piątek, 24 kwietnia 2015

Rozdział 43

- Wracamy? - zapytałam, a kiedy dostałam potwierdzającą straciłam grunt pod nogami. Pisnęłam z przerażenia, ale kiedy zorientowałam się, że to tylko Harry zaczęłam się śmiać.
- Postaw mnie głupku. - powiedziałam z rozbawionym głosem, na co chłopak pokręcił głową.
- Obiecałem, że będę cię nosił póki nie pójdziesz spać. - powiedział z uśmiechem. Zaśmiałam się. Złapałam się za jego kark, żeby jakby co nie upaść, choć dobrze wiem, że Harry utrzymałby nawet takie dwie jak ja, jeśli nie trzy. Ludzie po drodze patrzyli na nas jak na idiotów. No chyba, że wiedzieli, że Harry to ten wielki, niezwyciężony Harry Styles. Śmiać mi się chciało kiedy ktoś patrzył na niego ze strachem. Może kiedyś też na niego tak patrzyłam, ale już go poznałam i nie jest tak źle. Czasem ma swoje humorki, ale wiem, że nie zrobi mi krzywdy. Kiedy opuściliśmy budynek zaczęłam się rozglądać za jego samochodem. Nigdzie go nie widziałam. Spojrzałam na Harry'ego, który patrzył przed siebie. Spojrzałam w tamtą stronę. W oddali widziałam jego czarny Range Rover. Już myślałam, że będzie mnie tak niósł do samego domu. Nie to, że nie jest fajnie jak Harry mnie nosi, ale myślę, że byłoby mi trochę zimno. Długie i chude nogi Harry'ego pozwoliły szybko dotrzeć na miejsce. Postawił mnie na ziemię i otworzył samochód, a później drzwi od pasażera, żebym mogła wejść. Uśmiechnęłam się lekko do niego i zgrabnie weszłam na siedzenie. Zamknął za mną drzwi, obszedł samochód i wszedł na miejsce kierowcy. Zapięłam pas i włączyłam radio. Zaczęłam przełączać na inne stacje, aż w końcu znalazłam piosenkę, którą kiedyś śpiewałam wręcz codziennie. A mianowicie Britney Spears - Hit Me Baby One More Time. Trafiłam akurat na początek. Zaczęłam ją śpiewać.  

- Oh baby, baby
How was I supposed to know
That somethin' wasn't right here
Oh baby, baby
I shouldn't have let you go
And now you're out of sight, yeah

Show me how you want it to be
Tell me babe
'Cause I need to know now
Oh because

My loneliness is killing me (and I)
I must confess I still believe (still believe)
When I'm not with you I lose my mind
Give me a sign
Hit me baby one more time

Oh baby, baby
The reason I breathe is you
Boy you've got me blinded
Oh pretty baby
There's nothing that I wouldn't do
That's not the way I planned it

Show me how you want it to be
Tell me baby
'Cause I need to know now
Oh because

My loneliness is killing me (and I)
I must confess I still believe (still believe)
When I'm not with you I lose my mind
Give me a sign
Hit me baby one more time

Oh baby, baby
How was I supposed to know
Oh pretty baby
I shouldn't have let you go

I must confess that my loneliness is killing me now
Don't you know I still believe
That you will be here
And give me a sign
Hit me baby one more time

My loneliness is killing me (and I)
I must confess I still believe (still believe)
When I'm not with you I lose my mind
Give me a sign
Hit me baby one more time

I must confess that my loneliness is killig me
Don't you know I still believe
That you will be here
And give me a sign
Hit me baby one more time - Prześpiewałam całą piosenkę. Widziałam, że Harry co jakiś czas na mnie zerka i się uśmiecha. Pewnie wyglądałam jak idiotka tańcząc jeszcze na fotelu, ale co zrobić? Kocham tą piosenkę śpiewać, a że fajnie się też przy niej tańczy to nie moja wina.
- Nie wiedziałem, że umiesz śpiewać. - powiedział z uśmiechem, patrząc na ulicę. Jechaliśmy drogą między polami i nie wiem jakim cudem on coś widział. Miałam lekkie obawy, że za chwilę przed maskę samochodu wyskoczy jakieś zwierzę.
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz. - powiedziałam dumnie z uśmiechem na twarzy.
- To mi powiedz. - powiedział patrząc na mnie.
- Patrz na drogę. - powiedziałam, ale nie zareagował. Zaraz spowoduje wypadek! Zerknęłam na niego, ale dalej na mnie patrzył. Czyli ja musiałam patrzeć na drogę? Fajnie. Tylko szkoda, że nie jestem kierowcą. Po chwili ujrzałam przed nami światła, co oznaczało, że ktoś jedzie z naprzeciwka. Zerknęłam na Harry'ego. Idiota dalej patrzył na mnie, a nie na drogę. Westchnęłam i znów patrzyłam na drogę. O dziwo Harry jechał prosto. Spojrzałam na samochód, który jechał z naprzeciwka. Trochę mnie to zmartwiło. Samochód jechał zygzakiem i szybko zbliżał się w naszą stronę. Miałam wrażenie że wszystkie kolory z mojej twarzy zniknęły i wyglądałam jak biała ściana. - Harry...- wyszeptałam prawie niesłyszalnie patrząc jak zahipnotyzowana w nadjeżdżający samochód. Moje oczy wyglądały jak pięciozłotówki, byłam strasznie blada, moje serce waliło jak oszalałe, a oddech stał się strasznie płytki. Harry szybko spojrzał w kierunku, w którym patrzyłam, tyle, że on nie spanikował tak jak ja. Był spokojny. Patrzyłam na najeżdżający samochód, który był już bardzo blisko.

 Do moich oczu zaczęły napływać łzy strachu. Naprawdę się bałam, a kiedy się boję zaczynam panikować albo całkiem mnie paraliżuje, tak jak w tym wypadku. Kiedy myślałam, że samochód nas spokojnie ominie, uderzył w tył samochodu, a ten obrócił się na ulicy o 360 stopni. Przy okazji uderzyłam głową w szybę. Od razu się za nią złapałam. Przez chwilę nie dochodziło do mnie to co się przed chwilą stało, ale przecież ŻYJEMY! I to jest najważniejsze. Spojrzałam szybko na Harry'ego. Miał rozciętą brew, z której krew zdążyła już pobrudzić jego koszulkę. Wyglądał jakby nie wiedział co się właśnie stało. Był kompletnie zdezorientowany.
- Nic ci nie jest? - zapytał po chwili łapiąc się za głowę. Pokręciłam głową i w tym momencie usłyszałam głośny huk rozbijającego się samochodu. Szybko obejrzałam się do tyłu. Zauważyłam rozbity samochód o drzewo. Otworzyłam szeroko usta. Szybko odpięłam pas bezpieczeństwa i pobiegłam w tamtym kierunku.

OCZAMI HARRY'EGO

Veronica wybiegłam zostawiając mnie samego i zdezorientowanego w samochodzie. Gdzie ona pobiegła? Odpiąłem pas i wyszedłem z samochodu. Spojrzałem w kierunku, w którym pobiegła. To co zobaczyłem prawie zwaliło mnie  z nóg. Rozbity i zniszczony samochód, powalone drzewo, ogień i dziewczyna, która chciała uratować mężczyznę, który prowadził samochodem.
- Dzwoń na pogotowie!. - krzyknęła do mnie. Patrzyłem przez chwilę na nią sparaliżowany. Mimo, że wiedziałem co mam robić, to tego nie umiałem. Jeszcze nigdy nie byłem tak przerażony. - No już! - dopiero głos Veronica'i wybudził mnie z paraliżu. Szybko wyciągnąłem telefon z kieszeni. Wykręciłem odpowiedni numer i po chwili wszystko było już załatwione. Rozłączyłem się. Nie minęła sekunda, a usłyszałem wybuch. Wybuch samochodu.

czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D

czwartek, 16 kwietnia 2015

Rozdział 42

Po chwili usłyszałam za sobą śmiech. Dobrze znany mi śmiech. Odwróciłam się i byłam twarzą w twarz z Harrym. Uśmiechnęłam się do niego szeroko.
- Nie znasz kierunków, prawda? - zapytał śmiejąc się lekko. Co? O czym on mówi? Przecież dobrze skręciłam. Nie pomyliłam się! 
- Przecież dobrze skręciłam. - powiedziałam po chwili, a Harry pokręcił z rozbawienia głową.
- Prawdziwa kobieta. Mówisz "skręć w lewo" skręca w prawo. - powiedział i przerwał na moment. - Chodź kochanie. Tym razem pójdziemy na LEWO. - powiedział i złapał mnie za rękę prowadząc na przeciwny korytarz. Dopiero teraz zorientowałam się, że skręciłam w prawo. Zaśmiałam się ze swojej głupoty i szłam dalej za Harrym. Przeszliśmy prze jakieś drzwi, a ja ujrzałam pokój z dwoma ścianami ze szkła. Wywnioskowałam, że jest już ciemno. To która jest godzina? Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Na środku pomieszczenie był stolik z dwoma nakryciami. Spojrzałam na Harry'ego, który szeroko się uśmiechał. Gestem ręki zaprosił mnie do podejścia. Jak dżentelmen odsunął mi krzesło. Usiadłam i przysunęłam się do stolika. Harry usiadł z drugiej strony. Uśmiech nie schodził z twarzy, ani mi, ani jemu.  Byłam najszczęśliwszą dziewczyną na świecie mając Harry'ego.  A przynajmniej tak się czułam. Na początku się go bałam, ale wtedy go nie znałam. Spojrzałam w jego szmaragdowe oczy, w których ujrzałam w nich małe iskierki. Zaśmiałam się lekko.
- Zastanawiałam się, nad tym co mam zrobić, w czasie drogi. - zatrzymałam się na chwili z kontynuowanie. Spojrzałam na Harry'ego. Mój wyraz twarzy był poważny. Nie wiem jak udało mi się go utrzymać. Harry posłał mi pytające spojrzenie. - Zabiję cię za ten kawał drogi, który musiałam przejść. Wiesz jak mnie teraz nogi bolą. - powiedziałam z udawanym wyrzutem, a Harry zaśmiał się. - Nie śmiej się. To nic śmiesznego. - powiedziałam dalej poważnym tonem.
- Wynagrodzę ci to masażem stóp i gorący kakaem. - powiedział z uśmiechem, tak, że pojawiły się dołeczki. Słodko z nimi wyglądał. Nie panując nad tym, przegryzłam wargę. Zaśmiał się z mojego zachowania.
- Nosisz mnie cały czas póki nie będziemy w domu, a ja nie pójdę spać. - powiedziałam poważnym.
- Z przyjemnością księżniczko. - pierwszy raz do mnie powiedział księżniczko! Aż mi się ciepło zrobiło. Uśmiechnęłam się, chowając moją zarumienioną twarz za włosami, które opadły mi na twarz, po spuszczeniu głowy. Zaśmiał się. - Co zamawiamy? - zapytał po chwili. Spojrzałam na kartę z daniami, którą dopiero teraz zauważyłam. Wzięłam ją w ręce i otworzyłam. Było tu strasznie drogo.
- Harry. Ale tu jest bardzo drogo. - powiedziałam patrząc na ceny jakie widniały obok dań.
- Nie przejmuj się tym. Wybierz co chcesz. - powiedział i wrócił do analizowania karty.
- Ale... - nie dał mi dokończyć. Co za człowiek...
- Nie ma żadnego "ale". Bierz co chcesz i nie marudź. - powiedział, na co zrezygnowana skinęłam głową. Przejrzałam jeszcze raz dania jakie oferują i zdecydowałam się spaghetti. Taki standard. Po chwili przyszedł do nas kelner ubrany w drogi garnitur i odebrał od nas zamówienie. Harry zamówił sobie steka, frytki i jakąś sałatkę. Wykwintnie. Nie ma co. Popatrzyłam na Harry'ego analizując jego twarz, która wpatrywała się w piękny widok za oknem. To dlatego dzisiaj wyszedł. Stop. Przecież on mnie okłamał!  
- Okłamałeś mnie. - powiedziałam trochę głośniej. Od razu jego oczy skierowały się na mnie. Na jego twarzy było widać zdezorientowanie i lekki strach. - Przyznaj się. Z kim dzisiaj pisałeś. Wiem, że to nie była walka. - powiedział, a Harry zakłopotany uśmiechnął się lekko i potarł kark. HA! Denerwuję się. Pewnie rozmawiał z Caroline i wszystko uzgadniał. Jestem tego pewna. No, bo z kim? Nie znam nikogo innego, z którym mógłby rozmawiać na ten temat. Chyba, że z chłopakami, ale nie sądzę, żeby oni wiedzieli co to romantyzm, a co dopiero jak jest BYĆ romantycznym. W sumie nawet Josh nie wiedział co to znaczy, więc oni tym bardziej powinni nie wiedzieć. To znaczy...chodzi mi o to, że nie wyglądają na takich romantyków, a do tego pewnie każdego dnia mają inną dziewczynę. Nie chcę ich osądzać o coś, ale to jest obrzydliwe. W sumie Louisa i Liama widziałam tylko raz, Zayna dwa, a Nialla? Niall jest po prostu boski, ale też nie widziałam go, aż tak często. Cóż. Życie.
Spojrzałam na Harry'ego, który dalej się nie odzywał. Zaśmiałam się.
- Z Caroline? - WIEDZIAŁAM! Jego odpowiedź brzmiała bardziej jak pytanie.
- I ty mi powiedz. Tak trudno było powiedzieć? - powiedziała, a do pomieszczenia wszedł kelner z naszymi zamówieniami. - Wiesz, że i tak bym się domyśliła. Wy faceci... Nie macie pojęcia o romantyzmie. - powiedziałam i się zaśmiałam. Wzięłam trochę spaghetti na widelec i włożyłam do buzi. Było pyszne.
- Ej! W większości wymyśliłem ja. - powiedział oburzony Harry. Spojrzałam szeroko otwartymi oczami na niego. Niemożliwe. Loczek się zaśmiał. Pewnie z mojej miny.

                                                               ***
Po zjedzeniu naszych dań, Harry postanowił wyjść na zewnątrz. Nie sprzeciwiałam się, bo sama chciałam wyjść na świeże powietrze. Wstałam z krzesła i razem z Harrym wyszliśmy na zewnątrz. Od razu na swojej skórze poczułam chłodne powietrze, co spowodowało, że na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Podeszliśmy do barierki. Harry stanął za mną i objął mnie w pasie. Spojrzałam przed siebie. Widok był niesamowity. Londyn nocą jest cudowny, a do tego widzieliśmy go z góry, bo z tego co stwierdziłam jesteśmy na szczycie największego budynku.
- Veronica, czy będzie od teraz moją dziewczyną? - zapytał po chwili Harry.
- Jeśli ty będziesz moim chłopakiem. Będziesz tylko mój i nikogo więcej. - powiedziałam z uśmiechem i odwróciłam się do niego.  
- A ty moja. - powiedział i złożył na moich ustach pocałunek. Uśmiechnęłam się przez pocałunek. - Czyli oficjalnie jesteśmy już razem? - zapytał, a ja kiwnęłam głową. Harry przytulił mnie i pocałował w czubek głowy. Uśmiechnęłam się.
- Wiesz, że w poniedziałek wracam do szkoły, prawda? - zapytałam, odsuwając się lekko od niego, tak, żeby spojrzeć mu w oczy. Ujrzałam na jego twarzy grymas. - Harry. Ja naprawdę muszę zacząć chodzić do szkoły. - powiedziałam poważnie, a on westchnął.
- No dobrze. Masz mi dać godziny, w których wracasz ze szkoły. Będę  cię odwoził. - powiedział, a kiwnął głową. Jeśli to jest jedyne wyjście, to co zrobić? Przecież nie odmówię. Jak sobie pomyślę, że miałabym chodzić codziennie po dwa razy 3 kilometry do szkoły to ja chyba podziękuję. Mój dom był bliżej od szkoły niż Harry'ego. - Aha. Mam coś dla ciebie. - powiedział i po chwili z kieszeni marynarki wyjął podłużne pudełko. Spojrzałam zdziwiona na niego, ale gdy otworzył pudełko ujrzałam złoty wisiorek z serduszkiem, w którym w środku jest brylancikami. Spojrzałam na niego zaskoczona. Przecież to musiało kosztować fortunę.
- Harry, ja...ja...ja nie mogę tego przyjąć. To było za drogie. Nie mogę. Naprawdę. - zaczęłam szybko mówić, kręcąc przy tym głową.
- Veronica nie przyjmuję odmów. - powiedział stanowczym głosem.
- Ale Harry... - nie dał mi skończyć.
- Jeśli go nie przyjmiesz, będzie to znaczyło, że mnie nie kochasz. - powiedział, a ja go zmroziłam wzrokiem. Jak może mną tak manipulować! No i oczywiście muszę przyjąć ten naszyjnik, bo jeśli nie, weźmie to, jako dowód, że go nie kocham. Na Harry'ego twarzy pojawił się uśmiech zwycięscy. Wyjął ostrożnie naszyjnik z pudełka i stanął za mną. Zabrałam włosy, a Harry zapiął mój naszyjnik. Złapałam go w dwa palce.
- Dziękuję. - powiedziałam i cmoknęłam go krótko w usta. - Wracamy? - zapytałam, a kiedy dostałam potwierdzającą straciłam grunt pod nogami.

czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D


Zauważyłam, że przestajecie tak komentować, ale cóż. Co zrobić... Staram się pisać rozdziały jak najszybciej, ale w następnym tygodniu mam egzaminy i trochę dużo nauki w tym momencie, więc przepraszam jeśli w rozdziałach są jakieś błędy, ale nie mam czasy ich sprawdzać.

środa, 8 kwietnia 2015

Rozdział 41

2 dni później...

Harry jeszcze nie zapytał mnie o chodzenie, ale i tak można powiedzieć, że jesteśmy razem. Zachowujemy się jak para, ale mi to nie przeszkadza. To znaczy zachowujemy się jak para, ale nie śpimy w jednym łóżku. Harry cały czas marudził, żebym poszła do niego, ale ja cały czas mówię, że nie jesteśmy jeszcze parą, więc nie będę z nim spała. Wiem. Dziwne, bo z jednej strony całujemy się i przytulamy, a z drugiej nie chcę spać z nim w jednym łóżku.
Spojrzałam na Harry'ego. Pisał z kimś. Usiadłam bliżej niego i zaczęłam zaglądać w jego telefon, ale od razu gdy się zorientowałam zablokował go.
- Co zaglądasz? - usłyszałam jego głos, a kiedy spojrzałam na jego twarz, był na niej szeroki uśmiech z dołeczkami. Uśmiechnęłam się szeroko i schowałam głowę w jego torsie. Poczułam jak jego klatka piersiowa wibruje. - Nie odpowiedziałaś. - powiedział mi do ucha. Podniosłam głowę i spojrzałam w jego piękne zielone oczy.
- I nie odpowiem. - powiedziałam drocząc się z nim. Jestem ciekawa z kim piszę. - Z kim romansujesz? - zapytałam po chwili znów zaglądając w telefon.
- A co ty taka ciekawska, co? - wzruszyłam tylko ramionami. - Uzgadniam rzeczy związane z następną walką. - powiedział po chwili, a mi mina zrzedła. Nienawidzę tego, że jego praca polega na biciu się z innymi. Martwię się o niego. Może to niemożliwe, może zwariowałam, ale co jeśli będzie ktoś lepszy od Harry'ego, silniejszy... Boję się o to. Harry chyba zauważył moje zmieszanie, bo podniósł mój podbródek tak, żebym spojrzała mu w oczy. - Nic mi nie będzie. Obiecuję. - powiedział pocieszająco. Wcale nie pocieszył, ale żeby nie smucić Harry'ego posłałam mu lekki uśmiech i położyłam się na jego kolanach patrząc w sufit. Po chwili poczułam jak Harry zaczyna bawić się moimi włosami. Nie świadomie zamknęłam oczy. Kocham gdy ktoś robił coś z moimi włosami. Kocham te dreszcze, które mnie przechodzą. Usłyszałam śmiech chłopaka. Co znowu go tak śmieszy? Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego.
- Tylko się nie podnieć. - powiedział rozbawiony.
- Jesteś walnięty. - powiedziałam śmiejąc się. - Ale rób mi tak dalej. - powiedziałam z uśmiechem i znów zamknęłam oczy. Znów usłyszałam śmiech Harry'ego.

                                                                      ***
Harry gdzieś wyszedł, a ja nie wiem gdzie. Nic mi nie chciał powiedzieć. Ogólnie dzisiaj jest jakiś dziwny. Taki tajemniczy. Nie wiem czy mam się go bać dzisiaj, czy może martwić. Mniejsza z tym. Mam zamiar przebrać się w dresy i leniuchować. Włączę sobie jakiś film i zrobię herbatę, bo na nic więcej nie mam ochoty. Już miałam iść z dresami do łazienki kiedy zadzwonił mój telefon informując mnie o SMSie. Westchnęłam i podeszłam do telefonu. Odblokowałam i spojrzałam kto to napisał. Harry. Otworzyłam wiadomość.
"Ubierz się ładnie i czekaj na dalsze wskazówki. :* "
Co on znowu kombinuje? No, ale nic. Teraz trzeba myśleć w co się ubrać. Nie mam bladego pojęcia co założyć. Mógł powiedzieć wcześniej. Poszłabym na zakupy. Podeszłam do szafy i od razu ujrzałam tam różową kloszowaną sukienkę. Ładna była, ale skąd ona się tu wzięła? Przyjrzałam się jej i ujrzałam małą karteczkę wiszącą na wieszaku. Chwyciłam ją i zaczęłam czytać.
"Pewnie myślisz co ubrać, więc wyprzedzę cię. Powinna pasować. Harry" 
Harry, ratujesz mi życie. Nie po raz pierwszy. Wzięłam sukienkę i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i w ręczniku wyszłam z kabiny. Podeszłam do lustra. Rozczesałam włosy i zaczęłam je suszyć. O dziwo szybko udało mi się to zrobić. Jeszcze raz je rozczesałam i zaczęłam prostować. To zajęło mi trochę więcej czasu. Ubrałam się w sukienkę i zabrałam się za makijaż.

                                                                         ***
 Efekt końcowy był fajny. Gotowa usiadłam na łóżku i czekałam na jakieś wskazówki. Czekałam jakieś 10 minut, aż dostałam kolejnego SMSa.
"Przyjdź do parku koło fontanny"Chwyciłam białą torebkę, w której miałam telefon, portfel, błyszczyk i chusteczki. Szybko zbiegłam po schodach i wyszłam z domu zamykając za sobą drzwi. Mam iść do fontanny. Na szczęście nie jest to daleko, więc dojdę tam w jakieś mniej niż 5 minut. O dziwo na dworze nie było zimno, a nawet świeciło słońce. Mimo lekkiego wiatru cieszyłam się z takiej pogody. Przyspieszyłam lekko kroku i już po chwili byłam na miejscu. Rozejrzałam się, ale nie widziałam nigdzie Harry'ego. Mam na niego czekać? Usiadłam na fontannie i co jakiś czas się rozglądałam. Po pięciu minutach spojrzałam na wodę w fontannie. Sięgnęłam do niej ręką. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Chciałam już odwracać wzrok, ale ujrzałam jak coś błyszczy. Wiem, że ludzie wrzucają tu monety na szczęście, ale to była strzałka ułożona z monet. Zdziwiona spojrzałam w kierunku, który pokazywała strzałka. Strzałka wskazywała na stoisko w watą. Upewniłam się czy to na pewno to i wstałam podchodząc do mężczyzny w wieku 30 lat.
- Dzień Dobry. Był może u pana dzisiaj chłopak z lokami...- nie dał mi dokończyć.
- Ach tak. - powiedział przerywając moją wypowiedź, obok mnie stała mała dziewczynka z mamą, a ja czekałam na więcej informacji. Zamiast tego dostałam dużą watę cukrową i karteczkę z jakimś napisem. - To od pani chłopaka. - powiedział z uśmiechem. Była zdezorientowana.
- Dziękuję. - powiedziałam cicho i odeszłam kawałek. Spojrzałam na kartkę.
"Mam nadzieję, że to osłodzi ci drogę. Z tyłu masz mapkę. Idź po jej wskazówkach."Jak tylko dojdę do niego to go zabiję. Ale przynajmniej mam watę cukrową. Oderwałam kawałek i wpakowałam do buzi. Od razu poczułam słodki smak, a wata rozpłynęła mi się w ustach. Spojrzałam na mapę, którą dostałam od mężczyzny i zaczęłam iść jej śladami. Mam ochotę go zamordować. Mógł mnie ostrzec, żebym nie ubierała butów na obcasie. Jeśli tam dojdę Harry będzie musiał mnie nosić na rękach. Choć nie. Miałam go zabić. Najpierw zaniesie mnie do domu, a potem go zabiję. Dobry pomysł. Dotarłam na miejsce. Była tu budka z kwiatami, a za nią wyglądająca na miłą, starsza pani. Miała około 50-60 lat. Spojrzała na mnie i się uśmiechnęła.  
- Panienka szuka takiego chłopaka z lokami? - zapytała miło. Zaraz, zaraz. Co?! Popatrzyłam na nią przez chwilę zdezorientowana, ale po chwili podeszłam bliżej i kiwnęłam lekko głową. - To dla pani. - powiedziała i podała mi białą róże. - Mieć takiego chłopaka to skarb. - powiedziała z uśmiechem. Też się uśmiechnęłam.
- Już wiem co on kombinuje. - powiedziałam z uśmiechem. - Dziękuję. Do widzenia. - powiedziałam i ruszyłam powolnym krokiem na ławkę. Nogi mnie już zaczęły boleć od butów. Powąchałam róże. Pachniała cudownie. Uśmiechnęłam się patrząc na piękny kwiat. Chyba najpiękniejszy jakie widziałam. Po chwili poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Myślałam, że to Harry, ale to jakieś mężczyzna w wieku 45 lat.
- Tak? - zapytałam patrząc na mężczyznę. Nie wiedziałam czego on chce, więc trochę się przestraszyłam. Patrzył na mnie z szerokim uśmiechem.
- Proszę wsiąść do taksówki. Zawiozę panią. - powiedział wskazując na pojazd.
- Ale ja nie potrzebuję podwózki. - powiedziałam pewnym głosem.
- Pani chłopak kazał mi panią zawieść, więc jestem. Proszę wsiąść do taksówki. - powiedział, a ja przewróciłam oczami na "mój chłopak". Jeszcze nim nie jest! Czemu wszyscy go tak nazywają? No chyba, że Harry tak im powiedział. Kiwnęłam głową i wstałam. Razem z mężczyzną weszłam do taksówki, a kierowca ruszył w nieznanym mi kierunku. Chociaż on wiedział gdzie jechać, bo ja kompletnie nic nie wiedziałam. Wiedziałam tylko jedno. Uduszę go, mimo, że to jest piękne (przynajmniej na razie) co dla mnie zrobił. Jechaliśmy jakieś 20 min. A może ten taksówkarz chce mnie porwać? Może kłamał mówiąc, że Harry kazał mi mnie zabrać. Spojrzałam jeszcze raz na róże. Teraz dopiero zauważyłam małą karteczkę. Wzięłam ją do ręki i rozwinęłam.
"Przepraszam, że musisz tak chodzić. Wynagrodzę ci to, a teraz jedź taksówką na miejsce"Aha. Fajnie. Mogłam jej się wcześniej przyjrzeć. Po chwili zatrzymaliśmy się pod wielkim budynkiem. Podziękowałam taksówkarzowi i chciałam zapłacić, ale Harry mnie chyba wyprzedził. Stanęłam pod budynkiem i spojrzałam w górę. Był ogromny. Nie wiem czym mam tam wejść. Postanowiłam wejść. Najwyżej wyjdę i napiszę do Harry'ego. Kiedy weszłam do środka, zauważyłam, że wszystko było luksusowe i w ogóle. W sumie to chyba najwyższy budynek w okolicy.
- Dzień Dobry. Czy pani Veronica Stevens? - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i spojrzałam na gościa w garniturze. Musiał być drogi.
- Tak. To ja. - powiedziałam z uśmiechem.
- Proszę za mną. Pan Styles na panią czeka. - Pan Styles? Czemu pan Styles? Zasłużył? Przecież przez niego bolą mnie nogi! Mniejsza z tym. Kiwnęłam głową, a mężczyzna zaczął mnie gdzieś prowadzić. Po chwili zatrzymaliśmy się. - Proszę iść do końca korytarza i w lewo. - powiedział mi mężczyzna. Kiwnęłam głową i podziękowałam. Ruszyłam w głąb korytarza, a po chwili skręciłam tak jak ochroniarz kazał w lewo. Niestety nic tam nie było. Pomyliłam się? No ej. Przecież kazał mi tu skręcić, tak? Nic już nie rozumiem.
czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D


środa, 1 kwietnia 2015

Rozdział 40

 - Nie. - powiedziałam po chwili stanowczo. Na jego twarzy można było zobaczyć zdezorientowanie. No tak. Jak to nie możemy być parą skoro kochamy się nawzajem.
- Ale...Ale dlaczego? - zapytał po chwili ciszy. Wstałam z jego kolan i zaczęłam krążyć po pokoju.
- No, bo wiesz. Nie zapytałeś mnie o to, więc...nie. - odpowiedziałam jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Do moich uszu doszedł melodyczny śmiech Harry'ego. Spojrzałam w jego stronę i usiadłam na łóżku. Skrzyżowałam nogi i patrzyłam na chłopaka, wyczekując na jego ruch.
- Veronica, będziesz ze mną chodzić? - chciałam wybuchnąć śmiechem, ale musiałam utrzymać powagę. Popatrzyłam na niego z miną typu "SERIO?". 

- Gdzie? Po bułki do sklepu? - zapytałam na co się znów zaśmiał, przez co też się zaśmiałam. Skrzyżowałam ręce na piersi i dalej czekałam.
- Będziesz moją dziewczyna? - NEXT! On chyba nie wie jak prosić dziewczynę o chodzenie. On w ogóle miał kiedyś jakąś dziewczynę?
- Wiesz jak się prosi dziewczynę o chodzenie? Prosiłeś kiedyś jakąś dziewczynę o chodzenie? - zapytałam po chwili. Harry'ego twarz spoważniała. Mogłam tego nie mówić. Czemu nigdy nie mogę ugryźć się w język? Zawsze muszę powiedzieć za dużo. Nie wiem co tym razem powiedziałam źle, ale coś na pewno skoro Harry zmienił nagle nastrój. - Przepraszam. - powiedziałam cicho, spuszczając wzrok. Spojrzałam na dosłownie ułamek sekundy na Harry'ego. Jego wyraz twarzy ani trochę się nie zmienił. To nie jest dobry znak.
- To nie twoja wina. - powiedział niskim głosem, a przez moje ciało przeszły nieprzyjemne dreszcze. Nie podoba mi się taki Harry. Po chwili chyba zaczął się uspokajać, bo jego twarz złagodniała, a na twarzy pojawił się uśmiech. Spojrzał na mnie. Podniosłam wzrok. - To powiedz mi. Jak zapytać dziewczynę o chodzenie. - usłyszałam jego głos po chwili. Było już wszystko w porządku.
- Ma to być takie romantyczne, dziewczyna powinna zapamiętać ten moment do końca życia. Nie wiem jak ci to wytłumaczyć. Sam musisz coś wymyślić. - powiedziałam po chwili zastanowienia. Naprawdę nie wiem jak mu to wytłumaczyć. Kiedy byłam z Joshem, nie było jakiegoś takiego WOW! Poszłam z nim na jakąś kolację i wtedy mnie o to zapytał. No, ale cóż.
- Dobrze. Zrobię coś romantycznego. - powiedział po chwili z uśmiechem. On w ogóle umie być romantyczny? Pewnie zapyta o pomoc Caroline albo jakąś inną dziewczynę. Nie będę miała mu tego za złe, bo w sumie jakby zrobić wywiad z chłopakami, większość nie wiedziałaby co zrobić. Natury i rozumu chłopaków nie zmienię. Uśmiechnęłam się do niego. Zachciało mi się spać. Ziewnęłam szeroko otwierając usta. Tak kulturalnie. - Połóż się spać. - usłyszałam głos Harry'ego. Spojrzałam na niego zaspanym wzrokiem.
- Nie. Nie chcę teraz spać. - powiedziałam cicho z zaspanym głosem. Tak. Na pewno mi uwierzy. Chcę mi się spać, ale nie chcę teraz pójść spać. Dziwne, ale prawdziwe.
- Przecież widzę. Jesteś zmęczona. Połóż się, a ja posiedzę tu i popatrzę. - powiedział spokojnym głosem i uśmiechnął się lekko.
- Teraz to na pewno nie zasnę. - powiedziałam naburmuszonym głosem, wchodząc pod kołdrę. Przykryłam się pod samą szyję i zamknęłam oczy. Niestety. Moja próba zaśnięcia poszła na marne. Czułam na sobie wzrok Harry'ego, przez co po chwili moje oczy automatycznie się otworzyły. Jego zielone oczy patrzyły na mnie. - Harry. Rozpraszasz mnie. - powiedziałam cicho.
- Przecież śpisz. - powiedział lekko rozbawiony. Zmroziłam go wzrokiem i odwróciłam się do niego tyłem. Zamknęłam oczy. Może teraz uda mi się zasnąć. Nie minęła minuta, a poczułam Harry'ego ciało przytulające się do mojego. Uśmiechnęłam się. Sen przyszedł mi szybko.
                                                                           ***
Jestem sama. Jedyne co widzę to ciemność. Nic nie słyszę, nie widzę. Nie wiem gdzie jestem. Zaczynam iec, ale to nic nie daję. Dalej czuję jakbym była w tym samym miejscu. Usiadłam i zakryłam twarz dłońmi. Chciałam się obudzić. Podniosłam głowę i o dziwo zobaczyłam wielki ekran. Zmrużyłam oczy i wstałam. Skąd on się tu wziął? Po chwili pojawił się obraz małej dziewczynki. Zaraz. Przecież to ja! Skąd ja się tam znalazłam.
- Mamusiu. Czemu ta dziewczyna jest smutna? - usłyszałam cichy głosik małej dziewczynki, która wskazywała na mnie.
- Nie wiem skarbie. Może coś przykrego jej się stało. - ten głos. To głos mojej mamy. Ekran znikł.
- Nie zostawisz mnie prawda? - znów głos małej dziewczynki.
- Nigdy. - mama. Gdzie ona jest? Zaczęłam się rozglądać. Nigdzie nic nie widziałam.
- Gdzie jesteś?! - krzyknęłam najgłośniej jak tylko umiałam. Nic nie rozumiałam. Po chwili ujrzałam jej postać. Była jakieś 10 metrów ode mnie. Uśmiechnęłam się i zaczęłam biec w jej kierunku, ale im szybciej biegłam, tym szybciej się oddalało, aż w końcu zniknęła z pola widzenia. Nic nie rozumiem.  Co się tu dzieję?
- Czemu mnie zostawiłaś? Obiecałaś. - płacz już nie pięcioletniej dziewczynki, a mój kiedy miałam 17 lat. Czemu to wszystko tu się dzieję?
- Kochanie? - usłyszałam głos Harry'ego. Co on tu robi? Odwróciłam się. Był tam. Patrzył na mnie, a ja na niego.
- Harry. - podbiegłam do niego i wtuliłam się w jego pierś. - Zabierz mnie stąd proszę. Ja nie chcę tu być. Proszę cię zabierz mnie jak najdalej stąd. Proszę. - mówiłam, płacząc jednocześnie. Harry trzymał mnie w ramionach.
- Już dobrze. Nie zostawię cię. Nigdy. - te same słowa usłyszałam od mamy, a już po krótkim czasie umarła. Harry'ego też już nie było. 
                                                                        ***
Otworzyłam szeroko oczy. Znów byłam w pokoju w domu Harry'ego, ale jego nie było ze mną. Przeraziłam się. 

- Harry? - zawołałam go, mając nadzieję, że się odezwie. Nic nie usłyszałam. - Harry?! - mój głos był przerażony. On też zniknął? To nie był sen? Z moich oczu zaczęły wypływać łzy. Czemu go nie ma? Gdzie jest? Ja nie chcę zostać tu sama! Ja go kocham! - Proszę, Harry. Wróć do mnie. - powiedziałam cicho, płaczliwym głosem. Moje serca rozsypywało się na milion kawałków. Nigdy nie czułam czegoś takiego.
- Veronica? Co się dzieję? - usłyszałam dobrze mi znany głos. Szybko podniosłam głowę i spojrzałam na osobę kucającą przede mną. Był to Harry. To jednak tylko głupi sen. Szybko przytuliłam go. Nie spodziewał się tego, więc wylądowaliśmy na ziemi. To znaczy on na ziemi, a ja na nim. Objął mnie swoimi silnymi ramionami, a ja płakałam w jego tors. Był ubrany tylko w szare dresy. - Już dobrze. Jestem tu. - szeptał mi do ucha. Jego głos naprawdę mnie uspokajał. Po chwili już nie płakałam. Nie wiem jak on to robi, że tak na mnie działa. Podniosłam się z niego. Dalej byliśmy na podłodze. Usiadłam obok niego. Podniósł się podpierając ręką. Starł łzy z mojej twarzy.
- Przepraszam. - powiedziałam prawie niesłyszalnie. Harry uśmiechnął się delikatnie do mnie.
- Co się stało? - zapytał po chwili siedzenia na tej podłodze. Spojrzałam na niego, ale po chwili znów spuściłam głowę.
- Coś mi się przyśniło. - powiedziałam cicho, a mój głos się łamał. Harry znowu mnie przytulił. Nie wiem co bym bez niego zrobiła.
- Już dobrze. - powiedział spokojnym głosem, a ja jeszcze bardziej się w niego wtuliłam.
- Najpierw mam zniknęła, a...a później ciebie nie było. Zostałam sama. - powiedziałam płaczliwym głosem. Chciałam czasami uciec z tego świata i nigdy tu nie wracać. To było jedyne rozwiązanie na moje problemy.
Poczułam jak Harry odsuwa mnie od siebie. Spojrzałam w jego oczy.
- Jestem tu i nigdzie się nie wybieram. - powiedział poważnym, ale delikatnym głosem. Uśmiechnęłam się lekko do niego i jeszcze raz wtuliłam się w jego klatkę.
- Mogę iść jutro do szkoły? - zapytałam cicho. Dalej byłam wtulona w chłopaka.
- Nawet o tym nie myśl. - spodziewałam się tego. Ciekawe kiedy będę mogła wrócić do szkoły. Im dłużej mnie w niej nie ma tym więcej mam do nadrobienia. Po chwili wstałam z podłogi i usiadłam na łóżku. Spojrzałam na Harry'ego, który właśnie wstałam. Przegryzłam dolną wargę. Czemu on musi być taki idealny? Jest przystojny, umięśniony i ma super charakter. Może z ten charakter nie dla każdego jest taki super, ale dla mnie to boski. Po prostu ideał. Obserwowałam każdy jego ruch. Mam wrażenie, że nie jestem wystarczająca dla niego. Chodzi mi o to, że nie jestem, aż taka ładna, mam koszmarną przeszłość, nie mam idealnego ciała. Jestem ofiarą losu. On ma wielu przyjaciół i zawsze ma to co chcę, a ja mam tylko (aż) jego i Caroline i zawsze daję (dawałam) to co inni chcą. On jest znany w całym Londynie albo i jeszcze dalej, a mnie nikt nie zna.On zawsze mnie ratuję, a ja go ani razu.
Mam tego dość. Nie jestem za dobra dla niego. Kocham go, ale... On jest ideałem, a ja tak naprawdę nikim. Nie wiem jak on ze mną wytrzymuję. Może naprawdę mnie kocha? W sumie mówił mi to już po tej imprezie teraz też to powiedziałam. Jeśli to jest szczera miłość to nie wiem w czym on się zakochał.
- Zrób zdjęcie. Starczy na dłużej. - powiedział rozbawiony Harry. Wtedy zorientowałam się, że przez ten cały czas patrzyłam się na niego. 

- Zrobię, ale jeśli będziesz na nim razem ze mną. - powiedziałam z uśmiechem. Zaśmiał się, ale podszedł do mnie. Nie mieliśmy jeszcze żadnych wspólnych zdjęć, więc czas to nadrobić. Usiadł obok mnie, a ja chwyciłam telefon i zaczęłam robić zdjęcia. Na większości robiliśmy głupie zdjęcia, ale kilka było normalnych. Raz jak ja całuję Harry'ego w policzek, raz jak on mnie. Następne jak się całujemy. Okey. Nie jesteśmy jeszcze parą, ale tylko oficjalnie. Podejrzewam, że Harry i tak uważa, że jestem jego dziewczyną.
- A podobno nie jesteśmy jeszcze parą. - powiedział po chwili z lekkim uśmiechem Harry. Spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami.
- Ale i tak byś się wkurzył gdybym pocałowała innego. - powiedziałam, a chłopak się zaśmiał. 
- Tu muszę ci przyznać rację. - powiedział i oparł głowę o ręce. Spojrzałam na niego i przytuliłam się do jego boku. - Nawet nie wiesz jak ja cię kocham. - powiedział, a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. W brzuchu czułam stado motyli i zrobiło mi się gorąco. Pierwszy raz w życiu tak się czuję. Może ja pierwszy raz w życiu się zakochałam? Ale tak naprawdę zakochałam. - Za tobą mógłbym na koniec świata pójść. - usłyszałam jego ochrypnięty głos. Na mojej twarzy pojawiły się rumieńce. - I kocham twoje rumieńce. - powiedział, a podniosłam głowę i spojrzałam na niego zdziwiona. Przecież nawet mnie nie widział. Jakim cudem wie, że moja twarz wygląda jak burak?
- Skąd wiesz, że się zarumieniłam? - zapytałam zdezorientowana. Odwrócił głowę w moją stronę.
- Bo wiem. - powiedział z uśmiechem i mnie pocałował. Uśmiechnęłam się i wtuliłam w jego tors. 

czytasz=komentarz
 Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D

Przepraszam, że rozdział pojawił się później, ale odejście Zayna z zespołu trochę mnie spowolniło z napisaniem go. 
Zdjęcia znalazłam w grafice Google.

poniedziałek, 23 marca 2015

Rozdział 39

- Wiesz, że będziemy musieli poważnie pogadać, nie? - miał poważny głos. Na początku nie rozumiałam o co mu chodzi, ale po chwili zrozumiałam. Wiedziałam, że w końcu to nadejdzie. Będę musiała powiedzieć mu o moich uczuciach, a o tym nie lubię mówić. Westchnęłam głośno. Nigdy nikomu nie mówiłam o wszystkich moich uczuciach. Mogli się tylko domyślać. Jestem pewna, że mama znała je wszystkie. Ona zawsze wiedziała czego potrzebuję w danej chwila, wiedziała co w danej chwili czuję, co czuję do kogo. Wiedziała o wszystkim, mimo, że pewnych rzeczy nie usłyszała. Jestem pewna, że teraz też o wszystkim wie. Chciałabym, żeby była tu teraz ze mną, przytuliła kiedy jest mi smutno, pocieszyła, porozmawiała, a nawet nakrzyczała na mnie, bo złamałam jakiś zakaz. Tak mi jej brakuję... Niestety już nigdy nie doznam uczucia matczynej miłości. To mnie dobija. Mało osób na świecie czuję się bez matki tak jak ja, a niektórzy nawet próbują się jej pozbyć. Ja oddałabym wszystko, żeby móc z nią być. Tęsknie za nią, cholernie za nią tęsknie. Czemu to ja musiałam tyle w życiu stracić? Czemu akurat ja?!Harry akurat kończył już bandażować. Kiedy skończył podniosłam się i usiadłam na przeciwko chłopaka. Bałam się. Bardzo się  bałam tej rozmowy, ale co zrobić? Nic. Zaczęłam bawić się palcami. Wzrok miałam wbity w pościel. Kiedy zebrałam trochę odwagi, spojrzałam na niego. Miał poważny wyraz twarzy, ale kiedy zauważył, że patrzę na niego uśmiechnął się lekko. Odwzajemniłam uśmiech.
- Masz mi coś do powiedzenia? - zapytał po chwili ciszy. Tak czy nie? Znów spuściłam wzrok. - Więc? - pośpieszał mnie. Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na niego.   

- Nie. - powiedziałam przybierając obojętny ton głosu. Spojrzałam w stronę okna i chciałam wstać i podejść do niego. Zeszłam z łóżka i już miałam kierować się w stronę okna, ale poczułam na swoim nadgarstku dłoń Harry'ego. Pociągnął mnie do tyłu, tak, że wylądowałam na jego kolanach. Poczułam jak mnie obejmuję. W brzuchu poczułam stado motyli spowodowane dotykiem Harry'ego. Byłam trochę zdezorientowana przez moment. Spojrzałam w jego oczy. Poczułam jak splata nasze palce. Spojrzałam w dół, a kąciki moich ust poszły w górę, ale po chwili wróciły na swoje miejsce. Znów spojrzałam w te zielone tęczówki.  
- Jednak coś masz mi do powiedzenia. - powiedział cichym i spokojnym głosem. Mogę się rozpłynąć. - Tak to chyba nie dojdziemy do porozumienia. - powiedział, przerywając ciszę między nami. Patrzyłam cały czas w jego oczy, a po chwili poczułam wargi Harry'ego na moich. To jest ten jego sposób na wydobycie ze mnie jakiś informacji? Jeśli tak, to dobry sposób. Pocałunek był delikatny, ale pełny emocji. Położyłam jedną dłoń na jego karku. Całuje nieziemsko. Teraz nie dość, że miałam stado motyli w brzuchu to jeszcze zrobiło mi się gorąco. Czemu on tak na mnie działa? Po chwili skończył swój pocałunek i spojrzał znów w moje oczy. Chciałam więcej! Już tęskniłam za jego ustami. Przygryzłam wargę. - To jak? Powiesz mi? - zapytał po chwili.
- Przecież wiesz. - powiedziałam cicho i niepewnie.
- Ale chcę to usłyszeć. - powiedział niskim głosem. Ciarki przeszły przez moje ciało, ale te przyjemne. Westchnęłam i spuściłam wzrok.
- Kiedy tam byłam... uświadomiłam sobie kilka rzeczy. Na początku myślałam, że to nie jest prawda, że tylko mi się tak wydaję. Nie chciałam tego. - mówiłam cicho ze spuszczoną głową. Nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy w tym momencie.
- Na pewno nam... - szybko mu przerwałam.
- Nie przerywaj mi, proszę. - powiedziałam cicho, ale stanowczo. Uciszył się i przeprosił. - Nie chciałam tego, ale to było jakieś trzy tygodnie po tym jak cię spotkałam. Teraz wiem, że coś do ciebie czuję. - powiedziałam i odważyłam się spojrzeć mu w oczy.
- Powiedz co czujesz. - fuknęłam pod nosem.
- Kocham Cię. - powiedziałam patrząc mu w oczy. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Ciężko było mi powiedzieć te słowa, mimo, że Harry powiedział je już jakiś czas temu pierwszy. Niespodziewanie poczułam usta Harry'ego na moich. Uśmiechnęłam się przez pocałunek. Tak jak wcześniej stado motyli szalało w moim brzuchu. Niestety po chwili poczułam pustkę. - Harry? - odezwałam się po chwili patrzenia na siebie. Tym razem miałam spuszczoną głowę w dół. Mój wyraz twarzy się zmienił. Nie był już taki radosny jak wcześniej. Nie wiem czemu, ale ciężko mi o to zapytać
- O co chodzi? - w jego głosie można było usłyszeć zaniepokojenia, strach, zmieszanie.
- Skąd znasz tego całego Scoota? - zapytałam niepewnie i powoli podniosłam głowę, żeby na niego spojrzeć. Jego szczęka była mocno zaciśnięta, a dłonie na mojej tali i dłoni zacisnął bardziej. Nie chciałam mu nic mówić, ale trochę mnie to zabolało. Lekko się skrzywiłam, ale dalej patrzyłam na jego twarz. Patrzył wszędzie, ale nie na mnie. To robiło się trochę dziwne. - Harry... - nie to, że go pospieszałam, ale byłam niecierpliwa, a Harry zachowywał się dziwnie jak o to zapytałam. Nie chodzi o to, że się zdenerwował, ale o to, że unikał mojego wzroku. 

- To mój ojciec. - powiedział cicho, a mnie po prostu zamurowało. Jak to jego ojciec?! Przecież to niemożliwe. To znaczy... możliwe, ale ciężko w to uwierzyć. Przecież oni są całkiem inni. A może nie. Bo w końcu oboje tak jakby są niebezpieczni, dziewczyny traktują jak traktują, choć Harry się poprawił, mają ten sam kolor oczu. I tak ciężko mi w to uwierzyć. - Chce się zemścić, bo pomogłem matce i Gemmie uwolnić się od niego. Cały czas mówił, że kocha moją matkę i chce jak najlepiej dla nas. Gówno prawda. Nie raz widziałem jak pieprzy się z inną laską i słyszałem jak pierdolił, że jesteśmy naiwni. Miałem wtedy 14 lat. Bałem się powiedzieć o tym komukolwiek. Wstydziłem się własnego ojca. Ludzie zaczęli coraz bardziej mówić na nasz temat, a dokładnie na temat ojca, który zdradzał matkę. Mama oczywiście wierzyła temu chujowi. Kochała go i nie obchodziło ją co mówią inni, aż zaczął się nad nią znęcać. Mimo to i tak od niego nie odeszła. Tylko, że tym razem nie odeszła, bo się bała. Ojciec przychodził do domu coraz częściej pijany i naćpany. Bił matkę, Gemmę i mnie. Nie mogłem patrzeć jak je biję, ale nie mogłem nic zrobić. Byłem za młody, a do tego zbyt słaby. Wtedy zacząłem chodzić  na siłownie, ćwiczyć boks i różne takie. Kiedy miałem 16 lat zobaczyłem jak gwałci moją matkę. Niestety kiedy chciałem pomóc dostało mi się. Miałem złamane żebra i byłem cały poobijany. Mama co noc płakała, a Gemma przychodziła do mnie w nocy i spała ze mną. Bała się być sama w pokoju. Bała się, że ją też zgwałci. Słusznie się bała. Ponad rok później zobaczyłem jak dobiera się do mojej siostry. Nie zniosłem tego. Rzuciłem się na ojca z pięściami. Byłem wtedy wyższy i silniejszy od niego. Mimo, że potrafił się bić to ja wygrałem i wywaliłem go z domu. Gemma płakała, a moja matka ją pocieszała. Zacząłem pakować nasze rzeczy i wynieśliśmy się z tego domu gdzieś gdzie ojciec by nie wiedział. Opuściliśmy Homels Chapel i przenieśliśmy się do Bradford. Tam poznałem Zayna, ale to nie o tym. Przez jakiś czas było spokojnie. Niestety nic nie trwa wiecznie. Po jakimś czasie matka otworzyła drzwi, a w nich ujrzała ojca. Zaczęła krzyczeć. Szybko pobiegłem do niej. Akurat ją uderzył. Wyklinał na nią i w ogóle. Bez dłuższego zastanowienia się zacząłem go bić. Mimo, że był już nieprzytomny biłem go dalej. Matka z Gemmą chciały mnie od niego odciągnąć, ale zamiast tego popchnąłem je. Od razu przestałem go bić. Wstałem i zacząłem podchodzić do nich. Na moich dłoniach była jego krew, a koszulka była cała brudna też od krwi. Krótko mówiąc nie prezentowałem się za ciekawie. - zaśmiał się lekko. - Widziałem w ich oczach strach i zaniepokojenie. Bały się mnie. Chciałem coś powiedzieć sensownego, ale byłem wkurwiony przez co zamiast je uspokoić, przestraszyłem jeszcze bardziej. Ostatecznie jak już weszły do domu uderzyłem pięścią w ścianę i po krótkiej chwili stwierdziłem, że lepiej będzie dla nich jeśli odejdę i od tamtej chwili ich nie widziałem. - skończył swoją historię, a mi z oczu leciały łzy. To straszne co on przeżył.  Ja nawet tyle nie przeżyłam. Przeżyłabym, gdyby nie Harry, ale nie przeżyłam. Przytuliłam się do Harry'ego jak najbardziej umiałam. Z moich oczu wypływało jeszcze więcej łez niż   wcześniej. Mimo to cieszyłam się, że zaufał mi na tyle, że mi to powiedział. Ja w sumie powiedziałam mu o swoim życiu po kilku dniach. No, ale nie winię go za to, bo w końcu ma do tego prawo. Mógł też bać się mojej reakcji. Możliwe też, że powiedział to, bo zostałam porwana przez Scoota. Jego ojca. To dla mnie wiele znaczy.
- To straszne. - załkałam. Chłopak pogładził mnie po plecach.
- Nie płacz, proszę. - usłyszałam jego cichy głos, który mnie uspokajał. Odsunęłam się lekko od niego i spojrzałam mu w oczy. Miał lekko zaszklone. Harry starł moje łzy. Uśmiechnęłam się lekko, co spowodowało też u niego uśmiech. - Ej. - usłyszałam głos Harry'ego. Spojrzałam na niego pytająco. - To znaczy, że teraz będziemy parą? - zapytał po chwili. W sumie to nie jesteśmy jeszcze parą.
- Nie. - powiedziałam stanowczo po chwili.


czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D

poniedziałek, 16 marca 2015

Rozdział 38

Postanowiłam zrobić sobie coś do jedzenia. Byłam naprawdę głodna i spragniona. W końcu dawno nie miałam nic w ustach.
- Gdzie się wybierasz? - zapytał Harry, a ja wtedy spojrzałam na niego przypominając sobie o leżeniu całe dnie w pokoju. 
- Zrobić sobie coś do jedzenia? - to było bardziej pytanie. Mój głosik był jakby to mówiło małe niewinne dziecko. W sumie tak się czułam. Uśmiechnęłam się lekko do niego.
- Idź do łóżka albo na kanapę ja ci zrobię i nie ma żadnego "ale". - powiedział stanowczo, a ja zrezygnowana wróciłam do salonu i położyłam się na kanapie. Oczywiście plecami do góry. Harry co chwilę do mnie przychodził i pyta ł czy niczego nie potrzebuję, ale za każdym razem moja odpowiedź była przecząca. Po jakimś czasie poczułam cudowny zapach...właściwie nie wiem czego, bo nigdy takiego nie czułam, ale wiedziałam, że już pokochałam to danie. Po 10 minutach do pokoju wszedł Harry z talerzem i kubkiem coli. Uśmiechnęłam się na samą myśl, że to dobre jest dla mnie. Podniosłam się i usiadłam nie dotykając plecami oparcia. Nie bolały mnie już tak bardzo dzięki tej maści, ale wolałam być ostrożna. Położyłam sobie talerz na kolanach.
- Nie radzę. - powiedział Harry, a ja zrozumiałam sens jego zdania dopiero jak poparzyłam się w nogi od talerza. Szybko ściągnęłam go z nóg i położyłam na stoliku. Spojrzałam na Harry'ego mroźnym spojrzeniem. Wtedy zauważyłam, że ma na sobie nową bluzkę.
- Co to tak właściwie jest? - zapytałam po chwili i wzięłam pierwszy kęs.
- Zwykły placek - powiedział, a ja spojrzałam na niego jak na idiotę.
- Okey. Rozumiem. Niespotykany placek ala Veronica - powiedziałam z uśmiechem i wpakowałam kolejną porcje do ust. Kocham ten placek.
- W snach księżniczko - powiedział, a mi zrobiło się ciepło jak usłyszałam jak mnie nazwał. Moje poliki zrobiły się czerwone, ale miałam nadzieję, że tego nie zauważy, więc spuściłam głowę, żeby włosy opadły mi na twarz. Zjadłam już prawie cały placek, ale już nie mogłam. Spojrzałam błagająco na Harry'ego, który kazał mi zjeść wszystko twierdząc, że to i tak za mało. Ja rozumiem, że nie jadłam te kilka? kilkanaście? dni, ale to to nie znaczy, że mam na raz zjadać całej lodówki.
- Harry, ja już nie mogę - powiedziałam błagającym głosem. Spojrzał na mnie i zmrużył oczy jakby się nad czymś zastanawiał. Uśmiechnęłam się do niego jak najlepiej umiałam i zatrzepotałam ładnie rzęsami. 
- No dobra - powiedział zrezygnowany. Wziął talerz i sam zaczął jeść. Zaśmiałam się lekko i dziękowałam w duchu, że nie musiałam już tego jeść. Byłam pełna i nic więcej bym nie zjadła. Chciałam się położyć na plecach, ale nie mogłam więc jakoś się okręciłam i położyłam na brzuchu. Harry wyniósł naczynia, a ja zamknęłam oczy. Byłam zmęczona. Kto by nie był? Miałam już zasypiać kiedy do moich uszu doszedł ochrypnięty głos Harry'ego. - Musimy porozmawiać o... - nie dokończył, bo chyba zauważył, że jestem jedną nogą w śnie.
- Co? - mruknęłam ledwo słyszącym i niewyraźnym głosem.
- Jak śpisz to później porozmawiamy - powiedział, a ja kiwnęłam lekko głową kontynuując moją drogę do cudownego świata marzeń...albo koszmarów.
***
Kiedy się obudziłam byłam w swoim łóżku. Obok mnie leżał Harry. Spojrzałam na zegarek. Była 5:12. Ja tak długo spałam? Postanowiłam dalej iść spać. Nie chciałam obudzić Harry'ego. Zamknęłam oczy i wróciłam do krainy tym razem nie marzeń lecz koszmarów, więc obudziłam się z krzykiem. Miałam dość już tych koszmarów. Moje życie nim było, a tera mam je jeszcze w nocy. Spojrzałam w lewo. Nie było już tam chłopaka. Gdzie on jest? Szybko wstałam i zaczęłam go szukać.  
- Harry - na początku cicho wołałam jego imię, ale później przerodziło się to w krzyk. Po chwili chłopak wyszedł z łazienki i podbiegł do mnie. Przytuliłam się do niego.
- Co się stało? -usłyszałam jego cichy, ochrypnięty, niski głos. Można było w nim usłyszeć troskę i lekki strach.  
- Kiedy się obudziłam ciebie nie było. Myślałam, że znów cię nie będzie - powiedziałam płaczliwym głosem. Nie chciałam go puszczać, ale cóż...Zaczęłam odczuwać ogromny głód. Odsunęłam się od niego. Spojrzałam w jego oczy. Kiedy się uśmiechnął spuściłam głowę i skierowałam się do kuchni.
- Zapraszam panią do sypialni. proszę się położyć, wejść pod ciepłą kołderkę albo za 10 minut znajdziemy się w szpitalu - powiedział idąc za mną. Odwróciłam się do niego. Serio? Myślałam, że zapomniał, a ja będę mogła normalnie jak normalny człowiek zrobić sobie normalne śniada nie. Westchnęłam i grzecznie poszłam do pokoju. Położyłam się na plecach i nakryłam kołdra. Plecy już mnie nie bolały, więc miałam już


 spokój. Harry ma mi dzisiaj dać kolejną tubkę maści na plecy. Nienawidzę maści, ale jeśli to ma mi pomóc to nie będę się sprzeciwiać. Zamknęłam na chwilę oczy, ale nie żeby zasnąć. Chciałam wyobrazić sobie siebie jako matkę. Czy będę dobrą matką czy raczej dzieci będą mnie nienawidzić? Mniejsza z tym. Po 10 minutach do pokoju wszedł Harry z tacą pełną jedzenia. On żartuję prawda?
- Ty też będziesz jadł, prawda? - zapytałam po chwili patrzenia na to jedzenie.
- Tak. Chyba, że zjesz to wszystko sama, ale wątpię, bo wczoraj nawet placka nie mogłaś zjeść do końca - zakpił ze mnie, ale oboje się zaśmialiśmy. Harry usiadł obok mnie i zaczęliśmy jeść. Był pyszne. Harry potrafi gotować. To na pewno. 

***
- To teraz czas na maść. - powiedział Harry wchodząc do pokoju z bandażem i maścią w ręku. Z mich ust wydobył się pomruk niezadowolenia. Harry to chyba usłyszał, bo zaśmiał się. - Nie marudź. Wczoraj ci to pomogło. - powiedział i usiadł obok mnie. Położyłam się na plecach, choć i tak Harry będzie musiał ściągnąć bandaż. Będę dziwnie się czuła tak obok niego leżąc naga, ale nie da się inaczej. Jedyne co mogę zrobić sama to zdjąć bandaż, ale to nic nie zmieni, więc jak już on chcę wszystko zrobić za mnie to nie będę się sprzeciwiać. Kazał mi ściągnąć bluzkę. Szybko to zrobiłam i nic dalej nie robiłam. Harry zaczął odplątywać bandaż, a ja zaczęłam się wiercić. - Uspokój się. - nakazał mi, a ja się zaśmiałam. Przypomniałam sobie cytat, choć w sumie nawet nie cytat, z książki, którą kiedyś czytałam.
- Będę leżeć jak kłoda. - powiedziałam śmiejąc się, a Harry spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem.
- Skąd ty to wzięłaś? - zapytał przerywając czynność i spojrzał na mnie śmiejąc się lekko.
- Z książki, tyle, że tam chodziło o coś całkiem innego. - powiedziałam jeszcze bardziej się śmiejąc.
- Chyba się domyślam. - powiedział kontynuując poprzednią czynność jaką było odwiązywanie bandaża. - Ty czytasz takie książki? - zapytał zdziwiony.
- To nie była książka z takimi scenami. Chyba raz był seks, ale nie więcej. - powiedziałam usprawiedliwiając się szybko.
- A już myślałem, że nie wiesz na czym to polega. - zaczął się droczyć. 
- Wiem więcej niż ci się wydaję. - powiedziałam dumnie. - Ale tylko w teorii. - dodałam, a on się zaśmiał. - Kiedy puścisz mnie do szkoły? - zapytałam po chwili.
- Co najmniej tydzień jeszcze sobie poleżysz w łóżku. - Muszę? Oczywiście. Miesiąc nauki w szkole mnie ominie. Jak ja to nadrobię? Przecież tyle tego pewnie było, że nie dam rady. Nienawidzę szkoły. Włożyłam głowę w poduszkę i krzyknęłam do niej. - Wszystko dobrze? - usłyszałam zmartwiony głos Harry'ego. Podniosłam głowę do góry i spojrzałam na niego.
- Tak. Tyle, że będę miała zaległości w  szkole. - powiedziałam i położyłam głowę na poduszkę. Kiedy poczułam coś zimnego na plecach podskoczyłam i pisnęłam. Maść. Fuknęłam pod nosem.

 Na szczęście Harry szybko mi ją rozgrzał. Po chwili położył się obok mnie i bawił się swoimi palcami na moich plecach. Mnie przechodziły przyjemne dreszcze pod wpływem jego dotyku.
- Wiesz, że będziemy musieli poważnie pogadać, nie? - miał poważny głos.



czytasz = komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D

niedziela, 8 marca 2015

Rozdział 37

Spojrzałam w tamtym kierunku. Mogłam rozpoznać tylko tyle, że to wysoki mężczyzna z ciemnymi włosami. Zaraz. Harry? Starłam łzy, które spływały po moich policzkach i przetarłam oczy. Znów spojrzałam na osobę stojącą w drzwiach, a właściwie to już bijącą się ze Scootem. Próbowałam wstać, ale moje nogi nie chciały zareagować, więc od razu jak tylko wstałam, upadłam na ziemie. Nie mogłam się ruszyć. Poczułam mocne szarpnięcie do góry i po chwili nie czułam gruntu po nogami. Któryś z facetów od Scoota zabrał mnie z pokoju, a z moich ust wydobył się głośny pisk.
- Harry! - krzyknęłam jeszcze raz. Nie chciałam znowu, być daleko ode mnie. Miałam nadzieję, że usłyszał mój krzyk. Zostałam wepchnięta do samochodu, który po chwili ruszył, a ja uderzyłam plecami o siedzenie, co spowodowało ogromny ból. Po drodze do samochodu widziałam Nialla i Louisa, czyli oni też tu są. - Wypuść mnie! - krzyknęłam do siedzącego obok mnie mężczyzny.
- Zamknij się suko! - krzyknął do mnie i uderzył w twarz.
- Nigdy wam się to nie uda. Harry mnie i tak znajdzie - powiedziałam przez zęby. Spojrzałam w tylną szybę samochodu. Ujrzałam Harry'ego jadącego za nami. Uśmiechnęłam się. Poczułam jak pojazd przyspiesza przez co znów uderzyłam plecami. Zacisnęłam mocno powieki, w których zbierały się łzy bólu.

Wyjechaliśmy na jezdnie. Nie było tam żadnych samochodów.
- Albo wiesz co. Wyskakuj z samochodu - usłyszałam głos z prawej stronie. Spojrzałam na niego z zdezorientowaną miną. Przecież ja się zabiję! To będzie samobójstwo. Po chwili kiedy nie wyskakiwałam, wyciągnął pistolet i wymierzył go we mnie - Albo skaczesz, albo cię zabiję - powiedział, a ja otworzyłam drzwi i wyskoczyłam z samochodu przez co przejechałam plecami po jezdni, ale nie to było teraz ważne. Samochód Harry'ego jechał prosto na mnie. Wstrzymałam oddech i zamknęłam oczy przygotowując się na uderzenie, ale ono nie nastąpiło. Zamiast tego usłyszałam głośny huk. Spojrzałam przerażona w tamtym kierunku. Samochód Harry'ego leżał na dachu. Mimo bólu szybko wstałam i pobiegłam w tamtym kierunku. Teraz nie liczyło się moje życie, ale jego. Nie wiedziałam czy jest przytomny, czy oddycha. Nic nie wiedziałam. Spojrzałam przez szybę. Harry się ruszył i próbował się wydostać z samochodu. Szyba z drugiej strony była rozbita, więc wyszedł przez nią.

 Podbiegłam do niego i się przytuliłam. Z moich oczu zaczęły wypływać łzy szczęścia. W końcu mogę się do niego przytulić, poczuć jego perfumy, usłyszeć jego głos. Kiedy Harry'ego ręce wylądowały na moich plecach syknęłam z bólu.
- Przepraszam - powiedział szybko zabierając ręce ze mnie.
- Nic ci nie jest? - zapytałam szybko oglądając go z góry na dół. Miał rozcięty łuk brwiowy, a tak poza tym nic nie widziałam.
- Mi. Ja powinienem o to ciebie zapytać. Byłaś tam bita, kopana, a nawet batem dostałaś - powiedział oglądając mnie. Na twarzy nie było widać tych siniaków, albo chociaż trochę były zakryte. Miałam bluzkę i spódnice, więc nie było widać też siniaków i ran w tych miejscach. Jedyne siniaki jakie mógł zobaczyć to na rękach i nogach. Usłyszałam za sobą samochód. Zeszłam z jezdni i spojrzałam w tamtym kierunku. Był to Niall.
- Nie chcę przeszkadzać, ale trzeba się zbierać - powiedział Niall, a ja spojrzałam na samochód leżący w rowie.
- Co z samochodem? - zapytałam Harry'ego.
- Później po niego przyjadą - powiedział i poszliśmy w stronę samochodu. W samochodzie był jeszcze Louis Ja oczywiście teraz jak nie czułam tego strachu, nie mogłam chodzić. Wszystko mnie zaczęło boleć na nowo. Udało mi się dojść do samochodu. Harry wszedł pierwszy. - Usiądź na kolanach - powiedział, a ja powoli weszłam do samochodu i już chciałam siadać, kiedy Harry mnie obrócił. Usiadłam twarzą do Harry'ego. Materiał cały czas lekko ocierał się o skórę na plecach. Bolało mnie to. Harry chyba się zorientował, bo moja bluzka została rozerwana z tyłu. Przyszło mu to z łatwością co mnie trochę przeraziło, ale w końcu był numer jeden na ringu. Stanika nie miałam, więc nie było problemu jeszcze z nim. Spojrzałam w jego oczy i po chwili pocałowałam go krótko w usta. Od razu po tym zdarzeniu schowałam głowę w jego zagłębieniu w szyi. Wiedziałam, że był zdezorientowany, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Harry chciał mnie objąć, ale moje plecy mu na to nie pozwalały, więc trzymał mnie tak jakby za tyłek. Przez całą drogę siedziałam na kolanach Harry'ego patrząc w tylną szybę samochodu. Mimo długiej drogi zobaczyłam tylko kilka samochodów. Samochód zatrzymał się koło szpitala.
- Możemy nie iść do szpitala? - zapytałam błagająco. Nie chciałam tam jechać. Miałam lekką traumę po tym jak moja mama umarła.
- Nie. Może masz jakieś poważne obrażenia? Musimy to sprawdzić. - powiedział poważnie, ale z troską.
- Proszę - powiedziałam błagająco. - Harry - powiedziałam na zachętę.
- Ale w domu nie ruszasz się z łóżka - powiedział, a ja go przytuliłam. - Niall jedź do mnie - powiedział, a chłopak ruszył w stronę jego domu. Dalej byłam przytulona do Harry'ego, a moje plecy piekły niemiłosiernie. A może źle zrobiłam rezygnując ze szpitala? Nie mówię tu o tym, że mogę mieć jakieś obrażenia. Mówię o tym, że Harry dam mi zakaz ruszania się z łóżka. Właściwie to już dał. Nie wiem ile tak wytrzymam, ale mam nadzieję, że moja decyzja nie pójdzie na marne. Pewnie nawet jakbym była w szpitalu i wróciła do domu Harry i tak kazałby mi leżeć w łóżku. Ciekawe ile to potrwa. Muszę przecież chodzić do szkoły. Byłam tylko na rozpoczęciu, więc w sumie nie było mnie wcale. Po jakiś 10 minutach byliśmy na miejscu. Chciałam wyjść sama z samochodu, ale Harry mnie przytrzymał i wyszedł z samochodu ze mną na rękach. Nogą zamknął drzwi od samochodu i ruszył w stronę domu. Byłam mocno przytulona do torsu Harry'ego. Bałam się, że bluzka mi się osunie i będzie widać moje piersi. Louis otworzył drzwi, a Harry wniósł mnie i położył plecami do góry na kanapie. Położyłam głowę na miękkiej poduszce i zamknęłam oczy.
- Niall. Idź po apteczkę. Jest w szafce w łazience. - powiedział Harry i uklęknął obok mnie. Zabrał włosy z mojej twarzy. Uśmiechnął się blado. Odwzajemniłam uśmiech, a do pokoju wszedł Niall z apteczką. Harry podniósł się i wziął od niego pakunek i go otworzył. Wyciągnął jakąś maść i spojrzał na mnie. - Może trochę boleć - powiedział i nałożył trochę maści na rękę. Poczułam chłód na plecach, a po chwili pieczenie. Syknęłam z bólu, a z moich oczu wypłynęły łzy. Harry zatrzymał swoje ruchy i spojrzał na mnie z współczuciem. Uspokoiłam się, a Harry kontynuował. Czułam, że dał sporo tej maści. Pomógł mi wstać. Ręką przytrzymałam bluzkę. - Wyjdźcie na chwilę stąd. - powiedział stanowczo Harry. Na mojej twarzy było zdezorientowanie. Po co mieli wyjść?
- Po co mieli wyjść? - zapytałam po chwili. 

- Trzeba zabandażować to. - powiedział wyciągając bandaż. Spojrzałam na niego z lekkim przerażeniem. Nie miałam zamiaru pokazywać mu się bez żadnej górnej garderoby.
- Ale...- nie dał mi skończyć.
- Nie dyskutuj ze mną. Jak niby chcesz, żebym ci to zabandażował? - zapytał stojąc przede mną z skrzyżowanymi rękoma. Zaczęłam intensywnie myśleć, ale nic mi nie przychodziło na myśl. - Właśnie - powiedział i podszedł do mnie. - Jeśli cię to pocieszy nie jedną nagą dziewczynę widziałem - powiedział i ściągnął ze mnie resztę bluzki. Szybko zakryłam się rękoma. Widziałam jak Harry przewraca oczami i zaczyna obwijać mnie bandażem. Oczywiście cały czas pilnowałam, żeby nie było widać bardzo moich piersi. Po chwili było już po wszystkim, ale dalej byłam bez koszulki. Miałam na sobie bandaż i spódnice, która i tak była krótka. Nie powiem, że jest brzydka, ale jest za krótka! Harry przeleciał mnie wzrokiem, a po chwili zdjął swoją koszulkę i mi ją podał. Niepewnie ją ode niego wzięłam i ubrałam na siebie. Wyglądała na mnie jak worek. Nie przeszkadzało mi to. Pachniała nim, to mi wystarczało. Chłopak zawołał swoich przyjaciół do pokoju. Jak mnie zobaczyli, wyglądali jakby zobaczyli ducha. Aż tak strasznie wyglądam? Ale nawet jeśli to przecież widzieli mnie wcześniej.
- Możecie na mnie tak nie patrzeć? To krępujące. - powiedziałam błagającym tonem. Na szczęście posłuchali mnie i spojrzeli na Harry'ego.
- Moglibyście zadzwonić do kogoś, żeby pojechał po mój samochód? - zapytał po chwili Harry. Od kiedy on pyta? Myślałam, że jego rozmowa z przyjaciółmi wygląda tak, że im rozkazuje. Wcześniej tak było.
- Tak. My już pójdziemy - powiedział Niall i poszedł do drzwi. Louis jeszcze podszedł do Harry'ego i powiedział coś na ucho. Loczek się uśmiechnął, a Lou wyszedł z domu. 


czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa :D