niedziela, 28 czerwca 2015

Rozdział 52

OCZAMI HARRY'EGO

Nie rozumiem jej. Co ja takiego zrobiłem, że nie chce mnie widzieć? I jeszcze to, że jej nie kocham. Ja ją przecież kurwa kocham. Nie mógłbym jej zranić. Czy ona tego nie widzi? Muszę się dowiedzieć o co chodzi. Może ktoś jej coś powiedział z mojej przeszłości. Ale przecież ona wie już większość, więc nie wiem o co może jej chodzi. Okey. Raz ją okłamał, ale to tylko po to, żeby się nie martwiła. Muszę się koniecznie dowiedzieć o co chodzi. Nie przeżyję bez niej. 
Kiedy zorientowałem się, że dalej jestem w damskim kiblu szkolny, szybko wyszedłem z niego i skierowałem się do wyjścia. Postanowiłem dać jej trochę czasu i sobie. Ona musiała pomyśleć (tak myślę), a ja czegoś się dowiedzieć. Przecież nie mogła tak z byle czego tego stwierdzić. Zastanawiam się też gdzie ona była w nocy? Przecież musiała do kogoś przyjść, no bo chyba nie spała na ulicy. Szybko wyjąłem telefon.
- Halo? - usłyszałem głos po drugiej stronie. On musiał coś wiedzieć. Jak nie on to kto?
- Musimy pogadać. Będę za 20 minut. - powiedziałem i się rozłączyłem. 
***
- Louis! - wydarłem się kiedy wszedłem bez pukania do jego mieszkania. On był ze mną tego wieczoru, więc Veronica może mu powiedziała. Nie odzywał się. Szybkim tempem wszedłem w głąb jego mieszkania. Jak zwykle wszędzie był bałagan. To miejsce można porównać z burdelem. Louis jest moim przyjacielem, ale niedługo przestanę do niego przychodzić. Wszędzie są porozwalane jego ciuchy, brudne naczynia, a nawet można znaleźć zużytą prezerwatywę. - LOUIS! - wydarłem się jeszcze głośniej kiedy nie zauważyłem go w salonie. Na jego nieszczęście usłyszałem śmiechy. Nie śmiech, ale dwa. Z kim on kurwa jest?! Skierowałem się w kierunku sypialni skąd dochodziły odgłosy. Znów bez pukania wszedłem. No tak. Caroline.
- Puka się. - wysyczał kiedy przerwałem im cudowne spotkanie.
- Odpowiada się. - warknąłem. - Gadaj co wiesz. Gadałeś z Veronic'ą przed walką. Co jej powiedziałeś. - zażądałem. Musiałem jak najszybciej się dowiedzieć. Bo jak mam jej coś wyjaśnić skoro nawet nie wiem co mam wyjaśniać!
- W sumie to o niczym. Zapytała gdzie idziemy to jej odpowiedziałem. - powiedział obojętnie wzruszając ramionami. Spojrzałem na niego jak sparaliżowany. Powiedział, że mam walkę?!
- I to nazywasz niczym?! Powiedziałem jej, że idę na mecz, a nie, że mam walkę. Louis, co ty zrobiłeś?! Ona teraz się do mnie nie odzywa! - krzyczałem na niego. Usiadłem na skraju łóżka i oparłem głowę o dłonie. 
- Ale przecież nie obraziłaby się na ciebie tak, gdybyś ją tylko okłamał. - odezwała się Caroline. W sumie racja.
- Czy jest możliwość, że widziała cię z Ashley? - zapytał Louis.
- O nie. - tylko tyle udało mi się wypowiedzieć i wyszedłem z jego mieszkania. Musiałem jej wszystko wytłumaczyć. Pewnie widziała tylko część co się tam działo.

OCZAMI VERONICA'I

Na żadnej lekcji nie mogłam się skupić. Cały czas myślałam o Harrym. Powinnam go nienawidzić, czuć odrazę do niego, ale nie potrafię. Przez ten cały czas myślę o tym jak bardzo go kocham i jak bardzo to boli, że mnie oszukiwał. Mogłam się w nim nie zakochiwać i odejść od razu kiedy była okazja. Ale nie. Ja musiałam spędzać z nim tyle czasu.
Do moich uszu doszedł dźwięk dzwonka szkolnego. Nie myśląc dużo, wzięłam swoje rzeczy i szybkim krokiem wyszłam ze szkoły. Czułam jak wzrok wszystkich wypala dziurę w moim ciele. Chciałam stamtąd uciec i już nie wracać, ale musiałam tu chodzić. Przynajmniej jeszcze pół roku. Na szczęście na razie pomaga mi Niall , który po mnie przyjechał do szkoły. Jestem mu wdzięczna, że się mną zajmuję. Wiem, że mogę mu ufać. W końcu to on jest ten bez tatuaży. Cichy śmiech wydobył się z moich ust. Pamiętam jak Harry to kiedyś powiedział. W sumie miał racje. Wybrałam Nialla, bo wydawał się z wyglądu najbardziej przyjazny.
- Wezmę tylko swoje rzeczy i pójdę do Caroline. - powiedziałam kiedy wchodziliśmy już do jego domu.
- Jak chcesz możesz zostać tu ile chcesz. - powiedział szybko. Uśmiechnęłam się tylko i weszłam do środka.
- Nie chcę nadużywać twojej gościnności. - powiedziałam i chciałam iść po moje rzeczy, ale Niall mnie zatrzymał.
- To chociaż zostań jeszcze chwilę. Na piwo. - uśmiechnął się szeroko.
- Z chęcią zostanę z tobą na herbacie. - powiedziałam i oboje się zaśmialiśmy. Poszłam do kuchni i zaczęłam robić herbatę mi i Niallowi. 
***
Dalej siedzę i Nialla i chyba mi się nie spieszy, żeby stąd wychodzić. Niall to super chłopak i fajnie mi się z nim gada. Niestety naszą jakże cudowną pogawędkę przerwało walenie w drzwi. Ze strachem spojrzałam na Nialla, który chyba też nie wiedział zbytnio o co chodzi. Podniósł się z kanapy i ruszył w stronę drzwi. Ja natomiast stwierdziłam, że lepiej i bezpieczniej będzie jeśli zostanę tutaj.
- Gdzie ona jest?! - Nie, nie, nie. Tylko nie on. Przecież jak on mnie zobaczy to będzie trzeba szykować dla Nialla trumnę.
- Uspokój się może najpierw, co?! Nic ci nie powiem. - Proszę cię Niall. W moich oczach zaczęły pojawiać się pierwsze łzy. Co jeśli Harry zrobi coś Niallowi? Nie chcę tego.
- Niall. Zadałem pytanie i masz mi odpowiedzieć! - był zdenerwowany. Nawet bardzo, a ja coraz bardziej się boję.
- A ja ci już odpowiedziałem. Nic ci nie powiem i lepiej, żebyś stąd poszedł, bo... - uderzył go. Uderzył Nialla. Harry uderzył Nialla. Szybko wstałam i skierowałam się do drzwi. Zawahałam się na moment. Co jeśli mnie też uderzy? Przecież mnie nie kocha. Co mu szkodzi. Ale życie Nialla jest ważniejsze niż jakiś siniak. Szybko wyszłam z salonu i spojrzałam na można by powiedzieć bijących się chłopaków, ale Harry zdecydowanie wygrywał.
- Przestań! - krzyknęłam tak głośno jak tylko mogłam. Pięść Harry'ego zatrzymałam się centymetr od twarzy biednego Nialla. Chłopak miał rozcięty łuk brwiowy, wargę i zapewne złamany nos, z którego sączyła się krew. Za to Harry dostał chyba tylko jeden cios i miał zaczerwieniony lewy policzek i rozciętą wargę.
Przeszywające spojrzenie Harry'ego zmierzyło mnie wzrokiem na co się wzdrygnęłam. Czego on ode mnie chcę? Spojrzałam w jego oczy. Musi być dobrym aktorem. Jedyne co widzę to smutek, ból i strach. Szybko odwróciłam wzrok. Nie miałam zamiaru na niego patrzeć. Przeniosłam wzrok na Niall, który trzymał się ściany, żeby nie stracić równowagi. Mimo to patrzył na mnie ze strachem. Posłałam mu lekki uśmiech, żeby choć trochę się uspokoił.
- Veronica. - wyszeptał prawie niesłyszanym głosem. Spojrzałam na niego. Może on jednak nie udaje? Może rzeczywiście mnie kocha, a ja nie potrzebnie się uniosłam? Nie! O czym ty myślisz? Okłamał cię, oszukiwał od dłuższego czasu.
- Harry. Proszę cię, abyś opuścił ten dom. Tak będzie najlepiej. - powiedziałam łamiącym się głosem. Mimo, że chciałam się do niego przytulić, pocałować go... bolała mnie jego obecność.
- Veronica proszę cię. Wysłuchaj mnie. - powiedział również łamiącym się głosem.
- Nie. - powiedziałam stanowczym głosem. - Już dość namieszałeś w moim życiu. - dodałam po chwili. Przez ten cały czas próbowałam opanować emocje, ale teraz chyba już nie dam rady. Z moich oczy wypłynęły łzy. Starłam je i znów spojrzałam w jego oczy. Nie wiem czy mam zwidy, ale w jego oczach również pojawiły się łzy.
- Wyjdą stąd, ale tylko jeśli ty pójdziesz ze mną. Inaczej nie wyjdę. - powiedział stanowczym głosem.
czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D

niedziela, 21 czerwca 2015

Rozdział 51

OCZAMI VERONICA'I
Otworzyłam lekko powieki i zorientowałam się, że jest już jasno. Zaraz. Jasno?! Spóźnię się do szkoły! Jeśli jeszcze tego nie zrobiłam. Szybko zerwałam się podchodząc do szafy. Czemu nie ma w niej moich ciuchów? Rozejrzałam się po pokoju. Czemu nie jestem u siebie?! Ugh.. Jestem u Nialla. A czemu? Harry całował się z inną dziewczyną. Po co ja sobie przypominałam? Wzięłam kilka, a raczej kilkadziesiąt głębokich wdechów, żeby się uspokoić. Trochę pomogło. Wyciągnęłam jakieś ciuchy z torby i poszłam do łazienki, którą pokazał mi wcześniej.
***
Niall nie chciał mnie puścić bez śniadania, więc musiałam jeszcze chwilę zostać. Jak się okazało, obudziłam się przed budzikiem, mimo, że miałam wyłączony telefon. Dzięki Bogu sama wstałam, bo nie chciałam się spóźnić, a teraz mam jeszcze trochę czasu w nadmiarze.
- Powiesz mi co się stało wczoraj? - zapytał grzebiąc w lodówce, chociaż był już po śniadaniu. Kiedy usłyszałam to pytanie spuściłam głowę i westchnęłam.
- Harry całował się wczoraj z inną dziewczyną, a do tego mnie okłamał, bo mówił, że idzie na mecz z kolegami, a miał walkę, więc myślę, że to trwało dłużej. - powiedziałam czując, jak moje oczy zaczynają być coraz bardziej mokre.
- Skąd wiedziałaś, że cię okłamał? - zapytał zdziwiony chłopak.
- Kobieca intuicja. - powiedziałam słodkim głośnikiem. - I Louis się wyglądał później jak go o to zapytałam. - jedyna odpowiedź na to, to skinięcie głową. Zaczęłam kontynuować jedzenie moich płatek, a Niall zaczął sobie robić dwie ogromne kanapki. On to wszystko zje? Współczuję jego rodzinie kiedy go utrzymywała. Chyba zbankrutowali na jego jedzenie. Właściwie to on utrzymuje kontakty z rodziną? Może tak jak Harry nie widział się z nimi? Harry dużo zbyt dużo przeżył w swoim życiu. Znowu o nim myślę! Zamknij się ty tam w głowie. Mam o nim nie myśleć. Zdradził mnie, oszukiwał mnie przez ten cały czas, nie chce o nim myśleć... nie mogę... nie chcę. Kogo ja oszukuję? I tak będę o nim myśleć. Po co ja się w nim zakochiwałam. Nienawidzę siebie za to. Za to i jeszcze za to, że tak długo zostałam z ojcem pod jednym dachem. Jak się teraz nad tym zastanawiam to nie wiem jak ja tam tak długo wytrzymałam.

***
Niall był tak miły, że podwiózł mnie do szkoły. Na szczęście, bo nie uśmiechało mi się iść przez cały Londyn tylko po to, żeby dość do głupiej szkoły. Podziękowałam chłopakowi za podwózkę  wyszłam z samochodu żegnając się z nim. Ruszyłam w stronę szkoły, ale niestety stała pod nią osoba, którą się w sumie spodziewałam, ale miałam nadzieję, że nie przyjdzie. Zatrzymałam się szukając gdzieś jakiejś kryjówki, ale nie wyszło mi to zbytnio, bo już mnie zauważył.
- Veronica! - jego głośny krzyk słyszał chyba każdy na placu, więc ci którzy jeszcze wcześniej go nie zauważyli to teraz na pewno na niego patrząc. W sumie to też na mnie. Oprócz dziewczyn, które śliniły się na jego widok. Miałam ochotę je wszystkie po zabijać. To mój chłopak! Stop. Przecież on i tak mnie zdradził. Już dawno nie powinien być moim chłopakiem, ale w sumie to jeszcze z nim nie zerwałam, więc tak jakby jeszcze jesteśmy razem.
Spojrzałam na idącego w moją stronę chłopaka i szybko ruszyłam w stronę budynku zwanym szkołą. Miałam nadzieję, że tym samym ominę rozmowę z nim. Nie miałam na nią najmniejszej ochoty. Zranił mnie, wykorzystał (na moje szczęście nie tak jak chciał), oszukał mnie. Mam żal do siebie, że mu wierzyłam. Wierzyłam w każde jego słowo, a on się mną po prostu bawił. Czemu ten świat jest taki niesprawiedliwy?! W sumie nie świat. Świat nie jest zły... tylko ludzie żyjący na nim są podli.
- Veronica! - krzyknął Harry i przytulił mnie do swojego torsu. Przez chwilę straciłam głowę i zatopiłam się w jego ramionach, wdychając jego zapach. Miał naprawdę świetne perfumy. To trzeba mu przyznać. Na szczęście po chwili zorientowałam się co właśnie się dzieję i szybko go od siebie odepchnęłam. Miałam łzy w oczach i było mi smutno, ale to tylko i wyłącznie przez niego.
- Zostaw mnie, Harry. Dość już mam namieszane w życiu, a ty jeszcze robisz takie coś. Nie chcę cię znać! Zostaw mnie w spokoju. Nie pisz, nie dzwoń, nie przychodź. - powiedziałam łamiącym się głosem, jednocześnie krztusząc się własnymi łzami. Na twarzy chłopaka jedyne co widziałam to zdezorientowanie i trochę niepewności. Otarłam łzy i ruszyłam szybko w stronę toalety szkolnej. Wszyscy się na nas patrzyli... a właściwie to na mnie, bo przecież jak to mogłam uwierzyć, że wielki HARRY STYLES zechce ze mną być. Przyspieszyłam kroku i zamknęłam się w toalecie. Zsunęłam się po ściance i zaczęłam płakać. Czemu? Myślałam, że spotkanie go nie będzie taki trudne. Mam ochotę się do niego przytulić, ale to wszystko przez niego. Po chwili usłyszałam głośny trzask drzwiami i już wiedziałam, że to Harry. Oddech uwiązł mi w gardle.
- Veronica, gdzie jesteś? - usłyszałam jego ochrypnięty głos. Nie wiedziałam w sumie co teraz czuł. Z jednej strony słyszałem, że jest zdenerwowany, ale z drugiej też bał się i mówił to z troską. - Veronica, wiem, że tu jesteś. Proszę powiedz mi co się stało. Ja naprawdę nie wiem o co ci chodzi, więc proszę cię wyjdź z kabiny i mi wytłumacz, bo ja naprawdę tego wszystkiego nie rozumiem. Jeśli zrobiłem coś nie tak to mi powiedz, a się poprawię. Zrozum, ja cię kocham. Nie wytrzymam bez ciebie. - prychnęłam. Kocha mnie? To czemu mnie kurwa zdradza?! Nie wierzę w jego ani jedno słowo. W moich oczach jest teraz tylko oszustem, któremu zależy tylko na jednym. - Veronica. Odezwij się, proszę. - znów usłyszałam jego ochrypnięty głos. Zaśmiałam się co było moim błędem, bo zorientował się gdzie jestem. Co mam teraz zrobić. Nie chcę go już więcej widzieć. - Otwórz drzwi. Wiem, że tam jesteś. Słyszę cię. - westchnęłam. Szybko otarłam łzy i wyszłam z kabiny. Harry analizował uważnie moją twarz. - Veronica... - szepnął i chciał do mnie podejść, ale się cofnęłam, więc zatrzymał się.
- Nie podchodź do mnie. Zostaw mnie w spokoju. Myślałam, że mnie kochasz, ale najwidoczniej to wszystko było tylko głupią zabawą. Wyjdź stąd i nie zbliżaj się do mnie więcej. - powiedziałam szybko. Otarłam swoje łzy i weszłam na korytarz szkolny. Harry już na szczęście nie szedł za mną.





czytasz=komentarz
Każdy kom,entarz to dodatkowa motywacja :D
Przepraszam, że długo nie dodawałam, ale byłam na zielonej szkole i nie miałam czasu :/

środa, 10 czerwca 2015

Rozdział 50

Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu i to był mój błąd. To zobaczyłam... Mogłam tu nie przychodzić. Może wtedy byłabym teraz w pokoju pod ciepłą kołdrą, z słuchawkami w uszach i książką w rękach, a teraz? Siedzę na jakimś głupim stołku przy barze w jakiejś starej ruderze, płacząc. Szybko wstałam z krzesła i uciekłam stamtąd. Nie chciałam tam zostać ani chwili dłużej. Nie chciałam na to wszystko patrzeć. Mimo, że wiem jaki był wcześniej, myślałam, że mnie kocha i nie zrobi tego, a on tak po prostu całował się z jakimś tlenionym plastikiem. Jak on w ogóle mógł? Pewnie dlatego mi nie powiedział, gdzie idzie tylko skłamał o tym meczu. Pewni chciał ukryć to, że mnie zdradza z innymi dziewczynami. Okey. Może nie chciałam jeszcze z nim uprawiać seksu, ale to nie powód, żeby mnie zdradzać! Czuję się jakby wbił mi sztylet w serce, które aktualnie jest milionem małych kawałków. Dalej do mnie nie dochodzi. Przez ten cały czas mnie oszukiwał, a ja tego nie zauważyłam. Jak ja byłam głupia. Szybko ruszyłam do domu Stylesa. Nie mam zamiaru tam mieszkać, ale też nie uda mi się spakować wszystkich ubrań teraz, więc wezmę tylko te najpotrzebniejsze. Wbiegłam do domu. Szybko się spakowałam i wyszłam z domu. Zadzwoniłam do Caroline, ale nie odbierała. Pewnie jest gdzie w klubie mimo tego, że jest poniedziałek. Postanowiłam zadzwonić jeszcze do Nialla. Może mnie przenocuje chociaż tą jedną noc.
- Halo? - usłyszałam głos blondyna. Nie był on teraz za przyjazny, ale zawsze ma taki jak ktoś do niego dzwoni.
- Niall, mogę u ciebie przenocować? - zapytałam próbując opanować swój głos, ale nie zbyt mi to wychodziło. 
- Veronica? Co się stało? Gdzie jesteś przyjadę po ciebie. - mówił zmartwiony i spanikowany.
- Pod domem Harry'ego. - powiedziałam, a chłopak się rozłączył. Podejrzewam, że właśnie bierze kluczyki i wsiada do samochodu. Usiadłam na krawężniku i czekałam na Nialla. 
***
- Czemu nie chcesz mi powiedzieć co się stało?! - krzyknął przez co podskoczyłam. W tym momencie byłam bardzo przewrażliwiona na tym punkcie. Jak widać on też czasem nie kontroluje swojego gniewu. - Przepraszam. - powiedział cicho i podszedł do mnie. Spuściłam głowę.
- To jest... Przepraszam, ale nie mogę ci powiedzieć, nie teraz. Może jutro, ale dzisiaj nie... nie dam rady. - powiedziałam swoim cichym głosem, jeszcze jąkając się. Słyszałam westchnięcie chłopaka. Jest już 23, a mi się nie chce nawet iść spać, a muszę iść jutro do szkoły. Po prostu wymarzony wieczór.
- Może idź się już połóż. - powiedział spokojnym głosem. Kiwnęłam lekko głową. Niall zaprowadził mnie do jednej z wolnych sypialni. Podziękowałam mu i położyłam się na łóżku, wcześniej nastawiając budzik. Jutro na lekcjach będę nieprzytomna, ale nie mogę opuścić lekcji. Przez to całe porwanie za dużo ominęłam już lekcji i nie mam zamiaru opuszczać kolejnych tylko przez to, że Harry postanowił mnie zdradzić.  Muszę być silna, ale to dopiero jutro, bo znów zaczęłam płakać. Czemu on mi to zrobił? 
Usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Spojrzałam na ekran. Nie chciałam z nikim rozmawiać, a tym bardziej z Harrym. Telefon dzwonił jeszcze kilka razy, więc postanowiłam, że wyłączenie telefon. Muszę przyznać, że boję się tej rozmowy. Z jednej strony będę musiała z nim pogadać,  ale z drugiej strach przejmuje nade mną kontrolę i chcę być jak najdalej od niego. 

OCZAMI HARRY'EGO 

Kiedy wróciłem do domu, okazał się on pusty. Zacząłem panikować. Gdzie ona jest? Ktoś ją porwał? A może po prostu panikuję i wyszła do sklepu? Nie no, do sklepu o tej porze?!  Nie możliwe. Chodziłem w kółko i myślałem gdzie ona może być. Przecież mogę zadzwonić! Szybko wybrałem do niej numer. Pierwszy sygnał...drugi. Rozłączyła się. Co? Czemu się rozłączyła. Zadzwoniłem jeszcze kilka razy, ale po którymś razie wyłączyła telefon. Teraz bałem się i denerwowałem. Gdzie ona do jasnej cholery jest?! Przecież nie mogła tak o wyjść z domu. Albo miała jakąś ważną sprawę do załatwienia, albo ktoś był w domu. Ale przecież ona wie, żeby nikomu nie otwierać drzwi, a oznak włamania nie ma. Czyli musiała wyjść, ale czemu ode mnie nie odbiera? Jeszcze przed wyjściem było wszystko okey, a teraz zniknęła tak bez śladu. Postanowiłem zadzwonić do Caroline. Może ona coś wie.
- Halo?! - usłyszałem jej wkurzony głos.
- Może grzeczniej. - warknąłem. Nienawidzę kiedy ktoś się do mnie tak odzywa.
- Czego chcesz? - zapytałam już "grzeczniej".
- Jest koło ciebie Veronica? Zniknęła, a nie odbiera ode mnie telefonów. - powiedziałem siadając na kanapie.
- A skąd ja mam wiedzieć?! Nie jestem wróżką. - powiedziała sucho.
- Kurwa, Caroline! Tylko zapytałem. - powiedziałem i się rozłączyłem. Nie wiem nawet do kogo mógłbym zadzwonić. W sumie Veronica się tak nie przyjaźni z żadnym z moich przyjaciółmi, a jeśli chodzi o jej przyjaciół to... Nie wiem czy w sumie ma w ogóle tych przyjaciół, bo jej byli przyjaciele ją zdradzili, więc... Może znajdę ją jutro pod szkołą? Mam taką nadzieję. Nie chcę, żeby coś jej się stało. Nie chcę, żeby cierpiała. Boję się, że coś się stało... że znowu ją straciłem. Jeszcze jakiś czas temu myślałem, że nigdy się nie zakocham, a jak się zakochuję, to wszyscy nagle chcą ją porwać albo co gorsza zabić, bo przecież trzeba wygrać z wielkim HARRYM STYLESEM. Nigdy nie daję za wygraną, ale teraz żałuję, bo przez to Veronica jest w wiecznym niebezpieczeństwie. Oczywiście gdyby była jedną z tych dziewczyn, z którymi się spotykałem  cieszyłaby się z takich plusów jak wchodzenie do klubów bez kolejki i w ogóle, ale ona jest inna. Jest delikatna, uczuciowa, urocza i taka niewinna. Oczywiście potrafi być wredna, stanowcza i przy tym seksowna, ale nie to mnie tak naprawdę przyciągnęło do niej na początku. Mimo, że na pierwszych spotkaniach była nieugięta, próbowała udawać odważną, to widziałem w jej oczach strach, tą niewinność i tajemnicę, którą musiałem wtedy poznać. Nie chciałem odpuścić póki jej nie poznam. Z każdym naszym spotkaniem chciałem ją coraz bardziej poznać, chciałem widzieć jej uśmiech na twarzy, chciałem ją przytulać, pocieszać, chciałem ją chronić. A teraz jest moim słabym punktem i przez to jest w niebezpieczeństwie. Mogłem ją zostawić kiedy była okazja. Byłaby teraz bezpieczniejsza niż teraz. Czemu ja zawsze muszę być takim egoistą?!

