..ktoś nas zatrzymał. Odwróciłam się w stronę tej osoby. Był to mężczyzna w wieku może 40 lat. Harry od razu przyjął obronną postawę i schował mnie za siebie.
- Veronica Stevens, prawda? - zapytał mężczyzna. Chciałam już odpowiedzieć, ale Harry musiał być szybszy. - Czego Pan od niej chce? - warknął, przez co się trochę skuliłam.
- Ah tak. Jestem Richard Braun. Menager takich gwiazd jak Lady Gaga. Słyszałem jak śpiewasz i stwierdziłem, że muszę cię mieć. Masz niesamowity talent. Mogę zrobić z ciebie gwiazdę, ale to już zależy od tego czy się zgodzisz. - te słowa były skierowane do mnie. Dostałam właśnie wielką szanse na, aby zabłysnąć w świecie muzyki, ale z drugiej strony musiałabym się przenieść w inne miejsce. Przeprowadzić, a nie chcę zostawiać przyjaciół i Harry'ego. Do tego masz szkołę, której nie mogę opuszczać.
- Ja...ja nie wiem. - zająkałam się.
- Oczywiście. Nie będę pospieszać. To poważna decyzja, ale jakbyś chciała to dam ci swoją wizytówkę. Możesz zadzwonić o każdej porze. Takiego talentu nie mogę przegapić. Na podjęcie decyzji daję ci 5 miesięcy. Jeśli nie zadzwonisz to niestety, ale z kariery nici - powiedział, a ja przyjęłam od mężczyzny wizytówkę. - Ja muszę się już zbierać. A ty Veronica zastanów się nad tym. To dla ciebie ogromna szansa. - kiwnęłam głową, a Pan Braun odszedł. Spojrzałam na wizytówkę. Nie wiedziałam co w tej sytuacji zrobić. Przecież nie mogę zostawić przyjaciół i Harry'ego, ale z drugiej to dla mnie ogromna szansa, z której grzech nie skorzystać.
- Chodź. Wracajmy do domu. - usłyszałam głos Harry'ego. Byłam w szoku, więc dopiero po chwili zrozumiałam przekaz jego słów. Odwróciłam się w jego stronę i ruszyłam za nim.
***
- Chyba żartujesz?! Dzwoń do niego jak najszybciej! - krzyknęła Caroline. Siedzimy właśnie z chłopakami i Caro w salonie Harry'ego. Powiedziałam o propozycji jaką dostałam. Nikt nie mógł na początku uwierzyć. Oczywiście Caroline jak to do niej doszło zaczęłam piszczeć i cieszyć jak głupia.
- Ja nie wiem czy chcę. Musiałabym się wyprowadzić. Sprawdzałam w Internecie gdzie on ma swoje studio i wszystko. Musiałabym się przeprowadzić do Ameryki! To nie jest takie proste jak się wydaje. - powiedziałam lekko zagubiona. Naprawdę nie wiedziałam co robić.
- A ile czasu masz na zastanowienie się? - zapytał Zayn.
- Mam 5 miesięcy. - odpowiedziałam i westchnęłam.
- Zastanów się nad tym. To naprawdę dla ciebie szansa - powiedział - Mimo, że dalej nie słyszeliśmy jak śpiewasz. - dodał mulat.
- O nie! Nie będę teraz śpiewać. - powiedziałam poważnie.
- No proszę. Nie będziemy się śmiać. - powiedział Louis już się śmiejąc.
- Ale to takie krępujące. - powiedziałam cicho ze spuszczoną głową.
- No dalej! Nie wstydź się. Jeśli spodobałaś się samemu Richardowi Braunowi to nam się nie spodobasz? - powiedziała Caroline, a ja poczułam jak Harry sztywnieje.
- Okey. - westchnęłam i zaczęłam śpiewa to samo co w baru karaoke. Tam jakoś mniej się stresowałam niż tu. Może to dlatego, że ich znam, a tamtych ludzi pierwszy raz na oczy widziałam. Skończyłam śpiewać.
- Dziewczyno! Gdzie masz wizytówkę. Zadzwonię do niego i niech zabiera cię stąd w tej chwili. - powiedziała szukając kawałka papieru w mojej kurtce.
- Oszalałaś? Nie dzwoń! - krzyknęłam kiedy zauważyłam, że znalazła kartkę i zdążyła wyjąć telefon z kieszeni. Szybko podbiegłam do niej i wyrwałam jej karteczkę upadając przy tym plackiem na ziemie. Za sobą usłyszałam tylko śmiech. Nie moja wina, że się potknęłam o buty. A kogo buty? Oczywiście Harry'ego. Jak on może chodzić w takich kajakach? Przecież na tym można jeździć jak na nartach. Zadowolona, że odzyskałam kartkę, wstałam z zimnych kafelek i z powrotem rzuciłam się na łóżko obok Harry'ego.
- No wiesz? - usłyszałam głos Caroline, która usiadła obok Lou i położył głowę na jego ramieniu. A bo ja zapomniałam wspomnieć! Louis i Caroline są razem! Stwierdzili, że to jednak coś więcej niż przyjaźń i postanowili spróbować. Jak na razie idzie im całkiem dobrze. Jak to powiedziała... "Jest taki romantyczne. Codziennie uprawiamy ostry seks". Dla każdego słowo romantyczne oznacza co innego. Dla niej jest to ostry seks do nieprzytomności, a dla mnie np. kolacja przy świecach.
- Gdzie Niall? - zapytałam, gdy zorientowałam się, że nigdzie nie ma tlenionego Irlandczyka.
- Wołałaś mnie? - usłyszałam za sobą Nialla. Odwróciłam się w jego stronę. Zobaczyłam go z pełną buziom żelek. Moich żelek.
- To są moje żelki! - krzyknęła i ruszyłam się jeszcze szybciej niż kiedy Caroline chciała zadzwonić do tamtego mężczyzny. Niall zaczął uciekać, a ja oczywiście chcąc odzyskać swoje żelki musiałam go dogonić. Przyspieszyłam bieg i wskoczyłam na chłopaka, który stracił równowagę i oboje polecieliśmy na podłogę. Szybko zabrałam żelki i zaczęłam je konsumować. Nie zeszłam z pleców Nialla. Ani mi się śni. Jeszcze zabierze mi moje skarby i co wtedy? No co?
- Veronica? Ja wiem, że ty mnie lubisz, ale czy możesz ze mnie zejść? - zapytał biednym blondasek.
- W twoich snach Horan. Nie oddam ci moich żelków. - powiedziałam z pełną buzią.
- Przysięgam nie zjem ci ich.
- Ta jasne. A ja jestem księżniczka Sophia z Barbie - powiedziałam, ale po chwili zostałam pociągnięta do góry. Krzyknęłam głośno i zostałam posadzona na barana. Jak się okazało był to Harry. W sumie dobry pomysł. Teraz Niall nie sięgnie moich skarbów. - Dzięki Loczek. - powiedziałam na co się zaśmiał, a ja wcisnęłam kolejną porcje żelek. Niall wstał z podłogi.
- I ty przeciwko mnie? - zapytał mojego chłopaka.
- Widzisz Horan. Nie jest twoim przeznaczeniem zjeść moje żelki. - powiedziałam i się zaśmiałam. Kiedy usiedliśmy na kanapie non stop pilnowałam moich żelek. Nawet Harry'emu ich nie dałam, a to on płaci za wszystko. Dziwnie jest mi żyć na jego utrzymaniu, ale nie pozwala mi za siebie płacić. Na początku było to irytujące, ale jakoś przestałam zwracać na to uwagę. Kiedyś oddam mu te pieniądze. No... przynajmniej część. Niech tylko skończę szkołę. Znajdę jakąś prace i będę płaciła za siebie. Nawet jeśli będzie to praca jako kelnerka. W sumie fajna taka praca. Poznaje się nowych ludzi i w ogóle. Mogłabym być kelnerką. Jeśli chodzi o wynagrodzenie to nie jest ono pierwsza klasa, ale zawsze jakieś.
Spojrzałam na Harry'ego, który rozmawiał z chłopakami o... właściwie nie jestem pewna nawet o czym. Wcześniej rozmawiali o jego walce, a teraz sama nie wiem.
Ułożyłam się wygodnie na jego ramieniu i zaczęłam bawić się jego palcami. Podobało mi się to, że miał takie wielkie łapy. Moja w porównaniu do jego jest taka malutka. W ogóle jestem mała. Mam tylko 1,65m, a on 1,85m. Ale przynajmniej mogę ubrać wysokie buty i będzie to normalnie wyglądało. Mimo, że raczej stawiam na wygodę to czasem lubię ubrać jakieś obcasy. Mam nadzieję, że nie złamię sobie nóg przez takie buty.
Myśląc...właściwie o niczym, zasnęłam.
Spojrzałam na Harry'ego, który rozmawiał z chłopakami o... właściwie nie jestem pewna nawet o czym. Wcześniej rozmawiali o jego walce, a teraz sama nie wiem.
Ułożyłam się wygodnie na jego ramieniu i zaczęłam bawić się jego palcami. Podobało mi się to, że miał takie wielkie łapy. Moja w porównaniu do jego jest taka malutka. W ogóle jestem mała. Mam tylko 1,65m, a on 1,85m. Ale przynajmniej mogę ubrać wysokie buty i będzie to normalnie wyglądało. Mimo, że raczej stawiam na wygodę to czasem lubię ubrać jakieś obcasy. Mam nadzieję, że nie złamię sobie nóg przez takie buty.
Myśląc...właściwie o niczym, zasnęłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz