niedziela, 27 grudnia 2015

Rozdział 68 cz.1

24 grudnia...
Poprosiłam Harry'ego, żebym to ja wybrała miejsce gdzie spędzimy wigilię i święta. Zgodził się. A ja w sumie miałam w głowie pewien podstęp. Może mnie za to znienawidzić albo pokochać. Z tym to różnie bywa, więc trochę boję się jego reakcji na mój mini prezent.
Właśnie szykujemy się do wyjścia. Jestem ubrana w prześliczną sukienkę, którą dostałam od Harry'ego. Chłopak ma dobry gust jeśli chodzi o ubrania. Sama się dziwie, ale gdyby nie on, z pewnością ubrałabym jakieś stare jeansy, sweter i jakieś baletki. Jednak ten chłopak się do czegoś przydaje. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia. Byłam ubrana już w sukienkę i miałam zrobione włosy. Teraz czas na makijaż. Nie chciałam jakoś robić wyrazistego, więc postanowiłam zrobić taki bardziej delikatny. Do mojego dzisiejszego stroju miałam buty na obcasie, które były po prostu boskie. Mieć takiego chłopaka to skarb.
Zrobienie makijażu zajęło mi jakieś 20 min. Ostatni raz poprawiłam włosy i wyszłam z łazienki. Harry chyba jeszcze się szykował, więc poszukałam gdzieś na dnie szuflady moje prawo jazdy, z którego swoją drogą, ani razu nie miałam szansy wykorzystać, i schowałam je do torebki. Harry nie wiedział w dalszym ciągu gdzie jedziemy, ale ja znam adres i jestem umówiona na za 4 godziny. Harry myśli, że za 2 będziemy na miejscu, ale się biedaczek zdziwi, bo droga tam potrwa jakieś 3 i pół. Mam nadzieję, że nie będzie na mnie zły.
- Harry?! Jesteś już gotowy? - zapytałam wchodząc do łazienki, w której aktualnie układał sobie włosy.
- Tak. Już momencik. - powiedział i odwrócił się w moją stronę. Jego oczy lustrowały mnie od góry do dołu. Nie odezwał się ani słowem, tylko patrzył na mnie z lekko uchylonymi ustami.
- Co? Źle wyglądam? - zapytałam z lekkim strachem. Może się rozmazałam? Albo sukienka mnie pogrubia?
- Nie! Nie... - zaciął się na moment. - Wyglądasz...wyglądasz... Wow. - zaśmiałam się na jego wyrafinowane słownictwo.
- Dziękuję. - powiedziałam z uśmiechem i podeszłam do niego. Pocałowałam go wplątując jedną z dłoni w jego włosy. Harry przytrzymał mnie w tali, a po chwili odsunęliśmy się od siebie.
- Jedźmy już - powiedział cicho, a ja kiwnęłam głową. - Oczywiście ja prowadzę, prawda? - powiedział pewnym głosem. Zaśmiałam się z jego niewiedzy.
- Oczywiście, że nie. Jeśli ty byś prowadził musiałabym ci podać adres. A to będzie moja mała niespodzianka dla ciebie. - powiedziałam tajemniczo. Usłyszałam jak chłopak westchnął i usiadł na miejscu pasażera. Ja zasiadłam na miejscy kierowcy. Aż dziwnie tu siedzieć. Ostatni raz kiedy tu siedziałam to było na egzaminie, który swoją drogą zdałam śpiewająco.
- Wyglądasz mega seksownie za kółkiem. Może częściej będziesz prowadzić? - zapytał patrząc na mnie intensywnie.
- Głupi jesteś. - powiedziałam śmiejąc się. Wyjechałam z posiadłości i ruszyłam w odpowiednim kierunku. Mam nadzieję, że Harry nie domyśli się gdzie jedziemy. Bo jak tak, to będę miała lekko mówiąc przejebane.
***

Harry chyba się nie zorientował, że jedziemy już 3 godziny, a do tego nie zorientował się gdzie jedziemy. Był zbyt zajęty zajęty dręczeniem mnie. Cały czas albo mnie łaskotał, albo łapał za kolano, żebym mnie rozproszyć. Z jednej strony byłam szczęśliwa, bo możliwe, że wszystko się uda, ale z drugiej strony bałam się coraz bardziej tego co nastąpi później.
- Harry! - krzyknęłam kiedy kolejny raz poczułam jego dłoń na moim udzie.
- O co chodzi skarbie? - zapytał z niewinnym uśmieszkiem.
- Albo przestaniesz, albo cię tu wysadzę bez telefonu, żebyś nie miał jak zadzwonić po któregoś z kumpli. - zagroziłam mu, a ten się tylko zaśmiał.
- Nie zrobiłabyś tego. - powiedział pewny siebie.
- A chcesz się przekonać? - zapytałam zerkając na niego poważnie. Mina mu zrzedła. - Tak właśnie myślałam. - powiedziałam i dodałam gazu, żeby szybciej być na miejscu. Zostało mi tylko jakieś 15 km. Harry już mnie nie zaczepiał, ale dalej gapił się na mnie jakbym była największym cudem świata. Może nim jestem? Co ja gadam? Ja? Cudem? No może troszkę, ale to jest tylko taki mini szczegół.
- Harry? Zasłoń tym oczy, okey? - powiedziałam dając mu czarny materiał. Westchnął i zawiązał sobie wokół głowy. Byliśmy już prawie na miejscu. Za jechałam na podjazd i wyszłam z samochody. Harry mimo zawiązanych oczu też wyszedł z auta. Wzięłam go za rękę i pokierowałam do drzwi. Kazałam mu ściągnąć opaskę. Szybko zapukałam zanim zorientuje się gdzie jesteśmy. Zagryzłam wargę i spojrzałam niepewnie na chłopaka. Spojrzał na mnie zszokowany. Miał strach w oczach.
Po chwili drzwi otworzyła nam kobieta w wieku około 40 lat.

sobota, 26 grudnia 2015

Rozdział 64 cz.1

Wspomnienia ze wczoraj wróciły. Nie to, że nie pamiętałam, po prostu miałam małe problemy z przypomnieniem sobie.
- Ale to się da szybko wyjaśnić. - powiedziałam szybko.
- No jak? - zapytał Harry z uniesionymi brwiami.
- Na swoje usprawiedliwienie mam to, że byłam wtedy po 5 drinkach. - szybko zaznaczyłam.
- Dziewczyno! Całowałaś się z laską! - krzyknął głośno Harry. Nie wiedziałam czy się bać czy co robić. Zamknęłam oczy i się skuliłam lekko czekając na jego kolejny wybuch. - Wiesz jakie to podniecające?! - spojrzałam na niego zszokowana. Nie podejrzewałam takiego odwrotu sprawy.
- Co? - zapytałam w nie małym szoku. Myślałam, że będzie na mnie zły. W końcu całowałam się z kimś innym niż on.
- Musisz kiedyś to zrobić przy mnie. - powiedział poważnie. Jego reakcja dla mnie była dziwna. Naprawdę się tego nie spodziewałam.
- Sory, ale to tylko po dużej ilości alkoholu. A nie mam zamiaru już, aż tak dużo pić, więc nie licz na to. - mój głos też był poważny. Nie miałam zamiaru się znowu z nią całować. Chyba ich całkiem pogrzało.
- Gdyby moja dziewczyna się całowała z inną... - rozmarzył się Zayn. Wszyscy na niego spojrzeli. On ma dziewczynę? Od kiedy?
- Ej! Czemu mi nie powiedziałeś?! - zapytałam z pretensjami. Oczywiście pretensje na niby, ale jednak jakieś.
- Sam nie byłem pewien, to co miałem mówić? - zaczął się bronić.
- A fajna chociaż? Ładna? Miła? Jak wygląda? Macie wspólne tematy? Mów! - byłam lekko mówiąc podjarana.
- Jest śliczna. Najpiękniejsza jaką widziałem - powiedział rozmarzony i spojrzał na mnie. - Ty też oczywiście jesteś śliczna, ale ona... Jak ją zobaczyłem to jakbym widział anioła. Miała wtedy białą sukienkę, blond falowane włosy. Jechała wtedy rowerem i jakiś koleś na nią wpadł. Przewróciła się, więc jej pomogłem. Ma na imię Perrie. - powiedział, a ja byłam zaczarowana tym jak o niej mówi.
- Chcę ją poznać! Kiedy będę mogła ją poznać? - zapytała jeszcze bardziej podekscytowana.
- Mogę ją wziąć dzisiaj na walkę. Jeśli chcesz, oczywiście. - zaproponował.
- Jasne, że chcę! - powiedziałam szybko.
***
Postanowiłam nie zmieniać swojego stroju. Nie jest w sumie taki zły. Pomalowałam tylko usta czerwoną pomadką i byłam gotowa. Nie mogłam się doczekać, żeby poznać nową dziewczynę Zayna. Byłam ciekawa jaka jest, jak wygląda.
Zeszłam na dół gdzie siedział przy kawie Harry. Usiadłam obok niego i przytuliłam się do jego ramienia. Podniósł rękę, którą trzymałam go za rękę i pocałował. Uśmiechnęłam się lekko.
- Kocham cię. - usłyszałam jego głos.
- Ja ciebie też. - powiedziałam szeptem.
- Ty mnie też co? - dopytał z uśmiechem.
- Kocham Cię. - powiedziałam i podniosłam twarz do niego. Cmoknęłam go w usta.
- Jakie jest twoje największe marzenie? - zapytał po chwili i spojrzał na mnie, próbują wyczytać coś z moich oczu.
- Zawsze marzyłam o tym, żeby zostać piosenkarką, ewentualnie aktorką - powiedziałam zgodnie z prawdą. - Niestety to się nigdy nie spełni, a za marzenia się nie kara. - powiedziałam z uśmiechem.
- Zaśpiewaj mi coś. - powiedział poważnie.
- Nie. - powiedziałam szybko. Wstydziłam się trochę.
- Proszę. Zaśpiewam z tobą. - namawiał. To on potrafi śpiewać? W sumie mogę zaśpiewać. Co mi szkodzi. To tylko Harry... albo aż Harry. Zaczęłam śpiewać piosenkę Taylor Swift - I knew you were trouble. Harry wpatrywał się we mnie jak w obrazek, a ja czekałam, aż w końcu zacznie śpiewać. Byłam tego ciekawa. Kiedy dołączył się w drugiej zwrotce to mnie zatkało. Śpiewał cudownie. Patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami. Teraz nie mogłam z siebie wydusić żadnego słowa. Po prostu to było takie piękne... 
Po skończeniu piosenki nie wytrzymałam. 
- Gdzie ty się nauczyłeś tak śpiewać? To było cudowne. - Miałam łzy w oczach. Harry uśmiechnął się i przytulił mnie.
- Nie płacz. Proszę. - Powiedział przytulając mnie.
- Będziesz mi śpiewał na dobranoc. - Powiedziałam poważnie. 
- Dobrze, ale teraz przydałoby się gdybyśmy już wyszli. Nie chcę się spóźnić. - Powiedział, a ja kiwnęłam głową i wyszliśmy. Strasznie się bałam, że coś pójdzie źle i Harry tym razem przegra. Nie chciałam, żeby w ogóle szedł się bić, ale wiem, ze to jego praca, więc musiałam to znosić. Dostaje mnóstwo pieniędzy za to, ludzie po prostu kochają te walki, ale nie rozumiem czemu. Ja nienawidzę patrzeć jak komuś staję się krzywda, ale najwidoczniej jestem odmiennością. A odmienność powinno się szanować. Jestem tylko ciekawa ile to potrwa. Jak długo Harry będzie się bił za pieniądze. A kiedy przestanie to jestem ciekawa jaką pracę będzie miał. Na pewno nie będzie to przedszkolanka. Ta praca potrzebuje cech, które są całkowitym przeciwieństwem do jego charakteru.
Spojrzałam na Loczka, który prowadził swojego Range Rovera. Był skupiony na drodze. Ciekawe co teraz myśli. Chciałabym mieć taki dar czytania ludziom w myślach. Gdyby ktoś inny miał taki dar to spaliłabym się ze wstydu, gdyby czytał moje myśli. Niektóre z nich są naprawdę głupie albo po prostu osobiste.
 

czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D


sobota, 19 grudnia 2015

Rozdział 63

Minimum 1 komentarz = nowy rozdział

- Josh. - tylko tyle zdołałam z siebie wydusić. To nie możliwe, że ona chodzi własnie z nim!
- Kogo my tu mamy... - jego głos sprawiał, że irytacja i gniew do tej osoby wzrasta. Nie było mi już smutno. Teraz byłam po prostu wściekła. - Veronica. Dawno się nie widzieliśmy. - miałam ochotę zetrzeć z ust ten jego uśmieszek.
- A jednak zbyt krótko. - powiedziałam wstając i podchodząc do niego.
- Tak samo piękna jak tamtego dnia. - zakręcił sobie moje włosy w okół palca. Każdy patrzył na nas zdziwieni. Nie wiedzieli o co chodzi.
- Odwał się ode mnie. Jakbyś już zapomniał masz dziewczynę. - warknęłam stojąc jakieś pół metra od niego.
- Powiem ci coś - przybliżył się do mnie. - Jestem z nią tylko i wyłącznie dla seksu. - usłyszałam jego głos przy moim uchu. Od razu kiedy się odsunął ode mnie, moja pięść wylądowała na jego twarzy, mówiąc szczególniej, na nosie, z którego niemal od razu polała się krew. Usłyszałam krzyk Caroline, ale zignorowałam go.
- Dupek, zawsze będzie dupkiem. - powiedziałam patrząc mu prosto w oczy. Nie minęła chwilę,a  wylądowałam na ścianie przygnieciona przez Josha. Kątem oka widziałam jak Lou pociesza Caroline, która płakała, a Niall ruszył w naszym kierunku, ale zatrzymałam go wzrokiem. Stał obok, ale był w gotowości, więc czułam się bezpieczniej, mimo, że ja chciałam mu wygarnąć. - I co? Uderzysz mnie? To jest miejsce publiczne jakbyś nie wiedział. - zadrwiłam z niego.
- Mam to w dupie. Myśli, że ty jesteś jakaś święta? - jego śmiech zaczął mnie jeszcze bardziej wkurzać. - Taka święta, że pieprzy z Stylesem. - tym razem on zadrwił ze mnie, mimo, że to nie była prawda. Wkurzona zgięłam nogę w kolanie tak, że trafiłam w jego czuły punkt.
- Dla twojej wiadomości nie spałam z nim. Najpierw sprawdź prawdziwość plotek, a później je wykorzystuj. - byłam wkurzona. Josh podniósł się do pionu, a kiedy wymierzył mi cios, ja się szybko schyliłam i uderzyłam go szybko w brzuch.
- Jesteś nikim innym jak dziwką. - usłyszałam jego głos.
- Radzę ci stąd wyjść. - powiedziałam mając ochotę go jeszcze raz uderzyć.
- Myślę, że to dobra rada. - usłyszałam głos Nialla, a po chwili już go wyprowadzał z loży. Po chwili wrócił do nas. Podeszłam do Caro. 
- Przepraszam cię. - powiedziałam płaczliwym lekko głosem.
- To nie twoja wina - powiedziała podnosząc na mnie wzrok. Jej głos się strasznie łamał. - To on jest dupkiem, nie ty. - dodała po chwili. Mimo wszystko, lekko się uśmiechnęłam. Lou odstąpił mi na chwilę miejsce i to ja ją przytuliłam. Miałam wrażenie, że to moja wina. No, bo w końcu gdybym się nie zgodziła wtedy na tą imprezę, nie spotkałabym Harry'ego i wszystko byłoby jak wcześniej. Chociaż z drugiej strony wtedy byłabym z największym sukinsynem na świecie, który mnie zdradza. A jeśli bym z nim zerwała i on poszedłby do Caroline, to ona nie dowiedziałaby się jaki tak naprawdę jest Josh.
Odsunęłam się od dziewczyny, a do loży wpadł Harry. Zaczął się rozglądać po wszystkich, aż natknął się na mnie. Szybko do mnie podszedł i mnie przytulił. Ja nie miałam zamiaru odwzajemniać tego. Stałam obojętnie w jego ramionach.
- Nic ci nie zrobił? Uderzył cię? Dotykał? - pytał oglądając mnie od stóp do głów. Ja starałam się unikać jego wzroku, więc spojrzałam na Caroline, po której nie było już praktycznie widać, że płakała. Nawet uśmiechnęła się do Louisa.
Harry poinformował resztę, że my się zbieramy i zaczął kierować się do wyjścia. Szłam zaraz za nim z trzymaną przez niego moją ręką.
***
Zatrzymaliśmy się pod jego domem. Nie patrząc na niego wysiadłam szybko z samochodu. Warto dodać, że podczas drogi w ogóle się do siebie nie odzywaliśmy. Niech nie myśli, że tak łatwo odpuszczę. Dzisiaj znowu się go bałam! Nigdy wcześniej się nie bałam, a dzisiaj tak! No może przesadziła bo na początku naszej znajomości się go bałam. Bałam się wtedy do niego odezwać, ale to było tylko dla tego, że go nie znałam. No, bo kto by się nie bał faceta, którego wszyscy w mieście się boją?! Wystarczyło, że się odezwie do kogoś, a rozmówca był cały blady i chciał stamtąd uciec. Ja w sumie próbowałam uciec, ale jakoś dziwnym trafem zawsze wpadaliśmy na siebie, a jak rzuciłam się w bieg to zawsze mnie doganiał. Trzeba pomyśleć nad poprawą mojej kondycji. No, ale mniejsza z tym.
Kiedy weszliśmy do środka, miałam ochotę pójść wziąć zimny prysznic i położyć się spać. Szybko ściągnęłam swoje buty i ruszyłam w stronę schodów. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym się nie potknęła o własne nogi. Mimo, że większość alkoholu wyparowała, to jednak jakaś część jeszcze została.
Usłyszałam śmiech za sobą. Odwróciłam się w stronę Harry'ego i rzuciłam mu mordercze spojrzenie. Weszłam po schodach na górę i do pokoju. Z szafy wyciągnęłam bieliznę i koszulkę Harry'ego, którą mu kiedyś zabrałam. Nie powiem, było ciężko, bo to jedna z jego ulubionych, ale też mi się coś należy z życia, a w niej się wygodnie śpi, więc sobie wzięłam.
Szybko wtargnęłam do łazienki, gdzie wzięłam zimny prysznic, który mam nadzieję, że mi pomoże i nie będę miała kaca mordercy rano. Wyszłam z łazienki, a w pokoju już był Harry w samych bokserkach. Położyłam się na mojej połówce łóżka, nakrywając się trochę kołdrą. Kiedy poczułam, że on też się położył, to odwróciłam się do niego plecami. Chłopka przysnął mnie do siebie i zrobił ze mnie małą łyżeczkę. Lubiłam tak leżeć. Czułam się wtedy najbezpieczniej. Cały świat mógłby się walić, a ja w jego ramionach czułabym się bezpiecznie.  
***
- Veronica - Mój piękny sen został brutalnie przerwany Przez rękę Harry'ego, która zaczęła mną trząść. Mruknęłam niezadowolona. Nie chciałam jeszcze wstawać, a do tego strasznie bolała mnie głowa. Zakryłam głowę poduszką. Niestety kołdra, którą byłam nakryta odleciała na drugi koniec pokoju. Przeszedł mnie niepszyjemny dreszcz. Czemu on musi być taki brutalny? Skuliłam szybko nogi, żeby zatrzymać choć trochę ciepła, ale Harry znów zaczął coś do mnie mówić. Ściągnęłam więc poduszkę i spojrzałam na niego z wściekłą twarzą. 
- Możesz mi powiedzieć, co jest tak ważne, że budzisz mnie z rana? - Zapytałam, a po chwili jęknęłam z bólu. Głowa mi wręcz pulsowała.
- Zrobiłem ci śniadanie i chciałem przeprosić za wczoraj. Naprawdę nie chciałem cię tak wystraszyć. Po prostu byłem zbyt zajęty tym, że nie chcę by jakiś koleś się do ciebie kleił. - Wybaczyć mu czy nie? Spójrzałam na tace z jedzeniem, gdzie były naleśniki z serem, herbata i tabletki na ból głowy, oraz pełną butelka wody.
- Wybaczam, ale mogę już zjeść? - Zapytałam i chwyciłam tacę z jedzeniem. Usłyszałam jego śmiech. Usiadł obok mnie, a ja łyknęłam dwie tabletki i wypiłam sporą ilość wody, a następnie zabrałam się za jedzenie.
- Za godzinę przyjdą chłopaki. - powiedział na co kiwnęłam głową. Skończyłam jeść i poszłam ubrać się jakieś normalne ciuchy, czyli w sumie były to jasne jeansy z dziurami na kolanach i czarna bokserka. Szybko się ogarnęłam i zeszłam na dół. Jak się okazało chłopaki już byli.
- Cześć Veronica. - usłyszałam głos Nialla. 
- Cześć. - Odpowiedziałam. 
- A właśnie!  Hazz chcesz zobaczyć jaką masz dziką dziewczynę? - Usłyszałam głos Louisa, przez co zachłysnęłam się powietrzem. 
- O czym ty mówisz? - Zapytał zaciekawiony Harry. Lou poszukał czegoś w telefonie i pokazał Harry'emu. Też spojrzałam, bo nie wiedziałam o co chodzi. Kiedy zobaczyłam filmik jak się całuję z Caroline spaliłam buraka. 
 
czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D


sobota, 28 listopada 2015

Rozdział 62

NOTKA POD ROZDZIAŁEM!!!!


OCZAMI VERONICA'I
- Nie ma szans, żeby tak poszła! Idziemy na imprezę, a nie do kościoła, Harry! - krzyczałam kiedy zobaczyłam strój jaki wybrał mi mój chłopak. On jest chyba nie poważny, że ja tak wyjdę. Pogięło go całkiem. Tak to ja mogę iść na spotkanie z babcią w kościele, ale nie na imprezę.
- Ale przecież te ubrania są okey! - będzie się teraz ze mną kłócił. Czy on jest normalny.
- Dobrze, ale nie idziemy do kościoła! - Veronica, proszę cię nie denerwuj mnie. - Jego ton głosu niczym nie przypominał oazy spokoju, ale nie chciałam dać za wygraną.
- Ja mam nie denerwować ciebie?! Ja? Ciebie?! Na głowę upadłeś czy jak? Nie ja mam problem tylko ty, więc daj se - nie dał mi dokończyć, bo zostałam rzucona o ścianę. Syknęłam z bólu, bo dosyć mocno uderzyłam w ścianę. Chciałam odejść, ale uniemożliwiły mi to ramiona Harry'ego po obu stronach mojej głowy. Spojrzałam na jego twarz. Jedyne co teraz mogłam zobaczyć to furia w jego oczach. Zaczęłam się go bać. Zaczęłam bać się Harry'ego. Nie wiedziałam czego się po nim spodziewać. Nigdy go takiego nie widziałam. Na początku naszej znajomości bałam się go mniej niż teraz. A wtedy bałam się nawet odezwać. - Harry... - Starałam się, żeby mój głos brzmiał w miarę opanowanie, ale to co wyszło z moich ust brzmiało bardziej jak płaczliwie, trzęsący się głos.
- Nienawidzę jak ktoś mi się sprzeciwia, więc lepiej daruj sobie i mnie słuchaj. Ubierzesz to co ja ci wybiorę i grzecznie pójdziesz ze mną na imprezę. - w jego głosie nie usłyszałam nawet procenta miłego tonu. Do moich oczu napłynęły łzy.  Nie chciałam żeby wyleciały, więc zamrugałam kilka razy.
- D..dobrze. - powiedziałam trzęsącym się głosem. Harry odsunął się ode mnie, a ja wzięłam szybko ubrania i weszłam do łazienki. Kilka łez spłynęło po mojej twarzy, więc musiałam poprawić trochę makijaż. Ubrałam się w jego strój, rozczesałam włosy i wyszłam z pokoju. Harry'ego nie było w nim. Wzięłam wszystko co mi potrzebne i zeszłam gdzie czekał na mnie chłopak z kluczykami w dłoni. Unikałam jego wzroku. Bałam się na niego spojrzeć, więc mój wzrok był cały czas utkwiony w moich dłoniach. Czemu on taki jest? Nigdy na mnie tak nie krzyczał. Nie wiem co w niego wstąpiło.
***
Weszliśmy do klubu pełnego młodych ludzi. Mimo, że nie miałam ochoty przebywać blisko Harry'ego w tym momencie, to było to najlepsze rozwiązanie na dany moment. Czułam się skrępowana. Wszyscy na mnie patrzyli. N szczęście szybko znaleźliśmy się w loży gdzie byli przyjaciele Harry'ego. Przywitałam się z nimi nakładając na twarz sztuczny uśmiech. Usiadłam między Harrym, a Liamem.
- Dlaczego się tak ubrałaś? Myślałam, że wiesz co to znaczy impreza. - Usłyszałam głos Caroline. Tymi słowami mnie zawstydziła. Ja wiem jak się ubrać na imprezę, ale Harry tego nie wie. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Na ułamek sekundy spojrzałam na chłopaka siedzącego po mojej lewej stronie. Posyłał mi ostrzegawcze spojrzenie.
- Jakoś tak wyszło. - Powiedziałam i wymusiłam uśmiech chociaż za dobrze mi to nie wyszło.
- Okey. To kto chce drinka? - zapytała Caroline wstając z swojego miejsca.
- Pójdę z tobą. - Szybko zaoferowałam. Nie chciałam siedzieć koło Harry'ego, który cały czas bacznie mnie obserwuje i którego w tym momencie się boję. Nie wiem czego się po nim spodziewać, więc wolę iść z nią.
Każdy zamówił sobie jakiego drinka chcę, a ja z Caroline poszłyśmy do baru.
- To nie ty wybierałaś te ciuchy, prawda? - Usłyszałam głos dziewczyny. Miałam nadzieję, że o to nie zapyta. Nie wiem co jej odpowiedzieć.
- Nie chcę o tym rozmawiać. - szybko zbyłam temat.
- Okey. Nie chcesz ze mną rozmawiać to nie, ale chodź ze mną na chwilę do toalety. - powiedziała i pociągnęłam mnie w stronę łazienki. Zamknęła drzwi i popatrzyła przez chwilę na mnie. Miałam na sobie szarą sukienkę do ziemi na krótki rękaw i buty na nie za wysokim obcasie. Carolien wyglądała jakby się nad czymś zastanawiała. Po chwili dół mojej sukienki został rozerwany.
- Co ty robisz?! - Wydarłam się. Teraz sukienka sięgała mi nie do kostek, ale do połowy ud.
- O wiele lepiej - jej satysfakcja na twarzy mnie przerażała. - A jednak trzeba coś jeszcze dodać. - Powiedziała i wyciągnęła z swojej torebki czerwoną szminkę i pomalowała mi usta. Rozczochrała mi jeszcze trochę włosy i uśmiechnęła się kierując mnie w stronę lustra. Muszę przyznać, że teraz jakoś wyglądałam. To znaczy Caroline podarła moją sukienkę, ale wiedziała co robi. Teraz wyglądam o wiele lepiej niż wcześniej. Podziękowałam jej i ruszyłyśmy w stronę baru. Zamówiłyśmy dla siebie mocne drinki i to co chcieli chłopcy. Liam i Harry nie chcieli alkoholu, więc zamówiłyśmy im cole. Wróciłyśmy do naszej loży i postawiłyśmy drinki na stolik. Wszyscy patrzyli na mnie z szeroko otwartymi oczami lustrując mój wygląd. Usiadłam na swoim poprzednim miejscu i wzięłam duży łyk mojego drinka. W gardle natychmiast poczułam pieczenie, ale zignorowałam je.
- Muszę z tobą porozmawiać - usłyszałam warknięcie Harry'ego do ucha. Wstał szarpiąc mnie za ramię, więc byłam zmuszona wstać. Zaczął mnie prowadzić w stronę toalet. - Jak ty wyglądasz! - wydarł się na mnie.
- T..to Caroline zrobiła. Nawet się nie zorientowałam kiedy porwała mi tą sukienkę. Przysięgam. - Mój głos był bliski płaczu. Bałam się nawet tego, że może mnie uderzyć. Nigdy taki nie był wobec mnie, więc mogę się spodziewać wszystkiego.
- Teraz zwalasz na Caroline? Jesteś żałosna. - po tych słowach szybko go odepchnęłam i wróciłam to loży. Wypiłam całego drinka duszkiem i zeszłam na dół gdzie ludzie tańczyli. Zamówiłam kolejnego drinka, tym razem był on jeszcze mocniejszy niż poprzedni. Nie wiem jak ja wrócę do domu. Nie mam zamiaru wracać z Harrym, a na taksówkę jeśli będę tak dalej piła to mi zabraknie.
***
Jestem już po piątym drinku i mogę stwierdzić, że jestem pijana i ledwo utrzymuję się na nogach. Siedziałam sama, ale nie miałam zamiaru stąd iść. Przez jakiś czas była ze mną Caroline i gadałyśmy, ale po jakimś czasie porwał ją, nie powiem, ale był mega przystojny. Ta to zawsze wie kogo schwytać w sidła. Przez dwa drinki siedziałam sama.
Dopiłam swojego drinka, a obok mnie zjawiła się dziewczyna.
- Idziemy tańczyć! - Krzyknęła radośnie. Nie sprzeciwiałam się jej, bo w sumie to jest impreza, trzeba szaleć! Ruszyłam za nią i będąc na środku zaczęłyśmy tańczyć. Całkowicie oddałam się muzyce i miałam wrażenie, że wszyscy na mnie patrząc. I kiedy otworzyłam oczy całkowicie miałam racje. Cała płeć męska, ale nie tylko, patrzyła tylko na nas. Uśmiechnęłam się sama do siebie, a później położyłam ręce na ramionach Caroline. Ona się tylko uśmiechnęła i przybliżyła się do mnie. Nawet nie wiem kiedy zaczęłyśmy się całować. Nigdy bym nie pomyślała, że będę się całować z dziewczyną, ale jak widać wszystko jest możliwe.
Całowałyśmy się dość długo. A razem z muzyką mogłyśmy usłyszeć również gwizdy i oklaski.  Tańczyłyśmy dalej nie zwracając uwagi na innych. Co chwilę podchodzili do nas mężczyźni, ale my super laski każdego odsyłałyśmy. Miałyśmy siebie, po co nam faceci. Po pół godzinie jednak stwierdziłyśmy, że nogi nas już bolą i wróciłyśmy do loży, gdzie zastałyśmy tylko Nialla i Louisa. Obaj patrzyli na nas z szeroko otwartymi oczami.
- Ciebie Caroline to jeszcze zrozumie, ale ty Veronica? Orgazmu można dostać patrząc na was! - krzyknął w sumie radośnie. Zaśmiałam się z ich miny.
- Wiesz... Ma się to coś. - powiedziałam i wyciągnęłam rękę po drinka Nialla.
- Tobie alkoholu już starczy na dziś. - powiedział, a ja zrobiłam minkę smutnego pieska i oparłam się o kanapę.
- Ale naprawdę. Nie spodziewałem się tego po tobie.. To było takie...WOW! - uśmiechnęłam się na słowa Louisa. Drzwi od loży się otworzyły.
- O właśnie! Poznajcie mojego nowego chłopaka! - usłyszałam radosny głos dziewczyny i spojrzałam na mężczyznę. Mój umysł od razu wytrzeźwiał.
- Josh...

czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D

Postanowiłam, że następny rozdział nie pojawi się póki pod rozdziałem nie będzie chociaż jednego komentarza. Jeśli nie komentujecie nie wiem czy wam się podoba czy coś zmienić, czy w ogóle czytacie moje opowiadanie. 



piątek, 20 listopada 2015

Rozdział 61

Poczułam łaskotanie na moim policzku. Czyjaś reką zjeżdżała coraz niżej wzdłuż ramienia. Przyjemne ciarki przechodziły przez moje ciało, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Zamruczałam jak kot i wtuliłam się w poduszkę. Mimo przyjemnego dotyku chciałam jeszcze spać. Usłyszałam cichy śmiech.
- Czas wstawać, kochanie - usłyszałam ochrypnięty głos chłopaka. - Ja idę zrobić śniadanie, a ty się ogarnij. - Powiedział i usłyszałam tylko kroki i zamykanie drzwi. Nie chciało mi się wstawać. Mimo, że Harry poszedł zrobić mi śniadanie to było mi ciężko. Jednak postanowiłam wstać. Podniosłam sie na łokciach i rozejrzałam po pokoju. Westchnęłam i ściągnęłam z siebie kołdrę. Tym razem przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Wstałam i podeszłam do okna, żeby wpuścić do pokoju trochę powietrza. Świeżego powietrza, bo to co tu jest... Daleko od świeżości. Otworzyłam okno na oścież i wychyliłam się. Świeże powietrze to coś czego potrzebowałam. Chwilę postałam przy oknie i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej jasne jeansy, czystą bieliznę i znów sięgnęłam do szafki Harry'ego. Lubię chodzić w jego koszulkach, więc czemu nie? Wyciągnęłam z szafki czarną koszulkę z napisem "Hipsta Please" i ruszyłam do łazienki. Odświeżyłam się i zeszłam na dół tak jak prosił mnie Harry. Jestem ciekawa co zrobił na sniadanie. W sumie mam ochotę na coś na słono, a jak będzie na słodko też nic sie nie stanie. Powoli schodziłam po schodach, aż usłyszałam czyjś śpiew. Zatrzymałam się. Wiedziałam, że to Harry. Miał talent jeśli chodzi o śpiew. Nie stałam długo. Mój brzuch zaczął domagać się jedzenia, więc zeskoczyłam z ostatnich schodów i weszłam do środka. Harry stał do mnie tyłem, więc podeszłam do niego i wtuliłam się w jego plecy.
- Dzień Dobry - powiedziałam z uśmiechem.  - Co robisz? - Zapytałam odsuwając się od chłopaka.
- Omleta - powiedział pilnując, żeby się nie spalił. - Zaraz będzie gotowy. - Powiedział i cmoknął mnie w policzek. Usiadłam na krześle przy stole. Chyba przyzwyczaję się do tego, że wszystko mam dawane pod nos. Kiedy dostałam talerz ze śniadaniem od razu zaczęłam jeść. Było przepyszne. Po zjedzeniu wstałam od stołu i odłożyłam talerz do zlewu.
***
Za dwie godziny mamy wychodzić do klubu, więc postanowiłam się szykować. Wzięłam jakieś ciuchy na teraz i skierowałam się do łazienki. Na łóżku leżał Harry z telefonem w ręku.
- Może powtórka z wczoraj? - Zapytał z zadziornym uśmiechem. Od razu spaliłam buraka na wspomnienie z wczoraj. Odwróciłam się do drzwi i otworzyłam je.
- Dzisiaj chyba podziękuję. - Powiedziałam przed wejściem i zamknięciem się w łazience.  Upewniłam się, że są zamknięte, żeby tym razem Harry mi nie wszedł. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Tym razem postanowiłam, że będę słuchać czy ktoś przypadkiem nie wchodzi do łazienki.
- Mam wejść?! - Usłyszałam jego krzyk. Byłam pewna, że na jego twarzy widnieje ten chytry uśmieszek.
- Tylko spróbuj, a będziesz mógł pożegnać się ze swoim kolegą! - Krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam, żeby mnie usłyszałam.  - Nie odważysz się. - W jego głosie już była nutka strachu i na pewno nie było śladu po uśmiechu.
- Chcesz się założyć? - Teraz na mojej twarzy był uśmiech. Mimo wody płynącej po moim ciele i zakłócającej dźwięki, słyszałam wszystko co się dzieję za drzwiami. No... W miarę moich możliwości.
- Tą bitwę wygrałaś, ale nie licz, że później odpuszczę. - To było ostatnie co usłyszałam. Uśmiechnęłam się zwycięsko.

OCZAMI HARRY'EGO
Podczas kiedy Veronica brała prysznic, ja postanowiłem zadzwonić do Louisa.
- Halo?- usłyszałem głos mojego przyjaciela.
- Idziecie dzisiaj do klubu, nie? - Zapytałem. Mimo, że pytałem go o to wczoraj to mógł się rozmyślić.
- Tak. A będzie Caroline? - On się w niej zakochał czy jak?
- Ta... Będzie z jakimś fagasem. Nie licz na to, że znów będziesz ją pieprzyć. - Powiedziałem na co prychnął.
- Zawsze mi ulegnie. - Powiedział dumnym głosem.
- Ty chyba nie rozumiesz. Człowieku ona ma chłopaka z dobrej rodziny, skończyła z dawaniem dupy na prawo i lewo. - Powiedziałem po chwili.
- Ona nie dawała kurwa dupy na prawo i lewo. Nie była jakąś pierdoloną dziwką. - warknął na mnie.
- Okey, okey. Nic nie mówiłem - Powiedziałem podnosząc rękę w geście obronnym. Wiem, że tego nie widzi, ale to taki odruch. Usłyszałem jak Veronica wychodzi z łazienki. - ja kończę. Właśnie wyszła z łazienki. Nara. - Powiedziałem i nie czekając na jego odpowiedź rozlączyłem się. Szybko ruszyłem w stronę sypialni gdzie znajdowała się Veronica. Uśmiechnąłem się na jej widok w krótkiej czarnej sukience z dużym dekoltem. W tym momencie miałem ochotę zerwać z niej tą sukienkę i pieprzyć ją do rana. Moje oczy błądziły po jej odsłoniętym ciele. Była taka piękna... i tylko moja. Kiedy spojrzałem w górę zauważyłem na jej policzkach rumieniec. I to nie był makijaż. Zawstydzona wyglądała uroczo. Unikała mojego wzroku. Jak ja ją kocham. Spojrzałem jeszcze raz na jej ciało. Stop! Przecież idziemy na imprezę gdzie będzie pełno facetów. Ona nie może tak iść! Nikt nie może jej zobaczyć w tej sukience.
- Masz się przebrać. - Powiedziałem stanowczo, patrząc jej w oczy.
- Czemu? Nie podoba ci sie? - Zapytała cicho, z niepewnością w głosie.
- Podoba? To mało powiedziane. Ale będzie się też podobać innym facetom. - usiadłem na łóżku i potarłem dłońmi twarz.
- Nie ufasz mi? - Zapytała z nutką smutku.
- Ufam tobie. To im nie ufam - wstałem z łóżka i podszedłem do Veronica'i - Nie chcę, żeby ktoś cie mi zabrał. I nie chcę, żeby ktoś ci zrobił krzywdę. - Powiedziałem i przytuliłem ją do siebie. Może to zabrzmi dziwnie, ale przy niej czuję się bezpiecznie. Jak przy nikim innym. Mogłoby być wokół mnie milion policjantów, żołnierzy czy Bóg wie kogo, a przy niej i tak czułbym się bezpieczniej.
Sięgała mi do ramienia i zaczynałem myśleć, że wygląda to słodko. Coś się ze mną stało odkąd ją poznałem. I myślę, że zaczynam zmieniać się na lepsze. Może niektórzy uznają mnie za mięczaka, ale jestem taki tylko przy niej. Jeśli ktoś jej coś zrobi, obudzi się moja poprzednia osobą i nie będzie miał miłych wspomniem ze mną. To mogę obiecać.
- Nikt ci mnie nie zabierze - Powiedziała szeptem. - Obiecuję.
Cmoknąłem ją w czubek głowy.
- Dziękuję - powiedziałem dalej tuląc się - za wszystko. - Dodałem i odsunąłem się od Veronica'i.
- Też ci dziękuję. - Powiedziała z uśmiechem, który sprawił, że też zaczęłam się uśmiechać.
- Ale i tak masz się przebrać. - Stwierdziłem stanowczo.
- To mi coś wybierz jak jesteś taki mądry. - Założyła ręce na piersi. Uśmiechnąłem się z wyższością i podszedłem do szafy gdzie były jej ubrania. 

czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D

czwartek, 12 listopada 2015

Rozdział 60

Doszliśmy do domu jakoś po 3. Byłam już naprawdę głodna, więc od razu kazałam zrobić Harry'emu zamówienie. Ja natomiast postanowiłam zrobić sobie i Harry'emu herbatę z cytryną. Może się mu przydać. W końcu w połowie drogie oddał mi swoją kurtkę. Nastawiłam czajnik i przygotowałam herbatę do zalania. Harry wrócił do kuchni chowając telefon i podchodząc do mnie. Objął mnie od tyłu i cmoknął w czubek głowy.
- Za jakieś pół godziny przyjadą. - Powiedział i odsunął się ode mnie. Oparł się o blat, a ja w tym czasie zalałam herbatę. Zamieszałam i podałam mu jedną. Podziękował i skierowaliśmy się w stronę salonu. Usiadłam na kanapie i upiłam łyk gorącej herbaty. Oczywiście poparzyłam się w język. Harry śmiał się ze mnie kiedy wachlowałam ręką  na język, żeby nie bolało, aż tak.
- Ha ha ha - zaśmiałam się sztucznie. - Ciekawe czy tobie byłoby do śmiechu gdybyś był na moim miejscu. -  Powiedziałam i upiłam kolejny łyk herbaty, tym razem nie parząc się w język. Może zaproszę dzisiaj Nialla? Albo Caroline? W końcu nie będę siedzieć cały czas z Harrym. Jeszcze zmienię się w aspołecznego człowieka i co wtedy...
- Wychodzimy gdzieś jutro? Jakaś impreza czy coś? - Zapytał po chwili Harry. W sumie czemu nie? Pobawię się trochę. Wypije coś.
- Jasne - powiedziałam nie patrząc na Harolda. - Bierzemy kogoś ze sobą? - Zapytałam po chwili.
- Jeśli chcesz możemy iść całą paczką. - Kiwnęłam głową. Mimo, że nie są osobami, z którymi wcześniej bym się zaprzyjaźniła to polubiłam ich. Nawet Zayna, który podał mi tą tabletkę. Wiem, że tego żałował, więc wybaczyłam mu.
***
- Harry! Idę się wykąpać! Nie szukaj mnie! - Krzyknęłam z góry. Harry był w salonie i oglądał telewizję, a że mnie to w ogóle nie interesowało postanowiłam odejść.
Wybrałam z szafki czystą bieliznę i zabrałam jedną z koszulek Harry'ego. Akurat tym razem była to zwykła biała koszulka w serek. Kocham spać w jego koszulkach. Skierowałam się do łazienki i zostawiłam ubrania na pralce. Rozebrałam się do naga i weszłam pod prysznic. Kiedy byłam pod prysznicem mogłam się odprężyć i pomyśleć o różnych rzeczach. Zawsze tak robiłam, kiedy miałam gorszy dzień albo byłam zmęczona. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się ciepłą wodą spływającą z mojego ciała. Szum wody, który teraz słyszę , uspokaja mnie, ale to nie trwa długo. Drzwi od kabiny się otworzyły, a ja zaczęłam piszczeć i starałam się zakryć jak najwięcej mojego ciała. Nie zrobił tego. Moja twarz była purpurowa, ze wstydu, ale Harry zdawał się tego nie zauważyć. Na jego twarzy widnieje łobuzerski uśmiech,  a z oczu błyskają wesołe iskierki.
- Harry, wynocha stąd! - krzyknęłam i odwróciłam się do niego tyłem.
- Nie wstydź się. Masz piękne ciało.  - powiedział oplatając moją talię swoimi ramionami. Cholera. On jest całkiem nagi. Jego ręce błądziły po moim brzuchu, a oddech był wyczuwalny tuż pod moim uchem, powodując niechciane dreszcze, biegnące wzdłuż kręgosłupa. Zamknęłam oczy i próbując pozbyć się zażenowania jakie w tym momencie czuje.
- Harry, proszę cię,  wyjdź stąd. - powiedziałam cichym drżącym głosem. Nie chciałam, żeby mnie oglądał nagą.
- Nie planuję jak na razie wyjścia. - mruknął mi do ucha zagryzając płatem. Zarumieniłam się. Mogłabym zwalić to na gorącą wodę jaka leci, ale dobrze wiadomo, że to przez Harry'ego. 
- Harry. Proszę wyjdź. Wstydzę się. - powiedziałam szeptem. 
- Jesteś piękna. Nie masz się czego wstydzić. Uwierz mi, wiem co mówię. - szepnął mi do ucha. Zagryzłam wargę i odwróciłam się do niego przodem. Od razu przycisnęłam się do jego klatki. Spojrzałam na niego z dołu. Nie patrzył na moje piersi tylko patrzył prosto w oczy. Uśmiechnęłam się do niego i stanęłam na palcach, żeby go pocałować. Całowaliśmy się dość długo, bo aż do momentu kiedy zabrakło nam powietrza. Nasze klatki piersiowej unosiły się szybko. Harry to najlepsze co mnie przytrafiło. Dzięki niemu czuję, że żyję i mam dla kogo żyć. 
- Pozwól, że cię umyję. - Powiedział szeptem. Kiwnęłam głową. Harry wziął do swojej dłoni gąbkę i nalał na nią trochę żelu pod prysznic. Co jakiś czas trafiał na taki punkt, że mnie łaskotał, więc chichotałam co chwilę. Mył mnie od góry. Zjeżdżał coraz niżej i niżej. Mój oddech przyspieszał z sekundy na sekundę. Byłam coraz bardziej podniecona, a w kabinie robiło się coraz goręcej. Harry doszedł z gąbką do mojej kobiecości, a ja wciągnęłam głośno powietrze. Harry to zauważył, bo uśmiechnął się pod nosem i nie przerywał swoich czynności. Spojrzałam na Harry'ego, który zaczął się nade mną nachylać. Pocałował mnie krótko, ale nie oddalił swojej twarzy.
- Harry... - Jęknęłam kiedy przycisnął dwa palce między moimi udami.
- Mogę? - Zapytał, a ja przez chwilę sparaliżowana nie wiedziałam co zrobić, aż w końcu kiwnęłam lekko głową. Jego palce od razu zaczęły się poruszać. Z moich ust wydostawały się coraz głośniejsze jęki kiedy włożył we mnie jeden palec i zaczął nim poruszać. Nigdy czegoś takiego nie czułam. Miałam wrażenie, że rozpływam się pod wpływem dotyku Harry'ego. Mogłoby być trzęsienie ziemi, nie zauważyłabym nawet. Jego palce zręcznie się we mnie poruszały, a ja coraz głośniej zaczęłam jęczeć. Harry było widać, że czuł satysfakcje, ze swoich czynów, a kiedy dodał kolejny palec czułam, że nie długo dojdę. 
- Harry... - Jęknęłam głośno. - Zaraz... Szybciej. - Tak naprawdę mój mózg przestał działać dobrze. Nie wiedziałam nawet jak poprawnie mówić. 
- Wedle życzenia skarbie - Powiedział i automatycznie przyspieszył swoje czyny. Byłam bliska dojścia. Harry nachylił się i zaczął mnie całować, a ja w tym czasie doszłam. - Podobało ci się? - Zapytał z uśmiechem na twarzy. Ja dalej nie mogłam złapać dobrze oddechu.
- Daj mi chwilkę. - Powiedziałam, a później usłyszałam śmiech.
- Już? Może choć już do łóżka, bo zużyjemy całą wodę. - powiedział na co kiwnęłam. Harry wyszedł pierwszy. Podał mi biały ręcznik, którym się owinęłam i sam owinął ręcznik sobie wokół bioder. Podeszłam do lustra. Na moich policzkach było widać ogromne rumieńce. Przemyłam twarz zimną wodą i spojrzałam na Harry'ego. Oplótł mnie ramionami od tyłu i spojrzał na odbicie w lustrze. Uśmiechnął się i odszedł na moment, by po chwili wrócić z  jego bluzką w dłoni. Wzięłam ją od niego i ubrałam na siebie. Ubrałam jeszcze majtki i wyszłam z łazienki. Ułożyłam się wygodnie na łóżku. Harry zgasił światło i położył się za mną przyciągając mnie do siebie. i pocałował w czubek głowy.
- Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo cię kocham, Veronica. - szepnął mi do ucha. Poczułam napływające ciepło. Słodki jest.
- A ty nawet sobie nie wyobrażasz ile dla mnie zrobiłeś, jak cię kocham i jak bardzo lubię się do ciebie przytulać. - nie mogłam być gorsza.
- Tak? To czemu to zawsze ja cię przytulam?
- A chcesz się zamienić? - zapytał podnosząc lekko. Odwróciłam się do niego z uśmiechem i kiwnęłam głową. On też się odwrócił i to ja teraz byłam tą większą łyżeczką. Harry był trochę za duży na moje krótkie ramiona, ale jakoś dałam radę.
- Tak też jest dobrze, ale chyba wolę leżeć do ciebie przodem. - powiedział i położył się na plecach. Położyłam się na jego torsie i tak poszliśmy spać, wymieniając się wcześniej słodkimi słówkami.

Czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D

Wróciłam! Mam nadzieję, że nie zapomnieliście o mnie :)
Drugą połowę pisałam przy piosence One Direction - Love You Goodbye i wszystko nagle stało się takie bardziej romantyczne <3
I tak wiem, że nie umiem pisać erotycznych momentów, ale siostra niestety się nie zgodziła, żeby mi napisać, więc musiałam jako taka napisać coś i mam nadzieję, że nic nie zawaliłam. I wiem, że trochę krótki, ale jakoś nie dałam rady dłuższego :)

środa, 9 września 2015

ZAWIESZAM

Przepraszam,ale to był ostatni rozdział przed przerwą. Zawieszam bloga na 2 miesiące. Zaczęłam nową szkoły i trzeba się dobrze uczyć, zrobić dobre wrażenie do tego mam wielkiego stresa, więc jak na razie nie mam czasu na pisanie. Przepraszam jeszcze raz. Później też nie wiem jak to publikowanie będzie wyglądało, ale jak na razie nie będę miała czasu. Przepraszam.

Rozdział 59

Wchodzę do domu Harry'ego i powolnym krokiem kieruję się w stronę salonu gdzie podejrzewam, że jest. Niestety się myliłam. Poszłam do kuchni nalać Chipowi świeżej wody. Na lodówce wisiała żółta karteczka samoprzylepna.
"Pojechałem załatwić sprawy z kolejną walką. Niedługo będę "
Westchnęłam tylko i wyjęłam z lodówki wodę dla siebie. Wiem, że to jego praca, ale nie chcę, żeby się bił. Niby wygrywa każdą walkę, ale jednak martwię się o niego. Boję się, że znajdzie się ktoś lepszy od Harry'ego i go pobije. Nie chcę tego. Już raz wrócił pobity, mimo tego, że wygrał. 
Napiłam się wody i wzięłam miskę Chipa nalewając mu wody. Pies od razu zaczął pić. Pewnie był spragniony. Uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę salonu. Może znajdę jakiś ciekawy serial czy coś. Niestety nic nie znalazłam, ale na szczęście wyłączając telewizor usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu. Wiedziałam, że to Harry. Podniosłam się z kanapy i ruszyłam w stronę przedpokoju. Uśmiech powiększył się jeszcze bardziej gdy go zobaczyłam. Podeszłam do niego i wbiłam się w jego usta. 
- Hej skarbie - usłyszałam jego ochrypnięty głos. - Jak minął ci spacer? - zapytał po chwili.
- W sumie to nie było tak źle. Spotkałam Nialla po drodze, więc nie byłam samotna - powiedziałam z uśmiechem. - Kiedy masz kolejną walkę? - zapytałam po chwili.
- Za dwa dni o 20 - powiedział ściągając buty. - Nie znam przeciwnika, ale jestem pewien, że i tak wygram. - Ta jego pewność siebie kiedyś go zgubi.
- Mogę iść z tobą? - zapytałam kiedy byliśmy już w salonie.
- Nie, to zbyt niebezpieczne. - powiedział stanowczo.
- Wiesz, że jak będę chciała to i tak pójdę, prawda? - powiedziałam pewnie.
- Nie wpuszczą cię. - spojrzałam na niego spod byka.
- Ostatnio jakoś nie miałam problemu z wejściem. Ochroniarz był na tyle miły, że mnie wpuścił. - powiedziałam słodkim głosikiem.
- Jasne, bo ci uwierzę. - prychnął.
- Nie wierzysz? To skąd niby wiedziałabym o Ashley? - zapytałam wygrywając tą bitwę.
- Dobra. Pójdziesz ze mną, ale będziesz się trzymała mnie albo kogoś z kim tam będziemy. - powiedział poważnym tonem. Uśmiechnęłam się zwycięsko i zaczęłam oglądać telewizję. Przyszedł do mnie nawet Chip, który położył się na mnie. Zaczęłam go głaskać. Mieliśmy dzisiaj porozwieszać ulotki. Pewnie zrobimy to później. Jestem ciekawa gdzie jest jego właściciel.Przecież nie może być bezpański. Jest zadbany i reaguje na swoje imię, a nawet potrafi wykonać takie komendy jak siat, leżeć i łapa. Uśmiechnęłam się do psa. Widziałam jak Harry na mnie patrzy z lekkim uśmiechem.
- Chciałbyś być na jego miejscu, nie? - powiedział i spojrzałam z uśmiechem na Harry'ego.
- Jasne. Chciałbym, żebyś drapała mnie za uchem. - powiedział z sarkazmem. Zaśmiałam się i zaczęłam go drapać za uchem. Wybuchnęliśmy śmiechem. Ja wiedziałam, że jest zazdrosny. Ale nie musi się martwić, wolę jego osobę, a nie psa. Choć muszę przyznać, że przyzwyczaiłam się do psiaka.
Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Spodziewasz się kogoś? - zapytałam opanowując się. Harry pokręcił głową. Podniosłam się z kanapy razem z Harrym i ruszyliśmy w stronę drzwi. Chip oczywiście za nami. Harry otworzył drzwi. Stały za nim dwie 13-15- letnie dziewczyny.
- Przepraszam, że przeszkadzamy. Szukamy naszego psa, wabi się Chip i - urwała na chwilę patrząc za mnie. - To on! - powiedziała uradowana dziewczyna, a pies do nich szybko podbiegł liżąc twarz jednej z dziewczyn. Uśmiechnęłam się do nich i podeszłam bliżej.
- Uważajcie na niego, żeby znowu wam nie uciekł. - powiedziałam z uśmiechem. Dziewczynki podziękowały i poszły do siebie.
- Polubiłem tego psa. - powiedział z przybitą minką. Wróciliśmy do salonu.
- To sobie kup nowego - powiedziałam siadając na kanapę. - Ale ja z nim nie wychodzę. - powiedziałam od razu.
- To już nie chcę - powiedział i się zaśmialiśmy. - Wychodzimy gdzieś dzisiaj? - zapytał po chwili.
- Jeśli dasz pomysł to jasne.
- Nie wiem. Można po prostu się przejść. - zaproponował Harry. Kiwnęłam głową.
- Okey, a kiedy wychodzimy? - zapytałam spoglądając na Harolda.
- Nawet teraz. Mam dość siedzenia w domu. - powiedział wstając. Również wstałam.
- Daj mi tylko 5 minut. Muszę się przebrać. - powiedziałam i szybko pobiegłam w stronę pokoju.
Wyciągnęłam z niej ciuchy i zaczęłam się przebierać. Ściągnęłam z siebie spodnie i bluzkę i jak najszybciej ubrałam się w przygotowane ciuchy. Kiedy się odwróciłam prawie dostałam zawału. - Jak długo tu stoisz? - zapytałam lekko przerażona.
- Tylko troszkę - powiedział niewinnie. Popatrzyłam na niego wiedząc, że kłamie. - No dobra. Wystarczająco, żeby mieć pokaz. Powiedział szeroko się uśmiechając. Moje poliki stały się czerwone. Czy on musi na mnie tak działać? 
Szybko spuściłam głowę, żeby włosy spadły mi na twarz. Jak najszybciej wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę wyjścia. 
- Idziesz?! - Krzyknęłam z dołu kiedy Harry'ego dalej nie było przy mnie. Zdążyłam ubrać buty, a Harry dopiero postanowił raczyć mnie swoją obecnością. 
- Nie to, żeby coś, ale wyglądałaś lepiej w bieliźnie. - szepnął mi do ucha i zagryzł jego płatek. Zachichotałam jak głupia blondynka i znów spaliłam buraka. Mam wrażenie, że to nie będzie dzisiaj koniec. Szybko złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę wyjścia widząc, że jest już gotowy. Jednocześnie usłyszałam jego śmiech. 
- Gdzie idziemy? - Zapytałam po chwili spaceru. Tak naprawdę szliśmy prosto przed siebie. 
- Nie wiem. Gdzie nas powieje wiatr. - wzruszył ramionami. Kiwnęłam głową i bardziej przytuliłam się do boku chłopaka. Żadne z nas się nie odzywało i chyba żadne z nas nie chciało przerywać tej ciszy. Ludzie patrzyli na nas z lekkim uśmiechem. Oczywiście znali Harry'ego, więc jednak to zdziwienie też malowało się na twarzy. Mimo później pory wciąż stała pani z kwiatami. Uśmiechnęłam się do niej, a ona dała mi kwiatka. Nie znam sie na nich, ale był śliczny. 
- Dziękuję. - Powiedziałam ciepło się uśmiechając. 
- Nie ma za co - Powiedziała również się uśmiechając. Spojrzałam na Harry'ego. Również się uśmiechał. - Harry? - powiedziałam, a chłopak spojrzał na mnie. - Ja... ja przepraszam cię za to wczoraj. Nie chciałam, naprawdę. - Powiedziałam szybko. Było mi przykro. Nie wiem jak w ogóle mogłam to powiedzieć. 
- Nic się nie stało - powiedział i pogładził mnie po ramieniu pocieszająco. - Nie zadręczaj się tym już. - Dodał po chwili. Kiwnęłam głową. 
- Wracamy? - zapytałam po chwili. Zimno mi już było. - Chodź już. Zimno mi. - Dodałam szybko. 
- Zimno ci? - zapytał choć dopiero to powiedziałam. Kiwnęłam głową.
- Harry nie. Nie chce, żeby tobie było zimno. - Powiedziałam widząc jak ściąga z siebie kurtkę. 
- Wytrzymam. Nie chcę, żebyś się przeziębiła. - Powiedział i położył mi na ramiona swoją kurtkę. Pachniała nim przez co się ucieszyłam. Ubrałam ją na siebie. Była na mnie o wiele za duża i wręcz wisiała na mnie jak worek. Ale było mi ciepło, więc nie mogę narzekać. 
- Jak wrócimy do domu zamówimy chińszczyzne? - Zapytałam będąc w połowie drogi do domu 
- Jasne. -I ruszyliśmy w ciszy. 



piątek, 28 sierpnia 2015

Rozdział 58

- Veronica! - kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam zmartwioną twarz Harry'ego. Przytulił mnie jak najbardziej do siebie. Wtuliłam się w jego tors i zaczęłam płakać. Czemu mi się to przyśniło? Czemu to musiało wrócić?
Ramiona Harry'ego ciasno trzymały mnie w objęciach. Próbował mnie uspokoić, ale mało to dawało. Z moich oczu wypływało coraz więcej łez, które spływały po torsie Harry'ego. 
- Nie zostawiaj mnie Harry. Proszę - powiedziałam płaczliwym głosem. - Przepraszam... Proszę ja nie chcę zostać sama. - powiedziałam łamiącym się od płaczu głosem. Podejrzewam, że przez ten cały czas płakałam, bo gardło mnie boli nie miłosiernie i mam ochrypły głos.
- Nie zostawię cię... Nie zostawię. - Powiedział szepcząc mi koło ucha.

OCZAMI HARRY'EGO
Veronica zaczęła się uspokajać. Cały czas ją tuliłem. Nie chciałem, żeby cierpiała. Okey. Byłem wkurzony... Choć bardziej zraniony niż wkurzony. Powiedziała o moich koszmarach jakby to było nic,  ale dobrze wie, że męczą mnie już od dawna i nie mogę przez nie spać, a ona wykorzystała to przeciwko mnie. Wiem, że nie było to celowe, ale no kurwa ja nie wypominam jej jakiego ma ojca albo, że czasem stęka przez sen, choć w pewnym sensie jest to urocze.
Spojrzałem na dziewczynę. Miała zamknięte oczy, a jej oddech stał sie równomierny. Zasnęła. Nie wiem co jej się śniło. Mam nadzieję, że się nie powtórzy. Nie chce widzieć jak płacze. Kiedyś płacz sprawiał mi radość. Czasem mam momenty, na których łapię się, że cieszę sie widząc czyjeś cierpienie, ale staram się coś z tym zrobić. Niestety cząstka mojego życia zawsze pozostanie we mnie. Dzięki Veronica'e zmieniam się na lepsze. Z jednej strony się cieszę,  ale z drugiej mam wrażenie, że staję się mięczakiem. Nie chce nim być. Chce być mężczyzną, który obroni ją przed każdym i przed wszystkim.
Dziewczyna leżała na moim torsie, wiec starałem się położyć tak, aby jej nie obudzić. Nakryłem nas oboje kołdrą. Może nie była tak duża jak ta w moim pokoju, ale wystarczająca, aby okryć nas oboje. Przytuliłem jeszcze dziewczynę do siebie i zamknąłem oczy.

OCZAMI VERONICA'I
Miałam cudowny sen... Właśnie... Miałam. Ten cudowny Chip wskoczył na nas i zaczął mnie lizać po twarzy. Harry widząc to oczywiście zaczął się śmiać, bo jak to inaczej.
- Chip! Chip przestań! Chip! -Krzyczałam próbując uchronić głowę od jego języka. Podniosłam się do pozycji siedzącej, a Chip zszedł ze mnie i zaczął kręcić się dookoła.
- Chyba chce na dwór - powiedział Harry. - Dobranoc. - dodał i okrył się kołdrą.
- Gdzie?!  Zrób mu chociaż jakąś smycz czy coś. Ja już z nim wyjdę, ale nie będę chodziła, a on wolno biegał. Jeszcze wpadnie pod samochód albo coś. - Powiedziałam poważnie. Harry ściągnął z siebie kołdrę i popatrzył na mnie. Wpatrywał się przez chwilę, a później postanowił wstać. Uśmiechnęłam się zwycięsko i poszłam do Harry'ego pokoju po swoje ubrania. Chip cały czas za mną łaził. Jak pójdę do toalety też ze mną pójdzie? Wyciągnęłam z szafy czarne jeansy i ciemnozieloną ciepłą bluzę. Weszłam do łazienki szybko zamykając drzwi, że mój cień nie wszedł za mną. Udało mi się to. Tak samo jak udało mi się w 10 wyszykować. Co prawda nie nakładałam żadnego makijażu i tylko rozczesałam włosy, ale też się liczy. Wyszłam z łazienki, a pies od razu zaczął skakać. Ciekawe czy Harry zrobił tą smycz jak go o to prosiłam. Zeszłam z nim na dół.
- Proszę. - powiedział i podał mi o dziwo normalną smycz że sklepu.
- Byłeś w sklepie? - Zapytałam zapinając Chipa na smycz.
- Nie, znalazłem ją w domu. Skąd ona się u mnie wzięła to nie mam pojęcia - powiedział kiedy się wyprostowałam. - Ale jeśli on tu narobi to ty sprzątasz. - Dodał poważnym tonem, a ja spojrzałam na psa, który ciągnął mnie do drzwi. Szybko ruszyłam w tamtą stronę i wyszłam z nim. Tylko wyszliśmy, a on już nasikał na kwiatki pod domem Harry'ego. Postanowiłam pójść z nim do parku. No, bo gdzie indziej można pójść z psem na spacer? O dziwo Chip trzymał się mojej nogi i nie ciągnął.
- Veronica! - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam biegnącego do mnie Nialla. Jego blond głowę wszędzie można poznać. Uśmiechnęłam się.
- Hej Niall - powiedziałam kiedy już podbiegł do mnie. - Co ty tu robisz? Jeszcze tak wcześnie? - zapytałam idąc dalej.
- Trzeba w końcu znaleźć jakąś prace - odpowiedział wzruszając ramionami. - Nie wiedziałem, że chcecie mieć psa. - Powiedział patrząc na mojego kumpla.
- Fajnie byłoby mieć psa, ale to nie nasz. Harry znalazł go wczoraj w salonie. Myśleliśmy, że to naprawdę kiepski włamywacz, ale okazało się, że to Chip. - zaśmiał się. Pies słysząc, swoje imię odwrócił się, a kiedy ujrzał Nialla od razu się na niego rzucił. Zaśmiałam się widząc jak Chip skacze na Nialla, który w sumie ma za swoje kiedy kucnął. Pies tak na niego skoczył, że chłopak upadł na tyłek. Zaczęłam się śmiać.
- Już!  Stop! Przestań! - Krzyczał biedny blondyn. No, ale cóż. Dzisiaj ja miałam taką pobudkę, więc nie wiem kto ma gorzej. Zaśmiałam się jeszcze raz i wzięłam go na ręce. Niall podniósł się z ziemi i otrzepał spodnie.
- Chyba się zakochał - Powiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Chyba podziękuję za taką miłość - powiedział wycierając swoją twarz.
- Proszę, proszę, proszę - usłyszałam za sobą irytujący piskliwy głos. Odwróciłam się. - Już się przestawiłaś na innego? Nie spodziewałam się tego po tobie. - Jak ja jej nienawidzę.
- Ja to nie ty Min, że latam od jednego do drugiego. - Wysyczałam.
- Nie? A Niall to co tu robi? - Czy ona jest głupia? Ale zaraz... Skąd zna Nialla? Spojrzałam na chłopak, który mrużył na nią oczy.
- Nic ci do tego Mins i lepiej stąd idź zanim komuś coś się stanie - Powiedziałam próbując się powstrzymać przed uderzeniem jej w twarz. Mins się zaśmiała i odeszła jak jej powiedziałam. - Skąd ty ją znasz? - Zapytałam się odwracając w stronę chłopaka.
- No...Em. To znaczy... - Czy on może się w końcu wysłowić?!
- Nie obrażę się. - Powiedziałam zachęcając. Popatrzył na mnie upewniając się.
- Kiedy byliśmy na imprezie Harry ją przyprowadził, a później jeszcze kilka razy ją widziałem kiedy gdzieś wszyscy wychodziliśmy. To było jakieś pół roku. - Spojrzałam zszokowana na Nialla. Wiedziałam, że z nią spał, każdy z nią spał, ale nie wiedziałam, że była z nim tak długo. To znaczy... Że była przy nim, bo wcześniej nie bawił się w coś takiego jak związek, ale jednak zabolało mnie.
- Oh - jedyne co mogłam teraz wypowiedzieć. Byłam w lekkim szoku. - Harry mi coś mówił, że się z nim "spotykała", ale myślałam, że to było raz. - Powiedziałam zgodnie z prawdą. Ruszyłam już w stronę domu, bo w sumie trochę byliśmy już na dworze, a mi się wiecznie nie chce chodzić. Następnym razem Harry wychodzi z psem. Polubiłam Chipa, ale bez przesady. Niall postanowił mnie odprowadzić. Nie sprzeciwiałam się, no bo samej mi się iść nie chce. A tego głupka lubię, więc czemu nie. Przez całą drogę opowiadał jakieś śmieszne historię ze swojego życia i stwierdzam, że dużo się w nim działo.
czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D