OCZAMI CAROLINE

Telefon od Harry'ego trochę mnie zaniepokoił. No, bo jak to zniknęła? Przecież ona nie wychodzi o tej porze z domu. Chyba, że coś ją skłoniło do tego albo ktoś ją do tego zmusił. Szybko wyjęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam do niej. Miałam nadzieję, że odbierze i powie mi co się dzieje, ale miała wyłączony telefon. Świetnie. A co jeśli jej się coś stało? Zadzwoniłam do Louisa. Może on coś wie. 
- Cześć, Caroline. - usłyszałam głos Lou. Byłam wręcz pewna, że się uśmiecha.
- Cześć. - zrobiłam krótką pauzę. - Wiesz może gdzie jest Veronica. Zniknęła. - powiedziałam z nadzieją w głosie.
- Zniknęła? Nie wiem gdzie może być. Może zadzwoń do Nialla. Jeśli nikt jej nie porwał to może on będzie coś wiedział. - Czemu ja wcześniej na to nie wpadłam? Bo chciałaś usłyszeć głos Louisa. Głupia podświadomość.
- Dzięki. Zadzwonię do niego. - powiedziałam i się rozłączyłam. Wybrałam numer do Nialla. Pierwszy sygnał...drugi.
- Czego? - usłyszałam jego oschły głos.
- Niall? Veronica zniknęła. - chciałam kontynuować, ale mi przerwał.
- Nie zniknęła. Jest u mnie. Jak po nią przyjechałem cały czas płakała, ale nie chce mi powiedzieć czemu. - odetchnąłem z ulgą. Czyli nic jej nie jest. To znaczy... Chyba nic, bo jak płaczę to musiało się coś stać. - Masz nic nie mówić Stylesowi. Podejrzewam,  że to przez niego jest w takim stanie, ale dowiem się tego dopiero jutro.  Na wszelki wypadek mu nie mów, że wiesz gdzie jest. - kiwnęłam głową, ale zorientowałam się, że tego nie widzi
- Nic mu nie powiem. - powiedziałam cicho. - Zadzwoń jak się czegoś dowiesz. - od razu kiedy usłyszałam potwierdzenie, rozłączyłam się i usiadłam na kanapie u siebie w salonie. Przynajmniej wiem, że jest już bezpieczna.

czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D

Postanowiłam napisać go trochę szybciej i jest! Mam nadzieję, że się podoba :)

niedziela, 7 czerwca 2015

Rozdział 49

- Pieprzyć to ja mogę ciebie. - szepnął mi do ucha "uwodzicielskim" głosem. Jack. Moje serce gwałtownie przyspieszyło, a oddech stał się płytki. Jack był znany z tego, że jest zdolny do wszystkiego. Nie chcę sprawdzać tej teorii, ale jeśli się od niego nie uwolnię będę miała okazję przekonać się o jego charakterze. A nie chcę. Poczułam jego usta na mojej szyi. Wstrzymałam oddech, a do moich oczu zaczęły zbierać się łzy.
- Zostaw mnie. - warknęłam i wyrwałam się z uścisku. Znów mnie złapał za rękę.
- Nie bądź taka. Dałaś Stylesowi, a mi nie dasz? - zapytał z chytrym uśmieszkiem na twarzy.
- Powiedziałam zostaw mnie. - powiedziałam głośniej niż zamierzałam. Chłopak się zaśmiał. Był w moim wieku, a był taki głupi. Nie minęła sekunda, a poczułam mocne szarpnięcie do tyłu. Nie upadłam, ale byłam bliska temu. Kiedy złapałam równowagę spojrzałam na sytuacje przede mną. Harry. Jack dostał już 2 ciosy, a Harry nie dostał żadnego. Co tu się dziwić. Jest numer jeden jeśli chodzi o to miasto i okolice. - HARRY! Zostaw go. - krzyknęłam na tyle ile mi gardło pozwalało. Spojrzał na mnie i odsunął od Jacka. Spojrzał na mnie zmartwionym, stroskanym i jednocześnie gniewnym spojrzeniem. Wiem, że się zdenerwował przez Jacka. - Proszę... - zaczęłam prawie bez głośnie. - Możemy już wrócić do domu? - zapytałam cicho. Czułam na sobie przenikliwy wzrok Harry'ego. Kiwnął lekko głową i objął mnie ramieniem idąc do samochodu. Nie wiem czemu miałam wrażenie, że jest na mnie zły. Niby nie ma na co, ale jednak coś jest nie tak.
- Zrobił ci coś? - zapytał kiedy wsiedliśmy do samochodu, a Harrold ruszył z szkolnego parkingu.
- Nie. - westchnęłam. Na szczęście Harry postanowił wejść do szkoły, bo nie wiem jak by się to skończyło. Słyszałam różne pogłoski o Jacku, więc nie zdziwiłabym się gdyby coś mi zrobił. Słyszałam również, że spał z większością dziewczyn w tej szkole. Nie chcę być jedną z nich.
***
Przez całą jazdę do domu Harry się nie odzywał i chodził cały czas zdenerwowany, a jak pytałam o co chodzi, zaczynał się jąkać i nie wiedział co powiedzieć. Coś go gryzie, ale nie wiem co i muszę się dowiedzieć. Może to wyjść źle w mojej sytuacji, ale jestem ciekawska i zawsze muszę znać odpowiedź na moje pytanie jak najszybciej.
Pukanie do drzwi. Pewnie Louis przyszedł po Harry'ego. Wstałam i poszłam otworzyć drzwi. Harry pewnie nie słyszy, bo siedzi w pokoju i szuka kluczyków do samochodów. Chłopak przywitał mnie szerokim uśmiechem.
- Cześć. Wejdź. Harry jeszcze siedzi na górze, więc zapraszam w jego skromne, bądź nie, progi. - powiedziałam i oboje się zaśmialiśmy. Lou wszedł do salonu i usiadł na kanapie. - O której zamierzacie mi go zwrócić? - zapytałam po chwili.
- Walka kończy się o 22, więc myślę, że o 23 będziesz go miała przy sobie. - Ha! Wiedziałam, że coś przede mną ukrywa. Nie powiem, ale zabolało mnie to trochę, że mi nie powiedział. Przecież wiem, że to jego praca.
- Walka? - zapytałam udając zdziwioną.
- Tak. Harry ci nie mówił? - był lekko zszokowany. Musiałam coś wymyślić, bo powiedziałby mu, ze ja wiem. Przecież to BFF.
- A tak. Zapomniałam. Wspominał mi, ale zapomniałam. - powiedziałam szybko. Do pokoju wszedł Harry. Był przerażony, że jest w salonie razem ze mną jego przyjaciel. No, bo przecież mógł coś przypadkiem powiedzieć. I dobrze myśli. Louis wstał i zaczął kierować się w stronę wyjścia. Podeszłam do Harry'ego z uśmiechem na twarzy. Nie mógł się domyślać, że coś wiem. - Miłego meczu. - powiedziałam cmokając go w policzek na pożegnanie. Na jego twarzy pojawiła się ulga. Wyszedł z domu, a ja szybko przebrałam się w jakieś normalne ciuchy, pomalowałam się mocniej i wyszłam z domu. Mój plan - pójdę tam i podejdę do niego jak gdyby nigdy nic. Jestem ciekawa jego miny. Pewnie jest tam gdzie zawsze ma walki, więc tam też się skierowałam. Włożyłam słuchawki do uszu i szłam w rytm muzyki, podśpiewując cicho słowa piosenek. Droga muszę przyznać, że mi się dłużyła nie miłosiernie. Chciałam jak najszybciej tam się dostać. Już z daleka było widać tłum ludzi stojących przed wejściem. Uda mi się w ogóle wejść? Pewnie wezmą mnie za jakąś przybłędę i wywalą mnie na zbity pysk. No może nie zbity, bo jestem dziewczyną... Chyba, że są takimi palantami, że są wstanie bez powodu uderzyć kobietę. Podeszłam do wejścia, przed którym stał wielki ochroniarz. Wszyscy pchali się do przodu przez co wylądowałam na ochroniarzu. Popchnął mnie przez co prawie upadłam. Spojrzałam na mnie, a na jego twarzy pojawił się strach. O co chodzi? 
- Przepraszam panienkę. Najmocniej przepraszam. Nie wiedziałem, że to pani. Proszę nie mówić panu Stylesowi. - mówił przerażonym i błagalnym głosem. A czyli to o to chodzi?  Czekaj. Skąd on wie, że jestem dziewczyną Harry'ego?
- Nic nie powiem. Mogę wejść? - zapytałam z nadzieją w głosie.
- Śmiało proszę wchodzić. Zapraszam. Pan Styles za pół godziny będzie walczył. - powiedział, a wszyscy, którzy próbowali wejść zaczęli głośno krzyczeć. Zignorowałam ich i weszłam do środka. Zaczęłam szukać Harry'ego po całym pomieszczeniu. Nie znalazłam go. Pewnie jest w szatni. Usiadłam jakieś 10 metrów od ringu i zaczęłam się rozglądać. Niestety to był mój błąd...


czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D
Przepraszam, że trochę się spóźniłam z rozdziałem, ale pojechałam nad jezioro gdzie nie było zasięgu, więc nie mogłam nawet dodać z telefonu.

piątek, 29 maja 2015

Rozdział 48

Wzięłam głęboki wdech i wydech i wyszłam z samochodu. Od razu wszystkie pary oczu zostały skierowane na mnie. Może nie było dużo osób na dworze, ale nawet te kilka/kilkanaście osób sprawiło, że czułam się niezręcznie. Czemu oni w ogóle się na mnie patrzą? Przecież nic nie zrobiłam. Usłyszałam cichy trzask drzwiami. Szybko odwróciłam głowę w tamtą stronę. Harry szedł w moim kierunku i zabijał wzrokiem wszystkich zainteresowanych tą sytuacją. Od razu poskutkowało. Uśmiechnęłam się lekko do niego. Bałam się wejść do szkoły, ale trzeba było to zrobić. Na twarzy Harry'ego pojawił się uśmiech kiedy na mnie spojrzał. Podszedł bliżej i mnie pocałował. Kiedy się oderwaliśmy, przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy.
- Dasz sobie radę. - powiedział z uśmiechem. Spuściłam na chwilę głowę, by po chwili ponownie spojrzeć w jego oczy i szczerze się uśmiechnąć. Może nie był to szeroki uśmiech, ale zawsze.

- Ja będę iść. - powiedziałam i odwróciłam się w stronę szkoły. Zamknęłam na chwilę oczy i ruszyłam do przodu. Błagam, niech ten dzień będzie normalny. Otworzyłam ciężkie szkolne drzwi. Znów wszyscy bez wyjątku na mnie spojrzeli. Tym razem mogłam usłyszeć szepty innych uczniów. Jestem, aż tak sławna? Spuściłam głowę i zacisnęłam swoje dłonie na pasku od torby. Podeszłam do szafki i wyjęłam z niej potrzebne na tą lekcje książki. Wszyscy mnie uważnie obserwowali, a ja czułam się coraz bardziej skrępowana. Szkoda, że nie ma tu Harry'ego. Nie gapiliby się tak. przyspieszyłam kroku i weszłam, na szczęście nie zauważona, do klasy. Usiadłam w ostatnie ławce i położyłam się na ławce ze słuchawkami w uszach. Do sali wszedł nauczyciel. Zajął swoje miejsce i zaczął czytać listę obecności. Kiedy zorientowałam się, że nie wyczytał mnie postanowiłam się upomnieć.
- Proszę pana, zapomniał pan o mnie. - powiedziałam i znów wszyscy na mnie spojrzeli i zaczęli szeptać. Po co ja się odzywałam?
- A tak. Przepraszam panno Stevens. Po prostu nie było pani długo i... tak. Dobrze to... Proszę wyjąć karteczki. Piszecie kartkówkę. Veronica, ty nie musisz. - powiedział nauczyciel, a ja tylko kiwnęłam głową i znów położyłam się na ławce, próbując uspokoić nerwy. Byłam w szkole od 10 minut, a już miałam dość. Wszyscy od razu kiedy mnie widzą zaczynają szeptać, gapić się na mnie i w ogóle. Mam po prostu tego dość. Poszłam do klasy. Niestety w klasie musiała być moja ulubiona przyjaciółeczka, Mins. Westchnęłam i omijając ją i usiadłam na jakimś wolnym miejscu. Spokój mój potrwał nie dłużej niż sekundę. Świetnie.
- Nasza gwiazda przyszła. Co? Stylesowi się już znudziłaś? Biedactwo. Ciesz się, że w ogóle na ciebie spojrzał. - powiedziała tym swoim skrzeczącym głosikiem. Nienawidzę jej.
- Odwal się dobra. Nie mam ochoty na kolejną kłótnie z tobą, więc odejdź i zostaw mnie w spokoju. - powiedziałam znudzonym i obojętnym głosem. Wiem, że ona się nie odwali, ale zawsze można spróbować.
- Myślisz, że odpuściłabym porozmawianie z moją najlepszą przyjaciółeczką? - powiedziała słodkim głosikiem i usiadła obok mnie. - Opowiadaj. Co on ci zrobił? Przeleciał i zostawił. - nie chciało mi się jej słuchać - Biedactwo moje. Musiał patrzeć na takiego kogoś jak ty. - chciałam wybuchnąć śmiechem, ale nie mogłam. Nie miałam na to humoru.
- Mins, proszę cię. - mój głos był chyba najbardziej błagalny jaki mógłby być.
- Naprawdę nie wiem jak po mnie mógł wybrać ciebie. - po jej słowach od razu się ożywiłam. Po niej? Ona była z Harrym.
- Po tobie? - zapytałam z podniesioną brwią. To nie możliwe, żeby była z nim. Mówił mi, że nigdy nie miał dziewczyny.
- No tak. Poszłam raz na imprezie z nim do kibla na szybki numerek i mu się bardzo spodobało. Spotkaliśmy się kilka razu. Co ty? Nie wiedziałaś? - zrobiła zdziwioną miną. Czemu ona musi być taka głupia? No czemu?!
- Dobrze wiesz, że on się  nie umawia, więc po co te gadki? - udawałam obojętną, ale w środku mi się gotowało. - A że poszliście się kilka razy pieprzyć to nic nie znaczy. - znaczy. Ale dla mnie. Czuję lekki ból. Mimo, że nie był ze mną wtedy. Ba! Nawet się nie znaliśmy, a co dopiero być ze sobą. Ale jednak, świadomość, że spał z wieloma dziewczynami boli. Nie tak mocno, ale jednak.
- No niby tak, ale wiesz... - Ugh. Nienawidzę jej. - W każdym razie. Musisz przyznać, że jest nieziemski w łóżku. - gdybym jeszcze z nim spała to może tak. - Nie dałaś mu przypadkiem czegoś do drinka? Jesteś taka brzydka, że naprawdę nie wiem co go skłoniło do gadania z tobą. - niech ona odejdzie! Proszę!
- Idź do swoich bezmózgów. - powiedziałam i włożyłam do uszu słuchawki. Widziałam jak posyła mi groźne spojrzenia i odchodzi. Punkt dla mnie.
***
 Ostatnia lekcja. W końcu będę mogła wrócić do domu. Lekcja mijała spokojnie. Niestety mój spokój nie trwał jednak długo. Na mojej ławce pojawiła się mała zwinięta karteczka. Spojrzałam na nią i wzięłam do ręki. Rozejrzałam się po klasie mając nadzieję, że znajdę osobę, która mi ją rzuciła. Znalazłam. Był to Jack. Wysoki, w miarę umięśniony i może nie zbyt przystojny, ale miał coś w sobie, że niektóre dziewczyny się zakochiwały w nim od razu. Rozwinęłam karteczkę.
"To prawda, że Styles cię przeleciał? Też mogę? xx "
Patrzyłam na tą karteczkę z niedowierzaniem. Skąd on to wziął? Nie przespałam się z nikim! I na razie nie mam zamiaru... ale przecież... Harry jeszcze jakiś czas temu miał co chwilę nową laskę do łóżka, a ja... Nie dość, że jestem nie doświadczona w tych sprawach to nie jestem jeszcze gotowa. Czuję się winna, że jeszcze z Harrym się nie kochałam. Boję się tego. Nie wiem czemu, przecież to ludzka rzecz, ale boję się. Cholernie się boję.
"Pieprz się" 
Szybko napisałam i odrzuciłam karteczkę na jego ławkę. Niestety po chwili na sali rozległ się głośny śmiech Jacka. Na szczęście wraz z jego śmiechem do moich uszu dotarł dzwonek. Dzięki Bogu. Szybko wzięłam książki i jak najszybciej wyszłam z klasy. Nie chciałam, żeby wszyscy dalej na mnie patrzyli. W połowie drogi zostałam zatrzymana przez kogoś.
- Pieprzyć to ja mogę ciebie. - szepnął mi do ucha "uwodzicielskim" głosem. Jack.
czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D

niedziela, 24 maja 2015

Rozdział 47

Ktoś siedział przy grobie mojej mamy! Jakim cudem? Nikogo tu nie było od miesięcy, a teraz nagle się zjawia? I kto to do cholery jest? Podeszłam bliżej, ale od razu się cofnęłam przez co wpadłam na Harry'ego, który mnie podtrzymał przed upadkiem, łapiąc za biodra. To nie możliwe! Przecież...Przecież on był w szpitalu. Wczoraj miał wypadek! Jakim cudem o tu jest? Nie mogę w to uwierzyć. Patrzyłam jak zamurowana na mojego ojca i nawet nie mrugałam. Do czasu... Poczułam jak ręce Harry'ego się zaciskaj na moich biodrach, a jego oddech przyspiesza. Musiał zauważyć kto tam siedzi. Wiem, że on go nienawidzi i jest na niego wściekły, ale miał dłonie na moich biodrach. Ignorowałam to dopóki nie zaczęło mnie to boleć.
- Harry. - powiedziałam łagodnie, próbując go chociaż trochę uspokoić, ale to nic nie dało, a mnie bolało coraz bardziej. - Harry. - powiedziałam głośniej i próbowałam zdjąć jego ręce ze mnie. Na szczęście kiedy zorientował się o co chodzi szybko je zdjął i odwrócił mnie w jego stronę. Na jego twarzy było widać przerażenie, troskę, ale i wściekłość na ojca.
- Przepraszam cię. Nic ci nie jest, boli cię coś? Przepraszam. Po prostu się wkurzyłem. Nie chciałem naprawdę. Wybacz mi. - mówił spanikowany. Śmieszyłoby mnie to, ale w innych okolicznościach.
- Nic mi nie jest, Harry. Możemy stąd iść. Proszę. - powiedziałam błagającym głosem. Nie chciałam tu być kiedy on tam jest. Jestem ciekawa po co tu przyszedł, ale nie chcę z nim gadać. Chcę być jak najdalej od niego.
- Dobrze. Chodźmy stąd. - powiedział i złapał mnie za rękę i poszliśmy, ale nie do wyjścia, tylko przejść się po cmentarzy. Harry patrzył przed siebie albo czasem zerkał na mnie, a ja patrzyłam na nagrobki i liczyłam ile mniej więcej mieli lat kiedy umarli. Przerażała mnie myśl, że umierały takie małe dzieci, które dopiero co się urodziły albo nie skończyły nawet 10 lat. To jest smutne kiedy trzeba się pożegnać z życiem. Myślałam, że jak tak będę musiała, ale na szczęście mam Harry'ego, który mnie zawsze uratuję, a ja w miarę swoich możliwość, jego. Czasem zastanawiam się czemu on w ogóle ze mną jest. Przecież jest tyle ładniejszych ode mnie dziewczyn, a on akurat zauważył mnie. Nie wiem czy mam takie szczęście czy to po prostu przypadek, że to ja...a może przeznaczenie? Sama nie wiem, ale cieszę się, że go mam. Jestem pewna, że gdyby nie on, nie byłoby mnie już na tym świecie. Wiele mu zawdzięczam.
- Harry? Chodź zobaczymy czy już poszedł. - powiedziałam przytulając się do boku Harry'ego. Było mi trochę zimno, a Harry był ciepły.
- Okey. Chodźmy. - Objął mnie mocniej i zaczęliśmy wracać nad grób mojej matki. Miałam nadzieję, ze już go tam nie ma. Jeśli nie będzie go tam to wracam do domu i najwyżej jutro przyjadę tu z Harrym. Po chwili się zatrzymaliśmy i spojrzałam czy dalej tam jest. Był.
- Harry? Możemy jutro po szkole przyjść? Najlepiej wieczorem, bo będę musiała zrobić jeszcze lekcje. - powiedziałam z nadzieją w głosie. Harry się trochę zmieszał.
- Umówiłem się z kolegami na mecz. - powiedział lekko zakłopotany. Mój wzrok pozostał na Harrym trochę dłużej niż zwykle kiedy z nim rozmawiał. Miałam przeczucie, że kłamał. Co tam przeczucie! Ja byłam tego pewna! Ale czemu nie powie mi prawdy?
- Na pewno? - zapytałam chcąc się upewnić, choć znałam prawdę. Nie w sensie, że wiem gdzie idzie, ale, że kłamał. Nie powiem, że mnie to nie ruszyło, bo trochę jestem zawiedziona, że mnie okłamuje.
- Tak. - mówiąc to podrapał się po karku. Wiedziałam, ze kłamie!
- Okey. - powiedziałam jak gdyby nigdy nic. Spojrzałam jeszcze w kierunku gdzie jest grób mojej mamy. Ojca nie było. - Już go nie ma. Chodź. - złapałam go za rękę i pociągnęłam w tamtym kierunku.
***
Nienawidzę tego budzika! Czemu nie może się zlitować i zadzwonić chociaż godzinę później? Pewnie bym się spóźniła do szkoły, ale ja chcę spać! No nic. Ściągnęłam z siebie rękę Harry'ego i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej odpowiedni strój na dzisiejszą pogodę i ruszyłam w stronę łazienki, która na szczęście była w tym pomieszczeniu. Nie chciałam na razie budzić Harry'ego. Obudzę go za jakieś pół godziny. Dziś to ja będę ta zła. Zamknęłam drzwi na zamek, żeby Harry'emu przypadkiem nie zachciało się prysznica ze mną brać, a to jest całkiem możliwe. Rozebrałam się, wyrzucając brudne ubrania do kosza, a sama weszłam pod prysznic. Miałam nadzieję, że chociaż trochę mnie rozbudzi, bo inaczej nie dam rady, a przede mną dłużący się dzień w szkole. Cudownie. Umyłam dokładnie ciało i wyszłam z łazienki owijając się miękkim ręcznikiem, który dodatkowo mnie rozgrzewał, bo za ciepło w tym momencie mi nie było. Podeszłam do lustra. Nie wyglądałam, aż tak źle. Rozczesałam mokre włosy i zabrałam się za suszenie ich. Były długie i gęste, więc trochę mi to zajęło. Ubrałam się w wcześniej przygotowany przeze mnie strój i zrobiłam lekki makijaż. Spojrzałam w lustro i muszę przyznać, że ostatnio tak dobrze wyglądałam miesiąc temu. Rozumiecie...porwanie i te sprawy. Wyszłam z łazienki i wskoczyłam na łóżko mając nadzieję, że Harry się obudzi. Niestety mruknął tylko coś pod nosem.
- Harry! Wstawaj! - powiedziałam głośniejszym tonem. Nie chcę się spóźnić do szkoły. 
- Daj mi jeszcze 10 minut. - typowe. Zaśmiałam się i postanowiłam, że dam mu jeszcze chwilę. Zeszłam na dół. Zrobiłam sobie tylko kanapkę, bo w sumie nie byłam głodna. Popiłam ją sokiem pomarańczowym i poszłam obudzić Harry'ego. Jeśli się teraz nie obudzi to pójdę po wiadro lodowatej wody i zrobię mu ice bucket challenge. Wbiegłam po schodach na górę, a następnie do jego/naszego pokoju. Dalej spał. Podeszłam do łóżka i zaczęłam go budzić. 
- Pobudka! Jeśli teraz nie wstaniesz spóźnię się do szkoły. - powiedziałam głośno na co tylko zamruczał. zaczęłam ciągnąć za pościel, ale to też nic nie dało.  - Laski w bikini w twoim ogrodzie! - krzyknęłam na co obudził się, ale w sumie to jedyne co zrobił spojrzał na mnie jak na idiotkę. Trochę się zdziwiłam, że nic nie zrobił. Zaczęłam ciągnąć za kołdrę na której leżał, ale to też nic nie dawało.
- Daj mi moment jeszcze. - dobra. Sam tego chciał. Zeszłam na dół do kuchni. Pamiętam, że pod zlewem było jakieś wiadro czy coś. Wyciągnęłam je. Było w nim kilka rzeczy, ale wysypałam je z niego i nalałam do niego lodowatej wręcz wody. Będzie wściekły, ale nie moja wina, że nic na niego nie działo. Kiedy wiadro było już pełne, podniosłam je. Było ciężkie, nawet bardzo, ale jakoś udało mi się je zanieść na górę. Stanęłam obok łóżka. Pochrapywał sobie biedny. Podniosłam wiadro i cała jego zawartość wylądowała na nim. Przez sekundę był zdezorientowany, ale po chwili na mnie spojrzał wzrokiem zabójcy.
- Przynajmniej nie musisz się myć. - powiedziałam z lekkim uśmieszkiem na twarzy. Po chwili patrzenia na mnie, na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Wiesz co? - zrobił krótką pauzę. To nie wróży nic dobrego.  - Mam wielką chęć przytulić swoją dziewczynę. Właśnie teraz. - w moich ust wydostał się pisk i zaczęłam uciekać. Nie mogłam być mokra. Nie mam czasu przecież na szukanie jakiegoś nowego stroju na dziś, a to by trochę zajęło. Biegłam jak najszybciej, żeby uciec od Harry'ego. Wiem, że jest szybszy ode mnie, ale jakaś tam nadzieja jest.
W tej chwili zrobiłam największy błąd jaki mogłam zrobić. Wybiegłam do ogrodu, gdzie jest dosyć duży basen z lodowatą wodą. Świetnie ułatwiłam mu jeszcze sprawę.
- Harry, proszę cię. Ja nie mam czasu się przebierać. Nie chcę być mokra. Oszczędź mnie, błagam. - mój głos wyrażał tylko i wyłącznie błaganie, a moja twarz... cóż, zrobiłam minkę smutnego pieska. Mam nadzieję, że na pójdzie, bo jak nie... spóźnię się na zajęcia.
- Dobrze, ale nie myśl, że następnym razem ci odpuszczę. - powiedział grożąc mi palcem. Uśmiechnęłam się szeroko i podeszłam do chłopaka składając na jego ustach krótki pocałunek. Z uśmiechem wróciłam do domu, a Harry pobiegł na górę, przygotować się do wyjścia. Trochę się boję znów wrócić do szkoły i znów je zobaczyć, ale muszę sobie jakoś radzić. Przecież nie mogę słuchać non stop jak mnie wyzywają, prawda? - Możemy iść. - usłyszałam głos Harry'ego. Spojrzałam na niego zdziwiona. On się wyrobił w 10 minut, a mi 10 min starczy tylko na makijaż! Jak on to robi. I w dodatku wygląda idealnie. Włosy postawione do góry, biała koszulka, która opina się na jego mięśniach, czarna skórzana kurtka, czarne łatane na kolanach jeansy,a  do tego jego kajaki na nogach. Bóg seksu. I od kiedy ja tak określam chłopaków? Mniejsza z tym.
Uśmiechnęłam się do chłopaka, ubrałam kurtkę i wyszliśmy z domu. Droga do szkoły trawa krótko - za krótko.

czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D

niedziela, 17 maja 2015

Rozdział 46

Chciałam zejść i zjeść śniadanie, ale zatrzymały mnie krzyki. Harry'ego krzyki. O co chodzi? Szybko zerwałam się do biegu i wbiegłam do pokoju. Harry dalej spał, ale musiało mu się coś śnić, bo kręcił się po całym łóżku, był spocony i krzyczał. Podeszłam do łóżka i chciałam go obudzić. Zamiast tego uderzył mnie w ramie. Trochę bolało, ale co zrobić. Przecież on śpi. Druga próba. Złapałam go za ramie i zaczęłam poruszać nim.
- Harry obudź się. - powiedziałam głośniej, ale nic to nie dało. Musi mieć naprawdę mocny sen skoro się nie budzi. - Harry! - krzyknęłam głośno. Obudził się w końcu. Można było zobaczyć na jego twarzy ulgę, ale i przerażenie. Kiedy mnie zobaczył od razu mnie przytulił. - Spokojnie jestem tu. - powiedziałam cichym głosem, żeby go uspokoić. Jego oddech był płytki.
- Veronica, proszę. Obiecaj mi, że jak będzie się coś działo masz do mnie zadzwonić bez względu na to gdzie jestem i co robię. - powiedział kiedy się odsunął. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Przecież teraz nic mi nie grozi.

- Ale Harry, o czym ty mówisz? Jestem bezpieczna. - powiedziałam patrząc w jego oczy.
- Obiecaj. - powiedział stanowczym głosem. Zamilkłam na chwilę i spuściłam głowę. Nie wiem po co mu ta obietnica, skoro dobrze wie, że bez tego bym do niego zadzwoniła.
- Obiecuję. - powiedziałam, a na Harry'ego twarzy pojawił się uśmiech. Chciał mnie przytulić, ale się odsunęłam.
- O co chodzi? - zapytał zdezorientowany.
- Idź się umyj, a później porozmawiamy. - powiedziałam wstając z łóżka. Przed wyjściem z pokoju usłyszałam jego śmiech. Postanowiłam zrobić śniadanie. Przez chwilę zastanawiałam się co zrobić. Wymyśliłam w końcu, że zrobię tak zwane kolorowe kanapki. Można na nie dać wszystko. Ja zazwyczaj daję na nie szynkę, ser żółty, sałatę, pomidora, ogórka, jajko i szczypiorek. Wszystkim smakują te kanapki, więc mam nadzieję, że Harry'emu też będą smakować. Nastawiłam jeszcze wodę na herbatę dla mnie i kawę dla Harry'ego, choć pewnie nie będzie potrzebował kawy po tym śnie. Jestem ciekawa co mu się śniło, ale nie chcę go o to pytać. Może to jest coś o czym nie chce mówić, a ja nie chcę go do niczego zmuszać. Ułożyłam kanapki na dwóch talerzach i zrobiłam kawę dla loczka i herbatę dla siebie. Położyłam wszystko na stole. Akurat Harry wszedł do kuchni. Miał na sobie tylko szare dresy nisko opuszczone. Mogłam zobaczyć jego tatuaże. Nie zawsze tatuaże mi się podobają, ale w jego przypadku są boskie, a do tego mam wrażenie, że każdy z nich ma swoją historię. 
- Co tak patrzysz? - zapytał, a ja dopiero zorientowałam się, że patrzę na niego dłuższą chwilę. Od razu spuściłam wzrok, a moja twarz przybrała koloru czerwonego.- Zrobiłam śniadanie i kawe dla ciebie. - powiedziałam dalej ze spuszczoną głową.
- Dziękuję. - powiedział i usiadł na przeciwko mnie. Wzięłam pierwszą kanapkę do ręki i wgryzłam się w nią. - Skąd wzięłaś pomysł na takie kanapki? - zapytał biorąc kolejną do ręki. Szybko je.
- Razem z mamą takie robiłyśmy. - powiedziałam i zjadłam do końca kanapkę. - Zawieziesz mnie jutro do szkoły czy nie chce ci się wstawać? - podejrzewam, że nie przepuści zawiezienia mnie do szkoły, bo wszędzie jest niebezpiecznie. Szkoda, że tylko on tak uważa. Pewnie też nie będzie mu się chciało wstać. Taki już jest. Leniwy, ale opiekuńczy... Aż za opiekuńczy. Czasem jest to denerwujące.
- Zawiozę cię. O której kończysz lekcje? - chwilę się zastanowiłam nad odpowiedzią, bo w końcu dawno nie było mnie w szkole i nie pamiętam jakie mam jutro lekcje. W sumie to nie było mnie nawet na lekcjach. Wzięłam telefon i weszłam w notatki. Tam miałam plan lekcji.
- Przyjedź po drugiej. - powiedziałam i schowałam telefon. Miałam nadzieję też, że nikt mnie nie będzie znowu popychał przy Harrym. - O co chodziło z tym snem? - zapytałam po chwili. Harry zamarł na chwilę.
- Nic. Nie musisz się martwić. To tylko taki... To był tylko koszmar. - powiedział "pocieszając" mnie. Tak naprawdę jeszcze bardziej się zmartwiłam. Spojrzałam na Harry'ego. Intensywnie nad czymś myślał i zapewne chciał zacząć rozmowę, ale nie wiedział jak.
- Powiedz to. - powiedziałam, żeby w końcu powiedział, a nie trzymał to w sobie przez dłuższy czas.
- Czemu wybaczyłaś Zaynowi? - okey. Tego się nie spodziewałam. Co ja mam teraz powiedzieć? Spuściłam na chwilę głowę zastanawiając się.
- Żałował tego co zrobił, więc nie miałam podstaw, żeby mu nie wybaczyć. - powiedziałam w miarę opanowanym głosem. Przynajmniej tak mi się wydawało.
- Przecież on podał ci tabletkę gwałtu! - krzyknął na co się wzdrygnęłam.
- Przepraszam, ale nie będę z tobą tak rozmawiać. - powiedziałam wstając z krzesła i kierując się do mojego dawnego pokoju w tym domu. Zamknęłam drzwi i podeszłam do parapetu. Za oknem był nawet ładny widok, więc postanowiłam popatrzeć trochę na to. Otworzyłam okno i wyjrzałam. Zamknęłam oczy kiedy wiatr powiał. Normalnie jak Pocahontas. Podskoczyłam kiedy poczułam jak ktoś przytula mnie od tyłu.
- To tylko ja. - usłyszałam jego ochrypnięty głos. Kiedy on tu wszedł? Uśmiechnęłam się lekko. - Przepraszam. Nie powinienem tak na ciebie naskoczyć. - powiedział cichym głosem.
- W porządku. - powiedziałam odwracając się w jego stronę. Wtuliłam się w jego tors i chciałam tu zostać wieczność.

***
Po śniadaniu i małej rozmowie z Harrym postanowiłam pojechać do mamy na cmentarz. Dawno u niej nie byłam. Odkąd mieszkam z Harrym coraz rzadziej do niej chodzę. Ubrałam swoje czarne botki i wyszłam z domu zamykając drzwi. Harry uparł się, że mnie podwiezie za co jestem mu wdzięczna, bo te chmury nie wróżą nic dobrego, a nie chcę być mokra. Wsiadłam do samochodu Harry'ego, zapięłam pas bezpieczeństwa i ruszyliśmy w dobrze znanym mi kierunku. Chciałam znów kupić kwiaty, zapalić znicz i porozmawiać z mamą. Czemu jej brak musi tak boleć? Chciałabym się do niej przytulic, porozmawiać, nawet jeśli miałaby dać mi karę do końca życia za byle co, chcę ją przy mnie! Chcę mieć ją przy mnie tak jak mam Harry'ego. Czemu ten na górze musiał mi ją zabrać? Oddałabym wszystko, żeby ją zobaczyć. Szybko otarłam łzy kiedy zorientowałam się, że zaczęłam płakać. Mam nadzieję, że Harry tego nie zauważył. Nie chcę, żeby się o mnie martwił. Mam dużo problemów, ale to moje problemy i nie chcę, żeby Harry się wtrącał. Nie to, że nie chcę, żeby mi pomagał. Po prostu nie chcę, żeby się martwił. Spojrzałam na Loczka. Był skupiony na drodze. I dobrze. Przynajmniej nie widział, że płaczę. Harry zaparkował pod wejściem, a ja szybko wyszłam z samochodu i ruszyłam do sklepiku na cmentarzu. 
- Dzień Dobry pani. - powiedziałam z uśmiechem.
- Dzień Dobry Veronica. Jak tam ci się układa? - jak zawsze miła. Pewnie dlatego ją polubiłam tak bardzo.
- Te co zawsze poproszę i jakiś ładny znicz. U mnie...Można powiedzieć, że już dobrze. To znaczy, jakiś czas temu zostałam porwana i tam nie było za ciekawie, ale Harry mnie znalazł i jest już dobrze. - powiedziałam uśmiechając się, a do sklepiku wszedł nie kto inny jak mój kochany Harry.
- Dzień Dobry. - powiedział bez emocji. Super. Czy on musi zawsze być bezuczuciowy przy kimś? To denerwujące i to bardzo. Mógłby być trochę milszy dla innych, ale nie. On musi być facetem, którego nic nie obchodzi, bo jak to inaczej. 
- To on? - zapytała bezgłośnie. Była lekko przerażona. Przełknęłam ślinę. i pokiwałam głową. 
- Poczekaj chwilę. - powiedziałam do Harry'ego. Odebrałam kwiaty od pani. - Przy znajomych jest inny. - powiedziałam szeptem do pani i wyszłam z pomieszczenie mówią "do widzenia". - Czy ty musisz być taki bezuczuciowy? - zapytałam po chwili. 

- Przecież nic nie zrobiłem! - powiedział trochę głośniej. - Nie wiem o co ci chodzi. - dodał po chwili. Jasne, że nie wie. Szkoda, że tylko udaję.
- Proszę cię, nie kłam. Zawsze jak jesteśmy z ludźmi, którzy nie są twoimi przyjaciółmi zachowujesz się jakbyś był obojętny wszystkiemu i wszystko masz w dupie, nawet mnie. - powiedziałam trochę zdenerwowana. Nie chcę, żeby tak się zachowywał jakby miał mnie gdzieś. Wiem, że nie pozwoli mnie nikomu skrzywdzić, ale ta jego obojętność nie jest fajna. 
- Przecież wiesz, że... - nie dałam mu dokończyć. 
- Daj spokój. - powiedziałam i to były ostatnie słowa jakie któreś z nas powiedziało. Do grobu mojej matki żadne z nas się nie odzywało, lecz kiedy dotarliśmy doznałam szoku. Ktoś tam siedział.

czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D