóżka i się na nim położyłam.
Było o wiele wygodniejsze od mojego. Leżąc na nim czułam się jak w niebie. Zamknęłam oczy i delektowałam się wygodą tego łóżka. Mój umysł został oczyszczony z wszystkich moich problemów, a ja po prostu leżałam. Nie minęła minuta, a ja już usłyszałam czyjś. Harry. Otworzyłam oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam na niego.
- Na pewno mogę się tu zatrzymać? - zapytałam dla pewności. Było mi trochę głupio, że będę tu mieszkać.
- Tak - powiedział kiwając głową - Jeśli chcesz coś do jedzenia albo picia, wszystko jest w kuchni, a teraz zostawiam cię  - powiedziałam i wyszedł. Westchnęłam niezadowolona. Musiałam rozpakować wszystkie ciuchy i rzeczy typu zdjęcia, książki. Postanowiłam zacząć od ubrań. Wzięłam torbę do ręki i starałam się ja przenieść obok szafę. Czemu ona musi być taka ciężka? Albo ja jestem taka słaba albo Harry taki silny, ale chyba bardziej pasuje to drugie. Harry jest silny. A nawet bardzo. Jakoś przeniosłam torbę pod szafę, ale po drodze musiałam się potknąć i upaść. Moje umiejętności z WFu są po prostu cudowne. Właściwie potknęłam się o własne nogi. Kiedy torba dotarła na miejsce, zaczęłam ją rozpakowywać. Oczywiście układanie ciuchów zajęło mi o wiele więcej czasu niż pakowanie ich, ale wszystko było ładnie poukładane. Jestem z siebie dumna. I tak ten porządek długo nie potrwa, bo zaraz coś rozwalę.. Ale chęci zawsze się liczą. Byłam strasznie głodna. Podniosłam się z zimnej podłogi i skierowałam się do kuchni. Mój żołądek domagał się jedzenia. Zeszłam powolnym krokiem po schodach i weszłam do kuchni. Zajrzałam do lodówki. Nie chciałam nic wykwintnego, więc zrobiłam sobie kanapkę z szynką. Zjadłam ją i podeszłam do szafek w celu znalezienia jakiejś szklanki.  Otworzyłam pierwszą szafkę i znalazłam. Chwyciłam jedną ze szklanek i nalałam sobie kranówki. Wypiłam całą zawartość i odłożyłam do zlewu.  Poszłam do zlewu. Na kanapie siedział Harry. Był bardzo skupiony na meczu. Usiadłam obok niego i też zaczęłam oglądać. Zwykle ich nie oglądałam, a właściwie to nie lubiłam, ale ten mnie bardzo wciągnął...mimo, że nie znałam zasad gry. Po chwili obraz z ekrany zniknął.
- Ej! - wydarłam się. Harry wyłączył telewizor. - A już się wciągnęłam w mecz - powiedziałam i z skrzyżowanymi rękoma na piersi oparłam się o sofę.
- Kto by pomyślał, że dziewczyna lubi oglądać piłkę - powiedział śmiejąc się.
- Też myślałam, że ten moment nie nadejdzie - powiedziałam wypuszczając głośno powietrze. Siedzieliśmy przez jakiś czas w ciszy, ale jak widać Harry'emu ona przeszkadzała, bo postanowił ją przerwać.
- Dalej się mnie boisz? - zapytał odwracając się w moją stronę.
- Mniej, ale tak. Dalej - powiedziałam cicho. Na jego twarzy ujrzałam trochę smutku. Nie wiedziałam co mam zrobić, powiedzieć. To, że powiedziałam, że się go boję spowodowało u niego smutek...ale czemu? To jest dziwne. - Ja już pójdę spać - powiedziałam i wstałam. Weszłam schodami na górę i do "mojego" pokoju. Wyjęłam z szafy męską, za dużą bluzkę i czystą bieliznę. Miałam już wychodzić z pokoju, ale mój telefon zaczął dzwonić. Numer nieznany. Mam odebrać? Postanowiłam odebrać, bo może to coś ważnego. Przesunęłam palce po ekranie i przyłożyłam go do ucha. Nie byłam pierwsza, która się odezwała.
- Nie ładnie to tak ode mnie uciekać. Znajdę ciebie i tego twojego chłoptasia i was zabiję - mój ojciec. Nie wiedziałam co powiedzieć. Zamurowało mnie. Szybko się rozłączyłam i rzuciłam telefon na łóżko. Z moich oczu zaczęły wypływać łzy. Wzięłam moją piżamę w ręce. Wyszłam z pokoju i wbiegłam do łazienki, którą wcześniej pokazał mi Harry. Zamknęłam się. Z moich oczy cały czas wypływały łzy. Miałam nadzieję, że on tylko żartuję. To wszystko mnie przerasta. Nie wiem ile jeszcze dam rady tak żyć. Mój ojciec jest do wszystkiego zdolny, więc boję się, że to zrobi. Dzisiaj to Harry wygrał, ale jak będzie jutro... za tydzień...miesiąc. Nikt nie wie. Może mnie już wtedy nie będzie na świecie. Zdjęłam z siebie ciuchy i rzuciłam je pod ścianę. Weszłam pod prysznic i po chwili poczułam ciepłą wodę spływającą po moim ciele. Woda pomagała mi się uspokoić i choć na chwilę zrelaksować. Umyłam swoje ciało i wyszłam z pod prysznica owijając się w ręcznik. Osuszyłam swoje ciało i nałożyłam na siebie piżamę. Spojrzałam na siebie w lustrze. Oprócz siniaków na policzku wyglądałam dobrze. Otworzyłam drzwi i skierował się w stronę pokoju w którym mam spać. Niestety po drodze wpadłam na Harry'ego.

czytasz = komentarz