środa, 13 stycznia 2016

Rozdział 65

OCZAMI HARRY'EGO

Poszedłem do szatni gdzie przebrałem się w czyste rzeczy, a nie umazane krwią i opłukałem twarz i wyszedłem. Wszyscy patrzyli na mnie, niektórzy, ci ważniejsi i odważniejsi, gratulowali mi, a jeszcze inni patrzyli na mnie ze złością. Pewnie przegrali zakłady. Nie są one legalne tu, ale kogo to obchodzi.
Miałem nadzieję zobaczyć Veronica'ę z chłopakami, ale jej tam nie było.
- Gdzie Veronica? - zapytałem patrząc na każdego po chwili.
- Z tego co wiem była pod sceną, ale gdzie teraz jest to nie wiem. - powiedział pijany, szczerzący się Louis. Miałem ochotę mu strzelić w ten pusty łeb. Przecież tu nie jest bezpiecznie! Tym bardziej dla niej! Właściwie przez to, że jest moją dziewczyną to praktycznie nigdzie nie jest bezpiecznie, ale tutaj tym bardziej. Jak można być tak głupim, żeby nie pilnować jej?!
Szybko ruszyłem, żeby ją poszukać. Jeśli ktoś jej coś zrobi nie daruję mu. Pytałem każdego czy jej nie widział, ale wszyscy zaprzeczali i sikali ze strachu w portki.
- Widziałeś gdzieś brunetkę? Niska, ubrana w czarną bluzkę i jasne spodnie. - zapytałem jakiegoś faceta w wieku 30 lat.
- Możliwe, że poszła w tamtą stronę. - powiedział i wskazał na korytarz, do którego od razu poszedłem, ale nigdzie jej nie widziałem.
- Veronica! - zacząłem ją wołać, ale nikt się nie odzywał. Czemu ona musi zawsze gdzieś pójść?!
- Harry? - usłyszałem za sobą cichutki głosik. Szybko się odwróciłem i ujrzałem Veronica'ę. Szybko do niej podszedłem.
- Tak się o ciebie bałem - powiedziałem przytulając ją do siebie. - Gdzie ty byłaś? - zapytałem nie odsuwając się.
- Nic mi nie jest. Byłam tylko w toalecie. - powiedziała odsuwając się ode mnie.
- Proszę nie idź nigdy sama albo chociaż mów gdzie idziesz. - powiedziałem błagalnym głosem.
- No dobrze. - powiedziała cicho i skierowaliśmy się do chłopaków.

OCZAMI VERONICA'I

Harry'ego opiekuńczość z jednej strony była przerażająca, ale z drugiej to słodkie, że się o mnie martwi.
Poszliśmy do chłopaków. Usiadłam obok Harry'ego, ale jednak przytulona do jego boku.
- Szczerze to już myślałem, że zostaniesz pokonany. - powiedział Louis.
- Ja? Proszę cię. Żadnej walki nie przegrałem i nie zamierzam. - powiedział dumnie.
- Żebyś się Styles nie zdziwił... - usłyszeliśmy za sobą. Gwałtownie odwróciłam głowę i jakoś tak niefortunnie wyszło, że uderzyłam w Harry'ego głowę. Skrzywiłam się lekko, ale popatrzyłam na mężczyznę do którego należał ten głos. Od razu się wystraszyłam. To był ten sam facet, z którym walczył Harry. Niemal od razu poczułam jak Harry przyciąga mnie do siebie. Byłam mu wdzięczna za to, bo poczułam się chociaż trochę bezpieczniej.
- Lepiej odejdź stąd póki nie straciłem kontroli. - warknął do niego Harry. Spuściłam głowę, żeby nie było widać mojego strachu. Wzięłam kilka głębokich oddechów, żeby się uspokoić.
- Słodka ta twoja dziunia. - powiedział mężczyzna, a ja poczułam jak mięśnie chłopaka się napinają. Bałam się jak zareaguję. Bałam się, że wybuchnie gniewem.
- Tylko ją tkniesz, a cię zabiję. - Harry'ego głos był przesączony jadem. Sama zaczęłam się go bać. To znaczy wiedziałam, że mi nic nie zrobi, ale jednak się bałam. Popatrzyłam na resztę chłopaków. Byli przygotowani na wszystko.
- Myślisz, że ci się uda? Proszę cię. Dałem ci fory na ringu. Jeszcze mnie nie poznałeś. - głos tego faceta był przesiąknięty sarkazmem. Harry gwałtownie wstał z kanapy i zaczął podchodzić do mężczyzny.
- Harry... - mój głos był cichy i piskliwy. Złapałam go za koniuszek jego koszulki. Popatrzył na mnie z góry i powiedział bezdźwięcznie "spokojnie". Nie wiem jak ja mam być spokojna kiedy tak naprawdę za sekundę mogą zacząć się bić, a ja nie wiedziałam co mam robić.
Harry podszedł do faceta, a koło mnie usiadł Niall, który próbował mnie uspokoić, ale tak naprawdę nic nie słyszałam. Moja głowa za bardzo była zajęta tym co się wokół dzieje.
- Niall zabierz stąd Veronica'ę! - krzyknął Harry, a ja już po chwili byłam pociągnięta w górę. Nie chciałam iść. Zaczęłam się opierać.
- Niall! Puść mnie! - krzyknęłam próbując się wyrwać, ale nie było mi ta dane, bo po chwili byłam przerzucona przez ramię. Wierciłam się, ale na marne. Przed wyjściem z budynku zobaczyłam jeszcze, że się biją. I to nie tylko Harry, ale cała czwórka. Z moich oczu wydobyły się łzy. Teoretycznie nie powinnam płakać, bo bił się z nim wcześniej, ale no kurwa.
Niall posadził mnie w swoim samochodzie na miejscu pasażera, zapiął mi pasy i zablokował drzwi, żebym nie mogła wyjść. Po chwili już siedział po drugiej stronie i ruszył w stronę... myślałam, że Harry'ego domu, ale jechaliśmy gdzie indzie.
- Nie musisz się martwic o Harry'ego. Da sobie radę - powiedział po chwili jazdy. - Zawsze daje. - dodał.
- Wiem, ale mimo to nie przestanę się martwic. To jest silniejsze ode mnie. - powiedziałam i otarłam łzy.
- Pojedziemy do mnie i zrobię ci gorącą czekoladę. Co ty na to? - zapytał z lekkim uśmiechem, spoglądając na mnie.
- Z bitą śmietaną? - zapytałam jak małe dziecko.
- Z bitą śmietaną. - powiedział rozbawiony.
- To okey. - powiedziałam z lekkim uśmiechem. Martwiłam się o Harry'ego dalej, ale Niall miał taką pozytywną energie, że nie dało się nie uśmiechnąć.
***
Niall zrobił nam obu czekoladę z bitą śmietaną. Sprawił, że zaczęłam się śmiać, chociaż cały czas patrzyłam na telefon czy do mnie przypadkiem nie napisał. Chciałam już wiedzieć czy wszystko z nim w porządku. Z Niallem super się bawiłam i sprawił, że nie martwiłam się, aż tak obsesyjnie o niego chociaż powinnam, ale błagałam o jeden telefon od niego. Oczywiście nie! Bo po co! Położyłam głowę na poduszczę i czekałam na jakieś wieści od niego. Niestety... Zasnęłam.

OCZAMI HARRY'EGO

Facet oczywiście tak jak myślałem był mocny tylko w gębie. Szybko go pokonałem tym bardziej, że wcześniej dałem mu wycisk na ringu. Teraz jechałem po Veronica'ę do Nialla. Napisał, że zasnęła, więc nie mogę wpaść do niego jak zawsze to robię. Kilka razy obiłem mu ścianę przez takie wchodzenie, ale to były stare czasy.
Zaparkowałem u Nialla na podwórku i wyszedłem z samochodu zamykając go. Szybko skierowałem się do drzwi. Oczywiście jak zwykle były otwarte. Bo czemu nie? Niech jakieś pijak wejdzie do domu, wszystko zdemoluje i ukradnie wartościowe rzeczy.
Wszedłem pewnym krokiem do salonu. Na kanapie spała moja dziewczyna wtulona w jedną z poduszek Nialla.
- Dzięki, że się nią zająłeś. Teraz kolej na mnie. - powiedziałem wyciągając z rąk Veronica'i poduszkę. Wziąłem ją na ręce. Od razu się we mnie wtuliła jak w jakiegoś misia.
- Harry... - wymamrotała śpiącym głosem i wtuliła się we mnie jeszcze bardziej.
- Od czego są przyjaciele! - uśmiechnął się szeroko. - Tylko nie poturbuj jej za bardzo. - zachichotał na co mu zawtórowałem. Wyszedłem z jego domu i już po kilku minutach byłem już w domu. Stwierdziłem, że też pójdę spać. Jestem zmęczony tym dniem. Chociaż bywały gorsze.
Wszedłem na górę i położyłem ją na łóżku. Popatrzyłem na jej strój. Nie no... nie może tak spać. Będzie jej nie wygodnie. Zacząłem ściągać z niej spodnie, a później bluzkę. Miała na sobie czarną bieliznę. Wyglądała zabójczo, ale niestety nie mogłem długo patrzeć. Wyjąłem z szafy moją koszulkę i ubrałem ją w nią. Sam poszedłem do łazienki i się umyłem. Ubrałem czyste bokserki i poszedłem spać.

czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D

wtorek, 5 stycznia 2016

Rozdział 64 cz.2

NOTKA POD ROZDZIAŁEM!!!

Dojechaliśmy pod budynek, w którym ma się odbyć walka. Byłam tu za pierwszym razem. Poznałam wtedy kumpli Harry'ego oraz pokłóciłam się z nim, ale to można pominąć.
Weszliśmy do budynku i od razu uderzył mnie silny zapach stęchlizny, alkoholu, papierosów i potu. W połączeniu szkło o wymioty. Dookoła było pełno ludzi w średnim wieku 25 lat. Kelnerki ubrane w skąpe stroje, a na samym środku był ring, na którym niedługo miał się znaleźć Hazz. Czułam na sobie wzrok prawie każdego. Wszyscy patrzyli na mnie ze zdziwieniem i nienawiścią. No, bo w końcu jak to możliwe, że WIELKI HARRY STYLES MA DZIEWCZYNĘ! No proszę, właśnie. A nienawiść szła głównie od dziewczyn, których pewnie nie zdążył przelecieć albo miały nadzieję na coś więcej. Czemu ja o tym tak spokojnie myślę?! Powinnam być zazdrosna, ale teraz czuję... właściwie nie wiem co to jest. Radość, wyższość, ze to ja go mam? Sama nie wiem, ale uśmiechnęłam się i szłam dalej za Harrym. Nie pasowałam do tego środowiska, jeśli mogę to tak nazwać, ale nie czułam się też jakoś inaczej. Mimo wszystko wolałabym być teraz w jakiejś miłej, małej knajpce, popijając kakao albo herbatę.
- Siema Styles! - usłyszałam za sobą i od razu wybudziłam się z moich przemyśleć. Ja z Harrym jak na zawołanie, odwróciliśmy się. Zobaczyłam tam Louis. Uśmiech wkradł mi się na twarz. Już się bałam, że będzie to jakiś nachlany jego kumpel. W sumie nachlany to trochę jest.
- Cześć Louis! - powiedziałam z uśmiechem i przytuliłam chłopaka.
- Cześć Veronica! Czemu jest was dwie? - patrzył raz na mnie, a raz obok mnie. Rozejrzałam się ale nikogo obok mnie nie było. Miałam racje. Jest schlany.
- Ty już może lepiej nie pij. - powiedziałam rozbawiona jego stanem. Musiał naprawdę dużo wypić, skoro widział podwójnie.
- Chodź stary usiąść, bo nie mam zamiaru cię podnosić. - powiedział Harry i ruszyliśmy w stronę specjalnie przygotowanych dla nich siedzeń. Nie było miejsca, więc usiadłam na kolanach Harry'ego. W sumie to była tylko nasza trójka. Reszta miała przyjść z tego co mówił mi Harry to za 5 min, bo już jadą. Ciekawe czy będzie Caroline. Mam nadzieję, bo jak Harry pójdzie to nie chcę zostać sama z chłopakami.
***
Niestety Caroline nie przyszła, więc byłam sama z płcią brzydką. No, ale nie mogę narzekać. Przynajmniej ktoś ze mną jest.
Po jakiś 10 minutach Harry został zawołany na ring. Oczywiście jego twarz nie wyrażała nic więcej oprócz gniewu czy czegoś w tym rodzaju. W sumie to nie mógł przecież wejść na ring z uśmiechem. Byłby lekceważony przez rywala, który właśnie w tej chwili wszedł na ring. Przeraziłam się jego wyglądem. Wydawał się być 2 razy większy od Harry'ego. Może nie był wyższy, bo z tego co zauważyłam był niższy, ale miał więcej mięśni niż on. Zaczęłam się naprawdę bać o niego. Jakim cudem każą mu z nim walczyć. To nie jest sprawiedliwe!
Harry nie wydał się przestraszyć, ani zwątpić w to, że przegra, ale ja mimo, iż znałam jego możliwości, bałam się. Przecież on powinien walczyć z uczestnikami ze swojej wagi!
Facet powiedział coś z kpiącym uśmiechem do Harry'ego, co rozzłościło jeszcze bardziej mojego chłopaka. Na szczęście uderzył go po dzwonku, bo podejrzewam, że byłby zdyskwalifikowany, a wiem, że nie darowałby sobie tego później. Na początku szli równo. Żaden z nich nie górował nad żadnym, co po części mnie uspokoiło, ale kiedy facet spojrzał na mnie i mrugnął, Hazz wpadł w furie i to on miał przewagę. Uśmiechnęłam się do niego kiedy kątem oka na mnie spojrzał. Byłam jakieś 3 metry od ringu, więc miałam najlepszy widok. Nikomu innemu nie można było podejść bliżej, ale ja byłam słynną dziewczyną HARRY'EGO STYLESA! Ja mam prawo do wszystkiego w tym mieście. Z jednej strony jest po plus, ale z drugiej to tak naprawdę niczym się nie wyróżniam i czasem trochę mi głupio.
Koniec walki. Harry oczywiście wygrał, ale widziałam, że było ciężko. On poszedł do szatni, a ja postanowiłam poszukać toalety. Mogłam tyle nie pic dzisiaj, no, ale mówi się trudno.

czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D

Cześc! Wiem, że kolejną cześć opowiadania trochę późno dodaję, ale nie zobaczyłam żadnego komentarza, więc od teraz : przy każdym rozdziale przynajmniej jeden rozdział. Wiem, że czytacie, bo wyświetlenia idą w górę, ale nie ma żadnych komentarzy, a uwierzcie to komentarze najbardziej motywują, bo wtedy wiem, że komuś zależy, więc proszę... KOMENTUJCIE! 

niedziela, 27 grudnia 2015

Rozdział 68 cz.1

24 grudnia...
Poprosiłam Harry'ego, żebym to ja wybrała miejsce gdzie spędzimy wigilię i święta. Zgodził się. A ja w sumie miałam w głowie pewien podstęp. Może mnie za to znienawidzić albo pokochać. Z tym to różnie bywa, więc trochę boję się jego reakcji na mój mini prezent.
Właśnie szykujemy się do wyjścia. Jestem ubrana w prześliczną sukienkę, którą dostałam od Harry'ego. Chłopak ma dobry gust jeśli chodzi o ubrania. Sama się dziwie, ale gdyby nie on, z pewnością ubrałabym jakieś stare jeansy, sweter i jakieś baletki. Jednak ten chłopak się do czegoś przydaje. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia. Byłam ubrana już w sukienkę i miałam zrobione włosy. Teraz czas na makijaż. Nie chciałam jakoś robić wyrazistego, więc postanowiłam zrobić taki bardziej delikatny. Do mojego dzisiejszego stroju miałam buty na obcasie, które były po prostu boskie. Mieć takiego chłopaka to skarb.
Zrobienie makijażu zajęło mi jakieś 20 min. Ostatni raz poprawiłam włosy i wyszłam z łazienki. Harry chyba jeszcze się szykował, więc poszukałam gdzieś na dnie szuflady moje prawo jazdy, z którego swoją drogą, ani razu nie miałam szansy wykorzystać, i schowałam je do torebki. Harry nie wiedział w dalszym ciągu gdzie jedziemy, ale ja znam adres i jestem umówiona na za 4 godziny. Harry myśli, że za 2 będziemy na miejscu, ale się biedaczek zdziwi, bo droga tam potrwa jakieś 3 i pół. Mam nadzieję, że nie będzie na mnie zły.
- Harry?! Jesteś już gotowy? - zapytałam wchodząc do łazienki, w której aktualnie układał sobie włosy.
- Tak. Już momencik. - powiedział i odwrócił się w moją stronę. Jego oczy lustrowały mnie od góry do dołu. Nie odezwał się ani słowem, tylko patrzył na mnie z lekko uchylonymi ustami.
- Co? Źle wyglądam? - zapytałam z lekkim strachem. Może się rozmazałam? Albo sukienka mnie pogrubia?
- Nie! Nie... - zaciął się na moment. - Wyglądasz...wyglądasz... Wow. - zaśmiałam się na jego wyrafinowane słownictwo.
- Dziękuję. - powiedziałam z uśmiechem i podeszłam do niego. Pocałowałam go wplątując jedną z dłoni w jego włosy. Harry przytrzymał mnie w tali, a po chwili odsunęliśmy się od siebie.
- Jedźmy już - powiedział cicho, a ja kiwnęłam głową. - Oczywiście ja prowadzę, prawda? - powiedział pewnym głosem. Zaśmiałam się z jego niewiedzy.
- Oczywiście, że nie. Jeśli ty byś prowadził musiałabym ci podać adres. A to będzie moja mała niespodzianka dla ciebie. - powiedziałam tajemniczo. Usłyszałam jak chłopak westchnął i usiadł na miejscu pasażera. Ja zasiadłam na miejscy kierowcy. Aż dziwnie tu siedzieć. Ostatni raz kiedy tu siedziałam to było na egzaminie, który swoją drogą zdałam śpiewająco.
- Wyglądasz mega seksownie za kółkiem. Może częściej będziesz prowadzić? - zapytał patrząc na mnie intensywnie.
- Głupi jesteś. - powiedziałam śmiejąc się. Wyjechałam z posiadłości i ruszyłam w odpowiednim kierunku. Mam nadzieję, że Harry nie domyśli się gdzie jedziemy. Bo jak tak, to będę miała lekko mówiąc przejebane.
***

Harry chyba się nie zorientował, że jedziemy już 3 godziny, a do tego nie zorientował się gdzie jedziemy. Był zbyt zajęty zajęty dręczeniem mnie. Cały czas albo mnie łaskotał, albo łapał za kolano, żebym mnie rozproszyć. Z jednej strony byłam szczęśliwa, bo możliwe, że wszystko się uda, ale z drugiej strony bałam się coraz bardziej tego co nastąpi później.
- Harry! - krzyknęłam kiedy kolejny raz poczułam jego dłoń na moim udzie.
- O co chodzi skarbie? - zapytał z niewinnym uśmieszkiem.
- Albo przestaniesz, albo cię tu wysadzę bez telefonu, żebyś nie miał jak zadzwonić po któregoś z kumpli. - zagroziłam mu, a ten się tylko zaśmiał.
- Nie zrobiłabyś tego. - powiedział pewny siebie.
- A chcesz się przekonać? - zapytałam zerkając na niego poważnie. Mina mu zrzedła. - Tak właśnie myślałam. - powiedziałam i dodałam gazu, żeby szybciej być na miejscu. Zostało mi tylko jakieś 15 km. Harry już mnie nie zaczepiał, ale dalej gapił się na mnie jakbym była największym cudem świata. Może nim jestem? Co ja gadam? Ja? Cudem? No może troszkę, ale to jest tylko taki mini szczegół.
- Harry? Zasłoń tym oczy, okey? - powiedziałam dając mu czarny materiał. Westchnął i zawiązał sobie wokół głowy. Byliśmy już prawie na miejscu. Za jechałam na podjazd i wyszłam z samochody. Harry mimo zawiązanych oczu też wyszedł z auta. Wzięłam go za rękę i pokierowałam do drzwi. Kazałam mu ściągnąć opaskę. Szybko zapukałam zanim zorientuje się gdzie jesteśmy. Zagryzłam wargę i spojrzałam niepewnie na chłopaka. Spojrzał na mnie zszokowany. Miał strach w oczach.
Po chwili drzwi otworzyła nam kobieta w wieku około 40 lat.

sobota, 26 grudnia 2015

Rozdział 64 cz.1

Wspomnienia ze wczoraj wróciły. Nie to, że nie pamiętałam, po prostu miałam małe problemy z przypomnieniem sobie.
- Ale to się da szybko wyjaśnić. - powiedziałam szybko.
- No jak? - zapytał Harry z uniesionymi brwiami.
- Na swoje usprawiedliwienie mam to, że byłam wtedy po 5 drinkach. - szybko zaznaczyłam.
- Dziewczyno! Całowałaś się z laską! - krzyknął głośno Harry. Nie wiedziałam czy się bać czy co robić. Zamknęłam oczy i się skuliłam lekko czekając na jego kolejny wybuch. - Wiesz jakie to podniecające?! - spojrzałam na niego zszokowana. Nie podejrzewałam takiego odwrotu sprawy.
- Co? - zapytałam w nie małym szoku. Myślałam, że będzie na mnie zły. W końcu całowałam się z kimś innym niż on.
- Musisz kiedyś to zrobić przy mnie. - powiedział poważnie. Jego reakcja dla mnie była dziwna. Naprawdę się tego nie spodziewałam.
- Sory, ale to tylko po dużej ilości alkoholu. A nie mam zamiaru już, aż tak dużo pić, więc nie licz na to. - mój głos też był poważny. Nie miałam zamiaru się znowu z nią całować. Chyba ich całkiem pogrzało.
- Gdyby moja dziewczyna się całowała z inną... - rozmarzył się Zayn. Wszyscy na niego spojrzeli. On ma dziewczynę? Od kiedy?
- Ej! Czemu mi nie powiedziałeś?! - zapytałam z pretensjami. Oczywiście pretensje na niby, ale jednak jakieś.
- Sam nie byłem pewien, to co miałem mówić? - zaczął się bronić.
- A fajna chociaż? Ładna? Miła? Jak wygląda? Macie wspólne tematy? Mów! - byłam lekko mówiąc podjarana.
- Jest śliczna. Najpiękniejsza jaką widziałem - powiedział rozmarzony i spojrzał na mnie. - Ty też oczywiście jesteś śliczna, ale ona... Jak ją zobaczyłem to jakbym widział anioła. Miała wtedy białą sukienkę, blond falowane włosy. Jechała wtedy rowerem i jakiś koleś na nią wpadł. Przewróciła się, więc jej pomogłem. Ma na imię Perrie. - powiedział, a ja byłam zaczarowana tym jak o niej mówi.
- Chcę ją poznać! Kiedy będę mogła ją poznać? - zapytała jeszcze bardziej podekscytowana.
- Mogę ją wziąć dzisiaj na walkę. Jeśli chcesz, oczywiście. - zaproponował.
- Jasne, że chcę! - powiedziałam szybko.
***
Postanowiłam nie zmieniać swojego stroju. Nie jest w sumie taki zły. Pomalowałam tylko usta czerwoną pomadką i byłam gotowa. Nie mogłam się doczekać, żeby poznać nową dziewczynę Zayna. Byłam ciekawa jaka jest, jak wygląda.
Zeszłam na dół gdzie siedział przy kawie Harry. Usiadłam obok niego i przytuliłam się do jego ramienia. Podniósł rękę, którą trzymałam go za rękę i pocałował. Uśmiechnęłam się lekko.
- Kocham cię. - usłyszałam jego głos.
- Ja ciebie też. - powiedziałam szeptem.
- Ty mnie też co? - dopytał z uśmiechem.
- Kocham Cię. - powiedziałam i podniosłam twarz do niego. Cmoknęłam go w usta.
- Jakie jest twoje największe marzenie? - zapytał po chwili i spojrzał na mnie, próbują wyczytać coś z moich oczu.
- Zawsze marzyłam o tym, żeby zostać piosenkarką, ewentualnie aktorką - powiedziałam zgodnie z prawdą. - Niestety to się nigdy nie spełni, a za marzenia się nie kara. - powiedziałam z uśmiechem.
- Zaśpiewaj mi coś. - powiedział poważnie.
- Nie. - powiedziałam szybko. Wstydziłam się trochę.
- Proszę. Zaśpiewam z tobą. - namawiał. To on potrafi śpiewać? W sumie mogę zaśpiewać. Co mi szkodzi. To tylko Harry... albo aż Harry. Zaczęłam śpiewać piosenkę Taylor Swift - I knew you were trouble. Harry wpatrywał się we mnie jak w obrazek, a ja czekałam, aż w końcu zacznie śpiewać. Byłam tego ciekawa. Kiedy dołączył się w drugiej zwrotce to mnie zatkało. Śpiewał cudownie. Patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami. Teraz nie mogłam z siebie wydusić żadnego słowa. Po prostu to było takie piękne... 
Po skończeniu piosenki nie wytrzymałam. 
- Gdzie ty się nauczyłeś tak śpiewać? To było cudowne. - Miałam łzy w oczach. Harry uśmiechnął się i przytulił mnie.
- Nie płacz. Proszę. - Powiedział przytulając mnie.
- Będziesz mi śpiewał na dobranoc. - Powiedziałam poważnie. 
- Dobrze, ale teraz przydałoby się gdybyśmy już wyszli. Nie chcę się spóźnić. - Powiedział, a ja kiwnęłam głową i wyszliśmy. Strasznie się bałam, że coś pójdzie źle i Harry tym razem przegra. Nie chciałam, żeby w ogóle szedł się bić, ale wiem, ze to jego praca, więc musiałam to znosić. Dostaje mnóstwo pieniędzy za to, ludzie po prostu kochają te walki, ale nie rozumiem czemu. Ja nienawidzę patrzeć jak komuś staję się krzywda, ale najwidoczniej jestem odmiennością. A odmienność powinno się szanować. Jestem tylko ciekawa ile to potrwa. Jak długo Harry będzie się bił za pieniądze. A kiedy przestanie to jestem ciekawa jaką pracę będzie miał. Na pewno nie będzie to przedszkolanka. Ta praca potrzebuje cech, które są całkowitym przeciwieństwem do jego charakteru.
Spojrzałam na Loczka, który prowadził swojego Range Rovera. Był skupiony na drodze. Ciekawe co teraz myśli. Chciałabym mieć taki dar czytania ludziom w myślach. Gdyby ktoś inny miał taki dar to spaliłabym się ze wstydu, gdyby czytał moje myśli. Niektóre z nich są naprawdę głupie albo po prostu osobiste.
 

czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D


sobota, 19 grudnia 2015

Rozdział 63

Minimum 1 komentarz = nowy rozdział

- Josh. - tylko tyle zdołałam z siebie wydusić. To nie możliwe, że ona chodzi własnie z nim!
- Kogo my tu mamy... - jego głos sprawiał, że irytacja i gniew do tej osoby wzrasta. Nie było mi już smutno. Teraz byłam po prostu wściekła. - Veronica. Dawno się nie widzieliśmy. - miałam ochotę zetrzeć z ust ten jego uśmieszek.
- A jednak zbyt krótko. - powiedziałam wstając i podchodząc do niego.
- Tak samo piękna jak tamtego dnia. - zakręcił sobie moje włosy w okół palca. Każdy patrzył na nas zdziwieni. Nie wiedzieli o co chodzi.
- Odwał się ode mnie. Jakbyś już zapomniał masz dziewczynę. - warknęłam stojąc jakieś pół metra od niego.
- Powiem ci coś - przybliżył się do mnie. - Jestem z nią tylko i wyłącznie dla seksu. - usłyszałam jego głos przy moim uchu. Od razu kiedy się odsunął ode mnie, moja pięść wylądowała na jego twarzy, mówiąc szczególniej, na nosie, z którego niemal od razu polała się krew. Usłyszałam krzyk Caroline, ale zignorowałam go.
- Dupek, zawsze będzie dupkiem. - powiedziałam patrząc mu prosto w oczy. Nie minęła chwilę,a  wylądowałam na ścianie przygnieciona przez Josha. Kątem oka widziałam jak Lou pociesza Caroline, która płakała, a Niall ruszył w naszym kierunku, ale zatrzymałam go wzrokiem. Stał obok, ale był w gotowości, więc czułam się bezpieczniej, mimo, że ja chciałam mu wygarnąć. - I co? Uderzysz mnie? To jest miejsce publiczne jakbyś nie wiedział. - zadrwiłam z niego.
- Mam to w dupie. Myśli, że ty jesteś jakaś święta? - jego śmiech zaczął mnie jeszcze bardziej wkurzać. - Taka święta, że pieprzy z Stylesem. - tym razem on zadrwił ze mnie, mimo, że to nie była prawda. Wkurzona zgięłam nogę w kolanie tak, że trafiłam w jego czuły punkt.
- Dla twojej wiadomości nie spałam z nim. Najpierw sprawdź prawdziwość plotek, a później je wykorzystuj. - byłam wkurzona. Josh podniósł się do pionu, a kiedy wymierzył mi cios, ja się szybko schyliłam i uderzyłam go szybko w brzuch.
- Jesteś nikim innym jak dziwką. - usłyszałam jego głos.
- Radzę ci stąd wyjść. - powiedziałam mając ochotę go jeszcze raz uderzyć.
- Myślę, że to dobra rada. - usłyszałam głos Nialla, a po chwili już go wyprowadzał z loży. Po chwili wrócił do nas. Podeszłam do Caro. 
- Przepraszam cię. - powiedziałam płaczliwym lekko głosem.
- To nie twoja wina - powiedziała podnosząc na mnie wzrok. Jej głos się strasznie łamał. - To on jest dupkiem, nie ty. - dodała po chwili. Mimo wszystko, lekko się uśmiechnęłam. Lou odstąpił mi na chwilę miejsce i to ja ją przytuliłam. Miałam wrażenie, że to moja wina. No, bo w końcu gdybym się nie zgodziła wtedy na tą imprezę, nie spotkałabym Harry'ego i wszystko byłoby jak wcześniej. Chociaż z drugiej strony wtedy byłabym z największym sukinsynem na świecie, który mnie zdradza. A jeśli bym z nim zerwała i on poszedłby do Caroline, to ona nie dowiedziałaby się jaki tak naprawdę jest Josh.
Odsunęłam się od dziewczyny, a do loży wpadł Harry. Zaczął się rozglądać po wszystkich, aż natknął się na mnie. Szybko do mnie podszedł i mnie przytulił. Ja nie miałam zamiaru odwzajemniać tego. Stałam obojętnie w jego ramionach.
- Nic ci nie zrobił? Uderzył cię? Dotykał? - pytał oglądając mnie od stóp do głów. Ja starałam się unikać jego wzroku, więc spojrzałam na Caroline, po której nie było już praktycznie widać, że płakała. Nawet uśmiechnęła się do Louisa.
Harry poinformował resztę, że my się zbieramy i zaczął kierować się do wyjścia. Szłam zaraz za nim z trzymaną przez niego moją ręką.
***
Zatrzymaliśmy się pod jego domem. Nie patrząc na niego wysiadłam szybko z samochodu. Warto dodać, że podczas drogi w ogóle się do siebie nie odzywaliśmy. Niech nie myśli, że tak łatwo odpuszczę. Dzisiaj znowu się go bałam! Nigdy wcześniej się nie bałam, a dzisiaj tak! No może przesadziła bo na początku naszej znajomości się go bałam. Bałam się wtedy do niego odezwać, ale to było tylko dla tego, że go nie znałam. No, bo kto by się nie bał faceta, którego wszyscy w mieście się boją?! Wystarczyło, że się odezwie do kogoś, a rozmówca był cały blady i chciał stamtąd uciec. Ja w sumie próbowałam uciec, ale jakoś dziwnym trafem zawsze wpadaliśmy na siebie, a jak rzuciłam się w bieg to zawsze mnie doganiał. Trzeba pomyśleć nad poprawą mojej kondycji. No, ale mniejsza z tym.
Kiedy weszliśmy do środka, miałam ochotę pójść wziąć zimny prysznic i położyć się spać. Szybko ściągnęłam swoje buty i ruszyłam w stronę schodów. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym się nie potknęła o własne nogi. Mimo, że większość alkoholu wyparowała, to jednak jakaś część jeszcze została.
Usłyszałam śmiech za sobą. Odwróciłam się w stronę Harry'ego i rzuciłam mu mordercze spojrzenie. Weszłam po schodach na górę i do pokoju. Z szafy wyciągnęłam bieliznę i koszulkę Harry'ego, którą mu kiedyś zabrałam. Nie powiem, było ciężko, bo to jedna z jego ulubionych, ale też mi się coś należy z życia, a w niej się wygodnie śpi, więc sobie wzięłam.
Szybko wtargnęłam do łazienki, gdzie wzięłam zimny prysznic, który mam nadzieję, że mi pomoże i nie będę miała kaca mordercy rano. Wyszłam z łazienki, a w pokoju już był Harry w samych bokserkach. Położyłam się na mojej połówce łóżka, nakrywając się trochę kołdrą. Kiedy poczułam, że on też się położył, to odwróciłam się do niego plecami. Chłopka przysnął mnie do siebie i zrobił ze mnie małą łyżeczkę. Lubiłam tak leżeć. Czułam się wtedy najbezpieczniej. Cały świat mógłby się walić, a ja w jego ramionach czułabym się bezpiecznie.  
***
- Veronica - Mój piękny sen został brutalnie przerwany Przez rękę Harry'ego, która zaczęła mną trząść. Mruknęłam niezadowolona. Nie chciałam jeszcze wstawać, a do tego strasznie bolała mnie głowa. Zakryłam głowę poduszką. Niestety kołdra, którą byłam nakryta odleciała na drugi koniec pokoju. Przeszedł mnie niepszyjemny dreszcz. Czemu on musi być taki brutalny? Skuliłam szybko nogi, żeby zatrzymać choć trochę ciepła, ale Harry znów zaczął coś do mnie mówić. Ściągnęłam więc poduszkę i spojrzałam na niego z wściekłą twarzą. 
- Możesz mi powiedzieć, co jest tak ważne, że budzisz mnie z rana? - Zapytałam, a po chwili jęknęłam z bólu. Głowa mi wręcz pulsowała.
- Zrobiłem ci śniadanie i chciałem przeprosić za wczoraj. Naprawdę nie chciałem cię tak wystraszyć. Po prostu byłem zbyt zajęty tym, że nie chcę by jakiś koleś się do ciebie kleił. - Wybaczyć mu czy nie? Spójrzałam na tace z jedzeniem, gdzie były naleśniki z serem, herbata i tabletki na ból głowy, oraz pełną butelka wody.
- Wybaczam, ale mogę już zjeść? - Zapytałam i chwyciłam tacę z jedzeniem. Usłyszałam jego śmiech. Usiadł obok mnie, a ja łyknęłam dwie tabletki i wypiłam sporą ilość wody, a następnie zabrałam się za jedzenie.
- Za godzinę przyjdą chłopaki. - powiedział na co kiwnęłam głową. Skończyłam jeść i poszłam ubrać się jakieś normalne ciuchy, czyli w sumie były to jasne jeansy z dziurami na kolanach i czarna bokserka. Szybko się ogarnęłam i zeszłam na dół. Jak się okazało chłopaki już byli.
- Cześć Veronica. - usłyszałam głos Nialla. 
- Cześć. - Odpowiedziałam. 
- A właśnie!  Hazz chcesz zobaczyć jaką masz dziką dziewczynę? - Usłyszałam głos Louisa, przez co zachłysnęłam się powietrzem. 
- O czym ty mówisz? - Zapytał zaciekawiony Harry. Lou poszukał czegoś w telefonie i pokazał Harry'emu. Też spojrzałam, bo nie wiedziałam o co chodzi. Kiedy zobaczyłam filmik jak się całuję z Caroline spaliłam buraka. 
 
czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D


sobota, 28 listopada 2015

Rozdział 62

NOTKA POD ROZDZIAŁEM!!!!


OCZAMI VERONICA'I
- Nie ma szans, żeby tak poszła! Idziemy na imprezę, a nie do kościoła, Harry! - krzyczałam kiedy zobaczyłam strój jaki wybrał mi mój chłopak. On jest chyba nie poważny, że ja tak wyjdę. Pogięło go całkiem. Tak to ja mogę iść na spotkanie z babcią w kościele, ale nie na imprezę.
- Ale przecież te ubrania są okey! - będzie się teraz ze mną kłócił. Czy on jest normalny.
- Dobrze, ale nie idziemy do kościoła! - Veronica, proszę cię nie denerwuj mnie. - Jego ton głosu niczym nie przypominał oazy spokoju, ale nie chciałam dać za wygraną.
- Ja mam nie denerwować ciebie?! Ja? Ciebie?! Na głowę upadłeś czy jak? Nie ja mam problem tylko ty, więc daj se - nie dał mi dokończyć, bo zostałam rzucona o ścianę. Syknęłam z bólu, bo dosyć mocno uderzyłam w ścianę. Chciałam odejść, ale uniemożliwiły mi to ramiona Harry'ego po obu stronach mojej głowy. Spojrzałam na jego twarz. Jedyne co teraz mogłam zobaczyć to furia w jego oczach. Zaczęłam się go bać. Zaczęłam bać się Harry'ego. Nie wiedziałam czego się po nim spodziewać. Nigdy go takiego nie widziałam. Na początku naszej znajomości bałam się go mniej niż teraz. A wtedy bałam się nawet odezwać. - Harry... - Starałam się, żeby mój głos brzmiał w miarę opanowanie, ale to co wyszło z moich ust brzmiało bardziej jak płaczliwie, trzęsący się głos.
- Nienawidzę jak ktoś mi się sprzeciwia, więc lepiej daruj sobie i mnie słuchaj. Ubierzesz to co ja ci wybiorę i grzecznie pójdziesz ze mną na imprezę. - w jego głosie nie usłyszałam nawet procenta miłego tonu. Do moich oczu napłynęły łzy.  Nie chciałam żeby wyleciały, więc zamrugałam kilka razy.
- D..dobrze. - powiedziałam trzęsącym się głosem. Harry odsunął się ode mnie, a ja wzięłam szybko ubrania i weszłam do łazienki. Kilka łez spłynęło po mojej twarzy, więc musiałam poprawić trochę makijaż. Ubrałam się w jego strój, rozczesałam włosy i wyszłam z pokoju. Harry'ego nie było w nim. Wzięłam wszystko co mi potrzebne i zeszłam gdzie czekał na mnie chłopak z kluczykami w dłoni. Unikałam jego wzroku. Bałam się na niego spojrzeć, więc mój wzrok był cały czas utkwiony w moich dłoniach. Czemu on taki jest? Nigdy na mnie tak nie krzyczał. Nie wiem co w niego wstąpiło.
***
Weszliśmy do klubu pełnego młodych ludzi. Mimo, że nie miałam ochoty przebywać blisko Harry'ego w tym momencie, to było to najlepsze rozwiązanie na dany moment. Czułam się skrępowana. Wszyscy na mnie patrzyli. N szczęście szybko znaleźliśmy się w loży gdzie byli przyjaciele Harry'ego. Przywitałam się z nimi nakładając na twarz sztuczny uśmiech. Usiadłam między Harrym, a Liamem.
- Dlaczego się tak ubrałaś? Myślałam, że wiesz co to znaczy impreza. - Usłyszałam głos Caroline. Tymi słowami mnie zawstydziła. Ja wiem jak się ubrać na imprezę, ale Harry tego nie wie. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Na ułamek sekundy spojrzałam na chłopaka siedzącego po mojej lewej stronie. Posyłał mi ostrzegawcze spojrzenie.
- Jakoś tak wyszło. - Powiedziałam i wymusiłam uśmiech chociaż za dobrze mi to nie wyszło.
- Okey. To kto chce drinka? - zapytała Caroline wstając z swojego miejsca.
- Pójdę z tobą. - Szybko zaoferowałam. Nie chciałam siedzieć koło Harry'ego, który cały czas bacznie mnie obserwuje i którego w tym momencie się boję. Nie wiem czego się po nim spodziewać, więc wolę iść z nią.
Każdy zamówił sobie jakiego drinka chcę, a ja z Caroline poszłyśmy do baru.
- To nie ty wybierałaś te ciuchy, prawda? - Usłyszałam głos dziewczyny. Miałam nadzieję, że o to nie zapyta. Nie wiem co jej odpowiedzieć.
- Nie chcę o tym rozmawiać. - szybko zbyłam temat.
- Okey. Nie chcesz ze mną rozmawiać to nie, ale chodź ze mną na chwilę do toalety. - powiedziała i pociągnęłam mnie w stronę łazienki. Zamknęła drzwi i popatrzyła przez chwilę na mnie. Miałam na sobie szarą sukienkę do ziemi na krótki rękaw i buty na nie za wysokim obcasie. Carolien wyglądała jakby się nad czymś zastanawiała. Po chwili dół mojej sukienki został rozerwany.
- Co ty robisz?! - Wydarłam się. Teraz sukienka sięgała mi nie do kostek, ale do połowy ud.
- O wiele lepiej - jej satysfakcja na twarzy mnie przerażała. - A jednak trzeba coś jeszcze dodać. - Powiedziała i wyciągnęła z swojej torebki czerwoną szminkę i pomalowała mi usta. Rozczochrała mi jeszcze trochę włosy i uśmiechnęła się kierując mnie w stronę lustra. Muszę przyznać, że teraz jakoś wyglądałam. To znaczy Caroline podarła moją sukienkę, ale wiedziała co robi. Teraz wyglądam o wiele lepiej niż wcześniej. Podziękowałam jej i ruszyłyśmy w stronę baru. Zamówiłyśmy dla siebie mocne drinki i to co chcieli chłopcy. Liam i Harry nie chcieli alkoholu, więc zamówiłyśmy im cole. Wróciłyśmy do naszej loży i postawiłyśmy drinki na stolik. Wszyscy patrzyli na mnie z szeroko otwartymi oczami lustrując mój wygląd. Usiadłam na swoim poprzednim miejscu i wzięłam duży łyk mojego drinka. W gardle natychmiast poczułam pieczenie, ale zignorowałam je.
- Muszę z tobą porozmawiać - usłyszałam warknięcie Harry'ego do ucha. Wstał szarpiąc mnie za ramię, więc byłam zmuszona wstać. Zaczął mnie prowadzić w stronę toalet. - Jak ty wyglądasz! - wydarł się na mnie.
- T..to Caroline zrobiła. Nawet się nie zorientowałam kiedy porwała mi tą sukienkę. Przysięgam. - Mój głos był bliski płaczu. Bałam się nawet tego, że może mnie uderzyć. Nigdy taki nie był wobec mnie, więc mogę się spodziewać wszystkiego.
- Teraz zwalasz na Caroline? Jesteś żałosna. - po tych słowach szybko go odepchnęłam i wróciłam to loży. Wypiłam całego drinka duszkiem i zeszłam na dół gdzie ludzie tańczyli. Zamówiłam kolejnego drinka, tym razem był on jeszcze mocniejszy niż poprzedni. Nie wiem jak ja wrócę do domu. Nie mam zamiaru wracać z Harrym, a na taksówkę jeśli będę tak dalej piła to mi zabraknie.
***
Jestem już po piątym drinku i mogę stwierdzić, że jestem pijana i ledwo utrzymuję się na nogach. Siedziałam sama, ale nie miałam zamiaru stąd iść. Przez jakiś czas była ze mną Caroline i gadałyśmy, ale po jakimś czasie porwał ją, nie powiem, ale był mega przystojny. Ta to zawsze wie kogo schwytać w sidła. Przez dwa drinki siedziałam sama.
Dopiłam swojego drinka, a obok mnie zjawiła się dziewczyna.
- Idziemy tańczyć! - Krzyknęła radośnie. Nie sprzeciwiałam się jej, bo w sumie to jest impreza, trzeba szaleć! Ruszyłam za nią i będąc na środku zaczęłyśmy tańczyć. Całkowicie oddałam się muzyce i miałam wrażenie, że wszyscy na mnie patrząc. I kiedy otworzyłam oczy całkowicie miałam racje. Cała płeć męska, ale nie tylko, patrzyła tylko na nas. Uśmiechnęłam się sama do siebie, a później położyłam ręce na ramionach Caroline. Ona się tylko uśmiechnęła i przybliżyła się do mnie. Nawet nie wiem kiedy zaczęłyśmy się całować. Nigdy bym nie pomyślała, że będę się całować z dziewczyną, ale jak widać wszystko jest możliwe.
Całowałyśmy się dość długo. A razem z muzyką mogłyśmy usłyszeć również gwizdy i oklaski.  Tańczyłyśmy dalej nie zwracając uwagi na innych. Co chwilę podchodzili do nas mężczyźni, ale my super laski każdego odsyłałyśmy. Miałyśmy siebie, po co nam faceci. Po pół godzinie jednak stwierdziłyśmy, że nogi nas już bolą i wróciłyśmy do loży, gdzie zastałyśmy tylko Nialla i Louisa. Obaj patrzyli na nas z szeroko otwartymi oczami.
- Ciebie Caroline to jeszcze zrozumie, ale ty Veronica? Orgazmu można dostać patrząc na was! - krzyknął w sumie radośnie. Zaśmiałam się z ich miny.
- Wiesz... Ma się to coś. - powiedziałam i wyciągnęłam rękę po drinka Nialla.
- Tobie alkoholu już starczy na dziś. - powiedział, a ja zrobiłam minkę smutnego pieska i oparłam się o kanapę.
- Ale naprawdę. Nie spodziewałem się tego po tobie.. To było takie...WOW! - uśmiechnęłam się na słowa Louisa. Drzwi od loży się otworzyły.
- O właśnie! Poznajcie mojego nowego chłopaka! - usłyszałam radosny głos dziewczyny i spojrzałam na mężczyznę. Mój umysł od razu wytrzeźwiał.
- Josh...

czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D

Postanowiłam, że następny rozdział nie pojawi się póki pod rozdziałem nie będzie chociaż jednego komentarza. Jeśli nie komentujecie nie wiem czy wam się podoba czy coś zmienić, czy w ogóle czytacie moje opowiadanie. 



piątek, 20 listopada 2015

Rozdział 61

Poczułam łaskotanie na moim policzku. Czyjaś reką zjeżdżała coraz niżej wzdłuż ramienia. Przyjemne ciarki przechodziły przez moje ciało, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Zamruczałam jak kot i wtuliłam się w poduszkę. Mimo przyjemnego dotyku chciałam jeszcze spać. Usłyszałam cichy śmiech.
- Czas wstawać, kochanie - usłyszałam ochrypnięty głos chłopaka. - Ja idę zrobić śniadanie, a ty się ogarnij. - Powiedział i usłyszałam tylko kroki i zamykanie drzwi. Nie chciało mi się wstawać. Mimo, że Harry poszedł zrobić mi śniadanie to było mi ciężko. Jednak postanowiłam wstać. Podniosłam sie na łokciach i rozejrzałam po pokoju. Westchnęłam i ściągnęłam z siebie kołdrę. Tym razem przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Wstałam i podeszłam do okna, żeby wpuścić do pokoju trochę powietrza. Świeżego powietrza, bo to co tu jest... Daleko od świeżości. Otworzyłam okno na oścież i wychyliłam się. Świeże powietrze to coś czego potrzebowałam. Chwilę postałam przy oknie i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej jasne jeansy, czystą bieliznę i znów sięgnęłam do szafki Harry'ego. Lubię chodzić w jego koszulkach, więc czemu nie? Wyciągnęłam z szafki czarną koszulkę z napisem "Hipsta Please" i ruszyłam do łazienki. Odświeżyłam się i zeszłam na dół tak jak prosił mnie Harry. Jestem ciekawa co zrobił na sniadanie. W sumie mam ochotę na coś na słono, a jak będzie na słodko też nic sie nie stanie. Powoli schodziłam po schodach, aż usłyszałam czyjś śpiew. Zatrzymałam się. Wiedziałam, że to Harry. Miał talent jeśli chodzi o śpiew. Nie stałam długo. Mój brzuch zaczął domagać się jedzenia, więc zeskoczyłam z ostatnich schodów i weszłam do środka. Harry stał do mnie tyłem, więc podeszłam do niego i wtuliłam się w jego plecy.
- Dzień Dobry - powiedziałam z uśmiechem.  - Co robisz? - Zapytałam odsuwając się od chłopaka.
- Omleta - powiedział pilnując, żeby się nie spalił. - Zaraz będzie gotowy. - Powiedział i cmoknął mnie w policzek. Usiadłam na krześle przy stole. Chyba przyzwyczaję się do tego, że wszystko mam dawane pod nos. Kiedy dostałam talerz ze śniadaniem od razu zaczęłam jeść. Było przepyszne. Po zjedzeniu wstałam od stołu i odłożyłam talerz do zlewu.
***
Za dwie godziny mamy wychodzić do klubu, więc postanowiłam się szykować. Wzięłam jakieś ciuchy na teraz i skierowałam się do łazienki. Na łóżku leżał Harry z telefonem w ręku.
- Może powtórka z wczoraj? - Zapytał z zadziornym uśmiechem. Od razu spaliłam buraka na wspomnienie z wczoraj. Odwróciłam się do drzwi i otworzyłam je.
- Dzisiaj chyba podziękuję. - Powiedziałam przed wejściem i zamknięciem się w łazience.  Upewniłam się, że są zamknięte, żeby tym razem Harry mi nie wszedł. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Tym razem postanowiłam, że będę słuchać czy ktoś przypadkiem nie wchodzi do łazienki.
- Mam wejść?! - Usłyszałam jego krzyk. Byłam pewna, że na jego twarzy widnieje ten chytry uśmieszek.
- Tylko spróbuj, a będziesz mógł pożegnać się ze swoim kolegą! - Krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam, żeby mnie usłyszałam.  - Nie odważysz się. - W jego głosie już była nutka strachu i na pewno nie było śladu po uśmiechu.
- Chcesz się założyć? - Teraz na mojej twarzy był uśmiech. Mimo wody płynącej po moim ciele i zakłócającej dźwięki, słyszałam wszystko co się dzieję za drzwiami. No... W miarę moich możliwości.
- Tą bitwę wygrałaś, ale nie licz, że później odpuszczę. - To było ostatnie co usłyszałam. Uśmiechnęłam się zwycięsko.

OCZAMI HARRY'EGO
Podczas kiedy Veronica brała prysznic, ja postanowiłem zadzwonić do Louisa.
- Halo?- usłyszałem głos mojego przyjaciela.
- Idziecie dzisiaj do klubu, nie? - Zapytałem. Mimo, że pytałem go o to wczoraj to mógł się rozmyślić.
- Tak. A będzie Caroline? - On się w niej zakochał czy jak?
- Ta... Będzie z jakimś fagasem. Nie licz na to, że znów będziesz ją pieprzyć. - Powiedziałem na co prychnął.
- Zawsze mi ulegnie. - Powiedział dumnym głosem.
- Ty chyba nie rozumiesz. Człowieku ona ma chłopaka z dobrej rodziny, skończyła z dawaniem dupy na prawo i lewo. - Powiedziałem po chwili.
- Ona nie dawała kurwa dupy na prawo i lewo. Nie była jakąś pierdoloną dziwką. - warknął na mnie.
- Okey, okey. Nic nie mówiłem - Powiedziałem podnosząc rękę w geście obronnym. Wiem, że tego nie widzi, ale to taki odruch. Usłyszałem jak Veronica wychodzi z łazienki. - ja kończę. Właśnie wyszła z łazienki. Nara. - Powiedziałem i nie czekając na jego odpowiedź rozlączyłem się. Szybko ruszyłem w stronę sypialni gdzie znajdowała się Veronica. Uśmiechnąłem się na jej widok w krótkiej czarnej sukience z dużym dekoltem. W tym momencie miałem ochotę zerwać z niej tą sukienkę i pieprzyć ją do rana. Moje oczy błądziły po jej odsłoniętym ciele. Była taka piękna... i tylko moja. Kiedy spojrzałem w górę zauważyłem na jej policzkach rumieniec. I to nie był makijaż. Zawstydzona wyglądała uroczo. Unikała mojego wzroku. Jak ja ją kocham. Spojrzałem jeszcze raz na jej ciało. Stop! Przecież idziemy na imprezę gdzie będzie pełno facetów. Ona nie może tak iść! Nikt nie może jej zobaczyć w tej sukience.
- Masz się przebrać. - Powiedziałem stanowczo, patrząc jej w oczy.
- Czemu? Nie podoba ci sie? - Zapytała cicho, z niepewnością w głosie.
- Podoba? To mało powiedziane. Ale będzie się też podobać innym facetom. - usiadłem na łóżku i potarłem dłońmi twarz.
- Nie ufasz mi? - Zapytała z nutką smutku.
- Ufam tobie. To im nie ufam - wstałem z łóżka i podszedłem do Veronica'i - Nie chcę, żeby ktoś cie mi zabrał. I nie chcę, żeby ktoś ci zrobił krzywdę. - Powiedziałem i przytuliłem ją do siebie. Może to zabrzmi dziwnie, ale przy niej czuję się bezpiecznie. Jak przy nikim innym. Mogłoby być wokół mnie milion policjantów, żołnierzy czy Bóg wie kogo, a przy niej i tak czułbym się bezpieczniej.
Sięgała mi do ramienia i zaczynałem myśleć, że wygląda to słodko. Coś się ze mną stało odkąd ją poznałem. I myślę, że zaczynam zmieniać się na lepsze. Może niektórzy uznają mnie za mięczaka, ale jestem taki tylko przy niej. Jeśli ktoś jej coś zrobi, obudzi się moja poprzednia osobą i nie będzie miał miłych wspomniem ze mną. To mogę obiecać.
- Nikt ci mnie nie zabierze - Powiedziała szeptem. - Obiecuję.
Cmoknąłem ją w czubek głowy.
- Dziękuję - powiedziałem dalej tuląc się - za wszystko. - Dodałem i odsunąłem się od Veronica'i.
- Też ci dziękuję. - Powiedziała z uśmiechem, który sprawił, że też zaczęłam się uśmiechać.
- Ale i tak masz się przebrać. - Stwierdziłem stanowczo.
- To mi coś wybierz jak jesteś taki mądry. - Założyła ręce na piersi. Uśmiechnąłem się z wyższością i podszedłem do szafy gdzie były jej ubrania. 

czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D