wtorek, 18 listopada 2014

Rozdział 14

Miałam dość tych wszystkich wyzwisk. To nie był dobry pomysł na przeniesienie się tu, do domu chłopaka, którego nie znam. Z moich oczu wypływała słona ciecz. Wpadłam do pokoju gdzie są moje rzeczy i usiadłam na łóżku szukając w torebce moich starych przyjaciółek. Jak na złość nie mogłam ich znaleźć. Zawsze je napotykam kiedy coś wyjmuje z torebki, a teraz kiedy są potrzebne to ich nie ma. Wzięłam głęboki oddech żeby się uspokoić, ale to mało dało. Potrzebowałam tego? Potrzebowałam tego teraz. Znów zajrzałam do torebki i znalazłam. Wzięłam je i pobiegłam do łazienki. Na moje szczęście nie natknęłam się na Harry'ego. Zamknęłam się w łazience i wyciągnęłam jedną z metalowych blaszek. Usiadłam na zimnej podłodze przyciągając nogi do brody. Zaczęłam obracać ją między palcach. Przez chwilę zastanawiałam się czy to zrobić, ale potrzebowałam tego. Wzięłam głęboki oddech i przyłożyłam żyletkę do skóry na nadgarstku.  Zrobiłam jedno cięcie, a za nim następne. Ból psychiczny zaczął wyparowywać ze mnie, a zastępcą jego był ból fizyczny. Niektórzy powiedzą, że jestem głupia, ale to naprawdę mi pomaga. Przestaję wtedy myśleć o bólu psychicznym i czuję ogromną ulgą.
  Niestety wiem, że to rozwiązanie tylko na chwilę. Później wracam do rzeczywistości, a na rękach przybywa coraz więcej blizn. Na nogach nigdy się nie cięłam. Gdybym to robiła z krótkich spodenek nici, a na nadgarstkach mogę założyć bransoletki czy coś. 
Krew spływała że skóry brudząc przy tym podłogę. Kiedy miałam zrobić kolejne cięcie usłyszałam ciche pukanie.
- Veronica - spokojny i cichy głos Harry'ego dobiegł do moich uszu. Zacisnęłam powieki, żeby się uspokoić. - Veronica. Otwórz drzwi, proszę - Wow. Zna takie słowo jak "proszę". To jakaś nowość. Szybko wstałam z ziemi i podeszłam do umywalki. Zrobiłam ostatnie cięcie i opłukałam rany zimną wodą. - Veronica. Jeśli nie otworzysz drzwi, ja to zrobię - powiedział stanowczym tonem. Ciekawe jak. Krew dalej leciała z ran, więc jeszcze raz je obmyłam, a następnie osuszyłam ręcznikiem. Odłożyłam ręcznik na miejsce, a drzwi od łazienki się otworzyły. Szybko się odwróciłam chowając rękę za siebie, żeby nie widział. Moje poliki dalej były mokre od łez. 
- Jeśli masz na mnie znów wyklinać to zostaw mnie w spokoju - powiedziałam cicho i nie zranioną ręką wytarłam łzy.
- Nie. Chciałem cię... - nie skończył, bo ujrzał żyletkę brudną od krwi, która leżała na umywalce. Zapomniałam ją zabrać.- Co do cholery?! - wydarł się podchodząc do mnie. Chwycił moją rękę, która miałam za plecami i na nią popatrzył - Jesteś tak głupia, że musiałaś to zrobić? - to nie brzmiało jak pytanie. To było raczej stwierdzenie. 
- A jak mam sobie radzić kiedy ludzie cały czas nazywają mnie suką, dziwką czy nic nie wartą kurwą? - zapytałam trochę wkurzona. Miałam dość tych wyzwisk. 
- Ale to nie powód do cięcia się - powiedział poważnie. Co jakiś czas zerkał na mój nadgarstek. 
- Mam dość swojego życia. Nie rozumiesz tego? Ciągle tylko wyzwiska kierowane w moją stronę, krzyki, a nawet ciosy. Od prawie roku nie usłyszałam słów, że coś dobrze zrobiłam albo nawet głupiego szczerego dziękuję. Chyba, że w grę wchodzą nauczyciele, którzy chwalą mnie za to, że się uczę i nie przeszkadzam. Po śmierci mamy wszystko się zmieniło. Kiedy ona żyła kochałam swoje życie. Ona zawsze poprawiała mi humor i mówiła, że jest ze mnie dumna. Wtedy czułam się kochana. Nie wiem. Może teraz rzeczywiście jestem bezwartościową szmatą. Może nie jestem potrzebna na świecie. - po raz kolejny wybuchłam płaczem. Harry patrzył na mnie i nie wiedział co powiedzieć. Zamknęłam oczy, żeby się uspokoić, ale to nic nie dało. Kiedy miałam już otwierać oczy poczułam jak Harry mnie przytula. Przez chwilę jestem zszokowana, ale po chwili delikatnie odwzajemniam uścisk. Zranioną rękę musiałam odwrócić, żeby nie pobrudzić mu koszulki, ale to i tak nic nie pomogło i ją pobrudziłam. Słyszałam bicie jego serca, które mnie uspokajało.
- Przepraszam. Nie powinienem - powiedział swoim ochrypniętym głosem w moje włosy. 
- Już jest okey- powiedziałam cicho. Harry się odsunął.
- Nie jest okey. Przeze mnie się pocięłaś - powiedział podniesionym głosem. Spuściłam głowę nie wiedząc co powiedzieć. Harry do mnie podszedł i złapał delikatnie moją rękę. Popatrzył chwilę na nią i podszedł do szafki. Patrzyłam na każdy jego choćby najmniejszy ruch. Z szafki wyciągnął bandaż. Znów do mnie podszedł i zaczął obwijać mój nadgarstek bandażem. Syknęłam z bólu. - Przepraszam - powiedział cicho i kontynuował. Nie odzywałam się. Kiedy skończył spojrzał mi w oczy. W jego zielonych tęczówkach było widać zatroskanie, ale też złość. - Obiecaj, że nigdy więcej się nie potniesz - powiedział cichym głosem patrząc mi głęboko w oczy.
- Nie mogę ci tego obiecać - powiedziałam prawie płaczliwym głosem.
- Proszę. Obiecaj mi, że tego więcej nie zrobisz - powiedział bardziej stanowczym głosem. Patrzyłam w jego oczy. Czekał zniecierpliwiony na moją odpowiedź.
- Dobra. Nigdy więcej się nie potnę - powiedziałam, ale i tak dobrze wiedziałam, że prędzej czy później to zrobię. To jest jedyne wyjście, żeby uciec od problemów...od świata.
-Chodź na dół- powiedział Harry i delikatnie złapał mnie za rękę.  Poszłam za nim. Zeszliśmy po schodach, a kiedy byliśmy w salonie usiedliśmy na kanapie.
- Mam pytanie- powiedziałam, żeby zwrócić na siebie uwagę Harry'ego. Kiedy się odwrócił kontynuowałam. - Czemu wszyscy się ciebie boją? - zapytałam w końcu. Ciekawiło mnie to już od jakiegoś czasu.
- Ty też? - zapytał spoglądając na mnie - Nie odpowiadaj. - powiedział nie patrząc na mnie. Nad czymś myślał przez chwilę, a później spojrzał na mnie - Jeśli pójdziesz ze mną w piątek w jedno miejsce się dowiesz - powiedział, a ja kiwnęłam głową na znak, że pójdę.

***
Znowu ten budzik. Najchętniej rzuciłabym nim o ścianę, ale to mój telefon i nie zbyt chcę się z nim rozstawać. Wyłączyłam irytujący mnie już dźwięk i podniosłam się do pozycji siedzącej. Ściągnęłam z siebie to cudowne okrycie zwane kołdrą i stanęłam na zimnej podłodze. Przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz, którego postanowiłam zignorować. Powolnym i leniwych krokiem podeszłam do szafy. Moje powieki były tylko lekko uchylone przez co potknęłam się o łóżko i uderzyłam w małego palca. Muszę przyznać, że skuteczna pobudka, ale bolesna. Przeklęłam pod nosem i otworzyłam szafę. Wyjrzałam przez okno. Pogoda nie była za ciekawa przez co na mojej twarzy pojawił się grymas. Spojrzałam znów na ubrania leżące w szafie. Jest to najgorszy moment dnia. Wybranie ubrań. Zawsze mam z tym problem. Postanowiłam ubrać obcisłe rurki, a do tego zwykłą czarną bokserkę. Wyjęłam jeszcze czystą bieliznę i wyszłam z pokoju. Znów szłam z zamkniętymi oczami i znów na coś wpadłam...a raczej na kogoś. Szybko się otrząsnęłam i spojrzałam na Harry'ego.
- Ja rozumiem, że miałaś szaloną noc sam na sam ze swoimi palcami, ale jak idziesz proszę cię otwórz oczy - zmrużyłam oczy na jego sprośny komentarz. 
- Nie miałam żadnej szalonej nocy. Jedyną osobą, która mogła mieć taką noc byłeś ty. Ja siedziałam tu, a nie u jakiejś panienki, więc proszę cię daruj sobie te komentarze, bo naprawdę nie mam zamiaru się z nikim kłócić i chce być już po pracy i walnąć się na łóżko - powiedziałam poważnie. To brzmiało trochę jakbym była zazdrosna, ale nic z tych rzeczy. Może sobie robić co chce i z kim chce. Ja się w to nie mieszam.
- Nie ma szans. Dzisiaj od razu po pracy zabieram cię. Ubierz coś seksownego, jeśli chcesz przetrwać - powiedział z uśmiechem. Całkiem o tym zapomniałam. Odwróciłam się na pięcie i odeszłam. Przeszłam korytarz i weszłam do łazienki. Zamknęłam drzwi sprawdzając czy są zamknięte i zdjęłam z siebie piżamę. Przez te dwa dni zamieniłam z nim może kilka zdań. Nie rozmawialiśmy zbyt dużo. Ja po prostu szłam do pracy, wracałam z niej kładąc się na łóżku. Przez Harry'ego chodziłam spać trochę później niż zwykle i się nie wysypiałam. No, ale trudno. Przynajmniej nie było z nim żadnej kłótni. Ciekawa jestem dzisiejszego dnia...a właściwie wieczoru. Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy. Dziś szef prosił, żebym była w pracy trochę wcześniej. Pospiesznie wysuszyłam włosy i nałożyłam na siebie ubrania. Siniaki z mojej twarzy były już prawie niewidoczne, więc nałożyłam tylko trochę podkładu, a na rzęsy dałam większą niż zwykle ilość tuszu do rzęs. Przejrzałam się jeszcze raz w lustrze i wyszłam z łazienki. Muszę powiedzieć, że byłam zadowolona z efektów mojej pracy i wyglądałam dobrze. A co do słów Harry'ego. Nie mam zamiaru ubierać się seksownie. Będę ubrana tak jak zawsze, a jemu nic do tego.

                                                            czytasz = komentarzJest trochę wcześniej. Dużo się w nim nie dzieję, ale nie mam za bardzo pomysłów na razie, więc są jakie są :)
Jeśli znacie lub piszecie jakieś ciekawe opowiadania utworzyłam stronę gdzie możecie podać linki. Będę wdzięczna, bo nie mam już czytać :P

1 komentarz: