niedziela, 17 maja 2015

Rozdział 46

Chciałam zejść i zjeść śniadanie, ale zatrzymały mnie krzyki. Harry'ego krzyki. O co chodzi? Szybko zerwałam się do biegu i wbiegłam do pokoju. Harry dalej spał, ale musiało mu się coś śnić, bo kręcił się po całym łóżku, był spocony i krzyczał. Podeszłam do łóżka i chciałam go obudzić. Zamiast tego uderzył mnie w ramie. Trochę bolało, ale co zrobić. Przecież on śpi. Druga próba. Złapałam go za ramie i zaczęłam poruszać nim.
- Harry obudź się. - powiedziałam głośniej, ale nic to nie dało. Musi mieć naprawdę mocny sen skoro się nie budzi. - Harry! - krzyknęłam głośno. Obudził się w końcu. Można było zobaczyć na jego twarzy ulgę, ale i przerażenie. Kiedy mnie zobaczył od razu mnie przytulił. - Spokojnie jestem tu. - powiedziałam cichym głosem, żeby go uspokoić. Jego oddech był płytki.
- Veronica, proszę. Obiecaj mi, że jak będzie się coś działo masz do mnie zadzwonić bez względu na to gdzie jestem i co robię. - powiedział kiedy się odsunął. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Przecież teraz nic mi nie grozi.

- Ale Harry, o czym ty mówisz? Jestem bezpieczna. - powiedziałam patrząc w jego oczy.
- Obiecaj. - powiedział stanowczym głosem. Zamilkłam na chwilę i spuściłam głowę. Nie wiem po co mu ta obietnica, skoro dobrze wie, że bez tego bym do niego zadzwoniła.
- Obiecuję. - powiedziałam, a na Harry'ego twarzy pojawił się uśmiech. Chciał mnie przytulić, ale się odsunęłam.
- O co chodzi? - zapytał zdezorientowany.
- Idź się umyj, a później porozmawiamy. - powiedziałam wstając z łóżka. Przed wyjściem z pokoju usłyszałam jego śmiech. Postanowiłam zrobić śniadanie. Przez chwilę zastanawiałam się co zrobić. Wymyśliłam w końcu, że zrobię tak zwane kolorowe kanapki. Można na nie dać wszystko. Ja zazwyczaj daję na nie szynkę, ser żółty, sałatę, pomidora, ogórka, jajko i szczypiorek. Wszystkim smakują te kanapki, więc mam nadzieję, że Harry'emu też będą smakować. Nastawiłam jeszcze wodę na herbatę dla mnie i kawę dla Harry'ego, choć pewnie nie będzie potrzebował kawy po tym śnie. Jestem ciekawa co mu się śniło, ale nie chcę go o to pytać. Może to jest coś o czym nie chce mówić, a ja nie chcę go do niczego zmuszać. Ułożyłam kanapki na dwóch talerzach i zrobiłam kawę dla loczka i herbatę dla siebie. Położyłam wszystko na stole. Akurat Harry wszedł do kuchni. Miał na sobie tylko szare dresy nisko opuszczone. Mogłam zobaczyć jego tatuaże. Nie zawsze tatuaże mi się podobają, ale w jego przypadku są boskie, a do tego mam wrażenie, że każdy z nich ma swoją historię. 
- Co tak patrzysz? - zapytał, a ja dopiero zorientowałam się, że patrzę na niego dłuższą chwilę. Od razu spuściłam wzrok, a moja twarz przybrała koloru czerwonego.- Zrobiłam śniadanie i kawe dla ciebie. - powiedziałam dalej ze spuszczoną głową.
- Dziękuję. - powiedział i usiadł na przeciwko mnie. Wzięłam pierwszą kanapkę do ręki i wgryzłam się w nią. - Skąd wzięłaś pomysł na takie kanapki? - zapytał biorąc kolejną do ręki. Szybko je.
- Razem z mamą takie robiłyśmy. - powiedziałam i zjadłam do końca kanapkę. - Zawieziesz mnie jutro do szkoły czy nie chce ci się wstawać? - podejrzewam, że nie przepuści zawiezienia mnie do szkoły, bo wszędzie jest niebezpiecznie. Szkoda, że tylko on tak uważa. Pewnie też nie będzie mu się chciało wstać. Taki już jest. Leniwy, ale opiekuńczy... Aż za opiekuńczy. Czasem jest to denerwujące.
- Zawiozę cię. O której kończysz lekcje? - chwilę się zastanowiłam nad odpowiedzią, bo w końcu dawno nie było mnie w szkole i nie pamiętam jakie mam jutro lekcje. W sumie to nie było mnie nawet na lekcjach. Wzięłam telefon i weszłam w notatki. Tam miałam plan lekcji.
- Przyjedź po drugiej. - powiedziałam i schowałam telefon. Miałam nadzieję też, że nikt mnie nie będzie znowu popychał przy Harrym. - O co chodziło z tym snem? - zapytałam po chwili. Harry zamarł na chwilę.
- Nic. Nie musisz się martwić. To tylko taki... To był tylko koszmar. - powiedział "pocieszając" mnie. Tak naprawdę jeszcze bardziej się zmartwiłam. Spojrzałam na Harry'ego. Intensywnie nad czymś myślał i zapewne chciał zacząć rozmowę, ale nie wiedział jak.
- Powiedz to. - powiedziałam, żeby w końcu powiedział, a nie trzymał to w sobie przez dłuższy czas.
- Czemu wybaczyłaś Zaynowi? - okey. Tego się nie spodziewałam. Co ja mam teraz powiedzieć? Spuściłam na chwilę głowę zastanawiając się.
- Żałował tego co zrobił, więc nie miałam podstaw, żeby mu nie wybaczyć. - powiedziałam w miarę opanowanym głosem. Przynajmniej tak mi się wydawało.
- Przecież on podał ci tabletkę gwałtu! - krzyknął na co się wzdrygnęłam.
- Przepraszam, ale nie będę z tobą tak rozmawiać. - powiedziałam wstając z krzesła i kierując się do mojego dawnego pokoju w tym domu. Zamknęłam drzwi i podeszłam do parapetu. Za oknem był nawet ładny widok, więc postanowiłam popatrzeć trochę na to. Otworzyłam okno i wyjrzałam. Zamknęłam oczy kiedy wiatr powiał. Normalnie jak Pocahontas. Podskoczyłam kiedy poczułam jak ktoś przytula mnie od tyłu.
- To tylko ja. - usłyszałam jego ochrypnięty głos. Kiedy on tu wszedł? Uśmiechnęłam się lekko. - Przepraszam. Nie powinienem tak na ciebie naskoczyć. - powiedział cichym głosem.
- W porządku. - powiedziałam odwracając się w jego stronę. Wtuliłam się w jego tors i chciałam tu zostać wieczność.

***
Po śniadaniu i małej rozmowie z Harrym postanowiłam pojechać do mamy na cmentarz. Dawno u niej nie byłam. Odkąd mieszkam z Harrym coraz rzadziej do niej chodzę. Ubrałam swoje czarne botki i wyszłam z domu zamykając drzwi. Harry uparł się, że mnie podwiezie za co jestem mu wdzięczna, bo te chmury nie wróżą nic dobrego, a nie chcę być mokra. Wsiadłam do samochodu Harry'ego, zapięłam pas bezpieczeństwa i ruszyliśmy w dobrze znanym mi kierunku. Chciałam znów kupić kwiaty, zapalić znicz i porozmawiać z mamą. Czemu jej brak musi tak boleć? Chciałabym się do niej przytulic, porozmawiać, nawet jeśli miałaby dać mi karę do końca życia za byle co, chcę ją przy mnie! Chcę mieć ją przy mnie tak jak mam Harry'ego. Czemu ten na górze musiał mi ją zabrać? Oddałabym wszystko, żeby ją zobaczyć. Szybko otarłam łzy kiedy zorientowałam się, że zaczęłam płakać. Mam nadzieję, że Harry tego nie zauważył. Nie chcę, żeby się o mnie martwił. Mam dużo problemów, ale to moje problemy i nie chcę, żeby Harry się wtrącał. Nie to, że nie chcę, żeby mi pomagał. Po prostu nie chcę, żeby się martwił. Spojrzałam na Loczka. Był skupiony na drodze. I dobrze. Przynajmniej nie widział, że płaczę. Harry zaparkował pod wejściem, a ja szybko wyszłam z samochodu i ruszyłam do sklepiku na cmentarzu. 
- Dzień Dobry pani. - powiedziałam z uśmiechem.
- Dzień Dobry Veronica. Jak tam ci się układa? - jak zawsze miła. Pewnie dlatego ją polubiłam tak bardzo.
- Te co zawsze poproszę i jakiś ładny znicz. U mnie...Można powiedzieć, że już dobrze. To znaczy, jakiś czas temu zostałam porwana i tam nie było za ciekawie, ale Harry mnie znalazł i jest już dobrze. - powiedziałam uśmiechając się, a do sklepiku wszedł nie kto inny jak mój kochany Harry.
- Dzień Dobry. - powiedział bez emocji. Super. Czy on musi zawsze być bezuczuciowy przy kimś? To denerwujące i to bardzo. Mógłby być trochę milszy dla innych, ale nie. On musi być facetem, którego nic nie obchodzi, bo jak to inaczej. 
- To on? - zapytała bezgłośnie. Była lekko przerażona. Przełknęłam ślinę. i pokiwałam głową. 
- Poczekaj chwilę. - powiedziałam do Harry'ego. Odebrałam kwiaty od pani. - Przy znajomych jest inny. - powiedziałam szeptem do pani i wyszłam z pomieszczenie mówią "do widzenia". - Czy ty musisz być taki bezuczuciowy? - zapytałam po chwili. 

- Przecież nic nie zrobiłem! - powiedział trochę głośniej. - Nie wiem o co ci chodzi. - dodał po chwili. Jasne, że nie wie. Szkoda, że tylko udaję.
- Proszę cię, nie kłam. Zawsze jak jesteśmy z ludźmi, którzy nie są twoimi przyjaciółmi zachowujesz się jakbyś był obojętny wszystkiemu i wszystko masz w dupie, nawet mnie. - powiedziałam trochę zdenerwowana. Nie chcę, żeby tak się zachowywał jakby miał mnie gdzieś. Wiem, że nie pozwoli mnie nikomu skrzywdzić, ale ta jego obojętność nie jest fajna. 
- Przecież wiesz, że... - nie dałam mu dokończyć. 
- Daj spokój. - powiedziałam i to były ostatnie słowa jakie któreś z nas powiedziało. Do grobu mojej matki żadne z nas się nie odzywało, lecz kiedy dotarliśmy doznałam szoku. Ktoś tam siedział.

czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D

piątek, 8 maja 2015

Rozdział 45

- Idę się wykąpać. Caroline zostawiam cię samą z tymi pajacami. - powiedziałam i wstałam z kanapy, na której mogłabym siedzieć wieczność, ale długa kąpiel wzywa. Zanim zaczęłam iść w stronę wyjścia poczułam jak ktoś łapie mnie za nadgarstek. Harry. Upadłam na jego kolana.
- Pajacami? - zapytał podnosząc jedną brew do góry. Wszyscy patrzyli na nas, a do tego była idealna cisza. Prawie... W tle było słychać cichy chichot Caroline. Mi też chciało się śmiać, ale próbowałam się powstrzymać.

- Inaczej was nazwać nie można. - powiedziałam i spróbowałam wstać. Czy on nie może mnie puścić?

- Przeproś. - zażądał. Popatrzyłam na niego jak na idiotę.
- No chyba nie. - mój głos był poważny. Ponowiłam próbę wstania, ale na darmo. Westchnęłam głośno, przewracając przy tym oczami. Nagle wpadłam na pomysł jakbym mogła sprawić, żeby mnie puścił. Chytry uśmieszek wtargnął mi na twarz. Nachyliłam się nad uchem Harry'ego. - Jeśli mnie puścisz dostaniesz później nagrodę. - powiedziałam uwodzicielskim głosem i przegryzłam płatek jego ucha. Między czasie moje ręka zjeżdżała coraz niżej jego torsu, aż doszła do krocza. - To jak? - zapytałam uwodzicielsko. Puścił mnie! Jaki on jest naiwny. Szybko wstałam z jego kolan. - ŻARTOWAŁAM! - krzyknęłam i szybko pobiegłam na górę. Słyszałam jak Harry biegnie za mną, ale na szczęście w ostatniej chwili udało mi się zamknąć w łazience. Wybuchłam głośnym śmiechem. Kiedy się uspokoiłam, nalałam wody do wanny. 
***
Spędziłam godzinę w łazience robiąc wszystko, aby wyglądać jak człowiek, bo po zwykłej kąpieli dalej wyglądałam kosmita. Ubrana byłam w szare dresy i czarną bluzkę z dziurami na rękawach. Włosy tylko rozczesałam i zostawiłam, żeby same wyschły. Przejrzałam się w lustrze ostatni raz i wyszłam z łazienki kierując się do salonu gdzie dalej było słychać głośne rozmowy i śmiechy. Biedna Caroline, musiała z nimi przeżyć sama. Współczuję jej. Ja z takimi idiotami nie wytrzymałabym sama nawet 5 minut, a co dopiero godziny. Powolnym krokiem weszłam do salonu. Nikt mnie nie zauważył oprócz Caroline, która siedziała znudzona z opartą głową o rękę. 
- Przyszłaś! - krzyknęła uradowana i wtedy wszyscy na mnie spojrzeli. Zaśmiałam się cicho i usiadłam na kolanach Harry'ego. Co było chyba moim największym błędem dzisiaj. Od razu objął mnie swoimi ramionami.
- Ze mną się nie żartuję, księżniczko. - powiedział niskim, ochrypniętym, seksownym głosem, a do tego nazwał mnie księżniczką. Przez moje ciał przeszło przyjemne ciepło. Kąciki moich ust lekko uniosły się ku górze. Czemu on musi tak na mnie działać? - Nawet nie wiesz jak seksownie wyglądasz w tym dresie. - cały Harry. Na moich policzkach pojawiły się rumieńce. Na szczęście Harry ich nie widział. Mógłby to łatwo wykorzystać. 
Po chwili poczułam jego miękkie usta na karku. Tym razem przez moje ciało przeszły dreszcze. Harry wiedział chyba o tym, bo zaśmiał się i kontynuował. Nie mogłam usiedzieć na jego kolanach, więc w najmniej spodziewanym momencie wstałam i odbiegłam na niego. Nie było miejsca dla mnie, więc usadowiłam się na kolanach Caroline.
- Przepraszam cię, ale tam nie dało się wytrzymać. - powiedziałam i usłyszałam śmiech wszystkich. To takie śmieszne? W sumie gdybym była na Harry'ego miejscu byłoby. 
- Domyślam się. - powiedziała rozbawiona Caroline.
- I ty przeciwko mnie?! - zapytałam żartem, wstając z jej kolan. Jako jedyny nie śmiał się Niall. On tylko się uśmiechał. To jest trochę dziwne, bo on zawsze śmieje się, nawet gdy nic śmiesznego nie ma, ale zignorowałam to i wróciłam do kanapy na której siedział Harry. Usiadłam na podłodze, przed Harrym. Oparłam się o kanapę między jego nogami, a głowę oparłam o kolano.
- Harry. - odezwałam się po chwili siedzenia z zamkniętymi oczami. Byłam strasznie zmęczona i najchętniej położyłabym się spać, ale nie chciałam zostawiać tej zdrajczyni z pięcioma idiotami.
- Co chcesz skarbie? - zapytał, a ja byłam zbyt śpiący, aby zareagować na jego zdrobnienie.
- Daj mi jakąś poduszkę. Masz twarde kolano. - powiedziałam mrucząc. Usłyszałam cichy chichot, a po chwili chłopak podniósł moją głowę i położył poduszkę między głową, a kolanem. Moje myśli uciekały gdzieś do łóżka, że po chwili zasnęłam.

OCZAMI HARRY'EGO

Veronica zasnęła na opierając się o moje kolano, więc zaniosłem ją do pokoju na łóżko. Kiedy wróciłem do salonu i usiadłem na kanapie, wszyscy patrzyli na mnie z podejrzliwymi uśmieszkami. Spojrzałem na nich pytająco, już trochę zirytowany, że tak na mnie patrzą.
- O co chodzi? - zapytałem zirytowany. Miałem dość, że tak na mnie patrzą. Bez przesady, aż taki ciekawy nie jestem, żeby na mnie patrzeć.
- Zmieniłeś się. - powiedział w końcu Liam. Zmrużyłem oczy patrząc na każdego po kolei.
- O czym ty pierdolisz? - zapytałem chamsko po chwili.
- Harry. Ta dziewczyna zawróciła ci w głowie. Zmieniłeś się. Stałeś się miękki. - tym razem odezwał się Zayn. O czym on kurwa gada? Ja? Miękki? Przecież to nie idzie w parze!
- Jeśli ktoś tu jest miękki to tylko ty, więc zamknij swój jebany ryj. Pamiętam co jej zrobiłeś i uwierz, że tak łatwo ci nie wybaczę i w każdej chwilę mogę ci obić mordę. - warknąłem. Miałem go dość. Zayn podniósł ręce w geście obronnym. 
- Harry, ale taka jest prawda. Zmiękłeś przez nią. - powiedział Louis. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, już dawno leżałby martwy. Mimo, ze uważałem, że to całkowita bzdura, to jednak mieli trochę racji. Odkąd poznałem Veronica'e nie jestem już takim bezuczuciowym dupkiem. To znaczy nie jestem, ale dla niej. Jeśli chodzi o całą resztę to się nie zmieniłem i nie mam zamiaru. 
- Liam, załatwiłeś mi kolejną walkę? - zapytałem po chwili moich małych przemyśleń. 
- Tak. W poniedziałek o 19 w tej starej siłowni. - powiedział, a ja kiwnąłem tylko głową. Dawno nie miałem walki, a pieniądze same się nie zarobią. Wiem, że Veronica chce pracować, ale jej na to nie pozwolę. Mieszka u mnie, więc ja płacę i nie ma inaczej. 

OCZAMI VERONICA'I

Moje oczy zaczęły się powoli otwierać, przyzwyczajając się do światła. Dziś ostatni dzień leniuchowania, a jutro do szkoły. Trochę się boję, bo jednak długo mnie nie było. Jakiś miesiąc, więc mam sporo zaległości. Chyba już wolę chodzić do tej szkoły niż mieć zaległości, bo z ich nadrabianiem ciężko idzie. Wiem! Harry mi pomoże. Bo chyba skończył szkołę, nie? Nawet jeśli nie, to przez niego zostawałam w domu tyle czasu, kiedy spokojnie mogłam iść do szkoły.
Odwróciłam się w jego stronę. Miał lekko rozchylone usta, z których wydobywało się lekki pochrapywanie, jego włosy były w nieładzie, a twarz była spokojna jak nigdy. Dziwnie było widzieć tak Harry'ego, ale z drugiej strony to takie słodkie. Zaśmiałam się na myśl, że mógłby tak wyglądać po przebudzeniu, a tym bardziej gdy jest z swoimi przyjaciółmi. Kiedy jest ze mną, a ze swoimi znajomymi to dwie różne osoby. Wiem, że nie chce pokazać swoim przyjaciołom, że się zmienił. Nie winię go za to. W sumie i tak już zaczyna pokazywać choć trochę uczuć nie tylko mi, a to jest już plus.
Postanowiłam już nie leżeć na łóżku i nie leniuchować. Najwyżej jak się ubiorę to położę się obok Harry'ego. Jeśli będzie jeszcze spał, oczywiście. Poszłam do swojego pokoju, bo tam miałam wszystkie ubrania. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej szare dresy z czarnymi skórzanymi wstawkami, białą luźną bluzkę i bieliznę. Poszłam do łazienki obok mojego pokoju. Odbyłam poranną toaletę i wyszłam z pomieszczenia. Chciałam zejść i zjeść śniadanie, ale zatrzymały mnie krzyki. Harry'ego krzyki.
 
czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacje :D
 
Przepraszam, ale ostatnio nie mam jakoś weny na pisać. Nie, nie mam zamiaru zrezygnować z bloga i planuję go dokończyć tak jak chciałam, ale to dopiero za jakiś czas...długi czas. :)
Życzę miłego czytania i komentujcie! :D
 

piątek, 1 maja 2015

Rozdział 44

Wszędzie widziałem jedynie ogień i porozrzucane po ulicy szczątki samochodu, który właśnie wybuchł. Nigdzie nie widziałem niestety dziewczyny. Gdzie ona jest? Musiałem ją znaleźć. A co jeśli ona nie żyje? Nawet tak nie myśl idioto. Ona żyje! Ona musi żyć!
- Veronica! - zacząłem krzyczeć rozglądając się na boki. Musiałem ją znaleźć. Bez niej nie będę istniał. Ona jest moim życiem, moim wszystkim. Ona to wszystko co mam. - Veron... - przerwał mi jej cichy głos. Szybko spojrzałem w tamtą stronę skąd pochodził jej głos. Leżała na ziemi, próbując się podnieść. Obok niej leżał nieprzytomny mężczyzna z samochodu. Szybko podbiegłem do niej i pomogłem jej się podnieść. Miała zadrapane lekko ramie.  - Boże. Nic ci nie jest? - zapytałem lekko spanikowany. Oglądałem jej twarz, ręce, ale wszystko wydawało się być w porządku.
- Tak. Jest okey. Zadzwoniłeś po pomoc? - zapytała na co kiwnąłem głową. Dziewczyna spojrzała na mężczyznę, a ja niemal zamarłem. To był jej ojciec. Spojrzałem na nią z szeroko otwartymi oczami. Ryzykowała życie, dla swojego ojca, który nie raz i nie dwa, zrobił jej krzywdę. On nawet próbował ją zgwałcić! Jaki normalny ojciec się tak zachowuje?! To nie jest normalne. Miałem ochotę wbić mu jeszcze nóż w serce, żeby zdechł, leżąc na tej ulicy. Nie wiem jak ona może go ratować. Veronica nachyliła się nad i wsłuchiwała się czy oddycha. Sprawdziła jeszcze czy serce mu biję. Z tego co wywnioskowałem z jej zachowania, akcja serca była wstrzymana, bo dziewczyna zaczęła resuscytację krążeniowo-oddechową. Nie wiedziałem co mam robić, więc po prostu patrzyłem na ruchy dziewczyny. Wszystko robiła z dokładnością, jakby to była jej praca, w której pracuje już kilka lat. Oczywiście, ja potrafiłem być "pielęgniarką". Nauczyłem się kilku rzeczy przez ten czas od kiedy w moim życiu pojawiły się tego typu rzeczy.
- Pomożesz mi? - zapytała po chwili cichy głosem. Spojrzałem w jej piękne oczy. Kiwnąłem lekko głową i zabrałem się do uciśnięć klatki piersiowej mężczyzny. Po 30 uciśnięciach, Veronica zrobiła dwa wdechy ratownicze. Fu. W oddali było już słychać syrenę ambulansu. Dziękowałem Bogu, że tak szybko się zjawili. Przez cały czas musiałem walczyć z chęcią dobicia faceta. Kiedy pierwszy raz odprowadziłem ją do jej domu była zdenerwowana, ale myślałem, że to przeze mnie. W końcu to był czas kiedy się mnie bała.
- Co tu mamy? - zapytał jeden z ratowników. Spojrzałem na Veronica'ę, która wiedziała trochę więcej niż.
- Podejrzewam złamanie zamknięte lewej ręki, akcja serca została i oddech zostały zatrzymane, ale już są w normie. Podejrzewam jeszcze wstrząs mózgu. Poszkodowany jest nieprzytomny i ma promile we krwi. - powiedziała jednemu z ratownikom.

- A wam nic nie jest? - zapytał spoglądając na nas. - Może lepiej żebyście pojechali do szpitala. - powiedział, a ona szybko pokręciła głową. Wiem, że nie lubiła szpitali. Ja też za nimi nie przepadałem. - Proszę chociaż dać opatrzyć twoje ramię. To nie wygląda najlepiej. - powiedział, a ja prychnąłem w myślach. Uśmiechał się do niej. To było oczywiste, że mu się podobało. Każdemu chyba. Veronica usiadła w jednym z dwóch ambulansów, a ja postanowiłem zadzwonić do Louisa. Jak na niego szybko odebrałam. 

- Jak tam twoja randka? - zapytał na wstępie. Zaśmiałem się, mimo, że nie było mi do śmiechu.
- Jesteśmy już razem, ale po drodze był mały wypadek. Jej ojciec walną w tył samochodu, właśnie jedzie do szpitala, a Veronica jest badana. - powiedziałem i spojrzałem na moją dziewczynę. Miałem ochotę przypieprzyć temu ratownikowi, który ją teraz badał. 
- Ale jak to? Nic wam nie jest? Jak to się stało? - głos Louisa był zdenerwowany. Nie dziwię się mu.
- Jej ojciec się upił i wsiadł za kółko. Uderzył w tył samochodu, a później w drzewo. Veronica poszła go wyciągnąć i był wybuch. Najchętniej zabiłbym tego skurwysyna, ale to jej ojciec i mimo tego ile zrobił uratowała mu życie. Na szczęście ma tylko zadrapane ramie. - powiedziałem z ulgą. W końcu mogło się skończyć o wiele gorzej. Mogliśmy nawet umrzeć! 
- Przyjechać po was? - usłyszałem po chwili pytanie Lou.
- Nie trzeba. W samochodzie jest tylko wgniecenie. - powiedziałem patrząc na samochód. Bedzie trzeba dać do mechanika. 
- Okey. Jak będziecie wracać bądźcie ostrożni. - powiedział na co sie zaśmiałem. Rozłączyłem się i podszedłem do Veronica'i, która rozmawiała właśnie z policjantką. Kiedy wszystko było już załatwione, wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę domu. Miałem nadzieję, że dziewczynie rzeczywiście nic nie jest. W końcu uderzyła głową w szybę. I to pewnie nie lekko. Do domu dotarłem dosyć szybko.
***

OCZAMI VERONICA'I


Wróciliśmy do domu. Mimo, że nienawidzę mojego ojca to trochę się martwiłam. W końcu to mój ojciec! Jeśli by umarł byłabym sierotą. Wiem, że i tak go nie widuję, ani nie daję mu znaku życia, ale to nie znaczy, że mam się czuć jak sierota.
- Chodź do łazienki. - powiedziałam spokojnym głosem do Harry'ego, kiedy weszliśmy do domu. Usłyszałam tylko westchnięcie chłopaka i ruszyliśmy do stronę łazienki. Kazałam mu usiąść na wannie, co zrobił, a ja zabrałam się za oczyszczanie rany, na którą ratownicy nie zwrócili uwagi. - Powiedz jak będzie boleć. - powiedziałam, ale zamiast potwierdzenia usłyszałam jego śmiech. Fajnie, że go to śmieszy. Mnie niestety nie, bo mogliśmy zginąć dzisiaj. Po chwili rana była oczyszczona, a ja chciałam się w końcu wykąpać, bo jestem cała w kurzu od tego wybuchu. Niestety moje plany były pokrzyżowane przez dzwonek do drzwi. Razem z Harrym ruszyliśmy na dół w stronę drzwi. Harry otworzył, a przed nami był Niall, Louis, Liam, Caroline i...Zayn. Trochę się przestraszyłam gdy go zobaczyłam. Wiem, że to było dawno, ale jednak nie widziałam go od tamtego czasu, a do tego byłam porwana i te sprawy to trochę na mojej psychice zostało.
- Co on tu robi? - warknął patrząc na Zayna. Uścisnęłam mocniej jego dłoń, żeby się uspokoił. Spojrzał na mnie spokojnie, ale później znów zmienił swój nastrój.  

- Chciałem przeprosić. Byłem wtedy pod wpływem. Nie byłem sobą. Przepraszam. - zaczął się tłumaczyć cały czas na mnie patrząc.
- W porządku. - powiedziałam cicho i lekko się uśmiechnęłam. Czułam na sobie wypalający dziurę we mnie wzrok Harry'ego. Nie chciałam na niego teraz patrzeć, bo jest pewnie wściekły za to, że mu wybaczyłam.
- Nic ci się nie stało? Jesteś cała? Boli cię coś? - Caroline zasypywała mnie pytaniami i oglądała mnie przekręcając głowę później ruszając rękę. Kiedy złapała za ranę syknęłam z bólu. - Jezu. Przepraszam. Co ci się tu stało? - zapytała.
- Najpierw może wejdźcie. Wszystko powiem. - powiedziałam spokojnie i wpuściłam ich do domu. Wszyscy usiedliśmy w salonie. Wyszło na to, że musiałam usiąść na kolanach Harry'ego.
- Mówcie. Jak to się stało, bo Lou powiedział tylko o wypadku. - usłyszałam głos Liama. Wzięłam głęboki oddech.
- Jechaliśmy do domu kiedy jakiś samochód jechał zygzakiem. Uderzył w tył samochodu. Obróciło nas o 360 stopni, a tamten samochód uderzył w drzewo. Harry zatrzymał samochód, a ja wybiegłam. Nie wiem jakim cudem, ale otworzyłam drzwi i wyciągnęłam go. Jak się okazało był to mój ojciec. Kiedy byłam jakieś 4 metry od samochodu. On wybuchł. Stąd mam tą ranę na ramieniu. - powiedziałam wskazując na zranione ramię. - A przy okazji jestem cała brudna. - powiedziałam i się zaśmiałam.
- Bogu dzięki, że nic ci nie jest. - powiedziała Caroline.
- Ja to co? Ziemniak? - usłyszałam głos Harry'ego. Wszyscy się zaśmiali.
 
 
czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D




piątek, 24 kwietnia 2015

Rozdział 43

- Wracamy? - zapytałam, a kiedy dostałam potwierdzającą straciłam grunt pod nogami. Pisnęłam z przerażenia, ale kiedy zorientowałam się, że to tylko Harry zaczęłam się śmiać.
- Postaw mnie głupku. - powiedziałam z rozbawionym głosem, na co chłopak pokręcił głową.
- Obiecałem, że będę cię nosił póki nie pójdziesz spać. - powiedział z uśmiechem. Zaśmiałam się. Złapałam się za jego kark, żeby jakby co nie upaść, choć dobrze wiem, że Harry utrzymałby nawet takie dwie jak ja, jeśli nie trzy. Ludzie po drodze patrzyli na nas jak na idiotów. No chyba, że wiedzieli, że Harry to ten wielki, niezwyciężony Harry Styles. Śmiać mi się chciało kiedy ktoś patrzył na niego ze strachem. Może kiedyś też na niego tak patrzyłam, ale już go poznałam i nie jest tak źle. Czasem ma swoje humorki, ale wiem, że nie zrobi mi krzywdy. Kiedy opuściliśmy budynek zaczęłam się rozglądać za jego samochodem. Nigdzie go nie widziałam. Spojrzałam na Harry'ego, który patrzył przed siebie. Spojrzałam w tamtą stronę. W oddali widziałam jego czarny Range Rover. Już myślałam, że będzie mnie tak niósł do samego domu. Nie to, że nie jest fajnie jak Harry mnie nosi, ale myślę, że byłoby mi trochę zimno. Długie i chude nogi Harry'ego pozwoliły szybko dotrzeć na miejsce. Postawił mnie na ziemię i otworzył samochód, a później drzwi od pasażera, żebym mogła wejść. Uśmiechnęłam się lekko do niego i zgrabnie weszłam na siedzenie. Zamknął za mną drzwi, obszedł samochód i wszedł na miejsce kierowcy. Zapięłam pas i włączyłam radio. Zaczęłam przełączać na inne stacje, aż w końcu znalazłam piosenkę, którą kiedyś śpiewałam wręcz codziennie. A mianowicie Britney Spears - Hit Me Baby One More Time. Trafiłam akurat na początek. Zaczęłam ją śpiewać.  

- Oh baby, baby
How was I supposed to know
That somethin' wasn't right here
Oh baby, baby
I shouldn't have let you go
And now you're out of sight, yeah

Show me how you want it to be
Tell me babe
'Cause I need to know now
Oh because

My loneliness is killing me (and I)
I must confess I still believe (still believe)
When I'm not with you I lose my mind
Give me a sign
Hit me baby one more time

Oh baby, baby
The reason I breathe is you
Boy you've got me blinded
Oh pretty baby
There's nothing that I wouldn't do
That's not the way I planned it

Show me how you want it to be
Tell me baby
'Cause I need to know now
Oh because

My loneliness is killing me (and I)
I must confess I still believe (still believe)
When I'm not with you I lose my mind
Give me a sign
Hit me baby one more time

Oh baby, baby
How was I supposed to know
Oh pretty baby
I shouldn't have let you go

I must confess that my loneliness is killing me now
Don't you know I still believe
That you will be here
And give me a sign
Hit me baby one more time

My loneliness is killing me (and I)
I must confess I still believe (still believe)
When I'm not with you I lose my mind
Give me a sign
Hit me baby one more time

I must confess that my loneliness is killig me
Don't you know I still believe
That you will be here
And give me a sign
Hit me baby one more time - Prześpiewałam całą piosenkę. Widziałam, że Harry co jakiś czas na mnie zerka i się uśmiecha. Pewnie wyglądałam jak idiotka tańcząc jeszcze na fotelu, ale co zrobić? Kocham tą piosenkę śpiewać, a że fajnie się też przy niej tańczy to nie moja wina.
- Nie wiedziałem, że umiesz śpiewać. - powiedział z uśmiechem, patrząc na ulicę. Jechaliśmy drogą między polami i nie wiem jakim cudem on coś widział. Miałam lekkie obawy, że za chwilę przed maskę samochodu wyskoczy jakieś zwierzę.
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz. - powiedziałam dumnie z uśmiechem na twarzy.
- To mi powiedz. - powiedział patrząc na mnie.
- Patrz na drogę. - powiedziałam, ale nie zareagował. Zaraz spowoduje wypadek! Zerknęłam na niego, ale dalej na mnie patrzył. Czyli ja musiałam patrzeć na drogę? Fajnie. Tylko szkoda, że nie jestem kierowcą. Po chwili ujrzałam przed nami światła, co oznaczało, że ktoś jedzie z naprzeciwka. Zerknęłam na Harry'ego. Idiota dalej patrzył na mnie, a nie na drogę. Westchnęłam i znów patrzyłam na drogę. O dziwo Harry jechał prosto. Spojrzałam na samochód, który jechał z naprzeciwka. Trochę mnie to zmartwiło. Samochód jechał zygzakiem i szybko zbliżał się w naszą stronę. Miałam wrażenie że wszystkie kolory z mojej twarzy zniknęły i wyglądałam jak biała ściana. - Harry...- wyszeptałam prawie niesłyszalnie patrząc jak zahipnotyzowana w nadjeżdżający samochód. Moje oczy wyglądały jak pięciozłotówki, byłam strasznie blada, moje serce waliło jak oszalałe, a oddech stał się strasznie płytki. Harry szybko spojrzał w kierunku, w którym patrzyłam, tyle, że on nie spanikował tak jak ja. Był spokojny. Patrzyłam na najeżdżający samochód, który był już bardzo blisko.

 Do moich oczu zaczęły napływać łzy strachu. Naprawdę się bałam, a kiedy się boję zaczynam panikować albo całkiem mnie paraliżuje, tak jak w tym wypadku. Kiedy myślałam, że samochód nas spokojnie ominie, uderzył w tył samochodu, a ten obrócił się na ulicy o 360 stopni. Przy okazji uderzyłam głową w szybę. Od razu się za nią złapałam. Przez chwilę nie dochodziło do mnie to co się przed chwilą stało, ale przecież ŻYJEMY! I to jest najważniejsze. Spojrzałam szybko na Harry'ego. Miał rozciętą brew, z której krew zdążyła już pobrudzić jego koszulkę. Wyglądał jakby nie wiedział co się właśnie stało. Był kompletnie zdezorientowany.
- Nic ci nie jest? - zapytał po chwili łapiąc się za głowę. Pokręciłam głową i w tym momencie usłyszałam głośny huk rozbijającego się samochodu. Szybko obejrzałam się do tyłu. Zauważyłam rozbity samochód o drzewo. Otworzyłam szeroko usta. Szybko odpięłam pas bezpieczeństwa i pobiegłam w tamtym kierunku.

OCZAMI HARRY'EGO

Veronica wybiegłam zostawiając mnie samego i zdezorientowanego w samochodzie. Gdzie ona pobiegła? Odpiąłem pas i wyszedłem z samochodu. Spojrzałem w kierunku, w którym pobiegła. To co zobaczyłem prawie zwaliło mnie  z nóg. Rozbity i zniszczony samochód, powalone drzewo, ogień i dziewczyna, która chciała uratować mężczyznę, który prowadził samochodem.
- Dzwoń na pogotowie!. - krzyknęła do mnie. Patrzyłem przez chwilę na nią sparaliżowany. Mimo, że wiedziałem co mam robić, to tego nie umiałem. Jeszcze nigdy nie byłem tak przerażony. - No już! - dopiero głos Veronica'i wybudził mnie z paraliżu. Szybko wyciągnąłem telefon z kieszeni. Wykręciłem odpowiedni numer i po chwili wszystko było już załatwione. Rozłączyłem się. Nie minęła sekunda, a usłyszałem wybuch. Wybuch samochodu.

czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D

czwartek, 16 kwietnia 2015

Rozdział 42

Po chwili usłyszałam za sobą śmiech. Dobrze znany mi śmiech. Odwróciłam się i byłam twarzą w twarz z Harrym. Uśmiechnęłam się do niego szeroko.
- Nie znasz kierunków, prawda? - zapytał śmiejąc się lekko. Co? O czym on mówi? Przecież dobrze skręciłam. Nie pomyliłam się! 
- Przecież dobrze skręciłam. - powiedziałam po chwili, a Harry pokręcił z rozbawienia głową.
- Prawdziwa kobieta. Mówisz "skręć w lewo" skręca w prawo. - powiedział i przerwał na moment. - Chodź kochanie. Tym razem pójdziemy na LEWO. - powiedział i złapał mnie za rękę prowadząc na przeciwny korytarz. Dopiero teraz zorientowałam się, że skręciłam w prawo. Zaśmiałam się ze swojej głupoty i szłam dalej za Harrym. Przeszliśmy prze jakieś drzwi, a ja ujrzałam pokój z dwoma ścianami ze szkła. Wywnioskowałam, że jest już ciemno. To która jest godzina? Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Na środku pomieszczenie był stolik z dwoma nakryciami. Spojrzałam na Harry'ego, który szeroko się uśmiechał. Gestem ręki zaprosił mnie do podejścia. Jak dżentelmen odsunął mi krzesło. Usiadłam i przysunęłam się do stolika. Harry usiadł z drugiej strony. Uśmiech nie schodził z twarzy, ani mi, ani jemu.  Byłam najszczęśliwszą dziewczyną na świecie mając Harry'ego.  A przynajmniej tak się czułam. Na początku się go bałam, ale wtedy go nie znałam. Spojrzałam w jego szmaragdowe oczy, w których ujrzałam w nich małe iskierki. Zaśmiałam się lekko.
- Zastanawiałam się, nad tym co mam zrobić, w czasie drogi. - zatrzymałam się na chwili z kontynuowanie. Spojrzałam na Harry'ego. Mój wyraz twarzy był poważny. Nie wiem jak udało mi się go utrzymać. Harry posłał mi pytające spojrzenie. - Zabiję cię za ten kawał drogi, który musiałam przejść. Wiesz jak mnie teraz nogi bolą. - powiedziałam z udawanym wyrzutem, a Harry zaśmiał się. - Nie śmiej się. To nic śmiesznego. - powiedziałam dalej poważnym tonem.
- Wynagrodzę ci to masażem stóp i gorący kakaem. - powiedział z uśmiechem, tak, że pojawiły się dołeczki. Słodko z nimi wyglądał. Nie panując nad tym, przegryzłam wargę. Zaśmiał się z mojego zachowania.
- Nosisz mnie cały czas póki nie będziemy w domu, a ja nie pójdę spać. - powiedziałam poważnym.
- Z przyjemnością księżniczko. - pierwszy raz do mnie powiedział księżniczko! Aż mi się ciepło zrobiło. Uśmiechnęłam się, chowając moją zarumienioną twarz za włosami, które opadły mi na twarz, po spuszczeniu głowy. Zaśmiał się. - Co zamawiamy? - zapytał po chwili. Spojrzałam na kartę z daniami, którą dopiero teraz zauważyłam. Wzięłam ją w ręce i otworzyłam. Było tu strasznie drogo.
- Harry. Ale tu jest bardzo drogo. - powiedziałam patrząc na ceny jakie widniały obok dań.
- Nie przejmuj się tym. Wybierz co chcesz. - powiedział i wrócił do analizowania karty.
- Ale... - nie dał mi dokończyć. Co za człowiek...
- Nie ma żadnego "ale". Bierz co chcesz i nie marudź. - powiedział, na co zrezygnowana skinęłam głową. Przejrzałam jeszcze raz dania jakie oferują i zdecydowałam się spaghetti. Taki standard. Po chwili przyszedł do nas kelner ubrany w drogi garnitur i odebrał od nas zamówienie. Harry zamówił sobie steka, frytki i jakąś sałatkę. Wykwintnie. Nie ma co. Popatrzyłam na Harry'ego analizując jego twarz, która wpatrywała się w piękny widok za oknem. To dlatego dzisiaj wyszedł. Stop. Przecież on mnie okłamał!  
- Okłamałeś mnie. - powiedziałam trochę głośniej. Od razu jego oczy skierowały się na mnie. Na jego twarzy było widać zdezorientowanie i lekki strach. - Przyznaj się. Z kim dzisiaj pisałeś. Wiem, że to nie była walka. - powiedział, a Harry zakłopotany uśmiechnął się lekko i potarł kark. HA! Denerwuję się. Pewnie rozmawiał z Caroline i wszystko uzgadniał. Jestem tego pewna. No, bo z kim? Nie znam nikogo innego, z którym mógłby rozmawiać na ten temat. Chyba, że z chłopakami, ale nie sądzę, żeby oni wiedzieli co to romantyzm, a co dopiero jak jest BYĆ romantycznym. W sumie nawet Josh nie wiedział co to znaczy, więc oni tym bardziej powinni nie wiedzieć. To znaczy...chodzi mi o to, że nie wyglądają na takich romantyków, a do tego pewnie każdego dnia mają inną dziewczynę. Nie chcę ich osądzać o coś, ale to jest obrzydliwe. W sumie Louisa i Liama widziałam tylko raz, Zayna dwa, a Nialla? Niall jest po prostu boski, ale też nie widziałam go, aż tak często. Cóż. Życie.
Spojrzałam na Harry'ego, który dalej się nie odzywał. Zaśmiałam się.
- Z Caroline? - WIEDZIAŁAM! Jego odpowiedź brzmiała bardziej jak pytanie.
- I ty mi powiedz. Tak trudno było powiedzieć? - powiedziała, a do pomieszczenia wszedł kelner z naszymi zamówieniami. - Wiesz, że i tak bym się domyśliła. Wy faceci... Nie macie pojęcia o romantyzmie. - powiedziałam i się zaśmiałam. Wzięłam trochę spaghetti na widelec i włożyłam do buzi. Było pyszne.
- Ej! W większości wymyśliłem ja. - powiedział oburzony Harry. Spojrzałam szeroko otwartymi oczami na niego. Niemożliwe. Loczek się zaśmiał. Pewnie z mojej miny.

                                                               ***
Po zjedzeniu naszych dań, Harry postanowił wyjść na zewnątrz. Nie sprzeciwiałam się, bo sama chciałam wyjść na świeże powietrze. Wstałam z krzesła i razem z Harrym wyszliśmy na zewnątrz. Od razu na swojej skórze poczułam chłodne powietrze, co spowodowało, że na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Podeszliśmy do barierki. Harry stanął za mną i objął mnie w pasie. Spojrzałam przed siebie. Widok był niesamowity. Londyn nocą jest cudowny, a do tego widzieliśmy go z góry, bo z tego co stwierdziłam jesteśmy na szczycie największego budynku.
- Veronica, czy będzie od teraz moją dziewczyną? - zapytał po chwili Harry.
- Jeśli ty będziesz moim chłopakiem. Będziesz tylko mój i nikogo więcej. - powiedziałam z uśmiechem i odwróciłam się do niego.  
- A ty moja. - powiedział i złożył na moich ustach pocałunek. Uśmiechnęłam się przez pocałunek. - Czyli oficjalnie jesteśmy już razem? - zapytał, a ja kiwnęłam głową. Harry przytulił mnie i pocałował w czubek głowy. Uśmiechnęłam się.
- Wiesz, że w poniedziałek wracam do szkoły, prawda? - zapytałam, odsuwając się lekko od niego, tak, żeby spojrzeć mu w oczy. Ujrzałam na jego twarzy grymas. - Harry. Ja naprawdę muszę zacząć chodzić do szkoły. - powiedziałam poważnie, a on westchnął.
- No dobrze. Masz mi dać godziny, w których wracasz ze szkoły. Będę  cię odwoził. - powiedział, a kiwnął głową. Jeśli to jest jedyne wyjście, to co zrobić? Przecież nie odmówię. Jak sobie pomyślę, że miałabym chodzić codziennie po dwa razy 3 kilometry do szkoły to ja chyba podziękuję. Mój dom był bliżej od szkoły niż Harry'ego. - Aha. Mam coś dla ciebie. - powiedział i po chwili z kieszeni marynarki wyjął podłużne pudełko. Spojrzałam zdziwiona na niego, ale gdy otworzył pudełko ujrzałam złoty wisiorek z serduszkiem, w którym w środku jest brylancikami. Spojrzałam na niego zaskoczona. Przecież to musiało kosztować fortunę.
- Harry, ja...ja...ja nie mogę tego przyjąć. To było za drogie. Nie mogę. Naprawdę. - zaczęłam szybko mówić, kręcąc przy tym głową.
- Veronica nie przyjmuję odmów. - powiedział stanowczym głosem.
- Ale Harry... - nie dał mi skończyć.
- Jeśli go nie przyjmiesz, będzie to znaczyło, że mnie nie kochasz. - powiedział, a ja go zmroziłam wzrokiem. Jak może mną tak manipulować! No i oczywiście muszę przyjąć ten naszyjnik, bo jeśli nie, weźmie to, jako dowód, że go nie kocham. Na Harry'ego twarzy pojawił się uśmiech zwycięscy. Wyjął ostrożnie naszyjnik z pudełka i stanął za mną. Zabrałam włosy, a Harry zapiął mój naszyjnik. Złapałam go w dwa palce.
- Dziękuję. - powiedziałam i cmoknęłam go krótko w usta. - Wracamy? - zapytałam, a kiedy dostałam potwierdzającą straciłam grunt pod nogami.

czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D


Zauważyłam, że przestajecie tak komentować, ale cóż. Co zrobić... Staram się pisać rozdziały jak najszybciej, ale w następnym tygodniu mam egzaminy i trochę dużo nauki w tym momencie, więc przepraszam jeśli w rozdziałach są jakieś błędy, ale nie mam czasy ich sprawdzać.

środa, 8 kwietnia 2015

Rozdział 41

2 dni później...

Harry jeszcze nie zapytał mnie o chodzenie, ale i tak można powiedzieć, że jesteśmy razem. Zachowujemy się jak para, ale mi to nie przeszkadza. To znaczy zachowujemy się jak para, ale nie śpimy w jednym łóżku. Harry cały czas marudził, żebym poszła do niego, ale ja cały czas mówię, że nie jesteśmy jeszcze parą, więc nie będę z nim spała. Wiem. Dziwne, bo z jednej strony całujemy się i przytulamy, a z drugiej nie chcę spać z nim w jednym łóżku.
Spojrzałam na Harry'ego. Pisał z kimś. Usiadłam bliżej niego i zaczęłam zaglądać w jego telefon, ale od razu gdy się zorientowałam zablokował go.
- Co zaglądasz? - usłyszałam jego głos, a kiedy spojrzałam na jego twarz, był na niej szeroki uśmiech z dołeczkami. Uśmiechnęłam się szeroko i schowałam głowę w jego torsie. Poczułam jak jego klatka piersiowa wibruje. - Nie odpowiedziałaś. - powiedział mi do ucha. Podniosłam głowę i spojrzałam w jego piękne zielone oczy.
- I nie odpowiem. - powiedziałam drocząc się z nim. Jestem ciekawa z kim piszę. - Z kim romansujesz? - zapytałam po chwili znów zaglądając w telefon.
- A co ty taka ciekawska, co? - wzruszyłam tylko ramionami. - Uzgadniam rzeczy związane z następną walką. - powiedział po chwili, a mi mina zrzedła. Nienawidzę tego, że jego praca polega na biciu się z innymi. Martwię się o niego. Może to niemożliwe, może zwariowałam, ale co jeśli będzie ktoś lepszy od Harry'ego, silniejszy... Boję się o to. Harry chyba zauważył moje zmieszanie, bo podniósł mój podbródek tak, żebym spojrzała mu w oczy. - Nic mi nie będzie. Obiecuję. - powiedział pocieszająco. Wcale nie pocieszył, ale żeby nie smucić Harry'ego posłałam mu lekki uśmiech i położyłam się na jego kolanach patrząc w sufit. Po chwili poczułam jak Harry zaczyna bawić się moimi włosami. Nie świadomie zamknęłam oczy. Kocham gdy ktoś robił coś z moimi włosami. Kocham te dreszcze, które mnie przechodzą. Usłyszałam śmiech chłopaka. Co znowu go tak śmieszy? Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego.
- Tylko się nie podnieć. - powiedział rozbawiony.
- Jesteś walnięty. - powiedziałam śmiejąc się. - Ale rób mi tak dalej. - powiedziałam z uśmiechem i znów zamknęłam oczy. Znów usłyszałam śmiech Harry'ego.

                                                                      ***
Harry gdzieś wyszedł, a ja nie wiem gdzie. Nic mi nie chciał powiedzieć. Ogólnie dzisiaj jest jakiś dziwny. Taki tajemniczy. Nie wiem czy mam się go bać dzisiaj, czy może martwić. Mniejsza z tym. Mam zamiar przebrać się w dresy i leniuchować. Włączę sobie jakiś film i zrobię herbatę, bo na nic więcej nie mam ochoty. Już miałam iść z dresami do łazienki kiedy zadzwonił mój telefon informując mnie o SMSie. Westchnęłam i podeszłam do telefonu. Odblokowałam i spojrzałam kto to napisał. Harry. Otworzyłam wiadomość.
"Ubierz się ładnie i czekaj na dalsze wskazówki. :* "
Co on znowu kombinuje? No, ale nic. Teraz trzeba myśleć w co się ubrać. Nie mam bladego pojęcia co założyć. Mógł powiedzieć wcześniej. Poszłabym na zakupy. Podeszłam do szafy i od razu ujrzałam tam różową kloszowaną sukienkę. Ładna była, ale skąd ona się tu wzięła? Przyjrzałam się jej i ujrzałam małą karteczkę wiszącą na wieszaku. Chwyciłam ją i zaczęłam czytać.
"Pewnie myślisz co ubrać, więc wyprzedzę cię. Powinna pasować. Harry" 
Harry, ratujesz mi życie. Nie po raz pierwszy. Wzięłam sukienkę i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i w ręczniku wyszłam z kabiny. Podeszłam do lustra. Rozczesałam włosy i zaczęłam je suszyć. O dziwo szybko udało mi się to zrobić. Jeszcze raz je rozczesałam i zaczęłam prostować. To zajęło mi trochę więcej czasu. Ubrałam się w sukienkę i zabrałam się za makijaż.

                                                                         ***
 Efekt końcowy był fajny. Gotowa usiadłam na łóżku i czekałam na jakieś wskazówki. Czekałam jakieś 10 minut, aż dostałam kolejnego SMSa.
"Przyjdź do parku koło fontanny"Chwyciłam białą torebkę, w której miałam telefon, portfel, błyszczyk i chusteczki. Szybko zbiegłam po schodach i wyszłam z domu zamykając za sobą drzwi. Mam iść do fontanny. Na szczęście nie jest to daleko, więc dojdę tam w jakieś mniej niż 5 minut. O dziwo na dworze nie było zimno, a nawet świeciło słońce. Mimo lekkiego wiatru cieszyłam się z takiej pogody. Przyspieszyłam lekko kroku i już po chwili byłam na miejscu. Rozejrzałam się, ale nie widziałam nigdzie Harry'ego. Mam na niego czekać? Usiadłam na fontannie i co jakiś czas się rozglądałam. Po pięciu minutach spojrzałam na wodę w fontannie. Sięgnęłam do niej ręką. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Chciałam już odwracać wzrok, ale ujrzałam jak coś błyszczy. Wiem, że ludzie wrzucają tu monety na szczęście, ale to była strzałka ułożona z monet. Zdziwiona spojrzałam w kierunku, który pokazywała strzałka. Strzałka wskazywała na stoisko w watą. Upewniłam się czy to na pewno to i wstałam podchodząc do mężczyzny w wieku 30 lat.
- Dzień Dobry. Był może u pana dzisiaj chłopak z lokami...- nie dał mi dokończyć.
- Ach tak. - powiedział przerywając moją wypowiedź, obok mnie stała mała dziewczynka z mamą, a ja czekałam na więcej informacji. Zamiast tego dostałam dużą watę cukrową i karteczkę z jakimś napisem. - To od pani chłopaka. - powiedział z uśmiechem. Była zdezorientowana.
- Dziękuję. - powiedziałam cicho i odeszłam kawałek. Spojrzałam na kartkę.
"Mam nadzieję, że to osłodzi ci drogę. Z tyłu masz mapkę. Idź po jej wskazówkach."Jak tylko dojdę do niego to go zabiję. Ale przynajmniej mam watę cukrową. Oderwałam kawałek i wpakowałam do buzi. Od razu poczułam słodki smak, a wata rozpłynęła mi się w ustach. Spojrzałam na mapę, którą dostałam od mężczyzny i zaczęłam iść jej śladami. Mam ochotę go zamordować. Mógł mnie ostrzec, żebym nie ubierała butów na obcasie. Jeśli tam dojdę Harry będzie musiał mnie nosić na rękach. Choć nie. Miałam go zabić. Najpierw zaniesie mnie do domu, a potem go zabiję. Dobry pomysł. Dotarłam na miejsce. Była tu budka z kwiatami, a za nią wyglądająca na miłą, starsza pani. Miała około 50-60 lat. Spojrzała na mnie i się uśmiechnęła.  
- Panienka szuka takiego chłopaka z lokami? - zapytała miło. Zaraz, zaraz. Co?! Popatrzyłam na nią przez chwilę zdezorientowana, ale po chwili podeszłam bliżej i kiwnęłam lekko głową. - To dla pani. - powiedziała i podała mi białą róże. - Mieć takiego chłopaka to skarb. - powiedziała z uśmiechem. Też się uśmiechnęłam.
- Już wiem co on kombinuje. - powiedziałam z uśmiechem. - Dziękuję. Do widzenia. - powiedziałam i ruszyłam powolnym krokiem na ławkę. Nogi mnie już zaczęły boleć od butów. Powąchałam róże. Pachniała cudownie. Uśmiechnęłam się patrząc na piękny kwiat. Chyba najpiękniejszy jakie widziałam. Po chwili poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Myślałam, że to Harry, ale to jakieś mężczyzna w wieku 45 lat.
- Tak? - zapytałam patrząc na mężczyznę. Nie wiedziałam czego on chce, więc trochę się przestraszyłam. Patrzył na mnie z szerokim uśmiechem.
- Proszę wsiąść do taksówki. Zawiozę panią. - powiedział wskazując na pojazd.
- Ale ja nie potrzebuję podwózki. - powiedziałam pewnym głosem.
- Pani chłopak kazał mi panią zawieść, więc jestem. Proszę wsiąść do taksówki. - powiedział, a ja przewróciłam oczami na "mój chłopak". Jeszcze nim nie jest! Czemu wszyscy go tak nazywają? No chyba, że Harry tak im powiedział. Kiwnęłam głową i wstałam. Razem z mężczyzną weszłam do taksówki, a kierowca ruszył w nieznanym mi kierunku. Chociaż on wiedział gdzie jechać, bo ja kompletnie nic nie wiedziałam. Wiedziałam tylko jedno. Uduszę go, mimo, że to jest piękne (przynajmniej na razie) co dla mnie zrobił. Jechaliśmy jakieś 20 min. A może ten taksówkarz chce mnie porwać? Może kłamał mówiąc, że Harry kazał mi mnie zabrać. Spojrzałam jeszcze raz na róże. Teraz dopiero zauważyłam małą karteczkę. Wzięłam ją do ręki i rozwinęłam.
"Przepraszam, że musisz tak chodzić. Wynagrodzę ci to, a teraz jedź taksówką na miejsce"Aha. Fajnie. Mogłam jej się wcześniej przyjrzeć. Po chwili zatrzymaliśmy się pod wielkim budynkiem. Podziękowałam taksówkarzowi i chciałam zapłacić, ale Harry mnie chyba wyprzedził. Stanęłam pod budynkiem i spojrzałam w górę. Był ogromny. Nie wiem czym mam tam wejść. Postanowiłam wejść. Najwyżej wyjdę i napiszę do Harry'ego. Kiedy weszłam do środka, zauważyłam, że wszystko było luksusowe i w ogóle. W sumie to chyba najwyższy budynek w okolicy.
- Dzień Dobry. Czy pani Veronica Stevens? - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i spojrzałam na gościa w garniturze. Musiał być drogi.
- Tak. To ja. - powiedziałam z uśmiechem.
- Proszę za mną. Pan Styles na panią czeka. - Pan Styles? Czemu pan Styles? Zasłużył? Przecież przez niego bolą mnie nogi! Mniejsza z tym. Kiwnęłam głową, a mężczyzna zaczął mnie gdzieś prowadzić. Po chwili zatrzymaliśmy się. - Proszę iść do końca korytarza i w lewo. - powiedział mi mężczyzna. Kiwnęłam głową i podziękowałam. Ruszyłam w głąb korytarza, a po chwili skręciłam tak jak ochroniarz kazał w lewo. Niestety nic tam nie było. Pomyliłam się? No ej. Przecież kazał mi tu skręcić, tak? Nic już nie rozumiem.
czytasz=komentarz
Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D


środa, 1 kwietnia 2015

Rozdział 40

 - Nie. - powiedziałam po chwili stanowczo. Na jego twarzy można było zobaczyć zdezorientowanie. No tak. Jak to nie możemy być parą skoro kochamy się nawzajem.
- Ale...Ale dlaczego? - zapytał po chwili ciszy. Wstałam z jego kolan i zaczęłam krążyć po pokoju.
- No, bo wiesz. Nie zapytałeś mnie o to, więc...nie. - odpowiedziałam jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Do moich uszu doszedł melodyczny śmiech Harry'ego. Spojrzałam w jego stronę i usiadłam na łóżku. Skrzyżowałam nogi i patrzyłam na chłopaka, wyczekując na jego ruch.
- Veronica, będziesz ze mną chodzić? - chciałam wybuchnąć śmiechem, ale musiałam utrzymać powagę. Popatrzyłam na niego z miną typu "SERIO?". 

- Gdzie? Po bułki do sklepu? - zapytałam na co się znów zaśmiał, przez co też się zaśmiałam. Skrzyżowałam ręce na piersi i dalej czekałam.
- Będziesz moją dziewczyna? - NEXT! On chyba nie wie jak prosić dziewczynę o chodzenie. On w ogóle miał kiedyś jakąś dziewczynę?
- Wiesz jak się prosi dziewczynę o chodzenie? Prosiłeś kiedyś jakąś dziewczynę o chodzenie? - zapytałam po chwili. Harry'ego twarz spoważniała. Mogłam tego nie mówić. Czemu nigdy nie mogę ugryźć się w język? Zawsze muszę powiedzieć za dużo. Nie wiem co tym razem powiedziałam źle, ale coś na pewno skoro Harry zmienił nagle nastrój. - Przepraszam. - powiedziałam cicho, spuszczając wzrok. Spojrzałam na dosłownie ułamek sekundy na Harry'ego. Jego wyraz twarzy ani trochę się nie zmienił. To nie jest dobry znak.
- To nie twoja wina. - powiedział niskim głosem, a przez moje ciało przeszły nieprzyjemne dreszcze. Nie podoba mi się taki Harry. Po chwili chyba zaczął się uspokajać, bo jego twarz złagodniała, a na twarzy pojawił się uśmiech. Spojrzał na mnie. Podniosłam wzrok. - To powiedz mi. Jak zapytać dziewczynę o chodzenie. - usłyszałam jego głos po chwili. Było już wszystko w porządku.
- Ma to być takie romantyczne, dziewczyna powinna zapamiętać ten moment do końca życia. Nie wiem jak ci to wytłumaczyć. Sam musisz coś wymyślić. - powiedziałam po chwili zastanowienia. Naprawdę nie wiem jak mu to wytłumaczyć. Kiedy byłam z Joshem, nie było jakiegoś takiego WOW! Poszłam z nim na jakąś kolację i wtedy mnie o to zapytał. No, ale cóż.
- Dobrze. Zrobię coś romantycznego. - powiedział po chwili z uśmiechem. On w ogóle umie być romantyczny? Pewnie zapyta o pomoc Caroline albo jakąś inną dziewczynę. Nie będę miała mu tego za złe, bo w sumie jakby zrobić wywiad z chłopakami, większość nie wiedziałaby co zrobić. Natury i rozumu chłopaków nie zmienię. Uśmiechnęłam się do niego. Zachciało mi się spać. Ziewnęłam szeroko otwierając usta. Tak kulturalnie. - Połóż się spać. - usłyszałam głos Harry'ego. Spojrzałam na niego zaspanym wzrokiem.
- Nie. Nie chcę teraz spać. - powiedziałam cicho z zaspanym głosem. Tak. Na pewno mi uwierzy. Chcę mi się spać, ale nie chcę teraz pójść spać. Dziwne, ale prawdziwe.
- Przecież widzę. Jesteś zmęczona. Połóż się, a ja posiedzę tu i popatrzę. - powiedział spokojnym głosem i uśmiechnął się lekko.
- Teraz to na pewno nie zasnę. - powiedziałam naburmuszonym głosem, wchodząc pod kołdrę. Przykryłam się pod samą szyję i zamknęłam oczy. Niestety. Moja próba zaśnięcia poszła na marne. Czułam na sobie wzrok Harry'ego, przez co po chwili moje oczy automatycznie się otworzyły. Jego zielone oczy patrzyły na mnie. - Harry. Rozpraszasz mnie. - powiedziałam cicho.
- Przecież śpisz. - powiedział lekko rozbawiony. Zmroziłam go wzrokiem i odwróciłam się do niego tyłem. Zamknęłam oczy. Może teraz uda mi się zasnąć. Nie minęła minuta, a poczułam Harry'ego ciało przytulające się do mojego. Uśmiechnęłam się. Sen przyszedł mi szybko.
                                                                           ***
Jestem sama. Jedyne co widzę to ciemność. Nic nie słyszę, nie widzę. Nie wiem gdzie jestem. Zaczynam iec, ale to nic nie daję. Dalej czuję jakbym była w tym samym miejscu. Usiadłam i zakryłam twarz dłońmi. Chciałam się obudzić. Podniosłam głowę i o dziwo zobaczyłam wielki ekran. Zmrużyłam oczy i wstałam. Skąd on się tu wziął? Po chwili pojawił się obraz małej dziewczynki. Zaraz. Przecież to ja! Skąd ja się tam znalazłam.
- Mamusiu. Czemu ta dziewczyna jest smutna? - usłyszałam cichy głosik małej dziewczynki, która wskazywała na mnie.
- Nie wiem skarbie. Może coś przykrego jej się stało. - ten głos. To głos mojej mamy. Ekran znikł.
- Nie zostawisz mnie prawda? - znów głos małej dziewczynki.
- Nigdy. - mama. Gdzie ona jest? Zaczęłam się rozglądać. Nigdzie nic nie widziałam.
- Gdzie jesteś?! - krzyknęłam najgłośniej jak tylko umiałam. Nic nie rozumiałam. Po chwili ujrzałam jej postać. Była jakieś 10 metrów ode mnie. Uśmiechnęłam się i zaczęłam biec w jej kierunku, ale im szybciej biegłam, tym szybciej się oddalało, aż w końcu zniknęła z pola widzenia. Nic nie rozumiem.  Co się tu dzieję?
- Czemu mnie zostawiłaś? Obiecałaś. - płacz już nie pięcioletniej dziewczynki, a mój kiedy miałam 17 lat. Czemu to wszystko tu się dzieję?
- Kochanie? - usłyszałam głos Harry'ego. Co on tu robi? Odwróciłam się. Był tam. Patrzył na mnie, a ja na niego.
- Harry. - podbiegłam do niego i wtuliłam się w jego pierś. - Zabierz mnie stąd proszę. Ja nie chcę tu być. Proszę cię zabierz mnie jak najdalej stąd. Proszę. - mówiłam, płacząc jednocześnie. Harry trzymał mnie w ramionach.
- Już dobrze. Nie zostawię cię. Nigdy. - te same słowa usłyszałam od mamy, a już po krótkim czasie umarła. Harry'ego też już nie było. 
                                                                        ***
Otworzyłam szeroko oczy. Znów byłam w pokoju w domu Harry'ego, ale jego nie było ze mną. Przeraziłam się. 

- Harry? - zawołałam go, mając nadzieję, że się odezwie. Nic nie usłyszałam. - Harry?! - mój głos był przerażony. On też zniknął? To nie był sen? Z moich oczu zaczęły wypływać łzy. Czemu go nie ma? Gdzie jest? Ja nie chcę zostać tu sama! Ja go kocham! - Proszę, Harry. Wróć do mnie. - powiedziałam cicho, płaczliwym głosem. Moje serca rozsypywało się na milion kawałków. Nigdy nie czułam czegoś takiego.
- Veronica? Co się dzieję? - usłyszałam dobrze mi znany głos. Szybko podniosłam głowę i spojrzałam na osobę kucającą przede mną. Był to Harry. To jednak tylko głupi sen. Szybko przytuliłam go. Nie spodziewał się tego, więc wylądowaliśmy na ziemi. To znaczy on na ziemi, a ja na nim. Objął mnie swoimi silnymi ramionami, a ja płakałam w jego tors. Był ubrany tylko w szare dresy. - Już dobrze. Jestem tu. - szeptał mi do ucha. Jego głos naprawdę mnie uspokajał. Po chwili już nie płakałam. Nie wiem jak on to robi, że tak na mnie działa. Podniosłam się z niego. Dalej byliśmy na podłodze. Usiadłam obok niego. Podniósł się podpierając ręką. Starł łzy z mojej twarzy.
- Przepraszam. - powiedziałam prawie niesłyszalnie. Harry uśmiechnął się delikatnie do mnie.
- Co się stało? - zapytał po chwili siedzenia na tej podłodze. Spojrzałam na niego, ale po chwili znów spuściłam głowę.
- Coś mi się przyśniło. - powiedziałam cicho, a mój głos się łamał. Harry znowu mnie przytulił. Nie wiem co bym bez niego zrobiła.
- Już dobrze. - powiedział spokojnym głosem, a ja jeszcze bardziej się w niego wtuliłam.
- Najpierw mam zniknęła, a...a później ciebie nie było. Zostałam sama. - powiedziałam płaczliwym głosem. Chciałam czasami uciec z tego świata i nigdy tu nie wracać. To było jedyne rozwiązanie na moje problemy.
Poczułam jak Harry odsuwa mnie od siebie. Spojrzałam w jego oczy.
- Jestem tu i nigdzie się nie wybieram. - powiedział poważnym, ale delikatnym głosem. Uśmiechnęłam się lekko do niego i jeszcze raz wtuliłam się w jego klatkę.
- Mogę iść jutro do szkoły? - zapytałam cicho. Dalej byłam wtulona w chłopaka.
- Nawet o tym nie myśl. - spodziewałam się tego. Ciekawe kiedy będę mogła wrócić do szkoły. Im dłużej mnie w niej nie ma tym więcej mam do nadrobienia. Po chwili wstałam z podłogi i usiadłam na łóżku. Spojrzałam na Harry'ego, który właśnie wstałam. Przegryzłam dolną wargę. Czemu on musi być taki idealny? Jest przystojny, umięśniony i ma super charakter. Może z ten charakter nie dla każdego jest taki super, ale dla mnie to boski. Po prostu ideał. Obserwowałam każdy jego ruch. Mam wrażenie, że nie jestem wystarczająca dla niego. Chodzi mi o to, że nie jestem, aż taka ładna, mam koszmarną przeszłość, nie mam idealnego ciała. Jestem ofiarą losu. On ma wielu przyjaciół i zawsze ma to co chcę, a ja mam tylko (aż) jego i Caroline i zawsze daję (dawałam) to co inni chcą. On jest znany w całym Londynie albo i jeszcze dalej, a mnie nikt nie zna.On zawsze mnie ratuję, a ja go ani razu.
Mam tego dość. Nie jestem za dobra dla niego. Kocham go, ale... On jest ideałem, a ja tak naprawdę nikim. Nie wiem jak on ze mną wytrzymuję. Może naprawdę mnie kocha? W sumie mówił mi to już po tej imprezie teraz też to powiedziałam. Jeśli to jest szczera miłość to nie wiem w czym on się zakochał.
- Zrób zdjęcie. Starczy na dłużej. - powiedział rozbawiony Harry. Wtedy zorientowałam się, że przez ten cały czas patrzyłam się na niego. 

- Zrobię, ale jeśli będziesz na nim razem ze mną. - powiedziałam z uśmiechem. Zaśmiał się, ale podszedł do mnie. Nie mieliśmy jeszcze żadnych wspólnych zdjęć, więc czas to nadrobić. Usiadł obok mnie, a ja chwyciłam telefon i zaczęłam robić zdjęcia. Na większości robiliśmy głupie zdjęcia, ale kilka było normalnych. Raz jak ja całuję Harry'ego w policzek, raz jak on mnie. Następne jak się całujemy. Okey. Nie jesteśmy jeszcze parą, ale tylko oficjalnie. Podejrzewam, że Harry i tak uważa, że jestem jego dziewczyną.
- A podobno nie jesteśmy jeszcze parą. - powiedział po chwili z lekkim uśmiechem Harry. Spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami.
- Ale i tak byś się wkurzył gdybym pocałowała innego. - powiedziałam, a chłopak się zaśmiał. 
- Tu muszę ci przyznać rację. - powiedział i oparł głowę o ręce. Spojrzałam na niego i przytuliłam się do jego boku. - Nawet nie wiesz jak ja cię kocham. - powiedział, a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. W brzuchu czułam stado motyli i zrobiło mi się gorąco. Pierwszy raz w życiu tak się czuję. Może ja pierwszy raz w życiu się zakochałam? Ale tak naprawdę zakochałam. - Za tobą mógłbym na koniec świata pójść. - usłyszałam jego ochrypnięty głos. Na mojej twarzy pojawiły się rumieńce. - I kocham twoje rumieńce. - powiedział, a podniosłam głowę i spojrzałam na niego zdziwiona. Przecież nawet mnie nie widział. Jakim cudem wie, że moja twarz wygląda jak burak?
- Skąd wiesz, że się zarumieniłam? - zapytałam zdezorientowana. Odwrócił głowę w moją stronę.
- Bo wiem. - powiedział z uśmiechem i mnie pocałował. Uśmiechnęłam się i wtuliłam w jego tors. 

czytasz=komentarz
 Każdy komentarz to dodatkowa motywacja :D

Przepraszam, że rozdział pojawił się później, ale odejście Zayna z zespołu trochę mnie spowolniło z napisaniem go. 
Zdjęcia znalazłam w grafice Google.