czwartek, 20 sierpnia 2015

Rozdział 57

Caroline po tym jak starałam się uświadomić jej, że jest w nim zakochana po uszy próbowała udawać, że się na mnie obraziła, ale coś jej to nie wychodziło. Tym bardziej, że przybiegł Chip i zaczął ją lizać po twarzy. Biedna nie wiedziała co się dzieję. Ja z Harrym się śmialiśmy, a ona próbowała go odciągnąć. Wyglądało to komicznie.
- Chip. Chodź tu. Zostaw już ją. Nacierpiała się już dziewczyna. - powiedziałam przez śmiech. Psiak spojrzał na mnie i podbiegł do mnie. Zaczęłam go głaskać, aż położył się obok mnie i położył głowę na moich udach. Spojrzałam jeszcze na Caroline. Ścierała właśnie jego ślinę z twarzy.
- To jest wasz nowy pies obrońca, tak? - zapytał krzywiąc się i kontynuując ścieranie śliny. - Rzeczywiście. Zalizałby włamywacza na śmierć. - powiedziała, a my się zaśmialiśmy.
- To nie nasz. Wszedł do naszego domu dzisiaj. Jutro rozwieszamy ulotki. Możliwe, że komuś uciekł. - powiedziałam patrząc na psa. Był bardzo rozradowany jak na psa, który dopiero się obudził.
- Jak się wabi? - zapytała po chwili.
- Chip - odpowiedziałam szybko. - Przynajmniej tak jest na obroży i na to imię reaguje. - dodałam.
Caroline siedziała u nas jeszcze godzinę, a później musiała już iść, bo chłopak po nią zadzwonił. Jestem ciekawa jak wygląda. W sumie to nawet nie wiem jak on ma na imię. Mam nadzieję, że jest taki jaki opisuje go Caroline. Mam też nadzieję, że nie będzie więcej przygód na jedną noc.
***
Leżę już w łóżku w pokoju, w którym już dawno mnie nie było i myślałam, że nie będzie. Dziwnie jest spać samemu, ale już powiedziałam, że nie śpię z Harrym, więc muszę. Nakryłam się szczelnie kołdrą, bo minusem spania samemu jest też to, że jest odrobinę chłodniej, a kołdra nie daje takiego ciepła jakie powinna. Próbowałam się rozgrzać bardziej, ale to nic nie dawało. Nie było mi zimno, ale jednak trochę cieplej mogłoby być. A może jednak pójdę do Harry'ego? To będzie chyba dobry pomysł. Ściągnęłam z siebie kołdrę i wstałam z łóżka. Na mojej skórze od razu pojawiła się gęsia skórka i przeszły mnie dreszcze od zimnej podłogi. Stwierdziłam, że zignoruję je i pójdę dalej. Drzwi otwierałam jak najciszej mogłam, a kiedy wyszłam z pokoju wpadłam na kogoś. A mianowicie Harry'ego.
- Co tu robisz? - zapytałam cichym głosem.
- Ja..um. Ja nic. A ty? Czemu nie śpisz? - zapytał. Myśl Veronica, Myśl.
- Ja chcę się napić.- powiedziałam szybko i wyminęłam go. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę kuchni. Nalałam sobie wody do szklanki, żeby nie było, że kłamałam i wypiłam ją. Odłożyłam szklankę do zlewu i wróciłam na górę. Harry właśnie wchodził do swojego pokoju. Zatrzymałam się na szczycie schodów i spojrzałam na wysoką sylwetkę chłopaka. Nie mogłam tak.
- Harry zaczekaj! - powiedziałam szybko. Podbiegłam do niego.
- O co chodzi? - zapytał zdezorientowany.
- Mogę spać z tobą? - zapytałam niepewnie i spuściłam głowę. Miałam spać sama, a wyszło na to, że nie dam rady. Za bardzo przyzwyczaiłam się do jego obecności.
- A co z twoim "śpisz dzisiaj sam"? - zapytaj drażniąc się ze mną, ale dobrze widziałam, że na jego twarzy pojawiła się ogromna ulga. Uśmiechnęłam się w myślach.
- Stwierdziłam, że zlituję się nad biednym Loczkiem, który ma nocne koszmary - powiedziałam dopiero po chwili rozumiejąc co zrobiłam. Czemu ja najpierw robię, a później myślę?! - Przepraszam... Ja... Ja nie... - Nie mogłam się wysłowić. Czemu ja muszę mówić wszystko co mi ślina na język przyniesie? Nie wiedziałam co zrobić. Harry'ego twarz wyrażała ból i zawiedzenie. To najgorsze co mogłam zobaczyć na jego twarzy. Czemu ja zawsze muszę wszystko zepsuć?! Jestem najgorszą osobą jaka może być na świecie.
- Myślałem, że jesteś inna... - powiedział kręcąc głową. - Najwidoczniej się myliłem. - dodał i skierował się do pokoju. To najgorsze słowa jakie mogłam usłyszeć... No prawie, ale boli strasznie. Jestem do niczego.
Moje oczy zaczęły stawać się coraz bardziej wilgotne, aż do czasu kiedy łzy zaczęły spływać po moich policzkach jak oszalałe. Zraniłam go. Nie chciałam tego, ale stało się jak zwykle. Moja nie wyparzona gęba znów kogoś zraniła. Nienawidzę siebie za to. Cały czas ranię najbliższych. Zamykam się w pokoju i rzucam się na łóżku tylko po to, aby teraz moczyć słoną cieczą poduszkę.
***
Słyszę jakieś głosy, ale nie rozumiem co oni mówią. Nie mogę rozpoznać też kto mówi, a jedyne co widzę to ciemność. Nie wiem gdzie jestem. Nagle jakby ktoś zapalił światło. Mrużę oczy, żeby móc przyzwyczaić się do światła. Widzę białe ściany i długi korytarz. Po obu stronach korytarza jest ciąg drzwi. Wszystkie jest takie czyste, ale jednocześnie nie wygląda to dobrze. Jestem w szpitalu. Ruszam w stronę sali, z której dobiegają głosy. Zaczęłam kojarzyć głosy tych ludzi.. Właściwie kobiet, ale jeszcze nie wiedziałam czyje to są. Podchodzę do drzwi. Są otwarte, więc wchodzę do środka. To co widzę dziwi mnie nie mało. Na łóżku szpitalnym leży moja mama, która nie wiem skąd sie tu wzięła. Przecież ona nie żyje! Nie zwraca na mnie uwagi. Kłóci się z jakąś dziewczyną, która stoi do mnie tyłem.
- Mamo? - nie byłam pewna co mam powiedzieć... No, bo przecież nie powiem jej, że nie żyje skoro tu jest.
- Dziecko drogie. Proszę cię jedź do taty. Na pewno się o ciebie martwi. - Jej melodyczny głos dociera do moich uszu. Jak ja się stęskniłam za nią! Ale nie mówi tego do mnie. Podchodzę bliżej do dziewczyny. Nagle tracę grunt pod nogami. To ja. Ale jak to możliwe?
Patrzę przerażona na tą całą sytuację.
- Nie rozumiesz, że nie chcę do niego iść! Ja go nie lubię. Ciągle tylko pije i ogląda jakieś mecze! - nie mogę nic zrobić.
- Ale cię kocha. Ja rozumiem, że czasem się nie dogadujecie, ale masz się z nim dogadać i wrócić do domu. - powiedziała stanowczym głosem. Pamiętam to.
- Nie będziesz mi rozkazywać! Będę robiła co chce, a na tej liście na pewno nie znajdzie się taty. Ty chyba chora jesteś. - na samo wspomnienie łzy zaczęły same spływać po policzku.
- Nie odzywaj się tak do mnie! Masz się dogadać z ojcem albo już nigdy więcej się do ciebie nie odezwę. - Jej głos staje się coraz bardziej zdenerwowany. Chcę uciec z tego miejsca. Odwracam się do drzwi i już mam zamiar uciec, ale nie mogę się ruszyć.
- Nienawidzę cię! Jesteś najgorszą matką jaka może być! - krzyknęła... Albo raczej ha krzyknęłam i wybiegłam z sali.
Znów wszystko jest czarne, a ja... Cóż. Ja spadam w dół, a z moich ust wydobywa się głośny pisk. Kiedy się zatrzymuję widzę przed sobą mojego ojca.
- Veronica - Słyszę jak mnie woła. Zaczynam cofać się do tyłu. - Veronica. - Głos zaczął stawać się coraz wyraźniejszy, ale jakby nie pasował do mojego ojca.


czytasz =komentarz 
każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D

Przepraszam,że rozdział się nie pojawił, ale dodawałam go na telefonie i wyświetliło mi się, że został opublikowany, a dzisiaj popatrzyłam i go nie było, więc dodaję jeszcze raz :)

wtorek, 4 sierpnia 2015

Rozdział 56

OCZAMI VERONICA'I

- Zostań tu. - powiedział poważnym głosem i sam podniósł się z podłogi i ruszył w stronę salonu skąd dochodził dźwięk. Bałam się. Serce waliło mi jak oszalałe. Bałam się nawet oddychać, bo bałam się, że ten ktoś kto jest w domu mnie usłyszy. Ręce zaczęły się trząść jak oszalałe. Słyszałam jak ktoś upada. Proszę niech to nie będzie Harry. Zamknęłam oczy błagając, żeby wszystko było w porządku. Ktoś szedł do kuchni. Szybko schowałam się za blatem.
- Bądź cicho. Tylko bądź cicho. - mówiłam do siebie.
- Znalazłem naszego włamywacza. - usłyszałam nagle głos Harry'ego. Mimo, że był to jego głos to się przestraszyłem.Serce mi się trochę uspokoiło. Podniosłam się z podłogi i spojrzałam na Harry'ego stojącego z szerokim uśmiechem, a po chwili do kuchni wleciał szczeniak. Od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Kucnęłam, a pies podbiegł do mnie. Był śliczny.
- Skąd ty się tu wziąłeś, co? - zaczęłam go głaskać. Szczeniak tak się cieszył, że zaczął mnie lizać po twarzy, przy okazji zlizując mąkę, a ja się przewróciłam do tyłu. Pies od razu wszedł na mnie i kontynuował lizanie mi twarzy. Śmiałam się w niebo głosy. Harry przyglądał mi się z rozbawieniem. Pewnie to śmiesznie wyglądało.
Z mojej twarzy nie zniknął, ani na chwilę uśmiech. Kocham psy, ale nigdy nie miałam własnego. - Trzeba wywiesić jakieś ulotki. Możliwe, że ktoś go szuka teraz. - powiedziałam już bardziej poważniej. Teraz pewnie ktoś się o niego martwi, woła go. Spojrzałam na jego obroże. - Chip - przeczytałam. - A więc wabisz się Chip? - zapytałam psa, a ten jeszcze bardziej zaczął skakać.
- Zaraz zajmę się ulotkami. Daj mu wody, a ja idę po aparat. - powiedział i zniknął za futryną drzwi. Podniosłam się z podłogi i zajrzałam do szafki, w której była jakaś miseczka, do której mogłam mu nalać wody. Kiedy pełną wody miseczkę położyłam na podłodze Chip od razu wziął się za opróżnianie jej. Postanowiłam zostawić go na chwilę samego.  
***
Harry przygotował już ulotki, ale stwierdziliśmy, że jutro zajmiemy się rozwieszaniem ich. Harry poszedł kupić jakąś karmę dla psiaka, a ja zabrałam się za naukę. Z tego co się dowiedziałam to mam ważny sprawdzian w następnym tygodniu. Jest środa, ale stwierdziłam, że po tym jak zemdlałam w KFC nie pójdę do szkoły w tym tygodniu. W sumie to i dobrze, bo mam więcej czasu na przygotowanie do testu. Popatrzyłam na wszystkie materiały jakich mam się nauczyć i stwierdzam, że nienawidzę pisać prace z angielskiego. Tym bardziej jeśli są w niej lektury od początku roku. W sumie to tylko 3 miesiące, bo mamy koniec listopada. Właśnie! Za miesiąc są święta! Trzeba coś wykombinować co kupić Harry'emu pod choinkę. Przecież nie mogę mu kupić skarpetek! Chociaż...
Zaśmiałam się na ten głupi pomysł i wróciłam do mojej nauki. Nauczyłam się chyba 1/100 z  tego co powinnam umieć i wymiękłam. Przecież ja się tego nigdy nie nauczę! Nienawidzę się uczyć tego co nigdy mi się w życiu nie przyda albo czegoś co mnie w ogóle nie interesuje. Szkoła uczy wielu bezsensownych rzeczy. No, bo po co nauczyłam się np. pierwiastków? Przecież nie powiem w sklepie "poproszę 23  kg cukierków". Kto na zdrowym umyśle tak powie? Nikt, więc nie rozumiem po co ktoś w ogóle to wymyślił?
Odrzuciłam na bok wszystkie materiały i chowając głowę w poduszce zaczęłam krzyczeć. Mam dość nauki, ale będę musiała jeszcze pójść na studia jeśli nie chce wylądować na zmywaku czy czymś równie bez ambitnym. Chciałabym robić coś dla ludzi, a nie być na jakimś zmywaku, a z tego co wiem to muszę się uczyć, więc witaj nauko przez kolejne kilka lat. Chociaż jedna rzecz jest pocieszająca. To mój ostatni rok w liceum! I to mnie naprawdę pociesza. Po maturze nie zobaczą mnie w tym budynku. Jedynie jeśli będę musiała odebrać jakieś dokumenty to przyjdę.
- Co jest? - wzdrygnęłam się kiedy usłyszałam głos Harry'ego, który aktualnie siadał na fotelu obok mnie. Kiedy on wszedł do domu? Jeśli będę sama w domu to śmiało można okraść dom. Nawet tego nie zauważę.
- Przestraszyłeś mnie! - krzyknęłam i rzuciłam w niego jedną z poduszek leżących obok mnie. Harry skutecznie się obronił, ale poduszki to już chyba nie odzyska. - Dobrze Chip! Jestem z tobą! - powiedziałam uradowana patrząc na psa, który właśnie niszczy Harry'emu poduszkę. Chłopak szybko spojrzał w tamtą stronę, a kiedy zrozumiał o co mi chodzi, niemal od razu rzucił się na psiaka, który zdążył już porwać jego poduszkę. Zaczęłam się śmiać widząc jak Harry walczy z Chipem o poduszkę. Ja na miejscu Loczka bym już mu ją zostawiła. W końcu i tak nie jest dobra do użytku. Zaczęłam się śmiać w niebo głosy. Ta scena wyglądała komicznie. Cieszę się, że to nie ja jestem na miejscu Harry'ego. Kiedy już udało mu się odebrać Chipowi poduszkę... to tak naprawdę była to poszewka od niej. Pióra, które były wcześniej w poduszce były wszędzie. Nawet w Harry'ego włosach. Wstałam z łóżka i podeszłam do chłopaka. Ściągnęłam z jego włosów piórko i uśmiechnęłam się patrząc mu w oczy.
- Następnym razem ci się uda. - powiedziałam i cmoknęłam jego usta. Oczywiście nie skończyło się tylko na tym, bo Harry musiał pogłębić pocałunek. W moim brzuchu obudziło się jak zawsze stado motyli. Uśmiechnęłam się przez pocałunek i po chwili oderwałam się od niego. - Co za dużo to nie zdrowo. - powiedziałam lekko rozbawiona i poszłam do kuchni napić się wody. Kiedy chciałam wyciągnąć szklankę z szafki poczułam jak ktoś mnie tuli do siebie. Od razu poczułam perfumy Harry'ego. Uśmiechnęłam się pod nosem i spojrzałam na chłopaka.
- A gdzie ci się tak spieszy? - zapytał mrucząc mi do ucha. Zaśmiałam się, bo jego włosy zaczęły mnie łaskotać.
- Harry, puść mnie. - powiedziałam rozbawiona jego zachowaniem. Nigdy tak nie robił.
- A co jeśli nie? - czy on chce mnie wyprowadzić z równowagi? Jeśli tak to przepraszam, ale chyba nie.
- Pójdę spać do swojego pokoju. - wyszczerzyłam się do niego.
- Nie zrobisz mi tego. - powiedział poważnym tonem.
- Chyba jednak zrobię. - powiedziałam z uśmiechem i wzięłam ponownie szklankę, do której nalałam sobie wody.
- Ej! Już się przyzwyczaiłem, że nie jestem sam w łóżku. - powiedział zdruzgotany. Zaśmiałam się na jego reakcje.
- Przykro mi. Było myśleć wcześniej. - powiedziałam dumnie i wypiłam wodę do końca odkładając szklankę do zlewu. Wyszłam z kuchni. Harry szedł za mną. Jestem pewna, że miał minę zranionego pieska. A tak w sprawie psa. Ciekawe gdzie on będzie spał. Może nawet ze mną. Nie obrażę się. Przynajmniej nie będzie mi zimno jak Harry będzie spał w innym pokoju.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko skręciłam i podbiegłam do drzwi. Otworzyłam bez patrzenia kto to. Okazała się być to Caroline.
- Hej! - dziewczyna przytuliła mnie do siebie.
- Cześć. Jak ja dawno cie nie widziałam - powiedziałam odwzajemniając uścisk. - Wejdź. - zamknęłam drzwi i skierowałam się za Caroline do salonu. Dzisiaj przeszła samą siebie. Była ubrana... normalnie. Na nogach miała czarne botki, jasne jeansy, a górę dopełniał miętowy sweter no i oczywiście kurtka, bo ciepło na dworze nie jest. Patrzyłam na nią przez chwilę jak na ducha, ale po chwili po prostu ruszyłam za nią do salonu i usiadłam obok.
- A temu co się stało? - zapytała patrząc na naburmuszonego Harry'ego. W tym momencie wyglądał jak małe dziecko, które nie dostało lizaka.  Nie moja wina, że sobie nagrabił.
- Idę spać do swojego poprzedniego pokoju tu i jest obrażony, że nie chce z nim - wytłumaczyłam obojętnym głosem. - A tobie co się stało, że się tak ubrałaś? - zapytałam wskazując na jej strój.
- Poznałam chłopaka. - powiedziała spuszczając głowę. Jestem pewna, że się teraz rumieni.
- Czyli koniec przygód na jedną noc? - zapytałam "załamana".
- Tego nie powiedziałam - jej głos był poważny. - ale chyba tak. On pochodzi z dobrej rodziny, jest przystojny, miły, zabawny, wkurzający kiedy chce postawić na swoim, ale jednak intryguje mnie. - powiedziała rozmarzona.
- Ty się zakochałaś! - powiedziałam radośnie.
 
czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D



niedziela, 2 sierpnia 2015

Rozdział 55

Wiem, że nie powinienem jej tak zostawiać bez słowa, ale po prostu nie mogłem. Nie umiem o tym rozmawiać. Wiem też, że wychodząc z pokoju zraniłem ją. Ona chce mi pomóc, a ja po prostu ją zignorowałem. Nie wiem jak ona się teraz czuję. Miałem ochotę do niej iść, ale muszę pobyć sam. Mieć czas tylko dla ciebie.
Zastanawiam się... Może jednak pojadę do mojej rodziny? Może odwiedzę ich po tym jak dla mnie bardzo długim czasie? Bardzo tęsknię za mamą i Gemmą. Kocham te dwie kobiety, ale z drugiej strony widziałem ich wyraz twarzy i ten strach w oczach. Bały się mnie, a ja czułem się jak jakiś potwór.
Siedziałem z mamą i moją siostrą w salonie. Ja oglądałem powtórkę meczu, a mama rozmawiała z Gemmą o jakiś głupich dziewczęcych sprawach, aż ktoś zapukał. Chciałem wstać, ale Anne mnie zatrzymała.
- Ja pójdę. Siedź. - powiedział, w usiadłem ponownie na kanapie i kontynuowałem oglądanie meczu. Niestety nie trwało to długo, bo po chwili usłyszałem krzyki mojej mamy i... Ojca?!  Skąd on się tu kurwa wziął?!  Jak nas znalazł?! Jakim cudem on się tu znalazł? Spojrzałem na Gemmę, ale ona patrzyła na mnie ze strachem. Jestem teraz tu jedynym facetem, więc to ja muszę je chronić. Szybko wstałem i pobiegłem w strony drzwi wejściowych. Widziałem jak ojciec dusi mamę.
- Zapamiętaj sobie. Ode mnie się nigdy nie ucieka. - powiedział przyduszając ją jeszcze bardziej. Mama z ledwością brała oddechy i zaczęłam robić się czerwona. Jak najszybciej go odciągnąłem, a mama opadła na ziemię. Od razu podbiegła do niej moja siostra. Nie sądziłem, że nas znajdzie. Nie sądziłem, że kiedykolwiek go jeszcze zobaczę. Ojciec uderzył mnie jako pierwszy. Nie byłem mu dłużny. To ja teraz jestem ten silniejszy. Musi zapłacić za wszystkie krzywdy jakie zrobił mi i mojej rodzinie. Nie podaruję mu tego. Zacząłem odkładać go pięściami. Nawet nie zwracałem uwagi na to że  jest bezbronny, a jego twarz była cała we krwi. Chciałem, żeby zobaczył jak to jest być bitym. Chciałem, żeby zostawił naszą rodzinę w spokoju. Ojciec był chyba już nie przytomny, ale nie obchodziło mnie to, aż poczułem czyjąś dłoń odciągającą mnie.
- Harry! Proszę cię , przestań! Zabijesz go! - słyszałem może jej słowa, ale tak naprawdę wlatywały jednym uchem, a wylatywały drugim. Odruchowo popchnąłem tego kogoś, ale po chwili szybko odskoczyłem od ciała mojego ojca i spojrzałem za siebie. Moja mama. Popchnąłem ją. Jak mogłem?!  Spojrzałem na siostrę, którą patrzyła na mnie mając wymalowany strach na twarzy. Bała się mnie, spojrzałem na mamę. Też się bała. Zacząłem się wycofywać, aż w końcu zacząłem biec w nieznanym mi kierunku.  

Wiem, że mogłem wtedy coś powiedzieć, ale bałem się. Bałem się samego siebie, bo skrzywdziłem najważniejsze dla mnie kobiety. To był ostatni raz kiedy je widziałem. Boję się do nich wrócić. Niby wiem na bieżąco czy się przeprowadzają, ale boję się, że znów zobaczę ten strach w ich oczach. Zraniłem je.
***
W ciągu całej godziny nic nie wymyśliłem. Chciałem je zobaczyć, ale się boję, więc podejrzewam, że nic z tego. Postanowiłem zejść na dół do Veronica'i. Chcę ją przeprosić za moje zachowanie. Szybko zszedłem na dół do salonu. Już miałem zacząć mówić, ale zauważyłem, że moja księżniczka zasnęła. Uśmiechnąłem się na ten widok. Wbiegłem na górę i wziąłem z szafki koc. Znów wróciłem na dół. Jak najciszej, położyłem się obok niej i nakryłem nas kocem. Przytuliłem ją do siebie. Kanapa nie była wielka, więc to był plus dla mnie.  Mógłby to być pretekst do przytulenia jej. Spojrzałem na nią. Wyglądała tak słodko i niewinnie śpiąc. Pocałowałem ją w czubek głowy i również postanowiłem pójść spać.
***
Poczułem jak Veronica się poruszyła, więc postanowiłem odtworzyć oczy. Dziewczyna odwróciła się, a kiedy mnie zauważyła odskoczyła tak, że zleciała z kanapy. Szybko się podniosłem i spojrzałem na nią. Widząc jak masuje lewy bok zacząłem się śmiać, a kiedy posłała mi "groźne" spojrzenie, wręcz zwijałem się ze śmiechu.
- Zamknij się Styles, bo to przez ciebie. - wysyczała wstając z podłogi.
- Czemu przeze mnie? - zapytałem dalej rozbawiony.
- Kto normalny otwiera oczy kiedy ktoś się odwraca?! Ja naprawdę mogłam paść na zawał i to nie jest śmieszne. - powiedziała poważnym tonem i usiadła obok mnie zabierając ode mnie koc. Otuliła się nim. Położyłam się obok niej i przytuliłem do siebie. Przez chwilę leżeliśmy tak w ciszy.
- Przepraszam cię za wczoraj. - powiedziałem po chwili cicho.
- Nic się nie stało. Rozumiem cię. To jest ciężki temat. - powiedziałam równie cicho. Spojrzałem na chwilę na nią. Uśmiechnęła się do mnie lekko. Odwzajemniłem jej uśmiech.
- Co moja księżniczka chce na śniadanie? - zapytałem po chwili.
- Herbatę poproszę i gofry z bitą śmietaną jeśli można. - powiedziała z uśmiechem i nadzieją w oczach.
- Ale idziesz ze mną do kuchni. - powiedziałem, a kiedy kiwnęła głową wstałem razem z nią i poszliśmy do kuchni. Zacząłem wyciągać wszystkie potrzebne składniki do zrobienia gofrów i zabrałem się do roboty. Dziewczyna tylko patrzyła na to co robię. Odwróciłem się tyłem do niej i włączyłem gofrownice. Kiedy znowu spojrzałem na miejsce gdzie siedziała Veronica, jej już tam nie było. Zamiast tego poczułem coś zimnego wpadającego do moich bokserek.
- Ej! - szybko odskoczyłem i spojrzałem na śmiejącą się dziewczynę. W dłoni trzymała skorupki po jajku. - Poważnie? Jajko? Musiało to być akurat jajko? - patrzyłem na nią i miałem ochotę sam się śmiać. Dziewczyna wręcz turlała się po podłodze.
- Gdybyś tylko widział swoją minę... - śmiała się coraz bardziej. - bezcenne - Rozejrzałem się po kuchni, żeby znaleźć coś co mógłbym użyć. Wziąłem mąkę i podszedłem do dziewczyny z garścią białego proszku. Veronica chyba tego nie zauważyła, bo nawet nie zareagowała. Wysypałem mąkę na jej ciemne włosy. Dopiero teraz odskoczyła piszcząc. - To nie było fair! Ty masz większe łapy. - powiedziała nie przestając się śmiać. Chwyciłem ją w pasie i okręciłem nas wokół własnej osi po chwili się przewracając. Dziewczyna leżała na mnie, więc szybko to zmieniłem i przeturlałem nas tak, że to ja górowałem. Miała całą twarz w mącę. Po chwili zaczęła kichać.
- I na co ci było wrzucanie tego jajka? - zapytałem śmiejąc się z niej. Nachyliłem się i pocałowałem ją. Było tak pięknie... ale musiała znowu kichnąć. Zaśmiałem się. - Kocham cię. - powiedziałem jeżdżąc nosem po jej policzku.
- Ja ciebie też. - powiedziała i cmoknęła mnie w policzek. Tą piękną chwilę musiała przerwać zbita lampa. Veronica przerażona zastygła w miejscu, przestając na moment oddychać. Nie powiem, że nie, ale ja też się przestraszyłem.
- Zostań tu. - powiedziałem poważnym głosem i sam podniosłem się z podłogi i ruszyłem w stronę salonu skąd usłyszałem trzask.

czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D

Jutro dodam kolejny rozdział i już zabieram się do jego pisania :)

sobota, 18 lipca 2015

PRZEPRASZAN

Przykro mi, ale rozdział nie pojawi się w ciągu następnych 2 tygodni. Pojechałam gdzieś gdzie ciężko o zasięg, więc nie mam jak pisać, a do tego mam tylko telefon, więc ciężko mi pisać. Przepraszam. Obiecuję, że jak wrócę postaram się napisać długi rozdział albo dodam 2 :)

piątek, 10 lipca 2015

Rozdział 54

Nie wiedziałam co się dzieję, a moja głowa normalnie pękała z bólu. Otworzyłam oczy, ale zaraz je zamknęłam. Światło w pomieszczeniu nie było korzystne dla sytuacji w jakiej się teraz znajdowałam. Zamrugałam kilka razy, aby przyzwyczaić się do światła, a następnie rozejrzałam się po pokoju.  Byłam w sypialni w domu Harry'ego. Co się wcześniej działo? Pojechałam z Harrym do restauracji, a później do KFC i... właśnie. Pamiętam, że była bójka, a później pustka.
Spojrzałam na drzwi, które właśnie się otworzyły, a do pokoju wszedł Harry. Kiedy zobaczył, że nie śpię od razu do mnie podszedł.
- Veronica, jak się czujesz? - zapytał zmartwiony klękając przy łóżku.
- Głowa mnie boli. - powiedziałam cichym i bardzo ochrypniętym głosem.
- Zaraz ci coś przyniosę. - powiedział i wstał pospiesznie, uderzając się przy tym w nogę. Zaśmiałam się cicho, a Harry wybiegł z pokoju, wracając po chwili z tabletką i butelką wody. Podał mi je.
- Dziękuję. - Powiedziałam i wzięłam tabletkę.
- Przepraszam cię za tamto. Wiem, że to przeze mnie zemdlałaś. Ja naprawdę nie chciałem, żeby coś ci się stało. Wybacz mi. - mówił spanikowanym głosem.
- Już jest okey, ale połóż się obok mnie. - od razu wykonał moje polecenie, a ja położyłam głowę na jego torsie. Harry mnie objął ramieniem. Cieszę się, że go mam, ale czasem naprawdę przegina z bycie twardym gościem. To jest męczące, ale za to kiedy jesteśmy sami jest po prostu bosko. Kocham go z jego zaletami i wadami. Przecież każdy ma wady, więc jakby miało się wybierać faceta idealnego to nie dziękuję, ale nie chcę zostać starą panną z siedmioma rudymi kotami... A poza tym chcę mieć dzieci, które wychowam na wspaniałych ludzi. Bardzo chciałabym powiedzieć, że Harry będzie cudownym ojcem moich dzieci, ale nie wiem co będzie jutro, a co dopiero za kilka lat. Mogę mieć straszny wypadek, w którym umrę na miejscu na przykład.
- Kocham cię. - usłyszałam po chwili jego ochrypnięty głos, a w moim brzuchu obudziło się stado motyli. Kocham kiedy to mówi, a często tego mówi, więc muszę się delektować tymi słowami.
- Ja ciebie też. - szepnęłam i jeszcze bardziej wtuliłam się w jego tors. Mogłabym tak leżeć wieczność. Nie ważne gdzie i kiedy. Ważne, że z Harrym.
Harry objął mnie ramieniem i cmoknął w czubek głowy, następnie zaczął bawić moimi włosami. Przez moje ciało zaczęły przechodzić przyjemne dreszcze. Można powiedzieć, że kocham wręcz kiedy ktoś bawi się moimi włosami, a Harry robi to idealnie. przynajmniej dla mnie. Może zostać profesjonalnym głaskaczem włosów. Ale tylko dla mnie. Nikomu innemu go nie oddam.
- Ale masz dla mnie coś do jedzenia, prawda? - zapytałam po chwili. Nie mam zamiaru głodować po tym jak zemdlałam. A jest mi winien romantyczną albo trochę mnie romantyczną kolacje w KFC albo pizzerii.
- Jeśli chcesz to możemy zamówić pizzę. - powiedział, a ja energicznie pokiwałam głową. Miałam szeroki uśmiech na twarzy, więc pewnie wyglądałam jak mała dziewczynka.
***
Pół godziny później przyjechała moja wymarzona pizza. Kazałam Harry'emu zamówić mega, bo jestem bardzo głodna i czuję, że mogłabym zjeść konia z kopytami. Leżałam w pokoju na łóżku, a po chwili do pokoju wszedł chłopak z wielkim pudełkiem pizzy. Na mojej twarzy od razu pojawił się szczery i szeroki uśmiech. Chłopak usiadł obok mnie i otworzył pudełko. Do moich nozdrzy niemal od razu doszedł cudowny zapach pizzy.
- Smacznego. - powiedział cicho Harry, a widząc moje zapełnione pizzą usta zaśmiał się. Nie moja wina, że jestem głodna. To przez Harry'ego, bo nie dał mi od razu czegoś zjeść. 
- Harry? - Odezwałam się po tym jak zjadłam trzy kawałki pizzy. 
- Hm? - podniósł na mnie wzrok.
- Zastanawiałeś się kiedyś czy nie zobaczyć się z swoją rodziną? - zapytałam niepewnie. Nie wiem czemu bałam się tej rozmowy. Bałam się w ogóle o to zapytać! Wiem, że rodzina to dla niego bardzo trudny temat. Moja rodzina też nie należy do szczęśliwych, ale u niego to całkiem inna sprawa, mimo, że ja też nie miałam wesoło i nie lubię rozmawiać o rodzicach. 
Widziałam jak Harry wzdycha i spuszcza głowę. Mój strach wzrósł, bo wiedziałam, że zaraz coś mi odpowie. Podniósł głowę i spojrzał na mnie. W jego oczach mogłam dostrzec ból, strach i niepewność. To nie były emocje jakich się spodziewałam i chyba wolałabym, żeby była to na przykład złość.
- Myślę praktycznie cały czas. - Powiedział ledwo słyszalnym głosem, ale tak, żebym mogła usłyszeć. - Tęsknię za nimi, ale boję się wrócić. - Mówił dalej. Chciałam, żeby mógł  zobaczył swoją mamę i siostrę. W tej chwili nie marzę o niczym innym. Chcę, żeby był znów szczęśliwy, wtedy ja też będę szczęśliwa. 
- Ale czego się boisz? Przecież oni cię kochają. - Powiedziałam chcąc, żeby pojechał do rodziny.
- Nie widziałaś ich twarzy. Patrzyły na mnie jak na jakiegoś mordercę, który zabił całą wioskę. Były się mnie. - Powiedział rozpaczliwie. Wiedziałam, że ciężko mu o tym mówić i wiedziałam, że bardzo cierpi. Dałabym wszystko, aby być na jego miejscu. Nie chcę, żeby cierpiał, a ja już się przyzwyczaiłam, więc jedno cierpienie w tą czy w tą bez różnicy... tak myślę.
- Wiem, że oni cię kochają. - powiedziałam łapiąc go pocieszająco za rękę. - Tak samo jak ja kocham ciebie. Wiem też, że tęsknią za tobą tak samo jak ty za nimi. Mam nadzieję, że kiedyś to zrozumiesz i spróbujesz się z nimi skontaktować. Jeśli będziesz chciał pójdę z tobą, ale to zależy od ciebie. Ja mogę ci tylko w tym pomóc. - powiedziałam te słowa, a Harry tylko na mnie popatrzył, wstał i wyszedł. Westchnęłam tylko. Nie jest najgorzej z jego reakcją. Myślałam, że będzie na mnie wrzeszczał, a tak naprawdę to nie odezwał się słowem i wyszedł.
Odgarnęłam swoje długie ciemne włosy z twarzy i wstałam. Skierowałam się do Harry'ego, ale w ostatnim momencie stwierdziłam, że zostawię go samego póki nie będzie chciał ze mną rozmawiać. Spuściłam głowę tak, że włosy na chwilę zasłoniły mi drogę i skierowałam się do kuchni. Nastawiłam czajnik i zaczęłam robić herbatę. Niedługo się od niej uzależnię, ale to nic. Kiedy zalałam sobie torebkę herbaty, po pomieszczeniu rozniósł się zapach brzoskwini z ananasem. To chyba moja ulubiona. Posłodziłam sobie herbatę i wróciłam do salonu. Włączyłam sobie film, ale nie mogłam w ogóle się na nim skupić. Cały czas myślałam o Harrym i jego rodzinie. Nie mogę tego tak zostawić. Muszę coś wymyślić, ale nie wiem co. Położyłam się na plecach i zaczęłam patrzeć się w sufit.
Ciekawe co by teraz było gdyby mama żyła. Czy w ogóle spotkałabym Harry'ego? Czy zakochałabym się w Harrym po uszy? Czasem się zastanawiam... Gdyby żyła mama moje życie... z jednej strony nie byłabym służącą ojca, tak jak i workiem treningowym, ale z drugiej strony nie spotkałabym Harry'ego, a moje życie byłoby nudne, nic by się w nim nie działo, a tak to mam trochę adrenaliny. Może zbyt dużo, ale przynajmniej jest.
Rozmyślając o moim życiu, zasnęłam.


czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D