niedziela, 24 maja 2015

Rozdział 47

Ktoś siedział przy grobie mojej mamy! Jakim cudem? Nikogo tu nie było od miesięcy, a teraz nagle się zjawia? I kto to do cholery jest? Podeszłam bliżej, ale od razu się cofnęłam przez co wpadłam na Harry'ego, który mnie podtrzymał przed upadkiem, łapiąc za biodra. To nie możliwe! Przecież...Przecież on był w szpitalu. Wczoraj miał wypadek! Jakim cudem o tu jest? Nie mogę w to uwierzyć. Patrzyłam jak zamurowana na mojego ojca i nawet nie mrugałam. Do czasu... Poczułam jak ręce Harry'ego się zaciskaj na moich biodrach, a jego oddech przyspiesza. Musiał zauważyć kto tam siedzi. Wiem, że on go nienawidzi i jest na niego wściekły, ale miał dłonie na moich biodrach. Ignorowałam to dopóki nie zaczęło mnie to boleć.
- Harry. - powiedziałam łagodnie, próbując go chociaż trochę uspokoić, ale to nic nie dało, a mnie bolało coraz bardziej. - Harry. - powiedziałam głośniej i próbowałam zdjąć jego ręce ze mnie. Na szczęście kiedy zorientował się o co chodzi szybko je zdjął i odwrócił mnie w jego stronę. Na jego twarzy było widać przerażenie, troskę, ale i wściekłość na ojca.
- Przepraszam cię. Nic ci nie jest, boli cię coś? Przepraszam. Po prostu się wkurzyłem. Nie chciałem naprawdę. Wybacz mi. - mówił spanikowany. Śmieszyłoby mnie to, ale w innych okolicznościach.
- Nic mi nie jest, Harry. Możemy stąd iść. Proszę. - powiedziałam błagającym głosem. Nie chciałam tu być kiedy on tam jest. Jestem ciekawa po co tu przyszedł, ale nie chcę z nim gadać. Chcę być jak najdalej od niego.
- Dobrze. Chodźmy stąd. - powiedział i złapał mnie za rękę i poszliśmy, ale nie do wyjścia, tylko przejść się po cmentarzy. Harry patrzył przed siebie albo czasem zerkał na mnie, a ja patrzyłam na nagrobki i liczyłam ile mniej więcej mieli lat kiedy umarli. Przerażała mnie myśl, że umierały takie małe dzieci, które dopiero co się urodziły albo nie skończyły nawet 10 lat. To jest smutne kiedy trzeba się pożegnać z życiem. Myślałam, że jak tak będę musiała, ale na szczęście mam Harry'ego, który mnie zawsze uratuję, a ja w miarę swoich możliwość, jego. Czasem zastanawiam się czemu on w ogóle ze mną jest. Przecież jest tyle ładniejszych ode mnie dziewczyn, a on akurat zauważył mnie. Nie wiem czy mam takie szczęście czy to po prostu przypadek, że to ja...a może przeznaczenie? Sama nie wiem, ale cieszę się, że go mam. Jestem pewna, że gdyby nie on, nie byłoby mnie już na tym świecie. Wiele mu zawdzięczam.
- Harry? Chodź zobaczymy czy już poszedł. - powiedziałam przytulając się do boku Harry'ego. Było mi trochę zimno, a Harry był ciepły.
- Okey. Chodźmy. - Objął mnie mocniej i zaczęliśmy wracać nad grób mojej matki. Miałam nadzieję, ze już go tam nie ma. Jeśli nie będzie go tam to wracam do domu i najwyżej jutro przyjadę tu z Harrym. Po chwili się zatrzymaliśmy i spojrzałam czy dalej tam jest. Był.
- Harry? Możemy jutro po szkole przyjść? Najlepiej wieczorem, bo będę musiała zrobić jeszcze lekcje. - powiedziałam z nadzieją w głosie. Harry się trochę zmieszał.
- Umówiłem się z kolegami na mecz. - powiedział lekko zakłopotany. Mój wzrok pozostał na Harrym trochę dłużej niż zwykle kiedy z nim rozmawiał. Miałam przeczucie, że kłamał. Co tam przeczucie! Ja byłam tego pewna! Ale czemu nie powie mi prawdy?
- Na pewno? - zapytałam chcąc się upewnić, choć znałam prawdę. Nie w sensie, że wiem gdzie idzie, ale, że kłamał. Nie powiem, że mnie to nie ruszyło, bo trochę jestem zawiedziona, że mnie okłamuje.
- Tak. - mówiąc to podrapał się po karku. Wiedziałam, ze kłamie!
- Okey. - powiedziałam jak gdyby nigdy nic. Spojrzałam jeszcze w kierunku gdzie jest grób mojej mamy. Ojca nie było. - Już go nie ma. Chodź. - złapałam go za rękę i pociągnęłam w tamtym kierunku.
***
Nienawidzę tego budzika! Czemu nie może się zlitować i zadzwonić chociaż godzinę później? Pewnie bym się spóźniła do szkoły, ale ja chcę spać! No nic. Ściągnęłam z siebie rękę Harry'ego i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej odpowiedni strój na dzisiejszą pogodę i ruszyłam w stronę łazienki, która na szczęście była w tym pomieszczeniu. Nie chciałam na razie budzić Harry'ego. Obudzę go za jakieś pół godziny. Dziś to ja będę ta zła. Zamknęłam drzwi na zamek, żeby Harry'emu przypadkiem nie zachciało się prysznica ze mną brać, a to jest całkiem możliwe. Rozebrałam się, wyrzucając brudne ubrania do kosza, a sama weszłam pod prysznic. Miałam nadzieję, że chociaż trochę mnie rozbudzi, bo inaczej nie dam rady, a przede mną dłużący się dzień w szkole. Cudownie. Umyłam dokładnie ciało i wyszłam z łazienki owijając się miękkim ręcznikiem, który dodatkowo mnie rozgrzewał, bo za ciepło w tym momencie mi nie było. Podeszłam do lustra. Nie wyglądałam, aż tak źle. Rozczesałam mokre włosy i zabrałam się za suszenie ich. Były długie i gęste, więc trochę mi to zajęło. Ubrałam się w wcześniej przygotowany przeze mnie strój i zrobiłam lekki makijaż. Spojrzałam w lustro i muszę przyznać, że ostatnio tak dobrze wyglądałam miesiąc temu. Rozumiecie...porwanie i te sprawy. Wyszłam z łazienki i wskoczyłam na łóżko mając nadzieję, że Harry się obudzi. Niestety mruknął tylko coś pod nosem.
- Harry! Wstawaj! - powiedziałam głośniejszym tonem. Nie chcę się spóźnić do szkoły. 
- Daj mi jeszcze 10 minut. - typowe. Zaśmiałam się i postanowiłam, że dam mu jeszcze chwilę. Zeszłam na dół. Zrobiłam sobie tylko kanapkę, bo w sumie nie byłam głodna. Popiłam ją sokiem pomarańczowym i poszłam obudzić Harry'ego. Jeśli się teraz nie obudzi to pójdę po wiadro lodowatej wody i zrobię mu ice bucket challenge. Wbiegłam po schodach na górę, a następnie do jego/naszego pokoju. Dalej spał. Podeszłam do łóżka i zaczęłam go budzić. 
- Pobudka! Jeśli teraz nie wstaniesz spóźnię się do szkoły. - powiedziałam głośno na co tylko zamruczał. zaczęłam ciągnąć za pościel, ale to też nic nie dało.  - Laski w bikini w twoim ogrodzie! - krzyknęłam na co obudził się, ale w sumie to jedyne co zrobił spojrzał na mnie jak na idiotkę. Trochę się zdziwiłam, że nic nie zrobił. Zaczęłam ciągnąć za kołdrę na której leżał, ale to też nic nie dawało.
- Daj mi moment jeszcze. - dobra. Sam tego chciał. Zeszłam na dół do kuchni. Pamiętam, że pod zlewem było jakieś wiadro czy coś. Wyciągnęłam je. Było w nim kilka rzeczy, ale wysypałam je z niego i nalałam do niego lodowatej wręcz wody. Będzie wściekły, ale nie moja wina, że nic na niego nie działo. Kiedy wiadro było już pełne, podniosłam je. Było ciężkie, nawet bardzo, ale jakoś udało mi się je zanieść na górę. Stanęłam obok łóżka. Pochrapywał sobie biedny. Podniosłam wiadro i cała jego zawartość wylądowała na nim. Przez sekundę był zdezorientowany, ale po chwili na mnie spojrzał wzrokiem zabójcy.
- Przynajmniej nie musisz się myć. - powiedziałam z lekkim uśmieszkiem na twarzy. Po chwili patrzenia na mnie, na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Wiesz co? - zrobił krótką pauzę. To nie wróży nic dobrego.  - Mam wielką chęć przytulić swoją dziewczynę. Właśnie teraz. - w moich ust wydostał się pisk i zaczęłam uciekać. Nie mogłam być mokra. Nie mam czasu przecież na szukanie jakiegoś nowego stroju na dziś, a to by trochę zajęło. Biegłam jak najszybciej, żeby uciec od Harry'ego. Wiem, że jest szybszy ode mnie, ale jakaś tam nadzieja jest.
W tej chwili zrobiłam największy błąd jaki mogłam zrobić. Wybiegłam do ogrodu, gdzie jest dosyć duży basen z lodowatą wodą. Świetnie ułatwiłam mu jeszcze sprawę.
- Harry, proszę cię. Ja nie mam czasu się przebierać. Nie chcę być mokra. Oszczędź mnie, błagam. - mój głos wyrażał tylko i wyłącznie błaganie, a moja twarz... cóż, zrobiłam minkę smutnego pieska. Mam nadzieję, że na pójdzie, bo jak nie... spóźnię się na zajęcia.
- Dobrze, ale nie myśl, że następnym razem ci odpuszczę. - powiedział grożąc mi palcem. Uśmiechnęłam się szeroko i podeszłam do chłopaka składając na jego ustach krótki pocałunek. Z uśmiechem wróciłam do domu, a Harry pobiegł na górę, przygotować się do wyjścia. Trochę się boję znów wrócić do szkoły i znów je zobaczyć, ale muszę sobie jakoś radzić. Przecież nie mogę słuchać non stop jak mnie wyzywają, prawda? - Możemy iść. - usłyszałam głos Harry'ego. Spojrzałam na niego zdziwiona. On się wyrobił w 10 minut, a mi 10 min starczy tylko na makijaż! Jak on to robi. I w dodatku wygląda idealnie. Włosy postawione do góry, biała koszulka, która opina się na jego mięśniach, czarna skórzana kurtka, czarne łatane na kolanach jeansy,a  do tego jego kajaki na nogach. Bóg seksu. I od kiedy ja tak określam chłopaków? Mniejsza z tym.
Uśmiechnęłam się do chłopaka, ubrałam kurtkę i wyszliśmy z domu. Droga do szkoły trawa krótko - za krótko.

czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D

2 komentarze:

  1. Kocham Twój blog! Zaczęłam czytać wczoraj i siedziałam wpatrzona jak w obrazek do 3 w nocy. Mam nadzieję, że kolejny post już niedługo się pojawi ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :)
    Mam nadzieje ze nie bedzie az tak źle w szkole :/
    A co do Harrego, to nie powiennien jej okłamywać,ona przeciez wie, domyśla się,nie jest głupia,powinnien jej powiedzieć,bo przecież sa razem w związku :)
    Zycze weny i do następnego :* <3

    OdpowiedzUsuń